[Naruto] Monogatori Baasu

-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Aburame Itori
"Wy moje kochaniutkie...Co to za zwroty? Sensei jest jakaś nieswoja. Coś musi w tym być." Poprawił kaburę na udzie, pogładził się po brodzie i ziewnął.
- Eh. Pewnie czeka nas długa i męcząca podróż. I jedzenia tak mało... - mruknął pod nosem.
Gdy przekroczyli wielką bramę Konohy poczuł się jak prawdziwy Shinobi. W końcu ruszyli na pierwszą misję rangi C. To było coś. Musieli zyskać w oczach Rady. Albo Sensei się postarała. Stawiał na to drugie. Wątpił by Rada dostrzegła wysiłki po zaledwie 4 misjach. Skoczył za Fusori - sama na gałęzie. Równie dobrze jak jego towarzysze poruszał się w tego typu miejscu.
"Czeka nas sprawdzian. Muszę się dobrze wykazać. Nie pokazałem jej, co jeszcze potrafię. Hm. Z drugiej strony nie wiem również nic dokładnie o umiejętnościach Okunori'ego i Kazune. To będzie ciekawy dzień..."
Starał się dorównać tempa Sensei.
"Wy moje kochaniutkie...Co to za zwroty? Sensei jest jakaś nieswoja. Coś musi w tym być." Poprawił kaburę na udzie, pogładził się po brodzie i ziewnął.
- Eh. Pewnie czeka nas długa i męcząca podróż. I jedzenia tak mało... - mruknął pod nosem.
Gdy przekroczyli wielką bramę Konohy poczuł się jak prawdziwy Shinobi. W końcu ruszyli na pierwszą misję rangi C. To było coś. Musieli zyskać w oczach Rady. Albo Sensei się postarała. Stawiał na to drugie. Wątpił by Rada dostrzegła wysiłki po zaledwie 4 misjach. Skoczył za Fusori - sama na gałęzie. Równie dobrze jak jego towarzysze poruszał się w tego typu miejscu.
"Czeka nas sprawdzian. Muszę się dobrze wykazać. Nie pokazałem jej, co jeszcze potrafię. Hm. Z drugiej strony nie wiem również nic dokładnie o umiejętnościach Okunori'ego i Kazune. To będzie ciekawy dzień..."
Starał się dorównać tempa Sensei.
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Reikuro Okunori
"Idealne wyczucie. Pewnie jeszcze parę sekund i byłbym spóźniony. Ale udało się. Nie ma to jak trochę szczęścia. Oby nie musiało się przydawać podczas misji."
Coś mu nie pasowało w Fusori. Przyglądał się jej bez przerwy podczas odprawy. Oczywiście był zajęty również czymś innym. Zakładał obciążniki.
Z końcem odprawy od razu wyruszyli, jednak Okunori nie dopiął jeszcze ostatniego obciążnika.
"Bez trudu ich dogonię. O ile nie będą skręcać co parę metrów."
Podążał za grupą wzrokiem, szczególnie za sensei. Skończył zakładać obciążnik. Założył torbę i wstał. Popatrzył na gałęzie drzew w pobliżu niego. Wskoczył na jedną z nich.
"Teraz tylko ich dogonić. Nie zajmie to wiele."
- Chodź Yamaneru. Musimy złapać tamtą trójkę. - powiedział do swojego pupila.
Rozglądnął się i wyruszył. Grupa nie obrała zbyt wielkiego tempa. Przynajmniej dla Okunoriego, który po chwili był już przy grupie. Cały czas patrzył na ich sensei, uważając, by przypadkiem w coś nie uderzyć. Jego ciemne okulary dawały dość dobry kamuflaż jego oczom, przez co mógł to robić prawie niezauważalnie. W pewnym momencie, pod bandażami na twarzy genina pojawił się uśmiech.
"A więc to tak Fusori-sensei... Mogłem się domyśleć wcześniej."
Zrównał się z Fusori. Starał się upewnić, czy to do czego doszedł przed chwilą jest prawdą. Wtedy Kazune zapytał informacje dotyczące wioski docelowej. Gdy już mu odpowiedziała, Okunori odezwał się.
- Fusori-sensei mam pytanie. Czy to już jest początek sprawdzianu? Nie chodzi mi tu o podróż. Wiesz pewnie co mam na myśli. -
"Idealne wyczucie. Pewnie jeszcze parę sekund i byłbym spóźniony. Ale udało się. Nie ma to jak trochę szczęścia. Oby nie musiało się przydawać podczas misji."
Coś mu nie pasowało w Fusori. Przyglądał się jej bez przerwy podczas odprawy. Oczywiście był zajęty również czymś innym. Zakładał obciążniki.
Z końcem odprawy od razu wyruszyli, jednak Okunori nie dopiął jeszcze ostatniego obciążnika.
"Bez trudu ich dogonię. O ile nie będą skręcać co parę metrów."
Podążał za grupą wzrokiem, szczególnie za sensei. Skończył zakładać obciążnik. Założył torbę i wstał. Popatrzył na gałęzie drzew w pobliżu niego. Wskoczył na jedną z nich.
"Teraz tylko ich dogonić. Nie zajmie to wiele."
- Chodź Yamaneru. Musimy złapać tamtą trójkę. - powiedział do swojego pupila.
Rozglądnął się i wyruszył. Grupa nie obrała zbyt wielkiego tempa. Przynajmniej dla Okunoriego, który po chwili był już przy grupie. Cały czas patrzył na ich sensei, uważając, by przypadkiem w coś nie uderzyć. Jego ciemne okulary dawały dość dobry kamuflaż jego oczom, przez co mógł to robić prawie niezauważalnie. W pewnym momencie, pod bandażami na twarzy genina pojawił się uśmiech.
"A więc to tak Fusori-sensei... Mogłem się domyśleć wcześniej."
Zrównał się z Fusori. Starał się upewnić, czy to do czego doszedł przed chwilą jest prawdą. Wtedy Kazune zapytał informacje dotyczące wioski docelowej. Gdy już mu odpowiedziała, Okunori odezwał się.
- Fusori-sensei mam pytanie. Czy to już jest początek sprawdzianu? Nie chodzi mi tu o podróż. Wiesz pewnie co mam na myśli. -

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Gałęzie sprężynowały wesoło pod waszymi stopami, pomagając w biegu. Zielone, młode listki od czasu do czasu chłostały twarz Fusori-sensei, która nawet nie próbowała ich unikać. Gdy jednak Okunori w pościgu postanowił również nie omijać grupy młodych gałązek, idąc za przykładem rudowłosej, jęknął boleśnie, a na jego twarzy pojawiła się czerwona smuga od uderzenia giętkiej jak wierzbowa witka gałązki.
Dogonił grupę i postanowił zrównać się z sensei. Wtedy padło pytanie Kazune.
- Mój drogi Kazune-chan, wioska ta nie wyróżnia się niczym, co byłoby godne odnotowania w aktach Ukrytej Wioski Liścia - w jej głosie było coś dziwnego. Jakaś lekka sugestia, nutka, ukryta głęboko na dnie tego dźwięku, który układał się w litery, słowa i zdania. Nikt jednak nie mógł wychwycić, co to takiego - Składa się z kilkudziesięciu domów, mieszka w niej około dwóch setek ludzi, jest wioską rolniczą, wokół niej ciągną się pola ryżu. Jest też świątynia poświęcona kami. Nie sądzę, żeby było cokolwiek więcej - ta nieuchwytna, niezwykła nuta w jej głosie ani myślała znikać.
Po chwili dogonił ją Okunori, Itori zaś zauważył, że sensei jakby przyspieszyła. Lekko, niemal niezauważalnie, ale rytm kroków rozmijał się teraz trochę bardziej z rytmem uderzeń serca. Wiedział, że niedługo znów się wyrównają - szybszy marsz przyspieszy tętno. Ale na razie dało się wyczuć różnicę.
