[WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

-
- Mat
- Posty: 416
- Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
- Numer GG: 818926
- Lokalizacja: Katowice
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Ulrich de Maar
Ruszyli na poszukiwanie jakichkolwiek informacji o porywaczach. Od czegoś muszą zacząć. Ulrich miał nadzieję, że może Gildiril wybada dokąd udał się dyliżans, lecz niestety tym razem nie da rady pójść na skróty. Po gorączkowym wypytywaniu o kogoś, kto wie co to za nazwa ten „Windhund,” w końcu dotarli do wypożyczalni.
Ulrich poczuł pewien niepokój. Otwarta brama, żadnej ochrony i światła palące się na górnym piętrze w środku nocy.
- Gildiril, rozpracuj zamek. – Ulrich w pierwszym momencie spojrzał dziwnie na Tileańczyka, a potem na elfa, lecz zaraz się zreflektował. Jeśli tam rzeczywiście są Castinaa i Ninerl – a całkiem możliwe, że są – to muszą tam wejść za wszelką cenę. Prawo było w tym wyjątkowym przypadku na drugim miejscu. Sięgnął po swój oręż, ale nie wyjął broni.
- Sprawdźmy najpierw czy nie ma tu jakiegoś innego wyjścia. – powiedział – Jeśli te ścierwa tam są, to chciałbym, aby tam właśnie zostali już do śmierci.
Ulrich spojrzał po towarzyszach. Na wszystkich twarzach widać było determinację. „Mawiają, że nic tak nie zbliża ludzi jak wspólne kłopoty. I najwidoczniej dobrze mawiają” myślał de Maar. „Ale mimo wszystko lepiej, aby taka sytuacja więcej się nie powtórzyła.” Wziął jeszcze tylko głęboki oddech i był już gotów do działania. „Ale jeśli tam ktoś tylko rzeczywiście pracuje do późna?”
- Uważajmy kiedy już będziemy w środku. – powiedział cicho do towarzyszy – Tam może być równie dobrze niewinny człowiek. W takim wypadku będzie nam potrzebna tylko informacja, komu wynajął wóz. Tak więc, – w jego ustach zabrzmiało to dziwnie – spokojnie panowie.
Ruszyli na poszukiwanie jakichkolwiek informacji o porywaczach. Od czegoś muszą zacząć. Ulrich miał nadzieję, że może Gildiril wybada dokąd udał się dyliżans, lecz niestety tym razem nie da rady pójść na skróty. Po gorączkowym wypytywaniu o kogoś, kto wie co to za nazwa ten „Windhund,” w końcu dotarli do wypożyczalni.
Ulrich poczuł pewien niepokój. Otwarta brama, żadnej ochrony i światła palące się na górnym piętrze w środku nocy.
- Gildiril, rozpracuj zamek. – Ulrich w pierwszym momencie spojrzał dziwnie na Tileańczyka, a potem na elfa, lecz zaraz się zreflektował. Jeśli tam rzeczywiście są Castinaa i Ninerl – a całkiem możliwe, że są – to muszą tam wejść za wszelką cenę. Prawo było w tym wyjątkowym przypadku na drugim miejscu. Sięgnął po swój oręż, ale nie wyjął broni.
- Sprawdźmy najpierw czy nie ma tu jakiegoś innego wyjścia. – powiedział – Jeśli te ścierwa tam są, to chciałbym, aby tam właśnie zostali już do śmierci.
Ulrich spojrzał po towarzyszach. Na wszystkich twarzach widać było determinację. „Mawiają, że nic tak nie zbliża ludzi jak wspólne kłopoty. I najwidoczniej dobrze mawiają” myślał de Maar. „Ale mimo wszystko lepiej, aby taka sytuacja więcej się nie powtórzyła.” Wziął jeszcze tylko głęboki oddech i był już gotów do działania. „Ale jeśli tam ktoś tylko rzeczywiście pracuje do późna?”
- Uważajmy kiedy już będziemy w środku. – powiedział cicho do towarzyszy – Tam może być równie dobrze niewinny człowiek. W takim wypadku będzie nam potrzebna tylko informacja, komu wynajął wóz. Tak więc, – w jego ustach zabrzmiało to dziwnie – spokojnie panowie.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Luca Orlandoni
-Uważajmy kiedy już będziemy w środku. – odezwał się Ulrich. – Tam może być równie dobrze niewinny człowiek. W takim wypadku będzie nam potrzebna tylko informacja, komu wynajął wóz. Tak więc, - przerwał na moment - spokojnie panowie.
Luca spojrzał na kompana i skinął mu głową.
- Oczywiście, że to może być jedynie właściciel wypożyczalni pracujący do późna, lub ktoś z jego świty. Tylko zastanawia mnie dlaczego brama jest otwarta, a po placu nie kręci się choćby stróż czy psy... – szepnął do niego Luca. - Coś mi tu nie pasuje, Ulrichu, wam pewnie też. Mam tylko nadzieję, że ten trop doprowadzi nas do Castinyy i Ninerl. Jak tam zamek, Gil? - spytał majstrującego przy drzwiach elfa rozglądając się po okolicy.
-Uważajmy kiedy już będziemy w środku. – odezwał się Ulrich. – Tam może być równie dobrze niewinny człowiek. W takim wypadku będzie nam potrzebna tylko informacja, komu wynajął wóz. Tak więc, - przerwał na moment - spokojnie panowie.
Luca spojrzał na kompana i skinął mu głową.
- Oczywiście, że to może być jedynie właściciel wypożyczalni pracujący do późna, lub ktoś z jego świty. Tylko zastanawia mnie dlaczego brama jest otwarta, a po placu nie kręci się choćby stróż czy psy... – szepnął do niego Luca. - Coś mi tu nie pasuje, Ulrichu, wam pewnie też. Mam tylko nadzieję, że ten trop doprowadzi nas do Castinyy i Ninerl. Jak tam zamek, Gil? - spytał majstrującego przy drzwiach elfa rozglądając się po okolicy.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Gildiril
No do cholery jasnej. Jeśli można powiedzieć, że coś robi się "w ostatniej chwili", to właśnie Gildiril to teraz miał. Powóz zdążył mu ledwie mignąć. No, ale czego można się było w tej sytuacji spodziewać... Cóż, może im się to do czegoś przyda, ale mało prawdopodobne. Elf zeskoczył i oparł się o ścianę, wystukując niecierpliwie palcami znany tylko sobie rytm. Po chwili przyszła reszta i na szczęście oni dowiedzieli się nieco więcej.
Skradali się. Po raz kolejny, i pewnie nie po raz ostatni. Dość łatwo znaleźli wypożyczalnię, ale to nie powinno być przecież trudne - to coś jak znalezienie karczmy. Nikt ich nie niepokoił, było cicho... Zbyt cicho. Podejrzane. I w oknie paliło się światło... Zaraz, zaraz, czy wypożyczalnia nie powinna być o tej porze zamknięta? Czuł po kościach, że dobrze trafili. Świdrującą ciszę przerwał dopiero Orlandoni. Nie dał sobie tego dwa razy powtarzać. Strzelił palcami i wyciągnął sprzęt. Teraz pora na małą zabawę. Gildiril zabrał się za otwieranie zamka, rozmyślając przy tym, jaką jatkę urządzi Orlandoni, gdy spotka kogoś odpowiedzialnego za porwanie Castiny.
Jak tam zamek, Gil? dobiegły go słowa z wymiany zdań Luci i Ulricha. -Spokojnie- burknął elf -Trzeba to zrobić raz, a porządnie- "Wolniej jedziesz, dalej zajedziesz"... Głębokie, ale jednak Gildiril postanowił działać trochę szybciej.
No do cholery jasnej. Jeśli można powiedzieć, że coś robi się "w ostatniej chwili", to właśnie Gildiril to teraz miał. Powóz zdążył mu ledwie mignąć. No, ale czego można się było w tej sytuacji spodziewać... Cóż, może im się to do czegoś przyda, ale mało prawdopodobne. Elf zeskoczył i oparł się o ścianę, wystukując niecierpliwie palcami znany tylko sobie rytm. Po chwili przyszła reszta i na szczęście oni dowiedzieli się nieco więcej.
Skradali się. Po raz kolejny, i pewnie nie po raz ostatni. Dość łatwo znaleźli wypożyczalnię, ale to nie powinno być przecież trudne - to coś jak znalezienie karczmy. Nikt ich nie niepokoił, było cicho... Zbyt cicho. Podejrzane. I w oknie paliło się światło... Zaraz, zaraz, czy wypożyczalnia nie powinna być o tej porze zamknięta? Czuł po kościach, że dobrze trafili. Świdrującą ciszę przerwał dopiero Orlandoni. Nie dał sobie tego dwa razy powtarzać. Strzelił palcami i wyciągnął sprzęt. Teraz pora na małą zabawę. Gildiril zabrał się za otwieranie zamka, rozmyślając przy tym, jaką jatkę urządzi Orlandoni, gdy spotka kogoś odpowiedzialnego za porwanie Castiny.
Jak tam zamek, Gil? dobiegły go słowa z wymiany zdań Luci i Ulricha. -Spokojnie- burknął elf -Trzeba to zrobić raz, a porządnie- "Wolniej jedziesz, dalej zajedziesz"... Głębokie, ale jednak Gildiril postanowił działać trochę szybciej.

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Ninerl Tar Vatherain
Ha! Człowiek wszedł. To, że nie miała broni, nie oznaczało, że jest bezbronna.
Zaczął coś mówić. Ninerl podniosła się i podeszła do niego, rozkładając ręce w błagalnym geście.
- Panie, chociaż odrobina wody... Proszę-spuściła wzrok, obserwując spod opuszczonych powiek jego dłonie. Miał miecz i klucze. Tylko to... Gdy jakoś go obezwładnić.... Hmm, jeśliby złapała za miecz gołą dłonią, to nie będzie mógł go użyć, a jej tylko przetnie skórę i najwyżej kawałek mięśni. Trzeba się zastanowić....
