[Naruto] Monogatori Baasu

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Reikuro Okunori
Spuścił z czoła okulary. Poczuł nowe siły, gdy usłyszał, że Yamaneru jest gdzieś wśród tych skał. Najważniejszym było teraz dla niego jak najszybsze odnalezienie swojego kompana. Miał ochotę samemu pokonać trójkę Ame-shinobi, lecz zdrowy rozsądek zabraniał mu tego.
- Kazune-san nie jestem w stanie przemienić klonów. Henge no Jutsu działa tylko na mnie. Do zmiany czegoś ze mną musiałbym umieć Konbi Henge no Jutsu, a żeby przemienić coś to już w ogóle nie wiem jakiej techniki użyć. Chociaż... Można by spróbować użyć Kawarimi no Jutsu do zmylenia uwagi. - powiedział bez uczuć.
Zwrócił się do Itoriego
- Dzięki. Pokaż mi gdzie on jest. Postaram się go uwolnić. Z nim będzie nam łatwiej pokonać tamtą trójkę... Chociaż... Właściwie teraz są zajęci walką z tamtymi. Nie zauważyli nas jeszcze więc mamy przewagę. Może póki ninja z Kirigakure są w zasięgu ich widzenia zdążymy się zakraść, by potem z zaatakować zaskoczenia. Pewnie ich chakra jest na wyczerpaniu, więc póki co nasze szanse są na prawdę spore. To jak robimy? -
Ściągnął z pleców dai-kunai.
"Oby Kazune i Itori zgodzili się na atak. Ame-ninja muszą pożałować swoich czynów. Niech wiedzą, że nie zadziera się z Konohagakure."
Spuścił z czoła okulary. Poczuł nowe siły, gdy usłyszał, że Yamaneru jest gdzieś wśród tych skał. Najważniejszym było teraz dla niego jak najszybsze odnalezienie swojego kompana. Miał ochotę samemu pokonać trójkę Ame-shinobi, lecz zdrowy rozsądek zabraniał mu tego.
- Kazune-san nie jestem w stanie przemienić klonów. Henge no Jutsu działa tylko na mnie. Do zmiany czegoś ze mną musiałbym umieć Konbi Henge no Jutsu, a żeby przemienić coś to już w ogóle nie wiem jakiej techniki użyć. Chociaż... Można by spróbować użyć Kawarimi no Jutsu do zmylenia uwagi. - powiedział bez uczuć.
Zwrócił się do Itoriego
- Dzięki. Pokaż mi gdzie on jest. Postaram się go uwolnić. Z nim będzie nam łatwiej pokonać tamtą trójkę... Chociaż... Właściwie teraz są zajęci walką z tamtymi. Nie zauważyli nas jeszcze więc mamy przewagę. Może póki ninja z Kirigakure są w zasięgu ich widzenia zdążymy się zakraść, by potem z zaatakować zaskoczenia. Pewnie ich chakra jest na wyczerpaniu, więc póki co nasze szanse są na prawdę spore. To jak robimy? -
Ściągnął z pleców dai-kunai.
"Oby Kazune i Itori zgodzili się na atak. Ame-ninja muszą pożałować swoich czynów. Niech wiedzą, że nie zadziera się z Konohagakure."

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Doratsuki Kazune
-To komplikuje sprawę Okunori... Z drugiej strony.. Mam inny plan. Ale bardzo ryzykowny.
Zamyślił się. Spojrzał jak tamten zdejmuje broń.
-Spokojnie Okunori-san, jeszcze nie czas na walkę. Powiem tak, potrzebujemy dywersji. Ty Okunori najlepiej obchodzisz się z Yamaneru, natomiast Itori to jedyna osoba zdolna po cichu dojść do sensei. Jedyna osoba która może dokonać dywersji to ja. Wiem, nie chcecie bym sam wystawiał się na pastwę shinobi, ale jeżeli użyję odpowiedniej ilośći Bunshinów, dam wam trochę czasu na załatwienie spraw. Myślę że Kwarimi też się przyda. Wtedy ty Okunori znajdziesz Yamaneru, a ukryty Itori rozejrzy się za sensei. To nie jest wcale rozsądny plan, ale jedyny jaki mamy. Jeżeli uda mi się wykorzystać Chisoku no Heikou tylko do unikania, to jest szansa, że ucieknę im. Jeżeli nie to cóż - powiedział, nie wahając się -na wyspie zostanie tylko jeden. Postaram się wam dać tyle czasu ile się da, ale musicie się spieszyć.
Stanął koło schodów gotowy do akcji.
-A więc? To chyba najlepsze co możemy teraz zrobić.
-To komplikuje sprawę Okunori... Z drugiej strony.. Mam inny plan. Ale bardzo ryzykowny.
Zamyślił się. Spojrzał jak tamten zdejmuje broń.
-Spokojnie Okunori-san, jeszcze nie czas na walkę. Powiem tak, potrzebujemy dywersji. Ty Okunori najlepiej obchodzisz się z Yamaneru, natomiast Itori to jedyna osoba zdolna po cichu dojść do sensei. Jedyna osoba która może dokonać dywersji to ja. Wiem, nie chcecie bym sam wystawiał się na pastwę shinobi, ale jeżeli użyję odpowiedniej ilośći Bunshinów, dam wam trochę czasu na załatwienie spraw. Myślę że Kwarimi też się przyda. Wtedy ty Okunori znajdziesz Yamaneru, a ukryty Itori rozejrzy się za sensei. To nie jest wcale rozsądny plan, ale jedyny jaki mamy. Jeżeli uda mi się wykorzystać Chisoku no Heikou tylko do unikania, to jest szansa, że ucieknę im. Jeżeli nie to cóż - powiedział, nie wahając się -na wyspie zostanie tylko jeden. Postaram się wam dać tyle czasu ile się da, ale musicie się spieszyć.
Stanął koło schodów gotowy do akcji.
-A więc? To chyba najlepsze co możemy teraz zrobić.


-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Reikuro Okunori
Opuścił dai-kunai.
- Powiedziałeś, że bardzo ryzykowny. Może nawet zbyt ryzykowny, szczególnie dla ciebie. Wystarczy kilka... no może kilkanaście shurikenów i nic nie zostanie po twoich bunshinach. Gdybyś zużył na nie całą swoją chakrę, nie miałbyś później sił na walkę. Proponuję więc zmasowany atak. Da nam to o wiele większą szansę na wykonanie naszych planów. - powiedział jakby nieobecny, myślał bowiem nad tym jak zaatakować przeciwnika z maksymalną możliwą skutecznością
Wzdrygnął się.
- Itori-san a Ty jak sądzisz? Jak powinniśmy działać? -
Przygotował się do biegu. Jedyne na co czekał to zdanie Itoriego.
