Gwiezdne Wojny
-
- Marynarz
- Posty: 367
- Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Kopenhaga
- Kontakt:
Re: Gwiezdne Wojny
Taa... Imperium Kontratakuje jest fenomenalne bo Lucas nie był reżyserem
A tak ogólnie to lubię wszystkie części mniej więcej po równo ale wybijają sie na mojej liście E6 i E3.
A tak ogólnie to lubię wszystkie części mniej więcej po równo ale wybijają sie na mojej liście E6 i E3.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
-
- Bosman
- Posty: 2006
- Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...
Re: Gwiezdne Wojny
Ja najbardziej cenię sobie:
4,6,5,3,1,2 - Czwórka była wspaniałą historią i naprawdę, gdyby tylko ulepszyć nieco walki mieczem świetlnym... ech, chciałbym żyć w latach 70 i zachwycać się tymi efektami.
Szóstka i piątka... trudno mi się na ich temat wypowiedzieć, bo widziałem je chyba z 3 lata temu, przy czym piątke raz, a szóstkę 2/3. Pamiętam tylko tyle, że wole szóstke i obydwie są boskie.
Trójka. Jak zauważył Alucard powrót do korzeni, odrobina humoru i, o ile można w sadze liczącej tak dużo lat o tym wspomniać... efekty specjalne (byłem na premierze : P)
Tu pewnie zaskoczenie, ale jedynka podobała mi się bardziej niż dwójka. Pewien zawód był, a jakże, spodziewałem się nowszej szóstki, a otrzymałem raczej.... kino akcji. Kino akcji, które ładnie opowiedziało historie i uwiodło pierwszą, piękną walką na miecze.
Dwójka... nie_chce mi sie już pisać.
4,6,5,3,1,2 - Czwórka była wspaniałą historią i naprawdę, gdyby tylko ulepszyć nieco walki mieczem świetlnym... ech, chciałbym żyć w latach 70 i zachwycać się tymi efektami.
Szóstka i piątka... trudno mi się na ich temat wypowiedzieć, bo widziałem je chyba z 3 lata temu, przy czym piątke raz, a szóstkę 2/3. Pamiętam tylko tyle, że wole szóstke i obydwie są boskie.
Trójka. Jak zauważył Alucard powrót do korzeni, odrobina humoru i, o ile można w sadze liczącej tak dużo lat o tym wspomniać... efekty specjalne (byłem na premierze : P)
Tu pewnie zaskoczenie, ale jedynka podobała mi się bardziej niż dwójka. Pewien zawód był, a jakże, spodziewałem się nowszej szóstki, a otrzymałem raczej.... kino akcji. Kino akcji, które ładnie opowiedziało historie i uwiodło pierwszą, piękną walką na miecze.
Dwójka... nie_chce mi sie już pisać.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
-
- Tawerniany Bard
- Posty: 544
- Rejestracja: piątek, 13 sierpnia 2004, 22:06
- Numer GG: 4825300
- Lokalizacja: Łódź
Re: Gwiezdne Wojny
A ja nie układam tych filmów w ciąg. Każdy lubię za co innego, jako część większej historii. I tak:
EP1 - o fenomenalnej walce napisano już tomy, więc przemilczę ten aspekt
- akcja jest wolniejsza, ale wcale nie pozbawiona smaczków, jeśli się wie, gdzie szukać
- za gungan należą się elektrowstrząsy... ale da się ich znieść, dla wszystkich istot jest miejsce w Galaktyce; nie mówcie, że ewoki jakościowo wiele się od gungan różnią
- za "przygody młodego Anakina" należą się kolejne elektrowstrząsy, ale mniejsze; pracuję na co dzień z dzieciakami i one takie potrafią być stety/niestety... a jak się jest "dzieckiem midichlorianów", to przecież różne rzeczy mogą się dziać :P
- Qui-Gon Jinn, fenomenalny mistrz
- parę interesujących dialogów
Gdybym miał ustawiać te filmy w ciąg sympatii, Jedynka znalazłaby się najniżej, owszem. Ale faktem jest, że nie uważam jej za zły film. To przyzwoity wstęp do sagi.
Ep2 - ciekawe jest to, że z kina wyszedłem znudzony i zniesmaczony, z wrażeniem, że poza efektami specjalnymi film niczego nie oferował; ale z każdym następnym obejrzeniem podobał mi się bardziej
- zawiera moją ulubioną scenę ze wszystkich sześciu epizodów (wyjście Anakina z namiotu po śmierci matki)
- walka mi się wybitnie nie podobała; Obi-Wan walczy o wiele mniej sprawnie jako rycerz, niż jako padawan (chyba, że jego energiczne ruchy z pierwszego epizodu wytłumaczyć zbliżeniem się do Ciemnej Strony - lubię tę teorię, ale przy założeniu jej prawdziwości, trudno w filmie zobaczyć w Obi-Wanie "legendarnego szermierza"...)
Ep3 - najbardziej klimatyczna z nowych części
- przemiana psychologiczna Anakina JEST ZROZUMIAŁA, jeśli tylko ogląda się to z odpowiednim nastawieniem; film nie jest po to, żeby podać wszystko na talerzu (szczególnie przy tak marnym reżyserze, jakim jest Lukas), odrobina wysiłku intelektualnego widza (tutaj - dopowiedzenia sobie, co musiał przeżywać Anakin w swoich myślach, że skłoniło go do takiej przeiany) zawsze jest w cenie
- dużo fajnych nawiązań do epizodu czwartego (jak np. ciągła irytacja Obiego na R2D2, tłumacząca w jakiś sposób fakt, iż w IV mistrz nie rozpoznał tego droida)
- ciekawe sceny "kuszenia" z chyba moją ulubioną kwestią Palpatine'a: "Not from a Jedi."
