[Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou
*Zaraz opowiesz, demonie. Na razie pomóż mi w szukaniu, żebym czegoś nie przegapił.* - stwierdził szermierz, po czym na głos powiedział do czarodziejki:
- Przeszukajmy okolicę, może znajdzie się coś ciekawego. Na razie chyba nie będziemy gasić ognia, nie? Może sam zgaśnie, przynajmniej część, wtedy przeszukamy spalone miejsca, a zaoszczędzimy czas.
- Hm... no ale ogien trawi wszystko - westchnęła czarodziejka. - Łącznei z tym co wartościowe...
- Choćbyśmy chcieli, niezbyt mamy chyba czym go gasić. Jeśli masz jakiś pomysł, możemy spróbować...
Czarodziejka złożyłą dłonie w jakisgest i uderzyłą strumieniem wody, który ugasił pobliskie płomienie. - Juz - mruknęła. - Jak na cos trafimny to grzebiemy, tylko ostrozne, bo gorace -
Szermierz zamrugał. A po chwili stwierdził:
- No, przyznam, to było dobre, moja piękna - i pocałował Iseris w policzek.
*Podejdź no, stary* - dodał jeszcze, naciskając krwiaka na nadgarstku i formując katanę. *Przydasz się, żeby grzebać tobą w gorącym popiele.*
*Nie lepiej zapytać, co tam jest? zapusczę sondę* zparoponował Shreth.
*Psujesz mi całą zabawę. Ale dobra. Jesteś w stanie wykryć wszystko co wartościowe? I co ważniejsze - jesteś w stanie wykryć to przez ogień?*
*przz ogień - nei bo musisz stanąć w odległości 3m.. i mogę psokanować, rozumiesz?* zpaytał Shreth.
Szermierz westchnął cięzko. Od razu ustalili organizację pracy - czarodziejka gasiła płomienie, a żółtoskóry szedł za nią ze Shrethem i kazał mu skanować. Na bierząco zbierali wszystko, co mogło być wartościowe, cenne bądź użyteczne.
*Zaraz opowiesz, demonie. Na razie pomóż mi w szukaniu, żebym czegoś nie przegapił.* - stwierdził szermierz, po czym na głos powiedział do czarodziejki:
- Przeszukajmy okolicę, może znajdzie się coś ciekawego. Na razie chyba nie będziemy gasić ognia, nie? Może sam zgaśnie, przynajmniej część, wtedy przeszukamy spalone miejsca, a zaoszczędzimy czas.
- Hm... no ale ogien trawi wszystko - westchnęła czarodziejka. - Łącznei z tym co wartościowe...
- Choćbyśmy chcieli, niezbyt mamy chyba czym go gasić. Jeśli masz jakiś pomysł, możemy spróbować...
Czarodziejka złożyłą dłonie w jakisgest i uderzyłą strumieniem wody, który ugasił pobliskie płomienie. - Juz - mruknęła. - Jak na cos trafimny to grzebiemy, tylko ostrozne, bo gorace -
Szermierz zamrugał. A po chwili stwierdził:
- No, przyznam, to było dobre, moja piękna - i pocałował Iseris w policzek.
*Podejdź no, stary* - dodał jeszcze, naciskając krwiaka na nadgarstku i formując katanę. *Przydasz się, żeby grzebać tobą w gorącym popiele.*
*Nie lepiej zapytać, co tam jest? zapusczę sondę* zparoponował Shreth.
*Psujesz mi całą zabawę. Ale dobra. Jesteś w stanie wykryć wszystko co wartościowe? I co ważniejsze - jesteś w stanie wykryć to przez ogień?*
*przz ogień - nei bo musisz stanąć w odległości 3m.. i mogę psokanować, rozumiesz?* zpaytał Shreth.
Szermierz westchnął cięzko. Od razu ustalili organizację pracy - czarodziejka gasiła płomienie, a żółtoskóry szedł za nią ze Shrethem i kazał mu skanować. Na bierząco zbierali wszystko, co mogło być wartościowe, cenne bądź użyteczne.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
- TO, w jakiej roli idzie zależy od ciebie. Mięso armatnie już mamy... albo raczej kości armatnie - mistyk szturchnął nieumarłego. Który mruknął coś mało zrozumiałego w odpowiedzi. -[i[Kapłan zawsze się przyda. Pewnie dołączy do nas też trochę ludzi z Pajęczej Sieci, wiec nie będziemy specjalnie osamotnieni[/i] - stwierdził mistyk. - Nie wiem jeszcze co będziemy robić dalej, ale jakoś tam będziemy wspomagać to co przetrwało - zakończył.
Yang Lou:
Szuka... i znajduje. I znajduje... i trochę tego będzie, ale czekamy na Veliusa.
- TO, w jakiej roli idzie zależy od ciebie. Mięso armatnie już mamy... albo raczej kości armatnie - mistyk szturchnął nieumarłego. Który mruknął coś mało zrozumiałego w odpowiedzi. -[i[Kapłan zawsze się przyda. Pewnie dołączy do nas też trochę ludzi z Pajęczej Sieci, wiec nie będziemy specjalnie osamotnieni[/i] - stwierdził mistyk. - Nie wiem jeszcze co będziemy robić dalej, ale jakoś tam będziemy wspomagać to co przetrwało - zakończył.
Yang Lou:
Szuka... i znajduje. I znajduje... i trochę tego będzie, ale czekamy na Veliusa.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
No dobrze, to ja chyba w to wchodzę. Miło mi będzie z wami współpracować. Skoro formalności mamy już za sobą, to co robimy? - powiedział zaciekawiony.
No dobrze, to ja chyba w to wchodzę. Miło mi będzie z wami współpracować. Skoro formalności mamy już za sobą, to co robimy? - powiedział zaciekawiony.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
- Na razie czas wolny. Jutro spotkamy się na śniadaniu w oberży - powiedział spokojnie mistyk. - Dobrze, że zostajesz... Nadira za to gdzieś wcięło - zauważył i westchnłą. Miał zatroskany wyraz twarzy. - Idę posiedzieć przy Arilyn. Bywajcie - powiedział do Veliusa i Torosara. Nieumarły wzruszył ramionami. - Idę poćwiczyć walkę mieczem - stwierdził i skinął Veliusowi dłonią na pożegnanie.
Yang Lou i Shreth:
- Żywe... - szepnął nagle Yang jakby podwójnym głosem. * Nom, tam jest coś żywego.. i okaleczonego. Nie wiem jaka rasa, ale... krwawi. Chyba nie ma nogi. Można łatwo dobić, dość potracić tamtą belkę, a grzebanie za tym czymś zajmie nam kilka godzin * mruknął symbiont. * Niczego ciekawego przy nim niestety nie ma * dodał. Iseris podeszła do Yanga. - Tam coś przeżyło? - zpaytała, utrzymujac równowagę na jakimś kawałku cementu, trzymając się dłonią ramienia szermierza.