Opuścił dai-kunai.
- Powiedziałeś, że bardzo ryzykowny. Może nawet zbyt ryzykowny, szczególnie dla ciebie. Wystarczy kilka... no może kilkanaście shurikenów i nic nie zostanie po twoich bunshinach. Gdybyś zużył na nie całą swoją chakrę, nie miałbyś później sił na walkę. Proponuję więc zmasowany atak. Da nam to o wiele większą szansę na wykonanie naszych planów. - powiedział jakby nieobecny, myślał bowiem nad tym jak zaatakować przeciwnika z maksymalną możliwą skutecznością
Wzdrygnął się.
- Itori-san a Ty jak sądzisz? Jak powinniśmy działać? -
Przygotował się do biegu. Jedyne na co czekał to zdanie Itoriego.

-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Aburame Itori
- Moje zdanie jest następujące. Nie sądzę, żeby mądrym było wdawanie się w walkę a nawet próba jakiegokolwiek zaatakowania choćby na chwilę jednego z przeciwników. Nie wiemy jak silni oni są. Nie wiemy co potrafią. Poza tym ściągniemy na siebie uwagę. Jak później odnajdziemy Sensei? Uciekając? Proponuję przemknąć się pomiędzy walczącymi. W ostateczności możemy uciekać przed nimi. Nie wiem dokładnie gdzie jest Yamaneru, ale na pewno gdzieś pomiędzy tymi skalnymi szczelinami. Nie potrafię aż tak dokładnie określić jego położenia.
- Moje zdanie jest następujące. Nie sądzę, żeby mądrym było wdawanie się w walkę a nawet próba jakiegokolwiek zaatakowania choćby na chwilę jednego z przeciwników. Nie wiemy jak silni oni są. Nie wiemy co potrafią. Poza tym ściągniemy na siebie uwagę. Jak później odnajdziemy Sensei? Uciekając? Proponuję przemknąć się pomiędzy walczącymi. W ostateczności możemy uciekać przed nimi. Nie wiem dokładnie gdzie jest Yamaneru, ale na pewno gdzieś pomiędzy tymi skalnymi szczelinami. Nie potrafię aż tak dokładnie określić jego położenia.
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Doratsuki Kazune
-Też uważam, że walka nie ma sensu. Obawiam się jednak że nie skradam się zbyt dobrze. Nie mamy w takim razie czasu wychodzimy stąd cicho, Itori jako najlepszy z nas w skradaniu będzie systematycznie szukał Fusori, ja i Okunori znajdziemy Yamaneru i wyjścia. Jeżeli sprawy się skomplikują staramy się unikać zmasowanej walki. Idziemy.
Poklepał jeszcze po ramieniu Okunoriego,
-Wiem że chętnie widziałbyś tych drani żrących Matkę Ziemię, ale obawiam się, że nie możemy porywać się na nieznane. Przynajmniej, jeszcze nie.
Teraz był już gotowy. I wydawało mu się, że reszta też.
-Też uważam, że walka nie ma sensu. Obawiam się jednak że nie skradam się zbyt dobrze. Nie mamy w takim razie czasu wychodzimy stąd cicho, Itori jako najlepszy z nas w skradaniu będzie systematycznie szukał Fusori, ja i Okunori znajdziemy Yamaneru i wyjścia. Jeżeli sprawy się skomplikują staramy się unikać zmasowanej walki. Idziemy.
Poklepał jeszcze po ramieniu Okunoriego,
-Wiem że chętnie widziałbyś tych drani żrących Matkę Ziemię, ale obawiam się, że nie możemy porywać się na nieznane. Przynajmniej, jeszcze nie.
Teraz był już gotowy. I wydawało mu się, że reszta też.


-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Wymknęli się cicho przez klapę. Itori wtopił się w otoczenie i pomknął cicho po kamieniach. Kazune i Okunori za nim. Shinobi nigdzie nie było widać, tylko zza skał słychać było uderzenia. Staruch skradał się jak umiał najlepiej - a umiał doskonale, mimo że związny, poruszał się ciszej niż najcichszy z nich. Po chwili dopadli skał. Z jednej ze szczelin wyskoczył Yamaneru, rzucając się bezgłośnie na Okunoriego.
Usłyszeliście gwizd. Podnieśliście głowy. Fusori-sensei, cała ociekająca wodą, przyklejona do skały, kiwała na was ręką, chcąc, żebyście do niej podeszli. Od strony, od której stała, widać było w oddali drugi brzeg. Z nisko wiszących, ciemnoszarych chmur zaczęło padać. Zrobiło się jeszcze ciemniej, było już po zmroku, co działało zdecydowanie na waszą korzyść. Ale oto rozbrzmiało ostatnie uderzenie, strażnicy zaraz wrócą...
Usłyszeliście gwizd. Podnieśliście głowy. Fusori-sensei, cała ociekająca wodą, przyklejona do skały, kiwała na was ręką, chcąc, żebyście do niej podeszli. Od strony, od której stała, widać było w oddali drugi brzeg. Z nisko wiszących, ciemnoszarych chmur zaczęło padać. Zrobiło się jeszcze ciemniej, było już po zmroku, co działało zdecydowanie na waszą korzyść. Ale oto rozbrzmiało ostatnie uderzenie, strażnicy zaraz wrócą...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Doratsuki Kazune
"Wiedziałem Fusori-sama! Byłem tego pewien!" Kiwnął głową do towarzyszy. Zaczęli powoli iść w stronę sensei.
Wokół było ciemno, jego serce zaczęło szybciej bić. To była ich ostatnia szansa. Najciszej jak tylko potrafił, zaczął iść w kierunku sensei.
Czuł się mało pewnie. Takie skradanie się to nie było to czego najwięcej go uczono. W Akademii, był z tego raczej słaby. Mimo niewielkiej wagi i sporej zwinności, nie potrafił stawać tak by wyciszyć swe kroki. Przypomniały mu się słowa jednego ze sprawdzających go shinobi "Jesteś jednym ze zdolniejszych shinobi, z tego względu że nie potrafisz tego co powinien on potrafić." Coś w tym było. Kazune był dobry w taijutsu, poznał ninjutsu i mógłby je zgłębiać. Ale skradanie się i zabawy w podchody były raczej na średnim poziomie. Lekko mówiąc.
Na całe szczęście nie był on jednym z tych grubych i wielkich shinobi, którzy jak ruszyli nogą to drżała cała uliczka. Może brakowało mu talentu, ale miał za to predyspozycje. Właśnie małą wagą i sporą zwinnością, nadrabiał inne przeszkody. Obok słyszał tylko szelest towarzyszy i starucha. "Dobrze, że Itori go zabrał, przynajmniej wypełnimy nasze zadanie." pomyślał, stawiając kolejne kroki.