- Wiem, Okunori-chan. Nie, to nie sprawdzian. Przynajmniej nie dla was. Gdy nadejdzie pora, przekonacie się, czemu ma to służyć. Ale gratuluję ci, że to spostrzegłeś - nagle sensei odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy. Błękitne i lodowate jak wysokogórskie jeziora tęczówki wzbudziły w nim nagłą panikę. Poczuł w głębi serca niezachwianą pewność, że Fusori-sama bez najmniejszych trudności jest w stanie patrzeć przez jego ciemne okulary. Dopiero po kilku sekundach kolejna gałązka uderzyła go w twarz, otrzeźwiając z hipnotycznego zapatrzenia w tajemnicze - i piękne - oczy Daishi Fusori, ostatniej Mistrzyni Broni z Konohy. Zanim sensei odwróciła głowę, spostrzegł jeszcze, że wokół oczy ma mnóstwo czerwonych śladów od uderzeń gałązek, wyraźnie jednak nie przejmowała się tym.
Skakaliście dalej. W pewnym momecie obwieszona bronią jouninka skoczyła daleko, przelatując kilknaście metrów nad niedużą polanką. Wokół niej leżały promieniście powalone drzewa, jakby coś walnęło z wielką siła o ziemię. Na środku jednak zamiast krateru widniał dokładnie kolisty kopczyk, porośnięty trawą. Nagłe pojawienie się tej polanki zaburzyło uspokakajający rytm biegu. Itori i Kazune wprawdzie zmylili krok, ale zdołali się zatrzymać na ostatnich drzewach i obiec polankę dookoła, ale Okunori skoczył zbyt daleko i spadł na polankę. Szybki przewrót przez bark, stanięcie na nogach i już miał biec na wprost przez polankę, kiedy nagle wylądowała przed nim sensei.
- Ominiesz ten kopczyk. Nie depcze się po grobach bohaterów - stwierdziła głosem wypranym z emocji, nie patrząc mu w oczy, tylko gdzieś ponad nim. I znów skoczyła na drzewa, przewodząc biegowi.
Młody Reikuro ominął kopczyk i wskoczył po gałęziach na drzewa. Od minięcia polanki jednak, kiedy tylko ktoś próbował zrównać się z Fusori-sensei, ta natychmiast przyspieszała tempo. Rozumiejąc aluzję, wszyscy trzymali się o krok z tyłu, teraz uważniej wpatrując się w trasę, czy nie napotkają kolejnej nieprzewidzianej przeszkody.
Wszyscy dyszeli ciężko, gdy wreszcie o zachodzie słońca Daishi Fusori zarządziła postój. Znów była wesoła jak zawsze, zupełnie inaczej niż rano.
- Widzę że nieco się zmęczyliście. Wycieńczeni nie będziecie się nadawali do chwytania bandziorów. Dam wam teraz godzinke - powiedziała, wyciągając suchy prowiant na niewielki kocyk, wydobyty z plecaka - Potem sprawdzę jeszcze kilka waszych technik, a potem się prześpimy. A rano zacznie się wasz wielki dzień - uśmiechnęła się, co dało się zawsze rozpoznać po jej oczach. Wciąż w tym samym odcieniu błękitu, teraz jednak kojarzyły się raczej z wiosennym niebem, niż lodowatą wodą. Nie sprawiały też wrażenia wszechwidzących - jedynie Okunori wciąż spoglądał w nie z lekkim niepokojem.
Kolacja, zgodnie z przewidywaniami sensei, zniknęła błyskawicznie. Odpoczęliście godzinkę, a potem zwróciła się do was, znów swoim wesołym głosem, jakby stworzonym do śpiewania piosenek o wiośnie:
- Zaczynamy nasz mały pokaz. Kazune-chan, ty spróbujesz uruchomić swoją technikę poprawiającą równowagę, a potem ja spróbuję cię przewrócić, zobaczymy jak długo zdołasz utrzymać się na nogach. Będziesz mógł mnie też atakować, jeśli zdołasz trafić, ja zaprzestanę wysiłków. Itori-chan, ty z kolei spróbujesz przewrócić mnie swoim Daitoppa no Jutsu. A ty, Okunori, spróbujesz mnie uderzyć. Dla ułatwnia ci sprawy, zamknę oczy, będziesz więc miał idealną okazję do użycia swojego genjutsu. Teraz tylko musicie wybrać kolejność.
Dogonił grupę i postanowił zrównać się z sensei. Wtedy padło pytanie Kazune.
- Mój drogi Kazune-chan, wioska ta nie wyróżnia się niczym, co byłoby godne odnotowania w aktach Ukrytej Wioski Liścia - w jej głosie było coś dziwnego. Jakaś lekka sugestia, nutka, ukryta głęboko na dnie tego dźwięku, który układał się w litery, słowa i zdania. Nikt jednak nie mógł wychwycić, co to takiego - Składa się z kilkudziesięciu domów, mieszka w niej około dwóch setek ludzi, jest wioską rolniczą, wokół niej ciągną się pola ryżu. Jest też świątynia poświęcona kami. Nie sądzę, żeby było cokolwiek więcej - ta nieuchwytna, niezwykła nuta w jej głosie ani myślała znikać.
Po chwili dogonił ją Okunori, Itori zaś zauważył, że sensei jakby przyspieszyła. Lekko, niemal niezauważalnie, ale rytm kroków rozmijał się teraz trochę bardziej z rytmem uderzeń serca. Wiedział, że niedługo znów się wyrównają - szybszy marsz przyspieszy tętno. Ale na razie dało się wyczuć różnicę.
- Wiem, Okunori-chan. Nie, to nie sprawdzian. Przynajmniej nie dla was. Gdy nadejdzie pora, przekonacie się, czemu ma to służyć. Ale gratuluję ci, że to spostrzegłeś - nagle sensei odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy. Błękitne i lodowate jak wysokogórskie jeziora tęczówki wzbudziły w nim nagłą panikę. Poczuł w głębi serca niezachwianą pewność, że Fusori-sama bez najmniejszych trudności jest w stanie patrzeć przez jego ciemne okulary. Dopiero po kilku sekundach kolejna gałązka uderzyła go w twarz, otrzeźwiając z hipnotycznego zapatrzenia w tajemnicze - i piękne - oczy Daishi Fusori, ostatniej Mistrzyni Broni z Konohy. Zanim sensei odwróciła głowę, spostrzegł jeszcze, że wokół oczy ma mnóstwo czerwonych śladów od uderzeń gałązek, wyraźnie jednak nie przejmowała się tym.
Skakaliście dalej. W pewnym momecie obwieszona bronią jouninka skoczyła daleko, przelatując kilknaście metrów nad niedużą polanką. Wokół niej leżały promieniście powalone drzewa, jakby coś walnęło z wielką siła o ziemię. Na środku jednak zamiast krateru widniał dokładnie kolisty kopczyk, porośnięty trawą. Nagłe pojawienie się tej polanki zaburzyło uspokakajający rytm biegu. Itori i Kazune wprawdzie zmylili krok, ale zdołali się zatrzymać na ostatnich drzewach i obiec polankę dookoła, ale Okunori skoczył zbyt daleko i spadł na polankę. Szybki przewrót przez bark, stanięcie na nogach i już miał biec na wprost przez polankę, kiedy nagle wylądowała przed nim sensei.
- Ominiesz ten kopczyk. Nie depcze się po grobach bohaterów - stwierdziła głosem wypranym z emocji, nie patrząc mu w oczy, tylko gdzieś ponad nim. I znów skoczyła na drzewa, przewodząc biegowi.
Młody Reikuro ominął kopczyk i wskoczył po gałęziach na drzewa. Od minięcia polanki jednak, kiedy tylko ktoś próbował zrównać się z Fusori-sensei, ta natychmiast przyspieszała tempo. Rozumiejąc aluzję, wszyscy trzymali się o krok z tyłu, teraz uważniej wpatrując się w trasę, czy nie napotkają kolejnej nieprzewidzianej przeszkody.
Wszyscy dyszeli ciężko, gdy wreszcie o zachodzie słońca Daishi Fusori zarządziła postój. Znów była wesoła jak zawsze, zupełnie inaczej niż rano.
- Widzę że nieco się zmęczyliście. Wycieńczeni nie będziecie się nadawali do chwytania bandziorów. Dam wam teraz godzinke - powiedziała, wyciągając suchy prowiant na niewielki kocyk, wydobyty z plecaka - Potem sprawdzę jeszcze kilka waszych technik, a potem się prześpimy. A rano zacznie się wasz wielki dzień - uśmiechnęła się, co dało się zawsze rozpoznać po jej oczach. Wciąż w tym samym odcieniu błękitu, teraz jednak kojarzyły się raczej z wiosennym niebem, niż lodowatą wodą. Nie sprawiały też wrażenia wszechwidzących - jedynie Okunori wciąż spoglądał w nie z lekkim niepokojem.
