Jak napisałem powyżej, "źródła dobrze jest znać; choćby po to, by wiedzieć co odrzucić". Traktuję informacje o świecie GW przede wszystkim dla wzbogacenia tego co znam z filmu oraz sesji RPG, które prowadzę. Wywalam co większe babole, zwłaszcza zaś jakieś niepojęte akcje postaci.
To jest zmienianie świata SW według Twojego uznania. Oczywiście masz do tego prawo ale no cóż Twoja wizja tego świata oddala się od prawdziwej wizji. A i poprosił bym o parę przekładów tych "baboli", jeśli można oczywiście.
Asthner, przynajmniej w moim rozumieniu, ignoruje kompletnie informacje o postaciach które otrzymujemy z filmów, jeśli w książkach jest napisane co innego.
Nadal tego nie widzę...
Film potrafi powiedzieć o wewnętrznym życiu bohaterów bardzo dużo, a Gwiezdne Wojny to robią, choć czasem się wykładają na tym zadaniu.
I może SW, film który jest nakierunkowany głownie na akcje i efektowne "napierdalanie się jarzeniówkami", a nie na filozoficzne rozmyślania, jest w stanie przedstawić mi w ciągu, tak naprawdę, chwili rozbudowane rozmyślania które w książce zajmują wiele linijek albo choćby odczucia Obiego związane z całkowitym oddaniem się Mocy które są równie długie?
A zresztą sam mówisz, że się na tym zadaniu wykładają, a mogę przeczytać książkę która ukaże drugie dno akcji zawartych w filmie to czemu nie?
Dziękuję.
Zdajesz sobie sprawę, że życie nie jest tylko czarne i białe? To nie jest gra komputerowa w której wszystko wyraziście podzielone na dobro i zło ( choć oczywiście nie we wszystkich grach tak jest). Nie można powiedzieć, że książka albo mówi to samo albo przeczy. Takie rozumowanie jest oderwane od rzeczywistości. Oczywiście w jakimś utopijnym świecie, w którym każda ekranizacja oddawałaby perfekcyjnie książkę, a każda książka na podstawie filmu opisywałaby tylko to co on pokazuje, twoje stwierdzenie mogło by być uznane za prawdziwe. Ale nie w naszej rzeczywistości. Nawet scenariusz filmowy nie do końca oddaję to co widzimy na ekranie bo wielcy aktorzy zawsze dadzą coś od siebie. A co dopiero książka pisana przez innego autora.
Cóż, mimo bycia Sithem nie jestem telepatą, więc cóż taki prosty tawerniak jak ja mógłby wiedzieć o funkcjonowaniu umysłu naszego Barda "Kubiego"*? Masz rację, brak zdolności telepatycznych całkowicie wyłącza mnie z dyskusji, bo wszak interpretacja konkretnych argumentów drugiej strony nie jest tu właściwą drogą. Zwłaszcza gdy te argumenty praktycznie nie istnieją.
Żeby było jasne, nie chcę tu dojeżdżać Asthnera, którego tu bronisz własną piersią niczym obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej (a pewnie potrafi sam). Chodzi mi tylko o to, że się z nim zwyczajnie nie zgadzam. Podobnie nie zgadzam się na warcholstwo, tyranię symboliczną i kiepską demagogię w tym wątku. Pozwólcie, że nie będę wskazywał osób i miejsc.
Nie wymagam wcale bycia telepatą ani wiedzy na temat funkcjonowania umysłu Asthner'a (nikt nie wie jak jego umysł funkcjonuje, nie wie tego nawet sam zainteresowany, nieprawdaż? ;p). Nie wymagam niczego. Tak naprawdę jestem bardzo zadowolony mogąc prowadzić dyskusje związaną z SW. Nie odbieram tej dyskusji osobiście i wcale nie uważam Cię za wroga etc. i byłby wdzięczny za podobne zachowanie z Twojej strony. To w końcu spór o pewną wizję świata EU. I o tym zawszę możemy dyskutować. A co do "interpretacji argumentów". Chciałem zauważyć, że popełniasz jedno z podstawowych nadużyć - przechodzisz od poziomu "czytając twój post,
odnoszę wrażenie" do poziomu "argumentu Asthnera, który
wykazywał". Tu nie chodzi o bronienie Asthnera, a o dziwną zmianę sformułowania - pierwotnie nie jesteś pewien jaką opinie ma Asthner, a w następnym poście bierzesz za pewnik taką interpretację opinii Barda ( bez żadnych dodatkowych informacji ze strony zainteresowanego). Na dodatek taką interpretacje która jest wygodna dla Ciebie.
* "Kubi"? WTF?
Sorka mój błąd. Asthner.
-----
I parę słów do debaty "smirnowowa interpretacja GW vs asthnerowa.". Hmmm raczej.... nie-tylko-smirnowowa i nie-tylko-asthnerowa wizja. MAd, to nie deficyt argumentów, a deficyt Asthnera na forum ;p.
Ale dorzucę coś od siebie. Nie za dużo by Bard miał o czym pisać. Zauważmy, że Yoda na końcu III epizodu ( zarówno filmu jaki i książki, choć w tym drugim przypadku jest to lepiej ukazane) przyznaję się do błędu i tego, że głoszona przez niego doktryna jest błędna - zaczyna się uczyć pod okiem nieżyjącego Qui-Gon Jinn'a i ten sam trening zleca Benowi który i tak był pod dużym wpływem tego właśnie nauczania ze względu na swego mistrza. Yoda pierwotnie był wyznawcą doktryny Jednoczącej Mocy jednak uznał ją w końcu za błędną. Luke, największy Jedi od czasów, co najmniej, Ruusan również był zwolennikiem Żyjącej Mocy,a Jednoczącą Moc uznał w pewnym momencie za nieetyczną i odsuwającą Jedi od dobra. Trudno się z tym nie zgodzić bo jednym z etapów wędrówki Jacena na CSM była właśnie Jednocząca Moc.
Oddanie się doktrynie Jednoczącej Mocy przez większość Jedi było również jedną z przyczyn które spowodowały upadek Republiki i Zakonu - Jedi za bardzo skupili się na abstrakcyjnym myśleniu o przyszłości. Widoczne jest to w pierwszej scenie EI - słowa Qui-Gon'a o skupieniu się na tu i teraz. I odpowiedź Obiego, że Mistrz Yoda nakazuje myśleć o przyszłości. Kolejny ze smaczków w E1 który jest ignorowany przez większość osób.