Osobną sprawą była przeprawa przez jezioro. Kazune umiał trochę pływać, ale miał wrażenie że jego zmoknięty strój będzie trochę ciągnął go w dół. Nie wspominając o Okunorim i jego ekwipunku. Ale jakoś dadzą radę, a przynajmniej taką miał nadzieję. Zastanawiało go ile tutaj byli. Kilka godzin, kilkanaście, czy ponad dzień? Dowiedzą się.
Z dumą spoglądał na swoją sensei. "Była gotowa stawić czoła całej wyspie, tylko po to by ocalić swój oddział. To się nazywa prawdziwy lider. Powinniśmy klękać przed Hokage za taką mentorkę". Idąc tak zobaczył coś dziwnego. Przez ułamek sekundy zgrabna sylwetka Fusori-sensei, stała się inna. Pojawiły się długie proste włosy, wesoła twarz i oczy niczym anioła. "Ayame?" zdziwił się lecz obraz ten zniknął szybciej niż się pojawił. Kazune wyrzucił ten obraz z głowy i skupił się na krokach. Oddychał tak cicho jak to było możliwe.
Powoli zbliżali się do skały gdzie ona stała. Brakowało jeszcze tak niewiele, ale z tej perspektywy wydawało się to ogromem.
"Wiedziałem Fusori-sama! Byłem tego pewien!" Kiwnął głową do towarzyszy. Zaczęli powoli iść w stronę sensei.
Wokół było ciemno, jego serce zaczęło szybciej bić. To była ich ostatnia szansa. Najciszej jak tylko potrafił, zaczął iść w kierunku sensei.
Czuł się mało pewnie. Takie skradanie się to nie było to czego najwięcej go uczono. W Akademii, był z tego raczej słaby. Mimo niewielkiej wagi i sporej zwinności, nie potrafił stawać tak by wyciszyć swe kroki. Przypomniały mu się słowa jednego ze sprawdzających go shinobi "Jesteś jednym ze zdolniejszych shinobi, z tego względu że nie potrafisz tego co powinien on potrafić." Coś w tym było. Kazune był dobry w taijutsu, poznał ninjutsu i mógłby je zgłębiać. Ale skradanie się i zabawy w podchody były raczej na średnim poziomie. Lekko mówiąc.
Na całe szczęście nie był on jednym z tych grubych i wielkich shinobi, którzy jak ruszyli nogą to drżała cała uliczka. Może brakowało mu talentu, ale miał za to predyspozycje. Właśnie małą wagą i sporą zwinnością, nadrabiał inne przeszkody. Obok słyszał tylko szelest towarzyszy i starucha. "Dobrze, że Itori go zabrał, przynajmniej wypełnimy nasze zadanie." pomyślał, stawiając kolejne kroki.
Osobną sprawą była przeprawa przez jezioro. Kazune umiał trochę pływać, ale miał wrażenie że jego zmoknięty strój będzie trochę ciągnął go w dół. Nie wspominając o Okunorim i jego ekwipunku. Ale jakoś dadzą radę, a przynajmniej taką miał nadzieję. Zastanawiało go ile tutaj byli. Kilka godzin, kilkanaście, czy ponad dzień? Dowiedzą się.
Z dumą spoglądał na swoją sensei. "Była gotowa stawić czoła całej wyspie, tylko po to by ocalić swój oddział. To się nazywa prawdziwy lider. Powinniśmy klękać przed Hokage za taką mentorkę". Idąc tak zobaczył coś dziwnego. Przez ułamek sekundy zgrabna sylwetka Fusori-sensei, stała się inna. Pojawiły się długie proste włosy, wesoła twarz i oczy niczym anioła. "Ayame?" zdziwił się lecz obraz ten zniknął szybciej niż się pojawił. Kazune wyrzucił ten obraz z głowy i skupił się na krokach. Oddychał tak cicho jak to było możliwe.
Powoli zbliżali się do skały gdzie ona stała. Brakowało jeszcze tak niewiele, ale z tej perspektywy wydawało się to ogromem.


-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Aburame Itori
Przemieszczając się po kamieniach Itori ucieszył się. Jak na razie wszystko im wychodziło. Jak na razie...Staruszek nie był aż nadzwyczaj zwinny. Jego wygląd i wiek maskowały tą umiejętność.
- Yamaneru, Fusori - Sensei! - szepnął z nutką radości. Przyspieszył trochę pomimo faktu iż padało a kamienne podłoże było śliskie niczym lód. Nie obawiał się niczego ani nikogo. Zadziwiało go to, że nikogo na górze nie było. Spojrzał na oddalony brzeg.
"Jak się tam dostaniemy? Przed nami naprawdę ciężkie wyzwanie. Dobrze, że udało nam się wydostać z tego więzienia. Nie wiadomo co by się z nami później stało...Ale jak Sensei dała radę im wszystkim...Gdzie była?" - mnóstwo pytań nasuwało się Geninowi.
- Ohayo Fusori - sama! - przywitał Jouninkę. - Gdzie się podziewałaś? Jak dałaś radę tamtym Jouninom z którymi walczyłaś zanim nas zamknęli na tej przeklętej wyspie?
"Ostatnie uderzenie...O nie! Strażnicy nadchodzą. Trzeba się spieszyć."
- Sensei! Musimy wiać póki sił w nogach. Zaraz zjawią się tu strażnicy. Czuję to w kościach...
Przemieszczając się po kamieniach Itori ucieszył się. Jak na razie wszystko im wychodziło. Jak na razie...Staruszek nie był aż nadzwyczaj zwinny. Jego wygląd i wiek maskowały tą umiejętność.
- Yamaneru, Fusori - Sensei! - szepnął z nutką radości. Przyspieszył trochę pomimo faktu iż padało a kamienne podłoże było śliskie niczym lód. Nie obawiał się niczego ani nikogo. Zadziwiało go to, że nikogo na górze nie było. Spojrzał na oddalony brzeg.
"Jak się tam dostaniemy? Przed nami naprawdę ciężkie wyzwanie. Dobrze, że udało nam się wydostać z tego więzienia. Nie wiadomo co by się z nami później stało...Ale jak Sensei dała radę im wszystkim...Gdzie była?" - mnóstwo pytań nasuwało się Geninowi.
- Ohayo Fusori - sama! - przywitał Jouninkę. - Gdzie się podziewałaś? Jak dałaś radę tamtym Jouninom z którymi walczyłaś zanim nas zamknęli na tej przeklętej wyspie?
"Ostatnie uderzenie...O nie! Strażnicy nadchodzą. Trzeba się spieszyć."