Kolacja, zgodnie z przewidywaniami sensei, zniknęła błyskawicznie. Odpoczęliście godzinkę, a potem zwróciła się do was, znów swoim wesołym głosem, jakby stworzonym do śpiewania piosenek o wiośnie:
- Zaczynamy nasz mały pokaz. Kazune-chan, ty spróbujesz uruchomić swoją technikę poprawiającą równowagę, a potem ja spróbuję cię przewrócić, zobaczymy jak długo zdołasz utrzymać się na nogach. Będziesz mógł mnie też atakować, jeśli zdołasz trafić, ja zaprzestanę wysiłków. Itori-chan, ty z kolei spróbujesz przewrócić mnie swoim Daitoppa no Jutsu. A ty, Okunori, spróbujesz mnie uderzyć. Dla ułatwnia ci sprawy, zamknę oczy, będziesz więc miał idealną okazję do użycia swojego genjutsu. Teraz tylko musicie wybrać kolejność.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Doratsuki Kazune
Mały sprawdzian, jak sobie sensei życzy. Nie widział w tym nic dziwnego, ani nienormalnego. Jego własny ojciec potrafił go sprawdzać nawet w najbardziej niespodziewanych momentach. Sensei chciała w końcu po prostu wiedzieć co potrafią. No i czy są gotowi.
-Skoro sensei sobie życzy pokażemy co potrafimy. Ja i Karasu Hane. - powiedział sięgając po kosę. Ustawił się w pozycji rozpoczynającej. Pewnie i mocno trzymał w rękach drzewiec. Rozluźnił się.
-Chisoku no Heikou Kaizen no jutsu!
Poczuł jak znikają z jego ciała ograniczenia. Wtedy uderzyła sensei. Pierwszy blok kosą, i szybki odskok. Spróbował ciąć, ale ostrze ledwo musnęło powietrze obok niej. Próbowała wykorzystać ten moment i ciąć mu w ramię. Odbił się nogami i przeskoczył do pozycji na nogach. Teraz schowała broń. Sensei próbowała rzutu ciałem, on wyskoczył nad nią i lądował po drugiej stronie. Niczym śmignięcie wiatru sensei chciała wywrócić go barkiem. On jednak wyskoczył i odbił się nogą od najbliższego drzewa, by oddalić się. Spróbował jeszcze raz, ale i tym razem nawet jej to nie ruszyło.
Sprawdzian nabierał tempa, a ruchy Kazune wydawały upłynniać się z każdym atakiem. Rzadko próbował kontrataku, sensei była przygotowana na wszelkie takie próby. Skupił się na tym na czym polegało zadanie.
Fusori używając nóg próbowała podciąć go, ale on podskoczył i złapał się gałęzi. Chciała wykorzystać moment, gdy Kazune się nie osłaniał, on jednak odbił się nogami od drzewa i znowu lądował. Kazune starał się wykorzystywać naturalne przeszkody, by odpowiednio daleko lądować od sensei. Kolejne kopnięcie, lądowało na kosie, kolejne pięści muskały tylko włosy Kazune. Pojedynek trwał już dość długo. Chakra Kazune w przeciwieństwie do prędkości wcale się nie zwiększała. Mimo zadyszki starał się unikać każdego ataku. Sensei podstępem starała się go chwycić, on ręką wybijał się w powietrze. Jeden z ciosów wydawał się już prawie go dosięgać, ale on zawirował ciałem w bok. Kolejne kopnięcie miało go przewalić, ale on zablokował je drzewcem i odepchnął. Kolejne próby kończył się jednak coraz częściej trafianiem w Kazune. Dzięki jednak zwiększonej równowadze, udawało mu się utrzymać na nogach. Kopnięcie w bok zaskoczyło go, ale udało mu się odskoczyć i nie wywrócić.
Ktoś kto widział jego postawę z bronią powiedziałby "tak nie da się walczyć". Ale Ci którzy wiedzieli na czym polega rzecz, poznawali po chwili, że chwyt broni jest mocny, a postawa ciała pewna.
Czas jednak samego blokowania, niemiłosiernie się kurczył. Należało wypełnić cel sprawdzianu i to jak najszybciej. Postanowił użyć całej siły by wykorzystać kosę. Jego ruchy zaczęły wykorzystywać ostrze kosy. Coraz sprawniej i szybciej ,cały czas wykonując kroki naprzód, odbijał i parował ciosy sensei. Te ruchy typowe dla tego stylu Taijutsu, zwane były "tańcem". Kazune płynnie ciął od góry, do dołu, nie przerywając by wrócić do jakiejś ustalonej pozycji. Kosa sprawnie podążała za właścicielem, blokując przy okazji ataki. Pomyślał "Teraz albo nigdy".
Jego kontrataki zaczęły stawać się coraz częstsze. Wystarczyło jedno precyzyjne uderzenie więc po każdym parowaniu, następował cios. Dla postronnego obserwatora było to naprawdę szybkie. Kosa Kazune przecinała powietrze ze świstem, licząc na to że dosięgnie swego wroga. Sensei była jednak nieugięta, a żaden atak nawet jej nie musnął. Naturalnie nadal próbowała go wywrócić, ale dzięki pewnej postawie walki jej ataki były odpierane.
Pojedynek osiągnął punkt kulminacyjny. Kazune nie potrafił już szybciej używać swej kosy. Nie mając jednak wiele chakry nie mógł uwolnić szybszej wersji swojej techniki. Każdy kolejny atak sensei miał coraz większą szansę na wywrócenie go. Nie poddawał się jednak. Kosa dalej ze świstem próbowała dosięgnąć celu. Jeszcze tylko parę centymetrów...
Mały sprawdzian, jak sobie sensei życzy. Nie widział w tym nic dziwnego, ani nienormalnego. Jego własny ojciec potrafił go sprawdzać nawet w najbardziej niespodziewanych momentach. Sensei chciała w końcu po prostu wiedzieć co potrafią. No i czy są gotowi.
-Skoro sensei sobie życzy pokażemy co potrafimy. Ja i Karasu Hane. - powiedział sięgając po kosę. Ustawił się w pozycji rozpoczynającej. Pewnie i mocno trzymał w rękach drzewiec. Rozluźnił się.
-Chisoku no Heikou Kaizen no jutsu!
Poczuł jak znikają z jego ciała ograniczenia. Wtedy uderzyła sensei. Pierwszy blok kosą, i szybki odskok. Spróbował ciąć, ale ostrze ledwo musnęło powietrze obok niej. Próbowała wykorzystać ten moment i ciąć mu w ramię. Odbił się nogami i przeskoczył do pozycji na nogach. Teraz schowała broń. Sensei próbowała rzutu ciałem, on wyskoczył nad nią i lądował po drugiej stronie. Niczym śmignięcie wiatru sensei chciała wywrócić go barkiem. On jednak wyskoczył i odbił się nogą od najbliższego drzewa, by oddalić się. Spróbował jeszcze raz, ale i tym razem nawet jej to nie ruszyło.
Sprawdzian nabierał tempa, a ruchy Kazune wydawały upłynniać się z każdym atakiem. Rzadko próbował kontrataku, sensei była przygotowana na wszelkie takie próby. Skupił się na tym na czym polegało zadanie.
Fusori używając nóg próbowała podciąć go, ale on podskoczył i złapał się gałęzi. Chciała wykorzystać moment, gdy Kazune się nie osłaniał, on jednak odbił się nogami od drzewa i znowu lądował. Kazune starał się wykorzystywać naturalne przeszkody, by odpowiednio daleko lądować od sensei. Kolejne kopnięcie, lądowało na kosie, kolejne pięści muskały tylko włosy Kazune. Pojedynek trwał już dość długo. Chakra Kazune w przeciwieństwie do prędkości wcale się nie zwiększała. Mimo zadyszki starał się unikać każdego ataku. Sensei podstępem starała się go chwycić, on ręką wybijał się w powietrze. Jeden z ciosów wydawał się już prawie go dosięgać, ale on zawirował ciałem w bok. Kolejne kopnięcie miało go przewalić, ale on zablokował je drzewcem i odepchnął. Kolejne próby kończył się jednak coraz częściej trafianiem w Kazune. Dzięki jednak zwiększonej równowadze, udawało mu się utrzymać na nogach. Kopnięcie w bok zaskoczyło go, ale udało mu się odskoczyć i nie wywrócić.
