Ninherel , Isatris , Vestella i strażnik;)
Ninherel czuła, że coś nie jest w porządku. Na pewno nie było... Rozglądała uważnie, ale chyba nikt ich nie śledził. A nawet jeśli to robił, to tak, że nie była w stanie tego zauważyć. Isatris mielił językiem, zabawiając kompanię, jak miał w zwyczaju. A dziewczyna siedziała jak na szpilkach.
Przysunęła się nieco do niego. Może przesadza? Może za bardzo się denerwuje właściwie niczym szczególnym?
Isatris uśmiechnął się do kelnerki, gdy ta przyniosła druga butelkę. Ninherel wyrwała mu ją z rąk i sprawdziła zawartość, krzywiąc się z obrzydzenia.
-Nin, spokojnie. To przecież zwykłe wino... -szepnął do elfki.
-Tak, wiem-syknęła cicho
-Ale lepiej się upewnić.
Isatris westchnął cicho. Był wdzięczny Ninherel, że ta jest taka ostrożna i uważna, ale na Asuryana mogłaby trochę odpuścić. Teraz na przykład. Ludzka dziewczyna może nie będzie mu towarzyszyła tej nocy, ale... Na twarz Isatrisa wypłynął uśmiech. Jeszcze zdąży, do wyjazdu jest trochę czasu.
-Pani, czy możemy zjeść rano śniadanie w pokojach? Nasz kompania może za bardzo ulec upajającej pieśni wina-powiedział, polewając wszystkim, oprócz Ninherel
- Jeśli nie sprawi ci to kłopotu...-posłał dziewczynie olśniewający uśmiech.
Kilka kolejek i butelka była pusta. A potem zjawiła się następna. W międzyczasie Isatris zagadał kelnerkę o najnowsze plotki. Widać było, że dziewczyna uległa jego urokowi.
Ninherel nie mówiła dużo, w porównaniu do swojego towarzysza- wcale. Miała cichą nadzieję, że Isatris nie wpadnie na pomysł, by zacząć śpiewać, bo nie wywlecze go stąd aż do rana.
W końcu w butelce zostało kilka kropel. Isatrisowi kręciło się trochę w głowie, ale nastrój miał doskonały. Towarzysze okazali się znacznie ciekawsi niż na pierwszy rzut oka. Owszem, jego fundusze były poważnie nadszarpnięte, ale było warto. Zresztą na szlaku tyle mu wystarczy. A momentami miał wrażenie, że Ninherel w ogóle złota nie potrzebuje.
Musi dostać coś ładnego, postanowił patrząc na dziwnie poważną twarz swojej strażniczki. Może jakiś sztylet? Albo biżuterię? Pomyśli o tym.
-Rozchmurz się... uśmiechnij-szepnął. Wpadł mu do głowy pewien pomysł
-Inaczej to będzie wyglądać podejrzanie.
-No, tak, masz rację.-wargi Ninherel uniosły się nieco do góry.
Przesiedzieli jeszcze trochę. Ninherel uśmiechała się nieco częściej. W końcu trąciła go w bok.
No tak, trzeba by udać się na spoczynek. I wytrzeźwieć, oczywiście.
Odgłos otwieranych drzwi przyciągnął uwagę Ninherel. W gospodzie pojawiła się ładna, ludzka kobieta. Ninherel stłumiła jęk. Tylko nie to. Loec jej dziś bardzo nie lubi.
Isatris spojrzał w tamtym kierunku i na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. No,no, coraz lepiej...
Odpoczynek nieco poczeka...
Isatris obejrzał dyskretnie nowo przybyłą. Kobieta była całkiem całkiem. Miała może duże piersi, ale to mu nie przeszkadzało. Pstryknął palcami w zamyśleniu. Była sama, a co więcej wyglądała na zmęczoną podróżą i smutną. Wino, wino jest dobre na wszystko....
Przywołał najbliższą kelnerkę i zamienił z nią parę słów. Owocowy Gwizdacz powinien być odpowiedni. Lampka wina i kilka słów.
-
Przekaż tej damie drobną prośbę. Czy nie zaszczyciłaby, nas niegodnych, swoim towarzystwem. Jeśli nie ma ochoty, to przeproś w moim imieniu za nachalność i zakłócanie tak upragnionego odpoczynku.
Sługa odszedł a Isatris zajął się rozmową. Ninherel westchnęła ciężko.