Ep4,5,6 pominę, bo już się rozpisałem i dawno ich nie oglądałem (z sześć miesiący...). Tylko dodam, że zmiana reżysera naprawdę pomogła Piątce, jest odczuwalnie lepiej skonstruowana... Yodę kultowego również wprowadza, dodać należy. :P
EP1 - o fenomenalnej walce napisano już tomy, więc przemilczę ten aspekt
- akcja jest wolniejsza, ale wcale nie pozbawiona smaczków, jeśli się wie, gdzie szukać
- za gungan należą się elektrowstrząsy... ale da się ich znieść, dla wszystkich istot jest miejsce w Galaktyce; nie mówcie, że ewoki jakościowo wiele się od gungan różnią
- za "przygody młodego Anakina" należą się kolejne elektrowstrząsy, ale mniejsze; pracuję na co dzień z dzieciakami i one takie potrafią być stety/niestety... a jak się jest "dzieckiem midichlorianów", to przecież różne rzeczy mogą się dziać :P
- Qui-Gon Jinn, fenomenalny mistrz
- parę interesujących dialogów
Gdybym miał ustawiać te filmy w ciąg sympatii, Jedynka znalazłaby się najniżej, owszem. Ale faktem jest, że nie uważam jej za zły film. To przyzwoity wstęp do sagi.
Ep2 - ciekawe jest to, że z kina wyszedłem znudzony i zniesmaczony, z wrażeniem, że poza efektami specjalnymi film niczego nie oferował; ale z każdym następnym obejrzeniem podobał mi się bardziej
- zawiera moją ulubioną scenę ze wszystkich sześciu epizodów (wyjście Anakina z namiotu po śmierci matki)
- walka mi się wybitnie nie podobała; Obi-Wan walczy o wiele mniej sprawnie jako rycerz, niż jako padawan (chyba, że jego energiczne ruchy z pierwszego epizodu wytłumaczyć zbliżeniem się do Ciemnej Strony - lubię tę teorię, ale przy założeniu jej prawdziwości, trudno w filmie zobaczyć w Obi-Wanie "legendarnego szermierza"...)
Ep3 - najbardziej klimatyczna z nowych części
- przemiana psychologiczna Anakina JEST ZROZUMIAŁA, jeśli tylko ogląda się to z odpowiednim nastawieniem; film nie jest po to, żeby podać wszystko na talerzu (szczególnie przy tak marnym reżyserze, jakim jest Lukas), odrobina wysiłku intelektualnego widza (tutaj - dopowiedzenia sobie, co musiał przeżywać Anakin w swoich myślach, że skłoniło go do takiej przeiany) zawsze jest w cenie
- dużo fajnych nawiązań do epizodu czwartego (jak np. ciągła irytacja Obiego na R2D2, tłumacząca w jakiś sposób fakt, iż w IV mistrz nie rozpoznał tego droida)
- ciekawe sceny "kuszenia" z chyba moją ulubioną kwestią Palpatine'a: "Not from a Jedi."
Ep4,5,6 pominę, bo już się rozpisałem i dawno ich nie oglądałem (z sześć miesiący...). Tylko dodam, że zmiana reżysera naprawdę pomogła Piątce, jest odczuwalnie lepiej skonstruowana... Yodę kultowego również wprowadza, dodać należy. :P
Peace was a lie, there was only passion. It gave me power, too much power to comprehend. Thus no victory was possible - only void remained. Yet my chains are broken and through the Force I'm free.
There is something to be learnt about irony here.
There is something to be learnt about irony here.
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: Gwiezdne Wojny
Ech... rzuciłes rękawicę kolego...
Od razu mówię, że WSZYSTKIE części StarWars przez sentyment uważam za filmy zasługujące co najmniej na 4+ i nie obchodzą mnie nielogiczności/efekty i inne pierdoły... tutaj panowie liczy się lejący klimat. Ale do rzeczy
Epizod 1.
-Qui-Gon... Moim zdaniem najlepszy mistrz w całej sadze. No i świetna rola Liama Neesona którego uwielbiam.
-Faktycznie... ostatnia walka, ale głównie za... muzyke :] Naprawde budowała klimat i była zawodowa
-Co do ewokow, wydawały mi sie lepsze od długouchych- Ci ostatni wybitnie mnie wkur...
-Anakin jako dzieciak. No cóż, każdy był dzieckiem. A że takim a nie innym?
-Swietna polityka. Federacja handlowa, zaczynanie działań Palpatine'a... miodzio
-Za scene zniszczenia stacji kosmicznej przez Anakina po naciśnięciu jakiegos guziczka powinni "rozstrielać" ;]
-Najsłabsza z części, co nie znaczy, że zła
Epizod 2.
-W sumie to nieco sie rozczarowałem. Ogólnie niby nieźle, ale brakło tego kopa
-Mimo to kilka smaczków... Min:
*Kręcenie młynka przez Obi-Wana na arenie by odbic pociski...
*Scena ostatnia, gdy klony ładuja sie na statek i... pierwszy raz usłyszany cichy motyw Dartha Vadera. Złowrogi. Tam tam tam -taaaam ti taaam- taaaaam ti taaaam-
*Pierwsza walka Yody w historii SW. Jak zarąbiście skakał...
-Ogólnie film niezły, ale brakło czegoś.
Epizod 3.
-Szok! Dla mnie bomba i rewelacja. Za co kocham ten film?
-Wyżej wspomniane "NOT FROM A JEDI! " oraz to z trudem wypowiedziane do Palpatine'a słowo: "My... master"
-Za Greviousa I muzykę mu towarzyszącą
http://www.youtube.com/watch?v=LpGINN4fmjA
Właśnie ta na początku
-Za walkę z Obi
-Za mądrości Yody- najlepszej postaci
-No i za piękne wybrnięcie z niektórych problemów (roboty)
Aaaa.. i oczywiście za marsz imperialny na końcu
Od razu mówię, że WSZYSTKIE części StarWars przez sentyment uważam za filmy zasługujące co najmniej na 4+ i nie obchodzą mnie nielogiczności/efekty i inne pierdoły... tutaj panowie liczy się lejący klimat. Ale do rzeczy
Epizod 1.
