[D&D] Tolerancja

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Gurewicz
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 19:10
Numer GG: 5211689

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gurewicz »

-Ja oczywiscie musze kupic to i owo.-rzekl bard.*Trzeba kupic cos do brzdakania...mam nadzieje, ze bedzie jakis prosty instrument.O co wogole chodzi w tej misji?*-pomyslal bard.Ale nie odzywal sie, wolal sie juz nie naprzykrzac po calej sprawie.
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim milaczał. W jego głowie kotłowały sie myśli.* Dupa, dupa,dupa! Gówno. Nic z niego chyba jednak z niego nie wyciągnę. Chyba lepiej po prostu pójść w nieznane. W końcu to Errer... chyba...*
-Ech, Errer, ty stary draniu - westchnął ciężko, ostatecznie się decydując. -... mam nadzieję, że tego nie pożałujemy... Ale pójdę z tobą. Właściwie ja tam nie muszę nic kupować, ale mam prośbę. Powiedz nam coś, cokolwiek. Musimy przynajmniej wiedzieć na co się przygotować? Będziemy walczyć? Musimy mieć zatem odpowiedni sprzęt! Nie chcesz nam mówić o przeznaczeniu misji - trudno. Jako przyjaciel miałem nadzieję, na to, że nie będziesz przed nami miał tajemnic, ale skoro trzymasz to przed nami w ukryciu, to musisz mieć ku temu ważne powody. Ale powiedz nam przynajmniej, czego możemy się spodziewać. - Krasnolud mówił to wszystko spokojnie i patrzył na Errera wzrokiem pełnym zaufania. Słyszał, że coś takiego działa... :)
For Honor & BIG Money!
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

Dla wszystkich

-Dobra widzę, że bez choćby odrobiny wyjaśnień się nie obędzie- Errer zmarszczył czoło- no więc tak: Wiecie, że miasto w którym się znajdujecie jest miastem wyrzutków prawda? Żyją tu wampiry, pół-smokowie, a nawet likantropowie. Jednym słowem żyją tu istoty, które w żadnym innym mieście na wyspie nie znalazłyby dla siebie miejsca mimo tego, że nie robią nikomu krzywdy... Jak widzicie nasze miasto jest niesamowicie ubogie. Większość budowli to ruiny, a i czasem brakuje nam jedzenia, gdyż karawany z "niesamowicie" drogą żywnością z pozostałych miast nie zawsze mogą przebyć pustyni. Nie mogę wam powiedzieć wiele, jednak wasza misja pomoże wielce miastu. Jeżeli chodzi o jej charakter to jest on pokojowy. Powiedzmy, że będziemy kogoś eskortować... Nie powiem nic więcej. Jednak pamiętajcie, że będziemy na pustyni, a tam wszystko może się zdarzyć- kończące słowa Errera zawisły złowieszczo.

Każdy z was rozmyślał nad tym co właśnie usłyszał w milczeniu. Staliście nieruchomo naprzeciwko Errera wpatrując się w jego oczy, a on miał tylko nadzieję, że jego wyjaśnienia wystarczyły by was przekonać. Nie zadając głupich pytań w stylu: A więc jesteście ze mną?! Errer postanowił posunąć się o krok dalej i powiedział tylko, że krasnolud, diable oraz panienka mają iść za nim, a paladynowi i bardowi jeszcze raz wytłumaczył jak dotrzeć na targowisko. W pewnym momencie potrząsnął głową jakby coś go uderzyło: A gdzie do jasnej cholery jest łotrzyk?! Wszyscy rozglądaliście się za towarzyszem, ale nikt z was nie mógł go wyszukać wzrokiem. Po chwili Errer machnął na wszystko ręką i postanowił już odejść. Grupa rozdzieliła się na dwie grupki, odchodząc w przeciwnych kierunkach.

