[WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ninerl »

Ninerl Tar Vatherain
-Może i rasowe... Hmm, wywyższanie się?-powiedziała zdziwionym tonem- To czemu mi nie powiedzieliście?
Gorszych ode mnie... Nie... Myślę, że nie. To tak jakbym wydrwiwała moją młodszą siostrę, tylko dlatego, że jest młodsza. Może i jeszcze wiele odkryć przed wami, nawet nam nie znanym, ale nie uważam was za gorszych. Może i niektórzy z nas, zaślepieni arogancją tak myślą, ale to nieliczni. Nadęci, bufonowaci paniczykowie...
- w głosie dziewczyny zabrzmiała niechęć.
- Może mamy za mało czasu na odpoczynek? Bo ja ostatnim razem mieliśmy, to upijanie się do nieprzytomności nie było najlepszym pomysłem. Nie powinnam tego robić - powiedziała z skruchą w głosie- Przecież odurzanie się nic nie daje.
Po chwili dodała:
- Może i tak jest. Tylko czemu nam o tym nie powie? Wtedy inaczej się to odbiera.- za moment słysząc dalsze słowa Castiiny zrobiła zdumioną minę-Trzy razy? Ja myślałam, że Luca... ma czterdzieścii lat, a ty też podobnie. Jak to jest żyć, ze świadomością, że życie jest takie krótkie?-zapytała- Dlatego jesteście tacy zabiegani? By zdążyć ze wszystkim?
- Gdy miałam dwie dziesiątki lat, to byłam taka
- dłoń Ninerl zawisła na wysokości odpowiadającej wzrostowi ludzkiego dziesięciolatka lub elfiego dwudziestoletniego dziecka- Byłam dzieckiem. Teraz jestem właściwie już dorosła, ale nadal młoda...-wpatrzyła się w kobietę. Nadal nie mogła otrząsnąć się z zaskoczenia.
"Jak oni krótko żyją? Ciekawe jak to jest. To musi być okropne. Tak mało czasu na wszystko. Jednak nie chciałabym być człowiekiem" pomyślała, czekając na odpowiedź kobiety.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Deadmoon »

Günter Golem

Olbrzym po chwili wahania przytaknął towarzyszom.
- Dobrze, podsadzicie mnie, a potem zacznę was kolejno wciągać. Resztą zajmiemy się po drugiej stronie muru.

Golem podążył kilkanaście kroków wzdłuż muru, poszukując dogodnego miejsca do przeprawienia się na drugą stronę przeszkody.
- Psst! Tutaj - zawołał szeptem i wskazał ręką na drobne przerzedzenie między kolcami. - W tym miejscu powinno się udać. Powodzenia, bo lekki nie jestem - dodał żartobliwie, odpowiadając na pytanie Ulricha.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Ouzaru

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ouzaru »

Castinaa "Arienati" Bassadocci

W końcu sprawa zaczęła się wyjaśniać i kobieta odetchnęła z ulgą. Może jednak uda się do czegoś dojść? A nawet jeśli nie, to chociaż czas szybciej zleci na rozmowie...
- Wątpię, by Luca miał chociaż trzydzieści lat. Ja mam chyba nieco ponad dwadzieścia, na ludzkie lata jest sporo starszy ode mnie, ale oczywiście nie za bardzo - odpowiedziała uśmiechając się. - Siedemdziesiąt... Większość ludzi nie dożywa do takiego wieku, zwłaszcza mężczyzn. Osiemdziesiąt to są już sędziwi staruszkowie i staruszki, zazwyczaj mają już prawnuki oraz niezwykle liczną rodzinę.

- Rzeczywiście, czas dla nas bardzo szybko leci, dlatego nie marnujemy go i staramy się nie żałować żadnej chwili, ani tego że życie takie krótkie. No... a już na pewno nie robi tego Luca - lubieżny uśmiech wdarł się na usta Arienati. - Nie żebym miała coś przeciwko - puściła oczko do elfki - dla mnie to nawet lepiej. Uważasz nas za bardzo młodych i pewnie tak jest, choć mamy za sobą sporo doświadczenia. On musiał borykać się z utrzymaniem licznego rodzeństwa, ja... z tego co już sobie przypomniałam... po porwaniu od ojca byłam szpiegiem, a potem zabójcą. Może stąd takie nasze zachowanie i jego zaradność, chęć działania i pomagania w każdej sytuacji. Ale... to nieładnie mówić o kimś, kogo nie ma w towarzystwie - urwała nagle.

- To skoro już sobie tyle wyjaśniłyśmy, zgoda? - zapytała i wyciągnęła do niej prawą dłoń. - Nie chcę się z tobą kłócić, ani żeby Luca 'musiał'. Jesteśmy drużyną, powinniśmy sobie pomagać.
Może Ari nieco przyśpieszała to pogodzenie się, ale jako człowiek była cały czas w biegu i zawsze jej się śpieszyło.
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Luca, Ulrich, Gunter, Gildiril

Kierując się słowami Orlandoniego ruszyliście wzdłuż murów cmentarza, aż znaleźliście dogodnie miejsce pogrążone w ciemnościach. Metalowe kolce rzeczywiście nie były zbyt wysoko więc i nie było potrzeby podsadzania nikogo. Po kolei łapaliście za dwa i podciągaliście się na szczyt muru. Księżyc przebił się przez chmury i zobaczyliście cmentarzysko. W srebrnym świetle był to osobliwy widok. Mgła kłębiła się. Nagrobki wychylały się nad oparami, podobne do wysp unoszących się nad posępnym morzem. Drzewa pochylały się niczym potężne ogry, wznosząc ręce z gałęzi ku czci Mrocznych Bóstw. Gdzieś w oddali zabłysła latarnia nocnego stróża, a potem zgasła, gdy jej właściciel powrócił do stróżówki być może zaniepokojony z jakiegoś powodu.

Zeskoczyliście w cichy cmentarz.