-Qui-Gon... Moim zdaniem najlepszy mistrz w całej sadze. No i świetna rola Liama Neesona którego uwielbiam.
-Faktycznie... ostatnia walka, ale głównie za... muzyke :] Naprawde budowała klimat i była zawodowa
-Co do ewokow, wydawały mi sie lepsze od długouchych- Ci ostatni wybitnie mnie wkur...
-Anakin jako dzieciak. No cóż, każdy był dzieckiem. A że takim a nie innym?
-Swietna polityka. Federacja handlowa, zaczynanie działań Palpatine'a... miodzio
-Za scene zniszczenia stacji kosmicznej przez Anakina po naciśnięciu jakiegos guziczka powinni "rozstrielać" ;]
-Najsłabsza z części, co nie znaczy, że zła
Epizod 2.
-W sumie to nieco sie rozczarowałem. Ogólnie niby nieźle, ale brakło tego kopa
-Mimo to kilka smaczków... Min:
*Kręcenie młynka przez Obi-Wana na arenie by odbic pociski...
*Scena ostatnia, gdy klony ładuja sie na statek i... pierwszy raz usłyszany cichy motyw Dartha Vadera. Złowrogi. Tam tam tam -taaaam ti taaam- taaaaam ti taaaam-
*Pierwsza walka Yody w historii SW. Jak zarąbiście skakał...
-Ogólnie film niezły, ale brakło czegoś.
Epizod 3.
-Szok! Dla mnie bomba i rewelacja. Za co kocham ten film?
-Wyżej wspomniane "NOT FROM A JEDI! " oraz to z trudem wypowiedziane do Palpatine'a słowo: "My... master"
-Za Greviousa I muzykę mu towarzyszącą
http://www.youtube.com/watch?v=LpGINN4fmjA
Właśnie ta na początku
-Za walkę z Obi
-Za mądrości Yody- najlepszej postaci
-No i za piękne wybrnięcie z niektórych problemów (roboty)
Aaaa.. i oczywiście za marsz imperialny na końcu
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Marynarz
- Posty: 367
- Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Kopenhaga
- Kontakt:
Re: Gwiezdne Wojny
Jako, że pierwsze trzy epizody tak dokładnie już tu omówiono, przejdę do klasycznej trylogii.... Ale najpierw parę komentarzy
Sprzeciw! Jest zrozumiała dla kogoś, kto jest tylko zwykłym widzem. Wiem, że nie można wymagać by film był skierowany tylko do grupy fanów i tylko przez nich rozumiany, no ale to było takie płytkie. "Nawet gwiazdy umierają".
My możemy sobie coś tam dopowiedzieć, fakt, ale nigdy nie będziemy blisko kanonicznej prawdy, gdyż film nie daje nam podstaw do zrozumienia wielu motywów Anakina. Czyli film nie mówi nam nic np. o......Tak w ogóle to niezły materiał na artykuł.
Oczywiście warto zwrócić uwagę na piękne sceny batalistyczne z E1-3. Oraz na parę smaczków z nimi związanych. Jak dla mnie fenomenalnym fragmentem jest mała sprzeczka Anakina z Obim, w której młody Jedi chciał zawrócić, aby uratować eskadrę myśliwską klonów. Jedi w czasie wojny zaakaceptowali klony w pełni, traktowali ich jak zwykłych ludzi, czasem nietórych jak przyjaciół (np. komandor Cody, który oddał miecz Obiemu a potem chciał go zabić, był starym [jak na klony oczywiście] przyjacielem Mistrza Jedi). Sądzę, że samo wykorzystanie klonów w celu zabicia wszystkich Jedi jest kolejnym poniżeniem Jedi i ich wartości. Sidius pokazał o ile lepsza jest skrytość i nieufność od zaufania jakim Jedi obdarzyli klony. Może gdyby nie to większa ilość niż prawie 200 Jedi by przeżyła. Ale to takie gdybanie
No tak, miałem pisać o klasycznej trylogii, a tu się rozpisałem o tym. No cóż, może następnym razem
Zauważ, że Obi jest przedstawiany jako "legendarny szermierz" dopiero w Trójce ( a najbardziej to w książce - chyba wiesz o czym mówię ). Teoria z CSM jest chyba całkiem trafna. Można uznać, że Obi miał talent który objawił się w walce z Maulem ( pod wpływem CSM), i który został dopiero w pełni rozwinięty w czasach Wojen Klonów. Ale to jest jak zwykle moja interpretacja ( co prawda logiczna i zgadzająca się z kanonem), więc nie traktujmy jej jak prawdy objawionej.Asthner pisze:- walka mi się wybitnie nie podobała; Obi-Wan walczy o wiele mniej sprawnie jako rycerz, niż jako padawan (chyba, że jego energiczne ruchy z pierwszego epizodu wytłumaczyć zbliżeniem się do Ciemnej Strony - lubię tę teorię, ale przy założeniu jej prawdziwości, trudno w filmie zobaczyć w Obi-Wanie "legendarnego szermierza"...)
- przemiana psychologiczna Anakina JEST ZROZUMIAŁA, jeśli tylko ogląda się to z odpowiednim nastawieniem; film nie jest po to, żeby podać wszystko na talerzu (szczególnie przy tak marnym reżyserze, jakim jest Lukas), odrobina wysiłku intelektualnego widza (tutaj - dopowiedzenia sobie, co musiał przeżywać Anakin w swoich myślach, że skłoniło go do takiej przeiany) zawsze jest w cenie
Sprzeciw! Jest zrozumiała dla kogoś, kto jest tylko zwykłym widzem. Wiem, że nie można wymagać by film był skierowany tylko do grupy fanów i tylko przez nich rozumiany, no ale to było takie płytkie. "Nawet gwiazdy umierają".