- Sensei! Musimy wiać póki sił w nogach. Zaraz zjawią się tu strażnicy. Czuję to w kościach...
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Reikuro Okunori
Gdy Yamaneru wskoczył na niego, stał się najszczęśliwszym człowiekiem stąpającym po ziemi. Gdyby nie to, że w miarę panował nad sobą, z pewnością krzyknąłby w przypływie emocji związanych z odzyskaniem pupila.Ich sytuacja, misja, wszystko stało się nagle bardzo proste i bezproblemowe. Przecież to tylko ucieczka z wyspy, z poszukiwanym więźniem. Na dodatek z pomocą Fusori. Praktycznie pierwsza misja rangi C była już wykonana. Wystarczyło tylko powrócić do Konohagakure. Nie bał się deszczowych shinobi. Po walce z geninami deszczu nie nabrał szacunku do przeciwników z Amegakure, wręcz przeciwnie. Całkowicie go stracił.
- Dzięki Yamaneru... - szepnął do rysia, skradając się w kierunku sensei.
Umiał się skradać. Był w tym nawet dobry, ale nie na dłuższą metę. Strasznie go nudziło takie wleczenie się. Skradał się więc w miarę szybko. Chciał jak najszybciej skończyć i w końcu rozprostować nogi.
"Cholera! W eufori odzyskania Yamaneru całkowicie zapomniałem o świecie. Przecież nim wyjdziemy z tej wyspy może się jeszcze wiele wydarzyć. W końcu to wszystko może być iluzja. W końcu Amegakure z niej słynie. A może ta Fusori-sama tutaj nie jest prawdziwą Fusori? Lepiej mieć się na baczności. W końcu wiedzą jak ona wygląda i bez trudu mogą przy pomocy głupiego Henge no Jutsu zmienić się w nią. Jej obecność tylko osłabi naszą czujność. Być może to pułapka? To, że jest mokra ma pewnie utrudnić jej rozpoznanie przy pomocy węchu."
- Yamaneru bądź uważny. Może być niebezpiecznie. - szepnął
Zaczął się przyglądać Fusori-sensei, a właściwie jej broni. By w razie jakiegokolwiek podejrzenia, że nie jest taka jaka być powinna zareagować w porę, osłaniając kolegów i atakując kunai'ami fałszywą postać.
Gdy Yamaneru wskoczył na niego, stał się najszczęśliwszym człowiekiem stąpającym po ziemi. Gdyby nie to, że w miarę panował nad sobą, z pewnością krzyknąłby w przypływie emocji związanych z odzyskaniem pupila.Ich sytuacja, misja, wszystko stało się nagle bardzo proste i bezproblemowe. Przecież to tylko ucieczka z wyspy, z poszukiwanym więźniem. Na dodatek z pomocą Fusori. Praktycznie pierwsza misja rangi C była już wykonana. Wystarczyło tylko powrócić do Konohagakure. Nie bał się deszczowych shinobi. Po walce z geninami deszczu nie nabrał szacunku do przeciwników z Amegakure, wręcz przeciwnie. Całkowicie go stracił.
- Dzięki Yamaneru... - szepnął do rysia, skradając się w kierunku sensei.
Umiał się skradać. Był w tym nawet dobry, ale nie na dłuższą metę. Strasznie go nudziło takie wleczenie się. Skradał się więc w miarę szybko. Chciał jak najszybciej skończyć i w końcu rozprostować nogi.
"Cholera! W eufori odzyskania Yamaneru całkowicie zapomniałem o świecie. Przecież nim wyjdziemy z tej wyspy może się jeszcze wiele wydarzyć. W końcu to wszystko może być iluzja. W końcu Amegakure z niej słynie. A może ta Fusori-sama tutaj nie jest prawdziwą Fusori? Lepiej mieć się na baczności. W końcu wiedzą jak ona wygląda i bez trudu mogą przy pomocy głupiego Henge no Jutsu zmienić się w nią. Jej obecność tylko osłabi naszą czujność. Być może to pułapka? To, że jest mokra ma pewnie utrudnić jej rozpoznanie przy pomocy węchu."
- Yamaneru bądź uważny. Może być niebezpiecznie. - szepnął
Zaczął się przyglądać Fusori-sensei, a właściwie jej broni. By w razie jakiegokolwiek podejrzenia, że nie jest taka jaka być powinna zareagować w porę, osłaniając kolegów i atakując kunai'ami fałszywą postać.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Od rudowłosej sensei ociekającej wodą dzieliło ich zaledwie kilka metrów. Zawsze przylegające ubranie, teraz dodatkowo nasiąknięte wodą, bardzo dokładnie oklejało jej sylwetkę. Kamizelka, wyłożona czymś twardym dla zmniejszenia siły trafień, wyglądała raczej normalnie, ale spodnie przypominały raczej coś pomięty leginsami a pończochami. Ale ani maska z twarzy, ani opaska z czoła nie zniknęły.
Gdy dopadli jej, chroniąc się odruchowo pod skałę, gdzie stała, niczym kurczęta pod skrzydła matki kwoki, z cienia wyłoniła się druga, identyczna Fusori-sensei.
- Itori, bierz na plecy Kazune. Ja wezmę starego, a mój klon poniesie Okunori. Trzeba się przedrzeć do brzegu jak najszybciej. Od tej strony będziemy przez chwilę zasłonięci przed ich wzrokiem, a deszcz działa na naszą korzyść. Szybko! - dodała jeszcze, przerzucając sobie przez ramię staruszka. Druga Fusori wzięła Okunoriego i Yamaneru na drugie ramię, po czym obydwie zeskoczyły na wodę i pobiegły po niej bez trudu. Itori ruszył za nimi, niosąc Kazune.
Dopiero gdy dobiegli do drugiego brzegu, spojrzeli za siebie, deszcz padał już jednak coraz mocniej, co w połączeniu z zapadającym zmrokiem skutecznie uniemożliwiło im dojrzenie czegokolwiek. Oczywiście jak zwykle wyjątek stanowiła Daishi-sama.
- Zaczynają nas już szukać - powiedziała, rozpraszając klona, który zniknął z cichym pyknięciem. - Musimy się stąd ulotnić natychmiastowo. Potem wam wszystko opowiem. Do granicy Kraju Deszczu jest stąd stosunkowo niedaleko, ale po skalistej drodze brzegiem rzeki. Łatwo nas tu zauważyć, więc musimy uważać na pościg. Z drugiej strony, trudno urządzić tu zasadzkę. Ale na razie, biegniemy! - stwierdziła, po czym ruszyła biegiem, nie zestawiając starego przestępcy na ziemię.
