[WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA: erotyka]

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Gildiril
W końcu się ruszyli. Zabrało im to trochę czasu zanim się zebrali, ale jednak. Wejście do kanałów nie wyglądało zachęcająco, ale Gildiril chciał mieć to już za sobą. Wiadomo, pieniądze nie śmierdzią... Ale droga do nich jak najbardziej, przynajmniej w tym wypadku. Elf powoli zszedł na dół i postawił stopy na wąskim chodniczku. Ciarki go przeszły na myśl, że mógłby wpaść do głównego "strumienia"... Gdy ruszyli ciemnym korytarzem cieszył się w duchu, że urodził się elfem. Nie mógłby znieść świadomości, że jest zdany tylko na słabe światło pochodni. Ale przed smrodem rasowe udogodnienia go nie ratowały. Dobrze, że smród nie ruszał go tak, jak niektórych... Czasem niemiłe doświadczenia z podróży procentują.
Zaczęło się dziać coś niepok0jącego, to dosłownie wisiało w powietrzu... Choć nie da się ukryć, że w powietrzu wisiało sporo niezbyt zachęcających rzeczy. I wtedy wyłoniło się... coś. Coś wielkiego, paskudnego, a na dodatek miało macki i nie było przyjaźnie nastawione. Skąd się to wzięło, do cholery? Co ci ludzie wywalają do ścieków? Sigmar powinien im wszystkim złoić dupska za brak higieny... Ale to nie było w tym momencie ważne. Elf zrobił kilka kroków w tył i jednym susem przeskoczył na drugą stronę ścieku. Przyklęknął i wystrzelił z łuku. Trudno było nie trafić w takiego stwora... Tylko, że... On wchłonął tę strzałę. Co jest, do cholery? Tego brakowało... -Nic z tego- zawołał Gildiril. Cofnął się, Orlandoni coś krzyknął, a Ninerl... Ninerl rzuciła się na potwora. "Co ona wyprawia?" Gildiril zdumiał się czynem elfki. Wyciągnął miecz. Ostrze zabłysło w nikłym świetle dawanym przez pochodnię. Mieli za mało miejsca, a na dodatek nie miał lampy ani nic w tym stylu. Mógł tylko czekać - czy to na akcję Luci, czy to na rozwój walki toczonej przez Ninerl. Niezależnie od tego, co się miało wydarzyć, był gotów w każdej chwili wspomóc towarzyszkę swoim mieczem.
W końcu się ruszyli. Zabrało im to trochę czasu zanim się zebrali, ale jednak. Wejście do kanałów nie wyglądało zachęcająco, ale Gildiril chciał mieć to już za sobą. Wiadomo, pieniądze nie śmierdzią... Ale droga do nich jak najbardziej, przynajmniej w tym wypadku. Elf powoli zszedł na dół i postawił stopy na wąskim chodniczku. Ciarki go przeszły na myśl, że mógłby wpaść do głównego "strumienia"... Gdy ruszyli ciemnym korytarzem cieszył się w duchu, że urodził się elfem. Nie mógłby znieść świadomości, że jest zdany tylko na słabe światło pochodni. Ale przed smrodem rasowe udogodnienia go nie ratowały. Dobrze, że smród nie ruszał go tak, jak niektórych... Czasem niemiłe doświadczenia z podróży procentują.
Zaczęło się dziać coś niepok0jącego, to dosłownie wisiało w powietrzu... Choć nie da się ukryć, że w powietrzu wisiało sporo niezbyt zachęcających rzeczy. I wtedy wyłoniło się... coś. Coś wielkiego, paskudnego, a na dodatek miało macki i nie było przyjaźnie nastawione. Skąd się to wzięło, do cholery? Co ci ludzie wywalają do ścieków? Sigmar powinien im wszystkim złoić dupska za brak higieny... Ale to nie było w tym momencie ważne. Elf zrobił kilka kroków w tył i jednym susem przeskoczył na drugą stronę ścieku. Przyklęknął i wystrzelił z łuku. Trudno było nie trafić w takiego stwora... Tylko, że... On wchłonął tę strzałę. Co jest, do cholery? Tego brakowało... -Nic z tego- zawołał Gildiril. Cofnął się, Orlandoni coś krzyknął, a Ninerl... Ninerl rzuciła się na potwora. "Co ona wyprawia?" Gildiril zdumiał się czynem elfki. Wyciągnął miecz. Ostrze zabłysło w nikłym świetle dawanym przez pochodnię. Mieli za mało miejsca, a na dodatek nie miał lampy ani nic w tym stylu. Mógł tylko czekać - czy to na akcję Luci, czy to na rozwój walki toczonej przez Ninerl. Niezależnie od tego, co się miało wydarzyć, był gotów w każdej chwili wspomóc towarzyszkę swoim mieczem.

-
- Mat
- Posty: 416
- Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
- Numer GG: 818926
- Lokalizacja: Katowice
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Ulrich de Maar
Słuchał co mówiła elfka. „Kuźnia Vaula?” Ulrichowi niewiele to mówiło. Ale magiczny przedmiot z elfiej („Chyba…”) kuźni to rzeczywiście nie byle co. Nic dziwnego, że Ninerl tak na nim zależy.
Potem elfka zaczęła zadawać pytania. Na pierwsze tylko wzruszył ramionami. Nie uważał, aby słowa wróżki były szczególnie istotne. No i po co zajmować się jakimiś łamigłówkami, gdy są inne rzeczy do roboty?
-Czemu to dziecko się tutaj znajduje? Dlaczego nikt się nim nie zajmuje? – zapytała potem. Ulrich zmarszczył czoło.
- Ech… wstyd mówić, ale zapewne to dziecko jeszcze żyje tylko dlatego, że trafiło na tego „doktora.” Przykro to mówić, ale prędzej spłonęłoby na stosie niż znalazło dom. My, ludzie – tu zakłopotał się trochę – jesteśmy na ogół uprzedzeni do pewnych spraw… związanych z… z wyglądem. – zrobiło mu się trochę wstyd swojej rasy, więc zamilkł na chwilę. Bachor ma ciężkie życie, ale przynajmniej jeszcze je ma – No, ale jestem pewien, że doktor strzeże swojej „menażerii” jak oka w głowie, więc ten dzieciak ma przynajmniej spokojne życie. – sam się w tym momencie oszukiwał. Odwrócił wzrok od elfki. Była chwilami jak dziecko. Pyta czasem o takie rzeczy… to jakby tłumaczyć małemu dziecku „dlaczego mama umarła.” Ninerl nie zna Imperium, więc ma prawo do pytań, ale… chyba lepiej nie poznawać świata od tej strony. Chociaż, cały czas trafiają właśnie na tą „złą” cześć ludzkiej natury.
Wydawało się, jakby chciała jeszcze coś powiedzieć, ale Tileańczyk odciągnął ją właśnie na bok. Rozmawiali chwilę, po czym wrócili do reszty towarzystwa i wszyscy razem ruszyli w kierunku zejścia do kanałów.
- Może nikt tam nie chodzi, bo boją się ciemności? – Ulrich uśmiechnął się. „Albo zapachu…” Spojrzał na drabinkę, prowadzącą w dół do kanałów.
- Ha! Ze smrodu jeszcze chyba nikt nie umarł...
Ulrich kilka razy wydawał się bliski śmierci ze smrodu. Odór był wprost nie do wytrzymania. Ale skoro już tutaj wleźli to trzeba znaleźć tego goblina. I to najlepiej szybko.
Nagle śmierdząca breja zabulgotała i z wody wynurzyło się to coś. Przez chwilę Ulrich myślał, że może od tego smrodu ma halucynacje, ale to coś zaraz zaatakowało Orlandoniego i Guntera. Potem dostało od Gildirila… i w ogóle się tym nie przejęło. De Maar szedł na samym końcu pochodu, więc nie na wiele mógł się teraz zdać. Słyszał krzyki towarzyszy.
-Ogniem, ogniem drania! Niech ktoś rzuci w to coś lampą naftową…
-Ja go zajmę na chwilę! A wy uciekajcie!
W tym momencie elfka rzuciła się w stronę potwora. Ulrich, którego od potwora dzieliło dwóch towarzyszy i rzeka nieczystości, nie mógł nijak przyjść w sukurs. Nawet gdyby mieli teraz lampę naftową i użyli jej jak radził Luca, Ninerl prawdopodobnie też by się dostało. Co ona w ogóle robi?! Ulrich musi pogratulować jej później odwagi... jeśli wyjdzie z tego żywa.
- Słyszeliście! – wrzasnął – Wszyscy do tyłu! Migiem! Ty też Ninerl! Ninerl, psiamać, zostaw to gówno i biegnij!
Nie mieli żadnych szans w tych warunkach. Absolutnie żadnych. Musieli się – przynajmniej na razie – wycofać. I to szybko…
Słuchał co mówiła elfka. „Kuźnia Vaula?” Ulrichowi niewiele to mówiło. Ale magiczny przedmiot z elfiej („Chyba…”) kuźni to rzeczywiście nie byle co. Nic dziwnego, że Ninerl tak na nim zależy.
Potem elfka zaczęła zadawać pytania. Na pierwsze tylko wzruszył ramionami. Nie uważał, aby słowa wróżki były szczególnie istotne. No i po co zajmować się jakimiś łamigłówkami, gdy są inne rzeczy do roboty?
-Czemu to dziecko się tutaj znajduje? Dlaczego nikt się nim nie zajmuje? – zapytała potem. Ulrich zmarszczył czoło.
- Ech… wstyd mówić, ale zapewne to dziecko jeszcze żyje tylko dlatego, że trafiło na tego „doktora.” Przykro to mówić, ale prędzej spłonęłoby na stosie niż znalazło dom. My, ludzie – tu zakłopotał się trochę – jesteśmy na ogół uprzedzeni do pewnych spraw… związanych z… z wyglądem. – zrobiło mu się trochę wstyd swojej rasy, więc zamilkł na chwilę. Bachor ma ciężkie życie, ale przynajmniej jeszcze je ma – No, ale jestem pewien, że doktor strzeże swojej „menażerii” jak oka w głowie, więc ten dzieciak ma przynajmniej spokojne życie. – sam się w tym momencie oszukiwał. Odwrócił wzrok od elfki. Była chwilami jak dziecko. Pyta czasem o takie rzeczy… to jakby tłumaczyć małemu dziecku „dlaczego mama umarła.” Ninerl nie zna Imperium, więc ma prawo do pytań, ale… chyba lepiej nie poznawać świata od tej strony. Chociaż, cały czas trafiają właśnie na tą „złą” cześć ludzkiej natury.