Jeśli się nie uda, wpadną w gorsze tarapaty. Zdusiła lęk, bać się może później, nie teraz.
Głupek roześmiał się. Świetnie....
Ninelr przysunęła się jeszcze trochę i spojrzała mu twarz błagalnym wzorkiem. A potem wyczekując na odpowiedni moment, skoczyła naprzód. Nieco skręciła w bok i chwyciła za kaptur, ciągnąc w dół, by go na chwilę oślepić. W tym samym czasie uderzyła kikutem w miecz, by odsunąć go od siebie, a jej prawe kolano skierowało się w stronę krocza człowieka. Może jej się uda....Samym impetem zachwiać przeciwnikiem, a wtedy trudniej mu będzie w zwarciu użyć miecza...
Kurcze, jaka kombinacja
... Przypominają mi się zajęcia z kung fu
....
Ha! Człowiek wszedł. To, że nie miała broni, nie oznaczało, że jest bezbronna.
Zaczął coś mówić. Ninerl podniosła się i podeszła do niego, rozkładając ręce w błagalnym geście.
- Panie, chociaż odrobina wody... Proszę-spuściła wzrok, obserwując spod opuszczonych powiek jego dłonie. Miał miecz i klucze. Tylko to... Gdy jakoś go obezwładnić.... Hmm, jeśliby złapała za miecz gołą dłonią, to nie będzie mógł go użyć, a jej tylko przetnie skórę i najwyżej kawałek mięśni. Trzeba się zastanowić....
Jeśli się nie uda, wpadną w gorsze tarapaty. Zdusiła lęk, bać się może później, nie teraz.
Głupek roześmiał się. Świetnie....
Ninelr przysunęła się jeszcze trochę i spojrzała mu twarz błagalnym wzorkiem. A potem wyczekując na odpowiedni moment, skoczyła naprzód. Nieco skręciła w bok i chwyciła za kaptur, ciągnąc w dół, by go na chwilę oślepić. W tym samym czasie uderzyła kikutem w miecz, by odsunąć go od siebie, a jej prawe kolano skierowało się w stronę krocza człowieka. Może jej się uda....Samym impetem zachwiać przeciwnikiem, a wtedy trudniej mu będzie w zwarciu użyć miecza...
Kurcze, jaka kombinacja


Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Castinaa "Arienati" Bassadocci
Jak przez mgłę i z drugiego, oddalonego brzegu docierały do niej słowa elfki i to, że woła jej imię. Potem były kroki, zgrzyt klucza w zamku i szuranie drzwi po kamiennej podłodze. Arienati złapała się za głowę i jęknęła, było tak jak wtedy, kiedy się ocknęła z dziurą w pamięci. Nieprzyjemny ton głosu mężczyzny i jego śmiech podziałały na nią niczym czerwona płachta na byka. Ninerl coś mówiła, Ari słyszała szarpaninę. Odwróciła się na drugi bok, żeby wstać i mało nie spadła z pryczy.
Wyprostowała się jakoś, potwornie kręciło jej się w głowie, była zmęczona i śpiąca. Postąpiła kilka niepewnych, chwiejnych kroków w stronę walczących, zakołysała się, lecz odzyskała równowagę.
- Na bogów... Jak mi niedobrze - jęknęła cicho łapiąc się za żołądek.
Gdyby tylko miała swoje noże! To... i tak nic by nie zrobiła, w takim nieprzytomnym stanie rzut mógłby okazać się niecelny i zapewne zraniłaby lub nawet zabiła swoją towarzyszkę, a tego nie chciała. Zaklęła pod nosem na swoją bezsilność i bezradność, pozostało jej mieć nadzieję, że elfka sobie poradzi i nic się nie stanie. Lecz nawet gdyby załatwiła tego strażnika, to i tak był jeden miecz. Ale pęk kluczy dawał szansę i nadzieję na to, że są też inne cele i inni porwani lub porwane. A wtedy można by ich było uwolnić, a jak wiadomo, w kupie siła.
Z każdą chwilą umysł Arienati pracował coraz szybciej i lepiej, niestety tylko ciało odmawiało kobiecie swojego posłuszeństwa, więc nie angażowała się w walkę. Wiadomo - tak długo będzie jednym z lepszych zabójców i szpiegów, jak długo pozostanie przy życiu.
Nasłuchiwała, czy nikt tutaj nie idzie i gdyby usłyszała jakieś kroki na korytarzu, była gotowa doskoczyć do drzwi i je zamknąć oraz przytrzymać. Bez klucza niewiele by to pewnie dało, ale lepsze takie coś niż nic.
Jak przez mgłę i z drugiego, oddalonego brzegu docierały do niej słowa elfki i to, że woła jej imię. Potem były kroki, zgrzyt klucza w zamku i szuranie drzwi po kamiennej podłodze. Arienati złapała się za głowę i jęknęła, było tak jak wtedy, kiedy się ocknęła z dziurą w pamięci. Nieprzyjemny ton głosu mężczyzny i jego śmiech podziałały na nią niczym czerwona płachta na byka. Ninerl coś mówiła, Ari słyszała szarpaninę. Odwróciła się na drugi bok, żeby wstać i mało nie spadła z pryczy.
Wyprostowała się jakoś, potwornie kręciło jej się w głowie, była zmęczona i śpiąca. Postąpiła kilka niepewnych, chwiejnych kroków w stronę walczących, zakołysała się, lecz odzyskała równowagę.
- Na bogów... Jak mi niedobrze - jęknęła cicho łapiąc się za żołądek.
Gdyby tylko miała swoje noże! To... i tak nic by nie zrobiła, w takim nieprzytomnym stanie rzut mógłby okazać się niecelny i zapewne zraniłaby lub nawet zabiła swoją towarzyszkę, a tego nie chciała. Zaklęła pod nosem na swoją bezsilność i bezradność, pozostało jej mieć nadzieję, że elfka sobie poradzi i nic się nie stanie. Lecz nawet gdyby załatwiła tego strażnika, to i tak był jeden miecz. Ale pęk kluczy dawał szansę i nadzieję na to, że są też inne cele i inni porwani lub porwane. A wtedy można by ich było uwolnić, a jak wiadomo, w kupie siła.
Z każdą chwilą umysł Arienati pracował coraz szybciej i lepiej, niestety tylko ciało odmawiało kobiecie swojego posłuszeństwa, więc nie angażowała się w walkę. Wiadomo - tak długo będzie jednym z lepszych zabójców i szpiegów, jak długo pozostanie przy życiu.
Nasłuchiwała, czy nikt tutaj nie idzie i gdyby usłyszała jakieś kroki na korytarzu, była gotowa doskoczyć do drzwi i je zamknąć oraz przytrzymać. Bez klucza niewiele by to pewnie dało, ale lepsze takie coś niż nic.

-
- Marynarz
- Posty: 240
- Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Luca, Ulrich, Gildiril, Gunter
Gildiril krótką chwilę walczył z zamkiem i w końcu drzwi stanęły przed wami otworem. Zniknęliście w środku i skierowaliście się na górę. Prowadził elf, który jako jedyny z was doskonale widział w mroku. Nim jednak weszliście na piętro, Orlandoni postanowił skorzystać z małej latarenki dającej foletową poświatę którą zakupił jeszcze w Bogenhafen. Ostrożnie skierowaliście się na górę i po chwili dotarliście do uchylonych drzwi zza których biło jasne światło. Gunter popchnął je energicznie i wpadliście wszyscy do środka. Okazało się, że biuro bo na takie wyglądał pokój było całkowicie puste. Krótkie przeszukanie pozwoliło wam jednak odkryć w szufladzie biurka, pod stertą różnych papierów kartkę z wiadomością o treści: „ O północy w Ogrodach Morra. Weź Księgę.”. O jaką księgę chodziło, tego nie wiedzieliście, w każdym razie mógł to być trop prowadzący do Castinyy i Ninerl. Niemal pędem wypadliście z wypożyczalni kierując się na cmentarz.
Było już grubo po zmierzchu, gdy dotarliście na miejsce. Wrota Ogrodów Morra nie były otwarte. Stalowe belki przegradzały portal zamknięty ciężkimi łańcuchami, które spinały dwie duże kłódki. Małych drzwiczek wejściowych pilnował nocny stróż, który siedział grzejąc się nad kociołkiem. Wysokie mury otaczające miejskie cmentarzysko zakończone były kolcami. Jeśli kultyście rzeczywiście coś tutaj planowali, musieliście działać szybko.
Castinaa i Ninerl
Strażnik stracił na chwilę czujność, lecz nie na tyle, by dać się zaskoczyć Ninerl. Gdy elfka próbowała pociągnąć za jego kaptur, mężczyzna uchylił się i chwycił jej rękę wykręcając do tyłu w mocnym uścisku. Rzucił ją na ścianę, a następnie uderzył rękojeścią miecza dwa razy pod żebra, tak że elfka padła z bólu na kolana. Strażnik syknął:
- Chciałaś zabawy elfia dziwko?! No to masz! - i zdzielił pięścią w twarz. I jeszcze raz. I kolejny. Z nosa dziewczyny popłynęła strużka krwi. Castinaa rzuciła się na pomoc Ninerl, jednak strażnik popchnął ją tak silnie, ze wylądowała na pryczy. Już zamierzał kopnąć elfkę w brzuch, gdy przybiegł kolejny zakapturzony i odciągnął go od słaniającej się po podłodze dziewczyny.
- Czyś ty oszalał! Timo mówił, że mają żyć! Obie.. przynajmniej na razie.
Strażnik wyszarpnął się z uchwytu kompana, warknął coś, podszedł do leżącej na pryczy Castinyy i zdzielił ją otwartą dłonią w twarz.
- To za wasze sztuczki, szmato! Jeszcze raz, a zarżnę was jak świnie! - warknął i wraz z towarzyszem opuścili pomieszczenie. Po chwili drzwi znów zamknęły się na dobre.
