[Naruto] Monogatori Baasu

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

Aburame Itori
Genin się powoli wyciszył. Z chęcią zabił by tych ANBU. Złość aż w nim kipiała. Chakra gotowała się w nim i była gotowa do uwolnienia. Gdyby nie ta kartka, z pewnością by coś zrobił. Gdy był skuty, czuł się bardzo dziwnie. Jak pies na uwięzi. Zostało oskarżony o coś, czego nie zrobił. Wszyscy się bronili. Oni wszyscy nic nie rozumieją. Odległe miasto graniczne majaczyło w oddali. Byli coraz bliżej Konohy. Coraz bliżej procesu sądowego na którym okaże się czy są winni czy nie. Wtedy Aburame pokaże swoje argumenty i będzie bronił ich do ostatniego tchu.
"Sunbarashii...Czemu tak się stało? Dlaczego nas osądzają o coś takiego...?"
Czerwona Orientalna Prawica
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: BlindKitty »

Godziny płynęły, zaznaczając się tylko coraz wyraźniejszym bólem nóg. Wszyscy szli, coraz bardziej powłócząc nogami. Dowódca ANBU nawet zwolnił nieco tempo, pozwalając wam iść trochę wolniej. Gdy słońce zaszło gdzieś za lasy, Fusori-sensei podniosła głowę.
- Miałam wam udzielić jeszcze czwartej lekcji, pamiętacie? Nie zdążyłam przed walką. Szkoda, chyba by się przydała. Wiecie, że jestem jedną z tych, których w Konoha nazywano Mistrzami Broni. Walczę kataną, wakizashi, tanto, no-dachi, yari, naginatą... Prawie wszystkim, co ma ostrze. Ale chyba każde pokolenie musi uczyć się tego na nowo - mówiła, wciąż patrząc przed siebie. Podniosła do góry opaskę, żeby przez jakiś czas popatrzeć na świat własnymi oczami, ale prawie natychmiast opuściła ją z powrotem.
- Czwarta lekcja brzmi: Nie wszystkie węzły należy przecinać. Mówię tam to ja, Daishi Fusori, zwana przez niektórych Missou Heijin, Żałobnym Ostrzem. Ta lekcja tyczy każdego z was, ale ciebie, Kazune-chan, w szczególności. Wasz klan rości sobie prawa do mistrzostwa w broni. Być może ma rację. Ale musisz pamiętać, ty i wszyscy shinobi twojego klanu, że ostrze może rodzić problemy równie łatwo, jak rozwiązywać. Każdy dostał swoją lekcję. Obyście wszyscy przeżyli tak długo, żeby przekazać je dalej - powiedziała smutnym głosem. Przed wami majaczyły już bramy Konohy...

Wkrótce trafiliście do cel. Geninów zamknięto razem, w sporej celi w męskim skrzydle więzienia dla mało niebezpiecznych przestępców, niedaleko murów Konohy. Zaś Fusori-sensei została poprowadzona gdzieś dalej. Ledwie weszliście do środka, rozbrojeni, a natychmiast padliście na prycze i wycieńczeni zasnęliście.

Obudzono was w południe. Żandarmeria Konohy, złożona głównie z członków klanu Uchiha, zaprowadziła was bez słów na salę rozpraw. Nie skuto was tym razem, jedynie karteczki wciąż mieliście na czołach. Na sali sądowej siedział sam Hokage i trzech sędziów po jego lewej stronie oraz dwóch po prawej. Z jednej strony przestronnej, widnej sali była ława oskarżonych, otoczona przez ANBU i Żandarmerię. Siedziała tam już Fusori-sama. Po drugiej stronie były ławki dla publiczności, w których siedziało kilku ninja, młodszych i starszych. Szeptali coś między sobą.

- Proszę zająć miejsca! - powiedział, wyłaniając się zza drzwi, woźny. Kiedy wszyscy usiedli, wstał Hokage. - Zeznania panny posługującej się nazwiskiem Daishi zostały już odnotowane. Teraz przyszedł czas na zeznania geninów, które jako nienoszące znamion wysokiej ważności dla wioski, nie muszą być utajone. Najpierw jednak odczytane zostaną zarzuty! - powiedział donośnym głosem.
Na to wstał jeden z sędziów pomocniczych.
- Na Drużynie Czwartej, w składzie: posługująca się nazwiskiem Daishi, Fusori. Z rodu Reikuro, Okunori. Z rodu Aburame, Itori. Z rodu Doratsuki, Kazune; ciążą zarzuty morderstwa, szpiegowania na rzecz Ame Gakure, działania na szkodę Konoha Gakure, działania na szkodę Kraju Ognia, zdrady, próby ucieczki z miejsca przestępstwa. Na Kazune Doratsuki ciąży dodatkowo zarzut niewykonania rozkazów. Na Daishi Fusori zarzut niedopełnienia obowiązków dowódcy - usiadł, a na to znów wstał Hokage. - Teraz macie prawo powiedzieć wszystko, co macie na swoją obronę.
Ostatnio zmieniony wtorek, 18 grudnia 2007, 16:35 przez BlindKitty, łącznie zmieniany 1 raz.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Perzyn »

Diego Pinzas

Gdy drużyna czwarta wchodziła do sali ich uwagę przykuła jedna osoba. Chłopak, na oko w ich wieku siedzący w pierwszym rzędzie. Ale nie sam fakt, że ktoś, kto jest najwyżej geninem się tu znalazł był najbardziej dziwiący, tym, co było w nim najdziwniejsze był wygląd.