Wydawało się, jakby chciała jeszcze coś powiedzieć, ale Tileańczyk odciągnął ją właśnie na bok. Rozmawiali chwilę, po czym wrócili do reszty towarzystwa i wszyscy razem ruszyli w kierunku zejścia do kanałów.
- Może nikt tam nie chodzi, bo boją się ciemności? – Ulrich uśmiechnął się. „Albo zapachu…” Spojrzał na drabinkę, prowadzącą w dół do kanałów.
- Ha! Ze smrodu jeszcze chyba nikt nie umarł...
Ulrich kilka razy wydawał się bliski śmierci ze smrodu. Odór był wprost nie do wytrzymania. Ale skoro już tutaj wleźli to trzeba znaleźć tego goblina. I to najlepiej szybko.
Nagle śmierdząca breja zabulgotała i z wody wynurzyło się to coś. Przez chwilę Ulrich myślał, że może od tego smrodu ma halucynacje, ale to coś zaraz zaatakowało Orlandoniego i Guntera. Potem dostało od Gildirila… i w ogóle się tym nie przejęło. De Maar szedł na samym końcu pochodu, więc nie na wiele mógł się teraz zdać. Słyszał krzyki towarzyszy.
-Ogniem, ogniem drania! Niech ktoś rzuci w to coś lampą naftową…
-Ja go zajmę na chwilę! A wy uciekajcie!
W tym momencie elfka rzuciła się w stronę potwora. Ulrich, którego od potwora dzieliło dwóch towarzyszy i rzeka nieczystości, nie mógł nijak przyjść w sukurs. Nawet gdyby mieli teraz lampę naftową i użyli jej jak radził Luca, Ninerl prawdopodobnie też by się dostało. Co ona w ogóle robi?! Ulrich musi pogratulować jej później odwagi... jeśli wyjdzie z tego żywa.
- Słyszeliście! – wrzasnął – Wszyscy do tyłu! Migiem! Ty też Ninerl! Ninerl, psiamać, zostaw to gówno i biegnij!
Nie mieli żadnych szans w tych warunkach. Absolutnie żadnych. Musieli się – przynajmniej na razie – wycofać. I to szybko…
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"

-
- Marynarz
- Posty: 240
- Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Ninerl rzuciła się na stwora jak oszalała. Mimo iż zdążyła odciąć kilka macek, galaretowaty stwór regenerował się zbyt szybko i w pewnej chwili uderzył jedną ze swych oślizłych kończyn wprost w twarz elfki wytrącając ją z równowagi. Pewnikiem wpadła by do śmierdzących ścieków, gdyby nie złapał ją w porę stojący obok Gunter. W tym czasie Luca uderzył pochodnią. Kilka „pieszczot” ogniem wystarczyło, by bestia szybko wpełzła z powrotem do kanału i już jej więcej nie zobaczyliście. Ninerl natomiast pozostała na prawym policzku czerwona pręga, która podeszła lekko krwią. Zauważyliście również coś innego, otóż na wyłamanej kracie nieopodal, a raczej jej resztkach, dostrzegliście ślady zielonkawej krwi goblina, który właśnie tędy musiał wchodzić do kanałów. Mutant zranił się dość mocno, gdyż można było go śledzić.
Szybko ruszyliście tropem goblina, klucząc w korytarzach kanałów, coraz bardziej brudni i śmierdzący. Po pół godzinie marszu na waszej drodze ujrzeliście jakiś spory przedmiot blokujący ściek. Światło waszej pochodni ujawniło i jednocześnie spłoszyło dużego szczura, który jedynie popatrzył na was chwilę swoimi paciorkowatymi oczami. A tajemniczym obiektem, blokującym drogę było zakrwawione ciało krasnoluda. Po odwróceniu khazada, którego ciało było wręcz makabrycznie zmasakrowane, co słabszych z was doprowadziło do opróżnienia żołądków, poznaliście, że jest to ten sam krasnolud, który prowadził goblina na scenę. Ciało było pokrojone nożem, w piersi widniała dziura, wykrojona prawdopodobnie nożem, same żebra natomiast były wyłamane. W miejscu gdzie było serce krasnoluda.
Nie chcąc dalej przyglądać się temu makabrycznemu widokowi, ruszyliście dalej. Ślad goblina urwał się przy solidnych, drewnianych drzwiach wbudowanych w ścianę kanału. W drzwiach, na wysokości oczu, umieszczono małe, okratowane żelaznymi prętami okienko, przez które widać było zarysy piwniczne pomieszczenia. Kopcąca pochodnia, umieszczona na przeciwległej ścianie rzucała na ścianę migotliwe światło, poruszając niezidentyfikowanymi cieniami. Na kratach okienka widać było ślady zielonej krwi. Niektórzy z was, szóstym zmysłem wyczuwali nieprzyjemną aurę tego miejsca. A Ninerl ślad jakiejś potężnej magii, której użyto tutaj niedawno, a jej pozostałości czuć było aż do teraz...
Szybko ruszyliście tropem goblina, klucząc w korytarzach kanałów, coraz bardziej brudni i śmierdzący. Po pół godzinie marszu na waszej drodze ujrzeliście jakiś spory przedmiot blokujący ściek. Światło waszej pochodni ujawniło i jednocześnie spłoszyło dużego szczura, który jedynie popatrzył na was chwilę swoimi paciorkowatymi oczami. A tajemniczym obiektem, blokującym drogę było zakrwawione ciało krasnoluda. Po odwróceniu khazada, którego ciało było wręcz makabrycznie zmasakrowane, co słabszych z was doprowadziło do opróżnienia żołądków, poznaliście, że jest to ten sam krasnolud, który prowadził goblina na scenę. Ciało było pokrojone nożem, w piersi widniała dziura, wykrojona prawdopodobnie nożem, same żebra natomiast były wyłamane. W miejscu gdzie było serce krasnoluda.
Nie chcąc dalej przyglądać się temu makabrycznemu widokowi, ruszyliście dalej. Ślad goblina urwał się przy solidnych, drewnianych drzwiach wbudowanych w ścianę kanału. W drzwiach, na wysokości oczu, umieszczono małe, okratowane żelaznymi prętami okienko, przez które widać było zarysy piwniczne pomieszczenia. Kopcąca pochodnia, umieszczona na przeciwległej ścianie rzucała na ścianę migotliwe światło, poruszając niezidentyfikowanymi cieniami. Na kratach okienka widać było ślady zielonej krwi. Niektórzy z was, szóstym zmysłem wyczuwali nieprzyjemną aurę tego miejsca. A Ninerl ślad jakiejś potężnej magii, której użyto tutaj niedawno, a jej pozostałości czuć było aż do teraz...
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Gildiril
Całe szczęście, że ta bestia nie przepadała za ogniem... Inaczej byłoby z nimi krucho. Nawet bardzo krucho. Ślad na twarzy Ninerl to ledwie namiastka tego, co mogło ich spotkać... Gildiril podszedł do elfki i spytał, kładąc dłoń na jej ramieniu. -Dobrze się czujesz? Dasz radę dalej iść?- Miał nieodparte wrażenie, że Ninerl nie uwierzy w jego dobre intencje, ale cóż, przyzwyczaił się.
Dalsza podróż śladem goblina przyniosła makabryczne odkrycia. Widok sponiewieranego krasnoluda omal nie przewrócił zawartości żołądka elfa do góry nogami. Ktoś paskudnie go urządził... I po jaką cholerę wyrwał mu serce? Kto by pomyślał, że kanały pod Bogenhafen mogą kryć takie "atrakcje"... Ale cóż, jeśli ten khazad był taki głupi, by zapuścić się samotnie w kanały, to zapłacił za swoją lekkomyślność.
Gdy doszli do drzwi, elfa przeszył dreszcz. Zawsze to się tak kończyło. Dziwne drzwi a za nimi czai się... coś. Gildiril podszedł do drzwi i postarał się wybadać, czy i w jaki sposób są zamknięte. To, że wyglądały solidnie nie oznacza, że nie stoją otworem... Elf obejrzał je dokładnie i zwrócił się do reszty -Wchodzimy? Nie wygląda to zachęcająco... Ale wygląda na to, że nasza zguba gdzieś tu się pałętała.- powiedział zerkając ukradkiem na zieloną krew na kratach. Spojrzał po minach towarzyszy. Widać było, że czują coś niedobrego w powietrzu... Tutaj czaiło się coś złego. Może brzmi to kretyńsko i banalnie, ale z tym miejscem zdecydowanie coś było nie tak.
Całe szczęście, że ta bestia nie przepadała za ogniem... Inaczej byłoby z nimi krucho. Nawet bardzo krucho. Ślad na twarzy Ninerl to ledwie namiastka tego, co mogło ich spotkać... Gildiril podszedł do elfki i spytał, kładąc dłoń na jej ramieniu. -Dobrze się czujesz? Dasz radę dalej iść?- Miał nieodparte wrażenie, że Ninerl nie uwierzy w jego dobre intencje, ale cóż, przyzwyczaił się.
Dalsza podróż śladem goblina przyniosła makabryczne odkrycia. Widok sponiewieranego krasnoluda omal nie przewrócił zawartości żołądka elfa do góry nogami. Ktoś paskudnie go urządził... I po jaką cholerę wyrwał mu serce? Kto by pomyślał, że kanały pod Bogenhafen mogą kryć takie "atrakcje"... Ale cóż, jeśli ten khazad był taki głupi, by zapuścić się samotnie w kanały, to zapłacił za swoją lekkomyślność.
Gdy doszli do drzwi, elfa przeszył dreszcz. Zawsze to się tak kończyło. Dziwne drzwi a za nimi czai się... coś. Gildiril podszedł do drzwi i postarał się wybadać, czy i w jaki sposób są zamknięte. To, że wyglądały solidnie nie oznacza, że nie stoją otworem... Elf obejrzał je dokładnie i zwrócił się do reszty -Wchodzimy? Nie wygląda to zachęcająco... Ale wygląda na to, że nasza zguba gdzieś tu się pałętała.- powiedział zerkając ukradkiem na zieloną krew na kratach. Spojrzał po minach towarzyszy. Widać było, że czują coś niedobrego w powietrzu... Tutaj czaiło się coś złego. Może brzmi to kretyńsko i banalnie, ale z tym miejscem zdecydowanie coś było nie tak.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Luca Orlandoni
Widząc że Ninerl została uderzona jedną z macek, Tileańczyk z furią w oczach ruszył na stwora ze swą pochodnią. Wystarczyła chwila by poczęstowany ogniem potwór skrył się znów w kanale. Gdy było już po wszystkim, podszedł do Ninerl, akurat gdy Gildiril skończył mówić.
- Wszystko w porządku? - spytał.
Chwilę później załadował oba pistolety i spojrzał na Castinęę. Patrząc na nią wyczytał z jej twarzy, że niezbyt dobrze czuła się w kanałach. On zresztą też.