Ninerl jest trochę poobijana, lecz ogólnie nie ma większych obrażeń (prócz rozbitego nosa i bólu w miejscach gdzie dostała
). Castinaa jedynie piekący policzek
.
Gildiril krótką chwilę walczył z zamkiem i w końcu drzwi stanęły przed wami otworem. Zniknęliście w środku i skierowaliście się na górę. Prowadził elf, który jako jedyny z was doskonale widział w mroku. Nim jednak weszliście na piętro, Orlandoni postanowił skorzystać z małej latarenki dającej foletową poświatę którą zakupił jeszcze w Bogenhafen. Ostrożnie skierowaliście się na górę i po chwili dotarliście do uchylonych drzwi zza których biło jasne światło. Gunter popchnął je energicznie i wpadliście wszyscy do środka. Okazało się, że biuro bo na takie wyglądał pokój było całkowicie puste. Krótkie przeszukanie pozwoliło wam jednak odkryć w szufladzie biurka, pod stertą różnych papierów kartkę z wiadomością o treści: „ O północy w Ogrodach Morra. Weź Księgę.”. O jaką księgę chodziło, tego nie wiedzieliście, w każdym razie mógł to być trop prowadzący do Castinyy i Ninerl. Niemal pędem wypadliście z wypożyczalni kierując się na cmentarz.
Było już grubo po zmierzchu, gdy dotarliście na miejsce. Wrota Ogrodów Morra nie były otwarte. Stalowe belki przegradzały portal zamknięty ciężkimi łańcuchami, które spinały dwie duże kłódki. Małych drzwiczek wejściowych pilnował nocny stróż, który siedział grzejąc się nad kociołkiem. Wysokie mury otaczające miejskie cmentarzysko zakończone były kolcami. Jeśli kultyście rzeczywiście coś tutaj planowali, musieliście działać szybko.
Castinaa i Ninerl
Strażnik stracił na chwilę czujność, lecz nie na tyle, by dać się zaskoczyć Ninerl. Gdy elfka próbowała pociągnąć za jego kaptur, mężczyzna uchylił się i chwycił jej rękę wykręcając do tyłu w mocnym uścisku. Rzucił ją na ścianę, a następnie uderzył rękojeścią miecza dwa razy pod żebra, tak że elfka padła z bólu na kolana. Strażnik syknął:
- Chciałaś zabawy elfia dziwko?! No to masz! - i zdzielił pięścią w twarz. I jeszcze raz. I kolejny. Z nosa dziewczyny popłynęła strużka krwi. Castinaa rzuciła się na pomoc Ninerl, jednak strażnik popchnął ją tak silnie, ze wylądowała na pryczy. Już zamierzał kopnąć elfkę w brzuch, gdy przybiegł kolejny zakapturzony i odciągnął go od słaniającej się po podłodze dziewczyny.
- Czyś ty oszalał! Timo mówił, że mają żyć! Obie.. przynajmniej na razie.
Strażnik wyszarpnął się z uchwytu kompana, warknął coś, podszedł do leżącej na pryczy Castinyy i zdzielił ją otwartą dłonią w twarz.
- To za wasze sztuczki, szmato! Jeszcze raz, a zarżnę was jak świnie! - warknął i wraz z towarzyszem opuścili pomieszczenie. Po chwili drzwi znów zamknęły się na dobre.
Ninerl jest trochę poobijana, lecz ogólnie nie ma większych obrażeń (prócz rozbitego nosa i bólu w miejscach gdzie dostała


Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Gildiril
"HA!" pomyślał z poczuciem triumfu, gdy drzwi stanęły przed nimi otworem. Palce wciąż sprawne... A ostatnio ma sporo okazji, by wykazać sie zdolnościami. A teraz kolej wykorzystać inną umiejętność - widzenia w ciemnościach. Elf ruszył przodem, prowadząc towarzyszy przez mrok korytarza. Potem Orlandoni wyjął latarenkę i Gildiril już miał go za to obsztorcować, ale wolał nie robić hałasu. Lepsze słabe światło niż kłótnia podczas skradania. Potem zobaczyli światło za drzwiami... Wpadli tam jak na rozbój (hmm...), ale nikogo nie zastali. Na szczęście. Dla tego, kto potencjalnie mógłby tam być.
O północy w Ogrodach Morra. Weź Księgę. Taaak... Napis na znalezionej kartce to był jakiś trop. Trop, że ci psychole chcą urządzić sobie jakiś zasrany rytuał. Oj, on już się postara, żeby spotkali się z Morrem, jak tak bardzo chcą...
Coś musiało być nie tak. I było. Portal był zamknięty, a mniejsza furtka pilnowana. A wyglądało na to, że to była jedyna droga do ogrodu. Na szczęście stróż nie wyglądał na zbyt bitnego. Elf szepnął do towarzyszy -Jeśli są już w środku, to spokojnie możemy ogłuszyć strażnika... Nie wygląda na chojraka- elf spojrzał na furtkę -Ale jeśli jeszcze nie przyszli... To zobaczą, że stróż leży, ewentualnie, że zniknął. Musimy zadecydować, co zrobić z tym palantem. Jeśli wybieramy wariant z jego pacyfikacją to ja mogę się zakraść-
"HA!" pomyślał z poczuciem triumfu, gdy drzwi stanęły przed nimi otworem. Palce wciąż sprawne... A ostatnio ma sporo okazji, by wykazać sie zdolnościami. A teraz kolej wykorzystać inną umiejętność - widzenia w ciemnościach. Elf ruszył przodem, prowadząc towarzyszy przez mrok korytarza. Potem Orlandoni wyjął latarenkę i Gildiril już miał go za to obsztorcować, ale wolał nie robić hałasu. Lepsze słabe światło niż kłótnia podczas skradania. Potem zobaczyli światło za drzwiami... Wpadli tam jak na rozbój (hmm...), ale nikogo nie zastali. Na szczęście. Dla tego, kto potencjalnie mógłby tam być.
O północy w Ogrodach Morra. Weź Księgę. Taaak... Napis na znalezionej kartce to był jakiś trop. Trop, że ci psychole chcą urządzić sobie jakiś zasrany rytuał. Oj, on już się postara, żeby spotkali się z Morrem, jak tak bardzo chcą...
Coś musiało być nie tak. I było. Portal był zamknięty, a mniejsza furtka pilnowana. A wyglądało na to, że to była jedyna droga do ogrodu. Na szczęście stróż nie wyglądał na zbyt bitnego. Elf szepnął do towarzyszy -Jeśli są już w środku, to spokojnie możemy ogłuszyć strażnika... Nie wygląda na chojraka- elf spojrzał na furtkę -Ale jeśli jeszcze nie przyszli... To zobaczą, że stróż leży, ewentualnie, że zniknął. Musimy zadecydować, co zrobić z tym palantem. Jeśli wybieramy wariant z jego pacyfikacją to ja mogę się zakraść-

-
- Mat
- Posty: 416
- Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
- Numer GG: 818926
- Lokalizacja: Katowice
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Ulrich de Maar
Wszyscy niecierpliwili się coraz bardziej, czekając aż elf upora się z zamkiem. W końcu jednak znaleźli się w środku. Ciemno tu jak… Mignęło fioletowe światło i już było przynajmniej trochę jaśniej. Drzwi. Ulrich zacisnął dłoń na rękojeści szpady.
Jednak w pomieszczeniu nikogo nie było. Najwidoczniej ktoś w pośpiechu opuszczał to pomieszczenie. „O północy w Ogrodach Morra. Weź Księgę.” To nie znaczyło nic dobrego. Po prostu nie mogło.
Słuchał słów elfa.
- Ten człowiek wcale nie musi być z nimi w zmowie. – zastanowił się chwilę „No, ale przecież Ogród byłby wtedy chyba otwarty…” – A jeśli jest, to rzeczywiście nie mamy pewności czy oni są już w środku. Zadziałamy za wcześnie i jeszcze te ścierwa się przestraszą braku „obstawy,” o której wspomniał Gildiril, i uciekną. – spojrzał po towarzyszach – A co powiecie na mały fortel? Ja osobiście nie pokazywałbym swojej twarzy byle strażnikowi, gdybym był wyznawcą – tfu! – Chaosu, tak więc może jest szansa, żeby się tam jakoś… - szukał odpowiedniego słowa - …wkręcić. No i… - uśmiechnął się gorzko – …skoro wciąż uważają, że Herr Lieberung żyje, to może go oczekują?
Czekał na opinię pozostałych. Prawdopodobnie to co powiedział to największa bzdura jaką słyszeli w życiu… "Ulrich de Maar - mędrzec i filyjozof!" przemknęło mu przez myśl. Nawet w wojsku czasem posługują się podstępem! Jednak po słowach Ulricha widać, że najwidoczniej niezbyt często... W armii po prostu tego akurat nie uczą.
- A w ostateczności zawsze możemy tam wejść i połamać kilka gnatów…
Wszyscy niecierpliwili się coraz bardziej, czekając aż elf upora się z zamkiem. W końcu jednak znaleźli się w środku. Ciemno tu jak… Mignęło fioletowe światło i już było przynajmniej trochę jaśniej. Drzwi. Ulrich zacisnął dłoń na rękojeści szpady.
Jednak w pomieszczeniu nikogo nie było. Najwidoczniej ktoś w pośpiechu opuszczał to pomieszczenie. „O północy w Ogrodach Morra. Weź Księgę.” To nie znaczyło nic dobrego. Po prostu nie mogło.
Słuchał słów elfa.
- Ten człowiek wcale nie musi być z nimi w zmowie. – zastanowił się chwilę „No, ale przecież Ogród byłby wtedy chyba otwarty…” – A jeśli jest, to rzeczywiście nie mamy pewności czy oni są już w środku. Zadziałamy za wcześnie i jeszcze te ścierwa się przestraszą braku „obstawy,” o której wspomniał Gildiril, i uciekną. – spojrzał po towarzyszach – A co powiecie na mały fortel? Ja osobiście nie pokazywałbym swojej twarzy byle strażnikowi, gdybym był wyznawcą – tfu! – Chaosu, tak więc może jest szansa, żeby się tam jakoś… - szukał odpowiedniego słowa - …wkręcić. No i… - uśmiechnął się gorzko – …skoro wciąż uważają, że Herr Lieberung żyje, to może go oczekują?
