[Naruto] Monogatori Baasu

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Ant »

Reikuro Okunori

Genin pozwolił pobawić się Yamaneru.
"Ten to ma życie... Nie musi trenować żadnych technik. Kieruje go instynkt i to dzięki temu większość psów w Konohagakure się go boi. Chyba jedynym wyjątkiem są psy należące do klanu Inuzuka. Kiedy poznałem Hanę, jej trzy wilczki nawet się z nim bawiły. To był nie powtarzalny widok. Yamaneru beztrosko bawiący się z innymi zwierzętami. Nie gryzł ich i nie drapał. Zupełnie jakby to nie był on. Nie czas jednak na wspominki. Czas brać się ostro do roboty. Czeka mnie trochę pracy."
Wziął się za tworzenie klonów.
"Kiedyś czytałem o Bunshin no Jutsu. Nie pamiętam nic z wykładu. Spałem wtedy... Jak zawsze zresztą... Teraz ukazują się braki. Jakie pieczęcie były potrzebne? Hmm..."
Złożył pieczęć O-hitsuji.
- Bunshin no Jutsu! - wykrzyknął.
Nic.
"Coś robię nie tak. Nazwa techniki jest dobra. Może pieczęć nie ta? Dłuższej wersji nie wypróbuję teraz. Zostawię sobie na później. Zaraz... Przecież to był baran!"
Uderzył pięścią o otwartą dłoń.
"Wiem! Odwrócony baran! "
Złożył odwrócone O-hitsuji.
- Bunshin no Jutsu! - jak tylko skończył, obok niego pojawił się klon.
Natychmiast go rozproszył.
"Jeden? Tylko jeden? Widać, że nie powinienem wtedy spać... Co zrobić, by było ich więcej? Hmm... Kontrola oddechu i więcej chakry! To chyba klucz do sukcesu."
Zrobił wdech, złożył pieczęć, krzyknął to co powinien, wydech...
Obok niego pojawiły się dwa klony.
Rozproszył je.
Był z siebie dumny.
"Czas na dłuższą wersję techniki. Tylko jak to było? Tora... Ousu-buta... O-ushi... Cholera co potem? Tora, Ousu-buta, O-ushi, Inu... Tak! Ostatnia pieczęć to pies!"
Wykonał technikę. Obok niego pojawiły się trzy klony. Nie stały nawet ułamka sekundy. Od razu sflaczały jakby były kukłami, a nie klonami.
Rozproszył je natychmiast.
Okunori zamyślił się co może jeszcze zrobić, by usprawnić technikę klonów.
Podeszła wtedy do niego Fusori. To, co mu wtedy powiedziała na prawdę go zamurowało. Nie był w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa.
"Powiedzieli jej to? Ale... Przecież... To jedna z największych tajemnic naszego klanu. Wyjawili ją? Jak? Dlaczego? Kiedy to zrobili? Czyżby wczoraj wieczorem, kiedy już padłem? To chyba na prawdę wielki problem, skoro zwrócili do niej. Oby nie wyjawiła nikomu tego sekretu..."
Zabrał się do dalszych ćwiczeń. Teraz przychodziło mu to trudniej, jednak dawał z siebie wszystko. Trzech klonów nie udało mu się wytworzyć, a jak już były to flaki.
W końcu nadeszła przerwa obiadowa. Nie wiadomo skąd pojawił się Yamaneru.
Okunori podszedł wtedy do sensei i nieśmiało się odezwał.
- Fusori-sensei... Nie wiem czy to nie będzie zbyt wielka prośba... Czy mogłabyś... Mogłabyś potrenować mnie, albo chociaż dać jakieś rady, jak mógłbym przyspieszyć ten moment? To dla mnie na prawdę bardzo ważne. - mówił cicho, tak by tylko ona to usłyszała
Podczas obiadu myślał nad czymś, co widać było pochłaniało go bez reszty.
Zaraz po nim wziął się za dalszy trening. Starał się w końcu stworzyć trzy prawdziwe klony. Nie przerywał treningu i robił wszystko, by w końcu wykonać cel, który wytyczyła mu Fusori.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

Jak tylko usłyszał słowa Fusori, tylko odpowiedział "Hai, Fusori-sama!" pędząc za chwilę przez Konohę. Budynek Rady był niedaleko stąd, trwało to chwilkę. Tam dowiedział się, że Karimi-san jest niedaleko, bo był tutaj i właśnie wyszedł. Popędził we wskazanym kierunku i zobaczył go wchodzącego do domu. Zastukał i gdy ten otworzył ukłonił się nisko
-Witaj Karimi-dono. Przysyła mnie Fusori-sama z prośbą o zwój uczący techniki Kakuu Tori Rendan. Obiecała, że później wszystko załatwi, ale teraz nie ma czasu.
Karimi-san wyglądał na zaskoczonego, ale w pozytywnym sensie.
-No proszę taki dobrze wychowany młody chłopak. Jesteś od Daishi Fusori? Dobrze, poczekaj tutaj chwileczkę. - zniknął i po chwili wrócił.
-Proszę, tylko nie zniszcz go jeśli łaska.
-Hai Karimi-dono. - wyprostował się i wziął od niego zwój. Miał teraz okazję zobaczyć kogoś z klanu Hyuuga, Byakugan i piękna szata. Karimi-san przyjrzał mu się uważnie.
-Ty jesteś ten młody Doratsuki tak?
Kiwnął głową, trochę niepewnie nie wiedząc co może to oznaczać.
-No tak... Uważaj na siebie. Powodzenia w treningu.
-Dziękuje Karimi-dono.
Uważaj na siebie? O co mogło mu chodzić? Nie miał jednak czasu, musiał wracać na pole treningowe.

Kiedy wrócił usłyszał, że to mu powinno wystarczyć. Nie tracąc czasu zabrał się za czytanie. Znaki potrzebne to Tori i O-hitsuji. Wyczytał, że nauka powinna składać sie z treningu wysłania do celu odpowiedniej ilości chakry, a potem druga część materializacja chakry w ptaki. Generalnie wszystko kręciło się wokół elementarnej kompresji chakry w jedno miejsce tak by wiatr przypominał ptaka.
"Od czego by tu zacząć..." w końcu spróbował tak
-Fusori-sensei mogę na chwilę pożyczyć kunai?
Wziął od niej nóż i spróbował przelać chakrę powietrza w ostrze ale nie poza nie. To było trudne, musiał najpierw wyczytać parę rzeczy w "Naturze Fuuton" zanim udało mu się choćby skontrolować ja by nie uciekała. Kiedy to mu się udało, odłożył kunai i ustawił się w pewnej odległości od pieńka. Wtłoczenie chakry w przedmiot było już jakimś zadaniem, bez niczego zależało głównie od pewnej abstrakcji w "widzeniu" gdzie ona ma być. Z książki dowiedział się, że chakra fuuton podczas kształtowania powinna przypominać dwa prądy łączące się w ostrze, a potem zmieniana. No może warto spróbować. Złożył pieczęcie.
-Fuuton: Kakuu Tori Rendan!
Mimo wysiłku powstał jeden marny powietrzny kształcik, który nawet nie dotarł do pnia. "Nie ma rady, trzeba ćwiczyć aż padnę". Głowę miał pełną obrazów ptaków ale i to nie pomagało. Zastanowił się. Wtedy podeszła do niego Fusori-sama.
-Kazune-chan, nie zaczynaj techniki od końca. Wsłuchaj się najpierw w wiatr!
Skupił się i znów poczuł wiatr we włosach. Po chwili zaczął niemal widzieć pędzące wokół niego wiatry, zawirowania i powietrzne prądy. Gdy widział, już łatwiej było mu skierować go tak jak chciał. Do przerwy obiadowej udało mu się doprowadzić chakrę do pieńka. Fusori uśmiechnęła się do niego. W tej jej specyficzny sposób.