- Na razie czas wolny. Jutro spotkamy się na śniadaniu w oberży - powiedział spokojnie mistyk. - Dobrze, że zostajesz... Nadira za to gdzieś wcięło - zauważył i westchnłą. Miał zatroskany wyraz twarzy. - Idę posiedzieć przy Arilyn. Bywajcie - powiedział do Veliusa i Torosara. Nieumarły wzruszył ramionami. - Idę poćwiczyć walkę mieczem - stwierdził i skinął Veliusowi dłonią na pożegnanie.
Yang Lou i Shreth:
- Żywe... - szepnął nagle Yang jakby podwójnym głosem. * Nom, tam jest coś żywego.. i okaleczonego. Nie wiem jaka rasa, ale... krwawi. Chyba nie ma nogi. Można łatwo dobić, dość potracić tamtą belkę, a grzebanie za tym czymś zajmie nam kilka godzin * mruknął symbiont. * Niczego ciekawego przy nim niestety nie ma * dodał. Iseris podeszła do Yanga. - Tam coś przeżyło? - zpaytała, utrzymujac równowagę na jakimś kawałku cementu, trzymając się dłonią ramienia szermierza.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Luo i Shreth
Szermierz westchnął ciężko.
- No trudno, żywy to żywy. Dobijać go nie będę, przynajmniej dopóki nie okaże się być demonem. Iseris, kochanie, możesz tu dać trochę wody? Gorące to.
Iseris rzuciła jeszcze parę strumieni wody w belki. I tak były gorące, ale wkrótce trochę się ochłodziły. Szermierz był w stanie je odwalić, ale po tym dniu będzie musiał kupic nowe rękawice.
W dole, który wyglądał na dziurę na drugi poziom piwnicy siedział elf z oboma złamanymi nogami. Spojrzał w górę nieprzytomnie.
Spojrzał na swoją rękę. Ta jedna rękawica, której ostatnio nie rozwalił Shreth tworząc z krwi zakrzep na drugiej dłoni - który zresztą też miał chyba być rękawicą - raczej nie będzie nadawała się do użytku. Trudno, może wystarczy na kupno nowej. A potem przeniósł wzrok na elfa.
- Iseris, umiesz mu pomóc? – spytał.
- Nie za bardzo, mozemy mu poskłądać nogi i zaleczę rany, ale złamanie to wyższa szkoła jazdy - stwierdziła. - Trzeba by znaleźć miksturę lub zwój – westchnęła.
- W tym co dotąd znaleźliśmy nie ma nic takiego, prawda? - opuścił się w dół, żeby wydobyć elfa, możliwie bezboleśnie dla niego. Podróż przez węzeł Chaosu dała mu sporo siły, która teraz okazała się przydatna.
Elf pojękiwał, gdy go wyciągali. Nie był do końca świadom tego, co siez nim dzieje. Patrzył, ale nie widział.
- Hm... mozemy poszukać jakiegoś sklepu alchemicznego i miec nadzieję, że coś przetrwało - stwierdziła Iseris.
- Tao nie ma mnie w swojej opiece - burknął Yang Lou. - Ale trudno, poszukajmy. Na razie warto by go opatrzeć na tyle, żeby się tymczasem nie wykrwawił. Shreth, damy radę?
*Taaa... ale lepiej niech sie tym twoja milusińska zajmie. Bez efektów ubocznych będzie* stwierdził Shreth. - Jego, nie ciebie - mruknęła Iseris.
Przytulił rudą elfkę i cmoknął ją w policzek.
- To na razie zostawiam cię z nim sam na sam, a z tym pasożytem co mi ciągle smęci w głowie pójdziemy poszukać czegoś, co może pomóc ze złamaniami.
*Ja ci dam pasożyta* fuknął symbiont. Iseris skinęła głową. - Może najpierw nastaw mu kości? - zapytała usmiehcajac sie nieco. Manewr Yanga nieco wytrącił ja z równowagi, co zdradziły jej ręce - nie wiedziała co z nimi zrobić.
- Mam nadzieję, że uda mi się zrobić to tak, żeby potem mógł jeszcze chodzić - przyklęknął i rozerwał nogawki spodni elfa, żeby łatwiej dobrać się do jego nóg - a przynajmniej skakać na jednej nodze.
Elf nie zaregował. Owszem, ciałem szarpnęło, ale działo sięto jakby poza świadomościa samego poszkodowanego. - Nie utraciłczuci, ale ma straszliwą goraczkę stwwierdziłą Iseris.
- Sądzę że niewiele mogę z tym zrobić. Ale może spróbuj oblać go wodą, to powinno pomóc. Moja mama zawsze owijała mnie w mokre ręczniki jak byłem mały i miałem gorączkę.
Czarodziejka westchnęła. - Malo... ale zawsze cos - stwierdziła, po czym zamoczyła urwane nogawki elfa w wodzie i położyłą na jego czole. następnei zabrałą sieza rzucanie zaklęć.
- Postaram się wrócić jak najszybciej - powiedział, i ruszył w stronę której jeszcze nie przeszukiwali.
*A ty się nie obrażaj, tylko lepiej pomóż szukać jakiegoś sklepiku czy apteki, gdzie coś mogło przetrwać.*
Iseris nie odpowiedziała, rzucała zaklęcie. *Nie mam mapy tego miejsca* westchnłą Shreth. *Szukaj walających sie szyldów* zaproponował.
*Popatrz, tyle to i ja wiem. Chodzi o to żebyś sondując uważniej szukał... Bo ja wiem? Buteleczek, albo lekarstw. A już tym co widać na powierzchni ja się zajmę.*
*Butelek można znaleźć sporo w trawernie. I nei chodzi mi o wyskokowe. W tawernach z reguły nocują goście, którzy w mieście nie mieszkają, a ponocteren obfitował w poszkiwaczy przygód i łowców demonów. Jesli wysiekli ich na miejscu, to tam jest ich dobytek* stwierdził symbiont. *chyba koło bramy były ruiny jakiejśtawerny* dodał.
*A widzisz, niegłupi pomysł.* stwierdził szermierz, ruszając truchtem we wskazanym kierunku. Po drodze jednak rozglądał się za leżącymi szyldami, a nóż jednak na coś natrafią wcześniej?
Natrafił an szyld jakiejś jadłodajni i sklepu z pancerzami. Tawerna zawaliłą siędo piwnicy. Na terenie budynku i na ulicach wokół unosił sięzapach krwi i spalenizny. Nie wiedzieć czemu Yangowi zupełnie nie przeszkadzał.
W sumei zapach spalenizny mieszał siew całym miescie z innymi aromatami typu "pieczone mięso", "krew" i inne tego typu, ale w tawernie był wyjątkowo intensywny.
*mamy jakiegoś grubasa z wieloma butelkami mniej wiecej pod prawym obcasem. Trzeba odwalic kawał stropu. Bez dźwigni nie uradzisz - poinformował nagle Shreth.
Westchnął ciężko i rozejrzał się za jakimś kawałkiem belki która była możliwie mało spalona. Albo może jakiejś broni, która gdzieś tu mogła leżeć i teraz się czemuś przysłużyć...
była spora staba, któa niegdyś służyła do barykadowania drzwi. Nikt w knajpie nie zdołał jej wykorzystać. Leżała za szynkiem i wydawała sie odpowiednia do zadania.