Gdy dopadli jej, chroniąc się odruchowo pod skałę, gdzie stała, niczym kurczęta pod skrzydła matki kwoki, z cienia wyłoniła się druga, identyczna Fusori-sensei.
- Itori, bierz na plecy Kazune. Ja wezmę starego, a mój klon poniesie Okunori. Trzeba się przedrzeć do brzegu jak najszybciej. Od tej strony będziemy przez chwilę zasłonięci przed ich wzrokiem, a deszcz działa na naszą korzyść. Szybko! - dodała jeszcze, przerzucając sobie przez ramię staruszka. Druga Fusori wzięła Okunoriego i Yamaneru na drugie ramię, po czym obydwie zeskoczyły na wodę i pobiegły po niej bez trudu. Itori ruszył za nimi, niosąc Kazune.
Dopiero gdy dobiegli do drugiego brzegu, spojrzeli za siebie, deszcz padał już jednak coraz mocniej, co w połączeniu z zapadającym zmrokiem skutecznie uniemożliwiło im dojrzenie czegokolwiek. Oczywiście jak zwykle wyjątek stanowiła Daishi-sama.
- Zaczynają nas już szukać - powiedziała, rozpraszając klona, który zniknął z cichym pyknięciem. - Musimy się stąd ulotnić natychmiastowo. Potem wam wszystko opowiem. Do granicy Kraju Deszczu jest stąd stosunkowo niedaleko, ale po skalistej drodze brzegiem rzeki. Łatwo nas tu zauważyć, więc musimy uważać na pościg. Z drugiej strony, trudno urządzić tu zasadzkę. Ale na razie, biegniemy! - stwierdziła, po czym ruszyła biegiem, nie zestawiając starego przestępcy na ziemię.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Doratsuki Kazune
Z początku chciał zaprotestować, ale po chwili stwierdził że nie ma po co i dał się przenieść bez problemu Itoriemu na drugą stronę. Wsłuchiwał się w słowa Fusori-sensei uważnie by tym razem czegoś nie przekręcić. Czuł się lepiej, nie w smak jemu była rola tego który ma jakikolwiek wpływ na decyzje. Wolał słuchać mądrzejszych od siebie i wykonywać polecenia. Ale słuchając opowieści sensei trochę się zaniepokoił. "Do granicy kraju Deszczu? To ile nas nie było...". Po chwili jednak przestał o tym myśleć. W końcu sensei powiedziała, że im wszystko opowie.
Z drugiej strony ucieszyła go inna rzecz. Ich mentorka najwyraźniej znała Kage Bunshin! To dobra wiadomość dla Kazune, który w planach na przyszłość, co prawda raczej odległej, miał naukę tej techniki. Niemniej jakieś początki należy w tym mieć.
Chwilowo jednak skupił się na czymś innym. Podążając biegiem za sensei trzymając się raczej w środku grupy by wesprzeć i tył i przód, rozglądał się i nasłuchiwał tak uważnie jak tylko potrafił. Było ciemno, i padał deszcz, jednak Kazune starał się skupić na tym, żeby nie wpaść w niespodziewaną zasadzkę.
Nie mogli czuć się bezpiecznie i chyba każdy to czuł. Byli na terytorium innego kraju, na dodatek ścigani przez tych których byli pochwyceni. Nie było czasu na rozmowy, każdy z nich wykorzystywał to co umiał by obserwować teren wokół siebie. Jego towarzysze byli w tym wypadku w lepszej sytuacji, ale i on nie miał zamiaru tak łatwo dać się złapać. Wszystkie jego zmysły pracowały na najwyzszych obrotach by wychwycić każdego wroga.
Z początku chciał zaprotestować, ale po chwili stwierdził że nie ma po co i dał się przenieść bez problemu Itoriemu na drugą stronę. Wsłuchiwał się w słowa Fusori-sensei uważnie by tym razem czegoś nie przekręcić. Czuł się lepiej, nie w smak jemu była rola tego który ma jakikolwiek wpływ na decyzje. Wolał słuchać mądrzejszych od siebie i wykonywać polecenia. Ale słuchając opowieści sensei trochę się zaniepokoił. "Do granicy kraju Deszczu? To ile nas nie było...". Po chwili jednak przestał o tym myśleć. W końcu sensei powiedziała, że im wszystko opowie.
Z drugiej strony ucieszyła go inna rzecz. Ich mentorka najwyraźniej znała Kage Bunshin! To dobra wiadomość dla Kazune, który w planach na przyszłość, co prawda raczej odległej, miał naukę tej techniki. Niemniej jakieś początki należy w tym mieć.
Chwilowo jednak skupił się na czymś innym. Podążając biegiem za sensei trzymając się raczej w środku grupy by wesprzeć i tył i przód, rozglądał się i nasłuchiwał tak uważnie jak tylko potrafił. Było ciemno, i padał deszcz, jednak Kazune starał się skupić na tym, żeby nie wpaść w niespodziewaną zasadzkę.
Nie mogli czuć się bezpiecznie i chyba każdy to czuł. Byli na terytorium innego kraju, na dodatek ścigani przez tych których byli pochwyceni. Nie było czasu na rozmowy, każdy z nich wykorzystywał to co umiał by obserwować teren wokół siebie. Jego towarzysze byli w tym wypadku w lepszej sytuacji, ale i on nie miał zamiaru tak łatwo dać się złapać. Wszystkie jego zmysły pracowały na najwyzszych obrotach by wychwycić każdego wroga.


-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Aburame Itori
Chłopak gdy w miarę bliżej podchodził do Sensei, coraz bardziej przekonywał się ,że to ona. Ta postawa, wzrok, ruchy, zachowanie. Tak to na pewno ona! Wziął kolegę na plecy i ruszył. W pierwszych minutach było bardzo lekko i przyjemnie lecz po dłuższej wędrówce miał trochę dosyć. "Gdzie ten brzeg?" - myślał sobie. Po kilku minutach już tam byli. Cała geografia i krajobraz tego Kraju sprawiał wrażenie bardzo nostalgicznego, smutnego i surowego. Ten Deszcz najbardziej go denerwował. Kiedyś słyszał, że są Jutsu które kontrolują opady deszczu. Być może to tylko legenda ale Genina bardzo to interesowało. Gdy byli już na drugim brzegu, zdjął Kazune z pleców.
- Teraz to ty już sobie sam będziesz musiał poradzić - uśmiechnął się.
Ustawił się na końcu grupy. Wszystkie robaczki wróciły do jego ciała, dzięki czemu funkcjonowało ono w miarę normalnie. Wysłał 2 Kikkai na zwiad. Polecił im natychmiastowe zawiadomienie gdy ktoś podejrzany będzie w pobliżu. Biegł i biegł. Szare skały były śliskie i zdradliwe. Kto wie jak wiele tajemnic skrywają te okolice?
