[Naruto] Nefrytowe Łzy
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kojiro i Kyouko natknęli się na Atasuke, zanim ten zdążył na dobre oddalić się od polany. Wbrew swoim założeniom bowiem, nie był on dość silny by biegać z Eriko na plecach. Kojiro zaproponował, że sam poniesie dziewczynę, ale Mimoza stwierdził, że nie potrzebuje być niesionym i pójdzie sam, wobec czego nieprzytomną Eriko wzięła na plecy Kyouko, po czym wraz z Atasuke udali się w kierunku miejsca, gdzie został sensei, prowadzeni przez jednego z nietoperzy.
Kojiro miał właśnie ruszać za pozostałymi, kiedy kołujący w powietrzu drugi nietoperz mu o czymś przypomniał. Nadal nie wiedział nic o tajemniczym kurierze, a przynajmniej nic, co mogłoby mu pomóc. Ze słów Kairry wynikało, że zarówno on, jak i nukenin nie żyją, ale najwyraźniej chłopak nie przeszukał trupów. Już po kilku chwilach Kojiro ostrożnie wchodził na polanę. Jego oczom ukazał się niezbyt przyjemny widok...
Kojiro miał właśnie ruszać za pozostałymi, kiedy kołujący w powietrzu drugi nietoperz mu o czymś przypomniał. Nadal nie wiedział nic o tajemniczym kurierze, a przynajmniej nic, co mogłoby mu pomóc. Ze słów Kairry wynikało, że zarówno on, jak i nukenin nie żyją, ale najwyraźniej chłopak nie przeszukał trupów. Już po kilku chwilach Kojiro ostrożnie wchodził na polanę. Jego oczom ukazał się niezbyt przyjemny widok...
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Obrzucił polanę czujnym spojrzeniem. Nigdzie nie dostrzegł potencjalnych zagrożeń. Przyjrzał się trupom i gwizdnął przez zęby.
- Fachowa robota.
Praktycznie zero śladów walki, jedynie dwa bezgłowe ciała. Zaczął od przeszukania szczątków shinobi z Deszczu. Właściwie to nie wiedział, czego szuka, ale był pewien, że jak znajdzie to będzie wiedział. Zresztą ten tu wyglądał na szefa, więc może miał coś, co mogłoby dostarczyć przydatnych informacji. Nawet, jeśli nic takiego nie znalazł to zabiera wszystko, co może się przydać.
- Cóż, stary, tobie te rzeczy nie będą już raczej potrzebne.
Nie porzucając ostrożności przeszedł do inspekcji ciała posłańca. Na pewno warto by się zapoznać z treścią wiadomości, którą niósł. Zaśmiał się cicho pod nosem, gdy zdał sobie sprawę, że nawet o tym nie wiedząc naśladuje ojca. *Cóż, niedaleko pada jabłko od jabłoni.* Takie właśnie myśli nachodziły początkującego szpiega wioski Konoha. Zresztą poza tym liczył na to, że może podsunie mu to pomysł na rozwiązanie problemu z przyjaciółką z dzieciństwa. Lecz jeszcze zanim otworzył zwój dokończył inspekcję zwłok, bacząc szczególnie na znaki mogące zdradzić skąd pochodził posłaniec. Starając się w jak najmniejszym stopniu naruszyć możliwe pieczęcie, tak, aby dało się je później założyć z powrotem przystąpił do lektury.
Gdy skończył zapakował zwój, tak, aby nie było widać, że był czytany, po czym dogonił resztę.
- Junshi-dono pewnie zechce rzucić okiem na przesyłkę, którą niósł ten człowiek. Mówiąc to pokazał znalezioną wiadomość po czym spojrzał na Atasuke i Eriko wzrokiem pełnym dezaprobaty. - Co wy sobie myśleliście wkraczając do akcji przy takiej rzezi? Albo jesteście głupsi niż myślałem albo bardziej aroganccy, niezależnie od tego sprawiacie wrażenie jakbyście się chcieli zbyć żywota. Cóż, wasza sprawa, ale jeśli ktoś jeszcze będzie w okolicy to powściągnijcie samobójcze ciągoty.
Owszem był złośliwy i sarkastyczny, ale przecież w tych słowach zawierała się też rada na przyszłość. Cóż, może on jest paranoikiem, ale brawura tej dwójki stanowczo wystarczy jako przeciwwaga dla jego ostrożności.
- Fachowa robota.
Praktycznie zero śladów walki, jedynie dwa bezgłowe ciała. Zaczął od przeszukania szczątków shinobi z Deszczu. Właściwie to nie wiedział, czego szuka, ale był pewien, że jak znajdzie to będzie wiedział. Zresztą ten tu wyglądał na szefa, więc może miał coś, co mogłoby dostarczyć przydatnych informacji. Nawet, jeśli nic takiego nie znalazł to zabiera wszystko, co może się przydać.
- Cóż, stary, tobie te rzeczy nie będą już raczej potrzebne.
Nie porzucając ostrożności przeszedł do inspekcji ciała posłańca. Na pewno warto by się zapoznać z treścią wiadomości, którą niósł. Zaśmiał się cicho pod nosem, gdy zdał sobie sprawę, że nawet o tym nie wiedząc naśladuje ojca. *Cóż, niedaleko pada jabłko od jabłoni.* Takie właśnie myśli nachodziły początkującego szpiega wioski Konoha. Zresztą poza tym liczył na to, że może podsunie mu to pomysł na rozwiązanie problemu z przyjaciółką z dzieciństwa. Lecz jeszcze zanim otworzył zwój dokończył inspekcję zwłok, bacząc szczególnie na znaki mogące zdradzić skąd pochodził posłaniec. Starając się w jak najmniejszym stopniu naruszyć możliwe pieczęcie, tak, aby dało się je później założyć z powrotem przystąpił do lektury.
Gdy skończył zapakował zwój, tak, aby nie było widać, że był czytany, po czym dogonił resztę.
- Junshi-dono pewnie zechce rzucić okiem na przesyłkę, którą niósł ten człowiek. Mówiąc to pokazał znalezioną wiadomość po czym spojrzał na Atasuke i Eriko wzrokiem pełnym dezaprobaty. - Co wy sobie myśleliście wkraczając do akcji przy takiej rzezi? Albo jesteście głupsi niż myślałem albo bardziej aroganccy, niezależnie od tego sprawiacie wrażenie jakbyście się chcieli zbyć żywota. Cóż, wasza sprawa, ale jeśli ktoś jeszcze będzie w okolicy to powściągnijcie samobójcze ciągoty.
Owszem był złośliwy i sarkastyczny, ale przecież w tych słowach zawierała się też rada na przyszłość. Cóż, może on jest paranoikiem, ale brawura tej dwójki stanowczo wystarczy jako przeciwwaga dla jego ostrożności.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
Nordycka Zielona Lewica
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
-Słuchaj gnojku. Jakiej rzezi? Skąd miałem wiedzieć, co sie tam dzieje. Wyczułem aurę, a kiedy ta zaczęła się zmniejszać poszliśmy przyczajeni sprawdzic co sie stało. Eriko sie wyrwała, więc co miałem zrobic pozerze. Zostawić ją, wrócić i w towim stylu powiedzieć "junshi sensei-zostawiłem przyjaciółkę, bo to logiczniejsze, dojrzalsze otp?" Jeżeli nie nadaję się na shinobi, to prosze bardzo-Wybuchnął dzieciak-jak widać nie jestem tutaj potrzebny. Sam sobie doskonale radzisz. W ogóle po co poszedł z nami sensei? Póki co wspaniale pokazujesz, że nikt Ci do szczęścia niepotrzebny. Nawet nie zauważyłeś kretynie, że Eriko chciala być dla Ciebie miła-Spojrzał na bezwładnie leżącą dziewczynę-Zbyłeś ją i wreszcie mogleś być z najwspanialszym i najbystrzejszym rozmówcą-samym sobą-Kaira zerwał opaske konohy z czoła i włożył do torby. Zawrócił pełem gniewu.