Indimar Gallen i Ekthelion Be`erry

Po rozmowie z Erreram czuliście się nieco bardziej uspokojeni, jednak jego mętne wytłumaczenia nie przekonały was do końca. Szliście zrujnowaną alejką, która jakby potwierdzała słowa wojownika o wszędobylskiej biedzie w tym miejscu. W końcu dotarliście na targ, a był to iście zabawny widok. Przez całe życie przyzwyczailiście się do tego, że słowo "targ" oznacza wielki tłum i kolorowe stragany z zachwalającymi swoje towary handlarzami... W tym miejsu wyglądało to całkiem inaczej. Zakupów dokonywały tylko kilka osób, a cały targ składał się z zaledwie kilku budek. Dodatkowo było tu cicho jak w świątyni. [W celu dokonania zakupów zapraszam do siebie na gg (myślę, że tak będzie szybciej :)]

Gorim Siekacz, Xander Tanari, Aranea Kariani

Errer szedł przed siebie nie odzywając się ani słowem więcej, chociaż kiedy ruda zrównała się z nim krokiem odwrócił do niej głowę i mrugając okiem szepnął dziękuje obdarowując dziewczynę swoim uśmiechem. Wędrując zaniedbanymi alejkami mijaliście kilkoro pół-smoków, pół-orków czy też innych odmieńców, o których wspominał Errer. W końcu zatrzymaliście się pod kamienną wieżą, która wyglądała na solidną krasnoludzką budowlę. Z całą pewnością był to ważny budynek, ponieważ przed jej wejściem stała dwójka pół-smoków pełniących funkcje wartowników. Errer odwrócił się do was i powiedział: Poczekajcie na mnie chwile... Zgłoszę tylko zaginięcie rzeczy tego pół-elfiego bawidamka i zaraz do was wracam. Strażnicy nawet nie zapytali po co wchodzi do środka, tylko z uznaniem kiwnęli głową. Naszła was myśl, że być może Errer jest kimś ważnym w tym mieście.

[Pominąłem turę mrodmira, ponieważ nie dawał od jakiegoś czasu żadnych oznak życia... Jeżeli będzie chciał to wróci do gry, ale póki co gramy bez niego. Przypominam także o wpisywaniu imienia i nazwiska postaci na początku każdego posta. To znacznie ułatwia mi prowadzenia gry :)]
Mój miecz to moja siła
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanari

Xander szedł za Errerem ze zwieszoną głową i naciągniętym kapturem. Nie chciał żeby ktoś widział co się teraz z nim dzieje. A przelewała się przez niego fala goryczy i rozczarowania.
*Nie ma żadnych potężnych artefaktów do zdobycia, żadnego potwornego przeciwnika do pokonania, żadnego niemożliwego do wykonania zadania, tylko jakieś paniątko bojące się przejść przez pustynie.* Tanari zastanawiał się w tym momencie, dlaczego nie zrezygnował z wyprawy. Mógł przecież dosiąść wielbłąda i nie oglądając się na innych odjechać. Próbował sobie wmówić że na pustyni też można spotkać jakieś wyzwania i dlatego jedzie, ale nie potrafił się oszukiwać. Robił to dla Errera. Chciał w końcu spłacić swój dług jaki wobec niego miał. Może także jakaś maleńka cząstka jego duszy miała dość samotności. Choć on sam nigdy by się do tego nie przyznał, to ile można wałęsać się po świecie samotnie. Te niewesołe przemyślenia przerwało wejście Errera do jakiegoś budynku. Skoro mieli tu czekać to Xander postanowił wykorzystać ten czas. W kieszeni brzęczała mu sakiewka pełna złota. Chciał kupić za to coś ciekawego, a wiedział z doświadczenia że na targowisku nie warto szukać takich rzeczy. On nie potrzebował żelastwa ani krępujących ruchy pancerzy. Szukał potężnych magicznych przedmiotów, a takie na targu były albo niedostępne albo cholernie drogie. Xander rozglądał się za jakimś podejrzanym typem, który ukradł coś, czego mocy nie rozumie i z ulgą się tego pozbędzie. Jednocześnie na wspomnienie słów Errera, powróciło do niego jego dziecięce marzenie. Xandera zawsze pociągały dwa rodzaje istot - demony i wampiry. Wiele razy wyobrażał sobie siebie jako potężnego nieumarłego. Jak wchodzi do swojego klasztoru i wysysa krew ze wszystkich swoich wrogów, śmiejąc się z ich nieporadnych prób zniszczenia go. Jak czyni z nich swoich niewolników, spełniających każde jego życzenie. Jak staje się postrachem całej okolicy, stając się jej panem i wprowadzając terror i krwawe rządy.
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Siekacz