Chłopak gdy w miarę bliżej podchodził do Sensei, coraz bardziej przekonywał się ,że to ona. Ta postawa, wzrok, ruchy, zachowanie. Tak to na pewno ona! Wziął kolegę na plecy i ruszył. W pierwszych minutach było bardzo lekko i przyjemnie lecz po dłuższej wędrówce miał trochę dosyć. "Gdzie ten brzeg?" - myślał sobie. Po kilku minutach już tam byli. Cała geografia i krajobraz tego Kraju sprawiał wrażenie bardzo nostalgicznego, smutnego i surowego. Ten Deszcz najbardziej go denerwował. Kiedyś słyszał, że są Jutsu które kontrolują opady deszczu. Być może to tylko legenda ale Genina bardzo to interesowało. Gdy byli już na drugim brzegu, zdjął Kazune z pleców.
- Teraz to ty już sobie sam będziesz musiał poradzić - uśmiechnął się.
Ustawił się na końcu grupy. Wszystkie robaczki wróciły do jego ciała, dzięki czemu funkcjonowało ono w miarę normalnie. Wysłał 2 Kikkai na zwiad. Polecił im natychmiastowe zawiadomienie gdy ktoś podejrzany będzie w pobliżu. Biegł i biegł. Szare skały były śliskie i zdradliwe. Kto wie jak wiele tajemnic skrywają te okolice?
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Bieg po śliskich kamieniach unosił was coraz dalej. Deszcz lżał powoli, ale w ciemnościach rozświetlonych tylko odblaskami księżyca odbijającego się od wzburzonej wody w rzece i tak trzeba było zwolnić, bo każde potknięcie się mogło skutkować złamaniem nogi czy wpadnięciem do rzeki.
Wszyscy, łącznie z mocno obciążoną Fusori-sama, dyszeli ciężko, gdy dopadliście wielkiego, granitowego głazu, na którym widniał napis: "Witajcie w Kraju Ognia".
Gdy tylko minęliście kamień graniczny, natychmiast tuż przy was wylądowało czterech członków ANBU. Wszyscy jednakowo ubrani, podobnego wzrostu i postury, każdy z mieczem na plecach. I każdy w masce z wizerunkiem zwierzęcia.
- Daishi Fusori - stwierdził bardziej, niż spytał, jeden z nich.
- Tak. O to członkowie mojego zespołu - wskazała was ruchem głowy - i Goutou Hitsuke, którego mieliśmy schywytać - pozwoliła starcowi stanąć na ziemi.
Dowódca oddziału skinął na jednego z członków ANBU. Ten wziął na plecy starca i odbiegł, po chwili wskakując na drzewa i znikając wam z oczu.
- Mimo że wykonaliście misję, jesteście wciąż podejrzani o szpiegostwo na rzecz wrogiego kraju, zdradę, morderstwo, działanie na szkodę Ukrytej Wioski i próbę ucieczki z miejsca przestępstwa. Jestem zmuszony skuć was i doprowadzić do Konohy, gdzie odbędzie się sąd - powiedział smutnym głosem, wyciągając z kabury cztery pary kajdanek. Jeden z żołnierzy wyjął cztery kartki z napisem "Stłumienie". - Oczywiście w celu uniemożliwienia wam wykorzystania technik do ucieczki, wasz system przepływu chakry zostanie odłączony za pomocą tych karteczek.
Fusori-sensei wyciągnęła ręce. Dowódca skuł je kajdankami, a następnie nakleił jej na czoło karteczkę. Zauważyliście, że ta dla niej była wokół wielkiego symbolu "Stłumienie" zapisana również mnóstem małych znaczków i deseni, jakby dodatkowym zabezpieczeniem przed użyciem chakry.
Dowódca z kajdankami w rękach spojrzał na was wyczekująco.
Wszyscy, łącznie z mocno obciążoną Fusori-sama, dyszeli ciężko, gdy dopadliście wielkiego, granitowego głazu, na którym widniał napis: "Witajcie w Kraju Ognia".
Gdy tylko minęliście kamień graniczny, natychmiast tuż przy was wylądowało czterech członków ANBU. Wszyscy jednakowo ubrani, podobnego wzrostu i postury, każdy z mieczem na plecach. I każdy w masce z wizerunkiem zwierzęcia.
- Daishi Fusori - stwierdził bardziej, niż spytał, jeden z nich.
- Tak. O to członkowie mojego zespołu - wskazała was ruchem głowy - i Goutou Hitsuke, którego mieliśmy schywytać - pozwoliła starcowi stanąć na ziemi.
Dowódca oddziału skinął na jednego z członków ANBU. Ten wziął na plecy starca i odbiegł, po chwili wskakując na drzewa i znikając wam z oczu.
- Mimo że wykonaliście misję, jesteście wciąż podejrzani o szpiegostwo na rzecz wrogiego kraju, zdradę, morderstwo, działanie na szkodę Ukrytej Wioski i próbę ucieczki z miejsca przestępstwa. Jestem zmuszony skuć was i doprowadzić do Konohy, gdzie odbędzie się sąd - powiedział smutnym głosem, wyciągając z kabury cztery pary kajdanek. Jeden z żołnierzy wyjął cztery kartki z napisem "Stłumienie". - Oczywiście w celu uniemożliwienia wam wykorzystania technik do ucieczki, wasz system przepływu chakry zostanie odłączony za pomocą tych karteczek.
Fusori-sensei wyciągnęła ręce. Dowódca skuł je kajdankami, a następnie nakleił jej na czoło karteczkę. Zauważyliście, że ta dla niej była wokół wielkiego symbolu "Stłumienie" zapisana również mnóstem małych znaczków i deseni, jakby dodatkowym zabezpieczeniem przed użyciem chakry.
Dowódca z kajdankami w rękach spojrzał na was wyczekująco.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Doratsuki Kazune
Nie miał wątpliwości. Nie chciał łaski. Chciał, żeby nie posądzano o to jego towarzyszy. Wyciągnął ręce i dał sobie przykleić "Stłumienie". Poczuł jak uchodzą z niego siły.
"Teraz nadejdzie czas" pomyślał. Wiedział dokładnie co zrobił. Nie pozwoli, żeby inni za to cierpieli. Powie całą prawdę a jeśli będzie trzeba i ją wyolbrzymi. Żaden z nich nie był winny. To jego nieumiejętność zapanowania nad emocjami ich w to wciągnęła. Nie zamierzał nikogo ciągnąć ze sobą.
