Shinigami
Siedzieli w milczeniu wpatrując się w siebie. W każdej głowie kłębiły się inne myśli. Ci którzy byli w środku czekali spokojnie na powrót porucznika.
Tymczasem za magazynem, ćwiczył Kotone z nadzieją, że uda mu się zabić jeszcze jednego Hollowa. Ćwicząc tak, po pewnym czasie, miałeś wrażenie, że ktoś jest z drugiej strony. Z tamtego kierunku wyskoczył jakiś kocur i przeszedł koło niego.
"Głupi kocur" pomyślał Kotone. Jednak coś sprawiło, że chciałeś dokładnie sprawdzić co tam właściwie było. Podszedłeś bliżej...
-
WRACAĆ! - dobiegł do Ciebie głos kochanego porucznika. Chcąc nie chcąc wróciłeś do magazynu. W końcu nie poczułeś reiatsu, więc to nie mógł być Hollow.
Porucznik wrócił, zawołał Kotone i kazał wam wszystkim słuchać. Przerwa się skończyła.
-
Dobra brygada. Skoro nasz wróg ma zamiar takimi siłami uderzyć w tamtą małą to niestety Wy jeszcze sobie z tym nie poradzicie. Dlatego dla świętego spokoju, a i dlatego, że mimo wszystko szkoda żebyście tak po prostu zdechli, dołączy do nas drugi porucznik. Od teraz każda z grup dostanie jednego z porucznika który będzie w razie konieczności wam pomagał. Ale najczęściej przyglądał, jak sobie radzicie. Powinien tu za chwilę być. - zwrócił twarz w kierunku z którego sami wcześniej przybyliście.
Po chwili pojawiło się jasne światło, tak jasne, że aż zasłoniliście oczy. Po chwili przybledło, a zamiast niego pojawiła się sylwetka mężczyzny. Ubrany w strój porucznika. Chudy, z charakterystycznym czarnym ochraniaczem na czoło, czerwonymi włosami spiętymi w coś co można by nazwać kucykiem, gdyby nie to, że włosy były nastroszone. Pociągła twarz i tatuaże nad brwiami i na szyi. Uśmiechnął się do was, a Kataiishi wypuścił obłok dymu i rzekł
-
Drużyna poznajcie porucznika Abarai.
-
Ohayo, nowi shinigami. - powiedział Renji i pomachał wam ręką. Potem spojrzał na Kataiishiego
-
Cóż to się stało Kataiishi-san, nie mogłeś utrzymać tej całej gromadki?
Ten tylko wypuścił kolejny obłok dymu i stwierdził
-
Nie, tylko po prostu nasz spokojny teren okazał się mało spokojny. Nawet pojawił się tu... - tutaj ściszył głos i powiedział coś jemu tak, że nie usłyszeliście co. Ten popatrzył na niego i mruknął
-
Taa? No to ciekawe...
Odwrócili się do was i Kataiishi dodał.
-
Sprawa jest prosta, idziemy, wy zabijacie, my patrzymy. To jest duże, schodzicie nam z drogi. To jest bardzo duże, słuchamy porucznika. Zrozumieli? No i dobrze.
Renji roześmiał się.
-
Chyba nie byłbyś w stanie powiedzieć tego prościej Kataiishi-san, co?
Na twarzy porucznika pojawił się szeroki uśmiech.
-
Nie zakładaj się mój drogi, bo się okaże, że kiedyś przegrasz.
Popatrzyli na siebie, z jakimś błyskiem w oku, a potem Kataiishi powiedział jak będziecie teraz pracować.
-
Tak jak myślałem grupy się sprawdzają, dlatego ja pójdę z grupą Kiru i Kotone, a do grupy A dołączy Renji-san. Teren patrolowania się nie zmienił. I pamiętajcie by już nie ruszać tamtej panny. No to jedziemy.
Kataiishi wziął ze sobą grupę B, a tymczasem Renji zapytał swoich podopiecznych.
-
Skoro mamy ze sobą pracować, to może powiedzcie mi swoje imiona i w czym jesteście dobrzy? Zawsze to jakiś sposób na poznanie się. - mrugnął do was i zaczął iść w kierunku wyjścia.
Taoru Imari
Siedziałaś cicho, gdy jeden z tamtych zaczął robić coś za magazynami. Aż do czasu, gdy nie potknęłaś się o skrzynkę wszystko szło dobrze. Na szczęście jakiś kocur właśnie szedł więc rzuciłaś go tam by pomyślał że to jego sprawka. Niestety tamten najwyraźniej nie dał się tak łatwo nabrać i zaczął się do Ciebie zbliżać. Ale gdy był już bardzo blisko Ciebie...
-
WRACAĆ!
Odetchnęłaś z ulgą gdy tamten zawrócił. Wyjrzałaś przez szybę magazynu by patrzeć co się dzieje. Słyszałaś każde słowo z ich rozmowy. Szczególnie to o "uderzeniu całą mocą w tamtą małą". Serce zabiło Ci szybciej. Jeszcze rano byłaś uczennicą liceum, a teraz jesteś kąskiem dla armii paskud.
"Co jeszcze mnie czeka..."
Patrzyłaś jak znikąd pojawia się tamten czerwono-włosy. Zwróciłaś uwagę na to jak ich nazwał. "Shinigami". Może nie byłaś ekspertem z mitologii, ale pamiętałaś, że słowo owo, to określenia na demona porywającego ludzkie dusze. Ale nigdy nie słyszałaś by było go więcej niż jeden.
Tamci podzielili się na grupy i mieli właśnie wychodzić. Szanse na uzyskanie odpowiedzi zaczynały spadać. Trzeba było coś postanowić...
Żeby nie było, czekałem na Arxela, bo pamiętałem że Hose był na wypoczynku. Także spokojnie, Kaw nic w przyrodzie nie ginie 