My możemy sobie coś tam dopowiedzieć, fakt, ale nigdy nie będziemy blisko kanonicznej prawdy, gdyż film nie daje nam podstaw do zrozumienia wielu motywów Anakina. Czyli film nie mówi nam nic np. o......Tak w ogóle to niezły materiał na artykuł.
Jak dla mnie to nadal jest dziwne, że Obi go nie poznał. W końcu R2 uratował mu kilka (-naście) razy życie i, z tego co widzimy w E3, Obi zaczyna traktować R2D2 jako członka ich drużyny.Zresztą, to jest dziwna sprawa, bo w jednej z książek Luk dowiaduje się, że w pamięci R2 znajduje się sporo hologramów Anakina i Padme. Pokazane są momenty znane z E3. Ale ważniejsze jest to, że mają one charakter szpiegowski. Kto byłby w stanie skłonić R2 do tego?....... Całkiem niezłym wyjściem z sytuacji byłoby uznanie, że Obi poznał Robota, ale nie_chcąc zwracać dalszej uwagi na jego ojca nie powiedział o tym.- dużo fajnych nawiązań do epizodu czwartego (jak np. ciągła irytacja Obiego na R2D2, tłumacząca w jakiś sposób fakt, iż w IV mistrz nie rozpoznał tego droida)
Oczywiście warto zwrócić uwagę na piękne sceny batalistyczne z E1-3. Oraz na parę smaczków z nimi związanych. Jak dla mnie fenomenalnym fragmentem jest mała sprzeczka Anakina z Obim, w której młody Jedi chciał zawrócić, aby uratować eskadrę myśliwską klonów. Jedi w czasie wojny zaakaceptowali klony w pełni, traktowali ich jak zwykłych ludzi, czasem nietórych jak przyjaciół (np. komandor Cody, który oddał miecz Obiemu a potem chciał go zabić, był starym [jak na klony oczywiście] przyjacielem Mistrza Jedi). Sądzę, że samo wykorzystanie klonów w celu zabicia wszystkich Jedi jest kolejnym poniżeniem Jedi i ich wartości. Sidius pokazał o ile lepsza jest skrytość i nieufność od zaufania jakim Jedi obdarzyli klony. Może gdyby nie to większa ilość niż prawie 200 Jedi by przeżyła. Ale to takie gdybanie
No tak, miałem pisać o klasycznej trylogii, a tu się rozpisałem o tym. No cóż, może następnym razem
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
-
- Tawerniany Bard
- Posty: 544
- Rejestracja: piątek, 13 sierpnia 2004, 22:06
- Numer GG: 4825300
- Lokalizacja: Łódź
Re: Gwiezdne Wojny
W reakcji na posta Alucarda:
I
- nie wiem, jakim cudem zapomniałem pochwalić muzyki; we wszystkich trzech pierwszych epizodach te motywy rządzą, ale Duel of the Fates wymiótł... Pamiętam swoje wrażenia jeszcze: "zupełnie inne instrumenty, inna aranżacja, a wyszło Williamsowi coś, co jest chyba jeszcze bardziej starwarsowe niż kilka kawałków z oryginalnej sagi"; pewnego smaczku dodaje fakt, iż ten sanskrytowy motyw muzyczny pojawia się tylko wtedy, gdy rozgrywa się jakaś "walka wewnętrzna", a nie zwyczajne (nawet jeśli efektowne) potyczki :)
- rozwalenie stacji kosmicznej miałem właśnie na myśli, jako "przygdy młodego Anakina"; wygranie wyścigu jestem skłonny wybaczyć, ale tamto... własnie za to go pokarało późniejszym zvaderowaniem :D
II
- walka Yody mnie jakoś bardzo_nie poruszyła... Zabawnie wyglądał, szczególnie jak potem starczym chodem udał się w kierunku rannych Obiego i Anakina. ;p Ale muszę przyznać, że to najładniejszy pokaz możliwości Ataro w całej sadze. ;]
III
- mądrość Yody? Owszem, był mądry, ale też nazbyt konserwatywny - przecież to on postawił Anakina w ślepym zaułku doradzając (zgodnie z Kodeksem, ale w tym konkretnym przypadku było to przecież niewykonalne) Anakinowi porzucenie przywiązania. Dlatego przecież Luke, zakładając Nowy Zakon, zniósł celibat...
- to już nie do filmu, a do książki; końcowe rozdziały pokazują, że sam Yoda zawiódł się na swojej mądrości: "Sithowie się jednak zmienili. A Yoda przez tysiąc lat przygotowywał Jedi do takiej samej wojny, jak ta zakończona tysiąc lat temu." (Z pamięci, na pewno nie dosłownie przytoczyłem. Eriol, byłbyś w stanie znaleźć ten cytat?)
No, teraz reakcja na Eriola.
Co do legendarnego szermierza - przyszła mi do głowy jeszcze jedna odpowiedź, chyba najlogiczniejsza i najprostsza. Ciemna Strona Ciemną Stroną, ale przecież:
- w I Obi był zaawansowany w efektownym Ataro, zbliżenie się do CSM to tylko spotęgowało
- w II Kenobi dopiero zgłębiał Soresu, prawda? A to jest mało efektowna forma, nic więc dziwnego, że Obi wypadł blado na tle mistrza Makashi, Tyranusa (o, właśnie, zapomniałem się wcześniej czepić - to najtragiczniejsze imię, jakie widziałem u wszystkich wyznawców CSM ;p)
- w III Kenobi tak naprawdę nie ma wielu okazji do fechtowania: w walce z Tyranusem udawał przecież Ataro (a niedługo po przejściu na Soresu został znokautowany resztkami Mocy Dooku :P), straż przyboczna Grievousa to nietypowa walka, a z samym generałem też zbyt długo nie walczył (choć ta walka jako jedyna w III chyba ładnie pokazuje istotę Soresu; Obi wyczekiwał Grievousa i systematycznie ucinał mu łapki ;p), walka z Anakinem zaś nie reprezentowała żadnej formy, kumulowała tylko wszystkie doświadczenia szermiercze ucznia i mistrza...
