[D&D] Tolerancja

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Ruda na samą wzmiankę o wymarszu się ożywiła. Natychmiast wstała i przerzuciwszy kolczugę przez garb wielbłąda, sama go dosiadła. *Założę to żelastwo w trakcie drogi* obiecała sobie. Jednocześnie obserwowała resztę drużyny. Trochę uspokoiła ją myśl, że Samanta jest po ich stronie, jednak nie zamierzała jej przepraszać, jak uczynił to Indimar i Gorim - w końcu nic złego na jej temat nie powiedziała. A to, co myśli, to jej prywatna sprawa.
- Mam rozumieć, że jeszcze dzisiaj spotkamy orszak Herberta? - zapytała z nadzieją, patrząc przede wszystkim na Errera - kto inny miał wszak znać odpowiedź?
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Ekthelion Be`erry

Bard bardzo cieszył się z tego, że Errer dogadał się z wampirzycą. Oznaczało to, że być może temat na balladę doczeka się jakiegoś rozwinięcia i ani chybił, tragicznego zakończenia. *Ach... Jak ja kocham swoją wyobraźnie*- zamyślił się Ekthelion. Nie czując się ani trochę winny przeprosin Samancie, obdarował ją tylko uśmiechem i mrugnął do niej okiem. Następnie zasłyszawszy pytanie Rudej wsłuchiwał się w odpowiedź Errera: Myślę, że tak... Oni na pewno są już w drodze i pędzą teraz wyznaczoną przez nasze miasto trasą. Przy odrobinie szczęścia spotkamy ich jeszcze dzisiaj przed zachodem słońca. *No właśnie słońce... Oby zaszło jak najszybciej. Ten skwar jest nie do wytrzymania.* Pół-elf szczerze współczuł wszystkim osobą, które w tym momencie miały na sobie zbroję. Ruszył za resztą, a kiedy wielbłąd Errera zrównał się z wielbłądem Samanty i jechali przez chwilę ramię w ramię bard znowu pomyślał, iż niezła byłaby z nich para. Dalej jechał nieodzywając się do nikogo, a w krainie własnej fantazji, zaczął rozgrywać "potencjalny romans" na setki różnych sposobów.
Mój miecz to moja siła
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Samanta »

Samanta czerpała niesamowitą przyjemność z tego ze każdy po kolei ją przepraszał. Sama uważała ze przeprosiny nie są dla niej potrzebne lecz jednak nimi nie gardziła wiedząc ze lepsze to niż niedojrzałe obgadywanie za plecami, które i tak potrafiła wyczuć. Najbardziej jednak cieszył ją fakt ze Errer zyskał do niej zaufanie, to było najważniejsze w tym momencie. Był jednak jeden faktor, który w tym momencie przeszkadzał jej najbardziej: Wampirzy głód... *Cholerne utrapienie* pomyślała. Nie miała w planie gryzienia nikogo z drużyny. W tym momencie najlepiej by było aby doszło do jakiejś walki pomiędzy nimi oraz jakąś rasą podobną do ludzkiej, wtedy bez uprzedzeń innych mogla by się posilić krwią napastnika. W zasadzie jeśli karawana tego króla czy kogokolwiek mieli tam odebrać była by wystarczająco duża wtedy nikt by się nawet nie zorientował jak jedna osoba by zniknęła. Jeśli jednak jakaś dobra okazja się jej nie napatoczy to będzie musiała użyć tych fiolek krwi, które schowane miała w plecaku. Nie lubiła ich za bardzo gdyż świeża krew smakuje o wiele lepiej ale jak to się mówi "lepszy rydz niż nic". Milion myśli przebiegało jej przez głowę gdy nagle podjechał do niej Errer. Lekki uśmiech zawitał na jej twarzy, lubiła go...

-Witam pana ponowie... Daleka przed nami jeszcze droga?

Zapytała patrząc się na mężczyznę.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Dla wszystkich

-Nie wiem- odpowiedział szczerze Avares spoglądając gdzieś w dal.

