[D&D] Tolerancja

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Gurewicz
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 19:10
Numer GG: 5211689

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gurewicz »

Bard podbiegl zdenerwowany do paladyna.Badz co badz bez niego juz jakies 3 razy bylby martwy.Co prawda wszystko powinno pojsc po ich mysli, ale...gdy juz doszedl, wlal mu w usta mniej wiecej(ale troche mniej niz wiecej, nie chcialby go widziec gdyby zabraklo kilku kropel dla Rudej) polowe buteleczki.
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Siekacz

Krasnolud westchnął z ulgą. Wampirzyca nareszcie postanowiła sie podporządkować. Zdumiało go, dlaczego zareogowała tak dziwnie. Zupełnie, jakby ja w jakiś sposób obraził. Widać dla wampirzycy każdy przejaw bardziej kulturalnego i uprzejmego zachowania oznaczał obelgę. Co tu kryć. Od samego początku Samanta żywiła do niego spore uprzedzenia. Chyba wszystko co mógłby do niej powiedzieć, obruciłoby sie przeciwko niemu. Jedyne co mu chyba pozostało, to zacząć traktować ją jak powietrze, może wtedy chociarz ich stosunki staną się neutralne, a nie tak wrogie. Postanowił rozmówic się o niej z Errerem. Musiał wiedzieć, jak zachowywać się w jej towarzystwie, żeby jej nie urazić. W końcu tylko on, znał ją choć odrobinę. Przypuszczał, że wampirzyca nienawidzi go tak bardzo, tylko dlatego, że jest krasnoludem, a nie przystojnym paladynem, na którego leciała najwidoczniej cała żeńska część drużyny. Nie wiedział co było z nim nie tak. Nawet Ekthelion, sprawial wrażenie takiego, któremu bardziej zalezy na przyjaźni Indimara. Cóż musiał się z tym pogodzić. W końcu nie byłby to pierwszy raz gdy w towarzystwie, jest w rzeczywistości sam. Zaczynał się zastanawiać, dlaczego wogle tu przybył. Czy było warto? Dla kilku marnych sztuk złota? * Tak było warto.* upomniała go jego nowo odkryta lepsza strona - dla Errera.
Miał nadzieje jak najszybciej spotkać jakiegoś krasnoluda. Ludzkie towarzystwo, a przedewszystkim towarzystwo Samanty, nie sprawiało mu przyjemności. Pragnąl zrozumienia a nie prostego koleżeństwa, a właściwie tylko przelotnej znajomości. Zaczął tęsknić za Górami Mgielnymi, z których pochodził. Tęsknił za monopolowym swego wuja, w którym pracował dorywczo jako bimbrownik. Tęsknił za polowaniami na Nargle, olbrzymie dziki, występujące tylko w jego górach. Tęsknił za domem. A przedewszystkim, za innymi krasnoludami.
Zainteresował się biednym paladynem, który najwidoczniej postanowił przyjąć rolę świnki morskiej. * Co za idiotyzm.* - pomyślał ze współczuciem. - * Nie musiałby tego robić, gdyby nie zaślepiła go nienawiść i gniew na tego zboczeńca. Złość jest najgorszym doradcą * Uśmiechnął się do siebie zdając sobie sprawę, jak bardzo szlachetne i mądre se jego myśli. * Zupełnie, ak jakbym to ja był paladynem. * Zarechotałby, gdyby nie powaga sytuacji. Podszedł do pochylonego nad Indimarem barda i sięgnął po kolejną butelkę starając się zidentyfikować jej zawartość dzięki wieloletniej praktyce, jaką nabył sporządzając własne napoje wyskokowe :).
( można chyba założyć, że mam premię tak z +2? :D)
For Honor & BIG Money!
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Ruda z niepokojem obserwowała to, co działo się naokoło niej. W sumie atmosfera trochę się rozrzedziła, jednak nadal wystarczyła iskra, aby wszystko wybuchło. Może i zachowanie Samanty było troszkę na pokaz, jednak Aranea z chęcią uścisnęłabym jej teraz rękę - to, co zrobiła, było bardzo rozsądne. Na pewno rozsądniejsze, niż dalsze skakanie sobie do gardeł.
Zachowanie męskiej części drużyny lepiej przemilczeć. Ruda jakoś zupełnie nie umiała pojąć zawiłych ścieżek ich rozumowania - zamiast zastanowić się przez moment, może spróbować znaleźć kogoś, kto znałby się na tych miksturach, oni woleli wypróbowywać ich działanie na sobie. Mogła się tylko modlić w duchu, aby w swojej radosnej twórczości nie otruli Indimara i jej przy okazji.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Gorim, Samanta, Aranea, Indimar i Ekthelion