Wg mnie postronny widz też może sobie wszystko dopowiedzieć - no chyba, że Ataku Klonów nie oglądał, ale to bez sensu wtedy. ;p To przecież nie tak, że Anakin był pierwszą postacią w historii kina, która w wyniku przegranej walki z własnymi emocjami uległa degeneracji. ;)
Co do kwestii R2D2 i Obiego - też nie jest mi z tym wygodnie... Doceniam przynajmniej, że się starali. :P Nie pomyślałem natomiast, że Obi mógl świadomie unikać tematu R2D2 (btw, C3PO przecież też chyba powinien rozpoznać, miał już on wtedy złotą powłokę, nie? ;p).
Scen batalistycznych nie skomentuję, bo teraz nie mam siły oddać im należytych honorów. ;) A wykorzystanie klonów... Cóż, trudno się nie zgodzić. Sidious był wszak jednym z najprzebieglejszych i najcierpliwszych mistrzów Sith w historii, nieprawdaż?
I
- nie wiem, jakim cudem zapomniałem pochwalić muzyki; we wszystkich trzech pierwszych epizodach te motywy rządzą, ale Duel of the Fates wymiótł... Pamiętam swoje wrażenia jeszcze: "zupełnie inne instrumenty, inna aranżacja, a wyszło Williamsowi coś, co jest chyba jeszcze bardziej starwarsowe niż kilka kawałków z oryginalnej sagi"; pewnego smaczku dodaje fakt, iż ten sanskrytowy motyw muzyczny pojawia się tylko wtedy, gdy rozgrywa się jakaś "walka wewnętrzna", a nie zwyczajne (nawet jeśli efektowne) potyczki :)
- rozwalenie stacji kosmicznej miałem właśnie na myśli, jako "przygdy młodego Anakina"; wygranie wyścigu jestem skłonny wybaczyć, ale tamto... własnie za to go pokarało późniejszym zvaderowaniem :D
II
- walka Yody mnie jakoś bardzo_nie poruszyła... Zabawnie wyglądał, szczególnie jak potem starczym chodem udał się w kierunku rannych Obiego i Anakina. ;p Ale muszę przyznać, że to najładniejszy pokaz możliwości Ataro w całej sadze. ;]
III
- mądrość Yody? Owszem, był mądry, ale też nazbyt konserwatywny - przecież to on postawił Anakina w ślepym zaułku doradzając (zgodnie z Kodeksem, ale w tym konkretnym przypadku było to przecież niewykonalne) Anakinowi porzucenie przywiązania. Dlatego przecież Luke, zakładając Nowy Zakon, zniósł celibat...
- to już nie do filmu, a do książki; końcowe rozdziały pokazują, że sam Yoda zawiódł się na swojej mądrości: "Sithowie się jednak zmienili. A Yoda przez tysiąc lat przygotowywał Jedi do takiej samej wojny, jak ta zakończona tysiąc lat temu." (Z pamięci, na pewno nie dosłownie przytoczyłem. Eriol, byłbyś w stanie znaleźć ten cytat?)
No, teraz reakcja na Eriola.
Co do legendarnego szermierza - przyszła mi do głowy jeszcze jedna odpowiedź, chyba najlogiczniejsza i najprostsza. Ciemna Strona Ciemną Stroną, ale przecież:
- w I Obi był zaawansowany w efektownym Ataro, zbliżenie się do CSM to tylko spotęgowało
- w II Kenobi dopiero zgłębiał Soresu, prawda? A to jest mało efektowna forma, nic więc dziwnego, że Obi wypadł blado na tle mistrza Makashi, Tyranusa (o, właśnie, zapomniałem się wcześniej czepić - to najtragiczniejsze imię, jakie widziałem u wszystkich wyznawców CSM ;p)
- w III Kenobi tak naprawdę nie ma wielu okazji do fechtowania: w walce z Tyranusem udawał przecież Ataro (a niedługo po przejściu na Soresu został znokautowany resztkami Mocy Dooku :P), straż przyboczna Grievousa to nietypowa walka, a z samym generałem też zbyt długo nie walczył (choć ta walka jako jedyna w III chyba ładnie pokazuje istotę Soresu; Obi wyczekiwał Grievousa i systematycznie ucinał mu łapki ;p), walka z Anakinem zaś nie reprezentowała żadnej formy, kumulowała tylko wszystkie doświadczenia szermiercze ucznia i mistrza...
Tej części nie pojąłem, możesz wyjaśnić? Zgubiłeś "nie"?Sprzeciw! Jest zrozumiała dla kogoś, kto jest tylko zwykłym widzem.
Wg mnie postronny widz też może sobie wszystko dopowiedzieć - no chyba, że Ataku Klonów nie oglądał, ale to bez sensu wtedy. ;p To przecież nie tak, że Anakin był pierwszą postacią w historii kina, która w wyniku przegranej walki z własnymi emocjami uległa degeneracji. ;)
Co do kwestii R2D2 i Obiego - też nie jest mi z tym wygodnie... Doceniam przynajmniej, że się starali. :P Nie pomyślałem natomiast, że Obi mógl świadomie unikać tematu R2D2 (btw, C3PO przecież też chyba powinien rozpoznać, miał już on wtedy złotą powłokę, nie? ;p).