*Ech. eskorta...* - pomyślał trochę zawiedziony Gorim. W swoim życiu nie raz już w to się bawił. tym razem będzie jednak chyba trochę inaczej... Kto mógłby chcieć eskorty w takim zakazanym miejscu? Może jakaś seksowna wapmirzyca, hm? Może będzie ciekawie... Wiedział co nieco o pustyni. Sam wywodził się z z gór, ale czytał o niej co nieco. Jego wuj był zresztą nomadem i pzekazał mu część swojej wiedzy. Najpewniej czekać ich będą przeprawy z wielkimi gadami i koczownikami! Na pewno nie będzie nażekał na brak rozywki. *Misja pokojowa, taa... To po co wzywał nas w takiej kupie? już widzę, że nie obejdzie się bez problemów.* - Krasnolud spojrzał na swych towarzyszy. Aranea jak zwykle wyglądała urzekająco, ale Xander jakoś dziwnie się gapił. Szukał czegoś?
- Xander, czego tak wypatrujesz? - spytał przyjaźnie. Zdążył już zauważyć, że to mrukliwy typek, ale wolał wiedzieć czy drań czegoś nie knuje .
For Honor & BIG Money!
Gurewicz
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 19:10
Numer GG: 5211689

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gurewicz »

Bard rozejrzal sie zdziwiony po targu.
-czegos takiego to ja w zyciu nie widzialem--powiedzial do paladyna
Paladyn patrzył po kolei na każdy stragan.
-Ubogo. Bardzo ubogo. Spodziewałem się czegoś znacznie większego. W takim mieście targ powinien być chyba ogromny.
-Z czego oni tutaj zyja?-zastanawial sie Ekthelion.-Miejmy nadzieje, ze bedzie wszystko czego potrzeba.
-Powinniśmy się zaopatrzyć w jakąś żywność i wodę. Tego w podróży nigdy za mało.- Paladyn przerwał na chwilę i zamyślił się. Spojrzał na znajdujący się u jego boku miecz. -No i jakaś dodatkowa broń. Tak na wszelki wypadek.
Udał się w kierunku czegoś, co moglo być straganem kowala.
-Taak, woda i zywnosc, zywnosc i woda-polelf zaczynal sie powoli rozkrecac.-ale przede wszystkim bron, duzo broni.Najbardziej lubie te wieeelkie topory, ale na pustyni to nie najlepszy pomysl.-nie przestajac gadac udal sie za paladynem
Za straganem stal niziolek, a za nim przypiety do lancucha ogr, ktory poganiany batem stojacego tam pol-orka uderzal mlotem w rozgrzane zelazo, bylo tam tez kilka helmow i mieczy wystawionych na wierzch reszta najprawdopodobniej schowana jest gdzies w wozie.
-Zeby nie robic zamieszania, zrobie zakupy pierwszy-powiedzial bard do Indimara.
W czym moge pomoc??-Spytal niziolek
-Dzien dobry, przyjacielu.Chcialbym kupic bron-lekka, a ostra.Czy ten ogr jest na pewno dobrze przypiety?-Ostatnie zdanie mowi zdecydowanie ciszej.
-spokojenie pracuje juz tak od pol roku a nie bylo zadnego wypadku... jak na takie bydle niezle kuje... co do broni polecam sejmitary, to naprawde ostra i lekka bron