Cała drużyna jechała w równych tempie po rozgrzanym do granic możliwości, złocistym piasku pustyni Hahem. Szybkość z jaką poruszali się wędrowcy nie była może zbyt imponująca, ale również wielbłądom i dromaderom na których jechali dokuczał nieznośny i niedający wytchnienia upał. Krasnolud nadal czuł się niezbyt dobrze, jednak dla dobra misji przemógł się i w męczarniach jechał razem z pozostałymi. Nudne chwile podróży uprzyjemniały im niewinne i mało poważne rozmowy. Tylko Xander trzymał się nieco na uboczu, ale jak wielu już zauważyło, a Errer wiedział to od lat- Ten typ tak ma. Wędrowaliście godzinami, a okrutne w swym gorącu słońce powędrowało jeszcze wyżej na horyzoncie. Oznaczało to, że temperatura znowu nieznacznie wzrosła. Jednak podróżnicy przetrwali również i tą próbę. Jadąc dalej spostrzegli, iż ognisty potwór za jakiego mieli w tym momencie słońce zmierza coraz bardziej na zachód i obniża swój codzienny lot. Z minuty na minutę robiło się coraz bardziej znośnie, by nie powiedzieć przyjemnie. Nawet krasnolud zadawał się przezwyciężyć duszności oraz mdłości i dużo częściej odzywał się do pozostałych, a uśmiech stał się stałym bywalcem jego twarzy. Właśnie wtedy, kiedy słońce było na tyle nisko, iż nie przeszkadzało to już drużynie, zauważyli jakieś kształty. Po uważnym przyjrzeniu się, upewniliście się, iż są to ludzie sylwetki. Widząc sposób w jaki się poruszali (szli w trzech równych jak grządki z truskawkami rzędach), można było wnioskować, że są to żołnierze. Nie mogliście jednak doliczyć się w żaden sposób ich liczebności, ponieważ maszerowali jeszcze bardzo daleko od miejsca, w którym się znajdowaliście. Errer zdawał się nie widzieć przybyszów.

[Pozwoliłem sobie znacznie przyspieszyć rozgrywkę. Myślę, że nie macie mi tego za złe :)]
Mój miecz to moja siła
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Siekacz

-Hmmm... - mruknął krasnolud. Wygląda mi na to, Errer, że chyba mamy już ten orszak. - To powiedziwszy wskazał mu szereg żołnierzy.
- mam nadzieję, że nie musimy się po nich spodziewać otwartej wrogości. Z początku pomyśałem, że to mogą być łowcy niewoników, nie podoba mi się to. - stwierdził posępnie. Ciężki dzień jazdy w pustynnym skwarze kiepsko działał na jego nastrój. Pogrzebał chwilę w swoim przepastnym bagażu, przytroczonym do juków Wisienki i wyjął futrzany płaszcz, który narzucił na szerokie barki.
- Wkrótce znacznie się ochłodzi - powiedział - Wolę być odpowiednio ubrany -zamarznąć na pustyni, to by była niedorzeczna śmierć!
For Honor & BIG Money!
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Samanta »

Kobieta uśmiechnęła się szeroko. *W końcu...* pomyślała widząc szeregi zbliżających się postaci. Poprawiła swoje włosy oraz ubranie aby wyglądać trochę lepiej. Największą jednak radość w tym momencie sprawiło jej to ze cholerne słonce już prawie zaszło za horyzont. Wiedziała ze w nocy czuje się o wiele lepiej i potrafi wtedy funkcjonować o wiele lepiej. Wszystkie faktory w tym momencie jej sprzyjały.

-Właśnie Errer... ktoś się zbliża

Powtórzyła za krasnoludem.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Ruda przez prawie cały czas rozmawiała z Indimarem. Słońce jakoś przestało jej przeszkadzać - przyzwyczaiła się. No i nie miała już na sobie kolczugi ani chustki, to dużo dawało. Jednak gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, założyła wszystko z powrotem - wolała jednak wyglądać jak wojowniczka, gdy spotkają orszak. *O wilku mowa...*
- To nie będą łowcy niewolników - mruknęła, przekładając nogę nad zadem konia, aby usiąść po damsku. - Za dużo ich jest.
Aranea zmrużyła oczy - nie widziała stąd żadnych szczegółów, ale spróbować nie zawadzi...
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar Gallen