-
Is, proszę... jutro nas czeka ciężki dzień. - oparła głowę na dłoniach. Nie miała nic przeciwko kobiecie, kobietom ,mężczyznom i czemukolwiek, co mogło być uwodzone przez Isatrisa. Tylko czemu akurat dziś.
Vestella siedziała przy stoliku skupiona na liście. Pochłaniała kolejne słowa i litery, gdy nagle znów pojawiła się kelnerka, przynosząc prócz strawy lampkę czerwonego wina z wiadomością od elfa siedzącego nieopodal. Kobieta uśmiechnęła się krzywo widząc go, następnie powiedziała do kelnerki.
-
Proszę podziękować temu panu za wino i zanieść mu je z powrotem. I dodać przy okazji, że jeśli ma do mnie jakąś sprawę, niech pofatyguje się osobiście. Dziękuję.
Kelnerka zrobiła, jak nakazała Tileanka. Vestella natomiast sącząc grzanego Bugmana wróciła do czytania listu.
Isatris wysłuchał słów sługi i pokiwał głową. Ciekawe... Bardzo dobrze. Kobieta wiedziała czego chce, lubił takie. Leniwy uśmiech wypłynął na wargi Isatrisa. Skoro ma się wkrótce tłuc po rozdrożach, oglądać brzydotę ludzkich wsi, to czemu nie spędzić tego wieczoru jakoś ciekawie. Wstał, trzymając kieliszki i butelkę wina.
-
O, nie, Is... tylko nie to- jęknęła Ninherel.
-
Oj, Nin. Przesadzasz. Wybaczcie, ze was opuszczę, zacna kompanio- przysunął krzesło do stolika.
Gdy odchodził, wpadł mu w uszy szept Ninherel:
-
Mam nadzieję, że jest rozsądniejsza od ciebie-elfka przewróciła oczami-
Być może dobitnie się o tym przekonasz- złośliwy ton Ninherel nie pozostawiał wątpliwości co ma na myśli. Isatris uśmiechnął się do niej słodko i ruszył w kierunku ludzkiej kobiety.
-
Wybacz, pani- zaprezentował swój uroczy uśmiech-
że przeszkadzam ci w odpoczynku. Ale czy mógłbym się przysiąść?- był ciekaw, co odpowie.
Ninherel miała nadzieję, że kobieta utrze nosa Isatrisowi. To mu czasami było potrzebne. A zwłaszcza teraz. Dobrze mu to zrobi...
Tileanka podniosła powoli wzrok znad listu, gdy przy jej stoliku pojawił się elf. Już wcześniej, zanim kelnerka zaniosła wiadomość dziewczyna wiedziała, że połknie haczyk i będzie chciał się przysiąść. Faceci, wszyscy tacy sami. Może i był przystojny, ale do Vestela dużo mu brakowało, no i nie miał tego przenikliwego spojrzenia, pod wpływem którego wszystkie panny moczyły się widząc jej braciszka.
-
Zależy o czym chce pan porozmawiać. - zaczęła, odsłaniając zatknięte za pas pistolety. -
I mógłby się pan przedstawić, nie przystoi byśmy rozmawiali nie znając nawet swoich imion. - uśmiechnęła się delikatnie zlizując końcówką języka piankę z kufla. Przez głowę przemknęła jej jedna myśl, to mogło być nawet ciekawe.
-
Cóż tematów do rozmowy znajdzie się wiele- Isatris postawił butelkę i naczynia-
O, już jest jeden. Nasze imiona. Jestem Isatris Tenavir'ell. Z Marienburga- dodał-
Pochodzisz z Południa? Wybacz, jeśli jestem zbyt wścibski- uśmiechnął się znowu.
-
Vestella Orlandoni, miło mi poznać. - zaczęła odkładając kufel. -
Tak, dokładnie z Miragliano w Tilei. - rzuciła bez mrugnięcia okiem. -
A cóż pan robi w Talabheim tak daleko od domu, jeśli można wiedzieć? - wpatrywała się w niego swymi czarnymi, dużymi oczami.
-
Tilea- Isatris zamruczał cicho-
Kraj dobrych win, dzielnych wojowników i gorących kobiet. Nie wiem, czy to powiedzenie jest prawdziwe. Ale mniejsza o nie...- rzucił uważne spojrzenie na twarz Vestelli-
Ładne imię, dźwięcznie brzmi.- może to dla ludzie nie było istotne, ale Isatris miał dość Karlów, Grethenów, Franzów, Gret i innych ordynarnych w wymowie nazw.
