Zacznę dyskusję, przepisując tutaj elementy star-warsowe z poprzedniego wątku:
Asthner o swojej preferowanej broni pisze:Miecz świetlny. :P
Nie, nie dlateo, że jest bajerancki i się świeci... :P To naprawdę interesująca broń, jakby nad tym pomysleć (pomińmy problemy z dziedziny fizyki teoretycznej ;p). "Latarka" wymaga zupełnie innego podejścia niż jakakolwiek normalna broń... Jest to miecz lekki niczym szpada - ale nie ma ryzyka, że się złamie. W przeciwieństwie do szpady, nadaje się też do cięcia... Ale w przeciwieństwie do szabli czy normalnego miecza, cięcia miecza świetlnego zupełnie nie wymagają siły (chyba, że chcemy się przetopić przez jakąś solidną przeszkodę, a'la Qui-Gonn w The Phantom Menace ;p).
Jest to więc broń wymagająca zwinności, jak szpada, ale też której każde trafienie jest bardzo niebezpieczne - jak przy mocnych zamachach miecza. To bardzo zwiększa asortyment ruchów szermierza (umożliwiając np. błyskawiczne cięcia z nadgarstka, z dowolnego kąta).
No i mieczem świetlnym byle kto władać nie może - wypada mieć zmysły i refleks Jedi, żeby samemu się tym strumieniem plazmy nie usmażyć. :P
Ravandil w odpowiedzi pisze:To jak idziemy już w tą stronę, to całkiem fajną rzeczą np. w KOTOR 2 był podwójny miecz świetlny, ewentualnie dwa miecze... To już jest naprawdę niezła rozpierducha ;) Szkoda, że tylko w Star Wars takie cuda istnieją... I że w mniej futurystyczne klimaty za cholerę nie da sie tego wpleść (oczywiście w wiarygodnym stopniu...).
Obelix, kontynuując wątek pisze:A prawda że podwójny miecz świetlny rządzi, w Jedi Academy II jak się miało podwójny miecz to nie trzeba w_ogóle było znac przwie żadnych ciosów oprócz paru przebijających garde przeciwnika a cały czas wystarczyło szybko kręcic młynki żeby nic nie podeszło, w miare bezpieczna broń dla użytkownika Jedi :P
BTW - a słyszałem że w książkowych Star Wars był sith który walczył DWOMA PODWÓJNYMI MIECZAMI ŚWIETLNYMI :P (ale potem podobno przerzucił się na jeden podwójny bo mu drugi rozwalili)
Asthner zareagował i pisze:Nieeeee... Kombinowałem już irl symulować walkę lightstaffem. Dobry do obrony - a we wprawnych rękach na pewno morderczy... Ale ogranicza troszeczkę bardziej mobilność w porównaniu ze zwykłą latarką (spora część młyńców i obrotów jest niewykonalna), a ja tego bardzo nie lubię. ;p
Pojawił się też Eriol. Na obelixowe stwierdzenie o potędze lightstaffa w Jedi Academy pisze:Ech.... Rozumiem że to opinia wyrobiona na podstawie singla.... bo w multi coś takiego nigdy nie przejdzie.... ba!... Najlepszą.... nie to jest złe słowo.... najbardziej zabójczą bronią jest zwykła, pojedyncza "latarka".
Następnie sporządził pewną listę w reakcji na moje stwierdzenie, że do posługiowania się świetlnym mieczem przydają się zmysły Jedi. Konkretnie pisze:Oto pełna lista znanych użytkowników mieczy świetlnych którzy nie byli wrażliwi na Moc:
Suvam Tan - pewien ekscentryczny Rodiański wynalazca który skonstruował własny miecz;
Orman Tagge - również zbudował własny miecz świetlny;
Darca Nyl - najemniczka, używała ostrza zabranego poległemu Jedi;
Generał Grievous - chyba każdy wie o kogo chodzi;
Sinya - członek Czarnego Słońca;
Anja Gallandro - człnkini Czarnego Słońca;
Boba Fett - znany łowca nagród; zmierzył się nawet z Darthem Vaderem lecz pojedynek przegrał (dziwne, co nie?);
Han Solo - wbrew pozorom zdarzało mu się to całkiem często ;) .
Asthner ośmielił się zgadywać, na czym polega przewaga pojedynczego miecza w JA2 i pisze:Nie ma to jak trzy razy większy asortyment manewrów, co nie? ;)
Niestety nie miałem racji. Eriol pisze:Raczej chodzi, że przy dobrym używaniu stylu czerwonego (siła) można zadawać średnio ok 80 punktów obrażeń. Czyli trzy ciosy wystarczą do zabicia przeciwnika. A żywi gracze nie są głupi. Stosują taktyki typu cios-ucieczka. To nie jest zabawa z glupimi botmi. Bez obrazy Asthner, proszę ;)
W reakcji na listę Eriola, Asthner pisze:Zwróć uwagę, że świadomie użyłem słowa "wypada". ;) Sam grałem kiedyś w sesji SW najemnikiem, noszącym miecz zdobyty na jakimiś niefortunnym padawanie. Ale najemnik ten miał ucięty palec u dłoni - efekt jego pierwszych zabaw nową "zabawką".
Zmysły Jedi wypada mieć, ale zwyczajnymi umiejętnościami walki, etc da się je jako tako zastąpić... :)
Garść komentarzy:
Generał Grievous - zmysły cybernetyczne, do tego trening u Tyranusa. Nie liczy się. ;p
Boba Fett - Mandalorianin... To w ogóle osobna bajka. :P
Han Solo - eee... jestem niedoedukowany? Wydawało mi się, że po jakimś czasie u Solo doszukali się wrażliwości na Moc... Co tłumaczyło jego fenomenalne umiejętności pilotażu np. I szczęście. ;p
("In my experience, there's no such thing as luck" - Kenobi.)
Eriol zaś o Fetcie pisze:Taki z niego Mandalorianin jak ze mnie Jedi.... Posiadanie zbroi nie czyni nikogo Mandalorianinem. Mando to tradycja, wychowanie, wspólnota, aliit - klan. Boba nawet nie znał Mando'a.... On był dar'manda - kimś kto nie jest Mandalorianinem; nie był obcym ale stracił dzieciństwo, a więc tożsamość i duszę.
O Hanie Solo pisze:To było szczęście... A Solo korzystał z mieczy świetlnych swojej najbliższej rodziny w kilku kryzysowych sytuacjach.
Coraz bardziej z tematu zaczęliśmy zaś zbaczać, kiedy Eriol wytłumaczył końcówkę mojego posta i pisze:Tylko nie zaczynajmy dyskusji o formach.... Dla niewtajemniczonych:
Tràkata - polegało to na wyłączaniu miecza w czasie walki.
Jar'Kai - pierwotnie nazwa szkoły szermierki dwoma mieczami; później nazwa jednego ze stylów VII Formy