Czekał na opinię pozostałych. Prawdopodobnie to co powiedział to największa bzdura jaką słyszeli w życiu… "Ulrich de Maar - mędrzec i filyjozof!" przemknęło mu przez myśl. Nawet w wojsku czasem posługują się podstępem! Jednak po słowach Ulricha widać, że najwidoczniej niezbyt często... W armii po prostu tego akurat nie uczą.
- A w ostateczności zawsze możemy tam wejść i połamać kilka gnatów…
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Ninerl Tar Vatherain
Strażnik jednak nie dał się zaskoczyć. Ninerl zaklęła, gdy wykręcił jej dłoń. Nie zdążyła kopnąć go w goleń.
Potem przyłożył jej parę razy tu i tam.
Podniosła się niepewnie, wirowało jej w głowie, a żebra płonęły bólem. Stara się chociaż trochę przekręcać głowę, by trafiał w policzki i czoło. Trzeba było w końcu chronić oczy...Przed jednym nie zdążyła...
Po wardze spływało coś wilgotnego i nos pulsował bólem. Pomacała go ostrożnie- nie był złamany, to najważniejsze.
Zatoczyła się na prycz i opadła. Przed jej oczyma pojawiła się twarz Castiiny z czerwonym śladem na policzku.
- Żyjesz?- wybełkotała- Nogi do góry... dziewczyno...
Przyłożyła ostrożnie bolący nos do zimnych kamieni. Chłód powinien nieco zmniejszyć opuchliznę.
Siedziała tak przez chwilę, gdy zimno stapiało się z bólem. Później oblizała wargi, wytarła ostrożnie krew i powiedziała cicho do kobiety:
- Wszystko w porządku? - smak krwi ją otrzeźwił.
-Leż przez chwilę. Musisz uważać, to krwawienie nie było dobrym objawem. Przynajmniej z tego, co pamiętam. - pomacała ostrożnie nadwyrężone zebra, ale raczej nie były złamane. Ale będzie miała sińce...
-Podsumujmy, co wiemy... Przywódcą jest jakiś Timo. Śledzili nas od przybycia. Co gorsze... to nie są amatorzy. Mamy być żywe, do jakiegoś obrzędu. Czyli jeszcze zostało trochę czasu...- zamilkła na chwilę. Twarz pewnie już opuchła, w każdym razie bolała tak czy siak. Ninerl na tyle, ile mogła zignorowała ból. W końcu to była jedynie drobna niedogodność..
-Jesteśmy jakoś cenne żywe i w dobrym stanie-zamruczała- Ciekawe czemu... Komu zależy na dobrym stanie ofiar, hmm....Hmm... - zastanawiała się przez chwilę- Nie znam się na mrocznych rytuałach. Pozostaje tylko czekać.- Ninerl nie czuła się dobrze, gdy była zdana na innych. Całe życie starała się być niezależna i samodzielna, a zamknięcie, w dodatku pod ziemią... To nie wpływało na nią dobrze...
Meg, drobna uwaga techniczna- facet nie mógł jej przyłożyć rękojeścią (zakładając, że ma dobyty miecz), musiałby chwycić za ostrze i dopiero to zrobić... Natomiast płaską powierzchnią (płazem) tzw. pióra lub mocy owszem... Te dwa terminy, to nazwy poszczególnych odcinków główni. Tego z ostrym lub nie końcem, i środkowego
...
Strażnik jednak nie dał się zaskoczyć. Ninerl zaklęła, gdy wykręcił jej dłoń. Nie zdążyła kopnąć go w goleń.
Potem przyłożył jej parę razy tu i tam.
Podniosła się niepewnie, wirowało jej w głowie, a żebra płonęły bólem. Stara się chociaż trochę przekręcać głowę, by trafiał w policzki i czoło. Trzeba było w końcu chronić oczy...Przed jednym nie zdążyła...
Po wardze spływało coś wilgotnego i nos pulsował bólem. Pomacała go ostrożnie- nie był złamany, to najważniejsze.
Zatoczyła się na prycz i opadła. Przed jej oczyma pojawiła się twarz Castiiny z czerwonym śladem na policzku.
- Żyjesz?- wybełkotała- Nogi do góry... dziewczyno...
Przyłożyła ostrożnie bolący nos do zimnych kamieni. Chłód powinien nieco zmniejszyć opuchliznę.
Siedziała tak przez chwilę, gdy zimno stapiało się z bólem. Później oblizała wargi, wytarła ostrożnie krew i powiedziała cicho do kobiety:
- Wszystko w porządku? - smak krwi ją otrzeźwił.
-Leż przez chwilę. Musisz uważać, to krwawienie nie było dobrym objawem. Przynajmniej z tego, co pamiętam. - pomacała ostrożnie nadwyrężone zebra, ale raczej nie były złamane. Ale będzie miała sińce...
-Podsumujmy, co wiemy... Przywódcą jest jakiś Timo. Śledzili nas od przybycia. Co gorsze... to nie są amatorzy. Mamy być żywe, do jakiegoś obrzędu. Czyli jeszcze zostało trochę czasu...- zamilkła na chwilę. Twarz pewnie już opuchła, w każdym razie bolała tak czy siak. Ninerl na tyle, ile mogła zignorowała ból. W końcu to była jedynie drobna niedogodność..
-Jesteśmy jakoś cenne żywe i w dobrym stanie-zamruczała- Ciekawe czemu... Komu zależy na dobrym stanie ofiar, hmm....Hmm... - zastanawiała się przez chwilę- Nie znam się na mrocznych rytuałach. Pozostaje tylko czekać.- Ninerl nie czuła się dobrze, gdy była zdana na innych. Całe życie starała się być niezależna i samodzielna, a zamknięcie, w dodatku pod ziemią... To nie wpływało na nią dobrze...
Meg, drobna uwaga techniczna- facet nie mógł jej przyłożyć rękojeścią (zakładając, że ma dobyty miecz), musiałby chwycić za ostrze i dopiero to zrobić... Natomiast płaską powierzchnią (płazem) tzw. pióra lub mocy owszem... Te dwa terminy, to nazwy poszczególnych odcinków główni. Tego z ostrym lub nie końcem, i środkowego

Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Luca Orlandoni
Kilka ruchów zręcznych dłoni i dzięki Gildirilowi znaleźli się w środku. Luca klepnął aż kompana w ramię gdy temu udało się otworzyć drzwi – w końcu nie ma to jak dobry fachowiec od otwierania zamków w drużynie. Po drodze Tileańczyk skorzystał z latarenki, którą używali przy nalocie na dom Steinhagera i po chwili byli już na górze. Oświetlony pokój okazał się pusty, jednak znaleźli coś, dzięki czemu być może zbliżyli się choćby o krok do uwolnienia kobiet.
- Chyba znowu mamy do czynienia z jakimś rytuałem, panowie. - rzucił. - I jakoś coraz bardziej mi się to nie podoba.
Nie znalazłszy nic więcej ruszyli pod wskazany adres jakim był miejscowy cmentarz. W międzyczasie Luca zgasił latarenkę, nie potrzebowali zwracać na siebie uwagi. Przyglądając się zamkniętej nekropolii, Orlandoni wysłuchał kompanów.
- Jeśli są już w środku, to spokojnie możemy ogłuszyć strażnika... - powiedział elf. - Nie wygląda na chojraka. Ale jeśli jeszcze nie przyszli... To zobaczą, że stróż leży, ewentualnie, że zniknął. Musimy zadecydować, co zrobić z tym palantem. Jeśli wybieramy wariant z jego pacyfikacją to ja mogę się zakraść.
- Ten człowiek wcale nie musi być z nimi w zmowie. - dodał Ulrich.
- Dokładnie, przyjacielu. - wtrącił Luca. - To z pewnością zwykły stróż, który pilnuje cmentarza, a nie możemy skrzywdzić niewinnego człowieka. W wielu miejscach w Imperium spotkałem się już z tym, że na noc Ogrody są zamykane i ktoś w nich stróżuje - Nuln, Talabheim, Altdorf. Moim zdaniem powinniśmy przejść się wzdłuż murów i znaleźć jakieś dogodne miejsce, żeby przeskoczyć na drugą stronę. Zauważcie, że kolce nie są wysoko i chyba da się je chwycić, podciągnąć do góry i między nimi przejść. Poza tym im mniej szumu narobimy i im mniej ludzi wie o nasze obecności tutaj, to tym lepiej. Co sądzicie? Spróbujmy najpierw mojego wariantu, jeśli nie uda się przejść, będę polegał na waszych pomysłach.
Orlandoniego zastanawiały te kolce. W pewien sposób cmentarz przypominał fortecę, ale nie było jasne, czy te mury mają zatrzymać wchodzących rabusiów, czy też wychodzących martwych. Jak sobie przypominał, historia znała przypadki, gdy martwi nie spali spokojnie w swoich grobach. Luca pomyślał, że to była kwestia pierwotnego strachu – coś musiało oddzielać żywych od umarłych. W tym przypadku fizyczna bariera działała uspokajająco. Oczywiście inaczej było, gdy ktoś chciał się zakraść do środka, tak jak Luca z przyjaciółmi, w poszukiwaniu kobiet i kultystów, którzy na cmentarzu zapewne chcą urządzić jakiś rytuał. W myślach cały czas miał Castinęę i dziecko, której brak obecności, bliskości, desperacko pchały go do działania.
Kilka ruchów zręcznych dłoni i dzięki Gildirilowi znaleźli się w środku. Luca klepnął aż kompana w ramię gdy temu udało się otworzyć drzwi – w końcu nie ma to jak dobry fachowiec od otwierania zamków w drużynie. Po drodze Tileańczyk skorzystał z latarenki, którą używali przy nalocie na dom Steinhagera i po chwili byli już na górze. Oświetlony pokój okazał się pusty, jednak znaleźli coś, dzięki czemu być może zbliżyli się choćby o krok do uwolnienia kobiet.