Po przerwie zaczął od ukształtowania z bryły ptaka. To miało nadać pociskowi szybkość. Potem, zaczął dokładać kolejnego ptaka. Gdy te dwa dolatywały do pieńka, próbował dołożyć trzeciego. Kiedy pod koniec udało mu się go dołożyć, ale nie doprowadzić do pieńka poczuł, że to jest jego limit. Ptaki co prawda były dość powolne i nie zawsze dolatywały do celu, ale Kazune się nie poddawał. Raz po raz używał tej techniki by sprawić by były szybsze i bardziej precyzyjne. W końcu technika shinobi nie była od tego by zawodziła podczas walki. Nie wiedział ile właściwie zrobił powtórzeń, ale czuł, że idzie mu coraz lepiej. "Ciekawe, czy uda mi się to zrobić w jeden dzień?" , zastanawiał się raz po raz.
Obrazek
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

Aburame Itori
Czekał na Sensei z niecierpliwością. Widział jak inni zaczynają trening. On było ostatnią osobą do której podeszła Fusori. Miał lekkie błyski w oczach. Nadzieja dodawała mu sił. Wierzył, że dziś nauczy się Kage Bunshin no jutsu. Ale życie jest zbyt piękne, żeby takie rzeczy były możliwe.
- Niestety, ale Kage Bunshin raczej wykracza poza twoje możliwości. - po tych słowach młody Genin zmartwił się. Nie miał już tych błysków w oczach.
"No tak. Wiedziałem, że tak będzie. Jaki byłem głupi. Myślałem, że będę uznany za wyjątkową osobę i Sensei mnie tego nauczy. To może jakaś inna..." - przerwał rozmyślania po usłyszeniu kwestii dotyczącej tworzeniu innych klonów o prawie tych samych możliwościach co Klony Cienia.
"Zaraz...Zaraz...Mushi Bunshiny? No tak! To świetny pomysł. Zapomniałem o tej klanowej technice. Trzeba wypracować sobie kontrolę nad Kikkai. Ale to może być trochę trudne. Czasami mam problemy z ich utrzymaniem. Dzieje się to gdy zjadają więcej Chakry"
Wysłuchał Daishi Fusori i wypuścił kilkadziesiąt Kikkai na powierzchnię.
- Słuchajcie. Zaczynamy od kwadratu. Musicie ustawić się na trawie tak, aby z waszych ciał została stworzona ta figura. Dalej! Do roboty.
Przyglądał się pracy robaczków. Były niemal jak mrówki. Doskonale poukładane. Nie było jednak hierarchii. Każdy miał tą samą funkcję. Służyć klanowi Aburame i swojemu nosicielowi.
Czerwona Orientalna Prawica
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Perzyn »

Diego Pinzas

Zgodnie z zaleceniami Fusori sensei wciąż próbował, choć raz wykonać zlecone zadanie. Tak jak się spodziewał sprawa nie była łatwa. Owszem, miał całkiem dobrą kontrolę chakry, ale tylko, jeśli chodziło o przemieszczanie jej po organizmie, nigdy wcześniej nie próbował jej bezpośrednio emitować. Na dodatek do emisji dochodził fakt, że musiał korzystać z manipulacji naturą, która jest znacznie trudniejsza. Mimo, że efekty były raczej zniechęcające to nie ustawał w staraniach. Wcześniejsze ponure myśli zostały wygnane ze sprawą skupienia na treningu.

Uśmiechał się cały czas nie zważając na to, że postępy, jakie wykonuje są raczej marne, to nie było specjalnie ważne, ważne było, że był na drodze do poprawienia swoich osiągnięć, nawet, jeśli była to długa droga. Ćwiczył teraz najmniej spektakularny element a jakże ważny w wypadku tej techniki. Miał nadzieję, że uda mu się zyskać więcej kontroli nad atakami, bo póki, co bałby się nieco stosować Batto Yaiba, zwłaszcza przeciwko innym geninom. Drużyna czwarta już raz miała proces za zabójstwo, drugiego im raczej nie trzeba. Zresztą szybkość i ilość ataków nie sprawiały takiego kłopotu przy rozwijaniu, najlepszym dowodem było, że osiągnął poziom jaki osiągnął.

Nagle wpadł na pewien pomysł. Co prawda to zupełnie inna technika, ale może podsunie mu jakieś rozwiązanie przy tym ćwiczeniu.
- Możemy zrobić chwilę przerwy? Chcę coś sprawdzić.
Przydzielony mu osobisty opiekun w osobie klona Daishii Fusori nie robił większych problemów. Diego dobył rapiera i skupił chakrę w dłoni. Ostrze zaczęło drgać, najpierw powoli, aby w kilka sekund rozpędzić się i zmienić w rozedrganą szarą smugę, która momentami zdawała się załamywać i zaginać. Diego przygryzł wargi i zastanowił się. Emisja za pośrednictwem przedmiotu to zupełnie inna bajka, ale nie zaszkodzi spróbować. Od teraz podczas wykonywania ćwiczenia próbował połączyć manipulację naturą Fuuton z emisją podobną do Fusenmei Yaiba, ale skierowaną na powietrze i mającą wytworzyć coś na kształt odrzutu. Przy okazji skierował więcej chakry do ramienia, może jak zwiększy ilość emitowanej energii to osiągnie lepszy wynik?
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: BlindKitty »

Fusori porozmawiała w czasie obiadu z Okunorim, znów trzymając pewien dystans od reszty, tak żeby nikt nie słyszał, o czym mu mówiła. No cóż, każdy z was miał pewnie jakieś swoje tajemnice, czemu nie miałby ich mieć Okunori? Potem sensei podeszła po kolei do każdego z was.