-
Co robię?- usiadł, powoli otwierając butelkę-
Interesy, jeśli można to tak ująć.- panienka była ciekawa co robi. Interesujące...A po co jej te wiadomości? Może już zaraził się podejrzliwością Ninherel...
Vestella jakoś nie przywiązywała zbytniej uwagi do tego, co mówił elf. Tata zdążył ją już wielokrotnie przekonać do faktu, że jeśli facet gładko i dużo gada, to zawsze ma w tym jakiś biznes. A ten trajkotał niesamowicie, wyglądał Tileance na niezłego podrywacza. Cóż, tym razem chyba źle trafił.
-
W interesach? No to podobnie jak ja. - rzekła. -
Takie tam kupieckie sprawy, nic specjalnego. Widziałam że jesteś z towarzyszką, nie powinieneś dotrzymywać jej towarzystwa, zamiast przesiadywać z nieznajomymi kobietami? - spytała uśmiechając się zagadkowo.
-
Ach, kupieckie. Gildia czy pełna niezależność?- zapytał z ciekawością-
Z towarzyszką?- uśmiechnął się-
Moja siostrzyczka ma czasami mnie dość. Poza tym, nie mogę ciągle jej towarzyszyć- kobieta nie musi wiedzieć kim jest Ninherel. W końcu była jak jego siostra, nieprawdaż? Ciekawe, co Tileanka na to... Spróbuje go spławić czy dalej podejmie grę?
-
Pół na pół, jakoś trzeba zarabiać na życie. - rzuciła na temat interesów zmieniając szybko temat. -
Widzę że lubi pan nieznajome i zagadkowe kobiety, panie Isatris. Inaczej już by tu pana nie było. - uśmiechnęła się zawadiacko świdrując go wzrokiem. O dziwo nie uciekał przed jej spojrzeniem, jak robiło to większość mężczyzn.
- Ja również cenię sobie konsekwentnych mężczyzn. Pańskie zdrowie. - podniosła do góry kufel i upiła nieco grzanego Bugmansa. Wina przyniesionego przez elfa nawet nie ruszyła.
- Siostra może czuć się osamotniona, ci co siedzą z nią przy stole nie wyglądają na zgodnych zaufania. - zrobiła uwagę.
- Ach, pół na pół. Nie ma to jak interesy... - nalał wina do kieliszka-
Mniej lub bardziej legalne... Czy lubię? Być może coś jest na rzeczy, pani- Isatris przez chwilę podziwiał płomienne refleksy i odbicia na kieliszku, zanim upił łyk. Ciekawe, czemu tak szybko zmieniła temat... Rzuciła mu przenikliwe spojrzenie, odpowiedział podobnym, bez żadnego spuszczania czy odwracania wzroku.
-
Moja siostra zawsze była bardzo samodzielna. Pełna determinacji, tak, tak mogę ją określić- odpowiedział, zamyślając się na chwilę-
A szkoda z góry oceniać kogoś krzywdząco... Czyż wygląd nie świadczy o wszystkim?- dodała uśmiechając się nieco drwiąco.
- Nawzajem, pani.
-
No, skoro zawsze była samodzielna, nie moja więc rzecz – rzekła a uśmiech wciąż nie znikał z jej twarzy. Piwo prawie się kończyło, więc skinieniem dłoni zawołała kelnerkę i zamówiła raz jeszcze to samo. Elfa nie pytała czy chce, on wszak miał butelkę wina którą konsekwentnie opróżniał. W międzyczasie Vestelli zrobiło się po grzanym alkoholu na tyle ciepło, że rozpięła dwa guziki swej białej koszuli. Nie umknęło jej uwadze przelotne spojrzenie elfa utkwione przez chwilę na jej piersiach. -
Czy pan przysiadł się do mnie w jakimś konkretnym celu, panie Isatris? - rzuciła ostre spojrzenie, mające dać mu do zrozumienia by obnażył wreszcie swe prawdziwe powody. -
Bo od samego początku tej rozmowy mam takie wrażenie. - uśmiechała się szeroko. Jeśli o coś konkretnego jej chodziło, na pewno nie można było tego po niej poznać.