- Wytrzymaj kochanie, już niedługo wyjdziemy stąd, a potem czeka nas wspaniała kolacja – puścił jej oczko. - A po kolacji, sama wiesz...
- Tylko ta myśl i ty sprawiają, że wciąż tutaj jestem. – uśmiechnęła się lekko.
Chwilę później ruszyli za pozostawionymi śladami krwi, gdy nagle przez umysł przemytnika przewinęło się dziwne uczucie. Miewał je nie raz i najczęściej oznaczało ono jakieś kłopoty, przez chwilę zastanawiał się nad tym uczuciem, gdy nagle doszli do masywnych drewnianych drzwi. Tam również skończyły się ślady krwi. Luca zadawał sobie pytanie „Co do diabła robią tu te cholerne drzwi?”. Szukając odpowiedzi Tileańczyk przykucnął, przyglądając się śladom zielonkawej krwi. Następnie nabrał trochę jej na wskazujący palec i roztarł by sprawdzić jej świeżość. Spojrzał po towarzyszach.
- To kto puka? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. Po chwili jednak spojrzał na reketera. - Gunterze, wiesz co robić... Castinaa i Ulrich cię osłaniają, ty otwierasz te cholerne drzwi, a Ninerl, Gildiril i ja robimy szybki wpad do środka z załadowaną bronią. Co wy na to, przyjaciele? - spojrzał po twarzach towarzyszy.
Widząc że Ninerl została uderzona jedną z macek, Tileańczyk z furią w oczach ruszył na stwora ze swą pochodnią. Wystarczyła chwila by poczęstowany ogniem potwór skrył się znów w kanale. Gdy było już po wszystkim, podszedł do Ninerl, akurat gdy Gildiril skończył mówić.
- Wszystko w porządku? - spytał.
Chwilę później załadował oba pistolety i spojrzał na Castinęę. Patrząc na nią wyczytał z jej twarzy, że niezbyt dobrze czuła się w kanałach. On zresztą też.
- Wytrzymaj kochanie, już niedługo wyjdziemy stąd, a potem czeka nas wspaniała kolacja – puścił jej oczko. - A po kolacji, sama wiesz...
- Tylko ta myśl i ty sprawiają, że wciąż tutaj jestem. – uśmiechnęła się lekko.
Chwilę później ruszyli za pozostawionymi śladami krwi, gdy nagle przez umysł przemytnika przewinęło się dziwne uczucie. Miewał je nie raz i najczęściej oznaczało ono jakieś kłopoty, przez chwilę zastanawiał się nad tym uczuciem, gdy nagle doszli do masywnych drewnianych drzwi. Tam również skończyły się ślady krwi. Luca zadawał sobie pytanie „Co do diabła robią tu te cholerne drzwi?”. Szukając odpowiedzi Tileańczyk przykucnął, przyglądając się śladom zielonkawej krwi. Następnie nabrał trochę jej na wskazujący palec i roztarł by sprawdzić jej świeżość. Spojrzał po towarzyszach.
- To kto puka? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. Po chwili jednak spojrzał na reketera. - Gunterze, wiesz co robić... Castinaa i Ulrich cię osłaniają, ty otwierasz te cholerne drzwi, a Ninerl, Gildiril i ja robimy szybki wpad do środka z załadowaną bronią. Co wy na to, przyjaciele? - spojrzał po twarzach towarzyszy.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Mat
- Posty: 416
- Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
- Numer GG: 818926
- Lokalizacja: Katowice
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Ulrich de Maar
Odetchnął z ulga, kiedy stwór wycofał się głębiej do kanałów. Szczerze mówiąc Ulrich nie spodziewał się, że tak szybko zrezygnuje. Oby więcej takich niespodzianek… Spojrzał na Ninerl. Kolejny raz udowodniła, że jest godnym członkiem kompanii. I walecznym wojownikiem. „Gdyby nie była elfką to może… może…” pomyślał Ulrich i zaraz zganił się za tę myśl. Nie czas na to.
Gildiril i Luca już zajęli się elfką. Szlachcic nie wątpił, iż ona sama najlepiej potrafi się sobą zająć, ale mniejsza o to teraz. Po macce zostanie chyba tylko ślad i nic więcej. Ruszyli więc śladem mutanta. Miast mutanta spotkali jednak truchło… w marnym stanie, o ile można w ogóle mówić o „marnym stanie” przy nieboszczyku. Przez krótki moment Ulrich poczuł mdłości, ale jego żołądek zaraz się opanował. To nie pierwszy, ani nie ostatni trup… Dziwny był za to fakt, iż ktoś celowo wykroił serce krasnoluda. „Ktoś,” a nie „coś.” „Kto jeszcze może się pałętać po kanałach? To bezsensu…”
Dotarli do masywnych drzwi. Drzwi jak drzwi, nic dodać nic ująć. Co za ludzie budują sobie drzwi prosto do ścieków - tego Ulrich nie wiedział. Wiedział za to, że krew tropionej kreatury jest na drzwiach, a ona sama zapewne za nimi. Na poszukiwaniach stracili już wystarczająco dużo czasu i nie powinni go marnotrawić na czajenie się przy jakichś drzwiach. De Maarowi nie przyszło nawet do głowy, że mogłaby tam być jakaś pułapka. No bo kto niby tędy wejdzie?!
-Wchodzimy? Nie wygląda to zachęcająco... – powiedział Gildiril
-No, innego wyjścia nie widzę! A co do wyglądu… drzwi jak drzwi, nad czym się tu zastanawiać? Co w nich jest nie tak?
Tileańczyk właśnie skończył mówić. Ulrich spojrzał po towarzystwie trochę zdziwiony.
Wzruszył ramionami. "Niech mu będzie..."
Odetchnął z ulga, kiedy stwór wycofał się głębiej do kanałów. Szczerze mówiąc Ulrich nie spodziewał się, że tak szybko zrezygnuje. Oby więcej takich niespodzianek… Spojrzał na Ninerl. Kolejny raz udowodniła, że jest godnym członkiem kompanii. I walecznym wojownikiem. „Gdyby nie była elfką to może… może…” pomyślał Ulrich i zaraz zganił się za tę myśl. Nie czas na to.
Gildiril i Luca już zajęli się elfką. Szlachcic nie wątpił, iż ona sama najlepiej potrafi się sobą zająć, ale mniejsza o to teraz. Po macce zostanie chyba tylko ślad i nic więcej. Ruszyli więc śladem mutanta. Miast mutanta spotkali jednak truchło… w marnym stanie, o ile można w ogóle mówić o „marnym stanie” przy nieboszczyku. Przez krótki moment Ulrich poczuł mdłości, ale jego żołądek zaraz się opanował. To nie pierwszy, ani nie ostatni trup… Dziwny był za to fakt, iż ktoś celowo wykroił serce krasnoluda. „Ktoś,” a nie „coś.” „Kto jeszcze może się pałętać po kanałach? To bezsensu…”
Dotarli do masywnych drzwi. Drzwi jak drzwi, nic dodać nic ująć. Co za ludzie budują sobie drzwi prosto do ścieków - tego Ulrich nie wiedział. Wiedział za to, że krew tropionej kreatury jest na drzwiach, a ona sama zapewne za nimi. Na poszukiwaniach stracili już wystarczająco dużo czasu i nie powinni go marnotrawić na czajenie się przy jakichś drzwiach. De Maarowi nie przyszło nawet do głowy, że mogłaby tam być jakaś pułapka. No bo kto niby tędy wejdzie?!
-Wchodzimy? Nie wygląda to zachęcająco... – powiedział Gildiril
-No, innego wyjścia nie widzę! A co do wyglądu… drzwi jak drzwi, nad czym się tu zastanawiać? Co w nich jest nie tak?
Tileańczyk właśnie skończył mówić. Ulrich spojrzał po towarzystwie trochę zdziwiony.
Wzruszył ramionami. "Niech mu będzie..."
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Gildiril
-No, innego wyjścia nie widzę! A co do wyglądu… drzwi jak drzwi, nad czym się tu zastanawiać? Co w nich jest nie tak? zapytał Ulrich. Ooo już Gildiril by mu powiedział, co z nimi jest nie tak. I nie pożałowałby złośliwych uwag pod adresem de Maara. Ale to nie była na to odpowiednia pora, ani tym bardziej odpowiednie miejsce.
-Zazwyczaj trzeba ograniczyć zaufanie do masywnych drzwi, które znajdują się na końcu ciemnego i śmierdzącego korytarza w samym sercu kanałów... Nie mówiąc o poczwarze, jaką widzieliśmy po drodze i śladach krwi na samych drzwiach- elf spojrzał kpiąco na Ulricha -Mam nadzieję, że tyle informacji wystarczy?- Gildiril oparł się o w miarę "przyjazny" kawałek ściany.
Luca też musiał wtrącić swoje trzy grosze:
- To kto puka? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. Po chwili jednak spojrzał na reketera. - Gunterze, wiesz co robić... Castinaa i Ulrich cię osłaniają, ty otwierasz te cholerne drzwi, a Ninerl, Gildiril i ja robimy szybki wpad do środka z załadowaną bronią. Co wy na to, przyjaciele? -
Jasne, nie ma to jak mały samobójczy wpad... -A nie lepiej najpierw otworzyć drzwi i zobaczyć, co jest w środku, ewentualnie coś tam wrzucić? Bo jak tam wskoczymy i wpadniemy na jakąś pieprzoną pułapkę to na pewno nam to na zdrowie nie wyjdzie- elf westchnął cicho. Z zewnątrz sytuacja wydawała się dość komiczna - grupka "bohaterów" boi się przejść przez drzwi... Jednak z jego punktu widzenia to nie było zabawne. Mało, to było cholernie mało zabawne.
-No, innego wyjścia nie widzę! A co do wyglądu… drzwi jak drzwi, nad czym się tu zastanawiać? Co w nich jest nie tak? zapytał Ulrich. Ooo już Gildiril by mu powiedział, co z nimi jest nie tak. I nie pożałowałby złośliwych uwag pod adresem de Maara. Ale to nie była na to odpowiednia pora, ani tym bardziej odpowiednie miejsce.
-Zazwyczaj trzeba ograniczyć zaufanie do masywnych drzwi, które znajdują się na końcu ciemnego i śmierdzącego korytarza w samym sercu kanałów... Nie mówiąc o poczwarze, jaką widzieliśmy po drodze i śladach krwi na samych drzwiach- elf spojrzał kpiąco na Ulricha -Mam nadzieję, że tyle informacji wystarczy?- Gildiril oparł się o w miarę "przyjazny" kawałek ściany.