Ktoś kto widział jego postawę z bronią powiedziałby "tak nie da się walczyć". Ale Ci którzy wiedzieli na czym polega rzecz, poznawali po chwili, że chwyt broni jest mocny, a postawa ciała pewna.
Czas jednak samego blokowania, niemiłosiernie się kurczył. Należało wypełnić cel sprawdzianu i to jak najszybciej. Postanowił użyć całej siły by wykorzystać kosę. Jego ruchy zaczęły wykorzystywać ostrze kosy. Coraz sprawniej i szybciej ,cały czas wykonując kroki naprzód, odbijał i parował ciosy sensei. Te ruchy typowe dla tego stylu Taijutsu, zwane były "tańcem". Kazune płynnie ciął od góry, do dołu, nie przerywając by wrócić do jakiejś ustalonej pozycji. Kosa sprawnie podążała za właścicielem, blokując przy okazji ataki. Pomyślał "Teraz albo nigdy".
Jego kontrataki zaczęły stawać się coraz częstsze. Wystarczyło jedno precyzyjne uderzenie więc po każdym parowaniu, następował cios. Dla postronnego obserwatora było to naprawdę szybkie. Kosa Kazune przecinała powietrze ze świstem, licząc na to że dosięgnie swego wroga. Sensei była jednak nieugięta, a żaden atak nawet jej nie musnął. Naturalnie nadal próbowała go wywrócić, ale dzięki pewnej postawie walki jej ataki były odpierane.
Pojedynek osiągnął punkt kulminacyjny. Kazune nie potrafił już szybciej używać swej kosy. Nie mając jednak wiele chakry nie mógł uwolnić szybszej wersji swojej techniki. Każdy kolejny atak sensei miał coraz większą szansę na wywrócenie go. Nie poddawał się jednak. Kosa dalej ze świstem próbowała dosięgnąć celu. Jeszcze tylko parę centymetrów...


-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Aburame Itori
Cała sceneria jaką zdążyli przebyć wprawiła Genina w zdumienie. Piękny las. Cisza. I ta polanka. Był w niej jakiś kontrast. Coś zaburzonego oraz całkowicie odmienny czysty kopczyk. Gdy usłyszał od Sensei, że to grób bohaterów złożył niewidoczny pokłon.
"To zapewne tutaj wielu Shinobi opuszczało ten świat. I nam zapewne pozostanie odejść. I to od nas zależy w jaki sposób odejdziemy. W chwale, czy też pozostaniemy w pamięci innych jako nikczemnicy oraz tchórze."
Odbił się od ziemi lądując na kolejnej sprężystej gałęzi. Dorównał tempa grupie. Tak jak reszta trzymał się z tyłu. Za Sensei.
Po kolacji młody Aburame rozprostował kości poprzez krótką rozgrzewkę. Wysłał również samiczkę robaka na mały zwiad po okolicy.
- Zwróć uwagę na wszystko co podejrzane - szepnął. Robaczek odleciał a Itori przyglądał się ciekawej jak na razie walce pomiędzy Kazune a Fusori - sama.
Cała sceneria jaką zdążyli przebyć wprawiła Genina w zdumienie. Piękny las. Cisza. I ta polanka. Był w niej jakiś kontrast. Coś zaburzonego oraz całkowicie odmienny czysty kopczyk. Gdy usłyszał od Sensei, że to grób bohaterów złożył niewidoczny pokłon.
"To zapewne tutaj wielu Shinobi opuszczało ten świat. I nam zapewne pozostanie odejść. I to od nas zależy w jaki sposób odejdziemy. W chwale, czy też pozostaniemy w pamięci innych jako nikczemnicy oraz tchórze."
Odbił się od ziemi lądując na kolejnej sprężystej gałęzi. Dorównał tempa grupie. Tak jak reszta trzymał się z tyłu. Za Sensei.
Po kolacji młody Aburame rozprostował kości poprzez krótką rozgrzewkę. Wysłał również samiczkę robaka na mały zwiad po okolicy.
- Zwróć uwagę na wszystko co podejrzane - szepnął. Robaczek odleciał a Itori przyglądał się ciekawej jak na razie walce pomiędzy Kazune a Fusori - sama.
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Sensei na początku miała bardzo skupiony wyraz twarzy. Jednak z czasem widać było, że coraz bardziej się rozluźnia. Kiedy Kazune ruszył do swojej ostatniej szarży, unikała jego ciosów, zamknąwszy oczy.
Na jej powiekach wciąż wyraźne były czerwone ślady uderzeń gałązek.
Nagle gwałtownie przypadła do ziemi, szybkim kopnięciem podcięła Kazune, a gdy ten wyskoczył w powietrze...
Genin pomknął ku ziemi, uderzając z hukiem. Leżał, a obok niego kosa wbita na sztorc w ziemię.
- Gdybyś zastanawiał się, co się stało, to wiedz że złapałam cię za nogę. W powietrzu nie ma równowagi, tak brzmi pierwsza lekcja dzisiejszego dnia. Dobrze to zapamiętajcie, w powietrzu nie ma równowagi - powiedziała Fusori i spojrzała na pozostałych dwóch. - Teraz któryś z was.
Na jej powiekach wciąż wyraźne były czerwone ślady uderzeń gałązek.
Nagle gwałtownie przypadła do ziemi, szybkim kopnięciem podcięła Kazune, a gdy ten wyskoczył w powietrze...
Genin pomknął ku ziemi, uderzając z hukiem. Leżał, a obok niego kosa wbita na sztorc w ziemię.
- Gdybyś zastanawiał się, co się stało, to wiedz że złapałam cię za nogę. W powietrzu nie ma równowagi, tak brzmi pierwsza lekcja dzisiejszego dnia. Dobrze to zapamiętajcie, w powietrzu nie ma równowagi - powiedziała Fusori i spojrzała na pozostałych dwóch. - Teraz któryś z was.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Reikuro Okunori
Gałązki uderzające Okunoriego w twarz były na prawdę nie do wytrzymania. Z każdą chwilą miał coraz to większą chęć na odpoczynek. Miał nadzieję że twarz w miarę szybko wróci do poprzedniego stanu.
"Chyba coś jest nie tak z tobą wioską. Sensei mówi o niej jakoś dziwnie. Może wydarzyło się tam coś o czym nie chciałaby pamiętać... "
Podróżowali dalej, jednak kiedy genin się do niej zbliżył ta przyśpieszyła. Gdy mu odpowiedziała na nurtujące go pytanie i na niego popatrzyła zimnym, wręcz przerażającym wzrokiem, o mal nie spadł na dół. Oczy te jednocześnie potrafiły przebić się przez ciemne szkła okularów, przepełniać strachem, ale i zauroczyć. Dopiero jakaś gałązka obudziła Okunoriego z tajemniczego transu, wywołanego przez rudowłosą ninja. Po raz kolejny zachwiał się na gałęzi tracąc równowagę, jednak w porę opanował sytuację.
Niedługo później las urwał się nagle przechodząc w małą polankę z kopczykiem na środku. Okunori zaskoczony sytuacją spadł z drzewa i tylko szybki refleks uratował go przed skręceniem karku. Kopczyk stał na drodze genina i chciał po nim przebiec, by zaoszczędzić drogi, ale sensei w porę go zatrzymała.
"Chyba ci, którzy tam leżą skrywają wielką tajemnicę, skoro po za kopcem nie można stwierdzić, że to grób. Chyba, że coś mi umknęło. Możliwe, że tu zginęli ninja walczący z dziewięcioogoniastym, albo równie zasłużeni wojownicy Konohy. Zajmują pewnie jakieś ważne miejsce w sercu Fusori skoro tak zareagowała. Lepiej nie będę pytał kto tu spoczywa, bo to może się dla mnie źle skończyć."
Gdy o zachodzie słońca sensei zarządziła przerwę Okunori ucieszył się. W końcu jego twarz mogła odpocząć od gałązek, a mięśnie od ruchu. Można było się nareszcie posilić. Genin ciągle patrzył ze strachem w oczy rudowłosej ninja, jednak były one tak przyciągające, że na prawdę trudno się od nich oderwać. Z czasem jednak strach minął. Nie potrafił się bać tego co było tak piękne. Młody genin oddałby wszystko, by mieć dziewczynę z takimi oczami i cieszyć się nimi przez całe dnie.