Podniósł sztabę i spróbował za jej pomocą podważyć kawałek stropu.
Belka podniosłą się. Yang zablokował sztabę na kawałku mutu i wyciagnłą zewłok.
Kupiec wygladał paskudnie i włóczył za sobąjelitami, więc yang nie wyciągałgo ponad tyle ile było niezbędne. Znalazł siedem ikstur, reszta skruszyła siępod wpływme uderzenia i poszła w rozsypkę, za przykłądem jamy brzusznej i czaszki jegomościa. Na pozostałosciach szyi był rzemyk, siegajacy pod koszulę... *O, miał jakiś utarg już* stwierdził Shreth. *Chyba można się dodatkowo wzbogacić* stwierdził.
Szermierz wyciągnął to, co chowało się pod koszulą na rzemyku, i przypatrzył się miksturom.
Były trzy w różnych odcieniach czerwieni, dwi zielone, niebieska i fioletowa. Na rzemyku był mieszek, w środku dzwoniły monety.
- Trzeba było zostać alchemikiem - mruknął do siebie i chowając mieszek do kieszeni, ruszył z powrotem w stronę Iseris, mając nadzieję że zdoła ona rozpoznać te mikstury.
Iseris kleczałą na bruku i trzymała głowę elfa na kolanach. Elf cos mówił i płakał. *Nie wiem czy byłoby na miejscu wejscie w tym momencie* mruknłą Shreth. *Przeglądnijmy ruiny sklepu z pancerzami.*
- Mówi, znaczy żyje. Wygląda na to że faktycznie jeszcze chwile wytrzyma... - Yang zmrużył oczy, patrząc na rannego. *Dobra, chodźmy.* stwierdził, wracając do wewnątrzumysłowego porozumiewania się z symbiontem.
W zbrojowni znalazł kilka nieuszkodzonych elementów lekkiego pancerza, któymi mógł zastąpic własne... i sejf. Shreth zachichotał. *Mieczem ni otworzysz, ale idę o zkład, że chociaż jedno z tych zielonych świństw w buteleczkach eto kwas...*
*Niewykluczone. Ale ponieważ nie mam zamiaru sprawdzać tego na własnej skórze, zaczekam aż Iseris je porozpoznaje.* - stwierdził, zmieniając kawałki pancerza.
Szermierz westchnął ciężko.
- No trudno, żywy to żywy. Dobijać go nie będę, przynajmniej dopóki nie okaże się być demonem. Iseris, kochanie, możesz tu dać trochę wody? Gorące to.
Iseris rzuciła jeszcze parę strumieni wody w belki. I tak były gorące, ale wkrótce trochę się ochłodziły. Szermierz był w stanie je odwalić, ale po tym dniu będzie musiał kupic nowe rękawice.
W dole, który wyglądał na dziurę na drugi poziom piwnicy siedział elf z oboma złamanymi nogami. Spojrzał w górę nieprzytomnie.
Spojrzał na swoją rękę. Ta jedna rękawica, której ostatnio nie rozwalił Shreth tworząc z krwi zakrzep na drugiej dłoni - który zresztą też miał chyba być rękawicą - raczej nie będzie nadawała się do użytku. Trudno, może wystarczy na kupno nowej. A potem przeniósł wzrok na elfa.
- Iseris, umiesz mu pomóc? – spytał.
- Nie za bardzo, mozemy mu poskłądać nogi i zaleczę rany, ale złamanie to wyższa szkoła jazdy - stwierdziła. - Trzeba by znaleźć miksturę lub zwój – westchnęła.
- W tym co dotąd znaleźliśmy nie ma nic takiego, prawda? - opuścił się w dół, żeby wydobyć elfa, możliwie bezboleśnie dla niego. Podróż przez węzeł Chaosu dała mu sporo siły, która teraz okazała się przydatna.
Elf pojękiwał, gdy go wyciągali. Nie był do końca świadom tego, co siez nim dzieje. Patrzył, ale nie widział.
- Hm... mozemy poszukać jakiegoś sklepu alchemicznego i miec nadzieję, że coś przetrwało - stwierdziła Iseris.
- Tao nie ma mnie w swojej opiece - burknął Yang Lou. - Ale trudno, poszukajmy. Na razie warto by go opatrzeć na tyle, żeby się tymczasem nie wykrwawił. Shreth, damy radę?
*Taaa... ale lepiej niech sie tym twoja milusińska zajmie. Bez efektów ubocznych będzie* stwierdził Shreth. - Jego, nie ciebie - mruknęła Iseris.
Przytulił rudą elfkę i cmoknął ją w policzek.
- To na razie zostawiam cię z nim sam na sam, a z tym pasożytem co mi ciągle smęci w głowie pójdziemy poszukać czegoś, co może pomóc ze złamaniami.
*Ja ci dam pasożyta* fuknął symbiont. Iseris skinęła głową. - Może najpierw nastaw mu kości? - zapytała usmiehcajac sie nieco. Manewr Yanga nieco wytrącił ja z równowagi, co zdradziły jej ręce - nie wiedziała co z nimi zrobić.
- Mam nadzieję, że uda mi się zrobić to tak, żeby potem mógł jeszcze chodzić - przyklęknął i rozerwał nogawki spodni elfa, żeby łatwiej dobrać się do jego nóg - a przynajmniej skakać na jednej nodze.
Elf nie zaregował. Owszem, ciałem szarpnęło, ale działo sięto jakby poza świadomościa samego poszkodowanego. - Nie utraciłczuci, ale ma straszliwą goraczkę stwwierdziłą Iseris.
- Sądzę że niewiele mogę z tym zrobić. Ale może spróbuj oblać go wodą, to powinno pomóc. Moja mama zawsze owijała mnie w mokre ręczniki jak byłem mały i miałem gorączkę.
Czarodziejka westchnęła. - Malo... ale zawsze cos - stwierdziła, po czym zamoczyła urwane nogawki elfa w wodzie i położyłą na jego czole. następnei zabrałą sieza rzucanie zaklęć.
- Postaram się wrócić jak najszybciej - powiedział, i ruszył w stronę której jeszcze nie przeszukiwali.
*A ty się nie obrażaj, tylko lepiej pomóż szukać jakiegoś sklepiku czy apteki, gdzie coś mogło przetrwać.*
Iseris nie odpowiedziała, rzucała zaklęcie. *Nie mam mapy tego miejsca* westchnłą Shreth. *Szukaj walających sie szyldów* zaproponował.
*Popatrz, tyle to i ja wiem. Chodzi o to żebyś sondując uważniej szukał... Bo ja wiem? Buteleczek, albo lekarstw. A już tym co widać na powierzchni ja się zajmę.*
*Butelek można znaleźć sporo w trawernie. I nei chodzi mi o wyskokowe. W tawernach z reguły nocują goście, którzy w mieście nie mieszkają, a ponocteren obfitował w poszkiwaczy przygód i łowców demonów. Jesli wysiekli ich na miejscu, to tam jest ich dobytek* stwierdził symbiont. *chyba koło bramy były ruiny jakiejśtawerny* dodał.
