[D&D] Tolerancja

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

- Nie wiem co też wszyscy macie do mojej osoby, ale chyba moje pijanstwo przeszkadza wam bardziej, niż towarzystwo tej wampirzycy - rzekł obrażony krasnolud.
- Szczerze, to mam głęboko w d***, że jesteś wikołakiem Errer. Jak dla mnie nic się nie zmienia. Nawet zapłata - roześmial się rubasznie. - No ale mówże wreszcie o co chodzi z tą misją? Mamy eskortować jakiegoś Balora? Bo nie zdziwił bym się na kolejne niespodzianki...
For Honor & BIG Money!
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Dla wszystkich

Errer zanim odpowiedział, na którekolwiek pytanie, łapczywie chwycił za bukłak i zdrowo z niego pociągnął. Woda rozlała mu się po brodzie, a sam pijący zakrztusił się, głośno kasłając. Kiedy skończył uśmiechnął się i wyciągnąwszy pięść w stronę nieba zakrzyknął: Nie dostaniecie mnie! Jeszcze nie dzisiaj! Chociaż mogło wydawać się to objawem szaleństwa, po spojrzeniu w niebo zauważyliście dwa sępy... Czyżby szykowały się na zieloną ucztę. Ta myśl była okropna, i przypominała wam niedawną scenę, z padlinożernym wilkołakiem w roli głównej. Spojrzał na mnicha jakoś tak z wyrzutem: Ach ty i te twoje niecodzienne poczucie humoru... Nie mógłbyś chociaż raz na jakiś czas być mniej ponury?

Errer nie oczekiwał odpowiedzi. Przystąpił do dalszych wyjaśnień, ponieważ tak naprawdę nie wiedział, czy Xander żartuje... Nigdy nie wiedział: No więc jak już mówiłem, przyjdzie nam eskortować kogoś ważnego... I bez obawy nie będzie to ani pół-smok, ani szczurołak, ani też jakieś inne diabelstwo... Przepraszam Xander- zreflektował się szybko wojownik- Nie owijając w bawełnę, powiem wam, iż będzie to człowiek i to nie byle jaki- sam Herbert Marne. [wasze postacie wiedzą, iż jest to władca jednego z pięciu rządzących miast na wyspie] Zapewne zastanawiacie się czego taka osobistość może szukać, na zadupiu, który przyszło mi reprezentować? A więc odpowiadam- przybywa on, by w imieniu Rady Pięciu Miast pertraktować z naszym pięknym zadupiem. Oczywiście przybędzie z sporą świtą bo w końcu jesteśmy bandą krwiożerczych bestii, którym nie wiadomo co może strzelić do głowy, jednak stwierdziłem, iż wypada wyjechać w ich stronę i okazać dobrą wolę. Nie ufam jednak burmistrzowi naszego miasta i nie wiedząc jak daleko jest się w stanie posunąć w krzyżowaniu moich planów, wolałem zebrać do tego zadania zaufanych przyjaciół. Moim zdanie mógłby posunąć się nawet do morderstwa... Errer urwał gwałtownie wypowiedź, zbladł przeraźliwe, a jego oczy wystrzeliły w kierunku stojącej obok reszty wampirzycy w ciemnym kapturze szczelnie zakrywającym twarz: Ja i mój długi, niewyparzony, niedyplomatyczny jęzor!

[To jest ostatni post w tym tygodniu bo niestety wyjeżdżam i nie będę miał dostępu do internetu :/ Wracam w następny piątek i wtedy ostro ruszymy z kopyta! :D Póki co sesja jest prowadzona bardzo płynnie co jest dla mnie dużą radością i mam nadzieje, że damy radę również po moim powrocie. Super się spisujecie póki co :) pozdrawiam i do przyszłego piątku]
Mój miecz to moja siła
Gurewicz
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 19:10
Numer GG: 5211689

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gurewicz »