Pierwszym 'do golenia' okazał się być Okunori.
- Teraz słuchajcie wszyscy, bo rady, których udzielam, na pewno przydadzą się każdemu z was. Niewątpliwie teraz najuważniej powinien słuchać Itori-chan, bo nawet mimo poznania Munshi Bunshina, będzie musiał opanować technikę tworzenia iluzorycznych klonów do Egzaminu Chuuninów. Z efektów podejrzewam, że nasz młody przedstawiciel rodziny Reikuro próbuje stworzyć trzeciego klona po prostu kopiując tamte dwa. To nie działa tak dobrze! Musisz w wyobraźni stworzyć najpierw 'kroplę' chakry, a dopiero potem wokół niej nabudować trzeciego klona. Nie zapominając jednak o pozostałych dwóch! Dopiero jeśli uda ci się to zrobić kilka razy po rząd, spróbuj stworzyć trzy klony nie koncentrując się na tym trzecim.

Rudowłosa odwróciła się z kolei do Kazune.
- Pokaż mi ten zwój, Kazune-chan - poprosiła. Przeleciała zapiski pospiesznie wzrokiem, tak, iż wydawało się, że jedynie ogląda te kilka obrazków, które ilustrowało właściwe ułożonie dłoni i efekty dobrze użytej techniki. Okazało się jednak, że chyba jest dobra w szybkim czytaniu. - Domyślam się już gdzie popełniasz błąd. Przekładasz formę nad treść. Najpierw nauczy się tworzyć pociski, nawet bezkształtne, które będą szybkie i celne. Wprawdzie będą też słabe; ale formę, a co za tym idzie - siłę, nadasz im dopiero, gdy będą uderzały w cel błyskawicznie i pewnie. Jeśli nie trafią, ich moc nie ma znaczenia! Najpierw wiatr, potem ptak. Najpierw ziemia, potem drzewo. Tak to działa, nigdy odwrotnie.

Daishi spojrzała na swoje zawiniątko z prowiantem i zamyśliła na chwilę. Po czym znów się odezwała.
- Twoje Kikkai muszą nauczyć się czytać twoje myśli. Nie dosłownie oczywiście, tego nie potrafią i nigdy się nie nauczą; musisz więc projektować im je jakoś, tak żeby zrozumiały. To jest właśnie różnica między kwadratem a klonem. Kwadrat możesz ustawić, przesyłając im umysłowe wytyczne, co zrobić i jak to zrobić. Ale nie zdołasz w ten sposób skleić skomplikowanych obrazów. Na czym jednak twoje robaczki dobrze się znają? Tak, chakra. To ona jest kluczem. Musisz się nauczyć modelować 'obraz' z chakry. Robaczki zlecą się do niej i ułożą w to, co jest ci potrzebne. Wydaje się proste, prawda? Nie jest takie - sensei zachichotała - ale wy, Aburame, dobrze kontrolujecie swoją chakrę, więc pewnie szybko się tego nauczysz. No, spróbuj, na razie z płaskimi obrazkami, ale jakimiś bardziej skomplikowanymi. Domek z płotkiem i słoneczkiem, na przykład.

W końcu obróciła się do Diego, przy którym wciąż stał jej Kage Bunshin.
- Diego-chan, opracowałeś całkiem pomysłową metodę. Czegoś jednak zapewne nie wiesz. Odpychając tylko swoje ramię, postępujesz właściwie, ale nie do końca efektywnie. I mam dla ciebie dwa pomysły, z których możesz skorzystać. Pierwszy - wyciągnęła z plecaka coś w rodzaju metalowego rękawa, podzielonego na osiem pasów, ciągnących się wzdłuż tego zabawnie wyglądającego... Czegoś. - to to. Załóż to na przedramię, na wierzch szaty na razie, i próbuj wypychać chakrę z tego, zamiast pompować ją bezpośrednio w powietrze. A drugi wiąże się z fizyką - kiedy odpychasz powietrze, odepchnij zamiast jednego strumienia, dwa pod kątem. Zamiast wyrzucać chakrę z tego paska - wskazała jeden z metalowych pasów - użyj tych dwóch. - pokazała dwa sąsiadujące z tym pierwszym. - W ten sposób uzyskasz o wiele stabilniejszy ruch za niewiele więcej chakry. No, i to by było na razie na tyle. Jak zajdzie słońce, porozmawiam z wami jeszcze trochę, więc nie uciekajcie za szybko - uśmiechnęła się znów i ponownie odeszła na bok, znów ćwicząc swoją technikę.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

Kiedy Fusori-sama podeszła do niego wysłuchał jej uważnie. Ale kiedy mówiła do innych zamyślił się trochę nad techniką Diego. Widział ją kątem oka i była niesamowita. W pewnym sensie była Chisoku no Heikou Kaizen i jego stylem walki w jednej technice. Tylko, że on sam nie umiałby użyć rapiera. Ostrze było jakkolwiek dziwne, cieniutkie. A styl którym walczył Diego też był niecodzienny. Ale to chyba sprawiało, że Diego błyskawicznie celował tam gdzie chciał.
Pozostałym też dobrze szło, ale wiedział, że potrzeba wiele jeszcze czasu im wszystkim.

Wrócił do techniki. Jakkolwiek by nie patrzeć - sensei miała rację. Jego ptaki nie trafiały do celu, mimo że udawało mu się doprowadzać kulkę chakry do pieńka. Widocznie złą miał interpretację - kształt nada im siłę, a nie szybkość.
Przestał się więc skupiać na utrzymaniu kształt, a stworzeniu byle jakiego pocisku. Użył techniki i trzy dziwne kulki pomknęły do pieńka. Dwie z nich były szybkie, a trzecia wolniejsza i na dodatek nie trafiła.
"Jeżeli nie osiągnę odpowiedniej szybkości dla tych pocisków, to nie będą one trafiać. Mocniej je "pchnąć" czy bardziej się koncentrować? Za niedługo się dowiemy"

Raz po raz ciskał pociski w kierunku pieńka, które rozpływały się jakby ich nie było. Ale były coraz szybsze i celniejsze. Już niemal każdy trafiał, teraz tylko chodziło o to by były niemal niewidoczne gdy pędzą. Ćwiczenie tak okazało się słuszniejsze - bezkształtne kulki zużywały mniej energii, więc Kazune mógł ich znacznie więcej wystrzelić. Raz po raz próbował. Kiedy w końcu uda mu się osiągnąć ten cel, będzie się starał powoli, a systematycznie nadać im siłę. I tak mijał kolejny dzień...
Obrazek
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Ant »