Luca też musiał wtrącić swoje trzy grosze:
- To kto puka? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. Po chwili jednak spojrzał na reketera. - Gunterze, wiesz co robić... Castinaa i Ulrich cię osłaniają, ty otwierasz te cholerne drzwi, a Ninerl, Gildiril i ja robimy szybki wpad do środka z załadowaną bronią. Co wy na to, przyjaciele? -
Jasne, nie ma to jak mały samobójczy wpad... -A nie lepiej najpierw otworzyć drzwi i zobaczyć, co jest w środku, ewentualnie coś tam wrzucić? Bo jak tam wskoczymy i wpadniemy na jakąś pieprzoną pułapkę to na pewno nam to na zdrowie nie wyjdzie- elf westchnął cicho. Z zewnątrz sytuacja wydawała się dość komiczna - grupka "bohaterów" boi się przejść przez drzwi... Jednak z jego punktu widzenia to nie było zabawne. Mało, to było cholernie mało zabawne.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Luca Orlandoni
Tileańczyk spojrzał z uśmiechem na Gildirila. Elf najwyraźniej odczuwał jakieś obawy przed przejściem przez drzwi.
- Dobra, skoro tak bardzo boisz się o swój tyłek, to przejdę sam przez te drzwi. - nim ktokolwiek zdążył zareagować Luca chwycił za klamkę. Jeśli drzwi ustąpiły, przeszedł przez nie, jeśli nie, wziął krótki rozbieg i uderzył barkiem. Miał nadzieję, że nie będą się opierać zbyt długo.
Tileańczyk spojrzał z uśmiechem na Gildirila. Elf najwyraźniej odczuwał jakieś obawy przed przejściem przez drzwi.
- Dobra, skoro tak bardzo boisz się o swój tyłek, to przejdę sam przez te drzwi. - nim ktokolwiek zdążył zareagować Luca chwycił za klamkę. Jeśli drzwi ustąpiły, przeszedł przez nie, jeśli nie, wziął krótki rozbieg i uderzył barkiem. Miał nadzieję, że nie będą się opierać zbyt długo.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 240
- Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Naciśnięcie na klamkę nic nie dało. Dopiero gdy Luca rozbiegł się i uderzył barkiem, drzwi z trzaskiem i łomotem wleciały do środka pomieszczenia, ukazując waszym oczom niezbyt przyjemny widok. Tuż przy drzwiach leżała spora kupka kości, wszystkie... obgryzione do białości, sprawiające wrażenie przeżutych i wyplutych. Co ciekawe, jedyną możliwą do zidentyfikowania była miednica z trzema stawami.
Gdy weszliście ostrożnie do pomieszczenia i lepiej je oświetliliście, okazało się, że jest to pewien rodzaj świątyni. Na środku wymalowany został duży pentagram, w którego rogach ustawiono srebrne świeczniki z zatkniętymi w nich czarnymi, wygasłymi świecami. Pentagram otaczała miedziana obręcz o średnicy 4,5 metra i grubości 10 centymetrów. W środku natomiast znajdowało się odwzorowanie głowy dziwnej bestii, wokół której widniał napis "Ordo Septenarius". Rysunek głowy pokryty był obecnie dużą, ciemną plamą, której zielonkawy kolor dostrzegli jedynie Gildiril i Ninerl. Przy tylnej ścianie pomieszczenia dostrzegliście żelazną skrzynkę, przed którą na podłodze zebrała się kałuża jakiejś ciemnej cieczy. Obdarzeni najlepszym wzrokiem odkryli też, że w rogu pomieszczenia leży coś na kształt chusteczki.
Nie dane wam było sprawdzić dokładniej tego, co dostrzegły wasze oczy. Niedługo po waszym wejściu do komnaty, ze środka pentagramu poczęły wydobywać się kłęby czarnego, gęstego, okropnie cuchnącego dymu. Dymu, który gwałtownie przybrał kształt człekokształtnego stwora, z potworną, odrażającą głową, ze skrzydłami jak u nietoperza, pazurami jak sztylety i straszliwymi kłami w monstrualnej gębie. Stwór głośno zaryczał, a dookoła was pojawiły się kłęby czarnego, cuchnącego dymu. Strach przeszył wasze ciała. Po chwili bestia... przemówiła.
- Odejdźcie stąd. - zaczął nienaturalnie grubym głosem. - Odejdźcie i zostawcie to miejsce w spokoju. Albo pożałujecie że sie tu zjawiliście. Trójnożny nie chciał słuchać i byłem zmuszony go zabić... Odejdźcie, albo wezwę posiłki...
Gdy weszliście ostrożnie do pomieszczenia i lepiej je oświetliliście, okazało się, że jest to pewien rodzaj świątyni. Na środku wymalowany został duży pentagram, w którego rogach ustawiono srebrne świeczniki z zatkniętymi w nich czarnymi, wygasłymi świecami. Pentagram otaczała miedziana obręcz o średnicy 4,5 metra i grubości 10 centymetrów. W środku natomiast znajdowało się odwzorowanie głowy dziwnej bestii, wokół której widniał napis "Ordo Septenarius". Rysunek głowy pokryty był obecnie dużą, ciemną plamą, której zielonkawy kolor dostrzegli jedynie Gildiril i Ninerl. Przy tylnej ścianie pomieszczenia dostrzegliście żelazną skrzynkę, przed którą na podłodze zebrała się kałuża jakiejś ciemnej cieczy. Obdarzeni najlepszym wzrokiem odkryli też, że w rogu pomieszczenia leży coś na kształt chusteczki.
Nie dane wam było sprawdzić dokładniej tego, co dostrzegły wasze oczy. Niedługo po waszym wejściu do komnaty, ze środka pentagramu poczęły wydobywać się kłęby czarnego, gęstego, okropnie cuchnącego dymu. Dymu, który gwałtownie przybrał kształt człekokształtnego stwora, z potworną, odrażającą głową, ze skrzydłami jak u nietoperza, pazurami jak sztylety i straszliwymi kłami w monstrualnej gębie. Stwór głośno zaryczał, a dookoła was pojawiły się kłęby czarnego, cuchnącego dymu. Strach przeszył wasze ciała. Po chwili bestia... przemówiła.
- Odejdźcie stąd. - zaczął nienaturalnie grubym głosem. - Odejdźcie i zostawcie to miejsce w spokoju. Albo pożałujecie że sie tu zjawiliście. Trójnożny nie chciał słuchać i byłem zmuszony go zabić... Odejdźcie, albo wezwę posiłki...
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Luca Orlandoni
Luca wparował do środka niczym komandos z książęcych oddziałów specjalnych. Pochylony, z bronią wycelowaną przed siebie przyklęknął na lewo od wejścia lustrując pomieszczenie oświetlone światłem trzymanych przez towarzyszy pochodni. To, co zobaczył bardzo mu się nie spodobało. Przypomniało mu się niefortunne włamanie na zlecenie do wieży czarnoksiężnika w Talabheim. Były tam podobne sprzęty i znaki na podłodze. Nagle znów miał przed oczami atakujące go latające krzesła i szpony wyłaniające się ze ścian. To było cztery lata temu i od tego czasu Tileańczyk poprzysiągł sobie unikanie wszelkiego kontaktu z domostwami magów bez ich wyraźnego zaproszenia.
Po uformowaniu się istoty z dymu Orlandoni wycelował w nią ze swych pistoletów, jednak widząc jej sylwetkę w pełnej krasie, spojrzał wymownie na swoją broń. Zastanawiając się przez chwilę ponownie przeniósł wzrok na stwora stojącego na środku komnaty. Jak na razie bestia nie miała złych zamiarów wobec nich, a to oznaczało że przynajmniej przez kilka chwil mają względny spokój. Opuszczając powoli swoją broń przemytnik miał nadzieję, że pozostali postąpią podobnie, a przynajmniej nie będą agresywni wobec istoty stojącej naprzeciw nich. Odwracając się do swoich towarzyszy dostrzegł, że cześć z nich spogląda na niego wyczekująco. Setki myśli i możliwych scenariuszy przetoczyły się po głowie mężczyzny. Po chwili Luca odezwał się do bytu jaki utworzył się pośrodku pomieszczenia spokojnym głosem.
- Nie mamy wobec ciebie wrogich zamiarów, istoto. Jesteśmy tutaj zupełnie przypadkiem i odejdziemy stąd najszybciej jak tylko możemy. Wpierw jednak musimy zabrać stąd dwie rzeczy, ponieważ właśnie ich szukamy, i dziwnym trafem złożyło się, że obie znajdują się w tym oto pokoju. Pierwszą z nich jest ta oto kość… – Luca wskazał na trójnogą pozostałość po goblinie i schylił się podnosząc ją i podając stojącemu za nim Gunterowi, dając znak mimiką twarzy aby ten jak najszybciej odebrał kości. Po chwili dokończył wypowiedź – … drugą natomiast rzeczą jest leżąca w tamtym rogu chusteczka. Mieliśmy zadanie ją odnaleźć, i jeśli tylko pozwolisz mnie i mojemu towarzyszowi pójść po nią, weźmiemy ją i odejdziemy stąd. Jaka jest twoja odpowiedź? – Orlandoni miał nadzieję, że małe kłamstwo dotyczące chusteczki odniesie żądany rezultat i istota pozwoli iść po nią. Nie spuszczając z oka bestii oczekiwał na jej odpowiedź.
Luca wparował do środka niczym komandos z książęcych oddziałów specjalnych. Pochylony, z bronią wycelowaną przed siebie przyklęknął na lewo od wejścia lustrując pomieszczenie oświetlone światłem trzymanych przez towarzyszy pochodni. To, co zobaczył bardzo mu się nie spodobało. Przypomniało mu się niefortunne włamanie na zlecenie do wieży czarnoksiężnika w Talabheim. Były tam podobne sprzęty i znaki na podłodze. Nagle znów miał przed oczami atakujące go latające krzesła i szpony wyłaniające się ze ścian. To było cztery lata temu i od tego czasu Tileańczyk poprzysiągł sobie unikanie wszelkiego kontaktu z domostwami magów bez ich wyraźnego zaproszenia.
Po uformowaniu się istoty z dymu Orlandoni wycelował w nią ze swych pistoletów, jednak widząc jej sylwetkę w pełnej krasie, spojrzał wymownie na swoją broń. Zastanawiając się przez chwilę ponownie przeniósł wzrok na stwora stojącego na środku komnaty. Jak na razie bestia nie miała złych zamiarów wobec nich, a to oznaczało że przynajmniej przez kilka chwil mają względny spokój. Opuszczając powoli swoją broń przemytnik miał nadzieję, że pozostali postąpią podobnie, a przynajmniej nie będą agresywni wobec istoty stojącej naprzeciw nich. Odwracając się do swoich towarzyszy dostrzegł, że cześć z nich spogląda na niego wyczekująco. Setki myśli i możliwych scenariuszy przetoczyły się po głowie mężczyzny. Po chwili Luca odezwał się do bytu jaki utworzył się pośrodku pomieszczenia spokojnym głosem.