Tłum był nieco rozczarowany decyzją Samanty. Dało się to wyczuć patrząc na twarze żołnierzy Rozentornu. Okrzyki ucichły, a zadowolony z siebie paladyn zakonu "Gryfiego Serca" powiedział do swoich ludzi jedną prostą komendę: Przynieść łańcuch. Zanim zostało to spełnione, tuż obok rozgrywała się inna scena... Indimar wypijając nieznaną sobie miksturę padł na ziemię jak długi. Następnie Ekthelion wlał mu kolejny nieznany płyn do jego ust i nie musiał długo czekać na reakcję. Paladyn zaczął się okropnie ślinić i lekko podrygiwał. Najwidoczniej było to antidotum, ponieważ zaczął powoli się ruszać. Przyklękając nie mógł powstrzymać odruchu wymiotnego. W tym czasie znalazły się kajdany, którymi skrępowano ręce wampirzycy oraz nogi. Teraz Samnata mogła się poruszać jedynie małymi, śmiesznie wyglądającymi kroczkami. Grim natomiast chciał zidentyfikować zawartość obu flakoników. Próba zakończyła się fiaskiem, ponieważ mierne umiejętności alchemiczne krasnoluda nie były na tyle duże, by rozpoznać ciecze. Bezimienny paladyn z Rozentronu rozkazał poprowadzić Samantę do namiotu Herberta, a zmasakrowane ciało zabezpieczyć i również przenieść pod namiot. Dwóch żołnierzy wzięło wampirzycę pod pachy i "pomagali jej iść".

[Wiem, że to strasznie upierdliwa sprawa z takimi mało wnoszącymi postami, ale muszę wiedzieć co zrobią wasze postacie: Czy pójdą od razu za żołnierzami Rozentronu, albo może ktoś zostanie z źle czującym się Indimarem i sparaliżowaną Rudą]

[Gorim kiedy już awansujecie na 2 poziom (już niedługo :P) , to proszę cię żebyś punkty umiejętności wpakował w alchemie... Bo w karcie postaci nie masz ani jednej rangi, a opisujesz się jako bimbrownika :P]

Xander

Tajemnicza kobieta schowała miecz do pochwy i ponownie powiedziała kilka słów w języku goblińskim, a następnie oddaliła się nieco siadając na piasku. Goblin, który dźgnął cię wcześniej włócznią, ze strachem w oczach zbliżał się do klatki. W jego ręku zauważyłeś klucz, który leniwym, niechętnym ruchem ręki był prowadzony coraz bliżej zamka. Szczęk który towarzyszy zwalnianiu tegoż mechanizmu, był najpiękniejszą muzyką dla uszu dumnego diablęcia. Drzwiczki klatki otworzyły się ze skrzypieniem, a stojący naprzeciw ciebie goblin drżącą ręką wskazał na siedzącą nieopodal kobietę.

[Jeżeli masz zamiar do niej podejść, to zapraszam na gg w celu rozegrania dialogu :)]
Mój miecz to moja siła
Gurewicz
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 19:10
Numer GG: 5211689

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gurewicz »

Bard myslal przez chwilke.Z jednej strony mial buteleczke, z drugiej strony byl chyba najlepszym(i najbardziej przekonywujacym) swiadkiem wydarzen.Uznal, ze ktos inny moze napoic ruda czyms, co chyba bylo antidotium.Podal buteleczke krasnoludowi.
-Zajmij sie nimi-powiedzial i poszedl za zolnierzami i Samanta.
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar

Indimar podniósł się na kolana i oparł rękami o ziemię. Wierzchem dłoni wytarł usta. Splunął kilka razy.
-Raaany, nigdy więcej- powiedział sam do siebie. Spróbował się podnieść, ale zakręciło mu się w głowie, stracił równowagę i upadł na plecy. Leżał przez chwilę, w nadziei że objawy występujące po zażyciu antidotum zaraz miną. Podniósł się do pozycji siedzącej. Bolał go brzuch i trochę głowa, czuł się zmęczony, ale chociaż świat przestał wirować wokół niego. Spojrzał na krasnoluda.
-Chyba zadziałało. Podaj to Aranei.- poprosił. Wstał i podszedł chwiejynm krokiem do swojego plecaka, wyciągnął jakaś szmatkę i bukłak, przemył ciało wodą, upił kilka łyków i zarzucił na siebie czystą koszulę. Wracając, wziął też plecak Rudej. Podszedł do niej i uklęknął obok.
Powędrował wzrokiem za Samantą. Nie mógł jej pomóc- musiał wybrać Araneę. Ale Errer na pewno obroni wampirzycę. Przynajmniej taką miał nadzieję.
A d'yaebl aep arse!
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Siekacz

Krasnolud posłał jeszcze ostatnie spojrzenie za odchodzącą Samantą, patrząc z niejaka przyjemnością, na pętające ja łańcuchy. Naturalnie nie miał zamiaru za nia iść. Towarzystwo Rudej i Indimara, było mu daleko bardziej bliskie sercu. Chwycił butelkę i obrócił ja w dłoni. Przyklęknął przy rudej i delikatnie i ostrożnie, rozchylił jej usta wlewając powoli miksturę. Uważał, żeby Aranea nie zakrztusiła się, a płyn spływał łagodnie do jej gardła. Gdy skończył, na dnie butelki została jeszcze odrobina płynu, a on schowa butelkę do plecaka. Może jeszcze się przyda?
- Araneo... Jak się czujesz? Czy nic ci nie jest? - spytał cicho, czekając na reakcję.
Ostatnio zmieniony niedziela, 9 marca 2008, 19:19 przez Grim, łącznie zmieniany 1 raz.
For Honor & BIG Money!
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Samanta »

Kobieta szla zakuta w łańcuchach. Nie był to pierwszy raz kiedy była w takiej sytuacji. Najgorsze jednak było to ze Indymar nie będzie tam aby ja obronić. *Sama będę se musiała poradzić* Samanta musiała przyznać ze nie była w najlepszej sytuacji. Wiedziała jednak ze ktoś stanie w jej obronie, przynajmniej miała taka nadzieje. W końcu doszli do namiotu...

Sorry ze tak mało -brak weny =(
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Ruda z ulgą powitała to, że trafili na antidotum już za pierwszym podejściem. Nie chodziło w sumie o to, że teraz będzie już mogła się ruszać, ale o to, że Indimar nie trafił na jakieś świństwo, które mogłoby mu zaszkodzić.
Gorim z niesłychaną wręcz wprawą wlał w gardło Aranei antidotum. Odzyskiwanie władzy w ciele nie było jednak ani trochę przyjemne. Ruda czuła wręcz, jak wszystkie trzewia próbują jej uciec przełykiem. Bolała ją głowa i brzuch, nogi i ręce były drżące i osłabione. Ale mogła się już ruszać, to najważniejsze. Podniosła się do pozycji siedzącej i przytuliła klęczącego obok Gorima.
- Dziękuję wam - szepnęła lekko łamiącym się głosem.
Ruda przesunęła się w stronę Indimara, jedną ręką przytrzymując skrawki sukni, aby zasłoniły one przynajmniej w jako-takim stopniu strategiczne punkty na jej ciele. Pocałowała paladyna w policzek, aby po chwili w to samo miejsce wymierzyć cios otwartą dłonią. Nie mocny, nie odzyskała jeszcze w pełni sił. Zresztą, nie zamierzała nawet bić z całej siły.
- Zwariowałeś? A jakby w tej butelce była jakaś trucizna? Mogło ci się coś stać i nawet nikt by ci nie pomógł, bo by nie zauważyli! - zrugała Indimara, po czym uśmiechnęła się do niego. - Wybacz ten wybuch, nie chciałam.
Ruda po raz wtóry pocałowała paladyna w policzek.
- Trzeba iść pomóc Samancie - zauważyła. - I to szybko, póki jestem w szoku, bo później nie wiem, jak będę reagować. Pomóżcie mi wstać, muszę się ubrać w coś... całego.
Ruda nie była jeszcze w stanie za bardzo stać na własnych nogach - bądź co bądź ona była pod wpływem paraliżu "trochę" dłużej, niż Indimar.