-a ktory z tych tutaj jest najlepiej wykonany i najjasniej blyszczacy-pyta bard z rozmarzonym usmiechem na twarzy.Juz widzial siebie uderzajacego na ogra z lsniacym sejmitarem w dloni...
niziolek skinal na pol-orka a ten poszedl na chwile do wozu, po czym przyniosl jeden sejmitar ktory podal nizolkowi, ten z kolei bardowi: prosze sobie troche pomachac i powiedziec czy odpowiada...
Ekthelion machnal pare razy, z nieobecnym spojrzeniem siekajac kolejnych wrogow.Bron byla lekka i wygladala na idealnie wywazona
-taak, to mi odpowiada.Niech pan spojrzy tak dla przykladu na wilka ktoremu wlasnie odcinam glowe-mowi machajac szabla w powietrzu.A nie ma pan jakiejs duuzej kuszy?
-ani luku, ani kuszy... nie dostaniecie czegos takiego na tym targu niestety.
-To ja bym jeszcze kupil helm, stalowy z ochrona nosa i pioropuszem jezeli macie takie bardziej ozdobne-powiedzial zapalony grajek.-Nie wie pan, gdzie mozna poza tym kupic troche ladnych ubran, dobre buty i jakis instrument?-mowil, a jego oczy swiecily.On, w lsniacym helmie, we wspanialym przyodziewku olsniewal wlasnie wszystkich dookola...
-co do ozdobnych helmow to polecam szyszaki, to solidna i misterna robota-wskazal mosiezny helm z konskim wlosiem opadajacym z jego czuba-odnosnie ubran to wydaje mi sie ze stara Harca bywalczyni tawerny szyje... jednak tylko na zamowienie
-na zamowienie?Obawiam sie, ze nie mam na to czasu.Nie wiedzialby pan gdzie mozna dostac gotowca?
-a wez komus obij morde i zedrzyj z niego cichy, bedziesz mial piepszonego gotwoca-odezwal sie pol-ork
*Niesmaczne.*
-To ja bym wzial ten szyszak i sejmitar rzekl bard.Ile to bedzie?
-50 sztuk zlota zwazywszy ozdobnosc helmu
-A co bys powiedzial na 45?
-niech strace...bedzie 45
-A wiec umowa stoi-rzekl trubadur.A nie wie pan gdzie by mozna kupic instrumenty muzyczne?
-o cholera, jakie ty masz zachcianki- zasmial sie nizolek- nie mam pojecia ale sam posiadam harmonijke. jednak jest ona dla mnie przedmiotem sentymentalnym wiec slono bym sobie za nia policzyl- oczy az mu blyszaczaly.
-Czy moglbym ja najpierw obejrzec?
-prosze bardzo- nizolek podal instrument Ekthelionowi, wyciagnawszy go najpierw z kieszeni.Bard dokladnie go obejrzal, dmuchnal pare razy-byla wysokiej jakosci,prawdopodobnie elfia, warta najwyzej 25 zlotych monet
-Ile by pan za nia chcial?
-50 sztuk zlota... wiem ze to duzo jednak podarowal mi ja moj zmarly dziadek .
nie sprzedawalbym jej ale czasy dziadowskie...
-Stoi.Sam sie dziwie, ze pan to sprzedal.Ten instrument ma dusze-co jest u harmonijek dosyc rzadkie.-powiedzial bard, po czym zaplacil
W cholere zadowolony sprzedawca odebral 50 sz zlota z reki barda