Wokół majaczyły kamienie nagrobne. Niektóre były przewrócone. Inne zarosły chwasty i krzaki czarnych róż. Widoczne tu i tam wyryte inskrypcje były ledwie czytelne w świetle księżyca. Groby ustawiono w długich rzędach, niczym ulice umarłych. Stare sękate drzewa osłaniały je cieniem. Wszędzie unosiła się upiorna mgła, czasami gęstniejąc tak bardzo, że jej kłęby zasłaniały widok. Powietrze wypełniał zapach czarnych róż. Gdybyście nie musieli ratować swych towarzyszek, z pewnością nie zostalibyście chwili dłużej w tym upiornym miejscu. Gdzieniegdzie słyszeliście słabe uderzenia, jakby łopaty o ziemię, zapewne porywacze zwłok nie próżnowali tej nocy i pewnie nie byliście jedynymi którzy odwiedzili tej nocy Ogrody. Poruszaliście się cicho między grobami, w oddali dostrzegaliście wielkie marmurowe mauzolea bogatych szlachciców. Po śmierci zamieszkiwali w pałacach, jak w życiu doczesnym...

Tu i tam altanki zarośnięte były czarnymi różami. Ich chorobliwie słodki zapach drażnił wasze nozdrza. Wybraliście miejsce w pobliżu otwartych grobów i skryliście się za kilkoma przewróconymi kamieniami nagrobnymi. Księżyc znajdował się niemal w połowie swojej drogi, gdy Gunter szepnął nagle:

- Nie ruszajcie się! Coś się zbliża.

Chwilę później w polu widzenia pojawiło się dwóch odzianych w białe habity i zakapturzonych mężczyzn z kuszami. Przeszli obok was nie zauważając zupełnie, a chwilę później zaczynali powoli znikać wam z oczu. Wiedzieliście że druga taka okazja może się nie powtórzyć.


Castinaa i Ninerl

Nie wiedziałyście ile dokładnie czasu upłynęło od momentu starcia ze strażnikiem, jednak musiało być go dość sporo, bo w końcu zaczęłyście się niecierpliwić. Przeraźliwa cisza, chłód i wilgoć nie działały pokrzepiająco, wasze umysły powoli opanowywały najgorsze myśli.

Niedługo potem zamki szczęknęły i do środka weszło pięciu dobrze zbudowanych zakapturzonych mężczyzn. Dwóch miało kusze, wycelowane prosto w was. Jeden z nich, z wielką wyszytą purpurową dłonią na piersi podszedł do was i chwycił każdą za podbródek przyglądając się chwilę. Każdy najmniejszy ruch skończyłby się dla was tragicznie, więc nie sprzeciwiałyście się. W końcu powiedział do reszty.

- Nadadzą się. Brać je!

Dwóch habiciarzy złapało was za ramiona i wyprowadziło siłą z pomieszczenia. Wiedziałyście co to może oznaczać. Mimo iż stawiałyście opór, mężczyźni byli silniejsi i po krótkim marszu zaprowadzili was do przestronnej, naturalnie ukształtowanej dużej sali wyglądającej jak jaskinia. W krwawym świetle czterech pochodni dostrzegłyście na stole związaną nagą kobietę leżącą przed wielkim na trzy metry ołtarzem jakiegoś plugawego boga. W sali było chyba z dziesięciu innych kultystów, wszyscy odziani w białe habity z charakterystycznymi kapturami na głowach. Na wysokości szyi ofiary wisiała sporej wielkości czara, wypełniona już do połowy krwią. Jeden z mężczyzn, ten, który oglądał was w lochu, podszedł do wijącej się na stole zakneblowanej dziewczyny, pogładził po włosach i chwycił za leżący za nim długi, zakrzywiony sztylet. Wymamrotał jakieś plugawe słowa z wielkiej księgi, po czym szybkim, precyzyjnym ruchem podciął dziewczynie gardło, spuszczając krew do czary. Powietrze na chwilę zafalowało i czułyście jakąś dziwną energię, przenikającą na moment do świata rzeczywistego.

Nie minęła chwila jak dwóch innych kultystów oczyściło stół z ciała. Ten wyglądający na najważniejszego z nich wytarł sztylet i wskazał palcem na Castinęę. Dwóch habiciarzy chwyciło kobietę za ramiona prowadząc do stołu...
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Serge »

Luca Orlandoni

Pomysł z murem okazał się dobry i nie trzeba się było nawet wysilać, by podsadzić wielkoluda Golema. Luca upewnił się, że latarnia którą niósł była bezpiecznie przypięta do zaczepu na pasie od rapiera. Podskoczył, złapał jeden z metalowych kolców i podciągnął się na szczyt muru. Miał nadzieję, że kolce służyły tylko do ozdoby i nie miały innego przeznaczenia.

Zeskoczyli w końcu w cmentarz. Widok był niesamowity i przyprawiał o ciarki na plecach. Powietrze stało nieruchome. Luca nie był pewien, czy jego czoło zrasza pot, czy tylko krople mgły. Orlandoni patrzył na nagrobki – łatwo było wyobrazić sobie liczne ciała rozkładające się pod ziemią, robaki ryjące w gnijących zwłokach i puste oczodoły trupów. W tym miejscu wystarczał mały przeskok wyobraźni, by ujrzeć ciała wychodzące spod ziemi, kościane ręce sięgające w górę przez trawę niczym palce tonących pływaków, które pojawiały się nad powierzchnią morza.

Bezskutecznie usiłował wyrzucić te myśli z głowy. Sam był świadkiem dziwnych wydarzeń. Widział już chodzące trupy na wzgórzach Księstw Granicznych, podczas przeklętej wędrówki przez owe opustoszałe ziemie. Wiedział że stara mroczna magia była w stanie wzbudzić w umarłych żałosne pozory życia i przekląć ich straszliwym łaknieniem ciała i krwi żyjących. Przechadzali się powoli alejkami cmentarza, słysząc różne dźwięki, które w mroku nocy, w tym miejscu urastały do rangi przerażających. Stał przez chwilę z uniesioną głową, nasłuchując dźwięków w ciemności.

- Słychać wiele dziwnych hałasów. To ruchliwe miejsce jak na kościany ogródek. - szepnął do towarzyszy.