[At last!" *jak Johnny Depp w "Sweeney Todd"?* Normalnie już cztery przeliczenia nosiłam się z zamiarem strzelenia Indimara w pysk ^^ Matt, nie bierz tego do siebie, ona jest w szoku i będzie się dziwnie zachowywać ^^
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar

Gdy Indimar spostrzegł, że antidotum zaczęło działać, odetchnął z ulgą. Gdy dostał całusa, poczuł że się rumieni. Rzadko kiedy ktoś obdarowywał go czymś takim. Ale jego serce przeszył ogromny ból, gdy Ruda wymierzyła mu policzek. Jednak słowa dziewczyny sprawiły, że szybko mu przeszło- w końcu wiedział teraz za co oberwał. Chyba naprawdę jej na nim zależało. To było wspaniałe uczucie.
-Wziąłem twój plecak- powiedział i podał go wojowniczce. -A moją koszulę mozesz sobie wziąć- zażartował.
Gdy się ubrała, wziął ją pod ramię i pomógł wstać.
-Racja, chodźmy do Samanty. Co jak co, ale pomoc jej się przyda.
A d'yaebl aep arse!
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Siekacz

Nieoczekiwany gest Aranei sprawił mu niejaką przyjemność, ale szybko się otrząnął i skinął niechętnie głową.
- Co prawda, sama sobie na to zasłużyła, ale niech wam będzie. Chodźmy. - powiedział podnosząc się z ziemi i poprawiając topór na przewieszonym przez ramię skórzanym pasie.
For Honor & BIG Money!
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanari

Mnich uniósł dumnie głowę i wyszedł z klatki. Starał się nie pokazywać bólu jakie sprawiały mu rany. Przechodząc obok goblina obrzucił go piorunującym wzrokiem. *Z tobą policzę się później* Pewnym krokiem podszedł do kobiety. W czasie podróży miał dużo czasu żeby przemyśleć swoją strategie. Jednego był pewny swoją skrytością nic nie osiągnie, a chodziło o dostanie się w krąg przywódców organizacji. Wiedział że musi odrzucić swoje opory odnośnie kobiet, a chociaż przyszło mu to z trudem był gotowy na wszystko. Stanął z dumnie uniesioną głową i patrząc w oczy kobiety powiedział:
-Więc to tak wygląda słynna "pustynna żmija. banda goblinów napadająca każdego kto podróżuje przez pustynię.
Miał nadzieje osiągnąć przewagę w tej rozmowie, ale widać było że kobieta nie należy do nowicjuszy.
-A ja myślałam ze diablęta są diabelsko inteligentne... Nie potrafisz zrozumieć ze każdy potrzebuje sług. Nawet takich. Kim jesteś?
Mnich wiedział że nie może pozwolić jej tryumfować.
-Tym kim powiedziałaś diablęciem
Także i to nie zdeprymowało kobiety.
-Szczegóły proszę-
Czuć było groźbę zawartą w tej odpowiedzi. Nie było mowy o jakiekolwiek prośbie, Xander nie miał wątpliwości że jest to polecenie. Mnich żałował że niema na jego miejscu barda, jemu na pewno szło by lepiej niż nie przyzwyczajonemu do konwersacji diablęciu.
-Nazywam sie Xander i jestem prostym mnichem, a ty kim jesteś? Chyba należą mi sie wyjaśnienia za napaść i podroż w klatce?

-Jeżeli poszukujesz wyjaśnień, to sie przeliczyłeś... poproś jeszcze o przeprosiny a tam wrócisz. Prostym mnichem powiadasz? Co robisz na pustyni? Zmierzasz do Afrat?

Kobieta dalej prowadziła przesłuchanie a mnich wiedział że nic na to nie poradzi. Nie miał wystarczających umiejętności aby skłonić ją do prowadzenia rozmowy pod jego dyktando.
-Właściwie to chciałem odnaleźć pustynna żmije ale widzę ze moje wyobrażenia o niej zupełnie mijają sie z prawda

-eh jesteśmy słabi bo wysługujemy sie goblinami. Naiwniak skwitowała,
- myślisz ze z samych "odmieńców" możemy zbudować armie? O nie mój drogi prosty mnichu. Potrzebujemy także sojuszników, którzy nie zawahają sie machać bronią na ludzi, a dodatkowo goblinami i orkami łatwo sterować. Po co szukałeś pustynnej żmii?
Mnich wyniósł sporo informacji z tej wypowiedzi ale nie dał po sobie nic poznać.
-To macie ciekawy sposób szukania sojuszników skoro jednego o mało nie zabiliście. Oczywiście ze chciałem walczyć żeby te nędzne ludzkie istoty przestały nami poniewierać i uważać sie za panów świata. Nie przeczę ze orki są użyteczne, jednak zbójeckie napady jakoś nie pasują do wizerunku idealistycznej organizacji