- Nie mamy wobec ciebie wrogich zamiarów, istoto. Jesteśmy tutaj zupełnie przypadkiem i odejdziemy stąd najszybciej jak tylko możemy. Wpierw jednak musimy zabrać stąd dwie rzeczy, ponieważ właśnie ich szukamy, i dziwnym trafem złożyło się, że obie znajdują się w tym oto pokoju. Pierwszą z nich jest ta oto kość… – Luca wskazał na trójnogą pozostałość po goblinie i schylił się podnosząc ją i podając stojącemu za nim Gunterowi, dając znak mimiką twarzy aby ten jak najszybciej odebrał kości. Po chwili dokończył wypowiedź – … drugą natomiast rzeczą jest leżąca w tamtym rogu chusteczka. Mieliśmy zadanie ją odnaleźć, i jeśli tylko pozwolisz mnie i mojemu towarzyszowi pójść po nią, weźmiemy ją i odejdziemy stąd. Jaka jest twoja odpowiedź? – Orlandoni miał nadzieję, że małe kłamstwo dotyczące chusteczki odniesie żądany rezultat i istota pozwoli iść po nią. Nie spuszczając z oka bestii oczekiwał na jej odpowiedź.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Gildiril
-Jeśli brak skłonności samobójczych nazywasz strachem, to w tym wypadku masz rację. Wolę dmuchać na zimne- spojrzał obojętnym wzrokiem na Lucę. Miał jeszcze ochotę dodać "I nie będę się narażał dla czyjegoś dobra". Gdzie się podział ten młodzieńczy altruizm i empatia...
Drzwi ustąpiły przed rozpędzonym Lucą. Wnętrze, tak jak można się było tego spodziewać, nie było zbyt przyjemne. Przeżute i wyplute kości... Obrzydlistwo. I urocza obgryziona miednica. Super. -Chyba znalazła się nasza zguba... Właściciela też mamy do kompletu- powiedział cicho Gildiril. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Okropne miejsce... Pentagram, wizerunek jakiejś bestii pokryty zielonkawą plamą... I jakiś rupieć w rogu, do tego jakaś skrzynia... Pełny serwis.
Po chwili przed nimi zmaterializował się... Uformował... Nieważne, pojawił się przed nimi jakiś stwór. Ech, dobrze, że mieszkańcy Bogenhafen nie zdają sobie sprawy, co znajduje się w kanałach... Inaczej by się chyba pos*ali ze strachu. Mało tego. Stwór przemówił.
- Odejdźcie stąd. - zaczął nienaturalnie grubym głosem. - Odejdźcie i zostawcie to miejsce w spokoju. Albo pożałujecie że sie tu zjawiliście. Trójnożny nie chciał słuchać i byłem zmuszony go zabić... Odejdźcie, albo wezwę posiłki...
"Ha, wezwie posiłki... Jakby ten goblin nie był wystarczającym posiłkiem" Zdecydowanie, głupie żarty krążyły po głowie Gildirila... Ale zaraz ustąpiły miejsca strachowi. Żałował, odkąd postawił stopę na brzegu ścieku. I wcale nie miał zamiaru walczyć z tym... czymś. Jaki ma w tym interes? Żaden. Goblin nie żyje, właściciel również, elf wcale nie miał zamiaru do nich dołączyć. Gildiril spojrzał pytająco po towarzyszach. W głowie zajaśniał mu promyk nadziei, że Luca zagada tę bestię... Na śmierć, czy co tam może spotkać taki twór. W każdym razie nieźle zaczął... Chociaż bestia może nie być tak naiwna, jakby tego chcieli.
-Jeśli brak skłonności samobójczych nazywasz strachem, to w tym wypadku masz rację. Wolę dmuchać na zimne- spojrzał obojętnym wzrokiem na Lucę. Miał jeszcze ochotę dodać "I nie będę się narażał dla czyjegoś dobra". Gdzie się podział ten młodzieńczy altruizm i empatia...
Drzwi ustąpiły przed rozpędzonym Lucą. Wnętrze, tak jak można się było tego spodziewać, nie było zbyt przyjemne. Przeżute i wyplute kości... Obrzydlistwo. I urocza obgryziona miednica. Super. -Chyba znalazła się nasza zguba... Właściciela też mamy do kompletu- powiedział cicho Gildiril. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Okropne miejsce... Pentagram, wizerunek jakiejś bestii pokryty zielonkawą plamą... I jakiś rupieć w rogu, do tego jakaś skrzynia... Pełny serwis.
Po chwili przed nimi zmaterializował się... Uformował... Nieważne, pojawił się przed nimi jakiś stwór. Ech, dobrze, że mieszkańcy Bogenhafen nie zdają sobie sprawy, co znajduje się w kanałach... Inaczej by się chyba pos*ali ze strachu. Mało tego. Stwór przemówił.
- Odejdźcie stąd. - zaczął nienaturalnie grubym głosem. - Odejdźcie i zostawcie to miejsce w spokoju. Albo pożałujecie że sie tu zjawiliście. Trójnożny nie chciał słuchać i byłem zmuszony go zabić... Odejdźcie, albo wezwę posiłki...
"Ha, wezwie posiłki... Jakby ten goblin nie był wystarczającym posiłkiem" Zdecydowanie, głupie żarty krążyły po głowie Gildirila... Ale zaraz ustąpiły miejsca strachowi. Żałował, odkąd postawił stopę na brzegu ścieku. I wcale nie miał zamiaru walczyć z tym... czymś. Jaki ma w tym interes? Żaden. Goblin nie żyje, właściciel również, elf wcale nie miał zamiaru do nich dołączyć. Gildiril spojrzał pytająco po towarzyszach. W głowie zajaśniał mu promyk nadziei, że Luca zagada tę bestię... Na śmierć, czy co tam może spotkać taki twór. W każdym razie nieźle zaczął... Chociaż bestia może nie być tak naiwna, jakby tego chcieli.
Ostatnio zmieniony czwartek, 17 stycznia 2008, 20:50 przez Ravandil, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Marynarz
- Posty: 240
- Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Bestia zasyczała groźnie, gdy Luca podniósł kość, lecz nic nie powiedziała. Dopiero gdy zażądał chusteczki, dookoła niej wybuchły kolejne złowrogie kłęby dymu, a ona znów przemówiła, tym razem jakby rozprostowując przy okazji potężnie umięśnione ramiona.
- Kości możecie wziąć, nie było ich tu gdy mnie wezwano. Reszta przedmiotów należy do mnie... a teraz odejdźcie stąd, albo skończycie jak trójnożny!!! - warknął złowrogo.
- Kości możecie wziąć, nie było ich tu gdy mnie wezwano. Reszta przedmiotów należy do mnie... a teraz odejdźcie stąd, albo skończycie jak trójnożny!!! - warknął złowrogo.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Luca Orlandoni
Na reakcję bestii Tileańczyk zacisnął mocniej dłonie na trzymanej broni, lecz nie uniósł jej w górę nie chcąc drażnić stwora. Widać było, że istota była swego rodzaju strażnikiem, i jak na razie dobrze spełniała swoje obowiązki. Po słowach bestii przemytnik zwrócił się do stojących wokół towarzyszy, oraz samej istoty:
- Dobrze więc, istoto. Odchodzimy, tak jak obiecywałem. Słyszeliście co powiedział strażnik tego pomieszczenia. Musimy stąd odejść i tak też proponuję uczynić – Orlandoni spoglądając po kolei na kompanów wymownie wskazał na otwarte drzwi, aby wszyscy wyszli. Nie było sensu walczyć z tym czymś - stwór wyglądał na dość potężnego i pewnie rozprawiłby się z nimi szybko. A Luca nie zamierzał umierać w tych kanałach, zwłaszcza że wzrok Castinyy wyraźnie mówił mu, by wynosić się stąd jak najszybciej. Powracając wzrokiem w kierunku bestii czekał, aż każde z towarzyszy opuści pomieszczenie.
Na reakcję bestii Tileańczyk zacisnął mocniej dłonie na trzymanej broni, lecz nie uniósł jej w górę nie chcąc drażnić stwora. Widać było, że istota była swego rodzaju strażnikiem, i jak na razie dobrze spełniała swoje obowiązki. Po słowach bestii przemytnik zwrócił się do stojących wokół towarzyszy, oraz samej istoty:
- Dobrze więc, istoto. Odchodzimy, tak jak obiecywałem. Słyszeliście co powiedział strażnik tego pomieszczenia. Musimy stąd odejść i tak też proponuję uczynić – Orlandoni spoglądając po kolei na kompanów wymownie wskazał na otwarte drzwi, aby wszyscy wyszli. Nie było sensu walczyć z tym czymś - stwór wyglądał na dość potężnego i pewnie rozprawiłby się z nimi szybko. A Luca nie zamierzał umierać w tych kanałach, zwłaszcza że wzrok Castinyy wyraźnie mówił mu, by wynosić się stąd jak najszybciej. Powracając wzrokiem w kierunku bestii czekał, aż każde z towarzyszy opuści pomieszczenie.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Ninerl Tar Vatherain
Udało się jej pozbawić potwora kilku odnóży, gdy zareagowała za wolno- macka przyłożyła jej prosto w twarz. Dziewczyna zdążyła zamknąć oczy, gdy obrzydliwie mokra tkanka chlasnęła ją po twarzy. Zachwiała się i wpadła wprost w objęcia Guntera.
Coś zamlaskało i potwór znikł.
-Dziękuję Gunterze.- przetarła oczy i pomacała policzek. Miała chyba tylko siniaka, trochę ją szczypał. Skóra była nienaruszona i całe szczęście- nie wiadomo co mogło być na skórze potwora.
Gildiril podszedł do niej i położył dłoń na ramieniu Ninerl.
- Dobrze, przynajmniej na razie.- odpowiedziała, zastanawiając się, co ma na myśli. Czyżby poczuł się zatroskany? Jeśli tak, to skutecznie to maskował.
Ruszyli dalej. Brudu było coraz więcej i Ninerl marzyła o kąpieli. W końcu dotarli do czegoś blokującego drogę.
Było to ciało krasnoluda. Ninerl przypominało ofiary składane przez Druchii- tamte także miały wyrwane serca.
- Został złożony w ofierze. Serce to istotny organ w wielu rytuałach. Widywałam już takie widoki- powiedziała spokojnie.
Ślady krwi na drzwiach niewątpliwe należały do goblina.
Ninerl nagle zamrowiła skóra. Niemal namacalnie słyszała ślady przepływu potężnej fali energii.