Indimar, zaskoczony dość niecodziennym widokiem podszedł do niziołka.
-Witaj. Chcialbym kupić jakiś krótki miecz.- Rozgląda się, szukając jakiegoś który mu się spodoba i będzie dobrze wykonany. -Masz może jakiś oręż, który będzie lepszy od zwykłego kawałka stali? Coś mistrzowsko wykonanego, czy magicznego?
-wprawdzie nasze przedmioty sa raczej wykonane solidnie jednak nie mistrzowsko... ale poczekajcie jeszcze kilka miesiecy w takim tempie nauki nasz maly- tu wskazal na ogra- bedzie kul taka bron ze zostane najbogatszym obywatelem na tym zadupiu...
-Za kilka miesięcy, to ja będę w domu.- Zaśmiał się paladyn. -Więc chyba wezmę zwykły, krótki miecz.
-Z krotkich mieczy to mamy tylko to co widac- wskazal na kilka ostrzy znajdujacych sie na stoliku przed nim..
Paladyn wybral jedno, po czym wyciągnął 10 sztuk złota z sakiewki.
-Dobra, wezmę jeden.- Powiedział, podając niziołkowi pieniądze. -To powinno wystarczyć. Trochę szkoda że nie ma tu łuków ani kusz, ale trudno.- Podniósł miecz. -Będę musiał dać sobie radę z tym co mam.
-Gdzie mogę zaopatrzyć się w żywność i wodę?- spytał niziołka.
-Na tamtym straganie obok- powiedzial nizolek
*Orkowie są gorsi od krasnoludów*- pomyślał paladyn.
-Dziękuję. Do widzenia.- powiedział, po czym udał się w kierunku drugiego straganu.Sprzedawala tam "zgrzybiala" staruszka z wielkim garbem.
-Witaj zacna kobieto.- Rzekł Indimar, po czym grzecznie ukłonił się. -Potrzebuję podróżnych racji żywnościowych, jakieś dziesięć porcji. I kilka bukłaków wody. Dostanę tu te rzeczy?
-Oczywiscie, ze tak-mamy tutaj suszone mieso idealne do podrozy... podac??- zapytala nachalnie.
-Tak, bardzo bym prosił.
Staruszka podala mu racje suszonego miesa na 3 dni posilkow liczac sobie za to 7 zlotych monet.
-Dziękuję. Potrzebuję jeszcze wody. Ile za nia zapłacę?
-Wody mozesz sobie za darmo nabrac w pobliskiej studni.
Indimar podaje kobiecie złoto, bierze mięso i udaje się w poszukiwaniu studni.Gdy ja znalazl, udal sie w kierunku bram miasta.
Bard, po dokonaniu kosztownych zakupow takze zakupil zywnosc na 3 dni, wode i poszedl do reszty
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Aranea odruchowo wystawiła twarz do słońca. I tak się nie opali, ale nawyk pozostał, jeszcze z lat dziecięcych, gdy nie znała Errera. Chyba jako jedyna z drużyny nie była zła po porannej rozmowie - eskorta, zabicie smoka, ratowanie księżniczek, sadzenie ogórków - nie obchodziło ją to specjalnie. Errer prosił o pomoc, to pomoże, chociażby miało to oznaczać zwykłe ganianie po pustyni przez kilka dni. Tylko żeby ruszyć w miarę szybko...
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanari

Xander na krótką chwilę obrócił się do krasnoluda.
*To akurat niezbyt powinno cię interesować, ale jeśli musisz wiedzieć to wypatruję jakiś podejrzanych typków. W końcu chyba po to tu jesteśmy. No chyba że wynajęto nas jako damy do towarzystwa lub lokajów.* Słowa te zakończył ostentacyjnym prychnięciem i błyskiem czerwonych oczu. Xander dawał upust nagromadzonej w nim goryczy. O tym że z takim typkiem chciał pohandlować wolał nie wspominać. Jakoś wątpił aby zadawanie się z miejscowym elementem było dobrze przyjmowane przez towarzyszy.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

[W związku z ponad tygodniowym nie odpisywaniem naszego łotrzyka na posty oraz zero odzewu na liczne wiadomości na gadu-gadu, postanowiłem przyjąć nowego gracza, którym jest moja dobra znajoma z innej gry Samanta :)]

Xander Tanari, Aranea Kariani, Gorim Siekacz, Samanta Bloodmoon

Staliście dobre dziesięć minut zanim wrócił Errer. W zasadzie, w ciągu tych dziesięciu minut, nie wydarzyło się nic ciekawego, chociaż Xander okazał się przezorny i dokładnie badał otocznie. Jednak nie znalazł nic godnego uwagi. Największą niespodzianką wypadu do tajemniczej wieży było to, iż stary wojownik nie wrócił sam. Dodatkowo twarz Errera wyrażała wielkie niezadowolenie i gniew. Obok niego dumnym krokiem kroczyła kobieta odziana w czerń. Głęboko zaciągnięty na głowę kaptur zasłaniał oblicze tajemniczej panny. Czarna obcisła bluzka oplatała biust oraz niesamowicie zgrabne ciało kobiety, która towarzyszyła Errerowi. Krótka, również czarna spódniczka dziewczyny, odsłaniająca smukłe nogi w kabaretkach, dopełniała wspaniałego widoku. Kiedy podeszli naprawdę blisko, jedyne co udało wam się wychwycić oczami spod ciemnego kaptura, było to, iż nosząca go osoba była dość blada. Errer z zniesmaczeniem na twarzy postanowił coś powiedzieć: To jest Samanta. Będzie nam towarzyszyć podczas naszej misji, chociaż sam wcale tego nie chciałem- powiedział zaciskając zęby. Zamknął oczy a na jego skroni wyskoczyła pulsująca żyłka- Chodźmy w stronę bramy miejskiej porozmawiamy po drodze.