Ekthelion Be`erry-wasz kochany bard jest juz bardziej zblizony do zdrowia, wiec wraca do gry
-Sam Herbert Marne-polelf az gwizdnal-gruba ryba.Kiedy go spotkamy?-spytal, kompletnie nie zwracajac uwagi na ostatnie zdanie przyjaciela.Po chwili sam spojrzal na wampirzyce, i cichy jek wyrwal sie z jego piersi.W koncu uznal, ze warto zajac sie swoim zmeczeniem i padl na ziemie.*Trzeba miec oko na ta wampirzyce.*
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Ruda, słuchając uważnie słów Errera, rozwiązała chustę przy szyi i zarzuciła ją sobie na ramię - chodzenie w niej w tym upale było zdecydowanym przegięciem. Gdy usłyszała o Herbercie, jej oczy w jednej chwili zwiększyły swoją powierzchnię. Była tak zaskoczona, że z początku zabrakło jej słów. Dopiero wzmianka o hipotetycznym morderstwie ją otrzeźwiła. Zerknęła, za przykładem Errera, na Samantę, po czym znów utkwiła wzrok w swoim przyjacielu.
- Rozumiem, że kombinujesz coś ponad to, abyśmy pełnili rolę orszaku powitalnego - mruknęła, przyciągając kolana do piersi i obejmując je ramionami. - Nie musisz odpowiadać - zastrzegła jednak szybko.
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander tanari

Xander zmarszczył brwi w zamyśleniu. Errer nie mówił im wszystkiego. Mnich był tego pewien, a sądząc po pytaniu Araney, nie tylko on doszedł do takiego wniosku. Ktoś taki jak herbert z pewnością otoczy się bardzo potężnom świtą, więc towarzystwo kilku osób z pewnością niezbyt wpłynie na bezpieczeństwo persony. Nie tu musiało chodzić o coś więcej, ale na razie mnich się tym nie przejmował. Nawet wzmianka o mordercy nie zainteresowała Xandera. Miał on bardzo niskie mniemanie o wszystkich sprawujących władze, więc jeden mniej na tym świecie nie sprawił by u różnicy. W końcu Tanari był mnichem i uznawał tylko jednego władcę, którym był on sam. Zwrócił za to uwagę na szybkie spojrzenia w kierunku wampirzycy. Można z nich było wyczytać że Errer myśli o niej jako o potencjalnej morderczyni. Xander także zwrócił swój wzrok na twarz Samanty, jednak w przeciwieństwie do innych nie odwrócił wzroku ale uporczywie świdrował ją wzrokiem, chcąc wyczytać z wyrazu jej twarzy ile jest w tym prawdy. Zresztą zabicie takiej szychy wydawało się ciekawszym pomysłem niż eskortowanie go.
-A po co burmistrz miałby sabotować to porozumienie, skoro może ono przynieść same profity dla tego zadupia?. Mnich niezbyt widział sens w takim działaniu, ale też nigdy nie rozumiał zawiłości sprawowania władzy. Nie spuszczał wzroku z wampirzycy, a na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech. *Ciekawe jak się teraz czuje ktoś, kogo tak otwarcie oskarżono o mordercze zamysły. Chociaż pewnie jest przyzwyczajona do takich rzeczy.* Xander coraz bardziej upewniał się w tezie że jest jedynym któremu nie przeszkadza jej towarzystwo, a wręcz jest z niego zadowolony.
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Samanta »

Kobieta uśmiechnęła się widząc wszystkie przestraszone miny patrzące w jej stronę. Cala atmosfera była bardzo napięta a ona stojąc bez ruchu, nic się nie odzywając napinała ją jeszcze bardziej. Wiedziała ze Errerowi nie chodziło o to ze miała ona być zabójca tylko o to ze miała by się wygadać przed swoim szefem, którego nie darzyła zaufaniem. Powolnym krokiem ruszyła w stronę mężczyzny mijając przy tym mnicha który wpatrywał się w nią bez przerwy

-Mogę panu jakoś pomóc?

Zapytała ironicznie mijając go powoli podchodząc do Errera.