Co prawda siedział, ale zdawał się być nadzwyczaj wysoki jak na swój wiek. Jego karnacja była ciemna, nawet ci shinobi, którzy zdążyli się w trakcie swoich misji w ostatnich dniach opalić byli bledsi od śniadego chłopaka. Długie czarne włosy spięte w kucyk spadały mu na plecy zlewając się z takąż koszulą o długich rękawach. Czarne, głęboko osadzone oczy spoglądały przenikliwie, ale wesoło a białe, równe zęby błyszczały w optymistycznym uśmiechu. Zresztą także rysy twarzy chłopaka były nietypowe, zwłaszcza wyraźnie zarysowane kości policzkowe i relatywnie wąska broda zwracały uwagę.

Ubiór dziwnego genina także przyciągał wzrok. Koszula miała dyskretny bordowy haft na szwach oraz na piersi, z daleka ciężko było ocenić, ale chyba przedstawiał on wzór roślinny. Do tego jej rękawy zakończone były nietypowymi mankietami zaopatrzonymi w coś na kształt koronki. Spodnie o niespotykanym kroju, podtrzymywane pasem, do którego przywiązana była opaska ze znakiem Liścia, współgrały kolorystycznie z koszulą i na zewnętrznym szwie posiadały taki sam haft jak ona. Stopy chłopaka obute były w półbuty z miękkiej skóry, z wzorem z przeplatanych jej pasków na górze stopy.

Aburame jako osoba niezwykle przywiązana do swojego miecza jako pierwszy zwrócił uwagę na to, że chłopak także posiada taką broń, choć widać było tylko rękojeść. Niedługi trzon zakończony niewielką głowicą sugerowały, że to lekka, jednoręczna broń. Nie było za to typowej tsuby ani nawet jelca, za to był osłaniający wszystkie palce kosz. Pleciony ze złotego drutu i inkrustowany kamieniami świadczył, że ten egzemplarz nie jest codziennym orężem chłopaka a tylko atrapą, elementem dodanym do stroju na formalną okazję. Zresztą miecz taki na pewno nie należał do niego, a był tylko pożyczony od kogoś z rodziny.

Cała drużyna miała poważniejsze zmartwienia niż ten dziwak, ale i tak każdy z nich, choć przelotnie zastanawiał się, co on robi na ich procesie. A myślom takim sprzyjał fakt, że Fusori-sensei niemal niezauważalnie skinęła czarnowłosemu głową i posłała mu przelotny uśmiech.
Ostatnio zmieniony wtorek, 18 grudnia 2007, 16:42 przez Perzyn, łącznie zmieniany 1 raz.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratuski Kazune

Spojrzał na sensei. Żałobne ostrze. Jakiż to mroczny sekret musi kryć ten przydomek? Ale wiedział o co chodzi sensei. Uśmiechnął się.
-Fusori-sama. Wiem, co chcesz mi powiedzieć. Ale taką ścieżką zostałem poprowadzony. Nie odbiera się drapieżcy jego szponów. Tak mawiał mi ojciec. Broń jest narzędziem zniszczenia, bo do tego została stworzona. Moja Karasu Hane jest przedłużeniem mojej ręki, jest moimi członkami. Czym byłbym bez niej. Ktoś kto jest mi bliski powiedział "Jestem niczym żerujący kruk a to moja droga do śmierci". To moje słowa. Nawet jeżeli to będzie mój koniec nie ucieknę przed konsekwencjami. Niech ludzie wiedzą prawdę i zapamiętają mnie tak. Ale tam gdzieś po drugiej stronie czeka na mnie ktoś kto z tej krwi będzie dumny, jako że ona uczyniła mnie tym kim jestem. Ale na moje ostrze obiecuje tutaj tobie, że nie cofnę się. Powiem całą prawdę, która jest straszna, ale nie pociągnę żadnego z was w dół. Obiecuję. - w jego oczach był spokój. Spokój osoby, która dąży do śmierci...

Stojąc na ławie oskarżonych Kazune przełknął ślinę. Teraz musiał to zrobić. Przyłożył ręce do serca. "Ayame. Pomóż mi w godzinie próby". Powstał, wziął wdech i spojrzał sandaime w oczy.
-Hokage-sama! Z pełną odpowiedzialnością, oraz znajomością konsekwencji moich słów, jestem gotów powiedzieć prawdę.
Hokage skinął głową. Kazune kontynuował nawet na chwilę nie zatrzymując się.
-Tamtego dnia, nasza drużyna została wysłana na misję pochwycenia i przetransportowania bandyty w wiosce znanej jako Oketsu. Kiedy przekroczyliśmy bramy wioski napotkaliśmy na oddział wrogich shinobi. Wywiązała się walka. Przedtem jednak nasza sensei wyraźnie powiedział, aby pod żadnym pozorem nie dopuścić do śmierci wrogów.
Wszyscy wsłuchiwali się w jego słowa. Być może oczekiwali na słowa obrony. Tym bardziej musieli być zaskoczeni tym
-Podczas walki moi towarzysze zachowali się wzorowo. Jednak ja, nie zapanowałem nad własnym gniewem. Podczas pojedynku z geninem Deszczu spowodowałem ciężką ranę, w wyniku której doznał on śmierci.
Wśród zgromadzonych dało słyszeć szept. Jednak Kazune zignorował go kompletnie.
-Podczas walki, żaden z innych shinobi nie doznał większych obrażeń. Dlatego, to nie grupa czwarta, ale ja jestem winny morderstwa i nieumyślnego działania na szkodę Konohy. Jeśli natomiast chodzi o próbę ucieczki to również nie jest nasza wina. Podczas powrotu do Konohy by oddać bandytę i przygotować się do złożenia raportu. Zostaliśmy zaskoczeni przez 6 wrogich jouninów, którzy nas pochwycili i zabrali na małą wyspę w kraju deszczu jako swych zakładników. Udało nam się uciec, dzięki potyczce pomiędzy wioską Chmur a Deszczu, w wyniku której zostaliśmy nieoczekiwanie uwolnieni. Stamtąd skierowaliśmy się bezpośrednio do Kraju Ognia gdzie zostaliśmy pochwyceni i poprowadzeni tutaj. Natomiast, nigdy ale to przenigdy nie szpiegowaliśmy na rzecz Ame Gakure, tak samo jak i nie dopuściliśmy się zdrady wobec naszej wioski.
Sędzia szepnął coś do Hokage a tamten spytał jeszcze.
-Chciałbyś coś dodać?
-Tak Hokage-sama. Nie chcę litości. Ale proszę o jedno. Niech moi towarzysze zostaną uniewinnieni jako przypadkiem wplątani w to wszystko. Nie oni winni lecz ja. To jedyne co mam do dodania.
Usiadł i czekał na reakcję pozostałych. Czuł się spełniony.
Obrazek
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