Ciekawe. Kobieta rozpięła swoją koszulę. Isatris musnął wzrokiem jej dekolt. Miała czym oddychać, trzeba było to przyznać. Popijał powoli wino. No, proszę. Jest ciekawa, po co tu on siedzi. Isatris obnażył zęby w uśmiechu. Albo udawała głupią albo się z nim droczyła.
-
Czy zawsze musi być jakiś cel? Czy czasami nie wystarcza radość z tego co jest? Ale, pani masz prawo wiedzieć- zniżył głos-
Pomyślałem...- zawiesił głos, obserwując minę kobiety-
Ach, zresztą mniejsza o moje myśli. Wydałaś mi się smutna, a cóż... Skoro zawsze, jak twierdzi moja siostra, idę tam, gdzie nie powinienem i jestem bezczelny- wyrecytował to z szerokim uśmiechem, mierząc kobietę wzrokiem-
Nie mogłem się powstrzymać, by nie ujrzeć twojego uśmiechu.- zapowiadało się coraz ciekawiej.
-
Jeśli chodzi o facetów to cel zawsze mają jeden jeśli chodzi o takie samotnie siedzące kobiety jak ja. - rzuciła. Przez głowę przelatywało jej kilka myśli, niektóre naprawdę wyszukane. -
Pomyliłeś się, nie jestem smutna i nie byłam, po prostu jestem zmęczona podróżą. Niedługo zresztą idę się wykąpać, jestem padnięta po ciężkim dniu w siodle. A uśmiech już zobaczyłeś, więc cóż jeszcze zatrzymuje cię przy moim stoliku, drogi Isatrisie? - jak ona uwielbiała te gierki słowne. Mama była w nich świetna, a w rodzinie jak wiadomo nic nie ginie. Biorąc łyk piwa wpatrywała się pewnie w oczy elfa oczekując jego odpowiedzi.
-
Jeden cel? A jakiż to? Jeśli mogę wiedzieć...- oczy Isatrisa rozbłysły-
Cóż, nie jestem człowiekiem, mogłem źle zrozumieć- dodał bezczelnie po chwili.
-
Zmęczona podróżą? Nie zazdroszczę. Mnie też to czeka, ale póki co... Nie warto o tym myśleć- uśmiechnął się ciepło
.- Co mnie zatrzymuje...- pomruk Isatrisa upodobnił go na chwilę do kota-
Być może miła rozmowa?- odwzajemnił jej spojrzenie.
-
Na Sigmara, dobrze wiesz co mam na myśli. - rzekła spokojnie. -
Jesteś mężczyzną, a elf, krasnolud, czy człowiek... - zaakcentowała dobitniej statnie słowo. -
wy wszyscy macie swoje potrzeby. Teraz chyba wiesz o co mi chodziło – uśmiechnęła się. -
Cieszę się że mnie tak wysoko cenisz i uważasz tę rozmowę za miłą, zaraz będę się zbierać na górę, przydałby mi się mały masaż, plecy mnie cholernie bolą. Szkoda że nie ma tutaj żadnego masażysty – westchnęła robiąc słodką minę.
-
Ciekawe... mówisz wszyscy. Czyżby mężczyźni byli jeszcze inną jakąś rasą?- na twarzy Isatrisa pojawił się leniwy uśmiech-
Skoro o to ci chodzi... no cóż... Co do masażu, podobno umiem go robić, ale... Mistrzem nie jestem- zakończył skromnie.
Ciekawe, czemu masaż miałby brzmieć tak obiecująco. Masaż jak masaż. A może jej chodzi o inną nazwę cielesnych igraszek? Ech, ci ludzie... Tak komplikują wszystko i za nic nie mogę nazwać rzeczy jej właściwym imieniem.
Elf już nabrał powietrza do płuc, by odpowiedzieć dalej, gdy nagle poczuł ciężką ręką opadającą na jego ramię i zaciskającą się w silnym uścisku.
-
Pan chyba się trochę naprzykrza, czy mnie się zdaje? - zapytał mężczyzna.
Oboje zobaczyli starszego już strażnika o nienagannie przyciętej siwej brodzie, lekko zmarszczonym czole i łagodnych, błękitnych oczach.