Reikuro Okunori

Podczas rozmowy sam na sam z Fusori słuchał uważnie jakby od tego miało zależeć jego życie. Mimo bandaży i okularów było to po nim widać. Gdy sensei skończyła już mówić wtedy bandaże na jego twarzy zaczęły się ruszać jakby coś mówił. Po krótkiej chwili jednak przestał. Fusori znowu odezwała się do niego, po czym wrócili do reszty.
Okunori wydawał się być inny od rozmowy z sensei. O tyle jak Diego go jeszcze niezbyt dobrze znał, tak Kazune i Itori mogli zobaczyć wsłuchuje się w jej słowa z wielką uwagą w całkowitym skupieniu, nie robiąc tysiąca innych czynności na raz, z których większość była całkowicie zbędna.
"Gdyby już to się stało to Bunshiny, Munshi Bunshiny, czy nawet Kage Bunshiny byłyby dla mnie jak splunięcie... A jeszcze w połączeniu ich z moimi technikami klanowymi to podbicie wioski deszczu byłoby dziecinnie proste. Trzeba tylko trochę sobie potrenować i kto wie... Może z najgorszego w Akademii Ninja stanę się najlepszym kandydatem na chuunina nie tylko z Konohagakure, ale ze wszystkich wiosek jakie istnieją."
Pod bandażami pojawił się znikomy uśmiech.
"Ale czas się brać za ten trening... Najpierw bunshiny..."
Skupił się, stworzył dwa klony, potem wyobraził sobie 'kroplę' chakry, o której mówiła Fusori, po czym wokół niej stworzył trzeciego klona. Wszystko to trwało dość krótko. Zobaczył efekty. Dwa klony i flak.
"To pewnie ten trzeci. Pewnie ta kropla była za mała i za mało przekazałem mu chakry. "
Rozproszył klony.
"A więc potrzeba więcej chakry... Skoro tak to zobaczmy efekty jeżeli będzie jej trochę więcej."
Powtórzył czynności, tym razem przekazując trzeciemu więcej chakry.
Udało mu się. Trzy klony.
- No w końcu... - wyszeptał.
Uśmiech się powiększył.
Rozproszył to co stworzył.
"Dziękuję Fusori-sensei..."
Zabrał się za dalszy trening.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Perzyn »

Diego Pinzas

Mogłoby się wydawać, że przy swoim usposobieniu Diego nie będzie miał serca do ciężkiej pracy i długich, ciężkich treningów. Nie była to jednak prawda, co dwa razy już udowodnił – raz przenosząc gruz a drugi teraz, ćwicząc i poświęcając temu całą swoją uwagę, cały zapał i całe siły. Batto Yaiba no Jutsu, od kiedy tylko je ujrzał i poznał stanowiło jego małą obsesję. Od czasu powstania techniki nie minęło wiele lat, raptem drugie pokolenie Pinzasów się jej obecnie uczy a i tak wystarczająco dużo osób znało ją lepiej od Diego. Jednak on miał ambicję, która pchała go do przodu, ciągle w stronę jak najlepszego opanowania sztuki. Nie powiedział o tym, ponieważ sam nie wiedział jak bardzo wielką wagę przykłada do tego by pewnego dnia móc o sobie powiedzieć, że jest w tym lepszy od twórczyni techniki, od babci Juanity. Właściwie to była jego ciotką, ale i tak cała rodzina mówiła do niej Babciu. W krótkiej historii rodu Pinzas jej imię zapisało się złotymi literami, właśnie za tą jedną technikę.

Ciągle ćwicząc, tym razem z rękawem i wykorzystaniem rady sensei Diego przypomniał sobie scenę sprzed paru lat. Młody shinobi z klanu Inuzuka starał się wtedy o rękę ciotki Carmen, a ojciec Diega, Hernando postanowił go sprawdzić. Niemal wszystkie dzieciaki zebrały się wtedy w dojo. Dwóch, wówczas jeszcze chuuninów, stało naprzeciw siebie gotowych do walki. Hernando dobył rapiera i stanął w pozycji a jego przeciwnik gotował się do ciosu. I wtedy właśnie jego pas przecięty na pół przestał podtrzymywać spodnie, które spadły pozostawiając nieszczęsnego amanta w samych bokserkach. Do ślubu, co prawda doszło, ale tamtego sparringu nie zapomniał nikt i do dziś często był powodem licznych żartów. Taki poziom kontroli to było coś, do czego dążył w tej chwili Diego.

Od kiedy zaczął korzystać z rękawa i dwóch strumieni chakry efekty znacznie się poprawiły. Nie dałby za to głowy, ale sądził, że metalowe paski wykonane były z łatwo przewodzącego chakrę materiału. Cóż, prędzej czy później przyjdzie z nich zrezygnować, ale chwilowo, jeśli sensei pozwoli nie miał zamiaru rozstawać się z rękawem. Gdy tak ćwiczył naszła go inna optymistyczna refleksja. Celem głównym ćwiczenia było uzyskanie kontroli nad ruchami ręki, która przy jego obecnym poziomie po użyciu Batto Yaiba zdawała się wpadać w berserkerski szał, ale jednocześnie poprawiała ogólną kontrolę chakry, co będzie miało pozytywny wpływ na szybkość i siłę ciosu, a także zapewne na ich ilość w jednej serii. Doszedłszy do tych wniosków ćwiczył z entuzjazmem godnym lepszej sprawy aż do zachodu słońca.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

Aburame Itori
Robaki dość szybko ułożyły kształt kwadratu.
"Hehe. Dość szybko się uczą. Muszę doskonale je kontrolować. To droga do nauczenia się klanowych technik." Kazał złożyć z robaczków pięciokąt gdy Sensei zaczęła przemowę. Słuchał jej z uwagą. Co jakiś czas przyglądał się na wysiłki kolegów.
"Widzę, że też ostro trenują. Hmm, nasza drużyna ma duży zapał do tej pracy. Ciekawe czy Fusori to doceni..."
Spojrzał na Sunbarashii'ego, który leżał teraz pod drzewem. Jak na razie był czysty i niezadrapany.
Gdy Jouninka zakończyła dawanie wskazówek, młody Genin wziął się do jeszcze większej pracy.
"No tak. Chakra! Jak mogłem na to nie wpaść! Przecież to ona utrzymuje przy życiu zarówno mnie jak i Kikkai. To ona daje nam to niesamowite połączenie. To bez niej nasz klan nie miał by przyszłości. Sensei pochlebia mojemu klanowi. To dobrze. Czuję się taki dumny z mojego klanu..."
- Okej - zwrócił się do robaczków. - Teraz przeleję obraz wytworzony poprzez moją Chakrę i myśli. Zdążyliście dobrze mnie poznać, toteż nie będziecie mieć chyba problemów z odczytaniem tego co, chcę wam przekazać, prawda?
To pytanie było dość retoryczne. Kikkai nie umieją mówić ludzkim głosem.
Skoncentrował się. Ugiął lekko nogi w kolanach. Stanął w rozkroku. Starał się przelać obraz za pomocą Chakry. Był to domek z dość dużym ogródkiem. Nad nim unosiły się chmurki.
"Utwórzcie taki kształt" - "mówił" sobie w myślach. "Proszę Was...To nie jest takie trudne..."
Miał zamknięte oczy.
Czerwona Orientalna Prawica
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: BlindKitty »

Do wieczora ćwiczyliście niemal nieprzerwanie. Wszyscy osiągnęliście pewne postępy, nawet Fusori była nieco zaskoczona, jak szybkie. Kiedy jednak zaszło słońce, poprosiła was wszystkich do siebie.
- Na dziś wystarczy. Jutro o godzinie ósmej rano wszyscy spotykamy się pod Budynkiem Rady i odbieramy naszą kolejną misję. Postarajcie sie wypocząć, wyspać, najeść i przygotować, bo tym razem może nas nie być nawet tydzień. Przygotujcie się na to psychicznie, zróbcie ewentualne zakupy, sklepy są jeszcze dziś otwarte, a i jutro dostaniecie godzinkę czy dwie na swoje sprawy - i fizycznie. Prowiant wezmę w pewnych ilościach, resztę zawsze można upolować albo kupić po drodze. No, do zobaczenia jutro, chłopaki! - wskoczyła na drzewo i po chwili zniknęła wam z oczu. Również jej klon zniknął z pyknięciem.