-Wiem, co myślisz. Nie, nie oczekuję, że za mna pobiegniesz. Zbyt dobrze Cie poznałem. Adios Togashi. Do zobaczenia sensei. Jeżeli taka twoja wola, wpisz mnie do ponownie akademii.-Ruszyl przed siebie. W domu miał dziadka i wiele ważnych spraw. Jedyna osoba z którą sie jako tako dogadywał była właśnie Eriko. Togashi trzymala z odważnym Kojiro, Sensei traktował dwójkę (Eriko i jego) jak bezurzyteczne pionki i skupiał sie tylko na tamtej parce.
Był rozdygotany. Nie myślał racjonalnie. Zdenerwiowała go ta idiotyczna gadka Kojiro. Myślał, że są druzyną, a ten, mimo, że starał sie wynisc koleżanke z tego w jednym kawałku dostał ochrzan Dlaczego? Czy naprawdę cos spierdzielił? A może tamten chciał tylko zaczarowac resztę swa niesamowicie poważną i celną kwestią. Może... Chłopak zacisnął pięści. Taaa... raczej nikt za nim nie będzie plakał
Mimoza podrzucił kuinaiem
-Wiem, co myślisz. Nie, nie oczekuję, że za mna pobiegniesz. Zbyt dobrze Cie poznałem. Adios Togashi. Do zobaczenia sensei. Jeżeli taka twoja wola, wpisz mnie do ponownie akademii.-Ruszyl przed siebie. W domu miał dziadka i wiele ważnych spraw. Jedyna osoba z którą sie jako tako dogadywał była właśnie Eriko. Togashi trzymala z odważnym Kojiro, Sensei traktował dwójkę (Eriko i jego) jak bezurzyteczne pionki i skupiał sie tylko na tamtej parce.
Był rozdygotany. Nie myślał racjonalnie. Zdenerwiowała go ta idiotyczna gadka Kojiro. Myślał, że są druzyną, a ten, mimo, że starał sie wynisc koleżanke z tego w jednym kawałku dostał ochrzan Dlaczego? Czy naprawdę cos spierdzielił? A może tamten chciał tylko zaczarowac resztę swa niesamowicie poważną i celną kwestią. Może... Chłopak zacisnął pięści. Taaa... raczej nikt za nim nie będzie plakał
Mimoza podrzucił kuinaiem
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Wysłuchał spokojnie rozhisteryzowanych krzyków Atasuke a gdy tamten odbiegł to dogonił go i złapał za ramię. Starszy kolega odwrócił się i zapewne chciał się go pozbyć, ale nie zdążył. Plaśnięcie towarzyszące uderzeniu otwartę dłonią w twarz słychać było na kilkanaście kroków dookoła.
- Uspokoiłeś się już trochę? To słuchaj. Może i nie jestem specjalnie uspołeczniony, ale i tak sądzę, ża ładowanie się gdzieś gdzie są dwa bezgłowe trupy i przeciwnik o aurze tak potężnej, że czuć ją na naszym poziomie to nie najlepszy pomysł. Powinniście się byli wycofać, skoro ninja znacznie bardziej doświadczony od was zgniął nawet nie zdoławszy stawić oporu. Kamihoshi się wyrwała a ty poszedłeś za nią? Zatem wycofuje wobec ciebie zarzut o głupocie, za to jesteś nieodpowiedzialny skoro pozwoliłeś koleżance z drużyny tam iść. Możesz mnie mieć za aroganckiego bubka, mam to gdzieś, ale ja nie pozwoliłbym pójść nikomu z mojej drużyny praktycznie na pewną śmierć. Mam nadzieję, że Kamihoshi przeżyje, ale jeśli nie to wiedz, że to dlatego, że jej nie zatrzymałeś. Jakie to uczucie zabić koleżankę? Podoba ci się świadomość, że gdybyś zadziałał to nie odniosłaby tych ran? Nie? To może zamiast ragować histerią na czyjeś uwagi zacznij myśleć nim coś zrobisz.
Nie spodziewał się żeby Kairra zrozumiał. W końcu mógł powiedzieć, że tamten go nie szanuje, cóż, jego strata skoro bierze zwykły rozsądek z arogancje. Kojiro uważał, że jego koledzy działają zbyt impulsywnie i był pewien, że w dziedzinie ostrożności ich przewyższa, ale nigdy nie próbował się wywyższać. Cóż, miał nadzieję, że do jego kolegi coś dotrze. Ale nadzieja bywa nazywana matką głupich.
Gdy powiedział co miał do powiedzenia zostawił Kairrę i ruszył w kierunki prowizorycznego obozowiska gdzie czekał sensei. Nie pokazywał tego wcześniej ale zależało mu na tych ludziach, mógł im niedowierzać, mógł im nie ufać do końca, ale byli jego drużyną, a to oznacza, że byli kimś cennym. Żałował, że jego podejście ich zniechęca, ale przy tym wiedział, że sprzyja ono pozostaniu przy życiu. Cóż, jeśli zdecydują się go nie lubić to wzruszy ramionami, ale sądził, że prędzej czy później docenią kogoś kto potrafi zachować dystans.
- Uspokoiłeś się już trochę? To słuchaj. Może i nie jestem specjalnie uspołeczniony, ale i tak sądzę, ża ładowanie się gdzieś gdzie są dwa bezgłowe trupy i przeciwnik o aurze tak potężnej, że czuć ją na naszym poziomie to nie najlepszy pomysł. Powinniście się byli wycofać, skoro ninja znacznie bardziej doświadczony od was zgniął nawet nie zdoławszy stawić oporu. Kamihoshi się wyrwała a ty poszedłeś za nią? Zatem wycofuje wobec ciebie zarzut o głupocie, za to jesteś nieodpowiedzialny skoro pozwoliłeś koleżance z drużyny tam iść. Możesz mnie mieć za aroganckiego bubka, mam to gdzieś, ale ja nie pozwoliłbym pójść nikomu z mojej drużyny praktycznie na pewną śmierć. Mam nadzieję, że Kamihoshi przeżyje, ale jeśli nie to wiedz, że to dlatego, że jej nie zatrzymałeś. Jakie to uczucie zabić koleżankę? Podoba ci się świadomość, że gdybyś zadziałał to nie odniosłaby tych ran? Nie? To może zamiast ragować histerią na czyjeś uwagi zacznij myśleć nim coś zrobisz.
Nie spodziewał się żeby Kairra zrozumiał. W końcu mógł powiedzieć, że tamten go nie szanuje, cóż, jego strata skoro bierze zwykły rozsądek z arogancje. Kojiro uważał, że jego koledzy działają zbyt impulsywnie i był pewien, że w dziedzinie ostrożności ich przewyższa, ale nigdy nie próbował się wywyższać. Cóż, miał nadzieję, że do jego kolegi coś dotrze. Ale nadzieja bywa nazywana matką głupich.