-
Proszę mi wybaczyć, ale zasłyszałem to i owo z waszej rozmowy... i to prawdziwy zaszczyt dla mnie poznać panienkę - powiedział uśmiechając się szeroko i ukazując kilka pożółkłych, krzywych zębów. Z daleka też dało się od niego czuć zapach tytoniu.
-
Orlandoni to sławne nazwisko nie tylko w tych stronach, ale dawno nie miałem okazji go słyszeć. Czyżbyś była córką tego kupca, co z Chaosem walczył jakieś... dwadzieścia lat temu? - zapytał i przysiadł się. -
Podobnaś do tego cwaniaka.
Isatris westchnął cicho. Ech, ci ludzie. Czemu są kąpani w tak gorącej wodzie.
-
Wydaje mi się, że tą kwestię najlepiej roztrzygnie, nasza towarzyszka, panie- powiedział, zaciskając zęby i modląc się, by Ninherel nie potraktowała tego jako zamach na niego. Może jeszcze nie zauważyła...
Dalsze słowa strażnika były ciekawe. Isatris zmarszczył brwi. No, proszę, to już porozmawiać spokojnie nie można, by ktoś nie złowił twoich słów. Walka z Chaosem... słusznie. Dla Isatrisa paktowanie z Mrocznymi było czymś niezrozumiałym. Ludzki wojownik puścił go i przysiadł się. No świetnie. Isatris złowił zaniepokojone spojrzenie Ninherel. Pomachał jej uspokajająco dłonią.
Strażnik pojawił się nagle, ale tylko chwila wystarczyła, by Vestella poczuła do niego jakąś podświadomą sympatię. No i słyszał o tatku, więc może da się od niego wyciągnąć jakieś historie, których ojciec nie opowiedział.
-
Wybacz, Isatrisie, ale chyba zakończymy na dziś naszą rozmowę. Miło było cię poznać, kto wie, może jeszcze dane nam będzie porozmawiać. Miłego wieczoru. - uśmiechnęła się, po czym wstała zabierając wszystkie swoje rzeczy. -
Mam nadzieję, że opowie mi pan jakieś historie o moim ojcu które zasłyszał pan tu i ówdzie. Użyczy mi pan miejsca przy stoliku?
W odpowiedzi skłonił się niczym starszej daty dżentelmen i gestem wskazał na stolik. Siedziało przy nim już kilku podobnych do niego emerytów.
-
Panowie, zróbcie miejsce! Mam przyjemność przedstawić wam córkę tego Orlandoniego. Panienka chętnie posłucha o swoim tacie, a my chyba chętnie jej opowiemy kilka historyjek, których na pewno pan Luca w domu przy żonie nie opowiadał... - strażnik puścił młodej oczko, a pozostali przy stoliku wybuchnęli śmiechem.
Ninherel zobaczyła jak jakiś człowiek łapie Isatrisa za ramię. Chyba wszystko było w porządku, ale musi się upewnić. Dzisiejszy wieczór, był dla mniej nerwowy, sama nie wiedziała czemu. Podeszła, skoncentrowana i gotowa do walki w razie czego.
-
Co się stało?- wbiła wzrok w siwego człowieka. Isatris stał obok.
-
Czegoś chciał od ciebie?- zapytała Isatrisa w tar-eltharinie.
-Nic takiego- odparł kwaśno-
Nic się nie dzieje, Ninherel, na Asuryana spokojnie.
Ninherel otaksowała badawczo kobietę i grupkę. Potem potrząsnęła głową, jakby coś się potwierdziło. Na jej wargach pojawił się krzywy uśmiech.
-
I wam nawzajem- Isatris uśmiechnął się do kobiety i człowieka-
Być może, nie znamy własnych ścieżek.- no cóż, nie udało się, ale rozmowa była przyjemna. Zdecydowanie, to nie był stracony czas.
Starszy strażnik uśmiechnął się lekko do elfki.
-
Niech się pani nie obawia, ratuję tylko pani towarzysza z rąk młodej kocicy Orlandonich - stwierdził uśmiechając się tajemniczo. - Jeśli panienka ma coś z ojca, to chyba moi towarzysze nie będą spać spokojnie tej nocy.
-Powinna ci rozbić butelkę na głowie- powiedziała Ninherel, gdy usiedli z powrotem przy stoliku.
-A czemu, co?- warknął.
-Bo zawracałeś jej głowę?- dodała złośliwie
- Może wreszcie, by do ciebie dotarło, że nie jesteś największym cudem świata.