Aburame Itori
"Nie wszystkie węzły należy przecinać...To cenna rada. Chyba wiem nawet co Sensei miała na myśli. Nie wszystko załatwimy za pomocą miecza. Gdy podniesiemy na kogoś rękę, to będziemy musieli ponieść konsekwencje tego czynu, jednakże z drugiej strony może to coś rozwiązać. Ah, ta filozofia. Z pouczenia które przedstawiła Fusori, wynika iż nie obwinia ona Kazune. A więc to tak! Nareszcie ktoś o wyższej randze się ze mną zgodził. Nareszcie!"
Włóczył się za ANBU. Nogi mimo iż wytrzymałe, bolały go już trochę. Zobaczył bramę Konohy.
"Nareszcie. Jesteśmy w domu..."

Prowadzony wraz z kolegami przez Żandarmerię, wiedział, że mogą sobie nie poradzić i skończyć jako zdrajcy w mniemaniu co niektórych ninja tej Wioski. Dla Itoriego, Kazune, Okunori i Fusori pozostaną na zawsze przyjaciółmi i niewinnymi osobami.
"Skąd oni mogą wiedzieć jak to się wszystko potoczyło? Byli tam? A tak poza tym to skąd takie podejrzenia? Nie rozumiem..."
Wszedł na salę. Wysłuchał w spokoju, zeznań Kazune. Patrzył się na tłum wymieniający zdania między sobą. Zaintrygował go jeden ninja. Mianowicie miał on na plecach miecz. Dość niezwykły bo bez tsuby ani jelca. To zadziwiało lecz nie zaskakiwało. Wiele słyszał o Shinobich posiadających właśnie takie miecze. Czytał, nawet o pewnym Shinigami o imieniu Ichigo...Oczywiście to tylko czysta legenda ale zawsze daje podstawy do sądzenia, że tak naprawdę jest.
Popatrzył na Hokage. Jego postać budziła respekt i zarazem grozę. Spojrzenie jego oczu było niesamowite. Nie dało się przez nie przejrzeć. Nie wyrażał żadnych emocji. Taki ninja zasługuje na rangę Kage Ukrytej Wioski.
- Następny! - powiedział sędzia. Popchnięty przez jednego z członków klanu Uchiha, Itori wstał.
- Szanowny Hokage, szanowni sędziowie! Oświadczam, że będę mówił prawdę i tylko prawdę. Wiem jaka jest kara za fałszywe informacje.
Owa misja polegała na pochwyceniu pewnego bandyty z Wioski o nazwie Oketsu. Był on stary więc nie było dane nam sądzić o jakichkolwiek "numerach z jego strony". To mała wioska z polami ryżowymi obsianymi naokoło niej. To były dane naszej Sensei. I tak też było. Przekraczając bramy tej Wioski, myśleliśmy, że nic nas złego nie spotka. Ale to by było zbyt piękne. Napotkaliśmy grupę ninja z Wioski Deszczu. Ich skład to Jounin i trzech Geninów. Fusori - sama walczyła z ich Sensei'em a my z wrogiem o naszym poziomie. Walka była dosyć szybka. Ja załatwiłem dwóch Geninów za pomocą Daitoppa no Jutsu. Ci omdleli. Kazune jednego niestety zabił. To była obrona konieczna, wysoki sądzie. Czy Doratsuki Kazune, mój serdeczny kolega i towarzysz w walce miał zginąć nikczemną śmiercią ze względu na prawa? Co się bardziej liczy? Ludzkie życie czy pomyślność misji? Myślę, że wielu Shinobi wybiera to pierwsze. Po pokonaniu wroga napotkaliśmy kolejny oddział składający się z 6 Jouninów, pochodzących z Ame Gakure. Nie mieliśmy szans więc zostaliśmy pokonani i pochwyceni. Gdzie? Tego nie wiem, ponieważ straciłem przytomność. Obudziłem się w wilgotnej i zimnej celi z małym okienkiem. I wtedy ktoś nas uratował rozwalając drzwi do cel. Nie wiem za pomocą czego. Może to jakaś technika? Więzień którego później spotkaliśmy mówił o jakimś kamiennym psie. Wyszliśmy na górę przez metalową klapę. Więzienie znajdowało się pod ziemią. Wychodząc, ujrzeliśmy walkę pomiędzy Shinobi z Kumo Gakure i Ame Gakure. Nie wtrącaliśmy się póki sami się nie wykończyli. Następnie ja za pomocą mojego Kekke Genkai odnalazłem towarzysza, Okunoriego o imieniu Yamaneru. Wspólnie uciekliśmy z wyspy napotkując po drodze Sensei. Poszło to sprawnie. Dodatkowo zabraliśmy więźnia który był celem naszej misji. Potem trafiliśmy na granicę Kraju Ognia i spotkaliśmy oddział ANBU. Dalej to już chyba szanowny sąd wie co się działo. Dziękuję.