-Chciałabym z Tobą porozmawiać na osobności

Powiedziała nie zdejmując złośliwego uśmiechu ze swojej twarzy.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar Gallen

Indy wyrwał strzałę z tarczy. *Cóż, będzie dziura*- pomyślał.
-Niezła walka co? Daliśmy im popalić. I nikt bardziej nie ucierpiał.
Indimar wydawał się przez cały czas nie słyszeć towarzyszy. Myślał o stoczonej przed chwilą bitwie. Wszystkie informacje dotarły do niego po chwili.
-Dobra, więc mamy go ochronić. Żaden problem.- stwierdził paladyn, nakładając na siebie swoją zbroję -Już wiecej nie zdejmę tego kawałka żelaza.- rzekł.
Spojrzał na Errera.
-Wystarczy że powiesz słowo, a ja się za to wezmę.- powiedział, nie mając na myśli wyznaczonego zadania.
Podążył wzrokiem za Samantą. Popis jej magicznych umiejętności sprawił, że naprawdę nabrał pewności siebie.
*A Xander gapi się na nią jak w jakiś obrazek. Trafił swój na swego.*
Patrzył na wampirzycę. Teraz już naprawdę jej obecność przestała się mu podobać. Walka z orkami nawet trochę go nie zmęczyła, a w przypływie emocji, kurz i piach przestały mu dokuczać. Miecz nadal trzymał w dłoni. Ostrze zwisało bezwładnie w kierunku ziemi, lecz paladyn był w pełni gotów na dalszą potyczkę.
A d'yaebl aep arse!
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Dla wszystkich

Errer zrobił jeszcze bardziej skrzywioną minę, po czym wstał i na chwiejących się nogach postąpił dwa kroki w kierunku paladyna: Indimarze schowaj broń- z tonu wojownika można było zrozumieć, iż nie jest to przyjacielska prośba, a wypowiedziany zimnym tonem nakaz- Czemu wy paladyni zawsze musicie uciekać się do takich rozwiązań- twarz Errera wyrażała szczery gniew, jednak nie był on skierowany na Indimara... Zdaje się, iż wasz znajomy likantrop podczas swojej tułaczki nie raz musiał uświadczyć krzywdy z ludzkiej ręki. Drżące niemiłosiernie nogi ugięły się pod wojownikiem, który z jakąś marnością w oczach spojrzał na paladyna. Szybko przeniósł swój wzrok na Xandera, który zdawało się nadal nie wierzył na słowo staremu druhowi i wszędzie dopatrywał się jakiegoś spisku lub zatajenia przed wami prawdy: Opacznie mnie zrozumiałeś przyjacielu... My pojedziemy eskortować Herberta jako pomoc militarna, jednak tylko symboliczna. Musisz zrozumieć, że takie gesty są w polityce bardzo ważne mnichu. Co do burmistrza naszego miasta, to ja mogę mieć tylko swoje podejrzenia i nie mogę mówić więcej, dopóki nie porozmawiam z naszą wampirzycą. Musicie wiedzieć, iż nasze społeczeństwo w większości chce tego co ja- czyli równego traktowania nas, przez inne miasta na wyspie. Jednak istnieje grupa obywateli, która uświadczyła z rąk ludzi, elfów i przede wszystkim paladynów tyle krzywdy, iż nie może wyobrazić sobie koegzystencji z nimi. Grupa ta nazywana "pustynną żmiją" zrobi wszystko by do rozmów nie doszło. Ponadto wśród członków organizacji występują również radykałowie, którzy pragną wręcz wojny z innymi miastami na wyspie. Więcej powiedzieć nie mogę póki nie dowiem się po której stronie barykady stoi nasza wampirzyca- wymownie spojrzał na Samante- Mogłabyś moja droga pomóc mi wstać i poprowadzić trochę na ubocze... Właściwie to musisz to zrobić jeżeli mamy pomówić. Moje nogi niestety jeszcze przez jakiś czas nigdzie mnie nie poniosą.