"Te oczy mówią na prawdę wszystko. Coś mi się wydaje, że jej poprawa humoru jest związana z tamtym grobem na polanie. Pewnie kiedy była sama z przodu dławiła w sobie łzy i nie chciała by ktokolwiek widział ją w tym stanie. Teraz na szczęście jest znacznie lepiej."
Po skończonej kolacji, można było w końcu wypocząć tak jak się chciało. Okunori stwierdził, że będzie odpoczywał aktywnie, nie przemęczając się, dlatego też wyciągnął "podstawy walki wręcz". Popatrzył w niebo. Ocenił, że jest zbyt mało światła, by czytać w ciemnych okularach, więc je zdjął. Po raz pierwszy nowej drużynie czwartej ukazały się jego oczy. Były podobne do aktualnego koloru oczu ich sensei. Ktoś ich nie znający, mógłby nawet stwierdzić, że są spokrewnieni, w końcu oboje prawie zawsze są obładowani sprzętem, mają zamaskowane twarze, a także wyróżniającą się ponadprzeciętną prędkość.
Zagłębił się w lekturze,a Yamaneru poszedł na coś zapolować. Dopiero, gdy Fusori wróciła odłożył lekturę, a jego zwierzak powrócił z upolowanym zającem. Gdy już objaśniła zasady tego małego sprawdzianu, genin stwierdził, że musi obrać odpowiednią taktykę, jednak jeżeli nikt się nie zgłosi przez krótką chwilę to będzie musiał to być on. Na szczęście zaraz po tym Kazune zgłosił się na ochotnika. Na twarzy Okunoriego pojawił się uśmiech. Na kolana wskoczył mu Yamaneru
- Ja i Yamaneru chcielibyśmy być na końcu. - powiedział, by wszyscy słyszeli, jednak nie był pewien czy ktoś to usłyszał.
Wyciągnął notatnik. Bacznie przyglądał się małemu sparringowi, ciągle coś notując. W międzyczasie szeptał coś pod nosem, a jego pupil, który też patrzył na walkę, jakby zaczynał wtedy nasłuchiwać słów swojego pana.
Gdy sensei dała już lekcję Kazune, Okunori przeglądnął swoje notatki i przypomniał sobie wszystko co widział od początku dnia.
"Chyba poznałem twoją tajemnicę Daishi Fusori. Te oczy, powieki, pokonanie Kazune. To wszystko powoli składa się w pewną całość. Muszę się jeszcze tylko upewnić... "
- Itori... Mógłbyś teraz ty pokazać co potrafisz? Muszę się jeszcze odrobinę przygotować. - powiedział do "zarobaczonego" kolegi z drużyny.
Gałązki uderzające Okunoriego w twarz były na prawdę nie do wytrzymania. Z każdą chwilą miał coraz to większą chęć na odpoczynek. Miał nadzieję że twarz w miarę szybko wróci do poprzedniego stanu.
"Chyba coś jest nie tak z tobą wioską. Sensei mówi o niej jakoś dziwnie. Może wydarzyło się tam coś o czym nie chciałaby pamiętać... "
Podróżowali dalej, jednak kiedy genin się do niej zbliżył ta przyśpieszyła. Gdy mu odpowiedziała na nurtujące go pytanie i na niego popatrzyła zimnym, wręcz przerażającym wzrokiem, o mal nie spadł na dół. Oczy te jednocześnie potrafiły przebić się przez ciemne szkła okularów, przepełniać strachem, ale i zauroczyć. Dopiero jakaś gałązka obudziła Okunoriego z tajemniczego transu, wywołanego przez rudowłosą ninja. Po raz kolejny zachwiał się na gałęzi tracąc równowagę, jednak w porę opanował sytuację.
Niedługo później las urwał się nagle przechodząc w małą polankę z kopczykiem na środku. Okunori zaskoczony sytuacją spadł z drzewa i tylko szybki refleks uratował go przed skręceniem karku. Kopczyk stał na drodze genina i chciał po nim przebiec, by zaoszczędzić drogi, ale sensei w porę go zatrzymała.
"Chyba ci, którzy tam leżą skrywają wielką tajemnicę, skoro po za kopcem nie można stwierdzić, że to grób. Chyba, że coś mi umknęło. Możliwe, że tu zginęli ninja walczący z dziewięcioogoniastym, albo równie zasłużeni wojownicy Konohy. Zajmują pewnie jakieś ważne miejsce w sercu Fusori skoro tak zareagowała. Lepiej nie będę pytał kto tu spoczywa, bo to może się dla mnie źle skończyć."
Gdy o zachodzie słońca sensei zarządziła przerwę Okunori ucieszył się. W końcu jego twarz mogła odpocząć od gałązek, a mięśnie od ruchu. Można było się nareszcie posilić. Genin ciągle patrzył ze strachem w oczy rudowłosej ninja, jednak były one tak przyciągające, że na prawdę trudno się od nich oderwać. Z czasem jednak strach minął. Nie potrafił się bać tego co było tak piękne. Młody genin oddałby wszystko, by mieć dziewczynę z takimi oczami i cieszyć się nimi przez całe dnie.
"Te oczy mówią na prawdę wszystko. Coś mi się wydaje, że jej poprawa humoru jest związana z tamtym grobem na polanie. Pewnie kiedy była sama z przodu dławiła w sobie łzy i nie chciała by ktokolwiek widział ją w tym stanie. Teraz na szczęście jest znacznie lepiej."
Po skończonej kolacji, można było w końcu wypocząć tak jak się chciało. Okunori stwierdził, że będzie odpoczywał aktywnie, nie przemęczając się, dlatego też wyciągnął "podstawy walki wręcz". Popatrzył w niebo. Ocenił, że jest zbyt mało światła, by czytać w ciemnych okularach, więc je zdjął. Po raz pierwszy nowej drużynie czwartej ukazały się jego oczy. Były podobne do aktualnego koloru oczu ich sensei. Ktoś ich nie znający, mógłby nawet stwierdzić, że są spokrewnieni, w końcu oboje prawie zawsze są obładowani sprzętem, mają zamaskowane twarze, a także wyróżniającą się ponadprzeciętną prędkość.
Zagłębił się w lekturze,a Yamaneru poszedł na coś zapolować. Dopiero, gdy Fusori wróciła odłożył lekturę, a jego zwierzak powrócił z upolowanym zającem. Gdy już objaśniła zasady tego małego sprawdzianu, genin stwierdził, że musi obrać odpowiednią taktykę, jednak jeżeli nikt się nie zgłosi przez krótką chwilę to będzie musiał to być on. Na szczęście zaraz po tym Kazune zgłosił się na ochotnika. Na twarzy Okunoriego pojawił się uśmiech. Na kolana wskoczył mu Yamaneru
- Ja i Yamaneru chcielibyśmy być na końcu. - powiedział, by wszyscy słyszeli, jednak nie był pewien czy ktoś to usłyszał.
Wyciągnął notatnik. Bacznie przyglądał się małemu sparringowi, ciągle coś notując. W międzyczasie szeptał coś pod nosem, a jego pupil, który też patrzył na walkę, jakby zaczynał wtedy nasłuchiwać słów swojego pana.
Gdy sensei dała już lekcję Kazune, Okunori przeglądnął swoje notatki i przypomniał sobie wszystko co widział od początku dnia.
"Chyba poznałem twoją tajemnicę Daishi Fusori. Te oczy, powieki, pokonanie Kazune. To wszystko powoli składa się w pewną całość. Muszę się jeszcze tylko upewnić... "
- Itori... Mógłbyś teraz ty pokazać co potrafisz? Muszę się jeszcze odrobinę przygotować. - powiedział do "zarobaczonego" kolegi z drużyny.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Doratsuki Kazune
Młody genin wstał i ukłonił się nisko.
-Nie zapomnę sensei.
Wyciągnął kosę z ziemi i usiadł ze skrzyżowanymi nogami obok Okunoriego. Przyjrzał się jej. Była w porządku ale ostrze było brudne od ziemi. Przetarł je i odłożył kosę na bok. Położył głowę na trawie. Teraz, odczuł każdy cios zadany mu w czasie walki. "Nie boli aż tak bardzo", pomyślał stękając lekko w duchu "Na pewno nie pobije tamtego treningu ojca.". Wziął kilka bardzo głębokich wdechów.