Scen batalistycznych nie skomentuję, bo teraz nie mam siły oddać im należytych honorów. ;) A wykorzystanie klonów... Cóż, trudno się nie zgodzić. Sidious był wszak jednym z najprzebieglejszych i najcierpliwszych mistrzów Sith w historii, nieprawdaż?
Peace was a lie, there was only passion. It gave me power, too much power to comprehend. Thus no victory was possible - only void remained. Yet my chains are broken and through the Force I'm free.
There is something to be learnt about irony here.
There is something to be learnt about irony here.
-
- Marynarz
- Posty: 367
- Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Kopenhaga
- Kontakt:
Re: Gwiezdne Wojny
Fakt..... trochę dziwnie to sformułowałem. Przemiana pokazana jest w sposób zrozumiały dla kogoś, kto oglądał tylko filmy. I oczywiście można rzeczywiście bardzo dużo rzeczy wywnioskować. Ale to i tak będzie za mało. Anakin jest najbardziej skomplikowaną postacią w SW (no, może prócz Jacena Solo vel Darth Ceadus). Tłumaczenie przejścia na CSM zawarte w filmie jest dosyć płytkie, a po głębszym zastanowieniu tylko nad wątkami z filmu, banalne i nie do końca jasne. Nie twierdze, że jest złe, słabe itp. Chciałbym tylko zauważyć, że większość widzów wyciąga wnioski na temat Ataku Klonów i właśnie Zemsty Sithów..... Stracił matkę, nie chciał by to się powtórzyło, prawda? Zakon go zawiódł. Sądził, że może osiągnąć więcej niż Jedi. To wszystko prawda, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Może kiedyś napisze o tym coś więcej.Tej części nie pojąłem, możesz wyjaśnić? Zgubiłeś "nie"?Sprzeciw! Jest zrozumiała dla kogoś, kto jest tylko zwykłym widzem.
Wg mnie postronny widz też może sobie wszystko dopowiedzieć - no chyba, że Ataku Klonów nie oglądał, ale to bez sensu wtedy. ;p To przecież nie tak, że Anakin był pierwszą postacią w historii kina, która w wyniku przegranej walki z własnymi emocjami uległa degeneracji.
Gdyby były taki sprytny to marna rebelia o naprawdę głupich przywódcach często bardziej zajętych kłótniami o władze ( tu sztandarowym przykładem jest spór Admirała Ackbara i Borska Fey'lya który doprowadził nawet do oskarżeń o zdradę i do aresztowania Admirała) nic by nie zdziałała.Jak zwykle, Asthner pisze:Sidious był wszak jednym z najprzebieglejszych i najcierpliwszych mistrzów Sith w historii, nieprawdaż?
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
-
- Tawerniany Bard
- Posty: 544
- Rejestracja: piątek, 13 sierpnia 2004, 22:06
- Numer GG: 4825300
- Lokalizacja: Łódź
Re: Gwiezdne Wojny
Bo Sidi był bardzo zręcznym politykiem, ale słabym i kliszowatym dyktatorem. ;) Świetny człowiek do zdobywania władzy, ale najlepiej by się sprawdził w rządzeniu zza kulis. Wtedy rebelia po prostu padałaby ofiarą kolejnej intrygi w stylu rozkazu 66. Sidi o wiele lepiej atakował z ukrycia niż frontalnie - choć te wszystkie gwiazdy śmierci jasno pokazują, że stęsknił się za bardziej bezpośrednimi metodami. Stetryczał jakby. :D
Peace was a lie, there was only passion. It gave me power, too much power to comprehend. Thus no victory was possible - only void remained. Yet my chains are broken and through the Force I'm free.
There is something to be learnt about irony here.
There is something to be learnt about irony here.
-
- Marynarz
- Posty: 367
- Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Kopenhaga
- Kontakt:
Re: Gwiezdne Wojny
A mi się wydaje, że po prostu zignorował Rebelie. Jako Wielki i Wspaniały Mistrz CSM, który zlikwidował zakon Jedi, czemu miałby się bać garstki "zwykłych śmiertelników". Uważał za zagrożenie JEDYNIE dziedziców Zakonu. Był najpotężniejszym użytkownikiem Mocy w Galaktyce
Imperator przejawiał zbyt wielką wiarę w CSM i własnych agentów wyszkolonych w podstawach jej używania. Nie rozumiał też, że niemożliwe jest by wyeliminować wszystkich rycerzy i ze istnieje minimalne prawdopodobieństwo na to, że nie pojawią się nowi. Wbrew pozorom największą szanse zniszczenia Rebelii miało Imperium dopiero po przejęciu władzy przez w\w dyrektorkę Wywiadu, która nie dość że była naprawdę błyskotliwą osobą i politykiem, mogła przeanalizować błędy swego poprzednika i uniknąć ich. I prawie jej się udało. Jej plany zatrzęsły posadami Sojuszu w chwili gdy jeszcze istniała militarna przewaga Imperium.Isard (Szefowa Imperialnego Wywiadu) pisze:Wiem, gdzie i kiedy "Lusankya" została zbudowana (...) więc mogłabym określić dość precyzyjnie, w jakim okresie została ukryta pod powierzchnia gruntu [ chodzi o Coruscant], ale chociaż byłam dyrektorem Imperialnego Wywiadu, nie znalazłam dowodów, jak to się stało.(...)Czy on mógł , posługując się Mocą, wepchnąć okręt pod powierzchnie planety i pogrzebać bez śladu?Przepuszczam, że to możliwe. Czy mógł spowodować, żeby nikt tego nie zauważył? To też wydaje mi się prawdopodobne(...) Palpatine poświęcał mnóstwo energii na tłumienie wojen toczonych na śmierć i życie przez istoty wchodzące w skład Imperium. Nie doceniał jednak wrogów.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
-
- Bosman
- Posty: 2006
- Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...