*A widzisz, niegłupi pomysł.* stwierdził szermierz, ruszając truchtem we wskazanym kierunku. Po drodze jednak rozglądał się za leżącymi szyldami, a nóż jednak na coś natrafią wcześniej?
Natrafił an szyld jakiejś jadłodajni i sklepu z pancerzami. Tawerna zawaliłą siędo piwnicy. Na terenie budynku i na ulicach wokół unosił sięzapach krwi i spalenizny. Nie wiedzieć czemu Yangowi zupełnie nie przeszkadzał.
W sumei zapach spalenizny mieszał siew całym miescie z innymi aromatami typu "pieczone mięso", "krew" i inne tego typu, ale w tawernie był wyjątkowo intensywny.
*mamy jakiegoś grubasa z wieloma butelkami mniej wiecej pod prawym obcasem. Trzeba odwalic kawał stropu. Bez dźwigni nie uradzisz - poinformował nagle Shreth.
Westchnął ciężko i rozejrzał się za jakimś kawałkiem belki która była możliwie mało spalona. Albo może jakiejś broni, która gdzieś tu mogła leżeć i teraz się czemuś przysłużyć...
była spora staba, któa niegdyś służyła do barykadowania drzwi. Nikt w knajpie nie zdołał jej wykorzystać. Leżała za szynkiem i wydawała sie odpowiednia do zadania.
Podniósł sztabę i spróbował za jej pomocą podważyć kawałek stropu.
Belka podniosłą się. Yang zablokował sztabę na kawałku mutu i wyciagnłą zewłok.
Kupiec wygladał paskudnie i włóczył za sobąjelitami, więc yang nie wyciągałgo ponad tyle ile było niezbędne. Znalazł siedem ikstur, reszta skruszyła siępod wpływme uderzenia i poszła w rozsypkę, za przykłądem jamy brzusznej i czaszki jegomościa. Na pozostałosciach szyi był rzemyk, siegajacy pod koszulę... *O, miał jakiś utarg już* stwierdził Shreth. *Chyba można się dodatkowo wzbogacić* stwierdził.
Szermierz wyciągnął to, co chowało się pod koszulą na rzemyku, i przypatrzył się miksturom.
Były trzy w różnych odcieniach czerwieni, dwi zielone, niebieska i fioletowa. Na rzemyku był mieszek, w środku dzwoniły monety.
- Trzeba było zostać alchemikiem - mruknął do siebie i chowając mieszek do kieszeni, ruszył z powrotem w stronę Iseris, mając nadzieję że zdoła ona rozpoznać te mikstury.
Iseris kleczałą na bruku i trzymała głowę elfa na kolanach. Elf cos mówił i płakał. *Nie wiem czy byłoby na miejscu wejscie w tym momencie* mruknłą Shreth. *Przeglądnijmy ruiny sklepu z pancerzami.*
- Mówi, znaczy żyje. Wygląda na to że faktycznie jeszcze chwile wytrzyma... - Yang zmrużył oczy, patrząc na rannego. *Dobra, chodźmy.* stwierdził, wracając do wewnątrzumysłowego porozumiewania się z symbiontem.
W zbrojowni znalazł kilka nieuszkodzonych elementów lekkiego pancerza, któymi mógł zastąpic własne... i sejf. Shreth zachichotał. *Mieczem ni otworzysz, ale idę o zkład, że chociaż jedno z tych zielonych świństw w buteleczkach eto kwas...*
*Niewykluczone. Ale ponieważ nie mam zamiaru sprawdzać tego na własnej skórze, zaczekam aż Iseris je porozpoznaje.* - stwierdził, zmieniając kawałki pancerza.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Ferith:
Elfka obudziła się mocno zdrętwiała, acz wypoczęta koło siódmej rano. Słońce już wstało, ale było słabo widoczne zza czerwonych chmur. Kolo jej łóżka na krześle siedział Erytryn. Spał. Trzymał dłoń na jej dłoni. Na twarzy miał swoją maskę. Panował spokój i cisza. Jakiś ptak zaryzykował śpiewem w pobliskim małym parczku, składającym się na prawdę z siedmiu drzew i parudziesięciu metrów kwadratowych trawnika.
Velius:
Po krótkich poszukiwaniach i "odpytce" paru napotkanych osób Velius znalazł porządną saunę. Był to niewielki, w porównaniu z oczekiwaniami Veliusa, budynek, o nazwie "Kryjówka Sefara" w którym mieściła się sauna, restauracja i hotel. Za dwieście miedziądzów mag otrzymał dwudobowy pakiet w tym, jak się okazało, ekskluzywnym miejscu. Diabli wiedzą, kiedy znów będzie się dało porządnie wyspać lub zjeść, więc jak już wypoczywać to w pełni.
Po relaksującej saunie i krótkiej kąpieli w zimnej wodzie Velius poszedł na kolację. Były homary, wino przedniej marki, kawior, jaja Piorunoptaka i inne rarytasy, którymi każdy przy stole podjadł do syta.
Gdy mag wreszcie skończył jeść stwierdził, ze nie jest śpiący. Zabrawszy klucz przeszedł się po mieście w poszukiwaniu gildii magów.
Budynek odnalazł szybko, ale ze smutkiem stwierdził, że jest częściowo zniszczony. Zagadnięta spacerująca para uświadomiła go, że miasto było już atakowane i gildia magów uległa zniszczeniu. Magowie mają są siedzibę w ratuszu, a owa instytucja o tej porze jest zamknięta.
Velius zrezygnowany udał się powoli w stronę Krjówki Sefara. Na miejscu skorzystał z biblioteczki... i tam spotkał czwórkę czarowników różnych dziedzin, kłócących się ze sobą. Do północy debatował z nimi o różnych sprawach... niestety żadna nie dotyczyła spraw magii wody... ale za to Velius poznał Doris - czarodziejkę Burz, Vytnara - maga ognia, SHen - kapłankę Luviony i Xerxesa - maga ziemi.
Zasnął od razu po powrocie do apartamentu i przebraniu się w tunikę nocną. Sen był krzepiący i Velius obudził się już o ósmej rano - całkowicie wypoczęty.
(dopisz sobie 20 xp)
Yang Lou:
Uratowany elf siedział pod ścianą, koło rozpalonego przed chwilą ogniska. patrzył się martwym wzrokiem w płonące drewno. Iseris siedziała po turecku drugiej stronie ogniska i odpoczywała z przymkniętymi oczyma. Dłonie ulokowała na kolanach i była nieco zgięta do przodu, ale nie spała. Pierś unosiła siei opadała pod wpływem głębokich wdechów i wydechów. Jej twarz zdradzała zmęczenie...