- Ktoś tu odprawiał rytuał. Wyczuwam to wyraźnie-powiedziała. Zanim zdążyła dokończyć, Luca niemal wleciał z drzwiami do środka- Lucas, stój! Tam może być niebezpiecznie!- krzyknęła.
Wzdychając, weszła za nim. Oczom Ninerl ukazała się plugawa świątynia. Wyraźnie wyczuwała odór magii Dhar. Przyprawiał ją o mdłości.
- Niczego nie dotykać!- zasyczała- Ktoś tu bawił się w przyzwanie istot, których nie powinno się wzywać!- właśnie kończyła mówić, gdy pojawił się demon.
Ninerl postrzegała go jako zalanego falami półmaterialnego czarnego światła. Odruchowo wczepiła się w ramię Gildirila.
-Wyjdźmy stad, proszę... Szybko...- przenikliwy, eteryczny smród i zaduch zmiażdżonej energii sprawił, że z trudem powstrzymywała wymioty.
Półprzytomna, słuchała negocjacji Tileańczyka z demonem. W końcu człowiek zabrał szkielet.
- Idziemy, już... szybko...- niemal wybiegła z pomieszczenia, zapominając, że ciągle trzyma się Gildirila.
Chwyciła druga dłonią ubranie Guntera i pociągnęła siłą za sobą.
Gdy wszyscy wyszli, niemal z hukiem zatrzasnęła drzwi.
Smród Dhar się zmniejszył.
- To była... była Dhar, czarna energia...- jęknęła. Ninerl była blada jak ściana i było widać, że nie czuje się dobrze- Czarna energia używana przez magów oddanych ciemności. Goblin widocznie próbował przyzwać stwora. Może kiedyś był szamanem? Ojjj, nie czuję się dobrze... Dhar zawsze na mnie tak wpływa...- zwinęła się na chwilę, powstrzymując wymioty. Odetchnęła głębiej.
- Czyja to piwnica? Na mapie powinny być oznaczone domy...- miała nadzieję, że nie jest to przypadkiem dom tego Otta- Mam nadzieję, że to nie jest dom tego kupca. Odejdźmy stąd jak najszybciej. Niczego oprócz kości nie dotykaliście?- upewniała się.
Miała nadzieję, że szybko wyjdą z kanałów- środek znieczulający zaraz przestanie działać i cały ból znowu rozbrzmi swoją pieśnią.
A jeszcze smród Dhar nie poprawiał jej samopoczucia.
Udało się jej pozbawić potwora kilku odnóży, gdy zareagowała za wolno- macka przyłożyła jej prosto w twarz. Dziewczyna zdążyła zamknąć oczy, gdy obrzydliwie mokra tkanka chlasnęła ją po twarzy. Zachwiała się i wpadła wprost w objęcia Guntera.
Coś zamlaskało i potwór znikł.
-Dziękuję Gunterze.- przetarła oczy i pomacała policzek. Miała chyba tylko siniaka, trochę ją szczypał. Skóra była nienaruszona i całe szczęście- nie wiadomo co mogło być na skórze potwora.
Gildiril podszedł do niej i położył dłoń na ramieniu Ninerl.
- Dobrze, przynajmniej na razie.- odpowiedziała, zastanawiając się, co ma na myśli. Czyżby poczuł się zatroskany? Jeśli tak, to skutecznie to maskował.
Ruszyli dalej. Brudu było coraz więcej i Ninerl marzyła o kąpieli. W końcu dotarli do czegoś blokującego drogę.
Było to ciało krasnoluda. Ninerl przypominało ofiary składane przez Druchii- tamte także miały wyrwane serca.
- Został złożony w ofierze. Serce to istotny organ w wielu rytuałach. Widywałam już takie widoki- powiedziała spokojnie.
Ślady krwi na drzwiach niewątpliwe należały do goblina.
Ninerl nagle zamrowiła skóra. Niemal namacalnie słyszała ślady przepływu potężnej fali energii.
- Ktoś tu odprawiał rytuał. Wyczuwam to wyraźnie-powiedziała. Zanim zdążyła dokończyć, Luca niemal wleciał z drzwiami do środka- Lucas, stój! Tam może być niebezpiecznie!- krzyknęła.
Wzdychając, weszła za nim. Oczom Ninerl ukazała się plugawa świątynia. Wyraźnie wyczuwała odór magii Dhar. Przyprawiał ją o mdłości.
- Niczego nie dotykać!- zasyczała- Ktoś tu bawił się w przyzwanie istot, których nie powinno się wzywać!- właśnie kończyła mówić, gdy pojawił się demon.
Ninerl postrzegała go jako zalanego falami półmaterialnego czarnego światła. Odruchowo wczepiła się w ramię Gildirila.
-Wyjdźmy stad, proszę... Szybko...- przenikliwy, eteryczny smród i zaduch zmiażdżonej energii sprawił, że z trudem powstrzymywała wymioty.
Półprzytomna, słuchała negocjacji Tileańczyka z demonem. W końcu człowiek zabrał szkielet.
- Idziemy, już... szybko...- niemal wybiegła z pomieszczenia, zapominając, że ciągle trzyma się Gildirila.
Chwyciła druga dłonią ubranie Guntera i pociągnęła siłą za sobą.
Gdy wszyscy wyszli, niemal z hukiem zatrzasnęła drzwi.
Smród Dhar się zmniejszył.
- To była... była Dhar, czarna energia...- jęknęła. Ninerl była blada jak ściana i było widać, że nie czuje się dobrze- Czarna energia używana przez magów oddanych ciemności. Goblin widocznie próbował przyzwać stwora. Może kiedyś był szamanem? Ojjj, nie czuję się dobrze... Dhar zawsze na mnie tak wpływa...- zwinęła się na chwilę, powstrzymując wymioty. Odetchnęła głębiej.
- Czyja to piwnica? Na mapie powinny być oznaczone domy...- miała nadzieję, że nie jest to przypadkiem dom tego Otta- Mam nadzieję, że to nie jest dom tego kupca. Odejdźmy stąd jak najszybciej. Niczego oprócz kości nie dotykaliście?- upewniała się.
Miała nadzieję, że szybko wyjdą z kanałów- środek znieczulający zaraz przestanie działać i cały ból znowu rozbrzmi swoją pieśnią.
A jeszcze smród Dhar nie poprawiał jej samopoczucia.
Ostatnio zmieniony piątek, 18 stycznia 2008, 00:29 przez Ninerl, łącznie zmieniany 1 raz.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Mat
- Posty: 416
- Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
- Numer GG: 818926
- Lokalizacja: Katowice
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Ulrich de Maar
-Zazwyczaj trzeba ograniczyć zaufanie do masywnych drzwi, które znajdują się na końcu ciemnego i śmierdzącego korytarza w samym sercu kanałów... Nie mówiąc o poczwarze, jaką widzieliśmy po drodze i śladach krwi na samych drzwiach. – mówił Gildiril. Przez chwilę Ulrich odniósł wrażenie, że elf chciał go obrazić. Musiało mu się jednak zdawać. „Chyba nie byłby aż tak głupi…”
- Tak czy inaczej, nie poznałem jakoś nikogo, komu kiedykolwiek wrota zrobiły krzywdę…
Zapowiadało się, że ten bezsensowny spór potrwa jeszcze długo, ale wtedy Luca ruszył do drzwi. Po chwili wszyscy byli już w środku.
Pomieszczenie z pewnością wyglądało niecodziennie. Świątynia… „Na pewno jakiegoś plugawego bóstwa!” Ulrich co prawda niewiele widział w ciemnościach, ale wystarczyło, aby poczuć się nieswojo. Ale to i tak nic w porównaniu z tym co działo się z Ninerl. Spanikowała? Wyglądała jakby zobaczyła ducha… a przecież tu nic nie ma.
W tym momencie w obłokach śmierdzącego dymu pojawił się ten stwór. Ulrich rozdziawił usta ze zdumienia, ale szybko je zamknął, kiedy prawie zakrztusił się dymem.
-Odejdźcie stąd. Odejdźcie i zostawcie to miejsce w spokoju. Albo pożałujecie że się tu zjawiliście. Trójnożny nie chciał słuchać i byłem zmuszony go zabić... Odejdźcie, albo wezwę posiłki...
W dodatku gada. Ulrich spojrzał po towarzyszach. Widok podobnie zaskoczonych twarzy mu pomógł. Niewiele, ale zawsze coś. Głos istoty wyrwał go z zaskoczenia i dłoń szlachcica powędrowała do rękojeści szpady. Oczywiście, Ulrich bał się, bo stwór wyglądał na silnego. Ale de Maar z blaskiem w oczach wpatrywał się w „gospodarza.” Zabicie takiego czegoś na pewno będzie nie lada wyczynem. „Ba! Sama walka z takim wrogiem, to już dowód nie lada odwagi! Nawet nieśmiertelnych zadziwiłby ten czyn…” Kiedy Ulrich był pogrążony w takich właśnie myślach, Luca chyba coś mówił. Ale jakoś dziwnie to brzmiało… Nie było żadnego „giń kreaturo,” ani nic… Orlandoni szturchnął szlachcica, żeby ten wyszedł. To wyrwało go z rozważań o boju z tym stworem.
- Co?! Mamy po prostu wyjść?! – syknął cicho prosto do ucha Tileańczyka – I zostawić TO tutaj?! Bogowie cię opuścili?!
Spostrzegł jednak, że elfy i Gunter już byli na zewnątrz. To trochę otrzeźwiło szlachcica. Prawda, nie miał prawa narażać życia reszty, dla walki z tym czymś. To samolubne. Spojrzał jeszcze raz na istotę w pentagramie, po czym wyszedł z pomieszczenia. Na zewnątrz Ninerl dochodziła do siebie. Co jej się dzieje? Walczyła wcześniej z mackowatym stworem i nic się takiego nie działo… Ech, elfy.
-Czyja to piwnica?
To proste pytanie zaskoczyło Ulricha. No właśnie, kto trzyma takie coś pod podłogą?! Na pewno muszą sprawdzić na mapie, gdzie w ogóle są. Nie można tego odkrycia tak zostawić. Trzeba tu wrócić i zaprowadzić porządek! Nie będą jakieś plugastwa pod miastem zalegać!
-Zazwyczaj trzeba ograniczyć zaufanie do masywnych drzwi, które znajdują się na końcu ciemnego i śmierdzącego korytarza w samym sercu kanałów... Nie mówiąc o poczwarze, jaką widzieliśmy po drodze i śladach krwi na samych drzwiach. – mówił Gildiril. Przez chwilę Ulrich odniósł wrażenie, że elf chciał go obrazić. Musiało mu się jednak zdawać. „Chyba nie byłby aż tak głupi…”
- Tak czy inaczej, nie poznałem jakoś nikogo, komu kiedykolwiek wrota zrobiły krzywdę…
Zapowiadało się, że ten bezsensowny spór potrwa jeszcze długo, ale wtedy Luca ruszył do drzwi. Po chwili wszyscy byli już w środku.