- Chyba znowu mamy do czynienia z jakimś rytuałem, panowie. - rzucił. - I jakoś coraz bardziej mi się to nie podoba.
Nie znalazłszy nic więcej ruszyli pod wskazany adres jakim był miejscowy cmentarz. W międzyczasie Luca zgasił latarenkę, nie potrzebowali zwracać na siebie uwagi. Przyglądając się zamkniętej nekropolii, Orlandoni wysłuchał kompanów.
- Jeśli są już w środku, to spokojnie możemy ogłuszyć strażnika... - powiedział elf. - Nie wygląda na chojraka. Ale jeśli jeszcze nie przyszli... To zobaczą, że stróż leży, ewentualnie, że zniknął. Musimy zadecydować, co zrobić z tym palantem. Jeśli wybieramy wariant z jego pacyfikacją to ja mogę się zakraść.
- Ten człowiek wcale nie musi być z nimi w zmowie. - dodał Ulrich.
- Dokładnie, przyjacielu. - wtrącił Luca. - To z pewnością zwykły stróż, który pilnuje cmentarza, a nie możemy skrzywdzić niewinnego człowieka. W wielu miejscach w Imperium spotkałem się już z tym, że na noc Ogrody są zamykane i ktoś w nich stróżuje - Nuln, Talabheim, Altdorf. Moim zdaniem powinniśmy przejść się wzdłuż murów i znaleźć jakieś dogodne miejsce, żeby przeskoczyć na drugą stronę. Zauważcie, że kolce nie są wysoko i chyba da się je chwycić, podciągnąć do góry i między nimi przejść. Poza tym im mniej szumu narobimy i im mniej ludzi wie o nasze obecności tutaj, to tym lepiej. Co sądzicie? Spróbujmy najpierw mojego wariantu, jeśli nie uda się przejść, będę polegał na waszych pomysłach.
Orlandoniego zastanawiały te kolce. W pewien sposób cmentarz przypominał fortecę, ale nie było jasne, czy te mury mają zatrzymać wchodzących rabusiów, czy też wychodzących martwych. Jak sobie przypominał, historia znała przypadki, gdy martwi nie spali spokojnie w swoich grobach. Luca pomyślał, że to była kwestia pierwotnego strachu – coś musiało oddzielać żywych od umarłych. W tym przypadku fizyczna bariera działała uspokajająco. Oczywiście inaczej było, gdy ktoś chciał się zakraść do środka, tak jak Luca z przyjaciółmi, w poszukiwaniu kobiet i kultystów, którzy na cmentarzu zapewne chcą urządzić jakiś rytuał. W myślach cały czas miał Castinęę i dziecko, której brak obecności, bliskości, desperacko pchały go do działania.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Castinaa "Arienati" Bassadocci
Wysoki, szeroki w barach, do tego to podnoszenie i opuszczanie ostrza. Ależ ona była głupia! Mogła się od razu domyślić, że elfka porywa się nie na jakiegoś zwykłego ciecia od pilnowania, tylko kogoś całkiem nieźle zaprawionego w wojaczce, kto się raczej nie złapie na proste sztuczki. Chociaż zdawało się, iż nie wyrządził dużej krzywdy Ninerl, towarzyszka nie wyglądała najlepiej. No i poobijał jej żebra, które nie tak dawno sprawiały elfce wiele bólu. Sam cios w policzek nie był niczym poważnym, choć nadal nieco dzwoniło Ari w uszach i miała mroczki przed oczami. Jednak od takich rzeczy się nie umierało. No chyba że ktoś się w tym momencie zakradł i korzystając z okazji wbił nóż w plecy...
Arienati zmarszczyła brwi i po chwili uśmiechnęła się rozbawiona słowami strażnika.
- Ha! Zerżnie? A z miłą przyjemnością... - syknęła.
Z jednej strony nie byłby to taki zły pomysł, akurat w takich sytuacjach mistrzyni dobrze ją wyszkoliła i nauczyła, jak sobie radzić i uwalniać się. Poza tym kiedy zająłby się jedną z nich, łatwiej im by było go obezwładnić.
Z drugiej strony aż się krew w niej gotowała na myśl, że miałby ją dotykać ktoś inny niż Luca. Już sobie wyobrażała, jak paznokciami zrywa mu całe pasma skóry z twarzy, a potem jej ukochany dodatkowo wypruwa mu flaki.
Może nie były to zbyt dobre myśli w tej chwili, żołądek stanowczo się im sprzeciwiał. Wzięła kilka głębszych wdechów, żeby go uspokoić, w tym czasie Ninerl do niej podeszła i przysiadła się obok na pryczy.
- Żyjesz?- wybełkotała elfka. - Nogi do góry... dziewczyno...
W pierwszej chwili Ari nie rozumiała, o co jej chodzi.
- Wszystko w porządku? - dopytywała się Ninerl. - Leż przez chwilę. Musisz uważać, to krwawienie nie było dobrym objawem. Przynajmniej z tego, co pamiętam...
Zabójczyni westchnęła rozumiejąc już. Uśmiechnęła się lekko, troska towarzyszki o jej nienarodzone dziecko była czymś nowym i nawet miłym.
- Podsumujmy, co wiemy... - odezwała się znowu. - Przywódcą jest jakiś Timo. Śledzili nas od przybycia. Co gorsze... to nie są amatorzy. Mamy być żywe, do jakiegoś obrzędu. Czyli jeszcze zostało trochę czasu... - zamilkła na chwilę, po czym kontynuowała. - Jesteśmy jakoś cenne żywe i w dobrym stanie. Ciekawe czemu... Komu zależy na dobrym stanie ofiar, hmm... Hmm... - zastanawiała się przez chwilę. - Nie znam się na mrocznych rytuałach. Pozostaje tylko czekać.
- Macie z Lucą pewną cechę wspólną - powiedziała Ari przerywając rozmyślania elfki. - Dużo mówicie.
Ludzka kobieta uśmiechnęła się szeroko i poklepała elfkę po plecach.
- I nie, nie obrażam cię teraz - zapewniła ją szczerze. - Oboje też nie lubicie bezczynności. Tym razem nie pozostaje nam chyba nic innego, niż zaufać naszym towarzyszom i powierzyć swoje życie i los w ich ręce. Jednak ja bym się aż tak nie martwiła. Bystry i szybki umysł, do tego waleczność i odwaga, niesamowita siła i determinacja oraz zręczność i ciekawe sztuczki. Jestem pewna, że nas szybko znajdą i szczerze współczuję każdemu, kto im się nawinie po drodze.
Na chwilę zapadła cisza, Arienati zgodnie z poleceniami położyła się i wzięła nogi nieco wyżej. Nie była pewna, czemu to ma służyć, ale nie miała też zamiaru się sprzeczać. Zapewne towarzyszka znała się na tym lepiej, wszak elfy ponoć dbały o życie, zwłaszcza to małe i bezbronne. Znów wzięła kilka głębszych wdechów, nie czuła się najlepiej, ale to pewnie z powodu kolejnych stresów.
- Mamy teraz sporo czasu i powinnyśmy go jak najlepiej wykorzystać - odezwała się Ari przerywając to milczenie. - Nabrać sił. Nie wyglądasz najlepiej, ale o ile zdążyłam cię już poznać, nie udało się temu palantowi wyeliminować cię z rozgrywki na dłużej.
Szeroki uśmiech ozdobił twarz kobiety. Wiele by dała, żeby zobaczyć, co Nin zrobi z tym patałachem, jak już go dorwie po wyjściu z celi.
- Możemy też kilka spraw wyjaśnić - dodała nieco poważniej. - Powiedz, czemu ty i Gildiril tak nie lubicie Orlandoniego? Wiem, dużo gada i jest porywczy, często działa pod wpływem impulsu, ale wszystko co robi, robi dla nas. Żeby drużynie było lepiej. Wydaje mi się, iż w kilku momentach źle się zrozumieliście i stąd te nieporozumienia. Ja też na początku opacznie wyjaśniłam sobie jego intencje pomocy, lecz zdążyłam się już przekonać, że to dobry człowiek... I szczerze nie chciałabym, żebyście się znowu kłócili. Nawet jeśli Luca mówi coś w złości i nawet jeśli w danej chwili tak właśnie myśli, jest to jedynie chwila. Jesteśmy porywczym narodem, ale u nas emocje szybko opadają, więc proszę cię tylko o trochę cierpliwości, Ninerl. I przepraszam za nasze zachowanie, jeśli cię aż tak bardzo uraziło.
Po długiej wypowiedzi aż jej zaschło w gardle. Cały czas mówiła cicho i spokojnie, nie było potrzeby się unosić.
- Spójrz na to wszystko z innej strony, może los specjalnie nas tu wszystkich zesłał i stawia na naszej drodze coraz to trudniejsze i bardziej przykre zadania.
Chciała coś jeszcze dodać, ale kolejna fala nudności odebrała jej cały zapał. Skrzywiła się lekko i położyła. Niech Ninerl ma czas przemyśleć jej słowa, może uda się do czegoś dojść i wyjaśnić tę całą niezdrową sytuację, która niczym robak drążyła drużynę od środka i zarażała trupią zgnilizną...
Wysoki, szeroki w barach, do tego to podnoszenie i opuszczanie ostrza. Ależ ona była głupia! Mogła się od razu domyślić, że elfka porywa się nie na jakiegoś zwykłego ciecia od pilnowania, tylko kogoś całkiem nieźle zaprawionego w wojaczce, kto się raczej nie złapie na proste sztuczki. Chociaż zdawało się, iż nie wyrządził dużej krzywdy Ninerl, towarzyszka nie wyglądała najlepiej. No i poobijał jej żebra, które nie tak dawno sprawiały elfce wiele bólu. Sam cios w policzek nie był niczym poważnym, choć nadal nieco dzwoniło Ari w uszach i miała mroczki przed oczami. Jednak od takich rzeczy się nie umierało. No chyba że ktoś się w tym momencie zakradł i korzystając z okazji wbił nóż w plecy...