Elfka obudziła się mocno zdrętwiała, acz wypoczęta koło siódmej rano. Słońce już wstało, ale było słabo widoczne zza czerwonych chmur. Kolo jej łóżka na krześle siedział Erytryn. Spał. Trzymał dłoń na jej dłoni. Na twarzy miał swoją maskę. Panował spokój i cisza. Jakiś ptak zaryzykował śpiewem w pobliskim małym parczku, składającym się na prawdę z siedmiu drzew i parudziesięciu metrów kwadratowych trawnika.
Velius:
Po krótkich poszukiwaniach i "odpytce" paru napotkanych osób Velius znalazł porządną saunę. Był to niewielki, w porównaniu z oczekiwaniami Veliusa, budynek, o nazwie "Kryjówka Sefara" w którym mieściła się sauna, restauracja i hotel. Za dwieście miedziądzów mag otrzymał dwudobowy pakiet w tym, jak się okazało, ekskluzywnym miejscu. Diabli wiedzą, kiedy znów będzie się dało porządnie wyspać lub zjeść, więc jak już wypoczywać to w pełni.
Po relaksującej saunie i krótkiej kąpieli w zimnej wodzie Velius poszedł na kolację. Były homary, wino przedniej marki, kawior, jaja Piorunoptaka i inne rarytasy, którymi każdy przy stole podjadł do syta.
Gdy mag wreszcie skończył jeść stwierdził, ze nie jest śpiący. Zabrawszy klucz przeszedł się po mieście w poszukiwaniu gildii magów.
Budynek odnalazł szybko, ale ze smutkiem stwierdził, że jest częściowo zniszczony. Zagadnięta spacerująca para uświadomiła go, że miasto było już atakowane i gildia magów uległa zniszczeniu. Magowie mają są siedzibę w ratuszu, a owa instytucja o tej porze jest zamknięta.
Velius zrezygnowany udał się powoli w stronę Krjówki Sefara. Na miejscu skorzystał z biblioteczki... i tam spotkał czwórkę czarowników różnych dziedzin, kłócących się ze sobą. Do północy debatował z nimi o różnych sprawach... niestety żadna nie dotyczyła spraw magii wody... ale za to Velius poznał Doris - czarodziejkę Burz, Vytnara - maga ognia, SHen - kapłankę Luviony i Xerxesa - maga ziemi.
Zasnął od razu po powrocie do apartamentu i przebraniu się w tunikę nocną. Sen był krzepiący i Velius obudził się już o ósmej rano - całkowicie wypoczęty.
(dopisz sobie 20 xp)
Yang Lou:
Uratowany elf siedział pod ścianą, koło rozpalonego przed chwilą ogniska. patrzył się martwym wzrokiem w płonące drewno. Iseris siedziała po turecku drugiej stronie ogniska i odpoczywała z przymkniętymi oczyma. Dłonie ulokowała na kolanach i była nieco zgięta do przodu, ale nie spała. Pierś unosiła siei opadała pod wpływem głębokich wdechów i wydechów. Jej twarz zdradzała zmęczenie...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
Po odświeżeniu się i przebraniu z nocnej tuniki wyszedł z pokoju. *Hmm miałem się udać dzisiaj do oberży na śniadanie i dowiedzieć się co dalej... Skoro tu mam już zapłacone, to może zjem jeszcze szybko coś smacznego, coś wezmę na drogę i najwyżej w oberży zjem mniej... Przynajmniej bardziej będę skupiony na słuchaniu...* - pomyślał i zszedł wypatrzyć coś smakowitego. Następnie ruszył do oberży.
Po odświeżeniu się i przebraniu z nocnej tuniki wyszedł z pokoju. *Hmm miałem się udać dzisiaj do oberży na śniadanie i dowiedzieć się co dalej... Skoro tu mam już zapłacone, to może zjem jeszcze szybko coś smacznego, coś wezmę na drogę i najwyżej w oberży zjem mniej... Przynajmniej bardziej będę skupiony na słuchaniu...* - pomyślał i zszedł wypatrzyć coś smakowitego. Następnie ruszył do oberży.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
Elfka spojrzała na Erytryna unosząc brew. Podniosła się z posłania nie ruszając dłoni, po czym zdjęła mu maskę z twarzy. Raczej nie należy do wygodnych spać w takim czymś, jednak już muśnięcie palców Arilyn obudziło mistyka.
– O… - bąknął, budząc się. – Strasznie twardo zasnęłaś. Jak się spało? - zapytał.
- Mnie dobrze, ale nie sadzę, żeby tobie było wygodnie – mruknęła patrząc na niego wciąż z tym samym wyrazem twarzy. Mistyk w odpowiedzi się wyprostował. Seria głośnych chrupnięć i następujący po nich cichy jęk musiały wystarczyć za odpowiedź. Elfka westchnęła ciężko przewracając oczami. Nie czekając na jego odpowiedź pociągnęła go w stronę łóżka kładąc na brzuchu.
– Poleżysz tu sobie chwilę… - mruknęła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Rozruszam się - bąknął mistyk, próbując się podnieść. – Jeśli pozwolisz mi wstać znaczy się - dodał, widząc jej minę…
- Poleżysz chwilkę i wtedy się rozruszasz… Zajmę się zaraz twoimi plecami tylko wpierw pozwolisz, że jednak odepnę broń od pasa… - mruknęła. Spędziła z całym tym ekwipunkiem noc… To nie należało do przyjemnych po przebudzeniu…
Mistyk odpowiedział jakimś niezbyt wyartykułowanym dźwiękiem, padając twarzą w pościel.
Dobrze, że ściany pokoju były wyciszone, bo inni lokatorzy gotowi byli uznać, że pokój stał się miejscem kaźni.
Elfka spojrzała na Erytryna unosząc brew. Podniosła się z posłania nie ruszając dłoni, po czym zdjęła mu maskę z twarzy. Raczej nie należy do wygodnych spać w takim czymś, jednak już muśnięcie palców Arilyn obudziło mistyka.
– O… - bąknął, budząc się. – Strasznie twardo zasnęłaś. Jak się spało? - zapytał.
- Mnie dobrze, ale nie sadzę, żeby tobie było wygodnie – mruknęła patrząc na niego wciąż z tym samym wyrazem twarzy. Mistyk w odpowiedzi się wyprostował. Seria głośnych chrupnięć i następujący po nich cichy jęk musiały wystarczyć za odpowiedź. Elfka westchnęła ciężko przewracając oczami. Nie czekając na jego odpowiedź pociągnęła go w stronę łóżka kładąc na brzuchu.
– Poleżysz tu sobie chwilę… - mruknęła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Rozruszam się - bąknął mistyk, próbując się podnieść. – Jeśli pozwolisz mi wstać znaczy się - dodał, widząc jej minę…
- Poleżysz chwilkę i wtedy się rozruszasz… Zajmę się zaraz twoimi plecami tylko wpierw pozwolisz, że jednak odepnę broń od pasa… - mruknęła. Spędziła z całym tym ekwipunkiem noc… To nie należało do przyjemnych po przebudzeniu…
Mistyk odpowiedział jakimś niezbyt wyartykułowanym dźwiękiem, padając twarzą w pościel.