Pomieszczenie z pewnością wyglądało niecodziennie. Świątynia… „Na pewno jakiegoś plugawego bóstwa!” Ulrich co prawda niewiele widział w ciemnościach, ale wystarczyło, aby poczuć się nieswojo. Ale to i tak nic w porównaniu z tym co działo się z Ninerl. Spanikowała? Wyglądała jakby zobaczyła ducha… a przecież tu nic nie ma.
W tym momencie w obłokach śmierdzącego dymu pojawił się ten stwór. Ulrich rozdziawił usta ze zdumienia, ale szybko je zamknął, kiedy prawie zakrztusił się dymem.
-Odejdźcie stąd. Odejdźcie i zostawcie to miejsce w spokoju. Albo pożałujecie że się tu zjawiliście. Trójnożny nie chciał słuchać i byłem zmuszony go zabić... Odejdźcie, albo wezwę posiłki...
W dodatku gada. Ulrich spojrzał po towarzyszach. Widok podobnie zaskoczonych twarzy mu pomógł. Niewiele, ale zawsze coś. Głos istoty wyrwał go z zaskoczenia i dłoń szlachcica powędrowała do rękojeści szpady. Oczywiście, Ulrich bał się, bo stwór wyglądał na silnego. Ale de Maar z blaskiem w oczach wpatrywał się w „gospodarza.” Zabicie takiego czegoś na pewno będzie nie lada wyczynem. „Ba! Sama walka z takim wrogiem, to już dowód nie lada odwagi! Nawet nieśmiertelnych zadziwiłby ten czyn…” Kiedy Ulrich był pogrążony w takich właśnie myślach, Luca chyba coś mówił. Ale jakoś dziwnie to brzmiało… Nie było żadnego „giń kreaturo,” ani nic… Orlandoni szturchnął szlachcica, żeby ten wyszedł. To wyrwało go z rozważań o boju z tym stworem.
- Co?! Mamy po prostu wyjść?! – syknął cicho prosto do ucha Tileańczyka – I zostawić TO tutaj?! Bogowie cię opuścili?!
Spostrzegł jednak, że elfy i Gunter już byli na zewnątrz. To trochę otrzeźwiło szlachcica. Prawda, nie miał prawa narażać życia reszty, dla walki z tym czymś. To samolubne. Spojrzał jeszcze raz na istotę w pentagramie, po czym wyszedł z pomieszczenia. Na zewnątrz Ninerl dochodziła do siebie. Co jej się dzieje? Walczyła wcześniej z mackowatym stworem i nic się takiego nie działo… Ech, elfy.
-Czyja to piwnica?
To proste pytanie zaskoczyło Ulricha. No właśnie, kto trzyma takie coś pod podłogą?! Na pewno muszą sprawdzić na mapie, gdzie w ogóle są. Nie można tego odkrycia tak zostawić. Trzeba tu wrócić i zaprowadzić porządek! Nie będą jakieś plugastwa pod miastem zalegać!
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.
"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"

-
- Mat
- Posty: 517
- Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
- Numer GG: 8174525
- Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Günter Golem
Oto dzielni bohaterowie zaszczycili swoją obecnością miejskie kanały. Ci, którzy do tej pory mogli szczycić się mianem nieustraszonych kolekcjonerów spadków, a także pogromców przydrożnych mutantów i nadgorliwych łowców nagród, teraz, niczym jakieś zwyrodniałe krasnoludy, pełzli przez wydrążone ludzkimi odchodami tunele.
Golem nie przepadał za podobnymi miejscami. Pal sześć specyfikę lokacji i jej wartość użytkową, bardziej chodziło o ciasnotę, jaka towarzyszyła tunelom i różnorakim podziemnym komnatom. Mężczyzna ze swoim nietypowym wzrostem musiał stąpać niezwykle ostrożnie: śliskie i wąskie chodniki groziły nieuważnym przechodniom kąpielą w smrodliwej mazi.
Nim Günter zdążył uspokoić elfkę i odpowiedzieć na jej pytanie, z mętnej toni wynurzyła się galaretowata poczwara. Golem zdołał zrobić kilka drobnych kroków w tył i uchylił się przed obrzydliwą macką. Jednocześnie wyszarpnął zza pasa pałkę, gotów stawić czoła wrogowi. Jednakże niefortunny strzał Gildirila pokazał, jak trudno byłoby zranić potwora konwencjonalną bronią.
Właśnie, konwencjonalną... A co, jeśli...
- Ogniem, ogniem drania! Niech ktoś rzuci w to coś lampą naftową, a ja poprawię pochodnią, szybko! - Wrzasnął Luca, wyprzedzając Golema o ułamek sekundy.
Olbrzym miał już doskoczyć do najbliższej macki i potraktować ją płomieniem pochodni wespół z pozostałymi towarzyszami, kiedy trafiona macką Ninerl zachwiała się i poleciała w stronę obrzydliwej toni. Mężczyzna upuścił pochodnię, która z głośnym sykiem zaprotestowała w kontakcie z wzburzoną powierzchnią rzeki odchodów i
- Uważaj!
w ostatniej chwili złapał elfkę za ramię, przyciągając ją do siebie. Zarówno on, jak i dziewczyna odetchnęli z ulgą. Rana na jej twarzy na szczęście zdawała się być niegroźna.
Tymczasem poczwara z bulgotem odstąpiła od nękania dzielnych kanałowych penetratorów po kilkukrotnym trafieniu gorącym płomieniem pochodni Orlandoniego. Powierzchnia ścieków wzburzyła się gwałtownie, po czym z wolna zaczęła się uspokajać. Dostrzeżone niedaleko ślady krwi goblina świadczyły, że drużyna podąża we właściwym kierunku.
Nie minęło wiele czasu, gdy bohaterowie odkryli makabryczne znalezisko. Na ziemi leżało zmasakrowane ciało krasnoluda, widzianego wcześniej pracownika cyrku osobliwości. Najwyraźniej wyruszył na poszukiwanie trójnogiej zguby, w zamian znajdując swój własny koniec. Golem w swoim życiu wielokrotnie widywał potwornie okaleczone ciała i zbezczeszczone zwłoki porzucone w miejskich rynsztokach, mrocznych zaułkach i śmierdzących podwórzach na tyłach karczem. Tym razem jednak, jak trafnie zasugerowała elfka, nieszczęsny brodacz mógł paść ofiarą jakiejś tajemniczej, złej siły.
Drzwi. Solidne, z zakratowanym okienkiem. Umiejscowione w odnodze paskudnego kanału pod powierzchnią miasta. Intrygująca lokalizacja jak na kryjówkę, pomyślał Golem, wszak nie wydawało mu się, by pomieszczenie po drugiej stronie drzwi mogło pełnić jakąkolwiek inną rolę.
- To kto puka? - zapytał Luca z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. Po chwili jednak spojrzał na reketera. - Gunterze, wiesz co robić... Castinaa i Ulrich cię osłaniają, ty otwierasz te cholerne drzwi, a Ninerl, Gildiril i ja robimy szybki wpad do środka z załadowaną bronią. Co wy na to, przyjaciele?
Pomysł niegłupi. Jeśli drzwi okażą się zamknięte, to należy użyć wszelkich sposobów, by je otworzyć. Tym bardziej, że zielona posoka wskazywała na obecność zmutowanego goblina w tajemniczym pomieszczeniu.
Jednakże Gildiril, znawca złodziejskiej sztuki, wyraził swoje obiekcje co do planu przeprowadzenia akcji. Nie trzeba było długo czekać, nim poirytowany Orlandoni postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
- Zdecyduj się, do diabła, Luca... - rzucił mu gniewnie Golem, gotowy do wyjęcia drzwi z zawiasów. Niestety, gorącogłowy Tileańczyk nie przewidział tak prostej ewentualności i z uporem godnym lepszej sprawy zaczął napierać na przeszkodę własnym ciałem. Komicznie wyglądało, gdy niewielkiego rozmiaru mężczyzna tłukł barkiem o drzwi, co i rusz odskakując od nich, niczym posłana kopniakiem w dal głowa snotlinga.
Jednak los okazał się dla kupca łaskawy, a jego upór i trud doceniony, gdyż przeszkoda z hukiem, a za nią sam Tileańczyk, runęła na ziemię po drugiej stronie futryny. Same drzwi okazały się wytrzymałe, lecz zmurszała, zawilgotniała ściana i nadgryzione rdzą zawiasy nie oparły się urok..wróć...sile Orlandoniego.
Gdy kurz opadł i drużyna mogła obejrzeć wnętrze tajemniczej komnaty w całej jej krasie, podejrzenia elfki zdały się sprawdzać. Wystrój pomieszczenia, liczne kości i wszechobecna złowroga aura stanowiły wystarczający dowód dla potwierdzenia jej tezy.
A szkaradny stwór, który znikąd zjawił się w obłokach ciemnego, dusznego dymu, ostatecznie rozwiał wszelkie wątpliwości. Golem niczym zaczarowany słuchał słów piekielnego strażnika, głośno przełykając ślinę. Wcześniej od mistrza Kuntza słyszał opowieści o przybyszach z innych światów, którzy służą czarnoksiężnikom i kultystom Chaosu, jednakże nigdy nie przypuszczał, że będzie miał okazję stanąć z jedną z tych bestii oko w oko. Właściwie to wolałby żyć dalej w błogiej nieświadomości...
- Yyyyy...tak...to my już sobie idziemy, panie szanowny - wyjąkał Golem i wziął od Luci pozostałości po trójnogim goblinie. Nie protestował, gdy elfka pociągnęła go na zewnątrz za ubranie. Wprost przeciwnie, obrócił się tyłem do piekielnej bestii i szybkim, a nawet szybszym krokiem opuścił przeklęte pomieszczenie.
Gdy znaleźli się z dala od złowrogiego miejsca, Günter odetchnął z ulgą. Spojrzał na elfkę i odparł nerwowym głosem:
- W zasadzie nie interesuje mnie, czyje to miejsce, czyj dom, piwnica czy co tam jeszcze przyjdzie wam na myśl. Mamy swoją zgubę - wskazał na trzymane kości goblina, - więc teraz w drogę po nagrodę. I jak najdalej stąd.
- I nie wracać tu więcej! - dodał po chwili, widząc gorliwy zapał Ulricha - Chyba że z konkretnego powodu i z doskonałym planem w zanadrzu. Bo na to szponiaste COŚ zwykły oręż i pochodnia to zapewne za mało...