Skryli się za jednym z grobów, gdy pojawiło się dwóch kultystów, których usłyszał wcześniej Gunter. Przeszli obok zupełnie ich nie zauważając. Znikając w ciemnościach, Luca szepnął do przyjaciół:

- Ruszajmy za nimi, może doprowadzą nas do Castinyy i Ninerl. Potem ich zabijemy. - Orlandoni wyciągnął najdelikatniej jak mógł rapier z pochwy. „Oby tylko nie było za późno. Trzymaj się kochanie, już po ciebie idę...”
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

A jednak się dało. Chyba mieli szczęście, że znaleźli w miarę dogodne miejsce do "przeprawy"... Trochę szkoda, mogło być zabawnie... Zaraz, zaraz. Chyba Gildiril za dużo pobył w ich towarzystwie, do tej pory nigdy nie forsował siłowych rozwiązań... W każdym razie po chwili znaleźli się po drugiej stronie, na małym cmentarzu, nawet nie poharatani przez drut kolczasty. Czyli całkiem nieźle.

Cmentarz wyglądał na stary i zaniedbany. Uszkodzone nagrobki, zarośnięte alejki... Idealne miejsce na dokonywanie niecnych i mrocznych praktyk. A jeszcze lepsze do skopania tyłków kultystom. Atmosfera była dość groźna, a mimo to nie wyglądało na to, by byli tu całkiem sami. Ech, ci ludzie... Nawet zmarłym nie dadzą spokoju, prostacy... Okradać żywych to co innego, ale umarłych?

Ruszyli powoli przez ciemność i natrętny zapach czarnych róż. Nagle Gunter coś dojrzał. Oj, nie dobrze. Ktoś tam szedł... Elf schował się w cieniu i badał sytuację. Alejką szło dwóch mężczyzn ubranych w habity i uzbrojonych w kusze. Widać czuli się pewnie, bo w Ogrodach było widać biel ich strojów już z bardzo daleka. Ale drużyna miała szczęście - kultyści (bo kto inny mógł to być?) nawet ich nie zauważyli. Trzeba było więc z tego skorzystać i działać. Na słowa Orlandoniego skinął tylko głową i ruszył jak najciszej mógł za kultystami. Zastanowił się chwilę nad sytuacją. Nie spodziewał się jakiejś epickiej batalii, ale na wszelki wypadek wziął do ręki miecz i ustawił się za towarzyszami. Powinno mu to dać w razie czego czas, by wypalić z łuku... Miał nadzieję, że pójdzie szybko.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ouzaru

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ouzaru »

Castinaa "Arienati" Bassadocci

W końcu rozmowa umarła śmiercią tragiczną i zaczęły przysłuchiwać się pozornej ciszy. Elfka zapewne słyszała znacznie więcej niż Ari, ale nic nie mówiła. W końcu na korytarzu pojawiły się kroki i zaraz drzwi do celi zostały otworzone. Widząc wycelowaną w nią kuszę, zamarła i bez sprzeciwu dała się obejrzeć kultyście. Po głowie chodziły jej same czarne myśli. A więc już po nie przyszli? Jednak towarzysze nie zdążyli z pomocą, chociaż... może jeszcze nie wszystko było stracone?
Wywlekane siłą z celi stawiały opór, by choć o kilka sekund oddalić od siebie śmierć, która wisiała nad nimi nieubłaganie. A w każdym razie takie miały wrażenie. Niestety kultyści byli bardzo silni i ich starania zdały się na nic.

Po dotarciu na miejsce Arienati czuła, że do lekko opuchniętego policzka dołączyło też kilka siniaków na ramionach. Pierwsza myśl, że Luca się pewnie wścieknie, wydała jej się śmieszna z chwilą, gdy ujrzała ołtarz a na nim kobietę. Kilka chwil i ciepła krew popłynęła z gardła ofiary... Przełknęła głośno ślinę, więc tutaj miało się wszystko zakończyć? Nie chciała umierać! Zaczęła się gorączkowo modlić do córki Morra, by ta nie pozwoliła skrzywdzić jej i nienarodzonego dziecka, zdążyła też wyszeptać kilka słów do swojego boga, gdy została wskazana jako następna.
Uścisk na ramionach się wzmocnił i poczuła, jak trzymający ją kultysta unosi ją lekko do góry i zaczyna z nią iść w stronę ołtarza.
- LUCAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - wydarła się ile sił w płucach.

Była przerażona, nie chciała umierać. Jej krzyk odbił się echem po ścianach jaskini, gdzieś zapiszczał zbudzony nietoperz i poderwał się do lotu. Jakiś kultysta zareagował błyskawicznie. W dwóch krokach zbliżył się do Arienati i zdzielił ją dwa razy po twarzy na tyle mocno, że ją zamroczyło i odechciało się krzyczeć. Bardzo chciała teraz zemdleć i nie być świadomą tego, że ją rozbierają, przywiązują do zimnego ołtarza i podrzynają gardło... Martwe, wciąż ciepłe ciało poprzedniej ofiary właśnie ktoś zabierał, a ona miała być następna.
"Bogowie... nie chcę umierać" - pomyślała z trudem powstrzymując łzy. - "Luca, ratuj nas!"
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich de Maar

Na szczęście z murem poszło im łatwiej niż można się było spodziewać. Co prawda, broń i cała reszta rynsztunku nie ułatwiały „wspinaczki,” ale czym jest byle mur dla Ulricha de Maar?

Chwilę później pomyślał, że może lepiej było zostać po tamtej stronie. „Jeśli po mojej śmierci mam spocząć w takim miejscu…” No, ale w końcu umarli chyba nie będą się skarżyć. Ulricha martwiły odgłosy, które słyszeli, ale gdy udało się ustalić, że to tylko złodzieje… Zaraz, jakie „tylko?” Gdyby nie mieli tutaj ważnej sprawy do załatwienia, Ulrich z pewnością powiedziałby im co nieco o szacunku i czci dla zmarłych.