- Zazdrosna?- Isatris rzucił Ninherel długie spojrzenie. Dziewczynie opadły ręce.
- Is, nie przerażaj mnie - jęknęła
- Już lepiej upij się do końca.
-Skoro tak radzisz-nalał sobie do pełna i przywołał kelnerkę, by zamówić następną butelkę wina.
-Is, nie... proszę- westchnęła.
-Kotku, spokojnie. Nie denerwuj sie, nie ma czym- Isatris pogłaskał Ninherel po dłoni. Dziewczyna westchnęła bezradnie.
Zapowiadał się długi wieczór...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Niemal wepchnęła Istrisa do pokoju. Była zła i zmęczona. A teraz musi pilnować tego idioty.
Isatris z westchnieniem opadł na łóżko. Nie czuł się za dobrze, w głowie mu wirowało. Ale jeszcze nie miał mdłości, dobre i to.
Ninherel zamknęła na zasuwę drzwi, a potem podeszła do okna i upewniła się, ze to jest także zamknięte. Potem obeszła jeszcze raz pokój i sprawdziła wszystko dokładnie. Nie, tu chyba nic nie ma...
Zdmuchnęła świece i usiadła na łóżku, wyjmując miecz. Zdjęła kusze z pleców i położyła ją na podłodze. Było dość ciemno, ale oczy muszą czasami odpocząć. Pokój rozjaśniał nikły blask księżyca, stłumiony przez chmury.
-To nie było mądre.-powiedziała ostro
-Dlaczego bogowie pokarali mnie strzeżeniem takiego idioty?-westchnęła.
Isatris zdjął buty i usiadł na pościeli, podwijając nogi.
-Ale...aleee...o co ci chodziii...?- wybełkotał.
Ninherel przewróciła oczami.
-Głupcze, jutro musimy być w pełni sił, a teraz co? Ty będziesz rano umierał, a ja będę zmęczona.
Isatris uśmiechnął się nieco głupawo i odpowiedział, starając się mówić wyraźnie.
-Niinherel, nie przejmuj się tak... Bez przessady...
-Bez przesady?-spojrzała na niego wrogo
-Zależy mi na powodzeniu tej misji.
-Miii też... - uśmiechnął się znowu.
-Też? Naprawdę, nie wiedziałam-dodała złośliwym tonem
-Dziękuję, że łaskawy pan raczył mnie oświecić.
Isatris przez chwilę milczał, starając się zrozumieć dokładną treść jej wypowiedzi. Co się stało? Czemu Ninherel jest taka zła? Cały wieczór była jakaś nieswoja. Co się z nią dzieje?
Przysunął się do niej i objął ją ramieniem.
-Niin, co się stało? Wiem, że jesteś zła, ale czemu? Wcześniej nie było tak. Powiedz proszę...
-Nieważne.-odparła, patrząc w ciemną przestrzeń.
-Oj, Nin. Znowu muszę wszystko z ciebie wyciągać niemal siłą. No, powiedz.- zacisnął dłoń na jej ramieniu.
- Bo... widzisz... ta misja- mówiła tak cichutko, że musiał wytężyć słuch
- Ja po prostu... ja chcę wreszcie zacząć móc żyć tak jak chcę. Te pieniądze... zrozum, może dla ciebie to nic ważnego. Zresztą masz rodzinę i...- w głosie dziewczyny zabrzmiało coś na kształt tęsknoty
- Chcę wreszcie nie zależeć od nikogo, ja i ojciec. A tak... wiesz, że gdyby nie twój klan, to...
-Spokojnie, mów dalej. Słucham ciebie- odpowiedział.
-Widzisz, ty jesteś stąd. A ja? Ja z ojcem, właściwie to takie... przybłędy.- głos Ninherel zadrżał.
-Ninherel, nie jest tak.- Isatris zaprzeczył.
-Ależ jest. Nie ma się co oszukiwać. Tak jest. A pieniądze... uznanie... Wreszcie mogłaby się jakoś odwdzięczyć ojcu. - westchnęła cicho
- Zazdroszczę ci, że masz rodzinę. To zawsze jest jakoś inaczej. Może się z nimi kłócisz, ale są, prawda?- przygryzła wargi. Co się dzieje? Zaczyna się rozklejać. Niedobrze, tak nie może być. Odetchnęła głębiej.