Aburame siadł i czekał na zeznania ostatniego z kolegów.
Czerwona Orientalna Prawica
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: BlindKitty »

Okunori wstał.
- Chciałbym, żeby z pewnych względów, również i moje zeznania zostały utajone - powiedział czystym, mocnym głosem. Sędziowie poszeptali coś między sobą i po chwili jeden z nich odpowiedział:
- Dobrze więc. Prosimy z nami.
Wyszli, prowadząc między sobą Okunoriego. Popatrzyliście po sobie, nie wiedząc o co może mu chodzić. Wrócili, wszyscy razem, po kilku minutach.

Kiedy sędziowie ponownie zajęli miejsca, woźny krzyknął:
- Oskarżeni niech wstaną!
Podnieśliście się, a wtedy Hokage wziął niewielki zwój, rozwinął go i odczytał werdykt. Ciężko było powiedzieć, kiedy został napisany.
- Werdyktem Sądu Wioski Ukrytej w Liściach, stwierdza się co następuje. Posługująca się nazwiskiem Daishi, Fusori. Z rodu Reikuro, Okunori. Z rodu Aburame, Itori. Zostają uznani za niewinnych wszelkich zarzucanych im czynów, to jest morderstwa, zdrady, szpiegostwa, działania na szkodę kraju i wioski, ucieczki z miejsca przestępstawa i niedopełnienia obowiązków dowódcy w przypadku Daishi Fusori. Zostają oczyszczeni z wszelkich zarzutów i podejrzeń - Kazune zammknął na moment oczy. Dopiero teraz spostrzegliście, że wasza sensei oczy miała zamknięte przez cały czas. Hokage zaś kontynuuował - Z rodu Doratsuki, Kazune. Zostaje uznany za niewinnego szpiegostwa, działania na szkodę kraju i wioski, zdrady, próby ucieczki z miejsca przestępstwa, niewykonania rozkazów. Zostaje oczyszczony z powyższych zarzutów i podejrzeń - Trzeci zrobił pauzę. - Zostaje on jednak uznany winnym morderstwa. Kara, jaka zostaje mu wymierzona, to zakaz używania broni mogącej powodować rany terminalne oraz technik mogących powodować rany terminalne, poza sytuacjami kiedy zostanie mu to ze względu na specjalne okoliczności dozwolone przez sensei. Zakaz obowiązywał będzie przez okres trzech miesięcy. Ponadto zobowiązany zostaje do uiszczenia w ciągu dwudziestu czterech godzin Ketsueki Okane w wysokości dwuch tysięcy ryu, w kasie numer osiem w Budynku Administracyjnym A-3. Jeśli opłata nie zostanie wniesiona, kara zostanie zamieniona na dwa tysiące godzin prac społecznych przy odbudowie wioski - Hokage zwinął zwój i popatrzył przenikliwymi, uważnymi oczyma na Kazune.
- Powiem ci jeszcze coś od siebie. Kruki są ptakami inteligentnymi. Gdy siadają na wyciągniętej ręce ludzkiego przyjaciela, nie wbijają w nią szponów. Powiadasz niekiedy, że nie odbiera się drapieżcy jego szponów. Wiedz więc, że właśnie ci je odebraliśmy. Nauczysz sobie radzić bez nich, albo umrzesz. Być może to przekona cię to, że ostrze nie jest odpowiedzią na wszelkie problemy. A jeśli nie... Następnym razem sąd nie będzie tak pobłażliwy.

Żandarmi wstali i zerwali wam karteczki z czół. Poczuliście mrówki chodzące po całym ciele, tak jakbyście rozprostowali dawno zdrętwiałe kończyny.
- No to wychodzimy - powiedziała Fusori-sensei. - Przy okazji, skoro zostaliśmy przez sąd potraktowani raczej łagodnie, to możecie od razu poznać nowego kolegę. Diego! Podejdź tu i zaprowadź mnie do wyjścia. Nie mogę teraz otworzyć oczu. A na zewnątrz przedstawisz się swoim nowym towarzyszom z drużyny, a oni przedstawią się tobie - powiedziała do chłopaka, który stanął przed wami. Rozpoznaliście go - to ten, któremu Fusori skinęła głową, gdy wchodziliście...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

"Odebranie Karasu Hane? Na wszystkich bogów, to już lepiej byłoby gdyby kazał mnie zabić". Naprawdę jednak poczuł ulgę. Jego towarzyszom nic nie groziło, a o to mu w gruncie rzeczy chodziło. Ale skoro tak ma być, niech tak będzie. Złoży Karasu Hane w ręce klanu i od tej pory skupi się na treningu fizycznym. Nie wyobrażał sobie starszyzny klanu od ręki dającego mu od ręki 2000 ryu, dlatego mentalnie nastawił się już na 2000 godzin robót. Spojrzał na sensei. "Powiedziałaś im moje słowa Fusori-sama? Czy to mnie uratowało, czy chciałaś mnie czegoś nauczyć? Kruk nie rani przyjaciół to prawda, ale to nie oni byli moimi przyjaciółmi. Muszę wykorzystać ten czas i znaleźć techniki zastępujące moje ostrze. Lub tak wypracować swój styl by nie zabijać, a przerażać."