"Wiadomo było, że to tak się skończy. Trochę straciłem głowę, ale to nie trwało by o wiele dłużej. Ta ostatnia szarża to była raczej marna próba niż wielki zwrot akcji. Muszę przyznać , że czuję teraz o wiele większy szacunek do naszej sensei. Jest niesamowita. No i ma bardzo przenikliwe oczy."
Przyjrzał się jej figurze, jej wyposażeniu i oczom. Patrzyły na nich i czekały na następnego ochotnika.
"Pewnie reszta poradzi sobie lepiej." Zastanawiało go jak jego sparring wyglądał z zewnątrz. Miał przeczucie, że niezbyt dobrze, mimo że ojciec przyzwyczajał go do szybkich decyzji, brakowało mu doświadczenia by za każdym razem myśleć o wszystkim. Ale równie dobrze mogło mu pójść bardzo dobrze.
-Okunori, jak wypadłem? Ciężko to ocenić w środku pola bitwy.
Genin skrobał coś jednak zawzięcie w notesie i chyba nie usłyszał pytania. Kazune postanowił mu nie przeszkadzać.
Trochę zdziwiło go, że chciał czekać, a wyjaśnienie wydało mu się dziwne. Jego ojciec mawiał, przewalając Kazune do rzek, z górek i dachów, że "Nie potrzebny Ci jest czas na opracowanie taktyki. Wróg Ci z pewnością owego nie da". Cały trening zaś na pewno nie był stracony, gdyż człowiek uczy się przede wszystkim na błędach a nie sukcesach.
No ale skoro tak to oznaczało, że będzie miał okazję zobaczyć co potrafi Itori.
-W takim razie wygląda na to, że teraz twoja kolej Itori. Powodzenia!
Zastanawiając się co zaprezentuje przedstawiciel Aburame, Kazune zaczął przyglądać się nadchodzącym wydarzeniom.
Młody genin wstał i ukłonił się nisko.
-Nie zapomnę sensei.
Wyciągnął kosę z ziemi i usiadł ze skrzyżowanymi nogami obok Okunoriego. Przyjrzał się jej. Była w porządku ale ostrze było brudne od ziemi. Przetarł je i odłożył kosę na bok. Położył głowę na trawie. Teraz, odczuł każdy cios zadany mu w czasie walki. "Nie boli aż tak bardzo", pomyślał stękając lekko w duchu "Na pewno nie pobije tamtego treningu ojca.". Wziął kilka bardzo głębokich wdechów.
"Wiadomo było, że to tak się skończy. Trochę straciłem głowę, ale to nie trwało by o wiele dłużej. Ta ostatnia szarża to była raczej marna próba niż wielki zwrot akcji. Muszę przyznać , że czuję teraz o wiele większy szacunek do naszej sensei. Jest niesamowita. No i ma bardzo przenikliwe oczy."
Przyjrzał się jej figurze, jej wyposażeniu i oczom. Patrzyły na nich i czekały na następnego ochotnika.
"Pewnie reszta poradzi sobie lepiej." Zastanawiało go jak jego sparring wyglądał z zewnątrz. Miał przeczucie, że niezbyt dobrze, mimo że ojciec przyzwyczajał go do szybkich decyzji, brakowało mu doświadczenia by za każdym razem myśleć o wszystkim. Ale równie dobrze mogło mu pójść bardzo dobrze.
-Okunori, jak wypadłem? Ciężko to ocenić w środku pola bitwy.
Genin skrobał coś jednak zawzięcie w notesie i chyba nie usłyszał pytania. Kazune postanowił mu nie przeszkadzać.
Trochę zdziwiło go, że chciał czekać, a wyjaśnienie wydało mu się dziwne. Jego ojciec mawiał, przewalając Kazune do rzek, z górek i dachów, że "Nie potrzebny Ci jest czas na opracowanie taktyki. Wróg Ci z pewnością owego nie da". Cały trening zaś na pewno nie był stracony, gdyż człowiek uczy się przede wszystkim na błędach a nie sukcesach.
No ale skoro tak to oznaczało, że będzie miał okazję zobaczyć co potrafi Itori.
-W takim razie wygląda na to, że teraz twoja kolej Itori. Powodzenia!
Zastanawiając się co zaprezentuje przedstawiciel Aburame, Kazune zaczął przyglądać się nadchodzącym wydarzeniom.


-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Reikuro Okunori
Genin słyszał pytanie Kazune, jednak ciągle był zajęty, szukaniem w notatkach tego czegoś, co pomoże mu rozwikłać zagadkę tajemniczej sensei. W końcu odłożył swój notes. Czekał na ruch Itoriego. Zastanawiało go jak tym razem Fusori pokona kolejnego swojego podopiecznego.
Okunori spojrzał na Kazune.
- Przepraszam Kazune-san. Zamyśliłem się troszeczkę. Wypadłeś doskonale. Jestem pod wielkim wrażeniem. Szczerze mówiąc chciałbym umieć walczyć jak ty. To była prawdopodobnie najlepsza walka dzisiejszego wieczoru. Widać było, że mimo wszystko panowałeś nad sytuacją. Każdy twój ruch był pewnie starannie przemyślany, a prędkość... Naprawdę wielka. Wszystko to idealnie zgrane. Niemal jak taniec. Myślę jednak, że masz pewną ni to zaletę, ni to wadę. W tym co robisz jesteś artystą, albo rzemieślnikiem. Twoja technika jest niemalże perfekcyjna. W tym chyba właśnie tkwi problem. Geninów, czy nawet chuuninów pokonasz bez trudu. Jednak w walce z doświadczonym ninja, jak na przykład nasza sensei, będziesz miał problemy. W tym co robisz nie ma miejsca na przypadki, czy niedociągnięcia. Wszystko jest bezbłędne. Tego prawdopodobnie właśnie brakuje. Gdy wpadłeś w swój rytm Fusori bardzo szybko go wyczuła i wtedy niestety nie miałeś już szans. Przynajmniej tak myślę. Nie sugeruj się tym co mówiłem. Nie wiem czy jest sens przejmować się gadaniną kogoś tak mało doświadczonego jak ja. Nawet nie wiem czy to prawda, czy to ma jakiś sens. To po prostu takie moje małe przypuszczenia. - powiedział do odpoczywającego Kolegi.
Sekundę później znowu zaczął
- Nie sądzisz, że w naszej sensei jest coś ponadprzeciętnego? Nie mówię tu tylko o oczach. Chodzi mi całokształt. Może posiada jakąś linię... - urwał nagle. Wydawało mu się, że powiedział za wiele, więc jak tylko to do niego dotarło, natychmiast się zamknął.
Wziął ponownie notes, by zapisywać kolejne spostrzeżenia z walki Fusori.
Genin słyszał pytanie Kazune, jednak ciągle był zajęty, szukaniem w notatkach tego czegoś, co pomoże mu rozwikłać zagadkę tajemniczej sensei. W końcu odłożył swój notes. Czekał na ruch Itoriego. Zastanawiało go jak tym razem Fusori pokona kolejnego swojego podopiecznego.
Okunori spojrzał na Kazune.
- Przepraszam Kazune-san. Zamyśliłem się troszeczkę. Wypadłeś doskonale. Jestem pod wielkim wrażeniem. Szczerze mówiąc chciałbym umieć walczyć jak ty. To była prawdopodobnie najlepsza walka dzisiejszego wieczoru. Widać było, że mimo wszystko panowałeś nad sytuacją. Każdy twój ruch był pewnie starannie przemyślany, a prędkość... Naprawdę wielka. Wszystko to idealnie zgrane. Niemal jak taniec. Myślę jednak, że masz pewną ni to zaletę, ni to wadę. W tym co robisz jesteś artystą, albo rzemieślnikiem. Twoja technika jest niemalże perfekcyjna. W tym chyba właśnie tkwi problem. Geninów, czy nawet chuuninów pokonasz bez trudu. Jednak w walce z doświadczonym ninja, jak na przykład nasza sensei, będziesz miał problemy. W tym co robisz nie ma miejsca na przypadki, czy niedociągnięcia. Wszystko jest bezbłędne. Tego prawdopodobnie właśnie brakuje. Gdy wpadłeś w swój rytm Fusori bardzo szybko go wyczuła i wtedy niestety nie miałeś już szans. Przynajmniej tak myślę. Nie sugeruj się tym co mówiłem. Nie wiem czy jest sens przejmować się gadaniną kogoś tak mało doświadczonego jak ja. Nawet nie wiem czy to prawda, czy to ma jakiś sens. To po prostu takie moje małe przypuszczenia. - powiedział do odpoczywającego Kolegi.