Arienati zmarszczyła brwi i po chwili uśmiechnęła się rozbawiona słowami strażnika.
- Ha! Zerżnie? A z miłą przyjemnością... - syknęła.
Z jednej strony nie byłby to taki zły pomysł, akurat w takich sytuacjach mistrzyni dobrze ją wyszkoliła i nauczyła, jak sobie radzić i uwalniać się. Poza tym kiedy zająłby się jedną z nich, łatwiej im by było go obezwładnić.
Z drugiej strony aż się krew w niej gotowała na myśl, że miałby ją dotykać ktoś inny niż Luca. Już sobie wyobrażała, jak paznokciami zrywa mu całe pasma skóry z twarzy, a potem jej ukochany dodatkowo wypruwa mu flaki.
Może nie były to zbyt dobre myśli w tej chwili, żołądek stanowczo się im sprzeciwiał. Wzięła kilka głębszych wdechów, żeby go uspokoić, w tym czasie Ninerl do niej podeszła i przysiadła się obok na pryczy.
- Żyjesz?- wybełkotała elfka. - Nogi do góry... dziewczyno...
W pierwszej chwili Ari nie rozumiała, o co jej chodzi.
- Wszystko w porządku? - dopytywała się Ninerl. - Leż przez chwilę. Musisz uważać, to krwawienie nie było dobrym objawem. Przynajmniej z tego, co pamiętam...
Zabójczyni westchnęła rozumiejąc już. Uśmiechnęła się lekko, troska towarzyszki o jej nienarodzone dziecko była czymś nowym i nawet miłym.
- Podsumujmy, co wiemy... - odezwała się znowu. - Przywódcą jest jakiś Timo. Śledzili nas od przybycia. Co gorsze... to nie są amatorzy. Mamy być żywe, do jakiegoś obrzędu. Czyli jeszcze zostało trochę czasu... - zamilkła na chwilę, po czym kontynuowała. - Jesteśmy jakoś cenne żywe i w dobrym stanie. Ciekawe czemu... Komu zależy na dobrym stanie ofiar, hmm... Hmm... - zastanawiała się przez chwilę. - Nie znam się na mrocznych rytuałach. Pozostaje tylko czekać.
- Macie z Lucą pewną cechę wspólną - powiedziała Ari przerywając rozmyślania elfki. - Dużo mówicie.
Ludzka kobieta uśmiechnęła się szeroko i poklepała elfkę po plecach.
- I nie, nie obrażam cię teraz - zapewniła ją szczerze. - Oboje też nie lubicie bezczynności. Tym razem nie pozostaje nam chyba nic innego, niż zaufać naszym towarzyszom i powierzyć swoje życie i los w ich ręce. Jednak ja bym się aż tak nie martwiła. Bystry i szybki umysł, do tego waleczność i odwaga, niesamowita siła i determinacja oraz zręczność i ciekawe sztuczki. Jestem pewna, że nas szybko znajdą i szczerze współczuję każdemu, kto im się nawinie po drodze.
Na chwilę zapadła cisza, Arienati zgodnie z poleceniami położyła się i wzięła nogi nieco wyżej. Nie była pewna, czemu to ma służyć, ale nie miała też zamiaru się sprzeczać. Zapewne towarzyszka znała się na tym lepiej, wszak elfy ponoć dbały o życie, zwłaszcza to małe i bezbronne. Znów wzięła kilka głębszych wdechów, nie czuła się najlepiej, ale to pewnie z powodu kolejnych stresów.
- Mamy teraz sporo czasu i powinnyśmy go jak najlepiej wykorzystać - odezwała się Ari przerywając to milczenie. - Nabrać sił. Nie wyglądasz najlepiej, ale o ile zdążyłam cię już poznać, nie udało się temu palantowi wyeliminować cię z rozgrywki na dłużej.
Szeroki uśmiech ozdobił twarz kobiety. Wiele by dała, żeby zobaczyć, co Nin zrobi z tym patałachem, jak już go dorwie po wyjściu z celi.
- Możemy też kilka spraw wyjaśnić - dodała nieco poważniej. - Powiedz, czemu ty i Gildiril tak nie lubicie Orlandoniego? Wiem, dużo gada i jest porywczy, często działa pod wpływem impulsu, ale wszystko co robi, robi dla nas. Żeby drużynie było lepiej. Wydaje mi się, iż w kilku momentach źle się zrozumieliście i stąd te nieporozumienia. Ja też na początku opacznie wyjaśniłam sobie jego intencje pomocy, lecz zdążyłam się już przekonać, że to dobry człowiek... I szczerze nie chciałabym, żebyście się znowu kłócili. Nawet jeśli Luca mówi coś w złości i nawet jeśli w danej chwili tak właśnie myśli, jest to jedynie chwila. Jesteśmy porywczym narodem, ale u nas emocje szybko opadają, więc proszę cię tylko o trochę cierpliwości, Ninerl. I przepraszam za nasze zachowanie, jeśli cię aż tak bardzo uraziło.
Po długiej wypowiedzi aż jej zaschło w gardle. Cały czas mówiła cicho i spokojnie, nie było potrzeby się unosić.
- Spójrz na to wszystko z innej strony, może los specjalnie nas tu wszystkich zesłał i stawia na naszej drodze coraz to trudniejsze i bardziej przykre zadania.
Chciała coś jeszcze dodać, ale kolejna fala nudności odebrała jej cały zapał. Skrzywiła się lekko i położyła. Niech Ninerl ma czas przemyśleć jej słowa, może uda się do czegoś dojść i wyjaśnić tę całą niezdrową sytuację, która niczym robak drążyła drużynę od środka i zarażała trupią zgnilizną...

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Gildiril
- Dokładnie, przyjacielu. To z pewnością zwykły stróż, który pilnuje cmentarza, a nie możemy skrzywdzić niewinnego człowieka. W wielu miejscach w Imperium spotkałem się już z tym, że na noc Ogrody są zamykane i ktoś w nich stróżuje - Nuln, Talabheim, Altdorf. Moim zdaniem powinniśmy przejść się wzdłuż murów i znaleźć jakieś dogodne miejsce, żeby przeskoczyć na drugą stronę. Zauważcie, że kolce nie są wysoko i chyba da się je chwycić, podciągnąć do góry i między nimi przejść. Poza tym im mniej szumu narobimy i im mniej ludzi wie o nasze obecności tutaj, to tym lepiej. Co sądzicie? Spróbujmy najpierw mojego wariantu, jeśli nie uda się przejść, będę polegał na waszych pomysłach.
Luca wygłosił przydługi monolog i spojrzał się na nich. Czy to będzie takie łatwe? Zgoda, trzeba poszukać najmniej hałaśliwej drogi. -Macie rację, dlatego powiedziałem, że tylko go ogłuszymy- elf uśmiechnął się szelmowsko pod nosem -Jeśli chcecie przedostać się przez mur, to proszę bardzo. Ale stracimy trochę czasu na szukanie "dogodnego miejsca"... Stąd ciężko takie wypatrzeć, więc jeśli chcemy chodzić jak kretyni pod murami, to musimy się streszczać- Chyba i tak nie musiał tego mówić, szczególnie Orlandoniemu... -W drogę więc, drużyno pacyfistów- szepnął jeszcze i spojrzał w kierunku murów. Sytuacja była poważna, więc nawet nie skwitował swojego głupiego dowcipu chichotem.
- Dokładnie, przyjacielu. To z pewnością zwykły stróż, który pilnuje cmentarza, a nie możemy skrzywdzić niewinnego człowieka. W wielu miejscach w Imperium spotkałem się już z tym, że na noc Ogrody są zamykane i ktoś w nich stróżuje - Nuln, Talabheim, Altdorf. Moim zdaniem powinniśmy przejść się wzdłuż murów i znaleźć jakieś dogodne miejsce, żeby przeskoczyć na drugą stronę. Zauważcie, że kolce nie są wysoko i chyba da się je chwycić, podciągnąć do góry i między nimi przejść. Poza tym im mniej szumu narobimy i im mniej ludzi wie o nasze obecności tutaj, to tym lepiej. Co sądzicie? Spróbujmy najpierw mojego wariantu, jeśli nie uda się przejść, będę polegał na waszych pomysłach.
Luca wygłosił przydługi monolog i spojrzał się na nich. Czy to będzie takie łatwe? Zgoda, trzeba poszukać najmniej hałaśliwej drogi. -Macie rację, dlatego powiedziałem, że tylko go ogłuszymy- elf uśmiechnął się szelmowsko pod nosem -Jeśli chcecie przedostać się przez mur, to proszę bardzo. Ale stracimy trochę czasu na szukanie "dogodnego miejsca"... Stąd ciężko takie wypatrzeć, więc jeśli chcemy chodzić jak kretyni pod murami, to musimy się streszczać- Chyba i tak nie musiał tego mówić, szczególnie Orlandoniemu... -W drogę więc, drużyno pacyfistów- szepnął jeszcze i spojrzał w kierunku murów. Sytuacja była poważna, więc nawet nie skwitował swojego głupiego dowcipu chichotem.

-
- Mat
- Posty: 517
- Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
- Numer GG: 8174525
- Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Günter Golem
Olbrzym nie krył rozczarowania, kiedy po wtargnięciu okazało się, że pokój jest zupełnie pusty. Liczył, że spotka w środku kogoś, kto wskazałby mu miejsce przetrzymywania porwanych kobiet. W zamian musiał nacieszyć się informacją znalezioną na skrawku kartki. Szybkie przeszukanie pomieszczenia nie ujawniło żadnych dodatkowych wskazówek.
Coś jednak nie dawało Golemowi spokoju. Będąc wyczulonym na niuanse otoczenia zaniepokoił się, czemu ktoś pozostawił potencjalną wskazówkę właściwie na widoku. Do tego niezabezpieczone pomieszczenia, ba!, cały budynek. No i zapalone światło w oknie, które podziałało jak wabik na poszukiwaczy zaginionych kobiet.