Tymczasem jednak spojrzał na nowego towarzysza. Był na sali sądowej to fakt, ale Kazune składając zeznania nie przyjrzał się mu. A wyglądał doprawdy egzotycznie. Nie tylko czarne oczy i nadzwyczaj opalona cera, ale i nietypowy strój oraz zadziwiającą broń. Z drugiej jednak strony Kazune w swojej długiej szacie też nie wyglądał jak typowy przedstawiciel shinobi z Konohy. "Nazywa się Diego? Nietypowe imię doprawdy. Ale kto wie, każdemu należy dać szansę"
-Miło mi powitać Cię w drużynie czwartej Diego-san. Nazywam się Doratsuki Kazune i jak już zauważyłeś czeka mnie jeszcze długa droga.
Ukłonił się mu, jak to miał w zwyczaju witając się z ludźmi.
-Jeśli chodzi o mnie to jestem dość dobry w użyciu mojej kosy. Obawiam się jednak, że nieprędko będziesz mógł to zobaczyć. Zostałem ukarany i muszę dotrzymać postanowień Hokage. Cóż mogę rzec o sobie jeszcze, chyba nic więcej szczególnego. Twoja broń jest doprawdy piękna, ale chyba nie używana do walki czyż nie?
Szedł za resztą drużyny, witając promienie słońca. "Cóż losie, czy pomożesz mi wytyczyć nową ścieżkę, czy szukać jej mam w słowach Ayame?" tak sobie myśląc przypomniał sobie coś. Mianowicie reakcję jego klanu na te niezbyt pozytywne wieści.
Obrazek
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Ant »

Reikuro Okunori

Wychodząc z sali sądowej poklepał Kazune po plecach.
- Współczuje stary... Wiem jakim ciosem jest dla ciebie odebranie Karasu Hane. Wiem też, że jesteś z nas najlepszy. Dasz sobie radę. - powiedział starając się go pocieszyć
"Jak można mu pomóc? Czemu sensei nie otwiera oczu? Czyżby wstydziła się ich prawdziwego koloru? Co jest z nimi nie tak? "
- Fusori-sensei czy mogłoby się udać wykonanie przez naszą drużynę misji rangi B w dwadzieścia cztery godziny? Moglibyśmy wtedy spłacić karę Kazune. Ta kara według mnie nie jest jego, jest karą całej naszej drużyny. Moje sumienie nie dałoby mi spokoju, gdybym nie pomógł mu w jakiś sposób. Po za tym drużyna jest największym priorytetem. Bez niej jest niczym... - zwrócił się do sensei z pewnym błaganiem w głosie.
Podszedł do Diego.
"Ten nowy jest jakiś dziwny... Jak to się stało, że jest tutaj z nami? Przecież drużyny powinny być trzyosobowe plus sensei. Jakoś dziwnie będzie z jedną osobą więcej w drużynie. Będziemy musieli go poznać, a on nas. Przydałaby się do tego kolejna większa misja... A może on ma nas pilnować, bo na prawdę nie jest geninem, tylko osobą wyspecjalizowaną w szukaniu czegoś co można przeciw nam wykorzystać? Lepiej będzie być przy nim szczególnie ostrożnym i nie robić nic podejrzanego."
- Ohayo Diego. Cieszę się, że będziemy razem w jednej drużynie. Z tego co widzę też jesteś maniakiem broni jak my tutaj wszyscy. Jestem Reikuro Okunori jak pewnie słyszałeś na rozprawie. Moje mocne strony to ich brak. Powinieneś niedługo poznać lepszą część mnie. Też specjalizujesz się w taijutsu? -
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Perzyn »

Diego Pinzas

Chłopak uśmiechnął się szeroko, gdy sensei i reszta drużyny do niego podeszła. Gdy usłyszał, że porozmawiają na zewnątrz skinął głową. Przez cały czas biła od niego aura optymizmu. Nim zdążył się odezwać Okunori i Kazune już się przedstawili.

- Miło mi was poznać. Ja jak już wiecie nazywam się Diego i od dziś będę czwartym członkiem drużyny. Ukłonił się lekko. Gdy padło pytanie na temat broni zaśmiał się głośno i klepnął rękojeść umieszczoną przy pasie.
- Ten konkretny egzemplarz to tylko atrapa, nie ma nawet ostrza, służy jako elegancki dodatek do stroju. Mojego rapiera nie pozwoliliby wnieść na salę Kazune-kun. Znali się raptem od kilku minut, ale dla niego już byli przyjaciółmi i tak miał zamiar ich traktować, w końcu od teraz życie jednego będzie leżało w rękach wszystkich. Jak muszkieterowie, o których kiedyś czytał w książkach pradziadka.

Swoje pytanie miał też Okunori. Tym razem egzotyczny genin zrobił zdziwioną minę.
- Maniakiem? Nieee, po prostu od zawsze trenowałem walkę rapierem i jestem w niej ponoć całkiem dobry jak na mój wiek. Ale do manii mimo wszystko jeszcze mi daleko. Uśmiechał się cały czas i mówił dość entuzjastycznym tonem. Dostrzegał jednak w ich oczach zdziwienie jego wyglądem, zresztą gdy się przedstawiał to przez twarze pozostałych również przemknął wyraz zdziwienia.

- Eeeech, widzę, że tego nie da się uniknąć. Powiedział to zrezygnowanym tonem, ale wesołe iskierki w oczach zdradzały, że to gra. - Chyba wszyscy w mojej rodzinie mają ten problem. A zatem dobrze, wyjaśnię wam, czemu jestem taki dziwny jak wam się wydaje a wy mi opowiecie ze szczegółami jak było na waszej ostatniej misji, dobra? Reszta drużyny ze sporym wahaniem ale się zgodziła. - A zatem słuchajcie – Historia jest prosta. Mój pradziadek, Emanuel Pinzas, pochodził z bardzo daleka, z Kraju Żagli na innym kontynencie. Porzucił kraj z przyczyn osobistych i zamieszkał w Kraju Ognia, tu spotkał Pierwszego Hokage i za jego zgodą zamieszkał w Konoha. Potem rodzina Pinzas nieco się rozrosła i tak oto stoję przed wami. Białe zęby błysnęły w uśmiechu. Miał jednak nadzieję, że nie będą się dopytywać, czemu został dodany do grupy, bo mógłby wyjść na aroganta jakby powiedział, że dlatego, że miał znakomite wyniki w nauce i nieposzlakowaną opinie. Co prawda jako osoba szczera nie lubił sekretów, ale ten jeden raz wolałby zachować tajemnicę niż stracić sympatię przyszłych towarzyszy broni.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