Samanta Bloodmoon

Chwyciłaś wojownika i pomogłaś mu wstać. Następnie obejmując cię w tali Errer został przez ciebie odprowadzony dobre pięćdziesiąt metrów od reszty grupy. Wycieńczony kulawym marszem wojownik usiadł na piasku sapiąc głośno. Ty również usiadłaś naprzeciwko niego. Dosłownie pięć metrów dalej leżało ciało orczego łucznika z dwoma wypalonymi, czarnymi dziurami spowodowanymi magicznymi pociskami Samanty. Żar pustyni, sępy na niebie oraz śmierdzące ciało martwego orka dawało prawdziwie romantyczny nastój. W sam raz na rozmowy w cztery oczy: A więc Samanto, o czym chciałaś pomówić- złapaś Errera na tym, że przez ledwie dostrzegalny moment zwrócił swój wzrok na twoje piersi, jednak szybko i gwałtownie jego głowa powędrowała ku górze.

[Odezwij się do mnie na gg w celu rozegrania dialogu]


Indimar Gallen, Xander Tanari, Aranea Kariani, Ekthelion Be`erry i Gorim Siekacz

Długo spoglądaliście na oddalającą się parkę "odmieńców". Słońce nadal prażyło niemiłosiernie, a sępów na niebie pojawiało się coraz więcej. Zaczęły rzucać na was swój cień, co w jakimś stopniu napawało was lękiem. W pewnym momencie Gorim wydał jakieś nieartykułowane stęknięcie i padł na ziemię. Jego twarz zwrócona teraz ku niebu była potwornie blada. Zdaje się, iż nie oberwał w bitwie... Przyczyną zemdlenia musiła być kula ognia zmierzająca leniwie po horyzoncie w kierunku zachodu.
Ostatnio zmieniony piątek, 1 lutego 2008, 18:24 przez Errer_Avares, łącznie zmieniany 1 raz.
Mój miecz to moja siła
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar

Paladyn spojrzał na ciala martwych orków, następnie uniósł głowę do góry i popatrzył na lecące po niebie sępy.
-Smacznego- szepnął cicho i uśmiechnął się.
Słowa Errera uraziły go. Nie chciał skrzywdzić wampirzycy tylko dlatego że nią była, chodziło tylko o pewne zabezpieczenie- jeśli Errer powiedział coś o czym wampirzyca miała nie wiedzieć, to wolał się upewnić, że informacje nie dostanie się dalej- ale tylko jeśli Errer mu rozkaże. Nie rzuciłby się na osobę która nikomu z nich nic nie zrobiła.
*Jeszcze nic nie zrobiła. Może i za nią nie przepadam, ale przeprosiny się jej należą.*
-Wybacz- rzekł do wampirzycy i schował miecz -Ale jeśli miałabyś się stać zagrożeniem, musiałem być przygotowany.- powiedział. -Ale to tylko głupi nawyk.-stwierdził po chwili.

Gdy Gorim upadł na ziemię, wystraszył się, że trafił go ukryty gdzieś łucznik. Wyciągnął z pochwy półtoraka, stanął obok krasnoluda i zasłonił się tarczą.
-Gorim? Co się stało?
Jego przyjavciel chyba nie był ranny. Rozejrzał się wokół. Spojrzał na znajdujące się na horyzoncie słońce.
-Co do? Ach...
*A ja myślałem że to jakiś mag rzucił kulę ognia. Ech, jestem przewrażliwiony. Cholerny upał*
A d'yaebl aep arse!
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanari

Pomimo wyjaśnień Errera, Xander dalej nie wiedział co tu robi. Skoro ma to być wsparcie symboliczne, po co byli ściągani z dalekich stron? Dla mnicha nie miało to sensu, ale postanowił nie poruszać już tego tematu. Po pierwsze nigdy nawet nie próbował zrozumieć polityki, a po drugie nie było dla niego różnicy czy będzie zabijał odszczepieńców, czy ludzi. Mimo wszystko bardziej utożsamiał się z tak zwana "pustynną żmiją". On także był zdania że gdyby wszyscy "odmieńcy" zebrali się razem, ludzie nie mieli by szans. Jednak nie rozmyślał nad tym dłużej. Będzie walczył z tym, kto go zaatakuje tak jak został nauczony. Wtedy jego wzrok przykuło zachowanie krasnoluda. Okazując typową troskę o towarzysza przeszedł obok niego obojętnie, wpatrując się w niebo. Wszystko wykazywało że krasnoludowi zaszkodziło słońce, ale Xander nigdy o czymś takim nie słyszał, więc wpatrywał się w niebo, czując że coś przegapił.
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Siekacz