Indimar Gallen i Ekthelion Be`erry

Po zakończeniu zakupów postanowiliście udać się do miejsca wskazanego przez Errera, czyli do bramy miejskiej. Mijając rozmaitych dziwaków, uchodzących za wyrzutków w innych miastach na wyspie, zaczęliście się zastanawiać nad pomysłem stworzenia takiego miasta. Po krótkim zastanowieniu się doszliście do wniosku, iż to bardzo dobra inicjatywa- w końcu każdy zasługuje na drugą szansę, a i nie każdego można oceniać na podstawie rasy, czy też wyglądu. Trafiliście do bramy miejskiej wypatrując Errera i reszty ekipy. Srogo się zawiedliście, kiedy uzmysłowiliście sobie, iż przyjdzie wam na nich poczekać... Strażnik miejski przemieszczający się jedną z alejek, gwałtownie ruszył w waszą stronę. Standardowo już, był to pół-smok. Kiedy podchodzi coraz bliżej rozluźniliście się- był to ten sam gość, który dzień wcześniej uspokoił rozgniewanego Gorima. Uśmiechnął się i zapytał: Jak wam się podoba w naszym mieście? Jesteście tutaj nowi praw... Ależ gdzie moje maniery. Nazywam się Xarenzeren- ukłonił się lekko wyciągając prawice w waszą stronę.
Ostatnio zmieniony piątek, 11 stycznia 2008, 16:27 przez Errer_Avares, łącznie zmieniany 1 raz.
Mój miecz to moja siła
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Aranea Kariani

Ruda spojrzała z niezadowoleniem na kobietę. Z całym szacunkiem, pierwsze słowa, jakie nasunęło jej się na myśl, poza standardową "cholerą", to "jakaś panienka lekkich obyczajów?". Co tu dużo gadać - nie polubiła nowej. Zwłaszcza, że Errer też do niej miłością chyba nie pałał (kobiecą zazdrość pomińmy). Aranea podeszła do Avaresa.
- Errer, co się stało, że ona z nami idzie? - zapytał, dyskretnie nachylając się w stronę przyjaciela.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

-Powiedzmy, że ktoś kto jest wyżej postawiony od mnie, chce mnie kontrolować... Ale nie ważne. Idziemy do bramy.
Mój miecz to moja siła
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Samanta »

Samanta Bloodmoon

Popatrzyłam na wszystkich z ironicznym uśmiechem na twarzy. Na głowie ciągle miała nasunięty duży aksamitny kaptur z czarnej peleryny sięgającej po pas . Wiedziałam ze nie przypadłam im do gustu, sam Errer był wściekły wiedząc ze muszę z nimi iść. Wcale mnie to nie obchodziło gdyż wiedziałam ze nie muszę się z nikim zaprzyjaźniać… nie jestem tu po to. Musiałam wykonać zadanie powierzone mi przez mego mistrza.*Ciekawe tylko jak mój władca namówił Errera do tego abym poszła razem z nimi... przecież oni się nienawidzą...* Rozmyślałam idąc za grupką. Różniłam się od nich... Wojownicy, krasnoludy. Były to zupełnie inne istoty w moich oczach. Wzrok wampirzycy przykuła kobieta szepcząca coś do Errera która co chwile spoglądała na mnie kręcąc głową* Zazdrosny, rudowłosy babsztyl... jeszcze tego brakowało* mruknęłam sama do siebie. Z tego co wiedziałam to zmierzaliśmy do bramy, nie miałam jednak pojęcia gdzie dokładnie idziemy i po co to robimy. Nagle powiał silny wiatr i zaczęło się ściemniać. Samanta przytrzymała kaptur aby nie spadł on z jej głowy. Uśmiechnęłam się lekko... noc była moją ulubioną porą dnia. Nie lubiłam słońca. Jako silny wampir byłam już na nie odporna. Tylko słabe oraz nowo narodzone wampiry boją się słońca. Idąc tak i rozmyślając poczułam nagle znajome uczycie. Byłam głodna... musiałam zaspokoić swój głód. Przyspieszyłam trochę doganiając Errera. Podeszłam do mężczyzny dosyć blisko zaczynając rozmowę.