Uśmiechnął się czując rękę Okunoriego na ramieniu. Czuł, że ma przyjaciół którzy chcą go wesprzeć w trudnych chwilach.
-Ech Okunori, dziękuję to wiele dla mnie znaczy. Ale obawiam się, że żadna misja nie da nam tak szybko tylu pieniędzy. Również mój klan wcale nie będzie szczęśliwy słysząc o takiej sumie wydanej na mnie.
Westchnął i kontynuował.
-Obawiam się, że będę musiał sam udźwignąć to brzemię. Poza tym trzy miesiące to w sam raz na 3000 godzin pracy. Przez ten czas będę musiał się uspokoić i znaleźć nową ścieżkę. Ale nie zamartwiaj swojej duszy Okunori. - również położył mu rękę na ramieniu -Dam sobie radę. Obiecuję Ci to. Jeszcze usłyszysz o mnie jako shinobi.

Wysłuchał całej opowieści Diego.
-Tak, nie wygląda ona jak broń do walki. Ale doprawdy jest piękna. Rapier powiadasz? Czytałem jedynie o tej egzotycznej broni nigdy nie widziałem jej na własne oczy. Umieram z ciekawości by ją zobaczyć. Nie sądź jednak, że uważam Cię za dziwaka. Masz egzotyczny wygląd, ale pod nim może kryć się wojownik nawet bardziej odważny od nas. Pozory są tylko pozorami. Jeśli ktoś szepcze za twoimi plecami to tylko z zazdrości. Wierzę, że pasujesz do naszej grupy, która jest... specyficznie dobrana.
Jego specyfika bycia sprawiała, że Kazune zachowywał się, jakby to był dawno nie widziany kuzyn. Był wesoły, często się uśmiechał i wszystko znosił lekko. Niemal od razu był szczery i obtaczał się wręcz aurą optymizmu. "Dobry musi być z niego kompan".
-Jeszcze będziemy mieli szansę bliżej się poznać. Póki co wiedz że to doprawdy jest dla mnie zaszczyt Diego.
Obrazek
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Perzyn »

Diego Pinzas

Słowa Kazune go ucieszyły. Co prawda z natury traktował wszystkich jako potencjalnych przyjaciół, ale ten chłopak swą postawą utwierdził go w przekonaniu, że się nie mylił. A jak ktoś jest przyjacielem to trzeba mu pomagać. I to pomagać w każdej, ale to każdej sytuacji. Dwa tysiące to dużo, zwłaszcza jak weźmie pod uwagę, że ma przy sobie sto siedemdziesiąt raptem.

- Kazune-kun, nie gadaj o samodzielnym noszeniu brzemienia. Razem łatwo zbierzemy te pieniądze. Dostaniecie po 200 ryu nagrody za misję, jeśli sensei zgodzi się z nami złożyć to każdy będzie musiał dać tylko po 400! Nie wiedział skąd weźmie brakujące pieniądze. Może dziadek Francesco zechce mu pożyczyć? Zbyt dobrze znał dziadka żeby wierzyć, że pójdzie łatwo, ale też wiedział, co go wzrusza, jeśli odpowiednio pogada to powinien dostać te 230 ryu.

- No to, co drużyno, mamy 24 godziny na zbiórkę pieniędzy! W końcu za trzy miesiące z hakiem jest egazmin na Chuuninów i nie możemy sobie pozwolić na wysyłanie ważnego członka drużyny na prace społeczne! Przez cały czas się uśmiechał a jego wrodzony optymizm sprawił, że inni też zaczęłi wierzyć w to, że może im się udać. Nie, nie w to, że może się udać, w to, że się udać musi!
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

Otoczony przyjaciółmi poczuł się naprawdę świetnie. Nic nie mogło być niemożliwie z takimi ludźmi, a każdy problem stawał się błahostką. "Czy to będzie moja lekcja na ten czas?"
-Doprawdy, teraz to ma sens Diego. Ale czy Fusori-sensei będzie chciała na takiego urwisa jak ja wydawać swoje pieniądze - powiedział z celowym przekąsem, żartując a nie mówiąc to na poważnie. - 400 ryu to jest już suma, którą mógłbym zapożyczyć od własnego klanu. Ale i tak będą na mnie kręcić nosem. Zresztą nawet mój ojciec, chyba coś znajdzie. Wiesz Diego, to nie jest tak, że w smak mi samemu się męczyć, ale nie myślałem, że to może być dla was takie ważne. Prawie jak rodzina. To dla mnie coś nowego.

Słońce grzało, a wiatr hulał targając mu włosy. Przypomniał sobie, że dawno nie pisał w notesie. Sprawdził. Udało mu się go wyciągnąć wtedy gdy uciekali. Wyjął i zaczął skrobać
1 dzień po zakończeniu misji
Misja zakończona sukcesem. A przynajmniej częściowym. Stałem się mordercą genina deszczu, ale nie to mnie martwi. Odebrano mi na trzy miesiące prawo do korzystania z broni. Muszę znaleźć nową ścieżkę, by równie dobrze służyć mojej wiosce. Tak by nie zawsze przecinać węzeł. Ale dla przeciwników być krukiem. Tak jak Ayame. Pamiętajcie, panujcie nad swym gniewem ty którzy to czytacie, szukajcie przyjaciół. To oni będą waszą drugą mocą. Nie bójcie się ryzykować życia dla nich bo oni odwdzięczą się po trzykroć. Dostałem ważną lekcję życia, z której płynie wiele nauk i jeszcze więcej pytań. Od teraz zaczyna się ważny okres w mym życiu. Przez trzy miesiące, muszę nauczyć się tak wiele. Wierze, że mi się uda. Mam przyjaciół, w tym nowego Diego, oraz mam Fusori-sensei. Mam ojca i mam cały świat. Nic mnie nie powstrzyma.