Gdy powiedział co miał do powiedzenia zostawił Kairrę i ruszył w kierunki prowizorycznego obozowiska gdzie czekał sensei. Nie pokazywał tego wcześniej ale zależało mu na tych ludziach, mógł im niedowierzać, mógł im nie ufać do końca, ale byli jego drużyną, a to oznacza, że byli kimś cennym. Żałował, że jego podejście ich zniechęca, ale przy tym wiedział, że sprzyja ono pozostaniu przy życiu. Cóż, jeśli zdecydują się go nie lubić to wzruszy ramionami, ale sądził, że prędzej czy później docenią kogoś kto potrafi zachować dystans.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
Nordycka Zielona Lewica
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kyouko patrzyła na szalejących kolegów. Zagryzła wargi. Nie pchała się w ten dialog, miała wrażenie że faceci muszą załatwić to między sobą. Nie do końca rozumiała, o co chodzi, i jednemu i drugiemu. Nie miała jednak zamiaru czekać - zarzuciła sobie nieprzytomną koleżankę na plecy i ruszyła biegiem.
- Jak skończycie odstawiać tę szopkę, to dokończcie sprawdzanie pola walki, a potem wycofajcie się w naszą stronę!
Powinny być wciąż dwa nietoperze. W sumie, przywołane zwierzaki zazwyczaj rozumiały, co się do nich mówi.
- Słuchaj, mały, prowadź do Chimidoro-sensei. A drugi z was niech zaczeka na tamtych dwóch - powiedziała do nich, po czym ruszyła ze jedną z tych zabawnych, latających myszek.
Biegnąc, zacisnęła zęby. Bardzo ciężko jest nieść człowieka, głównie dlatego że trudno jest dobrze podeprzeć środek ciężkości, a także ze względu na dość nieregularny kształt. Eriko była ułożona tak, żeby na karku opierał się jej splot słoneczny, część ciała z głową zaś była na prawo. Kyouko była praworęczna i prawonożna, w ten sposób nieco bardziej obciążała prawą nogę, co z kolei nie powinno utrudniać biegu. Oczywiście, idealnie rytmicznego. Śpieszyła się jak mogła - czuła, że teraz Junshi jest jedyną osobą, która może pomóc Eriko...
- Jak skończycie odstawiać tę szopkę, to dokończcie sprawdzanie pola walki, a potem wycofajcie się w naszą stronę!
Powinny być wciąż dwa nietoperze. W sumie, przywołane zwierzaki zazwyczaj rozumiały, co się do nich mówi.
- Słuchaj, mały, prowadź do Chimidoro-sensei. A drugi z was niech zaczeka na tamtych dwóch - powiedziała do nich, po czym ruszyła ze jedną z tych zabawnych, latających myszek.
Biegnąc, zacisnęła zęby. Bardzo ciężko jest nieść człowieka, głównie dlatego że trudno jest dobrze podeprzeć środek ciężkości, a także ze względu na dość nieregularny kształt. Eriko była ułożona tak, żeby na karku opierał się jej splot słoneczny, część ciała z głową zaś była na prawo. Kyouko była praworęczna i prawonożna, w ten sposób nieco bardziej obciążała prawą nogę, co z kolei nie powinno utrudniać biegu. Oczywiście, idealnie rytmicznego. Śpieszyła się jak mogła - czuła, że teraz Junshi jest jedyną osobą, która może pomóc Eriko...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Złapał go za ramię...
Krzyczał... kiedy doszedł do uczucia po zabiciu koleżanki Atasuke odwrócił się powoli. Spojrzał na Kojiro-san rozszerzonymi oczami. Cały drżal. Położył mu dłonie na ramionah, jakby chciał cos powiedzieć i... uderzył z byka z całej siły. Był wyższy i nieco lepiej zbudowany. Pobiegl za Togahi i skierował się do sensei. Półprzytomny tym, co tamten powiedział spojrzał na nieruchomą koleżankę.
"Jeżeli ona nie przeżyje...
Nie, to tylko prymitywne genjutsu...
Po prostu jest nieprzytomna... zamdlała, nic jej nie grozi-Gapił się jak upośledzony na dłonie koleżanki
Ty ją zabiłeś...
Jakie to uczucie...
Uderzył sie w twarz i popatrzył na sensei'a. Nie, to napeewno nic poważnego.
Obrócił się się i zauważył podnoszącego sie chłopaka.
Atak Kairy był niehonorowy. Byl chamski. Kojiro mógłby go teraz pewnie poszatkować- był lepszy w walce. Atasuke jednak to nie interesowało. Patrzył tylko na koleżankę.
Atmosfera stała się napięta, gęsta. Każdy był przeciw każdemu. Dodatkowo stres, dopiero co przeżyte zdarzenia.
-Masz przeżyć, słyszysz idiotko?-powiedział drżącym głosem. Cicho.-Baka... masz przeżyć.
Chciał miec czytse sumienie? Też, ale ona miała 12 lat. To dziecko. Czemu miałoby umrzeć. Bogowie na pewno się na to nie zgodzą. Poza tym ile jeszcze trupów będzie widział? Dziadek, koleżanka, jakies pokiereszowane zwłoki... ilu zabiją, ilu z nich padnie. Czy to jest właśnie droga shinigami?- prawego wojownika broniącego sprawiedliwości? Czy soprawiedliwość jest równoznaczna ze śmiercią? Po cholere im wciskali to propagandowe gówno..
Jako dziecie chcieli walczyc. Kiedy zamienieli drewniane shurikey na prawdziwe, walka stała sie tym, co Atasuke znienawidził...
Krzyczał... kiedy doszedł do uczucia po zabiciu koleżanki Atasuke odwrócił się powoli. Spojrzał na Kojiro-san rozszerzonymi oczami. Cały drżal. Położył mu dłonie na ramionah, jakby chciał cos powiedzieć i... uderzył z byka z całej siły. Był wyższy i nieco lepiej zbudowany. Pobiegl za Togahi i skierował się do sensei. Półprzytomny tym, co tamten powiedział spojrzał na nieruchomą koleżankę.
"Jeżeli ona nie przeżyje...
Nie, to tylko prymitywne genjutsu...
Po prostu jest nieprzytomna... zamdlała, nic jej nie grozi-Gapił się jak upośledzony na dłonie koleżanki
Ty ją zabiłeś...
Jakie to uczucie...
Uderzył sie w twarz i popatrzył na sensei'a. Nie, to napeewno nic poważnego.
Obrócił się się i zauważył podnoszącego sie chłopaka.
Atak Kairy był niehonorowy. Byl chamski. Kojiro mógłby go teraz pewnie poszatkować- był lepszy w walce. Atasuke jednak to nie interesowało. Patrzył tylko na koleżankę.
Atmosfera stała się napięta, gęsta. Każdy był przeciw każdemu. Dodatkowo stres, dopiero co przeżyte zdarzenia.
-Masz przeżyć, słyszysz idiotko?-powiedział drżącym głosem. Cicho.-Baka... masz przeżyć.
Chciał miec czytse sumienie? Też, ale ona miała 12 lat. To dziecko. Czemu miałoby umrzeć. Bogowie na pewno się na to nie zgodzą. Poza tym ile jeszcze trupów będzie widział? Dziadek, koleżanka, jakies pokiereszowane zwłoki... ilu zabiją, ilu z nich padnie. Czy to jest właśnie droga shinigami?- prawego wojownika broniącego sprawiedliwości? Czy soprawiedliwość jest równoznaczna ze śmiercią? Po cholere im wciskali to propagandowe gówno..
Jako dziecie chcieli walczyc. Kiedy zamienieli drewniane shurikey na prawdziwe, walka stała sie tym, co Atasuke znienawidził...
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kyouko dostrzegła sensei bez słowa przyglądającego się kłótni chłopaków, jednak po jego minie zorientowała się, że nie aprobuje tej sytuacji. Podeszła do niego, a gdy zobaczył, że niesie Eriko, pomógł jej z ułożeniem dziewczyny na ziemi i natychmiast zabrał się za badania. Nie uniósł głowy nawet na chwilę, jednak kiedy Atasuke podbiegł do nich, dłoń Chimidoro wystrzeliła w bok niczym żmija i złapała go za nadgarstek. Gwałtowne szarpnięcie posadziło chłopaka na ziemi i oprzytomniło go nieco.