Powoli jego zmysły zaczęly do siebie wracać.
- Oż ku... - wystękał powoli siadając. - CO u diabła? - Indimar, dlaczego jest ciebie trzech? - wybełkotał powoli przenosząc ciężar krępego ciała na kolana.
- I gdzie się podział Errr i ta diablica?
For Honor & BIG Money!
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Aranea wysłuchała słów Errera ze stoickim spokojem. Skrzywiła się tylko smutno, gdy ten zbeształ Indimara - współczuła mu. Polityka ją jednak zupełnie nie interesowała - może pojechać jako eskorta, oczywiście, jednak nie interesowała się jej znaczeniem dla całej sprawy, ani "obozami", które potworzyły się wewnątrz miasta.
Rudej, jak całej zresztą drużynie, doskwierał upał. Zdjęła z siebie koszulkę kolczą, pozostając w samej bawełnianej tunice, którą miała pod spodem. Praktycznie czuła, jak puder spływa jej po twarzy.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Samanta Bloodmoon [Proszę potraktować tego posta jako odpowiedź Samanty]

Samanta popatrzyła na mężczyznę uważnie. W sumie podobało jej się to że on, przywódca całej drużyny sie jej obawia. Po chwili przemówiła z lekkim uśmiechem na swej twarzy:
-Czego się obawiasz Errerze
- zapytała mimo tego, że doskonale znała odpowiedź.
-Po co pytasz skoro zdajesz sobie sprawę z moich lęków? Ale zapytam skoro tak stawiasz sprawę- wydawał się raczej rozluźniony, niż spięty- W co ty grasz Samanto? W której tak naprawdę jesteś drużynie?
-Jestem tu z przymusu- wyznała patrząc się prosto w jego oczy- Musze wykonać ostatnia prośbę tego przygłupa, którego nazywają Maruzan… Tak z niego burmistrz jak ze mnie baletnica. Kiedyś zrobiłam coś bardzo głupiego- tu kobieta na chwile przerwała zastanawiając się czy powinna w ogóle o tym rozmawiać- i od tamtej pory musiałam wykonywać jego każdą zachciankę. Lecz czas odpracowywania moich błędów się kończy i to jest ostatnia rzecz jaka muszę wykonać, aby się w końcu od niego uwolnić...
-Nie o to pytałem wampirzyco- uśmiechnął się jakoś bardziej szczerze, być może dlatego, że uwierzył w historię Samanty- ale przynajmniej wiem, iż nienawidzisz licza, które również ja darzę niechęcią... Ale pytałem o to czy jesteś ze mną i ludem mającym nadzieję na coś więcej niż lepianki i zaśmiecone ulice, czy też może popierasz "pustynną żmije"? Muszę to wiedzieć Samanto...
Uśmiechnęła się lekko w jego stronę.
-Mój drogi jak bym popierała… Jak ty ich nazywasz „pustynna żmiję” to dawno był byś już martwy- tajemniczy uśmiech nie znikał jej z twarzy- Normalnie to nie jestem w żadnej drużynie, gdyż jestem samowystarczalna, lecz w tym wypadku powiedziałabym ze jestem „z wami”-ostatnie zdanie ledwo przeszło jej przez gardło. Wydawało jej się że Errer był jedyną osobą od wielu lat, przed którym z taka łatwością potrafiła się choć trochę otworzyć.
Wojownik przyjął słowa wampirzycy z ulgą, ale także lekkim rozbawieniem, które starał się ukryć... Niestety nigdy nie był dobrym aktorem i wszystko co czuł było widać jak na dłoni: Dobrze to wiedzieć. Mogę ufać, iż zdasz burmistrzowi raport z którego nic się tak naprawdę nie dowie?
Samanta jeszcze przez chwile się nie odzywała przeciągając niepewność Errera: Tak naprawdę to raport został już spisany zanim wyruszyliśmy... W końcu nie jestem jakąś tam konfidentką. Nie powinien się zmienić, no chyba że twoi znajomi ze mnie nie zejdą i nie odpuszcza mi trochę… Wtedy jak się zezłoszczę to może dodam z dwa zdania-