Schował rzeczy z powrotem i znowu zwrócił się do reszty.
-Naprawdę, nigdy bym się tego nie spodziewał. Jeżeli wam się uda, to jestem waszym dozgonnym dłużnikiem. Obym w przyszłości mógł wam równie mocno pomóc.
Obrazek
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

Aburame Itori
Po usłyszeniu werdyktu na jego twarzy zabłysnął uśmiech. Cieszył się niezmiernie z wyroku sądu. Wychodził. I nagle spotkali chłopaka z dziwnym mieczem na plecach. Nie miał do niego zaufania. Okunori i Kazune wdali się w nim w rozmowę, lecz Itori nie miał zamiaru tego robić. Bo po co? Po co im tak w ogóle czwarty członek drużyny? Tego nie wiedział. Lecz chciał się dowiedzieć i to jak najszybciej. Wyszedł z sali sądowej. Czekał na przyjaciół. O czym oni z nim jeszcze dyskutują? Eh...Chyba muszę czekać. Usiadł na ławce, czekając na kolegów. Hokage i inni sędziowie opuścili gmach budynku sądowego. Czekał i czekał...Martwiła go tylko kara dla Kazune.
"Nie wiem jak on się z tego wyplącze. To będzie bardzo trudne. Jakim cudem w ciągu 24h uzbiera 2 tys. Ryo?"
Czerwona Orientalna Prawica
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: BlindKitty »

Wszyscy wyszli wreszcie z sądu. Itori czekał już na nich, siedząc na ławeczce. Wszędzie wokół wciąż toczyły się naprawy, budowy, usuwanie gruzu. Diego poprawił pozłacany kosz rapiera, wiszący przy pasie.
Fusori poprosiła ich żeby razem usiedli na tej ławce. Była dość wąska, więc mieli nieco problemów z pomieszczeniem się koło siebie. Przykucnęła naprzeciwko nich, wciąż z zamkniętymi oczami.
A potem je otwarła.

Zamarliście wszyscy, patrząc w te ślepia. Były jadowicie zielone, niezdrową, radioaktywną zielenią, niesamowicie komponującą się z kolorem jej włosów. Ale to jeszcze nie było najbardziej niesamowite.
Miały pionowe źrenice.

- Sądzę, że teraz nadeszła chwila, żebym ja coś powiedziała. Po pierwsze, dlaczego mamy w drużynie nowego kolegę, bo zapewne wszyscy się nad tym zastanawiacie. Odpowiedź jest prosta. Tak wielu jouninów zginęło w czasie wojny, że nie wystarcza ich do pilnowania trzyosobowych drużyn. Dlatego niektóre stają się czteroosobowe. Diego-chan ukończył Akademię z wyróżnieniem, dlatego został przydzielony do już istniejącej drużyny; drugim tego powodem jest to, że jest, tak jak my, użytkownikiem broni. Dość niecodziennej zresztą, ale tylko Itori-chan chyba używa często spotykanej broni, prawda? Dai-kunai i naręczne ostrza Okuneri-chan należą do wyjątkowo rzadkich, kosa Kazune-chan to chyba jedyny taki przykład w wiosce, a ja jestem przypadkiem nawet bardziej niezwykłym - powiedziała tajemniczo. Złożyła szybkimi ruchami kilka pieczęci i jej oczy przybrały przyjemny, szary kolor. - Ale teraz to nieistotne. Teraz, jak już zauważyliście, musicie zdobyć te dwa tysiące ryu. Mam dla was propozycję; dam wam połowę tych pieniędzy, jeżeli każdy waz zdobędzie po przynajmniej pięćdziesiąt ryu. Nie mówię tu o pieniądzach, jakie już macie, ani o tych które dostaniecie za misję, ale każdy inny sposób jest dobry. Jak każdy z was zdobędzie tyle pieniędzy, a ja dołożę połowę, to na pewno wystarczy, gdy uwzględnimy wypłatę za misję. No, macie mało czasu, więc lećcie. Jutro, gdy Kazune-chan zapłaci, porozmawiamy jeszcze trochę - uśmiechnęła się i wskoczyła na dach, po chwili znikając wam z oczu.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Hiro
Marynarz
Marynarz
Posty: 374
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
Numer GG: 5761430
Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hiro »

Doratsuki Kazune

Spoglądał w te oczy zahipnotyzowany ich głębią. Przypomniał sobie wydarzenie z dzieciństwa, gdy natrafił na węża. Podczas gdy inni wycofali się, on nie mógł oderwać oczu od tego pięknego zwierzęcia i dopiero jakiś dorosły odciągnął go zanim ten by go ugryzł. W tych oczach było coś niesamowitego, miały tą swoją głębię. Gdyby Kazune walczył z sensei z takimi oczami, nie byłby nawet w stanie ruszyć palcem. "Jakie to piękne...". Stał tak i patrzył jak człowiek pogrążony w marzeniach.