Nie wyrażał tego na głos, ale obawiał się, że może to być kolejna zasadzka. Że komuś zależy, by awanturnicy przybyli we wskazane miejsce. By trafili dokładnie tam, gdzie życzy sobie ktoś, kto pozostawia tak wyraźne tropy. I w sobie tylko wiadomym celu.
Choć, równie dobrze, Günter mógł się także mylić, a mieszkaniec pokoju mógł być zwyczajnie roztrzepany...
Gdy znaleźli się pod wysokimi i nastroszonymi metalowymi kolcami murami cmentarza, Golem pokiwał głową z niezadowoleniem. Taka przeszkoda będzie trudna dla sforsowania. Co prawda on mógłby podsadzić towarzyszy i ułatwić im przedostanie się na drugą stronę, lecz sam z pewnością nie poradziłby sobie. W końcu czy ktoś widział, by głaz toczył się zgrabnie pod górę?
Nie bardzo też chciał wierzyć, by stróż był w szerokiej zmowie z kultystami. Zapewne wykonywał tylko swoją niewdzięczną pracę. A za to nie było potrzeby karać go utratą życia.
- Panowie, sforsowanie muru przez nas wszystkich jest niemożliwe i czasochłonne - zwrócił się do towarzyszy. - Jeżeli się na to zdecydujecie, ja zostanę tutaj, by nie opóźniać akcji. Wtedy co najwyżej będę mógł zadbać o waszą ewakuację z tego miejsca.
- Ale mam też inną koncepcję. Dlaczego by nie spróbować przekonać stróża, by poszedł na współpracę z nami? Znam wszak tuzin interesujących środków perswazji. Choć w tym przypadku powinien wystarczyć odpowiednio dobrany ton głosu - tu Golem zademonstrował mrożący krew w żyłach dźwięk, zdolny poruszyć nawet największego twardziela.
- Możemy pójść dalej i po przesłuchaniu podmienić ciecia z kimś z nas. Jest ciemno, więc potencjalni obserwatorzy nie powinni za szybko się zorientować. Prawdziwy stróż pójdzie "po dobroci" z pozostałymi i wskaże im kryjówkę, podczas gdy ktoś podstawiony zajmie jego miejsce i będzie miał baczenie na okolicę. Pozwoli to też wyeliminować ewentualne wsparcie dla kultystów z zewnątrz, by zapobiec dostaniu się przez nas w kleszcze. Co wy na to? - Zapytał ze złowrogim uśmieszkiem, pocierając wielkie jak bochny chleba pięści.
Olbrzym nie krył rozczarowania, kiedy po wtargnięciu okazało się, że pokój jest zupełnie pusty. Liczył, że spotka w środku kogoś, kto wskazałby mu miejsce przetrzymywania porwanych kobiet. W zamian musiał nacieszyć się informacją znalezioną na skrawku kartki. Szybkie przeszukanie pomieszczenia nie ujawniło żadnych dodatkowych wskazówek.
Coś jednak nie dawało Golemowi spokoju. Będąc wyczulonym na niuanse otoczenia zaniepokoił się, czemu ktoś pozostawił potencjalną wskazówkę właściwie na widoku. Do tego niezabezpieczone pomieszczenia, ba!, cały budynek. No i zapalone światło w oknie, które podziałało jak wabik na poszukiwaczy zaginionych kobiet.
Nie wyrażał tego na głos, ale obawiał się, że może to być kolejna zasadzka. Że komuś zależy, by awanturnicy przybyli we wskazane miejsce. By trafili dokładnie tam, gdzie życzy sobie ktoś, kto pozostawia tak wyraźne tropy. I w sobie tylko wiadomym celu.
Choć, równie dobrze, Günter mógł się także mylić, a mieszkaniec pokoju mógł być zwyczajnie roztrzepany...
Gdy znaleźli się pod wysokimi i nastroszonymi metalowymi kolcami murami cmentarza, Golem pokiwał głową z niezadowoleniem. Taka przeszkoda będzie trudna dla sforsowania. Co prawda on mógłby podsadzić towarzyszy i ułatwić im przedostanie się na drugą stronę, lecz sam z pewnością nie poradziłby sobie. W końcu czy ktoś widział, by głaz toczył się zgrabnie pod górę?
Nie bardzo też chciał wierzyć, by stróż był w szerokiej zmowie z kultystami. Zapewne wykonywał tylko swoją niewdzięczną pracę. A za to nie było potrzeby karać go utratą życia.
- Panowie, sforsowanie muru przez nas wszystkich jest niemożliwe i czasochłonne - zwrócił się do towarzyszy. - Jeżeli się na to zdecydujecie, ja zostanę tutaj, by nie opóźniać akcji. Wtedy co najwyżej będę mógł zadbać o waszą ewakuację z tego miejsca.
- Ale mam też inną koncepcję. Dlaczego by nie spróbować przekonać stróża, by poszedł na współpracę z nami? Znam wszak tuzin interesujących środków perswazji. Choć w tym przypadku powinien wystarczyć odpowiednio dobrany ton głosu - tu Golem zademonstrował mrożący krew w żyłach dźwięk, zdolny poruszyć nawet największego twardziela.
- Możemy pójść dalej i po przesłuchaniu podmienić ciecia z kimś z nas. Jest ciemno, więc potencjalni obserwatorzy nie powinni za szybko się zorientować. Prawdziwy stróż pójdzie "po dobroci" z pozostałymi i wskaże im kryjówkę, podczas gdy ktoś podstawiony zajmie jego miejsce i będzie miał baczenie na okolicę. Pozwoli to też wyeliminować ewentualne wsparcie dla kultystów z zewnątrz, by zapobiec dostaniu się przez nas w kleszcze. Co wy na to? - Zapytał ze złowrogim uśmieszkiem, pocierając wielkie jak bochny chleba pięści.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Luca Orlandoni
Tileańczyk z zainteresowaniem słuchał tego co mówił Golem. Gdy ten skończył, w końcu zabrał głos.
- Mur będzie do przejścia, jeśli my podsadzimy ciebie, a potem ty wciągniesz nas na górę. I nie będzie to wcale takie czasochłonne, jak sądzisz - więcej czasu tracimy teraz. Co do stróża, to nie wiadomo czy jest z nimi w zmowie, czy jest to zwykły cywil. Jeśli tylko tutaj stróżuje, a my powiemy mu o naszych przypuszczeniach, wyśmieje nas i pogoni. I jeszcze jedno - całkiem możliwe, że kultyści są już w środku, więc 'podmienianie' stróża mija się w tym momencie z celem. Ja cały czas obstawiam sforsowanie muru w jakimś dogodnym miejscu, potem zastanowimy się co dalej. Lepiej być za murem i myśleć co robić dalej, niż stać tutaj bezczynnie. Spróbujmy znaleźć dobre miejsce, by przeskoczyć. Jeśli się nie uda, spróbujemy waszych pomysłów. - Luca spojrzał po kompanach. Stanie w miejscu i rozmyślanie nad sposobem przejścia nie działało na korzyść porwanych kobiet. Tileańczyk zamierzał działać.
Tileańczyk z zainteresowaniem słuchał tego co mówił Golem. Gdy ten skończył, w końcu zabrał głos.
- Mur będzie do przejścia, jeśli my podsadzimy ciebie, a potem ty wciągniesz nas na górę. I nie będzie to wcale takie czasochłonne, jak sądzisz - więcej czasu tracimy teraz. Co do stróża, to nie wiadomo czy jest z nimi w zmowie, czy jest to zwykły cywil. Jeśli tylko tutaj stróżuje, a my powiemy mu o naszych przypuszczeniach, wyśmieje nas i pogoni. I jeszcze jedno - całkiem możliwe, że kultyści są już w środku, więc 'podmienianie' stróża mija się w tym momencie z celem. Ja cały czas obstawiam sforsowanie muru w jakimś dogodnym miejscu, potem zastanowimy się co dalej. Lepiej być za murem i myśleć co robić dalej, niż stać tutaj bezczynnie. Spróbujmy znaleźć dobre miejsce, by przeskoczyć. Jeśli się nie uda, spróbujemy waszych pomysłów. - Luca spojrzał po kompanach. Stanie w miejscu i rozmyślanie nad sposobem przejścia nie działało na korzyść porwanych kobiet. Tileańczyk zamierzał działać.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Mat
- Posty: 416
- Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
- Numer GG: 818926
- Lokalizacja: Katowice
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Ulrich de Maar
Słuchał słów towarzyszy. Trzeba przyznać, że pomysłów było wiele… ale nie zmienia to faktu, że – jak słusznie zauważył Luca – tracą właśnie cenny czas.
- Uważam, że powinniśmy najpierw spróbować murem. Z tym strażnikiem nigdy nie wiadomo… a nuż okaże się być po ich stronie?
Chociaż Ulrichowi nie uśmiechało się wkradanie się na cmentarz, jakby byli jakimiś złodziejami… Ale teraz to chyba – mimo kolców na murze – bezpieczniejsze i rozsądniejsze wyjście.
- Ile ważysz olbrzymie? – zapytał z lekkim uśmiechem Guntera – Jest nas trzech chłopa do dźwigania cię, więc powinniśmy dać radę. A jeśli nie… zawsze możemy się jeszcze rozdzielić. – spojrzał po twarzach towarzyszy – Jak nie damy rady przejść wszyscy, to ja i Gunter wejdziemy kulturalnie – wejściem, podczas gdy Luca i Gildiril będą już czekać za murem. No, ale zobaczymy jak to wyjdzie już przy murze, bo czas nagli. Z życiem panowie!
Słuchał słów towarzyszy. Trzeba przyznać, że pomysłów było wiele… ale nie zmienia to faktu, że – jak słusznie zauważył Luca – tracą właśnie cenny czas.