-Zanim gdziekolwiek pójdziemy muszę zatrzymać się w moim domu aby zabrać parę rzeczy. Dogonie was w jak najszybszym czasie

Powiedziałam pół szeptem tak aby inni nie słyszeli o czym rozmawiamy.

-Dobrze zatem... Do zobaczenia w najbliższym czasie

Odpowiedział obojętnie. Zatem odłączyłam się od grupy. Idąc już ciemnymi ulicami szukałam ofiary. *Same wampiry i inne gadziny* mruknęłam sama do siebie gdy nagle zobaczyłam kupca który wyglądał jak by się zgubił. Podeszłam do niego powoli zdejmując kaptur z głowy. Moje czarne, długie włosy opadły mi na twarz. Ukazały się również moje duże zielone, kocie oczy oraz czerwone jak wino usta dające kontrast mojej nieco bladej twarzy.

-Zgubił się pan?

Zapytałam kokietującym głosem

-Mam rozumieć ze pokażesz mi gdzie iść?

Powiedział patrząc się prosto na mój biust. *Głupcy, nawet nie wiedza w co się pakują* pomyślałam. Mężczyzna ruszył za mną. Zaprowadziłam go w głuchą, ciemną uliczkę. Uśmiechnęłam się pokazując swoje ostre kły zbliżając się do niego.

-No, no malutka daj mi spróbować swoich ust

Powiedział nawet nie zwracając uwagi na moje kły. Co za głupiec myślał ze chce go pocałować. Po chwili z za pasa wyciągnęłam swój sztylet i złapałam go od tylu przykładając mu zimny stalowy nóż pod gardło.

-Co do cholery?!

Zapytał zdezorientowany facet

-Milcz albo zginiesz

Powiedziałam powoli zbliżając się do jego szyi. Nie mógł on nic zrobić gdyż drugą ręką ściskałam jego obie dłonie z niewiarygodną siłą, prawie tak mocno jak węzły. Po chwili rozkoszowania się ofiarą wbiłam się w jego szyje i zaczęłam ssać krew. Mężczyzna zaczął się szamotać. Jednym ruchem dłoni podcięłam mu gardło, posilając się do końca. Gdy byłam już nasycona ruszyłam w stronę mojego domu wycierając resztki krwi spływające z kącika moich ust, zostawiając ciało mojej ofiary w tym samym miejscu gdzie go zabiłam. Moja twarz nie była już taka blada a policzki nabrały rumieńców. Szybkim krokiem weszłam do domu. W środku było ciemno a tylko parę świec oświetlało wnętrze. Szybko złapałam za parę sztyletów oraz do pochwy za pasem wsadziłam stalowy miecz. Do ekwipunku wrzuciłam parę fiolek świeżo zebranej krwi i wyszłam gasząc wszystkie świece. Po trzydziestu minutach szukania nowo poznanych "znajomych" zauważyłam Errera siedzącego na placu głównym rozmawiającego z innymi. *Ciekawe jak zareagują inni na to ze jestem wampirzycą* pomyślałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
mamra22
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: czwartek, 26 lipca 2007, 20:08
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: mamra22 »

Xander Tanari

Xander podążał w milczeniu za całą grupą. On także był niezadowolony z nowej osoby w grupie. Tym bardziej że tą osobą była kobieta. Nie żeby uważał je za słabsze lub coś w tym stylu. Po prostu bardzo peszyła go ich obecność. W jego klasztorze nie było żadnej przedstawicielki płci pięknej, a i w późniejszym życiu jakoś się nie garnęły do niego, czemu zresztą nie można się dziwić patrząc na jego pochodzenie. Już unikanie jednej stanowiło dla Xandera problem, a już dwóch rodziło naprawdę duże komplikacje. W tym momencie Tanari naprawdę cieszył się że są w jego grupie paladyn i bard.
Errer_Avares
Mat
Mat
Posty: 468
Rejestracja: czwartek, 29 listopada 2007, 12:11
Numer GG: 11764336
Lokalizacja: Leszno