Dobrze, że ściany pokoju były wyciszone, bo inni lokatorzy gotowi byli uznać, że pokój stał się miejscem kaźni.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou i Shreth
Podszedł do elfki i postawił przed nią mikstury, ułożone w rządku. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
- Dobrze się czujesz? Odpoczywaj teraz, ja poszukam sam dalej. Jak troszkę odsapniesz, to przyjrzyj się temu co znalazłem, może któraś z tych mikstur okaże się być czymś leczącym. A ja na razie pójdę już czegoś szukać. Chyba że wolisz żebym został? Wyglądasz troszkę niepewnie... - mówił zaniepokojonym głosem. Bał się o nią. Gdyby tutaj straciła przytomność, albo nawet normalnie zasnęła, coś mogło jej się stać. Niby już nic w tym mieście nie wyglądało groźnie... Ale to mogły być tylko pozory. Kto wie kiedy jakaś belka się obsunie? Tak naprawdę chciał tu z nią zostać, siedzieć obok niej i obejmować ją ramieniem, ale nie wiedział, czy nie woli sobie odpocząć w spokoju.
Podszedł do elfki i postawił przed nią mikstury, ułożone w rządku. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
- Dobrze się czujesz? Odpoczywaj teraz, ja poszukam sam dalej. Jak troszkę odsapniesz, to przyjrzyj się temu co znalazłem, może któraś z tych mikstur okaże się być czymś leczącym. A ja na razie pójdę już czegoś szukać. Chyba że wolisz żebym został? Wyglądasz troszkę niepewnie... - mówił zaniepokojonym głosem. Bał się o nią. Gdyby tutaj straciła przytomność, albo nawet normalnie zasnęła, coś mogło jej się stać. Niby już nic w tym mieście nie wyglądało groźnie... Ale to mogły być tylko pozory. Kto wie kiedy jakaś belka się obsunie? Tak naprawdę chciał tu z nią zostać, siedzieć obok niej i obejmować ją ramieniem, ale nie wiedział, czy nie woli sobie odpocząć w spokoju.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
Mag znalazł mistyka w oberży zarekwirowanej przez Darkantorpię. Mistyk wykonywał dziwne ruchy, jakby rozciągał obolałe mięśnie czy coś... syczał do tego jak nadepnięty wąż...
- O, Velius, witaj - odchrząknął. - Siadaj, zaraz pogadamy.. chcesz się o coś konkretnego zapytać? - spytał maga.
Arilyn Faerith:
Po śniadaniu elfka pomogła mistykowi zejść po schodach i zjedli śniadanie. Erytryn stwierdził, że poczeka aż zbierze się gromadka. Chciał posłuchać na czym stoją. Gdy Arilyn oddaliła się od mistyka otrzymała mentalne przyzwanie. Ktoś na zewnątrz budynku sugerował mentalnie elfce, ze ona chce wyjść za drzwi i posłuchać co owa istota ma do powiedzenia.
Yang Lou:
Iseris nie odpowiedziała, po prostu oparła się o szermierza. Spojrzała na buteleczki, obracając głowę. - Te ciemnoniebieskie są od regeneracji many, ta jaśniejsza to płyn przyspieszający naturalną regeneracje metabolizm. Zielone płyny to chyba kwasy. Te czerwone to mikstury leczące, ale ta najciemniejsza regeneruje energię - wyrzuciła. - Te zielone mogą być również odtrutkami... Ułóż się wygodnie, bo muszę chwilę odpocząć - mruknęła. Najwyraźniej Yang został zarekwirowany jako oparcie...
Mag znalazł mistyka w oberży zarekwirowanej przez Darkantorpię. Mistyk wykonywał dziwne ruchy, jakby rozciągał obolałe mięśnie czy coś... syczał do tego jak nadepnięty wąż...
- O, Velius, witaj - odchrząknął. - Siadaj, zaraz pogadamy.. chcesz się o coś konkretnego zapytać? - spytał maga.
Arilyn Faerith:
Po śniadaniu elfka pomogła mistykowi zejść po schodach i zjedli śniadanie. Erytryn stwierdził, że poczeka aż zbierze się gromadka. Chciał posłuchać na czym stoją. Gdy Arilyn oddaliła się od mistyka otrzymała mentalne przyzwanie. Ktoś na zewnątrz budynku sugerował mentalnie elfce, ze ona chce wyjść za drzwi i posłuchać co owa istota ma do powiedzenia.
Yang Lou:
Iseris nie odpowiedziała, po prostu oparła się o szermierza. Spojrzała na buteleczki, obracając głowę. - Te ciemnoniebieskie są od regeneracji many, ta jaśniejsza to płyn przyspieszający naturalną regeneracje metabolizm. Zielone płyny to chyba kwasy. Te czerwone to mikstury leczące, ale ta najciemniejsza regeneruje energię - wyrzuciła. - Te zielone mogą być również odtrutkami... Ułóż się wygodnie, bo muszę chwilę odpocząć - mruknęła. Najwyraźniej Yang został zarekwirowany jako oparcie...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
Po śniadaniu elfka pomogła mistykowi zejść po schodach i zjedli śniadanie. Erytryn stwierdził, że poczeka aż zbierze się gromadka. Chciał posłuchać na czym stoją. Gdy Arilyn oddaliła się od mistyka otrzymała mentalne przyzwanie. Ktoś na zewnątrz budynku sugerował mentalnie elfce, że ona chce wyjść za drzwi i posłuchać co owa istota ma do powiedzenia.
Dziewczyna udała się na zewnątrz z zaciekawieniem. Wyjrzała wpierw jakby badając teren i dopiero potem wyszła zamykając za sobą drzwi...
Nachtrinroth stał koło fontanienki przed oberżą. Fontanienka nie działała. W płytkiej wodzie pluskał się jakiś ptak, a miasto powoli sie budziło. Powietrze było chłodne.
- Mam coś dla ciebie - mruknął zarim.
[---]
Zarim skinął głową. - Do zobaczenia wieczorem.
Dziewczyna machnęła tylko ręką na pożegnanie. Westchnęła. Czasem lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć bo człowiek sie tylko denerwuje... Wróciła do gospody. Musiała sie napić
Dziewczynę minął Velius, nie zauważył jej gdy rozmawiała z Nachem, można się domyśleć, ze zarim stosował jakieś zaklęcie maskujące... Obszarowe.
Elfka gdy weszła do gospody miała bardzo dziwną minę. Westchnęła tylko i poszła usiąść do stolika. Poprosiła o napar z mięty lub melisy. To uspokoi nie tylko nerwy, ale i skręcający się z nerwów żołądek…
Po śniadaniu elfka pomogła mistykowi zejść po schodach i zjedli śniadanie. Erytryn stwierdził, że poczeka aż zbierze się gromadka. Chciał posłuchać na czym stoją. Gdy Arilyn oddaliła się od mistyka otrzymała mentalne przyzwanie. Ktoś na zewnątrz budynku sugerował mentalnie elfce, że ona chce wyjść za drzwi i posłuchać co owa istota ma do powiedzenia.
Dziewczyna udała się na zewnątrz z zaciekawieniem. Wyjrzała wpierw jakby badając teren i dopiero potem wyszła zamykając za sobą drzwi...