Dopiero gdy zmieniła swe oczy zaczęły do niego docierać słowa. "Szkoda, były takie piękne". Jednak gdy dotarł do niego sens, poczuł, że się czerwieni. "1000 ryu?!"
-Sensei, ależ nie... - nie zdążył, jak to miała w zwyczaju zniknęła za dachami.
Złapał się za głowę. "Nawet w przyszłym życiu jej się za to nie odwdzięczę. Ten dług będzie mnie prześladował do końca życia". Spojrzał po towarzyszach, pewnie tak samo zdezorientowanych jak on.
-Jak tak dalej pójdzie, nie starczy mi życia by odwdzięczyć się wszystkim ludziom, którzy mi pomogą. - powiedział, tonem który tylko w pewnej części był żartobliwy. -Myślę, że znajdą się jakieś prace, dzięki którym ktoś da nam te pieniądze. Ale nie traćmy czasu, powinniśmy już zacząć się rozglądać. No chyba, że macie jakieś inne pomysły.
Nie chciał spędzać tego dnia sam. Jeśli to było możliwe chciał go spędzić z ludźmi, którym przecież tyle zawdzięczał.
Obrazek
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Perzyn »

Diego Pinzas

Od kiedy usłyszał propozycję Daishi sensei wszystko zaczęło wyglądać znacznie lepiej niż wcześniej. Tysiąc na czterech to nie dwa tysiące na pięcioro. Uśmiechnął się szeroko a w jego głowie zaczął rodzić się wspaniały plan.

Zupełnie na boku zastanowiły go oczy ich opiekunki. Szybko kojarzył fakty, musiał, jeśli chciał walczyć tak jak reszta rodziny – szukając słabego punktu przeciwnika. Teraz też jego umiejętność kojarzenia go nie zawiodła. *Na sali miała cały czas zamknięte oczy, nie mogła używać chakry z powodu pieczęci. A zatem to genjutsu, zresztą niczyje oczy tak nie wyglądają. Skoro nauczycielka nie chciała pokazać jak naprawdę wyglądają jej oczy postanowił o to nie dopytywać, choć wydało mu się to nieco dziwne. *Ten się zasłania, kto ma coś do ukrycia.* Jego podejrzenia się potwierdziły gdy Fusori pozbyła się bolesnej zieleni i zmieniła kolor oczu na szare.

Kazune po raz kolejny próbował coś powiedzieć, ale widać było, że nie do końca się odnajduje w tej sytuacji. Coś gadał o jakimś długu do spłacenie. Diego podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu.

- Dług? O czym ty mówisz. Nie wierzę by ktokolwiek z obecnych pomyślał, choć przez moment o czymś takim. Zresztą ty zrobiłbyś to samo dla nas, w końcu w drużynie panuje zasada jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! Optymizm chłopaka sprawiał wrażenie niezniszczalnego, on po prostu odmawiał zobaczenia mrocznej strony czegokolwiek. I już uważał się za ich przyjaciela, nie widział podejrzliwych spojrzeń Okunoriego ani nieco niechętnej postawy Itoriego.

- Słuchajcie mam pomysł jak możemy zarobić brakujące pieniądze! Mówił z zapałem gestykulując żywo. Zakreślił ręką szeroki kręg, wskazując wszystko dookoła, całą wioskę. Na dodatek w ten sposób połączymy obie części wyroku, w końcu każdy z nas może pomóc przy odbudowie, nawet jeśli nie będą to 3 tysiące godzin! Faktycznie, dookoła wrzała praca, a przy tej nigdy nie za wiele jest rąk skłonnych do pomocy.
Hose15
Bombardier
Bombardier
Posty: 899
Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
Lokalizacja: Lublin

Re: [Naruto] Monogatori Baasu

Post autor: Hose15 »

Aburame Itori
Itori popatrzył na nowo przybyłych. Daishi Fusori, Diego Pinzas i Doratsuki Kazune. Tylko gdzie do jasnej cholery jest Okunori?! Chłopiec postanowił się tym jak na razie nie przejmować. Siedział spokojnie dopóki ujrzał...jadowicie, zielone oczy Sensei.
"O nie! Jakie tajemnice ona jeszcze skrywa? Pionowe źrenice występują u kotów. Coś jest w niej nie tak. Albo jakiś zły gen, albo wręcz odwrotnie. Być może to jej Kekke Genkai. Z czasem zapewne się dowiemy." Zielone oczy stały się szare i wszystko wróciło do normy. Itori się uspokoił i przestał o tym już myśleć. Rapier Diego, na pierwszy rzut oka nie wyglądał jak atrapa. Słuchał uważnie wypowiedzi Sensei. "Rzeczywiście. Wielu Jouninów zginęło. Hm...Nie wiem co mam teraz zrobić? Zaprzyjaźnić się z nim czy nie? Na początku byłem uprzedzony i teraz trochę głupio przełamywać jest lody. Ale czy czasem przebaczenie nie jest drogą do tego abyśmy byli czyści duszą? Być może...Muszę pokazać, że nie jestem taki, jakim odebrał mnie Diego. Cóż za dziwne imię. Słyszałem kiedyś o Geninie imieniem Dragonis, teraz Diego. Ten świat rodzi czasami dziwnych ninja."
Słuchał dalej.
"50 Ryu? W jaki sposób? To będzie trudne ale chyba powinniśmy robić to w grupie. Wtedy zawsze raźniej i jest mniejsza szansa, iż nas ktoś zabije. Teraz w stanie wojny wszystko się może zdarzyć. Kto wie? Może trafimy na jakichś przeciwników."
- Przepraszam, Diego za moją postawę. Zawsze jestem uprzedzony do innych na początku znajomości. Mam nadzieję, że nam się będzie dobrze pracowało. Ja natomiast mam inny pomysł. Musimy zrobić coś we trójkę. Na myśl przychodzi mi misja. Musimy pójść do Hokage by zlecił nam zadanie bez uczestnictwa Sensei na terenie Wioski. Na pewno każdy z nas zarobi wymaganą ilość pieniędzy. Co wy na to?
Czerwona Orientalna Prawica
Zablokowany