Pozostaliście sami na polu treningowym, które wyglądało prawie tak samo jak przed waszym przybyciem, tyle że jeden z pieńków był nieco poobijany, a jakieś drzewo nadpalone, najwyraźniej techniką Fusori-sensei.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

Dla Kazune to był zwyczajny trening, miewał w klanie o wiele gorsze. Teraz podszedł do Diego i zaczęli rozmowę.

- No, Diego wygląda na to że mamy trochę czasu. To o czym chcesz porozmawiać?
- Cóż, na początek chciałem przeprosić za to, co mówiłem o twoim klanie.
Widać było, że chłopakowi jest nieco wstyd.
- Co prawda i tak uważam, że przesadzacie nieco z dyscypliną i hierarchią, ale nie będę się więcej w to mieszał. Teraz chodzi mi raczej o to o czym mówiłeś później. Z tą książką i w ogóle...
- Ach to. - Kazune był trochę zmieszany, wyciągnął "O stosunkach międzyludzkich. - Po prostu szukałem odpowiedzi. Ciężko tak czasem się przystosować do niektórych sytuacji. Ot choćby takie ciepłe zwracanie się do nas sensei. Poza tym nie byłem pewny tej całej przyjaźni. Teraz już jestem.
Diego uśmiechnął się nieco krzywo i pokręcił głową.
- Tu się niestety mylisz. Nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że twój problem leży w zbytnim przykładaniu wagi do hierarchii. Może w klanie to się sprawdza, ale poza nim często jest ona znacznie mniej akcentowana. Przykład sam podałeś z naszą sensei. A co do przyjaźni... cóż, z książek się jej nie nauczysz. To trochę tak jak z gniewem, ale w drugą stronę. Gniewu nie można się nauczyć z książki, prawda? Po prostu coś czujesz albo nie.
-Wiesz, los jest wredny. Kiedyś każe mi wybierać między przyjaźnią a czymś innym. Obym nie wybrał źle...
Diego miał jasny pogląd na te sprawy, ale też nie chciał nikomu go narzucać. Jedno, co wiedział to, to, że on sam w każdej chwili przedłożyłby dobro przyjaciela nad cokolwiek innego. A w każdym razie tak mu się wydawało.
- Cóż, to ciężka sprawa, ale sądzę, że w takich sytuacjach trzeba się kierować tym co ci dyktuje serce.

Kazune zasmucił się i opuścił głowę.
-A kto to wie. Od dziecka uczono mnie posłuszeństwa, a nasza sensei sie zachowuje, jakby to ona prosiła nas o posłuszeństwo. To jest okropnie dziwne. Mam nadzieję, że nic nie każe mi wybierać między tymi rzeczami. Po tylu latach słuchania że obowiązek jest najważniejszy, nie zawsze łatwo jest wybrać. Ale wiesz co? Nie odpuszczę drogich mi ludzi - miał pewniejszy głos. -I oby Ayame mi dopomogła.
Popatrzył jeszcze na Diego
-A może byśmy się gdzieś wybrali? Być może pozostali też mają ochotę.
Diego kiwnął głową. Zastanawiał się na ile propozycja była wystudiowana i oparta na tym, że „przyjaciele tak powinni robić” a na ile spontaniczna i płynąca z serca. Tego nie dowie się nigdy, ale wierzył, że nawet, jeśli początkowo, Kazune będzie postępował według książki to prędzej czy później nauczy się czynić tak w sposób naturalny.
- To dobry pomysł. Zostało mi jeszcze nieco pieniędzy, więc zapraszam drużynę 4 na ramen! - Zawołał do pozostałej dwójki pytając czy chcą się przyłączyć, po czym wrócił do Kazune.
- A jeśli chodzi o posłuszeństwo. Cóż, jest ważne, ale nie każdym kosztem. Na przykład, jeśli staniesz przed wyborem między życiem towarzyszy a sukcesem misji to co wybierzesz?
Kazune wyraźnie zmarkotniał. Opuścił głowę i nie wiedział co powiedzieć. Był wyraźnie załamany
-Obym szybko nie musiał Diego. Uwierz mi obym szybko nie musiał.
Jego słowa zawierały głębsze przesłanie. Przesłanie 10 lat treningu mentalnego jego klanu.
-Chociaż nasz klan nie dopuszcza żeby ginęli towarzysze, to uczono mnie, że misja jest ważniejsza. Nawet za cenę własnego życia. Czy to dobrze. Nie wiem. Ale to zależy. Gdyby to o was chodziło to już mówiłem - moją krwią spłacam własne długi. Ale inna drużyna? Kto wie. I dlatego nie chcę się przekonać.
Diego położył rękę na ramieniu przyjaciela.
- Zawsze należy mieć nadzieję, że nie trzeba będzie dokonywać takiego wyboru, ale życie bywa okrutne. Ja powiem ci, że ja nawet jakbym nie znał wcale shinobi, których życie znalazłoby się w moich rękach i tak bym wybrał ich nad misję. Bo niewykonanie misji może przynieść straty, ale też wioska to właśnie jej shinobi i dlatego ich przedłożyłbym nad misję.