- Nie wiem o co się pokłóciliście, ale nie przelewaj swoich uczuć na Eriko-chan. Właśnie cierpi na ich nadmiar. Czy muszę ci wyjaśniać podstawy obchodzenia się z osobami w ciężkim stanie? - Junshi podniósł głowę znad ciała nieprzytomnej dziewczynki, mierząc go ciężkim spojrzeniem, widząc minę chłopaka rozluźnił się jednak trochę i nawet delikatnie uśmiechnął. - Nie martw się, choć za jej zdrowie ręczyć nie mogę, to przeżyje na pewno. A teraz weź głęboki oddech, policz do dziesięciu, uspokój się i opowiedz po kolei wszystko co się wydarzyło. W ten sposób najlepiej jej pomożesz. Na dyskusje na ten temat przyjdzie czas, jak już zadbamy o bezpieczeństwo Eriko-chan.
- Nie wiem o co się pokłóciliście, ale nie przelewaj swoich uczuć na Eriko-chan. Właśnie cierpi na ich nadmiar. Czy muszę ci wyjaśniać podstawy obchodzenia się z osobami w ciężkim stanie? - Junshi podniósł głowę znad ciała nieprzytomnej dziewczynki, mierząc go ciężkim spojrzeniem, widząc minę chłopaka rozluźnił się jednak trochę i nawet delikatnie uśmiechnął. - Nie martw się, choć za jej zdrowie ręczyć nie mogę, to przeżyje na pewno. A teraz weź głęboki oddech, policz do dziesięciu, uspokój się i opowiedz po kolei wszystko co się wydarzyło. W ten sposób najlepiej jej pomożesz. Na dyskusje na ten temat przyjdzie czas, jak już zadbamy o bezpieczeństwo Eriko-chan.
Ostatnio zmieniony niedziela, 23 grudnia 2007, 12:22 przez Delf, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Młoda shinobi ułożyła Eriko koło sensei. Wiedziała, że jeśli będzie potrzebna, do Chimidori-sama na pewno ją zawoła. Odeszła więc krok czy dwa do tyłu, usiadła na piętach i spojrzała w niebo. Płynęły po nim chmury, zmieniając kształty, niczym dym z fajki dziadka.
Jej klan nigdy nie wykuwał sam swojej broni, tak jak większość klanów shinobi. Ona jednak wiedziała co nieco o metalurgii - interesowała się mnóstwem mało przydatnych na pierwszy rzut oka rzeczy, wiedząc, że lepiej poświęcić czas na czytanie niż na nic nie robienie. Dzięki temu wiedziała coś, co nie było powszechną wiedzą.
Im wyższa temperatura wytopu rudy, tym mniej zostaje w niej zanieczyszczeń. Jednak jeśli temperatura jest zbyt wysoka, wszystko się zmarnuje, bo odparuje także metal, który chcemy uzyskać. Najwyższej temperatury można użyć do wytopu wolframu, bo ów paruje w najwyższej temperaturze. W efekcie wolfram jest najczystszym metalem jaki się otrzymuje. Nie bez powodu najwięksi wojownicy Togashi używali broni zrobionej z wolframu.
Mirumoto powiadał: "Drużyna ninja jest jak ruda, a walka jest jak ogień. Tak jak ogień usuwa zanieczyszczenia z rudy, tak samo walka usuwa zanieczyszczenia z drużyny. To co zostaje, może stać się wspaniałym ostrzem."
Dlatego Kyouko nie przejmowała się umieraniem jako takim. Ludzie i tak prędzej czy później muszą umrzeć. Nie chciała tylko widzieć jak umierają jej przyjaciele.
Szukała więc przyjaciół tylko wśród tych, którzy przeżyli ogień walki.
Jeszcze bardziej nie chciała patrzeć, jak umiera jej ukochany.
Dlatego ukochanego chciała szukać wśród tych, którzy przeżyli najgorętszy ogień.
Patrzyła w niebo. Są rzeczy, których warto spróbować, nawet jeśli małe są szanse na sukces.
Jej klan nigdy nie wykuwał sam swojej broni, tak jak większość klanów shinobi. Ona jednak wiedziała co nieco o metalurgii - interesowała się mnóstwem mało przydatnych na pierwszy rzut oka rzeczy, wiedząc, że lepiej poświęcić czas na czytanie niż na nic nie robienie. Dzięki temu wiedziała coś, co nie było powszechną wiedzą.
Im wyższa temperatura wytopu rudy, tym mniej zostaje w niej zanieczyszczeń. Jednak jeśli temperatura jest zbyt wysoka, wszystko się zmarnuje, bo odparuje także metal, który chcemy uzyskać. Najwyższej temperatury można użyć do wytopu wolframu, bo ów paruje w najwyższej temperaturze. W efekcie wolfram jest najczystszym metalem jaki się otrzymuje. Nie bez powodu najwięksi wojownicy Togashi używali broni zrobionej z wolframu.
Mirumoto powiadał: "Drużyna ninja jest jak ruda, a walka jest jak ogień. Tak jak ogień usuwa zanieczyszczenia z rudy, tak samo walka usuwa zanieczyszczenia z drużyny. To co zostaje, może stać się wspaniałym ostrzem."
Dlatego Kyouko nie przejmowała się umieraniem jako takim. Ludzie i tak prędzej czy później muszą umrzeć. Nie chciała tylko widzieć jak umierają jej przyjaciele.
Szukała więc przyjaciół tylko wśród tych, którzy przeżyli ogień walki.
Jeszcze bardziej nie chciała patrzeć, jak umiera jej ukochany.
Dlatego ukochanego chciała szukać wśród tych, którzy przeżyli najgorętszy ogień.
Patrzyła w niebo. Są rzeczy, których warto spróbować, nawet jeśli małe są szanse na sukces.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kojiro dołączył ostatni. Nie odezwał się ani słowem, nie było zresztą, o czym mówić. W jednej ręce niósł skórzaną torbę, w drugiej parasol, już na pierwszy rzut oka solidniejszy od tego, który miał na plecach. Jego mina nie wyrażała absolutnie nic, twarz wyglądała jak nagrobna maska a w oczach żarzyły się jedynie stale obecne tam iskierki paranoi i podejrzeń. Usiadł na jakimś kamieniu i zajął się dostosowywaniem ekwipunku. Najpierw delikatnie odłożył zdobytą przesyłkę – brudną od krwi i solidnie uszkodzoną. Następnie zdjął z pleców futerał z parasolem i wyjął z niego swój stary egzemplarz. Odłożył go na ziemię, uważając, aby przypadkiem nie uszkodzić konstrukcji. Następnie zważył w ręku swój nowy nabytek. Nieco cięższy i dłuższy, zdaje się, że średnica po rozłożeniu też jest większa. Przymierzył go do przypominającego nieco uprząż futerału, po czym starannie zaczął regulować skórzane paski mające podtrzymywać parasolkę, poluzował także nieco pas przechodzący na ukos przez pierś. Gdy wreszcie skończył założył sprzęt martwego shinobi z Ame na plecy jak gdyby od zawsze należał do niego. Przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem, mówić będzie, kiedy sensei przejdzie do sprawy tego, co znaleźli.