Re: Gwiezdne Wojny
Hm... rozmawiacie o przemianie Anakina, a mnie bardziej interesuje przemiana Palpatina. I nie chodzi tu o przemianę wewnętrzną, a raczej o przemianę zewnętrzną. Nie wiem skąd, ale skądś mi się wzięło, że "ciemna strona mocy niszczy człowieka od zewnątrz i wewnątrz" i tak to sobie tłumaczyłem... rozwiązanie z trójki całkowicie mi się nie podoba, nie satysfakcjonuje i... do kitu.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
-
- Marynarz
- Posty: 367
- Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Kopenhaga
- Kontakt:
Re: Gwiezdne Wojny
Najogólniej rzecz biorąc, używanie Mocy, niezależnie "jakiej strony" <beznadzieja>, wyczerpuje zasoby i możliwości organizmu. To nie jest stan naturalny. Nie chce mi się szukać cytatów, ale w książkach ukazane były sytuacje w których używanie Jasnej Strony powodowało podobne objawy. Po prostu ciało nie wytrzymywało przeciążeń wywoływanych przez przywołanie wielkiej potęgi jaką może być Moc. Anakin Solo na kilka chwil przed swoją śmiercią spowodował wrzenie własnych komórek. Luke stworzył kiedyś perfekcyjną iluzje statku którym leciał, jednocześnie maskując prawdziwy pojazd. Gdy zobaczył swoje odbicie po tym wyczynie stwierdził
Tu nie chodzi o CSM, a raczej o ukazanie że Moc jest potęgą która przekracza możliwości organizmu. I tyle na razie.Niedługo będę wyglądać jak Imperator
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
-
- Tawerniany Bard
- Posty: 544
- Rejestracja: piątek, 13 sierpnia 2004, 22:06
- Numer GG: 4825300
- Lokalizacja: Łódź
Re: Gwiezdne Wojny
W znanej Galaktyce. Nie odbierajmy scenarzystom i powieściopisarzom oceanu możliwości leżących w Zewnętrznych Rubieżach. ;)Eriol pisze:Był najpotężniejszym użytkownikiem Mocy w Galaktyce
A poza tym - potęga nie musi iść w parze z przymiotami umysłu... Popełnił strategiczny błąd, zlekceważył przeciwnika, to się często mści. Gdyby zlikwidował rebelię, potencjalni spadkobiercy Zakonu straciliby ważną "dobrą" podziemną organizację anty-imperialną, w której mogliby znaleźć oparcie i pole do działania. Co też Luke uczynił. Ogólnie więc masz rację, tak tylko uzupełniam. ;)
Uzupełniając ponownie dogłębną analizę Eriola, zwrócę uwagę na jeden prosty, powierzchowny szczegół. Potraktowanie własnego ciała taką ilością wyładowań elektrycznych musiało zostawić trwały ślad. Palpatine pewnie wtedy nie zginął tylko dlatego, że już był jednym z najpotężniejszych - jeśli nie najpotężniejszym - użytkowników Mocy w okolicy. ;) Podoba Ci się to czy nie, to wyjaśnienie już samo w sobie jest dostatecznie "realistyczne".Az pisze:rozwiązanie z trójki całkowicie mi się nie podoba, nie satysfakcjonuje i... do kitu.
A swoją drogą, w książce jest chyba nawet ustęp mówiący, iż ta "nowa" twarz była prawdziwą twarzą Palpy, lepiej odpowiadającą jego naturze... Eriol, dobrze pamiętam?
Peace was a lie, there was only passion. It gave me power, too much power to comprehend. Thus no victory was possible - only void remained. Yet my chains are broken and through the Force I'm free.
There is something to be learnt about irony here.
There is something to be learnt about irony here.
-
- Arcymod Tawerniany
- Posty: 1279
- Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13
Re: Gwiezdne Wojny
Taki komentarz na boku co do wpływu Mocy na organizm: Luke zmachał się przy tworzeniu jednej iluzji, podczas gdy kilka tysięcy lat wcześniej Naga Sadow stworzył setki tysięcy (albo i miliony) iluzji wszelkich rozmiarów (od żołnierza po duży statek bojowy), które mogły wchodzić w interakcję z rzeczywistością tak jak oryginały... i nawet żyłka mu nie wyskoczyła. Podobnie Rain, która już jako malutkie, niewytrenowane dziecko dokonywała manewrów znacznie przekraczających możliwości Palpy czy Yody i nie wywoływało to uszczerbku na jej zdrowiu ;p
Wniosek z tego taki, że "granice Mocy" do jakich można się posunąć są kwestią indywidualną i zależą od umiejętności danego Jedi/Sitha ;p
-
- Marynarz
- Posty: 367
- Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Kopenhaga
- Kontakt:
Re: Gwiezdne Wojny
Oj nie przesadzaj. W tych czasach nie było takich cudów, że ktoś się urodził i posiadał wielką kontrole nad Mocą. To bardziej pasuje do okresu o którym wspomniał MAd. Osoba o tak wielkiej potędze jak Imperator musiała by zostać bardzo dobrze wyszkolona. A jedyne źródła takiej wiedzy to Zakon, Sithowie lub pare innych ciekawych rzeczy które odnajdywał potem Luk.Asthner pisze: W znanej Galaktyce. Nie odbierajmy scenarzystom i powieściopisarzom oceanu możliwości leżących w Zewnętrznych Rubieżach.
Ponownie Kubi pisze:A swoją drogą, w książce jest chyba nawet ustęp mówiący, iż ta "nowa" twarz była prawdziwą twarzą Palpy, lepiej odpowiadającą jego naturze... Eriol, dobrze pamiętam?
To raczej wskazuje na to, iż twarz Palpatine'a była prawdziwa, acz Sidius nie przywiązywał do tego zbyt dużej wagi. Jednak twoje słowa są chyba nadinterpretacją. To ta Twoja wrażliwość na Moc, nieprawdaż? The Force can do terrible things to a mind. ;p- I tak to człowiek i maska stają się jednym - westchnął z odrobiną filozoficznej melancholii. - Chyba będzie mi brakowało twarzy Palpatine'a, ale do naszych celów twarz Sidiousa nada się doskonale.