Zobaczył, że Kazune jeszcze bardziej zmarkotniał, nie chciał mu już więcej dokładać, i tak chłopak miał dość dylematów. Ale to dobrze, jeśli wątpi to znaczy, że może jeszcze się zmienić. Mimo to postanowił zmienić temat.
- Ale dość tych ponurych rozważań, dziś mamy jeszcze czas na to żeby się cieszyć i go wykorzystajmy. - Jego głos, jeszcze chwilę temu poważny i trącący zamyśleniem teraz był pełen entuzjazmu. - Może opowiedz mi, jeśli możesz, o waszym stylu walki?
Kazune wyraźnie się ucieszył, co prawda nie mimiką twarzy, bo uśmiechać się nie miał w zwyczaju. Aczkolwiek postawą widać było, że jest bardziej zainteresowany.
-Nasz styl walki? Jest głównie oparty na broni którą się używa. Generalnie rzecz biorąc zakłada, że nie ma żadnej początkowej pozycji do której się wraca, a cięcia są wykonywane niemal cały czas. Dlatego czasami nazywa się go "tańcem" ze względu na pewną harmonijność jego wykonania. Oczywiście do tego konieczna jest dużazwinność i szybkość, która można sobie zapewnić inną klanową techniką - Chisoku no Heikou Kaizen. Ta technika zwiększa szybkość, pozwala na dokonywanie akrobacji i nie tylko. Dzięki niej cięcia są szybkie bez utraty precyzji. No cóż niestety jest dosyć obusieczna. Ściąga z ciała ograniczenia - również te alarmujące o obrażeń gdy się jej używa. Dlatego czasem może dojść do wypadku. Na szczęście mnie się on jeszcze nie przytrafił. Jak już mówiłem, styl jest dosyć indywidualny bo zależy od broni którą się używa. Na przykład ja niestety nie mam za wiele wzorców bo niewiele osób korzystało z kosy. Mój styl musiałem wypracować niemal od podstaw. Na przykład to cięcie - pokazał zgrabne połączenie ciosów, oczywiście niewidzialną kosą. -zawdzięczam Ayame, ale ten atak na nogi - tu pokazał jak powinien on przebiegać -wymyśliłem sam. O ale chyba za bardzo się przechwalam, koniec końców nie potrafię tego tak jak większość chociażby chuuninów z klanu. Jestem też dosyć nietypowy, bo korzystałem z wielu broni zanim odkryłem, że moim ostrzem jest kosa. Dlatego, no cóż nawet tą tonfą coś tam potrafię. Ale wiesz co? Bardziej mnie ciekawi twój styl walki! Jest niesamowity, trzymasz broń niesamowicie pewnie i bardzo szybko uderzasz. Albo chociaż daj do ręki rapier, muszę wreszcie go zobaczyć. Obiecuję, że nie będę machał! A jak nazywała się ta technika którą ćwiczyłeś?

Diego z kolei nie miał prawie wcale kontroli nad mimiką i teraz gdyby nie ograniczona elastyczność skóry i uszy to jego uśmiech ciągnąłby się dookoła głowy.
- Zacznijmy od początku. - Mówiąc to podał koledze rapier. - Nasz styl walki polega głównie na dezorientowaniu przeciwnika, można powiedzieć, że jest przeciwieństwem waszego. Mamy pewne podstawowe postawy, ale są bardzo nieregularne a ataki nierytmiczne. Ja wciąż jeszcze ćwiczę, ale lepsi ode mnie są całkowicie nieprzewidywalni i potrafią na przykład uderzać z zupełnie przeciwnej strony niż wskazywałby na to kierunek wyprowadzania ataku.
Powiedziawszy to odebrał od przyjaciela rapier i przyjął dziwną postawę, w której stałby bokiem do przeciwnika, z jedną ręką wyciągniętą do tyłu. Wyprowadził kilka bardziej efektownych fint przeciw niewidzialnemu przeciwnikowi.
-Technika zaś, to nasza klanowa specjalność. Nazywa się Batto Yaiba no Jutsu i jest naprawdę straszna dobrze użyta. Z oczywistych względów nie wyjaśnię jak się ją wykonuje, ale to, co może dziś zauważyłeś w moim wykonaniu było raczej nieudolne. Jeśli ktoś dobrze opanuje Batto Yaiba to potrafi atakować w taki sposób, że ręka trzymająca rapier wydaje się wcale nie ruszać, wtedy ataki wydają się być jakąś magiczną niemal siłą tnącą i kłującą znikąd.

Trzymał rapier w ręku, czując się w środku jak dziecko dostające nową zabawkę. Jakkolwiek starał się tego nie okazywać, to było to dość trudne. Potem oddał mu rapier i już skupił się na tym co mówi.
-Nasze klany jednak nie bardzo się pod tym względem różnią. W końcu oba stawiają na mistrzostwo w użyciu broni. Ale nie zrób tego błędu co ja i uważaj z walką. Ja, niestety, nie opanowałem emocji bitewnych i nie skończyło się to dobrze. Dlatego też uczyłem się cały dzień tej techniki.
Spojrzał na jakiś słup na dachu. Trochę zmęczony , ale postanowił spróbować.
-Fuuton : Kakku Tori Rendan!
Trzy błyskawiczne ptaszki pomknęły do słupa. Jeden tylko minął się o kawałek. "Cholera!"
-Tak, całe życie zaprawiają mnie na walkę, a potem okazuję się, że nie potrafię opanować emocji. No trudno, co było to się nie odstanie. W każdym razie zbliżamy się do Ichiraku. Obawiam się, ze znowu będę musiał jeść na kredyt. - mimo wszystko głos miał pogodny, jakby tamte złe wydarzenie mniej go już martwiły.
Roześmiał się, gdy Kazune mówił o emocjach.
- Cóż, ty nie kontrolujesz emocji a ja nie kontroluję mojej techniki. - Kazune spojrzał zdziwiony. - Widzisz Batto Yaiba jest tak silną techniką, że nawet moje marne wykonanie uwalnia energie, której nie jestem w stanie opanować. Dlatego dziś cały dzień ćwiczyłem emisję chakry, sensei mówi, że mięśnie nigdy nie opanuję ręki podczas używania Batto. - Gdy doszli na miejsce zwrócił się do szefa. - Dziś jemy na mój rachunek!

To była długa i poważna rozmowa. Dla obu stron. Czas pokaże, czy była przełomem, czy preludium do czegoś większego. Najważniejsze, że wszyscy siedzieli w Ichiraku i spędzając ze sobą miło czas zajadali Ramen. Kazune miał rację. Diego zyskał kogoś więcej niż przyjaciela. A Kazune również zyskał kogoś więcej. Gdy zjedli i skończyli wszelkie rozmowy, wrócili do domów. Tam Kazune przeszedł przez wszystkie wymagane rytuały domu i uściskał matkę. Potem zaczął opowiadać długo o Diego, o nowej technice i całej tej rozmowie aż zmęczony zasnął z twarzą na stole. Ojciec zaniósł go na górę, a gdy schodził, jego żona zapytała, jakby z ukrytym sensem
-Kolejna "ofiara" Doratsuki?
Ojciec kiwnął, aczkolwiek niechętnie, głową.
-Oby to się nie skończyło tak jak ze mną. Pamiętasz chyba jeszcze czyż nie? - powiedział Katsumi.
-Nietrudno zapomnieć mój drogi. Ale skąd wiesz, że Kazune nie wybierze inaczej?
Ojciec Kazune usiadł i dopił herbatę.
-Ponieważ urodził się Doratsuki.
Nikt nie wiedział, czy mówiąc to miał w słowach żal, czy dumę. I nigdy nie miał się dowiedzieć.
Obrazek
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Perzyn »

Przeprowadził z Kazune długą rozmowę. Miał nadzieję, że uda mu się wyrwać chłopaka ze skorupy rygorystycznych zasad i pokazać, że świat to coś więcej i nigdy nikomu nie uda się go zamknąć w sztywnych ramach norm i przepisów. W domu nie jadł kolacji, zresztą i tak spóźnił się na rodzinny posiłek. Dlatego najpierw skierował się do kuchni, gdzie wyjął z lodówki butelkę mleka i wypił. Potem skierował swe kroki do dojo.