Sekundę później znowu zaczął
- Nie sądzisz, że w naszej sensei jest coś ponadprzeciętnego? Nie mówię tu tylko o oczach. Chodzi mi całokształt. Może posiada jakąś linię... - urwał nagle. Wydawało mu się, że powiedział za wiele, więc jak tylko to do niego dotarło, natychmiast się zamknął.
Wziął ponownie notes, by zapisywać kolejne spostrzeżenia z walki Fusori.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Doratsuki Kazune
Miło było usłyszeć jego zdanie. Tak miał po części rację, młodzi adepci naszego klanu chyba właśnie z tym mieli problemy. Dopóki nie wypracuje się taijutsu, całokształt walki jest dosyć chaotyczny. Ale najwyraźniej wypadł całkiem nieźle.
Jednak coś wyrwało się Okunoriemu. Zamierzone czy nie, słowa są słowami. Wcale nie musiał kończyć. Z liniami miał dość sporo wspólnego, jego własny klan ją posiadał, być może i jemu się uda.
Ściszył ton swojego głosu.
-Być może masz rację. Co prawda wiele nie widziałem podczas walki ale to jedno było dość rozpraszające. Większość ataków odpierała nie patrząc.
Mówił spokojnie, trochę jakby mówił o czymś normalnym.
-Może to była intuicja, wczuła się w mój rytm, ale gdy się z nią walczy... Nietypowe uczucie. To może być coś więcej niż urok osobisty.
Rozmasował sobie trochę ramiona, żeby poprawić krążenie.
-Zależy Ci chyba na rozwiązaniu tajemnicy naszej sensei. Mnie co prawda mniej to obchodzi, ale mogę Ci powiedzieć, że najlepszą wskazówką dla Ciebie może być zmierzenie się bezpośrednio. Może pomoże jak opiszę jak ja to czułem. To było tak jakby nie tylko czuła gdzie uderzę, ale także jak. Czułem się trochę jakby do odpierania ataków używała nie zmysłów a umysłu.
Odgarnął trochę włosy i zamyślił się.
-W jakiejś księdze z biblioteki klanowej czytałem o starym Doujutsu, które pozwalało widzieć jeszcze lepiej niż Byakugan. Ale to może być cokolwiek. Istnieją z pewnością Kekkei genkai o których nie mamy bladego pojęcia.
Położył mu rękę na ramieniu.
-Nie musisz się mnie bać. Słowo honoru jest dla mnie wartością najwyższą. To co ludzie do mnie mówią zachowuję tylko dla siebie.
Spojrzał jeszcze raz na sensei.
-Ale to chyba coś z jej oczami. Niesamowicie wyglądają podczas walki. Powinieneś się im przyjrzeć.
Czekał teraz na to co pokaże Itori. Wiele się słyszało o umiejętnościach Aburame, chciał więc zobaczyć kolegę z drużyny w akcji.
Miło było usłyszeć jego zdanie. Tak miał po części rację, młodzi adepci naszego klanu chyba właśnie z tym mieli problemy. Dopóki nie wypracuje się taijutsu, całokształt walki jest dosyć chaotyczny. Ale najwyraźniej wypadł całkiem nieźle.
Jednak coś wyrwało się Okunoriemu. Zamierzone czy nie, słowa są słowami. Wcale nie musiał kończyć. Z liniami miał dość sporo wspólnego, jego własny klan ją posiadał, być może i jemu się uda.
Ściszył ton swojego głosu.
-Być może masz rację. Co prawda wiele nie widziałem podczas walki ale to jedno było dość rozpraszające. Większość ataków odpierała nie patrząc.
Mówił spokojnie, trochę jakby mówił o czymś normalnym.
-Może to była intuicja, wczuła się w mój rytm, ale gdy się z nią walczy... Nietypowe uczucie. To może być coś więcej niż urok osobisty.
Rozmasował sobie trochę ramiona, żeby poprawić krążenie.
-Zależy Ci chyba na rozwiązaniu tajemnicy naszej sensei. Mnie co prawda mniej to obchodzi, ale mogę Ci powiedzieć, że najlepszą wskazówką dla Ciebie może być zmierzenie się bezpośrednio. Może pomoże jak opiszę jak ja to czułem. To było tak jakby nie tylko czuła gdzie uderzę, ale także jak. Czułem się trochę jakby do odpierania ataków używała nie zmysłów a umysłu.
Odgarnął trochę włosy i zamyślił się.
-W jakiejś księdze z biblioteki klanowej czytałem o starym Doujutsu, które pozwalało widzieć jeszcze lepiej niż Byakugan. Ale to może być cokolwiek. Istnieją z pewnością Kekkei genkai o których nie mamy bladego pojęcia.
Położył mu rękę na ramieniu.
-Nie musisz się mnie bać. Słowo honoru jest dla mnie wartością najwyższą. To co ludzie do mnie mówią zachowuję tylko dla siebie.
Spojrzał jeszcze raz na sensei.
-Ale to chyba coś z jej oczami. Niesamowicie wyglądają podczas walki. Powinieneś się im przyjrzeć.
Czekał teraz na to co pokaże Itori. Wiele się słyszało o umiejętnościach Aburame, chciał więc zobaczyć kolegę z drużyny w akcji.


-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Aburame Itori
- Okej, Okunori. Nie ma sprawy. Postaram się jak najlepiej wypaść choć i tak nie mam powalających technik. Jestem w początkowej fazie poznawania technik klanowych więc tych pewnie będzie w tej walce mało.
Nie słuchał dalszej wymiany zdań kolegów z drużyny. Kątem oka zauważył, że teraz obaj patrzą się na niego. Czekają na jego ruch. Młody Aburame rozprostował kości. Katana ciągle znajdowała się na plecach.
- Dobrze Fusori - Sensei. Chyba możemy zaczynać.
Stanął w lekkim rozkroku. Szybko pobiegł między drzewa. Tam starał się wybrać odpowiednie miejsce skąd mógłby zaskoczyć Jouninkę atakiem od tyłu. Jeśli znajdzie się za Sensei tnie ją mieczem z góry i czeka na jej ruch...
- Okej, Okunori. Nie ma sprawy. Postaram się jak najlepiej wypaść choć i tak nie mam powalających technik. Jestem w początkowej fazie poznawania technik klanowych więc tych pewnie będzie w tej walce mało.
Nie słuchał dalszej wymiany zdań kolegów z drużyny. Kątem oka zauważył, że teraz obaj patrzą się na niego. Czekają na jego ruch. Młody Aburame rozprostował kości. Katana ciągle znajdowała się na plecach.
- Dobrze Fusori - Sensei. Chyba możemy zaczynać.
Stanął w lekkim rozkroku. Szybko pobiegł między drzewa. Tam starał się wybrać odpowiednie miejsce skąd mógłby zaskoczyć Jouninkę atakiem od tyłu. Jeśli znajdzie się za Sensei tnie ją mieczem z góry i czeka na jej ruch...
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Szczupła, młoda, rudowłosa kobieta stała na środku malutkiej polanki, właściwie troszkę większej wyrwy między drzewami. Miała zamknięte oczy. Dwóch jeszcze młodszych chłopaków wpatrywało się w nią z takim napięciem, jakby zaraz miała zacząć się rozbierać.
Oczywiście, tak mógłby pomyśleć postronny obserwator, który nie był ninja. Itori zresztą i tak wiedział, na co czekają.
Na niego.
Fusori-sensei nawet nie próbowała się obrócić, pozwalając mu bez trudu znaleźć się za jej plecami. Wyczuwał w tym jakiś podstęp, wyskoczył jednak i zaatakował. Potężne cięcie mieczem, wzmocnione grawitacją ściągającą jego ciało w dół już miało dotknąć głowy Mistrzyni Broni...
...Gdy nagle ta znalazła się za jego plecami. Miecz wbił się w darń.