Wszyscy czterej siedzieli teraz za przewróconymi nagrobkami. Ciekawe miejsce na spędzenie nocy, nie ma co… „Ale bohaterowie nie wybierają czasu ani miejsca, w którym są potrzebni!” pomyślał Ulrich i w tym samym momencie Golem coś szepnął.
- Nie ruszajcie się! Coś się zbliża.
Coś, w postaci dwóch kuszników w dziwnych szatach, rzeczywiście się zbliżało. Dzięki ogromnemu wysiłkowi siły woli i świadomości faktu, że wciąż nie wiadomo, gdzie są Ninerl i Castinaa, Ulrich powstrzymał się od zabicia tych dwóch na miejscu. Tak więc, „coś” zbliżyło się, po czym minęło przewrócone płyty nagrobne i poszło dalej. De Maar odetchnął cicho.
-Nareszcie… tylko teraz bardzo cicho, bo jeszcze nas usłyszą. – szepnął. Właśnie to trochę go martwiło. Muszą być na tyle blisko, żeby nie stracić z oczu kultystów i na tyle daleko, aby ci ich nie usłyszeli. Wszechobecna na cmentarzu cisza powoli działała Ulrichowi na nerwy…
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ninerl »

Ninerl Tar Vatherain
Zaśmiała się cicho na aluzję Castiiny. Potem spoważniała, gdy kobieta mówiła dalej.
-Dlaczego uważasz, że źle o nim mówić o nieobecnym. Przecież mówisz same pozytywne rzeczy. Pogodzę się z tobą, a Luca musi to ze mną omówić osobiście.- powiedziała, a potem na jej twarzy odmalowała się niepewność-To jakiś wasz rytuał czy zwyczaj, tak? Mam ją uścisnąć? Coś powiedzieć? Czy nie?

Potem umilkły. Ninerl zastanawiała się, co dalej robić. Rozważała wszystkie minusy obecnej sytuacji, ale na razie nic nie mogła zrobić.
To była frustrujące. Z zamyślenia wyrwał ją szczęk zamka.
Pięciu potężnych ludzi nie wróżyło nic dobrego.
No, tak. Czas na ofiarę. Wywlekli je z celi. Ninerl nie opierała się, niech myślą, że pogodziła się z "losem". Po drodze starała się zapamiętać wszystkie szczegóły.
Weszli do sali. Była to jaskinia, co już się nie spodobało dziewczynie. Po kilku krokach uderzył w nią przeraźliwy, eteryczny smród Dhar. Nasilał się z każdym metrem, aż w końcu zobaczyła wirujące ciemnoszare i czarne pasma, skręcające się nad ołtarzem. Pulsowały w jakimś dziwnym rytmie. Spojrzała niżej, widząc piękną, kolorową poświatę, otaczającą żywą ofiarę. Plugawe pasma tłumiły jej pieśń skutecznie, pulsując w rytm serca dziewczyny.
Ninerl cicho jęknęła. Było jej niedobrze i już miała dreszcze.
Potem jakiś człowiek podszedł bliżej i zaintonował jakieś słowa. Wyprysnęły z jego gardła, lśniąc zgniłą obrzydliwą zielenią.
A zaraz migocące kolory ofiary zgasły, wessane przez pasma, które gwałtownie eksplodowały. Ninerl zwymiotowała pod nogi- jej zmysły odmawiały posłuszeństwa. Jak przez mgłę słyszała krzyk Castiiny.
Trochę ją otrzeźwił. Zaraz potem dwóch drabów chwyciło Castiinę.
Coś w umyśle Ninerl pękło. Dzika furia zalała je umysł, by szybko zmienić się w lód. Trzeba coś zrobić i ona to zrobi... Czekała tylko, az aż głupcy chociaż trochę rozluźnią chwyt...

Ta zasada, Meg :) ... właśnie ją mam na myśli - poczekam na Twój post i opisze dogłębniej efekty... jakiekolwiek, które wynikną...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Deadmoon »

Günter Golem

Na szczęście obyło się bez karkołomnej wspinaczki. Karkołomnej dla towarzyszy Golema, gdyż wiele by ryzykowali, starając się podźwignąć taki zwał mięsa na wysokość paru metrów. Widać zwłoki czuły się bezpiecznie i komfortowo na swoim terenie, gdyż nawet nie zadbały o wystarczającą ochronę przed cmentarnymi hienami.

Gdy Günter znalazł się po drugiej stronie ogrodzenia instynktownie ogarnęła go fala niepokoju. Upiorny opar, unoszący się nad gnijącą ziemią, pochylone kamienne płyty i tablice, przypominające fatalne uzębienie groteskowej poczwary oraz nienaturalna cisza, od której aż w uszach dzwoniło - wszystkie te zjawiska zalały golemowy kark falą lodowatego dreszczu.
Olbrzym zatrząsł się, niby z zimna, aż prawie zagrzechotały kości w pobliskiej mogile. Niezauważalnym ruchem otarł perlisty pot z szerokiego czoła i głośno odetchnął.

Cała czwórka czaiła się teraz zakonspirowana za wilgotnymi kamiennymi tablicami, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. No dobrze - znaleźli się na terytorium wroga i co dalej? Gdzie go szukać? Jak go zdemaskować? Kolejne sekundy i minuty nie przysparzały wiele nadziei. Wprost przeciwnie, uciekający nieubłaganie czas dodawał bohaterom desperacji, jakże niepożądanej w chwilach wymagających precyzyjnego planowania.

Dalsze deliberacje przerwał Golemowi widok zbliżających się dwóch białych postaci.
"Ki diabeł?" - pomyślał, a jego wybujała wyobraźnia poczęła projektować różne wizje. Zdawało mu się, że postaci unoszą się nad ziemią. Szybko jednak okazało się, że to tylko złudzenie wywołane falującym oparem ziejącym z trupich szczelin.
Postaci okazały się jak najbardziej realne, co potwierdzał chrzęst ziemi pod naciskiem ich butów. Wszelkie wątpliwości olbrzyma rozwiał dziwaczny strój nadchodzących istot i trzymany w ręku jak najbardziej ludzki oręż.