Paladyna bardzo cieszyło to, że rozmawiał z Araneą. Stała się mu bliską osobą, przy niej, ani piach, ani upał mu nie dokuczały. Zapomniał nawet o posiadanej na lewym policzku bliźnie- bardzo podobało mu się to, że nikt nie zwraca na to uwagi. Zazwyczaj ludzie podchodzili do niego bardziej nieufnie.
Zaczęło robić się zimno. Wyciągnął z plecaka koc i owinął się nim. Było wspaniale. Nawet wielbłąd przestał śmierdzieć. Paladyn pogłaskał pieszczotliwie zwierzaka.
-Chyba nie jesteś az taki zły.
Na horyzoncie dostrzegł ludzkie sylwetki. Odruchowo położył rękę na głowni swojego miecza. Przyczepił tarczę do ramienia.
-Hej, Errer? Czy to może być orszak Herberta?-spytał przyjaciela. -Mam nadzieję że to oni. Przyznam, że jestem już nieco zmęczony tą podróżą.
*Mogłem zdjąć tą zbroję. Podróżowanie w niej nie jest najwygodniejsze.*- stwierdził w myślach.
A d'yaebl aep arse!
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanari

W czasie podróży Xander nawet nie udawał że interesuje go paplanina w jaką zaangażowani byli inni. Ożywił się dopiero na słowa krasnoluda. Wbił wzrok w maszerującą kolumnę. Po raz pierwszy mnich był gotowy przyznać rację Gorimowi, jemu także cała sytuacja się nie podobała. Podjechał do Errera i cicho powiedział:
-Powinniśmy się gdzieś schować, albo dyskretnie ich śledzić dopóki nie stwierdzimy na pewno że to oni. Zresztą lepiej się poznać na naszych warunkach, a nie na otwartej przestrzeni, gdzie zmietli by nas samą liczebnością.-
Mnich zawsze wolał mieć jakiś atut w rękawie. W tym przypadku mogło to być zaskoczenie lub dobre poznanie przeciwnika, ale w to już wolał nie wtajemniczać przyjaciela. Lepiej nie zdradzać swojej wrogości innym.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Ekthelion Be`erry

Rozmowy na błahe tematy były czymś, co bard bardzo lubił i w czym miał doświadczenie. Był strasznie zadowolony z faktu, iż drużyna zdawała się jako tako dogadywać i obyło się bez większych spięć. Jednak jeden towarzysz nie dawał jego myślą spokoju. Był to mnich Xander, który trzymając się cały czas gdzieś na uboczu oraz milcząc, rozsiewał wokół siebie aurę tajemniczości. Ekthelion nie lubił takich mrukliwych typków. Z każdą minutą temperatura zdawała się być przyjemniejsza co pół-elf przyjmował z wielką ulgą, czego nie można powiedzieć o słowach Gorima. "Przeraźliwie chłodno?! Przecież ja do cholery, nie mam niczego więcej do ubrania!"- użalał się nad sobą Ekthelion. I pewnie robiłby to dłużej, gdyby nie zauważył mdłych sylwetek maszerujących w stronę jego drużyny. W pierwszym momencie niekontrolowanym odruchem ciała, była dłoń zmierzająca w okolice rękojeści jego broni. Zdziwiło go to niesamowicie, ponieważ nigdy przedtem mu się to nie zdarzyło. "Zdaje się, iż nabieram wojennej wprawy". Postanowił nie komentować głośno tego co zauważył i czekał na reakcję Errera.

Dla wszystkich

Errer wpatrując się chwilę w pokazany przez krasnoluda punkt, dostrzegł wreszcie odległe sylwetki. Mogliście zauważyć, iż ma problem ze wzrokiem, na co wskazywało ciągłe mrużenie i zamykanie oczu przez wojownika. Kiedy przemówił do Xandera, przetarł oczy do których cisnęły się łzy: Masz rację mnichu powinniśmy się ukryć i dowiedzieć kto to jest. Jednak to niewykonalne- klepnął Xandera w ramię- Spójrz na około... Sam piasek. Jeżeli my potrafimy ich dostrzec z tej odległości, to oni zrobili to pewnie jeszcze szybciej. Jesteśmy odkryci jak na dłoni. Pozostało nam jedynie czekać na to jak oni zareagują druhu. Najprawdopodobniej to orszak Herberta, więc nie martwmy się na zapas.

Odział, bo teraz mogliście stwierdzić, iż w istocie nim był, zbliżał się do was równym żołnierskim krokiem. Waszą największą ciekawość wzbudził sztandar który nieśli- Złocisty gryf oraz dwa skrzyżowane ostrza tej samej barwy, na ciemno niebieskim tle. Rozpoznaliście w nim znak Rozentoru, miasta ludzi oraz namiestnika Herberta. Znacznie wam ulżyło. Errer przemówił: To na pewno żołnierze Herberta. Nie mamy się czego obawiać- twarz wojownika stała się napięta i poważna- Posłuchajcie! Ustawcie się w trójkach, tak jak idą oni... Równo, równo! Najprawdopodobniej nie będzie mnie zwami podczas dalszej podróży, ponieważ pojadę obok Herberta. Nie róbcie niczego, co mogłoby zaszkodzić delikatnym stosunkom między Afratem, a Rozentronem... Proszę.