Nachtrinroth stał koło fontanienki przed oberżą. Fontanienka nie działała. W płytkiej wodzie pluskał się jakiś ptak, a miasto powoli sie budziło. Powietrze było chłodne.
- Mam coś dla ciebie - mruknął zarim.
[---]
Zarim skinął głową. - Do zobaczenia wieczorem.
Dziewczyna machnęła tylko ręką na pożegnanie. Westchnęła. Czasem lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć bo człowiek sie tylko denerwuje... Wróciła do gospody. Musiała sie napić
Dziewczynę minął Velius, nie zauważył jej gdy rozmawiała z Nachem, można się domyśleć, ze zarim stosował jakieś zaklęcie maskujące... Obszarowe.
Elfka gdy weszła do gospody miała bardzo dziwną minę. Westchnęła tylko i poszła usiąść do stolika. Poprosiła o napar z mięty lub melisy. To uspokoi nie tylko nerwy, ale i skręcający się z nerwów żołądek…

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou i Shreth
Otworzył usta, żeby spytać, czy przypadkiem nie lepiej byłoby najpierw podać miksturę temu elfowi. Ale natychmiast stwierdził, że przecież po to go składali, żeby tak od razu nie umarł. A Iseris jest wyraźnie wykończona...
Usiadł, poprawiając się tak, żeby mogła się o niego oprzeć całym ciężarem ciała. Nie należał do szczególnie miękkich i wygodnych podpórek - w paru miejscach można się było nadziać na kości tuż pod skórą, postarał się więc przyjąć taką pozycję, żeby nie przeszkadzało to czarodziejce.
Ha, pomyślał, gdyby każda rekwizycja była tak przyjemna, to chłopi sami wywoływaliby wojny.
Otworzył usta, żeby spytać, czy przypadkiem nie lepiej byłoby najpierw podać miksturę temu elfowi. Ale natychmiast stwierdził, że przecież po to go składali, żeby tak od razu nie umarł. A Iseris jest wyraźnie wykończona...
Usiadł, poprawiając się tak, żeby mogła się o niego oprzeć całym ciężarem ciała. Nie należał do szczególnie miękkich i wygodnych podpórek - w paru miejscach można się było nadziać na kości tuż pod skórą, postarał się więc przyjąć taką pozycję, żeby nie przeszkadzało to czarodziejce.
Ha, pomyślał, gdyby każda rekwizycja była tak przyjemna, to chłopi sami wywoływaliby wojny.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
Mag podszedł do stolika i usiadł obok. Ławka na której usiadł zaskrzypiała złowieszczo, ale na szczęście wytrzymała ciężar pancerza Veliusa wraz z nim samym - pewnie nie raz nawet cięższe istoty na niej siedziały...
-"No w sumie to o nic konkretnego, po prostu powiedz co zamierzamy zrobić teraz" - powiedział kładąc ręce na stoliku.
- Hm... no mamy dzień wolnego - odparł mistyk. - Wieczorem będą konkretne rozkazy. Planują jakąś akcję... - rozciągnął ramię i syknął. - Hm... chcesz poćwiczyć walkę w zwarciu? - zapytał.
Erynianin podrapał się po głowie po czym odrzekł: "Jeżeli uważasz, że przyda mi się mały trening walki wręcz, to możemy to poćwiczyć, a potem zobaczymy..."
Mistyk skinął głową - Muszę sie rozruszać - mruknął, wstając. - Jadłeś śniadanie? - zapytał.
-"Niekoniecznie, ja już jadłem... Chyba... że masz jakieś wyjątkowe specjały?" - zapytał się rozglądając się po oberży ale nie zobaczył tam nic ciekawego.
Zresztą po chwili Erytryn rozwiał jego nadzieje na jakiś smakołyk: - Nie... proste żarcie... - westchnłą mistyk. - Tak jak trzeba w trakcie wojny - dodał i uśmiechnął se pod maską. Velius odczytał uśmiech z dźwięku jego głosu. - No to chodźmy na placyk - zaproponował Erytryn
-"A ty nic nie jesz? Jak nie, to jak dla mnie możemy już tam iść" - rzekł Velius wstając od stolika.
- "Już jadłem" - mruknął mistyk, zbierając się i wychodząc.
Mag podszedł do stolika i usiadł obok. Ławka na której usiadł zaskrzypiała złowieszczo, ale na szczęście wytrzymała ciężar pancerza Veliusa wraz z nim samym - pewnie nie raz nawet cięższe istoty na niej siedziały...
-"No w sumie to o nic konkretnego, po prostu powiedz co zamierzamy zrobić teraz" - powiedział kładąc ręce na stoliku.
- Hm... no mamy dzień wolnego - odparł mistyk. - Wieczorem będą konkretne rozkazy. Planują jakąś akcję... - rozciągnął ramię i syknął. - Hm... chcesz poćwiczyć walkę w zwarciu? - zapytał.
Erynianin podrapał się po głowie po czym odrzekł: "Jeżeli uważasz, że przyda mi się mały trening walki wręcz, to możemy to poćwiczyć, a potem zobaczymy..."
Mistyk skinął głową - Muszę sie rozruszać - mruknął, wstając. - Jadłeś śniadanie? - zapytał.
-"Niekoniecznie, ja już jadłem... Chyba... że masz jakieś wyjątkowe specjały?" - zapytał się rozglądając się po oberży ale nie zobaczył tam nic ciekawego.
Zresztą po chwili Erytryn rozwiał jego nadzieje na jakiś smakołyk: - Nie... proste żarcie... - westchnłą mistyk. - Tak jak trzeba w trakcie wojny - dodał i uśmiechnął se pod maską. Velius odczytał uśmiech z dźwięku jego głosu. - No to chodźmy na placyk - zaproponował Erytryn
-"A ty nic nie jesz? Jak nie, to jak dla mnie możemy już tam iść" - rzekł Velius wstając od stolika.
- "Już jadłem" - mruknął mistyk, zbierając się i wychodząc.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith:
Velius i Erytryn pogawędzili chwilkę i wyszli z oberży. Elfka została sama... ale nie na długo. Do pomieszczenia wszedł Torosar. W nocy patrolował miasto. Siadł koło Arilyn. - Co jest? Czemu masz nos na kwintę, e? - zapytał. Nie zamówił nic ze zrozumiałych powodów, ale skinął na powitanie barmanowi. Tamte odpowiedział mu podobnym gestem. Podszedł do niego.
Torosar cisnął na stół mały pierścionek. barman pokiwał głową, z wyrazem uznania na twarzy i zabrawszy pierścień dał nieumarłemu niewielki mieszek z pobrzękującą zawartością.