Nie zamartwiał się zbytnio stanem Eriko, zwłaszcza, gdy Junshi potwierdził, że dziewczyna przeżyje. Zresztą jakby tego nie zrobił to też by się nie zamartwiał. Miał zasadę, aby nie przejmować się tym, na co nie jest się w stanie nic poradzić, a teraz nie mógł nic zrobić. Gdyby był wtedy na miejscu to spróbowałby ją zatrzymać, ale teraz ratowanie jej leżało w innych rękach. Zastanawiał się, co będzie, jeśli dziewczyna umrze. Zapewne Atasuke się załamie. Chyba, że swoim zwyczajem stworzy sobie ułudę. Tak jak po walce, gdy był dumny ze współpracy z Kamihoshi, mimo, że bez interwencji sensei zostałby jeżozwierzem. Po tym wydarzeniu uznał, że spełnił obowiązek wynosząc ranną koleżankę odrzuciwszy fakt, że została ranna, bo na to pozwolił. Ciekawe, co się z nim stanie, bo Kojiro nie miał wątpliwości, że po tym wydarzeniu, Kairra albo wyjdzie silniejszy albo wyjdzie nadając się tylko do prostych cywilnych prac w wiosce.
Jeśli chodziło o niego samego uważał, że stało się źle, ale nie miał zamiaru rozpaczać gdyby coś się stało Kamihoshi. Cóż, stało się, szkoda, ale życie toczy się dalej. To była niewątpliwa zaleta utrzymywania dystansu, wtedy jeśli komuś z drużyny coś się stało to obrywał tylko on a nie cała ekipa.
Nie zamartwiał się zbytnio stanem Eriko, zwłaszcza, gdy Junshi potwierdził, że dziewczyna przeżyje. Zresztą jakby tego nie zrobił to też by się nie zamartwiał. Miał zasadę, aby nie przejmować się tym, na co nie jest się w stanie nic poradzić, a teraz nie mógł nic zrobić. Gdyby był wtedy na miejscu to spróbowałby ją zatrzymać, ale teraz ratowanie jej leżało w innych rękach. Zastanawiał się, co będzie, jeśli dziewczyna umrze. Zapewne Atasuke się załamie. Chyba, że swoim zwyczajem stworzy sobie ułudę. Tak jak po walce, gdy był dumny ze współpracy z Kamihoshi, mimo, że bez interwencji sensei zostałby jeżozwierzem. Po tym wydarzeniu uznał, że spełnił obowiązek wynosząc ranną koleżankę odrzuciwszy fakt, że została ranna, bo na to pozwolił. Ciekawe, co się z nim stanie, bo Kojiro nie miał wątpliwości, że po tym wydarzeniu, Kairra albo wyjdzie silniejszy albo wyjdzie nadając się tylko do prostych cywilnych prac w wiosce.
Jeśli chodziło o niego samego uważał, że stało się źle, ale nie miał zamiaru rozpaczać gdyby coś się stało Kamihoshi. Cóż, stało się, szkoda, ale życie toczy się dalej. To była niewątpliwa zaleta utrzymywania dystansu, wtedy jeśli komuś z drużyny coś się stało to obrywał tylko on a nie cała ekipa.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
Nordycka Zielona Lewica
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Atasuke policzył do dziesięciu i uspokoił się. Sensei mia rację. Jakos lepiej się czuł, kiedy dostał ochrzan. Widział, że mu się należało
-Tak. Biegliśmy razem na nietoperzem. Zauważylismy nasz cel, ale biła od niego tak silna aura, że stanęliśmy zszokowani. Chwyciłem Eriko i zasugerowałem, że powinniśmy wrócić. Aura zaczęł słabnać nagle a ja zamysliłem się nad przyczynamami. Wtedy ona wyrwała mi sie i ruszyła tam. Była znacznie szybsza, zwinniejsza i miała ten swój szusty zmys. Biega jak oszalała. Rzuciłem sie za nia, ale zopstawałem w tyle. Kiedy dobieglem, zauważyłem, że klęczy we krwi i się nie rusza. Nie reagowała na nic, więc stworzylem dla zmyłki klona i zabrałem ją. Reszte już powie sensei Kojiro. To jego pierwszego spotkałem. To tyle. Nic więcej istotnego sie nie zdarzylo.
Czy... czy sensei wiedział, że to aż tak njiebezpieczne? To ściganie wroga...?-Dokończył Atasuke. Wstał. Nie miał pojęcia co jest z Eriko. Znał sie na medycynie, ale teraz był jak dziecko we mgle.
"No cóż. Nie pomogę"-pomyślał i usiadł w pobliżu. Obok Kojiro rozkładał jakis sprzęt, Togashi-san wyglądała na zamyśloną. Cos nie mógl rozgryxć tej grupy.
"Grupa sie nie przybliża, przybliż się do niej"-Pomyślał. Trzeba więc będzie się zdystansować. W końcu nikt nie każe, żeby się kochac nawzajem. Wystarczy, jak się nie będą nienawidzić. Po co rodzic konflikty. Kaira zamknął oczy. Chcioało mu się nieludzko spać. Postanowił sie zdrzemnać.
-Tak. Biegliśmy razem na nietoperzem. Zauważylismy nasz cel, ale biła od niego tak silna aura, że stanęliśmy zszokowani. Chwyciłem Eriko i zasugerowałem, że powinniśmy wrócić. Aura zaczęł słabnać nagle a ja zamysliłem się nad przyczynamami. Wtedy ona wyrwała mi sie i ruszyła tam. Była znacznie szybsza, zwinniejsza i miała ten swój szusty zmys. Biega jak oszalała. Rzuciłem sie za nia, ale zopstawałem w tyle. Kiedy dobieglem, zauważyłem, że klęczy we krwi i się nie rusza. Nie reagowała na nic, więc stworzylem dla zmyłki klona i zabrałem ją. Reszte już powie sensei Kojiro. To jego pierwszego spotkałem. To tyle. Nic więcej istotnego sie nie zdarzylo.
Czy... czy sensei wiedział, że to aż tak njiebezpieczne? To ściganie wroga...?-Dokończył Atasuke. Wstał. Nie miał pojęcia co jest z Eriko. Znał sie na medycynie, ale teraz był jak dziecko we mgle.
"No cóż. Nie pomogę"-pomyślał i usiadł w pobliżu. Obok Kojiro rozkładał jakis sprzęt, Togashi-san wyglądała na zamyśloną. Cos nie mógl rozgryxć tej grupy.
"Grupa sie nie przybliża, przybliż się do niej"-Pomyślał. Trzeba więc będzie się zdystansować. W końcu nikt nie każe, żeby się kochac nawzajem. Wystarczy, jak się nie będą nienawidzić. Po co rodzic konflikty. Kaira zamknął oczy. Chcioało mu się nieludzko spać. Postanowił sie zdrzemnać.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Junshi skończył badanie Eriko i westchnął ciężko.
- Gdybym wiedział, na pewno bym was nie posłał. Twoja historia niestety potwierdza moją wstępną diagnozę. To, co przytrafiło się Eriko-chan, to nie genjutsu. Jeśli żądza krwi shinobi osiągnie tak wysoki poziom, że ten musi odprowadzać ją do otoczenia za pomocą czakry, to w momencie, gdy poziom adrenaliny w jego ciele zacznie opadać, jedynym wyjściem na utrzymanie stabilności psychicznej jest skoncentrowanie całej woli zabijania na jakiejś technice. W takich sytuacjach najczęściej stosuje się proste techniki żywiołów, gdyż zapewniają względną dyskrecję. Ten konkretnie shinobi najpewniej zastosował Fuuton albo Doton, zatruwając powietrze lub ziemię. Gdybyście trafili tam dziesięć minut później, jego czakra kompletnie by się rozproszyła, ale... - sensei popatrzył smutnym wzrokiem na leżącą dziewczynę - Eriko-chan oberwała całą tą żądzę śmierci w twarz. Ja pewnie też bym po czymś takim stracił przytomność, a ona... Ona schowała się teraz w głębi własnego umysłu. Być może uda się ją odzyskać, ale na pewno nie tutaj. - Junshi westchnął po raz kolejny.