Nie było już więcej czasu na wskazówki, ani prośby, ponieważ odział Z Rozentronu był już naprawdę blisko. Teraz widzieliście już wszystkie szczegóły: Sześciu żołnierzy w ciemnoniebieskich tunikach stanowiło przednią straż. Z pod tunik wystawały kolczugi, w prawicach błyszczały miecze, a w drugiej ręce trzymali tarczę z herberm swojego miasta. Na głowach wędrowców znajdowały się proste, niczym nieozdobione hełmy. Dalej znajdowała się lektyka, którą niosło czterech kolejnych żołnierzy. Wyglądali tak samo jak tamci z przodu, jednak z tą różnicą, że miecze były schowane do pochew, a tarcze przewieszone na plecach. Na samej lektyce mogliście zauważyć osobnika ubranego w bardzo drogocenne szaty, jednak jego twarz zasłaniał wam cień daszku, który chronił przybysza przed słońcem. Zakładaliście, iż właśnie ta postać to namiestnik Rozentronu, Herbert. Po obu jego stronach stały postacie uzbrojone w potężne dwuręczne mecze, oraz zbroje płytowe mężczyźni. Było ich zaledwie czterech, po dwóch na jedną stronę. Hełmy na głowach przybocznych różniły się od tych, które posiadała reszta. Były to niesamowicie ozdobione skrzydlate hełmy, łbem gryfa między nimi. [Indimar wie, iż są to paladyni zakonu "Gryfiego serca" z Rozentronu.] Jeden z nich trzymał sztandar miasta. Tylna straż wyglądała identycznie, jak ta przednia. Odział był już na tyle blisko, iż jeden z przybocznych krzyknął rozkaz, a dała reszta zatrzymała się. Po chwili ten sam przyboczny ruszył w waszą stronę. Zawczasu schował miecz na znak pokoju, po czym krzyknął w waszą stronę: Coście za jedni?! Errer wyjechał przed was i odpowiedział nieznajomemu: Jam jest Errer, przedstawiciel oraz radny miasta Afrat! Twój pan mnie oczekuje. Widać było, że człowiek w płytowej zbroi zastanawia się, obserwując całą waszą zbieraninę. Jednak szybko się opamiętał i pokłoniwszy się waszemu pracodawcy zaprosił go do lektyki. Errer odjechał zostawiając was samych. Żołnierze stanowiący straż przednią wlepiali w was bezczelnie wzrok. Najczęściej padał on na Rudą oraz Samantę.
Mój miecz to moja siła
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanari

Xander chciał się roześmiać na polecenie ustawienia sie trójkami, ale jakoś się powstrzymał. *Co on chce z nas zrobić posłuszną armię*, myślał z rozbawieniem, mimo wszystko wykonał polecenie. Gorzej będzie z drugą prośbą Errera bo obecni tutaj nie wyglądali na miłośników odmieńców. Po odejściu Errera, Xander odpowiedział ponurym wzrokiem na straż przednią. W zasadzie sam był zdziwiony swoim negatywnym stosunkiem. Do tej pory raczej unikał oceniania innych, ale z tymi tutaj było coś nie tak. Mnich nie wiedział czy było to spowodowane bliskością miasta w którym byłby akceptowany i pustynną żmiją, czy też jego uczucia miały jakieś racjonalne podstawy. Pewne było że na najlżejszą oznakę zdrady jego pieści pójdą w ruch, bez żadnych skrupułów. Kiedy tak mierzyli się wzrokiem, Xander złapał sie na tym że ocenia ich siłę i ilość "odmieńców" potrzebnych do pokonania zbrojnych. *Nic z tego Xander, z takim myśleniem tylko zaszkodzisz przyjacielowi*. Mnich pogrążył się w medytacjach chcąc opanować i zrozumieć swoje uczucia, ale obecność żołnierzy wcale w tym nie pomagała. Mimo to uzyskał jako taki spokój ducha i mógł w spokoju kontynuować misje; choć "bomba" którą w sobie nosił przy najlżejszym poruszeniu mogła wybuchnąć.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Samanta »