- Nie ruszajcie się! Coś się zbliża - syknął szeptem do towarzyszy i skulił się, niczym zając w leśnym poszyciu. Wstrzymał oddech, klnąc w myślach, by białe postaci nie zwróciły na niego i towarzyszy swojej uwagi.

Na szczęście dwoje dziwnie ubranych osobników minęło kryjówkę bohaterów i dalej podążało przed siebie z uniesionymi kuszami.
"Taka okazja może się nie powtórzyć" - Golem usłyszał w myślach głos.

Najwyraźniej ten sam głos nawiedził również umysł Luci, gdyż ten szybko odparł:
- Ruszajmy za nimi, może doprowadzą nas do Castinyy i Ninerl. Potem ich zabijemy.

Golem przytaknął. W takiej chwili nie było czasu na rozważanie za i przeciw. Trzeba było łapać okazję, zanim ta wyślizgnie się z ich zdesperowanych rąk.

Wstał zza przewróconych kamieni, pochylił się i zaczął podążać za "białymi" najciszej jak tylko potrafił.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Luca, Gunter, Ulrich, Gildiril

Ruszyliście śladami kultystów, szukając ścieżki, która prowadziła do samego serca zepsucia w Ogrodach Morra. Poruszaliście się ostrożnie chowając za nagrobkami, uciekając w cienie pomiędzy drzewami, przemieszczając się od jednego skrawka osłony do drugiego.

Wreszcie dotarliście do wielkiego mauzoleum znajdującego się głęboko w szlacheckiej dzielnicy Ogrodu. Szliście wśród wybrukowanych ścieżek między zaniedbanymi ogródkami. W wielu miejscach posągi nachylały się nad zegarami słonecznymi, bezużytecznymi o tej porze. Kultyści zniknęli po chwili w wejściu do mauzoleum. Budynek z bliska przypominał świątynię. Wybudowano go w starym tileańskim stylu, z kolumnami podpierającymi dach i rzeźbami stojącymi w niszach przedsionka. W świetle księżyca widzieliście, że mauzoleum znajdowało się w stanie posuniętego zniszczenia. Mury popękały, fryzy wytarły się na skutek stuleci działania wiatru i deszczu, twarze posągów odpadły i ustąpiły miejsca porostom. Okolica wyglądała na porzuconą, jakby nikt nie odwiedził tego miejsca od lat.

Gdy dwaj kultyści zniknęli w środku, ruszyliście za nimi. Wewnątrz budowli nie było lepiej niż na zewnątrz – rozwalone rzeźby, wszędzie walające się kawałki betonu, chwasty i ogólnie panujący nieład. Gildiril dostrzegł że kultyści naciskają na jeden z kamieni za wielką płytą nagrobną na końcu sali i po chwili ukryte w ścianie drzwi stały dla nich otworem. Pędem ruszyliście za nimi cudem zdążając przed zamknięciem drzwi. W środku panowała wilgoć i przeraźliwy chłód. Całość wyglądała jak naturalna jaskinia, jednak schody, którymi podążaliście w dół wyglądały na niedawno murowane. Im niżej się zapuszczaliście, tym mocniejsze światło docierało do waszych oczu z dołu. W końcu postanowiliście pozbyć się kultystów i nim ci zdążyli zareagować, Golem zdzielił jednego pałką przez zakapturzony łeb, który momentalnie stał się czerwony od krwi, a Luca dźgnął rapierem przeszywając drugiego na wylot. Ułożyliście ich na schodach czyniąc jak najmniej hałasu, po czym zeszliście na dół. Waszym oczom ukazała się sporej wielkości jaskinia, w której odbywał się jakiś obrzęd. Na oko dziesięciu kultystów recytowało jakieś plugawe słowa, a najważniejszy z nich kreślił jakieś znaki zakrzywionym sztyletem w powietrzu, tuż nad szyją przywiązanej do drewnianego stołu Castinyy. Za nim znajdował się duży ołtarz jakiegoś plugawego boga, a nieopodal stołu dwóch innych kultystów trzymało za ramiona Ninerl...


Castinaa i Ninerl

Na krzyki Castinyy kultyści odpowiedzieli dwoma ciosami w twarz. Już nawet nie rozbierali jej, rzucili na stół i szybko związali. Mężczyźni trzymający Ninerl nie rozluźniali uścisku. W pewnym momencie ten ze sztyletem, który wyglądał na kapłana, zaczął czytać coś z wielkiej księgi, kreśląc w powietrzu jakiś znaki sztyletem, który z każdym ruchem niebezpiecznie zbliżał się do gardła Tileanki. Kultyści wtórowali mu w upiornym śpiewie, a Castinaa próbowała wyrwać się z pęt. W pewnym momencie, w świetle migających pochodni dostrzegła jakieś sylwetki kryjące się przy wejściu do jaskini. Nie była pewna, ale to chyba był Luca i Gunter, choć umysł w takiej chwili mógł kreślić najróżniejsze wizje...

Mapka dla Was, obrazująca sytuację w jaskini:

Obrazek

Kolory:
Czerwony - kultyści
Zielony - Castinaa i Ninerl
Niebieski - Luca, Gunter, Ulrich i Gildiril
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Serge »

Luca Orlandoni

Na szczęście wszyscy byli tego samego zdania, więc ruszyli ostrożnie za dwoma kultystami. Luca z trudem powstrzymywał się, by z zaskoczenia nie przebić któregoś na wylot swym rapierem, jednak wiedział dobrze, że tylko oni mogą doprowadzić całą czwórkę do porwanych kobiet. Zimno mgły kąsało go przez ubranie. Rozglądając się po cmentarzu, serce i umysł Orlandoniego zaczął wypełniać smutek i dziwne myśli. Co będzie jeśli nie zdąży? Jeśli nie uratuje ukochanej i dziecka? Widok alei pełnych mogił stanowił przejmujące przypomnienie daremności ludzkiego życia. Nie miało znaczenia jak bardzo bogaci lub przedsiębiorczy byli ludzie, którzy leżeli w tych grobach. Teraz już odeszli. Tak jak któregoś dnia odejdzie Luca. W pewien sposób rozumiał pragnienie krasnoludzkich Zabójców, by zostać zapamiętanym. Życie spisane jest na piasku, pomyślał, a wiatr rozwiewa jego ziarenka.