- Przejdźmy teraz do sprawy tego posłańca... znaleźliście coś?
Kiedy Kojiro przekazał sensei teczkę, ten obejrzał ją dokładnie, a następnie usiadł na ziemi po turecku i ostrożnie położył ją przed sobą. Wyjął ze swojej torby coś na kształt przejrzystego walca i również postawił na ziemi, otwierając górną część. Później Junshi wziął głęboki oddech i zaczął składać długą i skomplikowaną serię pieczęci, używając do tego obu rąk.
- Trzymajcie kciuki i wstrzymajcie oddech - powiedział, kiedy zakończył przygotowania do użycia techniki. Albo jego dobry humor wrócił, albo doskonale się maskował - Ketsueki-no Kariire!
Sensei wyciągnął dłoń przed siebie i rozłożył ją nad teczką, jakby chciał ją pochwycić. Z jego palców wypłynęły cienkie strumienie czakry zwijające się w korkociąg wokół nieistniejącego walca z podstawą na środku teczki. Wkrótce, jedna po drugiej, pojedyncze krople krwi zaczęły odrywać się od powierzchni teczki i wzbijać w powietrze... Po kilku minutach pod dłonią sensei wisiała sporych rozmiarów kula krwi. Junshi przesunął wtedy dłoń nad przezroczysty pojemnik i pozwolił krwi wlać się do niego. Schował go do swojej torby i jak gdyby nigdy nic zaczął przeglądać notatki.
- Możecie już oddychać - rzucił.
- Gdybym wiedział, na pewno bym was nie posłał. Twoja historia niestety potwierdza moją wstępną diagnozę. To, co przytrafiło się Eriko-chan, to nie genjutsu. Jeśli żądza krwi shinobi osiągnie tak wysoki poziom, że ten musi odprowadzać ją do otoczenia za pomocą czakry, to w momencie, gdy poziom adrenaliny w jego ciele zacznie opadać, jedynym wyjściem na utrzymanie stabilności psychicznej jest skoncentrowanie całej woli zabijania na jakiejś technice. W takich sytuacjach najczęściej stosuje się proste techniki żywiołów, gdyż zapewniają względną dyskrecję. Ten konkretnie shinobi najpewniej zastosował Fuuton albo Doton, zatruwając powietrze lub ziemię. Gdybyście trafili tam dziesięć minut później, jego czakra kompletnie by się rozproszyła, ale... - sensei popatrzył smutnym wzrokiem na leżącą dziewczynę - Eriko-chan oberwała całą tą żądzę śmierci w twarz. Ja pewnie też bym po czymś takim stracił przytomność, a ona... Ona schowała się teraz w głębi własnego umysłu. Być może uda się ją odzyskać, ale na pewno nie tutaj. - Junshi westchnął po raz kolejny.
- Przejdźmy teraz do sprawy tego posłańca... znaleźliście coś?
Kiedy Kojiro przekazał sensei teczkę, ten obejrzał ją dokładnie, a następnie usiadł na ziemi po turecku i ostrożnie położył ją przed sobą. Wyjął ze swojej torby coś na kształt przejrzystego walca i również postawił na ziemi, otwierając górną część. Później Junshi wziął głęboki oddech i zaczął składać długą i skomplikowaną serię pieczęci, używając do tego obu rąk.
- Trzymajcie kciuki i wstrzymajcie oddech - powiedział, kiedy zakończył przygotowania do użycia techniki. Albo jego dobry humor wrócił, albo doskonale się maskował - Ketsueki-no Kariire!
Sensei wyciągnął dłoń przed siebie i rozłożył ją nad teczką, jakby chciał ją pochwycić. Z jego palców wypłynęły cienkie strumienie czakry zwijające się w korkociąg wokół nieistniejącego walca z podstawą na środku teczki. Wkrótce, jedna po drugiej, pojedyncze krople krwi zaczęły odrywać się od powierzchni teczki i wzbijać w powietrze... Po kilku minutach pod dłonią sensei wisiała sporych rozmiarów kula krwi. Junshi przesunął wtedy dłoń nad przezroczysty pojemnik i pozwolił krwi wlać się do niego. Schował go do swojej torby i jak gdyby nigdy nic zaczął przeglądać notatki.
- Możecie już oddychać - rzucił.
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kyouko nabrała powietrza w płuca i uśmiechnęła się do swoich myśli. Ciężko było tak długo wstrzymywać oddech, to prawda. Ale nie to spowodowało jej uśmiech.
- No, to myślę, że teraz już wszyscy jesteśmy zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Eriko żyje i... No, Eriko żyje. Meldunek, zdaje się, zdołamy ocalić. Kojiro wszedł w posiadanie ciekawego parasola. Kairra przeżył bez obrażeń. W sumie, jest nieźle. Być może nasza mała Kamihoshi jest z tego wszystkiego średnio zadowolona, ale z drugiej strony, nie można wszystkich zadowolić naraz. No, przynajmniej nie zawsze - wstała i rozejrzała się dookoła. Nukeninowie leżeli związani. Znajoma Kojiro oddychała ciężko, ale wyglądało na to że Junshi-sensei już się nią zajął.
Wyglądało na to że pierwszy płomień wyprażający rudę już się dopalał. Nadmierna pewność siebie Eriko ją zgubiła. Ogień okazał się zbyt gorący dla zanieczyszczeń. Może gdyby była się czasem zastanowiła, czy to co robi jest rozsądne, to by jej pomogło? Zawsze miała pewność że jest najlepsza, znakomita w tym co robi. No i cóż... Myliła się.
Przyklęknęła obok Kamihoshi i patrzyła długo w jej twarz. Potem podniosła oczy i spojrzała na chłopaków, najpierw na jednego, potem na drugiego. Przeniosła wzrok na sensei. Westchnęła ciężko i stwierdzając że nikt nie domyśli się pewnie, o co jej chodzi, poszła kawałek dalej, pilnować nukeninów. W tym samym czasie wyjęła senbony, ocalone z pleców Chimidori-sama, i zaczęła oczyszczać je z krwi.
- No, to myślę, że teraz już wszyscy jesteśmy zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Eriko żyje i... No, Eriko żyje. Meldunek, zdaje się, zdołamy ocalić. Kojiro wszedł w posiadanie ciekawego parasola. Kairra przeżył bez obrażeń. W sumie, jest nieźle. Być może nasza mała Kamihoshi jest z tego wszystkiego średnio zadowolona, ale z drugiej strony, nie można wszystkich zadowolić naraz. No, przynajmniej nie zawsze - wstała i rozejrzała się dookoła. Nukeninowie leżeli związani. Znajoma Kojiro oddychała ciężko, ale wyglądało na to że Junshi-sensei już się nią zajął.
Wyglądało na to że pierwszy płomień wyprażający rudę już się dopalał. Nadmierna pewność siebie Eriko ją zgubiła. Ogień okazał się zbyt gorący dla zanieczyszczeń. Może gdyby była się czasem zastanowiła, czy to co robi jest rozsądne, to by jej pomogło? Zawsze miała pewność że jest najlepsza, znakomita w tym co robi. No i cóż... Myliła się.
Przyklęknęła obok Kamihoshi i patrzyła długo w jej twarz. Potem podniosła oczy i spojrzała na chłopaków, najpierw na jednego, potem na drugiego. Przeniosła wzrok na sensei. Westchnęła ciężko i stwierdzając że nikt nie domyśli się pewnie, o co jej chodzi, poszła kawałek dalej, pilnować nukeninów. W tym samym czasie wyjęła senbony, ocalone z pleców Chimidori-sama, i zaczęła oczyszczać je z krwi.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
-Żyje. To dobrze-Powiedział poważnie Kairra.