powiedziała żartobliwie nie spuszczając wzroku z mężczyzny, którego oczy co chwile zlatywały nieco niżej po czym nerwowo wracały na twarz kobiety. Była już do tego przyzwyczajona i wcale jej to nie przeszkadzało. Jakby się czuła nie wygodnie w takiej sytuacji nie ubierałaby się tak jak się ubiera. Po chwili znowu przemówiła: A wiec Errarze jak doszło do tego ze stałeś się wilkołakiem- zapytała w pełni zainteresowana.
-Pewnie powinienem teraz zrobić zmieszaną minę i powiedzieć coś w stylu: Nie lubię o tym mówić- teraz to on się zaśmiał- jednak odpowiedź jest tak żenująca, iż aż zabawna, więc tego nie zrobię... Nie wiem jak stałem się wilkołakiem. Nie mam bladego pojęcia jak mogło do tego dojść i żadnych przypuszczeń- mrużąc oczy czekał na reakcję Samanty.
Wampirzyca zaśmiała się lekko pod nosem odgarniając swoje długie, czarne włosy na plecy: Wiesz, tylko nie zdajesz sobie sprawy ze właśnie to zdarzenie sprawiło ze stałeś się tym, kim jesteś- odpowiedzialna tajemniczo ciągle patrząc się na mężczyznę, lecz uśmiech znikł z jej twarzy- Wiesz znałam kiedyś wilkołaka… I dam ci rade: Uważaj na to co robisz zmieniając postać, bo siła, którą zyskujesz może obrócić się przeciwko tobie i twoim bliskim- mówiąc to można było wyczuć lekkie drżenie w jej glosie. Spuściła wzrok patrząc się w gorący piasek po czym po chwili znowu popatrzyła się na mężczyznę zakładając na twarz sztuczny, inny niż zwykle uśmiech.
Errera zdawał się być strasznie zaciekawiony wzmianka o wilkołaku i zachowaniem Samanty, kiedy to mówiła. Z niewiadomych jednak powodów nie ciągnął tej rozmowy dalej: Wezmę sobie do serca... Wracamy do reszty? Widzę tam jakieś poruszenie- powiedział przerzucając swój wzrok z Samanty, na sylwetki znajdujące się przy oazie.
Kobieta popatrzyła się na innych, którzy wpatrywali się w nich starając się wysłuchać, choć kawałeczek rozmowy
-Tak, wracamy, bo się twoi wielbiciele na mnie rzuca z pretensjami, że zabrałam im takiego wspaniałego przywódcę- mówiąc to zaśmiała się wstając, otrzepując resztki natrętnego pisaku, który nie chciał się odczepić- Miejmy nadzieje że jeszcze sobie kiedyś pogadamy- mówiąc to pościła do niego oczko zmierzając do innych. Zostawiła go samotnego, siedzącego na rozgrzanym piasku.
Wojownik siedział jeszcze chwilę śledząc każdy krok oddalającej się wampirzycy, po czym kręcąc poziomo głową ruszył w jej ślad.
Mój miecz to moja siła
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Ekthelion Be`erry- znowu przyszło mi napisać posta za naszego grajka, który jest na jakimś wyjeździe i prosił mnie o to... Ach ludzie ile wy mi roboty narobicie! ;) ]

Przez chwilę Ekthalion wpatrywał się w odchodzących Samantę i Errera. *Coś mi się zdaje, że ci dwoje mają się ku sobie...* - pomyślał bard upatrując się w tym dobrego tematu na balladę. *Cholera jak dalej tak pójdzie to wrócę z tej przygody posiadając całkowicie nowy repertuar.* Wybujała i zawsze czekająca w gotowości wyobraźnia barda zaczęła pracować wymyślając piękne tło historii o wilkołaku i wampirzycy. Uśmiechnął się, a w jego głowie powstała już gotowa opowieść. *Pozostało już tylko dodać melodię i skleić kilka rymów... Ale tym zajmę się później.* Teraz przerzucił swój wzrok na leżącego i posapującego głośno krasnoluda. Nie widział w tym absolutnie nic ciekawego, dlatego też znowu spojrzał w stronę jego balladowych kochanków. Zauważył, że wampirzyca odeszła pierwsza pozostawiając Errera na piasku. Myśląc, iż oznacza to, że się nie dogadali bard pomyślał tylko: *No i balladę szlag trafił!*