-Owszem nie pasują, ale zauważ ze nie odpowiadamy za każdego orka z osobna... A jak sie zapewne domyślasz wyperswadowanie jakiś ideałów tak prymitywnym istota jest dość trudne. Mam pytanie: zamierzasz dołączyć do pustynnej żmii
To mnich przyjął z ulgą. Już bał się iż rzeczywiście była to tylko zbójecka banda, ale słowa owej kobiety ponownie rozbudzały nadzieje że nie odbył tej podróży na marne.
-To przydzielajcie im kogos kto nad nimi zapanuje. Przyznaje ze mialem taki zamiar ale powitanie jakiego doznaje niezbyt umacnia mnie w tym postanowieniu

-Och znalazł nam sie ekspert od panowania nad orkami... cudownie! Od kiedy zaczynasz?- zapytawszy zaśmiała sie lekko.
Mnich jak urzeczony wsłuchał się w ten delikatny śmiech musiał przyznać że kobiety zaczęła mu się podobać. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę i spróbować pierwszy raz w życiu flirtować.
-Dla ciebie mogę od zaraz
Natychmiast po tych słowach, Xander zganił się w myślach. *Ależ to głupio to musiało zabrzmieć* Lecz ku jego zdumieniu kobieta odpowiedziała na to śmiechem, a mnich był prawie pewny że jest bardziej serdeczny od poprzedniego.
-No wiec decyduj: idziesz ze mną do siedziby organizacji, czy rozstajemy sie tu i teraz?
Choć Xander chciał powiedzieć -Za tobą wszędzie, powstrzymał się i odpowiedział:
-To jest dla mnie niespodzianka myślałem ze pytanie zabrzmi idziesz po dobroci czy w klatce, ale skoro tak stawiasz sprawę idę z tobą.

- Nie jesteś na tyle ważny, bym musiała zaprowadzić sie do swoich przełożonych... nie schlebiaj sobie. A wiec dobrze ruszajmy. Cieszy mnie Twoja decyzja.
Ostatnie słowa zabolały mnicha, ale pozwoliły mu tez powrócić do rzeczywistości, mimo to przysiągł sobie udowodnić jej jak bardzo się myliła.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Samanta i Ekthelion

Posępny śledzący każdy koślawy i krótki krok wampirzycy korowód szybko zbliżał się do namiotu w żółto-białe paski. Paladyn mimo niewątpliwej przyjemności płynącej z małego przedstawienia pod tytułem "Kto tu rządzi", raczej nie dawał tego po sobie poznać... Ba! Udało mu się nawet zmusić kilka razy do uprzejmości wobec barda, prosząc go o zabranie głosu w namiocie jako świadek zdarzenia. Przy wejściu do namiotu, który sprawował rolę tymczasowej siedziby namiestnika Rozentornu Herberta, stała dwójka paladynów. Po ich twarzach można było wyczytać, iż są bardzo ciekawi co się dzieje. Bądź co bądź nie codziennie sprawując wartę widzi się zakutą w kajdany wampirzyce, obok której kroczy pół-elf w obrzyganym ubraniu, a za nimi wrzeszczący i niespokojny tłum z pochodniami w ręce. Mimo wszystko nie zadawali pytań, widząc srogie spojrzenie paladyna, który was prowadził. Przepuścili was bez słowa sprzeciwu. Kiedy weszliście do środka nie mogliście uwierzyć własnym oczom. Wokół pełno było rozmaitych skór i ozdób, sprawiających wrażenie, jakoby była to prawdziwa siedziba jakiegoś władcy, a nie rozstawiony na pustyni namiot. Przy stoliku siedział Errer oraz Herbert. Wilkołak wytrzeszczał na was gały w niemej zgrozie. Natomiast Herbert zareagował podniesionym głosem: Na cały Rozenton... Co to właściwie ma znaczyć!?