"Żadnych histerii i tym podobne. Właśnie stałes się czymś na ksztalt dorosłego człowieka. Zobaczysz wiele gorszych scen i niejedno Ci sie nie spodoba.Naucz się z tym sobie radzić głupcze"-POmyślał i na jego twarzy znów zagościł, nikły i lekko zauważalny usmiech.
-W takim razie spieszmy sie i ruszajmy dalej. Togashi ma rację. Eriko z tego wyjdzie, mi dzięki Bogu nie sie nie stało, udało się naszemu sensei, Kojiro znalazl parasolkę, aTogashi-san jest bogatsza zapewne ciekawe przemyślenia-Powiedział dziarsko.
Zauważył jak patrzyła sie na grupę. Co myślała? Bóg jeden to wie. Otworzył torbę i przeliczył ilosć kuinaiów jaka mu została. Miał 15, zotało 14. Jeden zgubił. Tylko gdzie? Nie ważne. Mówi się trudno. Tradycyjnie chwyci jeden i zaczął podrzucać. Podszedł do Kojiro
-Przepraszam za tamto uderzenie. Nie musiałem tego robić. Miałeś rację mówiąc wtedy o mojej lekkomyślności-I tak wiedział, że koledze z drużyny przeprosiny będa się wydawać śmieszne. Że najpewniej piopatrzy na niego zdziwiony. obił to dla siebie... ale w sumie ten byk w głowe nie był najlepszym rozwiązaniem. Chłopakowi faktycznie należalo sie sowo wyjasnienia.
"Żadnych histerii i tym podobne. Właśnie stałes się czymś na ksztalt dorosłego człowieka. Zobaczysz wiele gorszych scen i niejedno Ci sie nie spodoba.Naucz się z tym sobie radzić głupcze"-POmyślał i na jego twarzy znów zagościł, nikły i lekko zauważalny usmiech.
-W takim razie spieszmy sie i ruszajmy dalej. Togashi ma rację. Eriko z tego wyjdzie, mi dzięki Bogu nie sie nie stało, udało się naszemu sensei, Kojiro znalazl parasolkę, aTogashi-san jest bogatsza zapewne ciekawe przemyślenia-Powiedział dziarsko.
Zauważył jak patrzyła sie na grupę. Co myślała? Bóg jeden to wie. Otworzył torbę i przeliczył ilosć kuinaiów jaka mu została. Miał 15, zotało 14. Jeden zgubił. Tylko gdzie? Nie ważne. Mówi się trudno. Tradycyjnie chwyci jeden i zaczął podrzucać. Podszedł do Kojiro
-Przepraszam za tamto uderzenie. Nie musiałem tego robić. Miałeś rację mówiąc wtedy o mojej lekkomyślności-I tak wiedział, że koledze z drużyny przeprosiny będa się wydawać śmieszne. Że najpewniej piopatrzy na niego zdziwiony. obił to dla siebie... ale w sumie ten byk w głowe nie był najlepszym rozwiązaniem. Chłopakowi faktycznie należalo sie sowo wyjasnienia.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Atasuke go zaskoczył. Jak widać rokuje jeszcze jakieś nadzieje na reedukacje. Wysłuchawszy przeprosin uśmiechnął się ciepło i położył mu rękę na ramieniu, tym razem w przyjacielskim geście.
- Nic się nie stało Atasuke-san. Ze swojej strony chcę tylko powiedzieć, że dzisiejszy incydent był dla nas lekcją, ważną a dla niektórych i bolesną. Mam tylko nadzieję, że każde z nas wyciągnie z niej wnioski.
Nie czuł urazy do swojego kolegi o tamten cios, ludzie impulsywni tak niekiedy reagują, gdy prawda okazuje się zbyt bolesna. Przynajmniej wszystko wskazywało, że Kairra coś dziś zrozumiał, nawet, jeśli wiele go to kosztowało. Załatwiwszy sprawę z chłopakiem zwrócił się do Junshiego.
- Junshi-dono, obawiam się, że Atasuke-san umknął pewien istotny szczegół. Tym, kto tak potraktował Kamihoshi-san nie był ten nukenin z Ame. Sądzę, że powinniśmy zachować wzmożoną czujność, bo ten, kto go dopadł nie dał mu nawet szansy do obrony.
Powiedziawszy to podniósł swój parasol i oparł go o ramię przytrzymując delikatnie ręką. Gotów był w każdej chwili ruszać. Uśmiechnął się do siebie i odetchnął głęboko. Ogarnęło go niezwykłe uczucie, że wszystko się ułoży. A potem jego myśli zwróciły się w kierunku dawnej koleżanki z dzieciństwa i problemu z możliwością wydania się, kim jest. Postanowił, że poczeka, popatrzy i włączy się do akcji. A w najgorszym wypadku spróbuje ją namówić by dochowała tajemnicy. Choć wolałby, aby zginęła, martwi nie zdradzają sekretów.
- Nic się nie stało Atasuke-san. Ze swojej strony chcę tylko powiedzieć, że dzisiejszy incydent był dla nas lekcją, ważną a dla niektórych i bolesną. Mam tylko nadzieję, że każde z nas wyciągnie z niej wnioski.
Nie czuł urazy do swojego kolegi o tamten cios, ludzie impulsywni tak niekiedy reagują, gdy prawda okazuje się zbyt bolesna. Przynajmniej wszystko wskazywało, że Kairra coś dziś zrozumiał, nawet, jeśli wiele go to kosztowało. Załatwiwszy sprawę z chłopakiem zwrócił się do Junshiego.
- Junshi-dono, obawiam się, że Atasuke-san umknął pewien istotny szczegół. Tym, kto tak potraktował Kamihoshi-san nie był ten nukenin z Ame. Sądzę, że powinniśmy zachować wzmożoną czujność, bo ten, kto go dopadł nie dał mu nawet szansy do obrony.
Powiedziawszy to podniósł swój parasol i oparł go o ramię przytrzymując delikatnie ręką. Gotów był w każdej chwili ruszać. Uśmiechnął się do siebie i odetchnął głęboko. Ogarnęło go niezwykłe uczucie, że wszystko się ułoży. A potem jego myśli zwróciły się w kierunku dawnej koleżanki z dzieciństwa i problemu z możliwością wydania się, kim jest. Postanowił, że poczeka, popatrzy i włączy się do akcji. A w najgorszym wypadku spróbuje ją namówić by dochowała tajemnicy. Choć wolałby, aby zginęła, martwi nie zdradzają sekretów.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
Nordycka Zielona Lewica
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Kyouko parsknęła cichym śmiechem.
- Nie, nie jestem bogatsza o żadne ciekawe przemyślenia - powiedziała do Kairry. - Raczej o pewne doświadczenia. Niektóre wprawdzie potwierdzały wartość moich wcześniejszych przemyśleń, ale nie pojawiły się żadne nowe. Bo przecież to że mężczyźni są jak dzieci nawet wtedy, gdy powinni już dorosnąć, to każda kobieta wie od małego - puściła mu oko, przerywając na chwilę czyszczenie igieł. - Moim skromnym zdaniem, nie powinniście tak się spieszyc do odejścia. Sensei dopiero zaczął czytać, a na moje oko te notatki nie tak łatwo będzie odszyfrować.
Wzięła jeden z senbonów do ust i zacząła go przygryzać. Zawsze to jakieś zajęcie. Urozmaicało pracę przy czyszczeniu i jednocześnie - ponieważ igła była ostra - uczyło podzielności uwagi.
Miała nadzieję że nikt nie zwrócił uwagi na to, że nie oczyściła tej igły z krwi przed wzięciem do ust...