Dla wszystkich

Samanta, a za nią Errer dołączyła do reszty. Errer był raczej zadowolony, z czego mogliście wnioskować, iż rozmowa potoczyła się po jego myśli: Dobra zbieramy się- obwieścił wojownik, a jego wzrok padł na ciężko dyszącego krasnoluda- Co ci jest Gorim? Dasz radę dalej jechać? Szczere zatroskanie nie opuszczało twarzy likantropa... Ciekawe czy spowodowane było stanem krasnoluda, czy może tym, że ich podróż mogła się przez niego sporo opóźnić. Mimo wszystko zanim krasnolud zdążył odpowiedzieć, Errer zręcznym ruchem wskoczył na swojego wielbłąda: A i jeszcze jedno... Bądźcie milsi dla Samanty. Gra w naszej drużynie.
Mój miecz to moja siła
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Siekacz

Z trudem podniósł się na nogi przeklinając piekielny upał. Nic z tego nie rozumiał. Zawsze z łatwością znosił każdą tmperaturę, zarówno te wysokie jak i ekstremalnie niskie. Musiał chyba poszukać jakiejś lżejszej i bardziej przewiewnej zbroi. *Niech to szlag. Trzeba było o tym pomyśłeć nieco wcześniej.* pomyśłał ze złościa dosiadając Wisienki.
- Jedźmy Errer. mam na dzieję, że trafimy po drodze na jakąś karawanę kupiecką, mój pancerz jest kompletnie bezużyteczny w tym klimacie. Prędzej padnę z żaru, niż od ciosów wroga.
Podjechał lekkim kłusem do Samanty.
- Wybacz mi moje grubiaństwo pani. Zawsze byłem z góry uprzedzony, co nie jest niczym dziwnym gdy wszystkie rasy tak dopiekają nam, krasnoludom. Nie mniej jeśłi sam nie chcę być sądzony z powodu wyglądu nie powinienem sądzić innych. Witaj w drużynie Sam, hm, mogę tak się do ciebie zwracać? W każdym razie, cieszę się, że mam cię po swojej stronie.
For Honor & BIG Money!
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar

Chłopak podszedł do źródła i napił się wody, napełnił także bukłak. Podszedł do swojego wielbłąda, obrócił się, jeszcze raz spojrzał na oazę i wsiadł na zwierzaka i ruszył za resztą. Tak jak krasnolud, podjechał bliżej do Samanty.
-Wybacz moje zachowanie, ale towarzystwo osoby takiej jak ty jest dla mnie czymś nowym. Ale skoro Errer Ci ufa, to nie mam się o co martwić. Jeszcze raz przepraszam- powiedział i odsunął się nieco. Nie chciał robić Siekaczowi konkurencji. Rozejrzał się za Araneą.
A d'yaebl aep arse!
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanari

Xander szybko wsiadł na wielbłąda i stanął oczekując na wyjazd. Nie zanosiło się żeby zachowanie krasnoluda było spowodowane czymś innym niż słońce. Z rozbawieniem obserwował przeprosiny jakie inni składali wampirzycy. *Jakie to słodkie, Errer stwierdził że wampir jest OK, to zaraz wszyscy stracili uprzedzenia*. Mnich najchętniej pojechał by dalej żeby nie musieć obserwować tych ckliwych scen, jednak nie znał drogi więc chcąc, niechcąc musiał czekać aż karawana ruszy. Jego myśli poszybowały do byłych mistrzów. Był im naprawdę wdzięczny że nie musi teraz smażyć się w zbrojach, choć pewnie nie bez znaczenia musiało być jego pochodzenie. W końcu tam skąd pochodzili jego przodkowie musiało być naprawdę ciepło, przynajmniej tak wydawało się Xanderowi.*Swoją drogą miło było by kiedyś odwiedzić rodzinkę* pomyślał; z rozbawieniem.
Zablokowany