A teraz do MAd'a. 1. To trochę inne czasy, inna liga. Porównanie Nagi Sadowa i Luka to jak porównanie Luka i jakiegoś adepta jego akademii albo Wedge'a Antilles'a i jakiegoś kadeta Imperialnej Akademii ;)2. Żyłka mu nie wyskoczyła ale zwykły atak na jego statek spowodował przerwanie koncentracji i zniknięcie iluzji. 3. "Iluzja jest na tyle prawdziwa na ile w nią się wierzy." 4. "Jeśli wierzysz że iluzja jest prawdziwa, nawet iluzja Cię zabije"5. Zapraszam do częstszych wypowiedzi .
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
-
- Arcymod Tawerniany
- Posty: 1279
- Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13
Re: Gwiezdne Wojny
Wiem, wiem... poza tym:
1. To nie było porównanie ich siły, ale raczej doprecyzowanie, że nie ma "konkretnej ilości Mocy", która psuje ciało, a jedynie "przekroczenie własnych limitów" może to spowodować ;p
2-4. j/w
5. zobaczę co da się zrobić ;p
-
- Bosman
- Posty: 2006
- Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...
Re: Gwiezdne Wojny
Właśnie apropo możliwości mocy... to rzecz strasznie względna. Szkoda.
Widzieliście trailer najnowszej gry Lucas Arts? (znaczy tej o jedi) Albo taki serial animowany (zresztą ciekawy) "Wojny Klonów"?
Czy możecie polecić mi dobrą książkę z tego świata? Czytałem tylko sagę o Admirale Thrawnie (zresztą całkiem niezłą)
Widzieliście trailer najnowszej gry Lucas Arts? (znaczy tej o jedi) Albo taki serial animowany (zresztą ciekawy) "Wojny Klonów"?
Czy możecie polecić mi dobrą książkę z tego świata? Czytałem tylko sagę o Admirale Thrawnie (zresztą całkiem niezłą)
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
-
- Marynarz
- Posty: 367
- Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
- Lokalizacja: Kopenhaga
- Kontakt:
Re: Gwiezdne Wojny
Co do serialu "Clone Wars" czytałem tylko polskie opowiadania pisane na podstawie tego serialu (jest to projekt Bastionu Polskich Fanów SW http://www.gwiezdne-wojny.pl). Wszystko wygląda bardzo fajnie, opowiadania napisane są przez grupę najlepszych pisarzy Bastionu więc literacko trzymają poziom i, ponoć, bardzo dobrze odwzorowują serial.
Co do gry..... mamy równoległy temat w cRPG i tam coś na ten temat było. (muszę przyznać, że ten gostek[tajny uczeń Vadera] miał talent do telekinezy ale.... Luk kiedyś wygiął miniaturową czarną dziurę [ wiem, że to brzmi dziwnie ale....] więc chyba był lepszy )
Książki....Hmmm.... To temat rzeka. Wbrew powszechnym zarzutom, że to taka telenowela co się nigdy nie skończy i wszystko jest wg takiego samego schematu, większość książek trzyma dosyć dobry poziom i czyta je się miło i przyjemnie. A więc polecam (kolejność chronologiczna wg SW):
1. Seria Komandosi Republiki - Klony! Tradycja mandaloriańska! Fajne opisy walk innych niż kosmiczne i na latarki. Słowniczek Mando'a na końcu drugiego tomu
2.Labirynt Zła - bardzo fajny prolog do E3. Podstawa jeśli chce się zrozumieć co się dzieję w Zemście.
3.Zemsta Sithów - 1000000x lepsze niż film. Jedna z najlepszych książek SW. Bardzo miłe uzupełnienie wątków z filmu. To tu dopiero wszystko robi się zrozumiałe.
4. Książki T. Zahn'a - fantastyczne kreowanie postaci, które naprawdę mają głębię i zapadają w pamięć.
5. Cała seria Nowa Era Jedi - to jest odmienne niż wszystko. Po prostu polecam. Perfekcyjny opis galaktycznego konfliktu. I wielkie zmiany.
Co do gry..... mamy równoległy temat w cRPG i tam coś na ten temat było. (muszę przyznać, że ten gostek[tajny uczeń Vadera] miał talent do telekinezy ale.... Luk kiedyś wygiął miniaturową czarną dziurę [ wiem, że to brzmi dziwnie ale....] więc chyba był lepszy )
Książki....Hmmm.... To temat rzeka. Wbrew powszechnym zarzutom, że to taka telenowela co się nigdy nie skończy i wszystko jest wg takiego samego schematu, większość książek trzyma dosyć dobry poziom i czyta je się miło i przyjemnie. A więc polecam (kolejność chronologiczna wg SW):
1. Seria Komandosi Republiki - Klony! Tradycja mandaloriańska! Fajne opisy walk innych niż kosmiczne i na latarki. Słowniczek Mando'a na końcu drugiego tomu
2.Labirynt Zła - bardzo fajny prolog do E3. Podstawa jeśli chce się zrozumieć co się dzieję w Zemście.
3.Zemsta Sithów - 1000000x lepsze niż film. Jedna z najlepszych książek SW. Bardzo miłe uzupełnienie wątków z filmu. To tu dopiero wszystko robi się zrozumiałe.
4. Książki T. Zahn'a - fantastyczne kreowanie postaci, które naprawdę mają głębię i zapadają w pamięć.
5. Cała seria Nowa Era Jedi - to jest odmienne niż wszystko. Po prostu polecam. Perfekcyjny opis galaktycznego konfliktu. I wielkie zmiany.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.
Zdjęcia