- Nie, nie jestem bogatsza o żadne ciekawe przemyślenia - powiedziała do Kairry. - Raczej o pewne doświadczenia. Niektóre wprawdzie potwierdzały wartość moich wcześniejszych przemyśleń, ale nie pojawiły się żadne nowe. Bo przecież to że mężczyźni są jak dzieci nawet wtedy, gdy powinni już dorosnąć, to każda kobieta wie od małego - puściła mu oko, przerywając na chwilę czyszczenie igieł. - Moim skromnym zdaniem, nie powinniście tak się spieszyc do odejścia. Sensei dopiero zaczął czytać, a na moje oko te notatki nie tak łatwo będzie odszyfrować.
Wzięła jeden z senbonów do ust i zacząła go przygryzać. Zawsze to jakieś zajęcie. Urozmaicało pracę przy czyszczeniu i jednocześnie - ponieważ igła była ostra - uczyło podzielności uwagi.
Miała nadzieję że nikt nie zwrócił uwagi na to, że nie oczyściła tej igły z krwi przed wzięciem do ust...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
- Domyśliłem się, Kojiro-kun - odpowiedział Junshi znad notatek. - Zauważyłem twój nowy parasol. Nukenin z Ame na pewno by go nie wyrzucił, więc musiałeś go zabrać z trupa. Podobnie posłaniec nie zostawiłby teczki. A więc na miejscu był ktoś trzeci i to właśnie o nim opowiadał Atasuke. Ale dobrze, że słuchasz i wychwytujesz takie szczegóły. To cenna cecha w naszym zawodzie.
- Nawet nie próbuję, Kyouko-chan, nawet nie próbuję. Szczegóły zostawię specjalistom z Konoha. Ja staram się tylko znaleźć coś, co pozwoli nam przejąć kontrolę nad sytuacją... Ha! Mam! - Zawołał nagle uradowany. - To glejt zatwierdzający oficjalny pobyt w Wiosce Ukrytej w Liściach! Całe szczęście, że ten shinobi zdecydował się wymienić parę grzeczności z naszą biurokracją! Jesteśmy mniej niż dzień drogi od granicy, musiał ją przekroczyć dopiero niedawno. I na pewno nie spotkał nikogo z Kusa, więc formalnie możemy go ciągle uznawać za gościa Konoha. Wprawdzie to oznacza, że został zamordowany pod naszą opieką, ale to Kusa będzie się musiała tłumaczyć, dlaczego go nie przejęła... Teraz trzeba tylko posłać wiadomość.
Sensei wyciągnął lewą rękę i już po chwili jeden z nietoperzy zawisł głową w dół, chwytając się jego palców. Następnie jounin zaczął wodzić palcem po jego plecach, zostawiając jakieś symbole na jego ciele. Gdy skończył, szepnął coś do ucha zwierzaka, a ten wzbił się do lotu w kierunku granicy Kraju Ognia.
- Dobra, powinniśmy sami podążyć za nim. Lepiej będzie jak odprowadzimy tych nukeninów na nasz teren. Po za tym nie chcę tu nocować, a dzisiaj na pewno nikt po nich nie przyjdzie. Chodźcie, pokażę wam jak należy ich związać, żeby mogli sami iść, ale nie mieli szans na ucieczkę.
Kiedy Chimidoro mijał Eriko, pochylił się na chwilę i wyszeptał jej coś do ucha.
- Na szczęście nie cierpię na żadną chorobę, ale to niehigieniczne. Musisz bardziej uważać, co bierzesz do ust.
Mrugnął do niej, potwierdzając, że nie była to poważna pretensja i zabrał się za demonstrowanie technik wiązania jeńców.
- Nawet nie próbuję, Kyouko-chan, nawet nie próbuję. Szczegóły zostawię specjalistom z Konoha. Ja staram się tylko znaleźć coś, co pozwoli nam przejąć kontrolę nad sytuacją... Ha! Mam! - Zawołał nagle uradowany. - To glejt zatwierdzający oficjalny pobyt w Wiosce Ukrytej w Liściach! Całe szczęście, że ten shinobi zdecydował się wymienić parę grzeczności z naszą biurokracją! Jesteśmy mniej niż dzień drogi od granicy, musiał ją przekroczyć dopiero niedawno. I na pewno nie spotkał nikogo z Kusa, więc formalnie możemy go ciągle uznawać za gościa Konoha. Wprawdzie to oznacza, że został zamordowany pod naszą opieką, ale to Kusa będzie się musiała tłumaczyć, dlaczego go nie przejęła... Teraz trzeba tylko posłać wiadomość.
Sensei wyciągnął lewą rękę i już po chwili jeden z nietoperzy zawisł głową w dół, chwytając się jego palców. Następnie jounin zaczął wodzić palcem po jego plecach, zostawiając jakieś symbole na jego ciele. Gdy skończył, szepnął coś do ucha zwierzaka, a ten wzbił się do lotu w kierunku granicy Kraju Ognia.
- Dobra, powinniśmy sami podążyć za nim. Lepiej będzie jak odprowadzimy tych nukeninów na nasz teren. Po za tym nie chcę tu nocować, a dzisiaj na pewno nikt po nich nie przyjdzie. Chodźcie, pokażę wam jak należy ich związać, żeby mogli sami iść, ale nie mieli szans na ucieczkę.
Kiedy Chimidoro mijał Eriko, pochylił się na chwilę i wyszeptał jej coś do ucha.
- Na szczęście nie cierpię na żadną chorobę, ale to niehigieniczne. Musisz bardziej uważać, co bierzesz do ust.
Mrugnął do niej, potwierdzając, że nie była to poważna pretensja i zabrał się za demonstrowanie technik wiązania jeńców.
Ostatnio zmieniony niedziela, 23 grudnia 2007, 12:21 przez Delf, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Nefrytowe Łzy
Uśmiechnęła się, chowając senbony do kabury. Tego jednego, którego trzymała w zębach, ani myślała jednak wyjąć. Przyglądała się uważnie, jak należy związać jeńców. Osobiście była zdania, że igły w ścięgnach barkowych też nie byłby od rzeczy - nie powodują dużo bólu, a uniemożliwiają poruszanie rękami, a co za tym idzie, również składanie pieczęci - ale wolała się nie wtrącać.
Powiedziała tylko cicho, jakby bardziej do siebie niż do innych:
- Czyż jest lepszy sposób, by poznać Chimidoro-sensei, niż przez chimidoro senbon?
Wiedziała, że usłyszy to ten, do którego były skierowane te słowa. Uśmiechała się, oczywiście. Taki mały żarcik... Miała nadzieję że sensei nie pogniewa się za żartowanie z jego imienia. Podejrzewała zresztą, że to imię przybrane, a nie prawdziwe - któż dałby swojemu dziecku takie imię?
Starała się zapamiętać węzły bardzo dokładnie. Są rzeczy w życiu, które mogą się przydać. Szczerze mówiąc - innych nie ma.
Powiedziała tylko cicho, jakby bardziej do siebie niż do innych:
- Czyż jest lepszy sposób, by poznać Chimidoro-sensei, niż przez chimidoro senbon?
Wiedziała, że usłyszy to ten, do którego były skierowane te słowa. Uśmiechała się, oczywiście. Taki mały żarcik... Miała nadzieję że sensei nie pogniewa się za żartowanie z jego imienia. Podejrzewała zresztą, że to imię przybrane, a nie prawdziwe - któż dałby swojemu dziecku takie imię?
Starała się zapamiętać węzły bardzo dokładnie. Są rzeczy w życiu, które mogą się przydać. Szczerze mówiąc - innych nie ma.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.