Nie trwało długo, gdy zniknęli wewnątrz jakiegoś starego mauzoleum. Luca nie widział już zupełnie nic. Kierowany tak jak i pozostali towarzysze przez Gildirila przeszli przez jakieś tajemne przejście w jednej ze ścian i ruszyli po schodach w dół. Tileańczyk szedł najostrożniej jak potrafił, w międzyczasie robiło się jaśniej, dzięki światłu dochodzącemu z dołu. Wtedy też zapadła decyzja by zabić kultystów. Poszło szybko i bez problemów – Golem zdzielił jednego swoją pałką, Luca przeszył drugiego na wylot. Ułożyli ich najciszej jak tylko zdołali i zeszli na dół. Widok który zastali aż zbił przemytnika z tropu. Oto, przywiązana do jakiegoś stołu leżała Castinaa, a jakiś odziany w habit facet machał nad nią sztyletem. Luca już zamierzał ruszyć jej na pomoc, gdy poczuł na ramieniu uścisk Guntera. Tileańczyk spojrzał na niego – wielkolud wymownie kiwał głową. I miał rację. Gdyby teraz wybiegł, skończyło by się to tragicznie dla wszystkich. Orlandoni poskromił emocje i zdjął kapelusz zostawiając go na ziemi. Zacisnął dłoń na rękojeści rapiera i lustrując jaskinię, ocenił sytuację.

- Musimy działać z zaskoczenia, przy odrobinie szczęścia uda nam się wybić ich ponad połowę.
- szepnął do towarzyszy. - Gildiril, ty zdejmij z łuku tego ze sztyletem, jeszcze trochę a zabije Castinęę. Jak tylko padnie, my wpadamy do środka i robimy zadymę, ty wciąż osłaniasz nas swym łukiem. Co wy na to? Decydujcie się, byle szybko, bo ja i tak zaraz idę ratować moją kobietę i dziecko. - może mówił chaotycznie, ale z determinacją w głosie. Poza tym teraz liczyła się każda sekunda. Wiedział o tym ładując pistolety. Dziś nie obchodziło go, co tu robią. Po prostu stali na drodze pomiędzy nim a nią... kobietą jego życia i nienarodzonym dzieckiem. Porywając ją podpisali na siebie wyrok śmierci. Dziś już nigdzie się nie wybiorą. Nie teraz, nie TEJ nocy. Nie ma zasad, żadnych żartów, żadnych gierek. Bo tej nocy nikt nie ucieknie. Nikt nie zagrozi przyszłej rodzinie Orlandoniego. NIKT...
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ravandil »

Gildiril

Powoli przemierzali ciemny cmentarz, aż dotarli do mauzoleum. Nie był to jednak ich punkt docelowy, coś było jeszcze dalej... W ostatniej chwili zdążyli przed zamknięciem drzwi. Ale to nie oznaczało wcale, że było dobrze. Wewnątrz było zimno, ciemno i do d*&^. Co to było, jaskinia? Trudno było stwierdzić... Bo w jaskini zazwyczaj nie ma schodów! Coś mu się w tym miejscu nie podobało... I wtedy zaczął się wstęp do prawdopodobnej przyszłej jatki - Gunter zdzielił kultystę pałką w łeb, a Luca zadźgał drugiego. Nieźle, pierwsze dwa trupy na ich koncie... Ech...

Nie mógł uwierzyć temu, co zobaczył. To było chore. Banda kultystów, ołtarz, przywiązana Castinaa... Przecież to popieprzeni psychole! Jak ludzie mogą być takimi idiotami?! Za samą głupotę zasłużyli na śmierć. Bezmyślni, żądni władzy, potęgi... Upajający się swoją "wyjątkowością". Gnidy. Śmiecie. Gildiril chętnie osobiście ich wypatroszył.

-Nie musisz mi tego mówić- syknął elf w odpowiedzi na słowa Orlandoniego. Nawet rzuciłby się na nich i zagryzł, ale tutaj trzeba było rozwagi. Wziął łuk i wycelował. Wstrzymał oddech, przymrużył oczy... Los kultysty z nożem był przesądzony. Zapłaci za swoje winy. Tu i teraz. Oni wszyscy zapłacą. Zaraz zacznie się jatka i Gildiril nie będzie miał żadnych skrupułów. Strzała ze złowrogim świstem przecięła powietrze...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Wilczy Głód »

Ulrich de Maar

Ulrich był spięty. Przy każdym kroku wydawało mu się, że kultyści ich usłyszą i urwie się jedyny trop, prowadzący do Ninerl i Castiny. Nic takiego się jednak nie stało. Na dodatek zaraz znaleźli się w jakimś mauzoleum. Tylko… czy to lepiej czy gorzej?

Już za chwilę okazało się, że to lepiej. Prawda, wciąż było ciemno, a to nie pomaga za bardzo w ostrożnym schodzeniu do schodach, ale chyba byli blisko celu. Na tyle blisko, że kultyści już nie musieli żyć. Ulrich odetchnął cicho, gdy ich ciała spoczęły na schodach. „Mieli szczęście… Zasłużyli na tysiąckroć gorszy los niż zwykła śmierć!” myślał, gdy cała czwórka ruszyła na dół.