[W celu rozegrania dialogu zapraszam na gg :)]


Indimar, Gorim i Aranea


Ruszyliście za głośnym, rozeźlonym tłumem. Już po kilku krokach jedno było jasne: Ruda nigdzie nie pójdzie. Postawiwszy pierwszy krok poczuła jak pozostałe toksyny w jej organizmie osłabiły ją. Postawiła drugi chwiejny krok trzymając się dzielnie, jednak trzeciego już nie dała rady... Upadła na piasek i zwymiotowała. Indimar mimo tego, że trzymał się o wiele lepiej, zdawał sobie sprawę, iż nie da rady dogonić maszerujących żołnierzy, a na dodatek poczuł jak coś podnosi mu się w żołądku. Musiał usiąść. Jedynym mogącym w tej chwili sprawnie się poruszać był Gorim.

Xander

Ruszyliście przez pustynie, a waszym celem była siedziba "Pustynnej żmii", która nie oznaczała póki co dla ciebie konkretnego miejsca. Kilka kroków przed tobą kroczyła intrygująca, zamaskowana, bezimienna kobieta poruszając się z niesamowitą, wręcz kocią gracją oraz nadludzką szybkością. Nie lubiła chyba rozmawiać w trakcie podróży, ponieważ każdą próbę rozpoczęcia konwersacji puszczała mimo uczu. Gobliny trzymały sie wyraźnie z tyłu, czyli tam gdzie ich miejsce w strukturze organizacji. "Łezka" księżyca oraz światło gwiazd oświetlało ci drogę... Zapowiadała się długa, męcząca noc.
Mój miecz to moja siła
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Siekacz

Krasnolud z niepokojem spostrzegł, że jego kompani nie wyrabiają. Zatrzymał sie i obrzucił ich zmartwionym spojrzeniem.
- Nie wyglądacie zbyt dobrze. Nie sądze, żebyście dali radę dojść do namiotu. Mam z wami zostać? Czy wolicie zostać sami, ażebym ja pomógł w kwestii Samanty? Nie sądzę, żeby mi ktoś uwierzył, ale lepsze moje wsparcie niż żadne... - spytał z niepokojem. Nie chciał zostawiać rudej i Indiego na pastwę losu, ale Samanta potrzebowała jakichś świadków, którzy mogliby za nia poświadczyć.
For Honor & BIG Money!
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar

Gdy Ruda upadła na ziemię, paladyn zatrzymał się. Podszedł do niej chwiejnym krokiem i uklęknął- a raczej osunął się na kolana- obok niej.
-Chyba Samanta bardziej potrzebuje pomocy niż my- powiedział do Gorima, siegając jednocześnie do bukłaka, upijając trochę wody i podając Aranei. -Nam nic nie grozi.- rzekł, jednak w jego głosie czuć było niepewność i obawy. -Efekty uboczne działania antidotum pewnie zaraz miną- stwierdził. Wolał, żeby na wymiotach i utracie równowagi działanie leku się skończyło. -My nie damy rady pomóc wampirzycy. Idź, tylko Cię spowalniamy. Jak tylko poczujemy się lepiej, przybiegniemy do namiotu.- zapewnił, udając przesadną pewność siebie i uśmiechając się lekko do niego.
Przysunął się nieco bliżej dziewczyny. Po chwili wahania, objął ją ramieniem. Miał nadzieję, że nie dostanie za to w pysk.
A d'yaebl aep arse!
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Nie dostał. Ruda po wypłukaniu ust wodą z bukłaka, oddała go właścicielowi, równocześnie kładąc głowę na jego ramieniu. Zaklęła sobie w duchu - nie lubiła być tak bezradna. Zwłaszcza w chwili, gdy powinna działać.
- Gorim, leć, proszę, za tą zgrają. Nam zaraz przejdzie, to dołączymy. Jakby było gorąco... No cóż, może damy radę dobiec.
Ruda uśmiechnęła się pod nosem - wiedziała, że w ekstremalnych wypadkach stać ją na dziwne wybryki. Wątpiła co prawda, że tym razem coś wskóra, ale może zdarzy się cud? Albo nie będzie tam potrzebna? W sumie to rozwiązanie byłoby o wiele lepsze.
Ruda podniosła wzrok na Indimara.
- Jeszcze raz ci dziękuję - szepnęła, po czym spuściła wzrok. Powoli zaczęła wychodzić z szoku, było pewne, że zaraz się rozklei.
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Sekacz

Gorim skinął głową i pognał w strone namiotu.
(Chyba wystarczy:D )
For Honor & BIG Money!
Zablokowany