Na jego sumieniu ciążyło tylko morderstwo i działanie na szkodę Wioski. Nieumyślne, ale jednak. Skrzywił się słysząc dwa pozostałe zarzuty. Nie rzekł jednak ani jednego słowa. Rozejrzał się po ANBU. Ich maski nie pokazywały czy sami uznawali za słuszne całą operację. Jednak wykonywali swoje rozkazy, więc pewnie byli usatysfakcjonowani. Jeżeli trafi do zamknięcia, to nie spieszyłoby mu się z wyjściem. Starszyzna klanu już wystarczająco krzywym okiem patrzyła na niego. Teraz będą mieli gwóźdź do jego trumny. Jego ojciec w tym wypadku byłby odmiennego zdania. Wiedział, że on będzie go wspierał. Mimo to i tak czuł się jakby zawiódł jego oczekiwania. Pocieszało go coś innego. Kobieta. Widząc raz jeszcze jej wygląd znalazł pocieszenie. Uśmiechnął się i powiedział tylko
-Ruszajmy czcigodni shinobi.
Popatrzył po towarzyszach. Na co oni czekają?
Nie miał wątpliwości. Nie chciał łaski. Chciał, żeby nie posądzano o to jego towarzyszy. Wyciągnął ręce i dał sobie przykleić "Stłumienie". Poczuł jak uchodzą z niego siły.
"Teraz nadejdzie czas" pomyślał. Wiedział dokładnie co zrobił. Nie pozwoli, żeby inni za to cierpieli. Powie całą prawdę a jeśli będzie trzeba i ją wyolbrzymi. Żaden z nich nie był winny. To jego nieumiejętność zapanowania nad emocjami ich w to wciągnęła. Nie zamierzał nikogo ciągnąć ze sobą.
Na jego sumieniu ciążyło tylko morderstwo i działanie na szkodę Wioski. Nieumyślne, ale jednak. Skrzywił się słysząc dwa pozostałe zarzuty. Nie rzekł jednak ani jednego słowa. Rozejrzał się po ANBU. Ich maski nie pokazywały czy sami uznawali za słuszne całą operację. Jednak wykonywali swoje rozkazy, więc pewnie byli usatysfakcjonowani. Jeżeli trafi do zamknięcia, to nie spieszyłoby mu się z wyjściem. Starszyzna klanu już wystarczająco krzywym okiem patrzyła na niego. Teraz będą mieli gwóźdź do jego trumny. Jego ojciec w tym wypadku byłby odmiennego zdania. Wiedział, że on będzie go wspierał. Mimo to i tak czuł się jakby zawiódł jego oczekiwania. Pocieszało go coś innego. Kobieta. Widząc raz jeszcze jej wygląd znalazł pocieszenie. Uśmiechnął się i powiedział tylko
-Ruszajmy czcigodni shinobi.
Popatrzył po towarzyszach. Na co oni czekają?


-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Aburame Itori
Szybkie tempo. Niesamowite zmęczenie. Złe samopoczucie. To wszystko sprawiało, że Itori coraz wolniej biegł. Nie chciał się oglądać. I tak wiedział, że trzeba tylko uciekać. Kto wie. Być może wysłali za nimi pościg.
Kamień graniczny...
- Uf..Dotarłem do celu - szepnął. Gdy zauważył czterech ANBU jego oczy lekko się rozszerzyły.
"Co? Dlaczego oni tutaj są? Sami doprowadzimy starca do Wioski..."
Stanął obok Sensei i słuchał ze spokojem Oinina. Nie wtrącał się. To oznaczałoby brak szacunku dla ANBU, w jego mniemaniu.
"Co? Jakim prawem?!"
- Przepraszam ale chcę coś powiedzieć. Broniliśmy się. To Ci z Wioski Deszczu nas zaatakowali. To nie my to wszystko sprowokowaliśmy. Rozumiecie? To nie my...I nikogo nie zdradziliśmy...
Te tłumaczenia chyba były na nic. Zauważył jak Kazune oddaje swe ręce do dyspozycji.
- Ccoo...?
Itori był wściekły. Nie powinni się poddawać ale z drugiej strony naruszają prawa Wioski. KUSO!!!!!!!!!!!!!! To nie powinno tak wyglądać!! Ze zrezygnowaniem podał ręce członkowi ANBU.
Szybkie tempo. Niesamowite zmęczenie. Złe samopoczucie. To wszystko sprawiało, że Itori coraz wolniej biegł. Nie chciał się oglądać. I tak wiedział, że trzeba tylko uciekać. Kto wie. Być może wysłali za nimi pościg.
Kamień graniczny...
- Uf..Dotarłem do celu - szepnął. Gdy zauważył czterech ANBU jego oczy lekko się rozszerzyły.
"Co? Dlaczego oni tutaj są? Sami doprowadzimy starca do Wioski..."
Stanął obok Sensei i słuchał ze spokojem Oinina. Nie wtrącał się. To oznaczałoby brak szacunku dla ANBU, w jego mniemaniu.
"Co? Jakim prawem?!"
- Przepraszam ale chcę coś powiedzieć. Broniliśmy się. To Ci z Wioski Deszczu nas zaatakowali. To nie my to wszystko sprowokowaliśmy. Rozumiecie? To nie my...I nikogo nie zdradziliśmy...
Te tłumaczenia chyba były na nic. Zauważył jak Kazune oddaje swe ręce do dyspozycji.
- Ccoo...?
Itori był wściekły. Nie powinni się poddawać ale z drugiej strony naruszają prawa Wioski. KUSO!!!!!!!!!!!!!! To nie powinno tak wyglądać!! Ze zrezygnowaniem podał ręce członkowi ANBU.
Ostatnio zmieniony wtorek, 18 grudnia 2007, 15:10 przez Hose15, łącznie zmieniany 1 raz.
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Okunori wyciągnął ręce. Był całkiem otępiały, jakby to co się stało zupełnie go wypaliło. Zakuto go wraz z pozostałymi i przyklejono kartkę na czoło, tak jak reszcie.
- To, co zrobiliście, okaże się w czasie procesu - powiedział do Itoriego dowódca oddzialiku ANBU. - A teraz proszę za mną. Sądzę, że nie będziecie chcieli uciekać, prawda? Mam nadzieję że współpraca będzie nam się dobrze układała w drodze do wioski.
Zamaskowani shinobi ustawili się w formację eskortową - jeden dokładnie za wami, dwóch na skrzydłach, lekko z tyłu. Fusori ruszła szybkim marszem. Szliście drogą, jedynie dwaj ANBU eskortujący was z boków skakali po drzewach.
Rankiem padaliście już z wyczerpania, ale ANBU uznało za stosowne tylko dać wam po jednej pigułce, po której wprawdzie wróciły wam siły, ale wcale nie opuściła senność. Dawno zostawiliście za sobą Miasto Graniczne.