Oto dzielni bohaterowie zaszczycili swoją obecnością miejskie kanały. Ci, którzy do tej pory mogli szczycić się mianem nieustraszonych kolekcjonerów spadków, a także pogromców przydrożnych mutantów i nadgorliwych łowców nagród, teraz, niczym jakieś zwyrodniałe krasnoludy, pełzli przez wydrążone ludzkimi odchodami tunele.
Golem nie przepadał za podobnymi miejscami. Pal sześć specyfikę lokacji i jej wartość użytkową, bardziej chodziło o ciasnotę, jaka towarzyszyła tunelom i różnorakim podziemnym komnatom. Mężczyzna ze swoim nietypowym wzrostem musiał stąpać niezwykle ostrożnie: śliskie i wąskie chodniki groziły nieuważnym przechodniom kąpielą w smrodliwej mazi.
Nim Günter zdążył uspokoić elfkę i odpowiedzieć na jej pytanie, z mętnej toni wynurzyła się galaretowata poczwara. Golem zdołał zrobić kilka drobnych kroków w tył i uchylił się przed obrzydliwą macką. Jednocześnie wyszarpnął zza pasa pałkę, gotów stawić czoła wrogowi. Jednakże niefortunny strzał Gildirila pokazał, jak trudno byłoby zranić potwora konwencjonalną bronią.
Właśnie, konwencjonalną... A co, jeśli...
- Ogniem, ogniem drania! Niech ktoś rzuci w to coś lampą naftową, a ja poprawię pochodnią, szybko! - Wrzasnął Luca, wyprzedzając Golema o ułamek sekundy.
Olbrzym miał już doskoczyć do najbliższej macki i potraktować ją płomieniem pochodni wespół z pozostałymi towarzyszami, kiedy trafiona macką Ninerl zachwiała się i poleciała w stronę obrzydliwej toni. Mężczyzna upuścił pochodnię, która z głośnym sykiem zaprotestowała w kontakcie z wzburzoną powierzchnią rzeki odchodów i
- Uważaj!
w ostatniej chwili złapał elfkę za ramię, przyciągając ją do siebie. Zarówno on, jak i dziewczyna odetchnęli z ulgą. Rana na jej twarzy na szczęście zdawała się być niegroźna.
Tymczasem poczwara z bulgotem odstąpiła od nękania dzielnych kanałowych penetratorów po kilkukrotnym trafieniu gorącym płomieniem pochodni Orlandoniego. Powierzchnia ścieków wzburzyła się gwałtownie, po czym z wolna zaczęła się uspokajać. Dostrzeżone niedaleko ślady krwi goblina świadczyły, że drużyna podąża we właściwym kierunku.
Nie minęło wiele czasu, gdy bohaterowie odkryli makabryczne znalezisko. Na ziemi leżało zmasakrowane ciało krasnoluda, widzianego wcześniej pracownika cyrku osobliwości. Najwyraźniej wyruszył na poszukiwanie trójnogiej zguby, w zamian znajdując swój własny koniec. Golem w swoim życiu wielokrotnie widywał potwornie okaleczone ciała i zbezczeszczone zwłoki porzucone w miejskich rynsztokach, mrocznych zaułkach i śmierdzących podwórzach na tyłach karczem. Tym razem jednak, jak trafnie zasugerowała elfka, nieszczęsny brodacz mógł paść ofiarą jakiejś tajemniczej, złej siły.
Drzwi. Solidne, z zakratowanym okienkiem. Umiejscowione w odnodze paskudnego kanału pod powierzchnią miasta. Intrygująca lokalizacja jak na kryjówkę, pomyślał Golem, wszak nie wydawało mu się, by pomieszczenie po drugiej stronie drzwi mogło pełnić jakąkolwiek inną rolę.
- To kto puka? - zapytał Luca z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. Po chwili jednak spojrzał na reketera. - Gunterze, wiesz co robić... Castinaa i Ulrich cię osłaniają, ty otwierasz te cholerne drzwi, a Ninerl, Gildiril i ja robimy szybki wpad do środka z załadowaną bronią. Co wy na to, przyjaciele?
Pomysł niegłupi. Jeśli drzwi okażą się zamknięte, to należy użyć wszelkich sposobów, by je otworzyć. Tym bardziej, że zielona posoka wskazywała na obecność zmutowanego goblina w tajemniczym pomieszczeniu.
Jednakże Gildiril, znawca złodziejskiej sztuki, wyraził swoje obiekcje co do planu przeprowadzenia akcji. Nie trzeba było długo czekać, nim poirytowany Orlandoni postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
- Zdecyduj się, do diabła, Luca... - rzucił mu gniewnie Golem, gotowy do wyjęcia drzwi z zawiasów. Niestety, gorącogłowy Tileańczyk nie przewidział tak prostej ewentualności i z uporem godnym lepszej sprawy zaczął napierać na przeszkodę własnym ciałem. Komicznie wyglądało, gdy niewielkiego rozmiaru mężczyzna tłukł barkiem o drzwi, co i rusz odskakując od nich, niczym posłana kopniakiem w dal głowa snotlinga.
Jednak los okazał się dla kupca łaskawy, a jego upór i trud doceniony, gdyż przeszkoda z hukiem, a za nią sam Tileańczyk, runęła na ziemię po drugiej stronie futryny. Same drzwi okazały się wytrzymałe, lecz zmurszała, zawilgotniała ściana i nadgryzione rdzą zawiasy nie oparły się urok..wróć...sile Orlandoniego.
Gdy kurz opadł i drużyna mogła obejrzeć wnętrze tajemniczej komnaty w całej jej krasie, podejrzenia elfki zdały się sprawdzać. Wystrój pomieszczenia, liczne kości i wszechobecna złowroga aura stanowiły wystarczający dowód dla potwierdzenia jej tezy.
A szkaradny stwór, który znikąd zjawił się w obłokach ciemnego, dusznego dymu, ostatecznie rozwiał wszelkie wątpliwości. Golem niczym zaczarowany słuchał słów piekielnego strażnika, głośno przełykając ślinę. Wcześniej od mistrza Kuntza słyszał opowieści o przybyszach z innych światów, którzy służą czarnoksiężnikom i kultystom Chaosu, jednakże nigdy nie przypuszczał, że będzie miał okazję stanąć z jedną z tych bestii oko w oko. Właściwie to wolałby żyć dalej w błogiej nieświadomości...
- Yyyyy...tak...to my już sobie idziemy, panie szanowny - wyjąkał Golem i wziął od Luci pozostałości po trójnogim goblinie. Nie protestował, gdy elfka pociągnęła go na zewnątrz za ubranie. Wprost przeciwnie, obrócił się tyłem do piekielnej bestii i szybkim, a nawet szybszym krokiem opuścił przeklęte pomieszczenie.
Gdy znaleźli się z dala od złowrogiego miejsca, Günter odetchnął z ulgą. Spojrzał na elfkę i odparł nerwowym głosem:
- W zasadzie nie interesuje mnie, czyje to miejsce, czyj dom, piwnica czy co tam jeszcze przyjdzie wam na myśl. Mamy swoją zgubę - wskazał na trzymane kości goblina, - więc teraz w drogę po nagrodę. I jak najdalej stąd.
- I nie wracać tu więcej! - dodał po chwili, widząc gorliwy zapał Ulricha - Chyba że z konkretnego powodu i z doskonałym planem w zanadrzu. Bo na to szponiaste COŚ zwykły oręż i pochodnia to zapewne za mało...
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [WFRP 2.0] Wewnętrzny Wróg [UWAGA:EROTYKA]
Gildiril
"Wrota nie, ale to, co było za nimi, to nie raz" pomyślał Gildiril na słowa Ulricha. "Pieprzony idealista... Jakby ktoś wbił mu nóż w plecy, to też by pewnie pomyślał, że to nieporozumienie" Nie zamierzał jednak wdawać się w dyskusje.
-Chyba trafiłeś w jego czuły punkt- powiedział półgłosem do Orlandoniego, widząc reakcję stwora. W międzyczasie Ninerl wczepiła się w jego ramię. Widać to miejsce nie działało na nią zbyt dobrze... I to go wcale nie dziwiło. Gdy już wyszli, Ninerl powiedziała słabym głosem
- To była... była Dhar, czarna energia... Czarna energia używana przez magów oddanych ciemności. Goblin widocznie próbował przyzwać stwora. Może kiedyś był szamanem? Ojjj, nie czuję się dobrze... Dhar zawsze na mnie tak wpływa...-
"Dhar? Co to jest, do cholery?" zdumiał się Gildiril. Nie interesowało go, czyja to piwnica. Ku jego zadowoleniu reszta drużyny też nie miała zamiaru tego drążyć. Paskudne miejsce. Gdy zbierali się do wyjścia, powiedział jeszcze do Ninerl -I tu masz właśnie namiastkę tego, do czego są zdolni ludzie. Bawią się w czarną magię i wchodzą w konszachty z Chaosem, by stworzyć sobie iluzję potęgi... Pewnie jeszcze nie raz natrafimy na takie coś, więc trzeba uważać- Gildiril włożył ręce do kieszeni, a twarz wtulił w kołnierz, bo smród zaczął mu działać na nerwy.
"Wrota nie, ale to, co było za nimi, to nie raz" pomyślał Gildiril na słowa Ulricha. "Pieprzony idealista... Jakby ktoś wbił mu nóż w plecy, to też by pewnie pomyślał, że to nieporozumienie" Nie zamierzał jednak wdawać się w dyskusje.
-Chyba trafiłeś w jego czuły punkt- powiedział półgłosem do Orlandoniego, widząc reakcję stwora. W międzyczasie Ninerl wczepiła się w jego ramię. Widać to miejsce nie działało na nią zbyt dobrze... I to go wcale nie dziwiło. Gdy już wyszli, Ninerl powiedziała słabym głosem
- To była... była Dhar, czarna energia... Czarna energia używana przez magów oddanych ciemności. Goblin widocznie próbował przyzwać stwora. Może kiedyś był szamanem? Ojjj, nie czuję się dobrze... Dhar zawsze na mnie tak wpływa...-
"Dhar? Co to jest, do cholery?" zdumiał się Gildiril. Nie interesowało go, czyja to piwnica. Ku jego zadowoleniu reszta drużyny też nie miała zamiaru tego drążyć. Paskudne miejsce. Gdy zbierali się do wyjścia, powiedział jeszcze do Ninerl -I tu masz właśnie namiastkę tego, do czego są zdolni ludzie. Bawią się w czarną magię i wchodzą w konszachty z Chaosem, by stworzyć sobie iluzję potęgi... Pewnie jeszcze nie raz natrafimy na takie coś, więc trzeba uważać- Gildiril włożył ręce do kieszeni, a twarz wtulił w kołnierz, bo smród zaczął mu działać na nerwy.