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Errer_Avares »

[Oczywiście nadal mamy poranek :P Wybaczcie Samancie jest po prostu nowa :)]
Mój miecz to moja siła
Matt_92
Mat
Mat
Posty: 554
Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
Numer GG: 6781941
Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Matt_92 »

Indimar Gallen

Indimar podał rękę półsmokowi.
-Witaj Xarenzerenie. Jestem Indimar Gallen. Szukamy grupy poszukiwaczy przygód, na czele której stoi niejaki Errer. Znasz go może? Możesz powiedzieć gdzie są, bo wraz z moim przyjacielem, Ekthelionem- tu wskazał dłonią przyjaciela- odłączyliśmy się od nich na chwilę i nie możemy ich znaleźć. Pomógłbyś nam?
A d'yaebl aep arse!
Grim
Marynarz
Marynarz
Posty: 346
Rejestracja: piątek, 7 grudnia 2007, 09:48
Numer GG: 0

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Grim »

Gorim Siekacz

*Ja cież pier...* - pomyślał krasnolud. Tylko wampirzycy im w teamie brakowało ("team" krasnoludzkie słowo oznaczająco drużynę :D) Z łatwością się zorientował kim jest owa paniusia. Przecież kto normalny chodzi ubrany jak jakiś Sith? ( Sith - krasnoludy maja w zwyczju przezywać tak wszystkich idiotów, którzy próbują zgrywać mhrocznych i tajemniczych ;)) Nie miał nic przeciwko Aranei, która poza tym, że była niezłą babką, miała jeszcze duszę wojownika. A ona? Pewnie jedyne co ma w głowie to krew. Pff... Pechowo, oj pechowo. Baby przynoszą pecha, a wampiry i do tego baby to już mała apokalipsa.
- No, pani wampir - zagadnął do zbliżającej się Samanty - po kiego grzyba się tu żeś przypałętała? Bo chyba nie dla złota? - nie miał dla niej żadnych przyjaznych intencji. Nawet Errer widział ją tu z niechęcią, a jeśli nawet "pracodawca" i przyjaciel nie traktował jej z jakąkolwiek sympatią, to może być wredny ( ach jak on to lubił) do bólu. Jej oczywiście. *Zobaczymy czy da się skruszyć tą lodową panienkę, hehe* pomyślał jeszcze bezczelnie gapiąc się jej prosto na piersi, a nie w twarz.
For Honor & BIG Money!
Samanta
Marynarz
Marynarz
Posty: 280
Rejestracja: czwartek, 10 stycznia 2008, 21:13
Numer GG: 4667494
Lokalizacja: NY
Kontakt:

Re: Tolerancja (D&D)

Post autor: Samanta »

Samanta Bloodmoon

Kobieta popatrzyła się na krasnoluda z góry uśmiechając się lekko. Po chwili przemówiła spokojnym głosem lekko kpiąc z niego.

- Po pierwsze jak do mnie mówisz to patrzysz się w oczy nie w cycki. Po drugie wasz dowódca Errer nie ma chyba do was wystarczającego zaufania jeśli dodaje do was kolejnego członka drużyny bez żadnych informacji ani wyjaśnienia. A teraz wybacz idę porozmawiać z kimś na kogo nie muszę patrzeć z góry jak do niego coś mowie

Odeszła od krasnoluda zostawiając go zmieszanego. *Ciekawe czemu zieją do mnie taką niechęcią? Przecież mnie nawet nie znają* Samanta rozmyślała dolanczajac do innych. *nie dam sobie w kasz dmuchać* Po chwili dodała w myślach. Gdy tylko była już z innymi znowu poczuła zimne wzroki wlepione w jej postać.
Samanta Bloodmoon

Fire and ice, somehow existing together without destroying each other. More proof that I belonged with him.
-Bella Cullen, Breaking Dawn
Zablokowany