- Moja biedna Nin.- powiedział ze smutkiem Isatris i przytulił ją mocno. Śmierdział winem, pewnie nawet nie zrozumiał do końca co mówiła, ale był tutaj i starał się ją pocieszyć, jak prawdziwy przyjaciel. Była mu za to szczerze wdzięczna.
-Popłacz trochę, pomoże ci. Przeepraszam, nie wiedziałem, że to ważne dla ciebie. Moje biedactwo- głaskał ją po głowie, gdy przytulała się do niego. Biedna Nin... Szkoda, że nie powiedziała mu wcześniej. Zalał go smutek i żal wzmocniony jeszcze przez alkohol.
-Dziękuję. Zrozum, ja nie chcę, by ci się coś stało. Jesteś moim przyjacielem.- głos Ninherel zabrzmiał delikatnie i dziewczęco.
-Oczywiście, rozumiem- uśmiechnął się i puścił dziewczynę.
Spojrzała na niego i na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech. Teraz, oświetlona tym delikatnym srebrnym światłem była taka śliczna, jak leśna nimfa. Taka delikatna, taka słodka. Czemu to zauważył dopiero teraz? Kłamstwo, widział to już wcześniej. Wyciągnął dłoń i starł srebrny ślad łzy z jej policzka, a potem ulegając impulsowi, chwycił za głowę i pocałował mocno. Miała takie miękkie, ciepłe wargi, to było takie przyjemne, gdy jego język muskał jej podniebienie.
Ninherel dosłownie zamurowało. Dopiero po chwili, potrząsnęła głową i zrzuciła jego dłoń.
- Co ty... co ty robisz?- wykrztusiła, całkowicie zaskoczona. Cofnęła się nieco do tyłu.
Isatris oddychał ciężko, czując napływający wstyd. Było mu tak głupio, czemu to zrobił? Idiota... głupek, kretyn...
-Przepraszam... ja...ja nie wiem... co mnie napadło- wybełkotał. Zanim zdążył ugryźć się w język, usłyszał jeszcze jak mówi:
- Masz takie cudowne usta.
Ninherel opadły ręce. Pocałunek był przyjemny, ale przecież to jest Isatris. "Za dużo wypił" pomyślała "To pewnie dlatego".
- Idź spać. Za dużo alkoholu. - powiedziała, nadal zmieszana.
-Wybaczysz mi? Tak mi głupio...spuścił głowę
-Przepraszam...
Wstała i przeszła się po pokoju.
- Dobrze, bez przesady. Idź spać. Obudzę cię rano.- usiadła z powrotem na łóżku.
-Nie kładziesz się?- w głosie Isatrisa zabrzmiało zdumienie.
- Nie mam ochoty. Posiedzę i pomyślę.-odparła i zdjęła buty. Niech chociaż stopy odpoczną.
Isatris zdjął koszulę i spodnie i owinął się w koc. Reszta ubrania leżała na krześle.
-Szerokie to łóżko - zauważył, kładąc się
-Ostatnie dni luksusu-westchnął.
-Bardzo dobrze, zahartujesz się-prychnęła cicho
-Rozpieszczony dzieciak.
-Słowa szacownej matrony-odgryzł się. Przysunął się bliżej Ninherel i oparł głowę o jej bok.
-Nie przeszkadzam?- zapytał z niepokojem. Pokręciła głową, więc uspokojony Isatris zamknął oczy. Było ciepło i miękko, obok była Ninherel, więc też bezpiecznie. Zasypiając, usłyszał jej słowa:
-Pamiętasz o śniadaniu? Poczekaj, chcę zobaczyć reakcję tej panienki...- chichot Ninherel nie wróżył nic dobrego, ale był zbyt śpiący, by coś odpowiedzieć...
Ninherel siedziała i myślała. Musi przemyśleć wszystkie wiadomości, wskazówki. Może coś to da...
Tak czy inaczej, teraz nie uśnie. Po prostu nie może, jest zbyt spięta. Może później zdrzemnie się trochę. Trudno, rano sie wykąpie. Miecz był tuż obok, kusza też...
No dobra, przepraszam za nudnego, "wodnego" posta. Serge, może jakieś wspólny post, co Ty na to
?
Ouz, założyłam, że Vestella trafiła na ta samą gospodę. Jeśli coś jest nie tak, to sorry
...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.