To co zaraz zobaczył obudziło w nim gniew. Dłoń prawie automatycznie powędrowała do rękojeści szabli. Zrobił nawet już krok do przodu, ale zatrzymał się, gdy zobaczył wyraźnie sztylet unosząc się tuż przy szyi Tileanki. Przełknął ślinę i powoli cofnął się do towarzyszy.
- Takie zagrania są haniebne nawet dla takiego ścierwa jak oni. – mówił najciszej jak mu na to pozwalały emocje. Wyciągnął z za pasa swój pistolet i zaczął ładować wszystkie sześć luf. Przemknęło mu przez myśl, że to jest niesamowity wynalazek… i że będzie zaraz wyjątkowo przydatny. "Ale ładowanie trwa za długo" myślał zerkając co chwila w stronę ołtarza – Niech ten przy ołtarzu zdycha jak najszybciej, bo aż mnie ręce świerzbią. Potem załatwimy tych, co trzymają Ninerl… - Ulrich - co trochę dziwne w sytuacji, gdy dwie kobiety czekają na straszną śmierć - już cieszył się w duchu na to, ile plugastwa – bo nie można tych „stworzeń” nazwać ludźmi – pożegna się dzisiaj ze swoim życiem. Cicho wyciągnął szpadę z pochwy i pewnie chwycił w prawą dłoń. W lewej był już naładowany pistolet. Ulrich nie miał zamiaru na niczym oszczędzać w tej walce. Spojrzał na Gildirila, usłyszał świst i jego wzrok podążył za strzałą, która leciała teraz w kierunku tego ze sztyletem. „Sigmarze… zaczynamy!”
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Deadmoon »

Günter Golem

Przez całą drogę, gdy bohaterowie śledzili kultystów, Golem powstrzymywał się, by nie rzucić się z furią na nich i siłą wydobyć informacje o kryjówce. To upiorne miejsce, presja czasu i świadomość konfrontacji z czymś ukrytym i prawdopodobnie nieziemsko plugawym wystawiały jego cierpliwość na próbę. Walka emocji, jaka się odbywała pod łysą kopułą z zewnątrz manifestowała się przyspieszonym oddechem i zgrzytaniem zębów.

"Zmyślne" - mruknął Günter do siebie, kiedy kultyści uruchomili mechanizm, ujawniając tym samym przejście do kryjówki.

Nim jednak zakapturzone postaci zdążyły dołączyć do swoich towarzyszy, leżały już martwe na zimnych, kamiennych schodach. Krew sącząca się z ran na głowie i torsie artystycznie zakwitła purpurą na białych habitach.

Bohaterowie minęli zwłoki i ruszyli dalej, kierując się w dół korytarza. Na jego krańcu ujrzeli przestronną komnatę, która miała właśnie posłużyć celem krwawej ofiarnej ceremonii ku czci plugawego boga. Najgorsze, że na ołtarzu właśnie miała oddać życie Arienati, a w następnej kolejności zapewne Ninerl.

Golem bezgłośnie skinął na słowa Luci i z dzikim świstem wydobył z siebie powietrze. Mięśnie zafalowały pod skórą, niczym u bestii szykującej się do brutalnego polowania. Nie skoczył jednak, nie zaatakował. Zgodnie z przyjętą koncepcją miał odczekać, aż Gildiril wyeliminuje mistrza ceremonii i ocali Arienati przed niechybną, acz haniebną śmiercią. Günter dobył i załadował kuszę, przykucnął obok elfa, wycelował i zaraz po zwolnieniu przez wyborowego strzelca cięciwy zwolnił blokadę, posyłając śmiercionośny bełt z ogromną prędkością. Mierzył w jednego z kultystów przytrzymujących elfkę, licząc, że pozwoli to Ninerl oswobodzić się z uścisku drugiego oprawcy.

Tak czy inaczej zaraz po strzale odrzucił kuszę i złapał w dłoń pałkę. Oto zbliża się dzień sądny dla sług plugawych bogów. Golem zamierzał wyprawić zakapturzonych wprost na zaszczytne spotkanie z ich krwawym panem.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Megara
Marynarz
Marynarz
Posty: 240
Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Megara »

Nie było czasu, więc zaczęliście działać. Gildiril nałożył strzałę na cięciwę, wstrzymał na chwilę oddech po czym wypuścił pocisk który z impetem wbił się w brzuch kapłana. Mimo że ten zatoczył się na chwilę do tyłu, elf chyba nie mógł zaliczyć tego strzału do najlepszych. Kapłan bowiem uderzył w stojący za nim ołtarz, po czym odwrócił się i resztkami sił wbił do połowy długości zakrzywiony sztylet tuż nad prawą piersią Castinyy, po czym osunął się martwy na ziemię. Kobieta krzyknęła przeraźliwie, a Luca słysząc to jak w amoku przedzierał się do niej z furią atakując stojących mu na drodze przeciwników. Mimo iż zdołał zabić dwóch, sam otrzymał kilka cięć na całe ciało, a najgorzej wyglądał rozcięty łuk brwiowy z którego spływała krew. Golem natomiast ustrzelił kolejnego z kuszy, po czym wpadł w przeciwników niczym rozjuszony byk młócąc swą pałką na lewo i prawo, rozwalając każdy łeb jaki tylko się napatoczył.

Największe straty ponieśliście jednak nie od ciosów mieczy kultystów, lecz z innej zgoła strony. Zapewne słysząc odgłosy bitwy, z otwartego portalu po waszej lewej stronie przybiegł kolejny z przeciwników, z kuszą samopowtarzalną. Zaczął szyć chaotycznie nie patrząc zupełnie w kogo celuje. Naszpikowani jak jeże padli dwaj kultyści, przeszyta trzema bełtami padła Ninerl, Luca został trafiony w lewe ramię i prawą nogę powyżej kolana. Dopiero wtedy Ulrich zdołał ustrzelić kultystę ze swej broni, a mózg mężczyzny rozbryznął się na ścianie. Kolejnemu rajtar zatopił ostrze swej szpady w miękkim podbrzuszu. Widząc że nie mają większych szans, pozostali kultyści zaczęli uciekać, jednak tym razem Gildiril nie dał im najmniejszych szans kosząc ich ze swojego łuku z niesamowitą prędkością.

Walka zakończyła się dość szybko. Dopiero teraz rozejrzeliście się dokładnie po sali dostrzegając leżącą we krwi Ninerl. Trzy bełty wyraźnie sterczały z jej klatki piersiowej... Gdy do niej podbiegliście była blada i już nie oddychała. Castinaa była ciężko ranna i pewnym było, że jeśli szybko czegoś nie zrobicie i ona dołączy tego wieczoru do Ninerl w Królestwie Morra. Z całej rozróby bez najmniejszych obrażeń wyszli Gunter, Ulrich i Gildiril.