Yang Lou:
Iseris obudziła się po niecałej godzinie. Podniosła się i przeciągnęła. Klęknęła koło butelek i zabrała jedną, by podać drzemiącemu w cieniu jakiegoś nadpalonego gmachu elfowi. Ten podziękował skinięciem głowy. - Poszukajmy jeszcze trochę...- powiedziała, a potem spojrzała na mikstury stojące przed Yangiem. - Zbierz te rzeczy... i chodźmy rozglądnąć się za czymś wartym zgarnięcia - zaproponowała. - lada chwila mogą tu wpaść demony - westchnęła. - Jacyś szabrownicy nam podobni - uśmiechnęła się delikatnie... i na krótko. Była zmęczona, ale już nie tak bardzo jak wcześniej.
Velius:
Mag i mistyk dotarli na mały placyk. Mistyk walczył kosturem, a mag - pięściami i rozpoczęli trening...
skończą przed obiadem, czekaj na rozwój akcji-pojawi siekolejny odpis, uwzgledniajacy Veliusa-czego się nauczył i co się stało po zakończeniu treningu
Velius i Erytryn pogawędzili chwilkę i wyszli z oberży. Elfka została sama... ale nie na długo. Do pomieszczenia wszedł Torosar. W nocy patrolował miasto. Siadł koło Arilyn. - Co jest? Czemu masz nos na kwintę, e? - zapytał. Nie zamówił nic ze zrozumiałych powodów, ale skinął na powitanie barmanowi. Tamte odpowiedział mu podobnym gestem. Podszedł do niego.
Torosar cisnął na stół mały pierścionek. barman pokiwał głową, z wyrazem uznania na twarzy i zabrawszy pierścień dał nieumarłemu niewielki mieszek z pobrzękującą zawartością.
Yang Lou:
Iseris obudziła się po niecałej godzinie. Podniosła się i przeciągnęła. Klęknęła koło butelek i zabrała jedną, by podać drzemiącemu w cieniu jakiegoś nadpalonego gmachu elfowi. Ten podziękował skinięciem głowy. - Poszukajmy jeszcze trochę...- powiedziała, a potem spojrzała na mikstury stojące przed Yangiem. - Zbierz te rzeczy... i chodźmy rozglądnąć się za czymś wartym zgarnięcia - zaproponowała. - lada chwila mogą tu wpaść demony - westchnęła. - Jacyś szabrownicy nam podobni - uśmiechnęła się delikatnie... i na krótko. Była zmęczona, ale już nie tak bardzo jak wcześniej.
Velius:
Mag i mistyk dotarli na mały placyk. Mistyk walczył kosturem, a mag - pięściami i rozpoczęli trening...
skończą przed obiadem, czekaj na rozwój akcji-pojawi siekolejny odpis, uwzgledniajacy Veliusa-czego się nauczył i co się stało po zakończeniu treningu
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
Dziewczyna względną samotność przywitała nawet z zadowoleniem. Dzięki temu nikt nie zadawał jej pytań co się stało i nie musiała na siłę szukać powodów kiepskiego nastroju.
Sielanka nie trwała długo. Dosiadł się do niej Torosar. Dziewczyna pijąca miętę rzuciła pierwsze co jej teraz przyszło na myśl.
- Żołądek mi się buntuje... Chyba trochę przeholowałam ostatnio z wysiłkiem - powiedziała. Po części było to prawdą, bo od rozmowy z Nachtrinrothem jej żołądek sprawiał wrażenie jakby chciał wyjść na dłuższy spacer... I najchętniej już by nie wrócił... Poza tym czuła się trochę jak wtedy, gdy jeden jedyny raz w życiu miała kaca... Skrzywiła się na to wspomnienie.
Dziewczyna względną samotność przywitała nawet z zadowoleniem. Dzięki temu nikt nie zadawał jej pytań co się stało i nie musiała na siłę szukać powodów kiepskiego nastroju.
Sielanka nie trwała długo. Dosiadł się do niej Torosar. Dziewczyna pijąca miętę rzuciła pierwsze co jej teraz przyszło na myśl.
- Żołądek mi się buntuje... Chyba trochę przeholowałam ostatnio z wysiłkiem - powiedziała. Po części było to prawdą, bo od rozmowy z Nachtrinrothem jej żołądek sprawiał wrażenie jakby chciał wyjść na dłuższy spacer... I najchętniej już by nie wrócił... Poza tym czuła się trochę jak wtedy, gdy jeden jedyny raz w życiu miała kaca... Skrzywiła się na to wspomnienie.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou i Shreth
- Coś już znaleźliśmy jakąś chwilę temu - powiedział, prowadząc Iseris do ruin sklepu płatnerskiego. W marszu chował buteleczki do kieszeni, poza tymi które zawierały zielone płyny. - Tam jest sejf, a jeśli w którejś z tych buteleczek rzeczywiście jest kwas, to powinno udać się go przepalić i dobrać do zawartości - dodał.
Kiedy wrócili do ruin, zajął się rozbrajaniem sejfu, a po opróżnieniu go ze wszystkiego co wartościowe, wraz z Iseris i Shrethem wrócił do poszukiwań metodą sondowania. Starał się iść teraz nieco wolniej, żeby nie zmęczyć swojej towarzyszki.
- Coś już znaleźliśmy jakąś chwilę temu - powiedział, prowadząc Iseris do ruin sklepu płatnerskiego. W marszu chował buteleczki do kieszeni, poza tymi które zawierały zielone płyny. - Tam jest sejf, a jeśli w którejś z tych buteleczek rzeczywiście jest kwas, to powinno udać się go przepalić i dobrać do zawartości - dodał.
Kiedy wrócili do ruin, zajął się rozbrajaniem sejfu, a po opróżnieniu go ze wszystkiego co wartościowe, wraz z Iseris i Shrethem wrócił do poszukiwań metodą sondowania. Starał się iść teraz nieco wolniej, żeby nie zmęczyć swojej towarzyszki.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith:
Nim Torosar odpowiedział na zewnątrz dał się słyszeć dźwięk właściwy dla wozu jadącego po bruku i zatrzymującego się przed oberżą.
- Hm? A co takiego ostatnio robiłaś? - zapytał Torosar, chowając mieszek do skrytki w pancerzu.
Knajpa powoli napełniała się ludźmi ciekawymi, kto też wynajął całą oberżę. Weszła parka elfów i krasnolud. przywołali barmana, który powoli poszedł w stronę ich stolika, mijając nieumarłego i elfkę.
Yang Lou:
Sejf zawierał pierścień i dwa zwoje oraz 500 miedziądzów.
Para zabrała się za przeczesywanie ruin... aż do następnego upd8u
Nim Torosar odpowiedział na zewnątrz dał się słyszeć dźwięk właściwy dla wozu jadącego po bruku i zatrzymującego się przed oberżą.
- Hm? A co takiego ostatnio robiłaś? - zapytał Torosar, chowając mieszek do skrytki w pancerzu.
Knajpa powoli napełniała się ludźmi ciekawymi, kto też wynajął całą oberżę. Weszła parka elfów i krasnolud. przywołali barmana, który powoli poszedł w stronę ich stolika, mijając nieumarłego i elfkę.
Yang Lou:
Sejf zawierał pierścień i dwa zwoje oraz 500 miedziądzów.
Para zabrała się za przeczesywanie ruin... aż do następnego upd8u
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