- Uważam, że powinniśmy najpierw spróbować murem. Z tym strażnikiem nigdy nie wiadomo… a nuż okaże się być po ich stronie?
Chociaż Ulrichowi nie uśmiechało się wkradanie się na cmentarz, jakby byli jakimiś złodziejami… Ale teraz to chyba – mimo kolców na murze – bezpieczniejsze i rozsądniejsze wyjście.
- Ile ważysz olbrzymie? – zapytał z lekkim uśmiechem Guntera – Jest nas trzech chłopa do dźwigania cię, więc powinniśmy dać radę. A jeśli nie… zawsze możemy się jeszcze rozdzielić. – spojrzał po twarzach towarzyszy – Jak nie damy rady przejść wszyscy, to ja i Gunter wejdziemy kulturalnie – wejściem, podczas gdy Luca i Gildiril będą już czekać za murem. No, ale zobaczymy jak to wyjdzie już przy murze, bo czas nagli. Z życiem panowie!
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Ninerl Tar Vatherain
Zaśmiała się cicho na słowa Castiiny.
-Tylko, że ja mówię wolniej... Czy nie lubię bezczynności.... Ee, bez przesady... Przyznam, że chętnie po prostu poszłabym na spacer labo posiedział na trawie...No, ale teraz... - posmutniała na chwilę.
Ninerl odwróciła głowę, by przyłożyć drugą stronę nosa. Castiina coś powiedziała o jakimś "palancie".
-Chodzi ci o tego... człowieka? Znaczy strażnika? Myślę, że będzie lepiej go wyeliminować... - zamruczała.
-Wiele spraw...-spojrzała z ciekawością na kobietę. Przez chwilę się zastanawiała nad odpowiedzią.
-Nie rozumiem, czemu Luca mnie obraża... Obrzuca obelgami, z jakiś niezrozumiałych dla mnie powodów. Jeśli jakiś Asur, by tak zrobił, jasne by było, że jest moim wrogiem. I czemu nas dwie pomija w swoich propozycjach? Zawsze mówiąc, jak o rzeczach lub zwierzętach. Czyżby fakt bycia kobietą sprawiał, że można ją traktować niepoważnie i nie pytać o jej zdanie? Jakoś mężczyzn można... -powiedziała cierpko. Zamilkła na chwilę, a potem podjęła dalej:
-Najbardziej mi przeszkadza to drugie... mniejsza o obraźliwe słowa, skoro twierdzisz, że nie są mówione z przekonaniem. Widzisz, mój lud, inni Asurowie uważają za gniewnych, ponurych i okrutnych. Mówią o cieniu, który spowił nasze dusze... Może mają rację?- mruknęła cicho.
- Jeśli chodzi o gwałtowne zmiany nastroju, to jest to uważane za odpowiednie dla dzieci. Dlatego Luca mnie zdziwił... jest przecież dorosły, prawda? Ile wy właściwie macie lat? Ja mam tylko... ee, chyba w waszym języku to będzie siedemdziijesiąd. Chyba dobrze powiedziałam?-zapytała się.
-Nie wierzę w los. To my sami kształtujemy rzeczywistość, zarówno w będąc w ciele, jak i po śmierci. Owszem jest ona pełna chaosu, ale z drugiej strony pewnego uporządkowania... Musimy tylko odnaleźć, to co naprawdę chcemy stworzyć... - powiedziała, zaplątując rękaw.
Zaśmiała się cicho na słowa Castiiny.
-Tylko, że ja mówię wolniej... Czy nie lubię bezczynności.... Ee, bez przesady... Przyznam, że chętnie po prostu poszłabym na spacer labo posiedział na trawie...No, ale teraz... - posmutniała na chwilę.
Ninerl odwróciła głowę, by przyłożyć drugą stronę nosa. Castiina coś powiedziała o jakimś "palancie".
-Chodzi ci o tego... człowieka? Znaczy strażnika? Myślę, że będzie lepiej go wyeliminować... - zamruczała.
-Wiele spraw...-spojrzała z ciekawością na kobietę. Przez chwilę się zastanawiała nad odpowiedzią.
-Nie rozumiem, czemu Luca mnie obraża... Obrzuca obelgami, z jakiś niezrozumiałych dla mnie powodów. Jeśli jakiś Asur, by tak zrobił, jasne by było, że jest moim wrogiem. I czemu nas dwie pomija w swoich propozycjach? Zawsze mówiąc, jak o rzeczach lub zwierzętach. Czyżby fakt bycia kobietą sprawiał, że można ją traktować niepoważnie i nie pytać o jej zdanie? Jakoś mężczyzn można... -powiedziała cierpko. Zamilkła na chwilę, a potem podjęła dalej:
-Najbardziej mi przeszkadza to drugie... mniejsza o obraźliwe słowa, skoro twierdzisz, że nie są mówione z przekonaniem. Widzisz, mój lud, inni Asurowie uważają za gniewnych, ponurych i okrutnych. Mówią o cieniu, który spowił nasze dusze... Może mają rację?- mruknęła cicho.
- Jeśli chodzi o gwałtowne zmiany nastroju, to jest to uważane za odpowiednie dla dzieci. Dlatego Luca mnie zdziwił... jest przecież dorosły, prawda? Ile wy właściwie macie lat? Ja mam tylko... ee, chyba w waszym języku to będzie siedemdziijesiąd. Chyba dobrze powiedziałam?-zapytała się.
-Nie wierzę w los. To my sami kształtujemy rzeczywistość, zarówno w będąc w ciele, jak i po śmierci. Owszem jest ona pełna chaosu, ale z drugiej strony pewnego uporządkowania... Musimy tylko odnaleźć, to co naprawdę chcemy stworzyć... - powiedziała, zaplątując rękaw.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]
Castinaa "Arienati" Bassadocci
Bez słowa pomogła Ninerl z rękawem rozmyślając. Jej palce same pracowały, kobieta nawet nie patrzyła się na to, co robi. Szybko i zwinnie zawiązała kawałek materiału tak, by się znów nie rozwiązał. A w każdym razie nie za szybko, gdyż zapewne było to dla elfki uciążliwe i przykre.
- Hmm... więc o to chodzi, o zwykłe nieporozumienie... rasowe - westchnęła. - Widzisz, to nie była obraza kierowana pod twoim adresem, ale jeśli tak to odebrałaś, to przepraszam. Ludzie chyba inaczej podchodzą do takich spraw. Z naszej strony twoje zachowanie odbieramy jako aroganckie wywyższanie się lub, żeby nakreślić ci to jaśniej, mamy wrażenie, że uważasz nas za gorszych od siebie - wyjaśniła i spojrzała na elfkę.
- Ale z tego co mi się wydaje, nie było to twoim zamierzeniem, tak jak nie było Orlandoniego czy moim obrażenie cię. Wszystko dzieje się tak szybko, a my nadal nie mieliśmy okazji, żeby się lepiej poznać. Ty nas, my ciebie... Rozumiesz, do czego zmierzam? No i jeszcze ten ciągły pośpiech, kultyści, mutanci, moja ciąża... Wydaje mi się, że on jest tym po prostu poddenerwowany, stąd ta agresja. Mając lat siedemdziesiąt - słowo wypowiedziała powoli i wyraźnie - jesteś od nas jakoś... ponad trzy razy starsza, więc postaraj się zrozumieć i wybaczyć. Ile dokładnie mam lat, nie pamiętam, ile on ma, nie wiem - stwierdziła i uśmiechnęła się szeroko.
Zamilkła, nie było chyba już co wyjaśniać. Kwestię pomijania kobiet opuściła, gdyż to chyba Luca sam powinien wytłumaczyć. Arienati w każdym razie nigdy to nie przeszkadzało. Cieszyła się teraz, że w końcu cała sprawa się wyjaśniła i jak już ich uwolnią, o ile zdążą, to będzie mogła wszystko powtórzyć ukochanemu i w końcu te waśnie się skończą. Oby.
Bez słowa pomogła Ninerl z rękawem rozmyślając. Jej palce same pracowały, kobieta nawet nie patrzyła się na to, co robi. Szybko i zwinnie zawiązała kawałek materiału tak, by się znów nie rozwiązał. A w każdym razie nie za szybko, gdyż zapewne było to dla elfki uciążliwe i przykre.
- Hmm... więc o to chodzi, o zwykłe nieporozumienie... rasowe - westchnęła. - Widzisz, to nie była obraza kierowana pod twoim adresem, ale jeśli tak to odebrałaś, to przepraszam. Ludzie chyba inaczej podchodzą do takich spraw. Z naszej strony twoje zachowanie odbieramy jako aroganckie wywyższanie się lub, żeby nakreślić ci to jaśniej, mamy wrażenie, że uważasz nas za gorszych od siebie - wyjaśniła i spojrzała na elfkę.
- Ale z tego co mi się wydaje, nie było to twoim zamierzeniem, tak jak nie było Orlandoniego czy moim obrażenie cię. Wszystko dzieje się tak szybko, a my nadal nie mieliśmy okazji, żeby się lepiej poznać. Ty nas, my ciebie... Rozumiesz, do czego zmierzam? No i jeszcze ten ciągły pośpiech, kultyści, mutanci, moja ciąża... Wydaje mi się, że on jest tym po prostu poddenerwowany, stąd ta agresja. Mając lat siedemdziesiąt - słowo wypowiedziała powoli i wyraźnie - jesteś od nas jakoś... ponad trzy razy starsza, więc postaraj się zrozumieć i wybaczyć. Ile dokładnie mam lat, nie pamiętam, ile on ma, nie wiem - stwierdziła i uśmiechnęła się szeroko.
Zamilkła, nie było chyba już co wyjaśniać. Kwestię pomijania kobiet opuściła, gdyż to chyba Luca sam powinien wytłumaczyć. Arienati w każdym razie nigdy to nie przeszkadzało. Cieszyła się teraz, że w końcu cała sprawa się wyjaśniła i jak już ich uwolnią, o ile zdążą, to będzie mogła wszystko powtórzyć ukochanemu i w końcu te waśnie się skończą. Oby.