Jej plan uległ w gruzach gdy usłyszała słowa Errera a zachowywaniu się grzecznie. Planowała posilić się jednym z tych żołnierzyków... Byli oni silni i dobrze uzbrojeni lecz wiedziała ze w trakcie powrotu zawsze można by było się jakoś zaczaić... Miala bron o wiele silniejsza... seksapil, który pomagał jej w wielu sytuacjach. Na razie sobie ustąpiła nie zwracając uwagi na żołnierzy, którzy wlepiali swoje oczyska w jej kobiece kształty. Nic nie mówiąc stanęła sobie z boku czekając na przebieg akcji.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar Gallen

Paladyn wrzucił koc spowrotem do plecaka i zeskoczył z wielbłąda. Spojrzał na paladynów "Gryfiego Serca".
*Chłopaki chyba znają się na rzeczy. Bo podróżowanie w płytówce po pustyni nie jest mądrym pomysłem*- pomyślał, i uśmiechnął się. *Może kiedyś...* Rozejrzał się wokół siebie. *...ale na pewno nie tu.* Otrzepał włosy i ubranie z piasku.
Choć musiał przyznać, że chyba powoli zaczął się przyzwyczajać. Wyciągnął z plecaka bukłak i pociągnął z niego kilka łyków, po czym schował go spowrotem do plecaka.
-Jak ja nienawidzę tej cholernej pustyni- powiedział cicho sam do siebie.
A d'yaebl aep arse!
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Ekthelion Be`erry

Bard jedno mógł powiedzieć z pełnym przekonaniem: Nie podobał mu się wzrok, jakim patrzyli na niego oraz jego towarzyszy żołnierze z Rozentronu. Nie wiadomo dlaczego, poczuł wielką chęć wydłubania im oczu swoją nową zabaweczką. Było to na tyle dziwne, iż jeszcze tydzień temu bałby się odwzajemnić nieprzyjazny wzrok. Bard z uradowaniem stwierdził, iż pierwszy raz, kiedy się kogoś zabije, bardzo zmienia osobowość... A jemu ta zmiana bardzo się podobała. Stojąc teraz w drugim rzędzie wyobraził sobie, że stoi na placu ogromnej bitwy i jest zdolny do wielkich czynów. Poczuł się jak jedna z legendarnych postaci, które tak często opiewał. Tym razem Ekthelion odwzajemnił żołnierzom nieprzyjazne spojrzenie.
Mój miecz to moja siła
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Siekacz

Krasnolud zmarszczył brwi. Sam był z prawem na bakier, więc obecność wprawionych w bojach rzołnierzy działała na niego niezbyt kojąco. Nie sądził, by mógł się po nich spodziewać wrogości, lecz ostrożność nigdy nie zawadzi, jak mawiał jego wujek gdy zabijał swoje drzwi i okna gwożdziami, gdy usłyszał, że po jego rodzinnym lesie, pałętają się szare wilki. Zauważył po twarzy Indimara, że chyba ich rozpoznaje.
- Indy - mruknął. - Wyglądasz mi na takiego, który orientuje się w organizacjach wojskowych. Wiesz może kim oni są? Nie wyglądają mi na zwykłych konnych.
For Honor & BIG Money!
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Ruda nie zsiadła z wierzchowca, uśmiechając się jedynie w tak naturalny dla siebie sposób do żołnierzy Herberta. Nie wypadało jej zaczynać rozmowę, w końcu była damą. Wojowniczką to swoją drogą, ale przede wszystkim damą. Czekała więc, co zrobią paladyni z Rozentronu.
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar Gallen

Paladyn podszedł do krasnoluda. Przyklęknął obok niego. Mówił cicho, nie chciał, aby ktoś z oddziału Herberta ich usłyszał.
-To paladyni "Gryfiego Serca" z Rozentronu. Może żołnierze nie wyglądają na przyjaźnie nastawionych, ale dopóki paladyni tu są, żaden z nich nie zrobi nam nic złego.-stwierdził Indimar. -O ile nie zaczniemy awantury.- dodał po chwili.
Zamyślił się, spojrzał na zachodzące powoli słońce. Następnie powędrował wzrokiem po kolejnych żołnierzach orszaku, oraz czwórce rycerzy.
-Jednak coś mi się tu nie podoba- dodał znacznie ciszej. -Może napijesz się wody?- spytał głośno Gorima. Miał nadzieję, że to wystarczy, aby wszyscy wokół stwierdzili, że ich rozmowa porusza błahe tematy i nie wymaga zwracania uwagi.
A d'yaebl aep arse!
Zablokowany