Ninerl, dziękuję za grę - miałaś pechowe rzuty. Mam nadzieję, że dobrze się z nami bawiłaś. Może jeszcze kiedyś spotkamy się w jakiejś sesji :). Dzięki bardzo.

Stan drużyny:

Ninerl – nie żyje, Castinaa – ciężko ranna, Luca – dość poważnie ranny, nie może biegać, chodzenie też sprawia mu ból, kilka mniejszych cięć, rozwalony łuk brwiowy. Pozostali nawet nie draśnięci.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.
Ouzaru

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

Post autor: Ouzaru »

Castinaa i Luca

Tileańczyk dopiero po dłuższej chwili, gdy wzburzona we krwi adrenalina zaczęła wracać do normy, poczuł prawdziwy ból. Noga i ramię promieniowały gorącym, ostrym bólem, dodatkowo jego lewe oko zalewał wodospad krwi z rozbitego łuku brwiowego. Pierwszym odruchem było jednak odnalezienie Castinyy. Widząc że kobieta krwawi, podpełznął do niej najszybciej jak mógł, zupełnie ignorując ból. Klęknął przy stole i zaczął rozwiązywać ukochaną, jednocześnie mówiąc do niej.

- Kochanie, na Ranalda, co oni ci zrobili. Zaraz zabiorę cię do jakiegoś medyka – w oczach Tileańczyka pojawiły się łzy. - Wytrzymaj, będzie bolało. - Luca chwycił za wystający z rany sztylet, po czym jednym, szybkim ruchem wyciągnął go z ciała ukochanej.

Chociaż zacisnęła zęby i tak cicho krzyknęła, a jej ciało poderwało się gwałtownie. Luca od razu zaczął rozdzierać sobie koszulę i już po chwili przyciskał prowizoryczny opatrunek do mocno krwawiącej rany ukochanej. Kobieta wydawała się być zmęczona, przetarła twarz dłońmi i uśmiechnęła się blado.
- No i znowu sobie niszczysz... koszulę przeze mnie - powiedziała słabo i jakby z trudem.
Jej pierś unosiła się szybko i niespokojnie, kiedy płuca łapczywie łapały powietrze, a ciało walczyło z bólem.

- Przestań o tym teraz mówić, kupię sobie nową...Najważniejsze żebyś była cała i zdrowa. – Luca widział malujący się na twarzy kobiety ból. Mimo ucisku na ranę, Castinaa bledła coraz bardziej, a opatrunek zamienił się po chwili w szkarłatny, wilgotny kawałek materiału. - Ja cię nie zabiorę, sam jestem ranny. Günter! - krzyknął do przyjaciela. - Zajmij się Castinąą, potrzebuje lekarza! Zabierz ją do świątyni Shallyi.

Luca sam stracił sporo krwi i pojawiło się już dzwonienie w uszach, jednak nie przejmował się tym zupełnie – najważniejsza była w tej chwili Castinaa. Kątem oka dostrzegł leżącą Ninerl, z trzema bełtami w piersi. Smutne, ale jej już nie pomogą, a Cas wciąż miała szansę. Luca przetarł krwawiący łuk i spojrzał ukochanej w oczy. - Będzie dobrze, kotku, trzymaj się tylko, jesteś twarda dasz radę...

Znowu przetarła oczy, obraz jej się rozmazywał. Była potwornie zmęczona i miała ochotę po prostu pójść spać, choćby i na tym stole.
- A ty? - zapytała po chwili i widząc krew na jego twarzy zmarszczyła brwi. - Jesteś ranny... - zauważyła, choć on przed chwilą sam to powiedział. - A inni?
Podniosła się nieco i rozejrzała, jej wzrok padł na leżącym obok niej na stole sztylecie. Wzięła go do ręki, dłoń trzęsła się Tileance, ale uchwyt nadal miała pewny.

- O mnie się nie martw, nie jest źle... - Luca przetarł po raz kolejny krwawiący łuk, plama krwi na ramieniu robiła się coraz większa, ale starał się nie zwracać uwagi na tępy ból. - Z chłopakami wszystko dobrze... ale Ninerl... ona nie żyje... dostała trzema bełtami... leży niedaleko – Orlandoni zasępił się. - Zostaw ten sztylet, chyba nie chcesz wziąć go sobie na pamiątkę...

- Nin... - powiedziała głucho i bezbarwnie. Spojrzała się na sztylet. - Pomszczę ją... Zabiję tym ostrzem każdego kultystę, jakiego spotkamy.
Mówiła szybko i spazmatycznie łapała oddech, po chwili kaszlnęła i otarła krew z ust. Chwyciła się Tileańczyka i z jego pomocą usiadła spuszczając nogi na podłogę. Mina mężczyzny mówiła wyraźnie, iż nie jest zadowolony z tego, jak jego ukochana się teraz nadwyręża. Spojrzał szybko na bok, czy Golem już idzie.

- Możesz być pewna, że pomogę ci w zemście na tych draniach... - Luca odrzekł poważnie. - Może i nie dogadywaliśmy się z Ninerl, ale nie zasłużyła na taką śmierć... Pomścimy ją... A teraz siedź i nie ruszaj się – Luca powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Günter, zabierz ją, przyjacielu... - rzucił do zbliżającego się towarzysza. - Ulrich, Gildiril, zajmijcie się ciałem Ninerl, ja sobie jakoś poradzę... - zacisnął zęby patrząc na ranę na nodze.

Kobieta złapała się kurczowo brzegów stołu, zwiesiła głowę i zamknęła oczy. W lewej dłoni ciągle ściskała sztylet, ale już go nie czuła, zaczęła odpływać. Po chwili zupełnie przestała zwracać uwagę na otoczenie i głosy, nawet na to co się z nią samą dzieje. Odsunęła od siebie myśli o bólu i o tym, że jej życie jest nadal zagrożone. Teraz los Tileanki i nienarodzonego dziecka spoczywał w rękach bogów.
Zablokowany