Jak się okazało nie był jedynym z ochotą na odrobinę dodatkowego treningu przed snem. W środku była jego młodsza siostra Ofelia. Razem z dziewczynką była babcia Juanita. No tak, zapomniał, że siostra jest już w akademii. Patrzył przez chwilę na młodszą siostrę stawiającą pierwsze kroki na ścieżce, którą on już kroczył. A potem przytargał swojego manekina i ustawił do treningu. Tym razem nim zaczął ataki podzielił go na 4 strefy, oddzielone wydrapanymi naprędce liniami. Przed każdą serią ataków wyznaczał, w które strefy chce trafić i próbował przy pomocy emisji sterować ręką. Cały czas miał na sobie rękaw, który dała mu Fusori. Ciekaw był czy poczynił jakieś postępy. Nie bardzo, te kilka razy, kiedy mu się udało należy raczej zrzucić na przypadek niż na nagły wzrost umiejętności. Nie od razu zauważył zdziwioną minę siostry i zdradzającą aprobatę minę babci. No tak zapomniał, że z perspektywy Ofelii jego ataki wyglądają jak w pełni opanowane Batto Yaiba a babcia z kolei widzi, że stąpa po dobrej ścieżce. Poćwiczył jeszcze godzinę, po czym wziął szybki prysznic, przygotował sobie rzeczy na misję i życzywszy rodzicom dobrej nocy poszedł do siebie, aby zasnąć snem sprawiedliwego niemal od razu, bo położeniu się do łóżka.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

Aburame Itori
Aburame był już na skraju wyczerpania. Intensywny trening dał o sobie znać. Natomiast efekt był niewiarygodny. Kikkai układały już coraz bardziej skomplikowane wzory. Udawało im się to nawet w powietrzu, a nie tak jak przedtem na płaskiej powierzchni. Itori był zadowolony. Chciał już do domu. Jego życzenie się spełniło. Sensei wezwała ich do siebie, powiadomiła o nowej misji i odeszła.
"Ósma rano...O Boże. Nie będę mógł się wyspać. No i trzeba poczynić odpowiednie zakupy."
Pożegnał się z kolegami, po czym poszedł w swoją stronę. Jego krok był powolny. Musiał trochę odpocząć i porozmyślać w czasie drogi powrotnej.
"Ciekawe co to za misja? Chyba o niebanalnej randze, skoro może nas nie być nawet przez tydzień...Dostajemy zadania które normalnie należą się Chuuninom i początkującym Jouninom. Chyba sobie nas cenią w Radzie Wioski. A i Sensei na pewno do tego się przyczyniła."
Wrócił do domu. Powitał wszystkich i pomaszerował na górę do swojego pokoju. Był tak zmęczony, że aż nie miał na nic siły. Położył się spać w ubraniu.

Wstał dosyć wcześnie bo o 6. Zmienił ciuchy, bo te trochę śmierdziały po ostatnim treningu, po czym zbiegł na dół na śniadanie. Najadł się porządnie i poprosił matkę o przyrządzenie kilkunastu kanapek na drogę. Spakowała mu termos z herbatą, kilka kanapek no i ubranie na zmianę.
- Mamo. Może mnie nie być nawet tydzień, więc nie martw się o mnie, gdy długo nie będę pojawiał się w domu.
Pożegnał ją po czym pobiegł na miejsce spotkania.
Czerwona Orientalna Prawica
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Ant »

Reikuro Okunori

Był z siebie zadowolony, jednak czuł, że nie dał z siebie wszystkiego. Mimo tego, że nauczył się tworzyć klony i lepiej kontrolować chakrę, sądził, że jednak to było trochę za mało dla niego.
- Yamaneru chodź tutaj! - zawołał.
Z któregoś z drzew zeskoczył jego kot, ze świeżo upolowanym ptakiem w zębach.
Pogłaskał pupila, szepnął coś do niego po czym podszedł do Kazune i Diego.
- Niestety chłopaki nie dotrzymam wam towarzystwa. Chcę jeszcze potrenować. Niewiele dnia zostało, a w dodatku trzeba jutro wcześnie wstać. Sami rozumiecie. Proszę nie miejcie mi tego za złe. - powiedział ponuro.
Zabrał swój sprzęt.
- Żegnajcie. Do zobaczenia jutro! - zawołał wychodząc z pola treningowego.
Szedł do domu powoli. Czytał to co mu zostało. Na misje chciał wziąć nowe tytuły, a te które miał teraz przy sobie zostawić w domu.
W pewnym momencie popatrzył na księżyc.
"Prawie pełnia. Jakieś dwa lub trzy dni do niej. Na pewno nie uda mi się... Ale kto wie... Może po misji będę już gotów. A może nie. Tyle już żyłem bez tego... To sobie jeszcze pożyję..."
Gdy już skończył czytanie, spakował książki, po czym wskoczył na pierwszy lepszy dach.
"Najwyżej obudzi się połowa miasta. Co z tego?"
- Yamaneru! Za mną! Bo kolacja nas ominie! - o dziwo nie szepnął.
Szybko znaleźli się na terenach należących do klanu Reikuro.
Okunori wraz ze swoim zwierzakiem weszli do domu.
- Jesteśmy już. Trochę to zajęło, ale przynajmniej nauczyłem się Bunshin no Jutsu... - odezwał się genin
Nikt się nie odezwał.
Dopiero wtedy zauważył kartkę na drzwiach. Pismo wskazywało na to, że to list napisany przez jego matkę. Było w nim napisane, że są na radzie klanowej.
"No tak! Rada klanowa! Jak mogłem o niej zapomnieć? Oby nie mówili o tym... Chociaż i tak powinna się dziś odbyć, więc chyba nie jest nadzwyczajna. "
Zjadł kilka owoców. Odstawił książki na miejsce, po czym poszedł do ogrodu, gdzie stał manekin treningowy. Widać po nim było, że przeszedł bardzo dużo. Pewnie wiele więcej niż jakikolwiek inny manekin w wiosce. Był pocięty nie tylko bronią, ale i chakrą. Były w nim różne wgłębienia po ciosach pięściami i nie tylko. Nic nie było w nim takie jak na początku swojego istnienia. W ogóle nie przypominał już tego wielkiego drzewa jakim był jeszcze nie cały rok temu.
"Najważniejsze, by nie przesadzić. Jutro muszę być w wypoczęty, więc nie mogę tu siedzieć całej nocy. Kto wie... Jak uda mi się tutaj zrobić znaczne postępy to może uda się do pojutrza... Choć szansa na to mała. Gdybym był takim optymistą jak Diego byłbym pewien że się uda. Ale lepiej się nie rozczarowywać. "
Stworzył dziesięć razy po trzy klony. Natychmiastowo je rozpraszał.
"Nie... To może wyczerpać całkowicie moją chakrę duchową. Lepiej będzie jej nie tracić jej zbyt wiele... Jak tu trenować nie tracąc chakry... "
Wziął kij bo i zaczął okładać manekina. Robił to jak na siebie powoli, bardzo powoli.
"Bez używania mojej prędkości nie tracę chakry, a jak nawet to bardzo mało. Teraz liczy się moja kondycja, która raczej nie jest najgorsza. Tak wytrenuję celność, a prędkości nadam dopiero w walce..."
Bił tak biednego manekina, aż do późnego wieczora, kiedy jego rodzice wracali z rady.
Wrócił z nimi do domu.
Poszedł pod prysznic, po czym poszedł do rodziców.
- Jutro mam misję... Pewnie wam już o tym mówiłem. Nie będzie mnie jakiś tydzień. Ale nie o tym chciałem porozmawiać... Dlaczego zdradziliście Fusori naszą klanową tajemnicę? -
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: BlindKitty »