- Dziś pod wieczór dotrzemy do Konoha - stwierdził dowódca drużyny, który cały czas maszerował za wami, narzucając tempo, z którego utrzymaniem trudności miała nawet Fusori-sensei. Drzewa zlewały się wam w jedną, brązowo-zieloną ścianę. - Mam nadzieję że nie zaśniecie wszyscy, bo mam tylko trzech ludzi, którzy mogliby was nieść - stwierdził poważnie, spoglądając na was.
Zwróciliście uwagę że Daishi-sama opuściła ochraniacz z czoła na oczy, jednocześnie zaczesując wciąż mokre włosy na twarz. Chyba nałożona karteczka uniemożliwiała jej podtrzymanie genjutsu maskującego jej oczy, a nie chciała, żeby ktoś zobaczył, jakie są naprawdę.
- To, co zrobiliście, okaże się w czasie procesu - powiedział do Itoriego dowódca oddzialiku ANBU. - A teraz proszę za mną. Sądzę, że nie będziecie chcieli uciekać, prawda? Mam nadzieję że współpraca będzie nam się dobrze układała w drodze do wioski.
Zamaskowani shinobi ustawili się w formację eskortową - jeden dokładnie za wami, dwóch na skrzydłach, lekko z tyłu. Fusori ruszła szybkim marszem. Szliście drogą, jedynie dwaj ANBU eskortujący was z boków skakali po drzewach.
Rankiem padaliście już z wyczerpania, ale ANBU uznało za stosowne tylko dać wam po jednej pigułce, po której wprawdzie wróciły wam siły, ale wcale nie opuściła senność. Dawno zostawiliście za sobą Miasto Graniczne.
- Dziś pod wieczór dotrzemy do Konoha - stwierdził dowódca drużyny, który cały czas maszerował za wami, narzucając tempo, z którego utrzymaniem trudności miała nawet Fusori-sensei. Drzewa zlewały się wam w jedną, brązowo-zieloną ścianę. - Mam nadzieję że nie zaśniecie wszyscy, bo mam tylko trzech ludzi, którzy mogliby was nieść - stwierdził poważnie, spoglądając na was.
Zwróciliście uwagę że Daishi-sama opuściła ochraniacz z czoła na oczy, jednocześnie zaczesując wciąż mokre włosy na twarz. Chyba nałożona karteczka uniemożliwiała jej podtrzymanie genjutsu maskującego jej oczy, a nie chciała, żeby ktoś zobaczył, jakie są naprawdę.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Monogatori Baasu
Doratsuki Kazune
Uszanował prywatność Fusori i nie patrzył na jej twarz. Czuł się bardzo senny, ale zadziwiła go reakcja Itoriego. Chciał z nim pogadać, ale denerwowało go, że to ani miejsce ani czas na to. Miał ochotę wykrzyczeć mu "Nie Itori! Ani tobie ani Okunoriemu nic nie zrobią, nie pozwolę na to!", coś jednak blokowało go. Może to ta obecność ANBU. Każda myśl, że będzie musiał jeszcze czekać strasznie go denerwowała. Nie dał jednak tego po sobie poznać mimo że w duszy zaklął
"Chikishou!".
Okunori zachowywał się dziwnie, Itori był wściekły. Kazune wiedział co czują. Czuł to kiedy przygniótł go ogrom tej odpowiedzialności kiedy widział krew na swoich rękach. A może to nie to? Może oni nie wiedzą co ich czeka i myślą, że wszyscy jesteśmy niewinni? "Oni mogą być spokojni. Nie zabili ani jednego z tych shinobi. Zarzuty szpiegowania są, mam nadzieje bezpodstawne.". Tak naprawdę na nim ciążyła wina. Ale już nie czuł niepokoju. Dlaczego drapieżcy chcesz odbierać szpony, robić z niego ofiarę. Jesteś Doratsuki, twoją sztuką jest ostrze.. Dlaczego miałby się wstydzić tego, że go zabił. Wstyd przynosiła świadomość, że to przez niego nadeszła wojna. Ale cóż z tego w końcu Ayame też by tak postąpiła. Mówiła "Jestem niczym żerujący kruk, a to jest moja droga do śmierci". To nie ona miała się bać, to jej miano się bać. Kazune szedł, mimo ogromu tego co zrobił, czuł że taka będzie ta ścieżka. Był gotów na wszystko co stanie się za bramami Konohy.
W jego oczach znowu pojawił się ten błysk. Świadczył o jego wewnętrznym spokoju i harmonii. Wyczerpany jednak i zmęczony do granic, przestał nad tym myśleć i skupił się na powrót na dojściu na miejsce.
Uszanował prywatność Fusori i nie patrzył na jej twarz. Czuł się bardzo senny, ale zadziwiła go reakcja Itoriego. Chciał z nim pogadać, ale denerwowało go, że to ani miejsce ani czas na to. Miał ochotę wykrzyczeć mu "Nie Itori! Ani tobie ani Okunoriemu nic nie zrobią, nie pozwolę na to!", coś jednak blokowało go. Może to ta obecność ANBU. Każda myśl, że będzie musiał jeszcze czekać strasznie go denerwowała. Nie dał jednak tego po sobie poznać mimo że w duszy zaklął
"Chikishou!".
Okunori zachowywał się dziwnie, Itori był wściekły. Kazune wiedział co czują. Czuł to kiedy przygniótł go ogrom tej odpowiedzialności kiedy widział krew na swoich rękach. A może to nie to? Może oni nie wiedzą co ich czeka i myślą, że wszyscy jesteśmy niewinni? "Oni mogą być spokojni. Nie zabili ani jednego z tych shinobi. Zarzuty szpiegowania są, mam nadzieje bezpodstawne.". Tak naprawdę na nim ciążyła wina. Ale już nie czuł niepokoju. Dlaczego drapieżcy chcesz odbierać szpony, robić z niego ofiarę. Jesteś Doratsuki, twoją sztuką jest ostrze.. Dlaczego miałby się wstydzić tego, że go zabił. Wstyd przynosiła świadomość, że to przez niego nadeszła wojna. Ale cóż z tego w końcu Ayame też by tak postąpiła. Mówiła "Jestem niczym żerujący kruk, a to jest moja droga do śmierci". To nie ona miała się bać, to jej miano się bać. Kazune szedł, mimo ogromu tego co zrobił, czuł że taka będzie ta ścieżka. Był gotów na wszystko co stanie się za bramami Konohy.
W jego oczach znowu pojawił się ten błysk. Świadczył o jego wewnętrznym spokoju i harmonii. Wyczerpany jednak i zmęczony do granic, przestał nad tym myśleć i skupił się na powrót na dojściu na miejsce.