Wszyscy położyli się do łóżek od razu, jedynie Okunori próbował rozmawiać z rodzicami. Też niemal zasnął na stole, ale tym razem wysłuchał wyjaśnień do końca. Dopiero potem położył się do łóżka i poszedł spać.

Tym razem nikt nie miał problemów ze spóźnianiem się. Daishi Fusori siedziała ze skrzyżowanymi nogami na dachu nieopodal i czytała książkę. Wyglądało na to, że nadal wgłębia się w "Podstawy metalurgii". Nikt nie uznał za stosowne jej przerywać, ona zaś dokładnie o ósmej rano złożyła książkę, wsunęła ją do kieszeni i zeskoczyła do was. Jej oczy były zwyczajne, szare. Wyglądała na znakomicie wypoczętą.
- No to co, chłopaki? Wchodzimy! - uśmiechnęła się i wkroczyła pewnym krokiem do wnętrza budynku. Kiwnęła głową chuuninowi, który przechodził tędy, niosąc stos papierów, i weszła do pomieszczenia w którym siedział Hokage i dwóch shinobi.
- Witaj, Daishi-san. Proszę, oto zwój na temat waszej misji. Typowa misja szpiegowska, waszym zadaniem jest wykraść pewne dokumenty z Kraju Bagien. Leży on na północ stąd, między Krajem Pól Ryżowych a Krajem Wodospadu. Powinniście unikać wykrycia i jakiejkolwiek walki w czasie tej misji - sądze że spodoba się to Kazune, prawda? - Hokage puścił oko do młodego Doratsuki. - Myślę, Fusori-kun, że znakomicie sobie z nimi poradzisz. No, idźcie już, wam się spieszy, a nie ukrywam, że mnie też.

Wyszliście z Budynku Rady, jak zwykle nawet się nie odezwawszy. Na zewnątrz Fusori rozwinęła zwój i potrząsając swoimi włosami, dziś związanymi w długi i gruby warkocz, przywodzący na myśl strumień płynnego ognia, zaczęła go czytać.
- Za dwie godziny przy bramach. To potrwa dość długo, więc wszystko wyjaśnię wam w drodze, a tymczasem być może chcecie coś załatwić - kiwnęła do was głową, jakby nieobecna, i ze zwojem w dłoni zniknęła, z cichym pyknięciem.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Ant »

Reikuro Okunori

- No to co Yamaneru... Mamy dwie godziny... To jakieś półtora sobie posiedzimy, a teraz wracamy do domu. - szepnął do kota, a ten od razu ruszył przed siebie.
- Hej! Poczekaj! - krzyknął i ruszył za nim truchtem
Po chwili byli już przed bramą. Okunori wyciągnął notes.
"Hmm... To mi się przyda... To też... I to... Cholera! Bylebym nie wziął za wiele."
Otworzył bramę i wszedł na posiadłość.
Po chwili miał już ze sobą swoją torbę i cały swój sprzęt. "Podstawy anatomii","Chakra i jej wykorzystanie", oraz "Jak zniszczyć chakrę: O naturze tenketsu" wzbogaciły przyboczną bibliotekę.
- To już wszystko Yamaneru. Możemy iść przed bramę. Może zdążymy trochę odpocząć zanim reszta przyjdzie. Oby Diego znów się nie wydzierał jak zobaczy Kazune. -
Na miejsce zbiórki szedł jak na siebie dość powoli. Czytał po drodze "Ciosy i bloki w Sztuce Walki Liścia". Był mniej więcej w połowie lektury i nie chciał, by cokolwiek ominęło jego uwagę.
W końcu doszedł przed bramę.
"Jak miło. Jeszcze nikogo nie ma."
- To co Yamaneru? Poleniuchujemy trochę? Ostatnie dni były dość męczące. Teraz mamy jakąś godzinę na odpoczynek. Zawsze to coś. - powiedział z uśmiechem w głosie.
Znalazł sobie wygodne do czytania miejsce i rozłożył się tam z lekturą. Kot położył mu się na kolanach.
Genin starał się wykorzystać każdą chwilę na czytanie. Aż do pojawienia się Fusori.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

Kiedy byli na rozprawie, słysząc słowa Hokage, zrobił przepraszający wyraz twarzy i ukłonił się nisko, jakby chciał przeprosić. Nie dziwota - większość takich rzeczy brał dość dosłownie i zrozumiał to jako wypomnienie. Fusori-sama syknęła do niego
-Kazune, to był tylko taki żart.
Zmieszany wyprostował się, obserwując raczej zdziwioną minę Sandaime.

Kiedy zniknęła Fusori-sama trochę sobie porozmyślał. "Hokage-sama, mówił do Fusori-sama, kun. To oznacza, że są przyjaciółmi. To dość ciekawa informacja.". Chciałby się przygotować do misji, ale będąc wyskubany z pieniędzy, nie mógł nic zrobić. Miał jeszcze trochę bandaży i HyourouGan, ale chwilowo nie miał na nic więcej. Westchnął ciężko i pomyślał o misji. "Wchodzimy, zabieramy, uciekamy. Fakt, misja niezbyt w moim stylu. Ale Itori chyba będzie mógł się sprawdzić. No i ciekawe jak poradzi sobie Diego. W końcu nie przyznawał się do wielkich znajomości w skradaniu."

Obok niego pomknął Okunori z Yamaneru. "Ten to dopiero jest w pośpiechu" uśmiechnął się w duchu Kazune.
-Nie wiem jak wy, ale ja chyba jeszcze potrenuję trochę moją technikę. Wolałbym, żeby nie zawodziła kiedy będzie potrzebna.
Przeszedł po wiosce szukając dobrego miejsca do trenowania. Trochę "postrzelał" techniką w różne cele, w tym i ruchome między innymi w kota który uznał Kazune za odpowiedni cel do "prychania", robiąc sobie spore przerwy by mieć energię do marszu. I tak przez trochę ponad godzinę, potem poszedł do bramy, wziął książkę "O naturze Fuuton" i kładąc się niedaleko Okunoriego zagłębił się w lekturze. Widać, że obaj preferowali ciszę i spokój do czytania.
Obrazek
Zablokowany