- Daitoppa no Jutsu, Itori-chan. Tylko tyle, nie chcę żebyś mnie atakował czy próbował trafić. Po prostu spróbuj mnie przewrócić tą jedną techniką - powiedziała z miłym uśmiechem.
I wciąż zamkniętymi oczami.
Oczywiście, tak mógłby pomyśleć postronny obserwator, który nie był ninja. Itori zresztą i tak wiedział, na co czekają.
Na niego.
Fusori-sensei nawet nie próbowała się obrócić, pozwalając mu bez trudu znaleźć się za jej plecami. Wyczuwał w tym jakiś podstęp, wyskoczył jednak i zaatakował. Potężne cięcie mieczem, wzmocnione grawitacją ściągającą jego ciało w dół już miało dotknąć głowy Mistrzyni Broni...
...Gdy nagle ta znalazła się za jego plecami. Miecz wbił się w darń.
- Daitoppa no Jutsu, Itori-chan. Tylko tyle, nie chcę żebyś mnie atakował czy próbował trafić. Po prostu spróbuj mnie przewrócić tą jedną techniką - powiedziała z miłym uśmiechem.
I wciąż zamkniętymi oczami.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Reikuro Okunori
- Powodzenia Itori. - "mam nadzieję, że uchylisz rąbka jej tajemnicy."
Ściszył głos
- Szczerze mówiąc to nasza sensei jest bardzo intrygująca. Potrafi się z dnia na dzień zmienić zupełnie nie do poznania. Ma wielki wpływ na ludzi. Może nawet zbyt wielki... Jej humor może podnosić cię na duchu, a gdy jest zła potrafi wręcz cię zniszczyć samym spojrzeniem... - powiedział szepcząc.
Ciarki przeszły mu po plecach gdy przypomniał sobie jej wzrok podczas podróży. Tamtą chwilę bez wątpienia zapamięta do końca swoich dni.
- Pamiętasz naszą podróż? Gdy na mnie popatrzyła, jej wzrok dosłownie mnie przeszył. Mimo okularów czułem jak patrzy przez nie i to bez jakichkolwiek trudności. Te oczy wprawiły mnie w panikę i wręcz oderwały od świata. Do teraz patrzę na nie ze strachem. Mimo ich piękna... To z pewnością bardzo potężne genjutsu. Pewnie przy większej wprawie mogłaby powalać całe armie jednym spojrzeniem. - wyznał.
Wydawało mu się, że zaczął się zagłębiać w złą stronę tematu.
- A właśnie. Ty jako wprawiony wojownik zauważyłeś pewnie jakieś wady w jej technice, które można by wykorzystać. Może masz dla mnie jakieś rady przed walką? - zapytał
- Powodzenia Itori. - "mam nadzieję, że uchylisz rąbka jej tajemnicy."
Ściszył głos
- Szczerze mówiąc to nasza sensei jest bardzo intrygująca. Potrafi się z dnia na dzień zmienić zupełnie nie do poznania. Ma wielki wpływ na ludzi. Może nawet zbyt wielki... Jej humor może podnosić cię na duchu, a gdy jest zła potrafi wręcz cię zniszczyć samym spojrzeniem... - powiedział szepcząc.
Ciarki przeszły mu po plecach gdy przypomniał sobie jej wzrok podczas podróży. Tamtą chwilę bez wątpienia zapamięta do końca swoich dni.
- Pamiętasz naszą podróż? Gdy na mnie popatrzyła, jej wzrok dosłownie mnie przeszył. Mimo okularów czułem jak patrzy przez nie i to bez jakichkolwiek trudności. Te oczy wprawiły mnie w panikę i wręcz oderwały od świata. Do teraz patrzę na nie ze strachem. Mimo ich piękna... To z pewnością bardzo potężne genjutsu. Pewnie przy większej wprawie mogłaby powalać całe armie jednym spojrzeniem. - wyznał.
Wydawało mu się, że zaczął się zagłębiać w złą stronę tematu.
- A właśnie. Ty jako wprawiony wojownik zauważyłeś pewnie jakieś wady w jej technice, które można by wykorzystać. Może masz dla mnie jakieś rady przed walką? - zapytał

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Doratsuki Kazune
Po raz pierwszy od dłuższego czasu Kazune się uśmiechnął. Nie trwało to długo, bo za chwilę wzięło nad nim górę jego wychowanie. Ale to o czymś świadczy.
-Chyba trochę mi pochlebiasz Okunori. Pamiętaj, że tak jak ty jestem wciąż geninem.
Ze zdumieniem patrzył jak sensei wbija bez problemu katanę Itoriego w darń, nawet na nią nie patrząc. Więc to tak wyglądało? On próbował zrobić to szybciej, ale i tak unikała jego ataków. Czyżby tak odpierała część uderzeń Kazune?
-Niesamowite. Spójrz, Itori uderzył naprawdę potężnie. To widać było po chwycie na katanie. Dodatkowo użył energii płynącej z wysokości, na jakiej się znajdował. To nie tylko kwestia "widzenia" ataku, sensei była w stanie bez problemu go odbić. To coś więcej niż Byakugan i Sharingan razem. Sensei odwróciła się plecami a więc ma pełne 360 stopni wyczuwania zagrożenia. Jej czas reakcji jest właściwie idealny.
Jako shinobi, który całe życie trenował taijutsu, był zafascynowany takimi właśnie szczegółami. Otrzepał trochę szatę, jakby od niechcenia, a po chwili kontynuował.
-Jeśli chodzi o mnie i Itoriego, jej zamknięte oczy są rozpraszające, co też jest jakąś formą treningu. Ale tylko tyle. Co prawda niewiele wiem o Genjutsu, ale jeżeli sensei tak wpływa na umysły to musi być w nich dobra. Co, jak mi się zdaje, może oznaczać że dla ciebie może być sporym problemem się przedrzeć z iluzją.
Starał się przypomnieć sobie walkę z sensei, oraz jej typowe zachowania.
-Obawiam się, że to było zbyt krótkie by wychwycić jakieś większe wady. Czego jestem pewien to sposobu w jaki atakuje. Czeka aż przeciwnik, zaczyna się gubić a wtedy wykorzystuje kilka chwytów by go powalić, lub ciosów by go zranić. Sposób uników też jest niesamowity, bo chociaż jest się pewnym, że uderza się dobrze, nasze ataki i tak ledwo muskają powietrze obok niej. Kiedy ja unikałem, musiałem wykorzystać potencjał mojej techniki, ale sensei ledwo się ruszała. Wygląda na to, że jedyny sposób na pokonanie tej techniki to być szybszym od samej sensei. A to już nie jest takie proste.
Mały siniak na łydce dawał o sobie znać, ale Kazune szybko rozmasował ją, żeby móc wrócić do konwersacji.
-Jednak, póki co Tobie to nie pomoże. Itori też zaczął inaczej, ale mimo to zmusiła go do powrotu do pierwotnego celu treningu. W twoim wypadku to będzie pojedynek umysłu. Chociaż, nigdy nie widziałem jak walczą shnobi używający genjutsu. Może będzie chciała co jakiś czas przeszkodzić Ci w technice. Wtedy pamiętaj, że ona lubi dezorientować przeciwnika zanim uderza. Często też tym, że pierwszy cios wcale nie dezorientuje a uderza. No cóż, to właśnie była bezpośrednia przyczyna mojej porażki. Zacząłem się gubić i zamiast zwykłego uniku, moje ciało podskoczyło. Ale i tak ten pojedynek nie trwałby o wiele dłużej.
Trochę się zamyślił. Po chwili dodał
-Mówię trochę tak jakbyś Ty był słaby w genjutsu. Nie przejmuj się tym, ja w końcu nie wiem jak potrafisz walczyć tą techniką. Ale jeśli chcesz dobrze wypaść, musisz być czujnym i uważać na każde posunięcie naszej sensei. No i mogę jeszcze powiedzieć Ci rzecz którą mawiał mi ojciec. "Nie wolno nie doceniać przeciwnika, ale nie wolno też nie doceniać siebie". W przypadku walki z naszą sensei, to najważniejsza zasada.
Rozkrzyżował nogi i usiadł, mając je wyprostowane przed sobą, a ręce kładąc na kolanach. Daitoppa, daitoppa... Gdzieś chyba słyszał tą nazwę.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu Kazune się uśmiechnął. Nie trwało to długo, bo za chwilę wzięło nad nim górę jego wychowanie. Ale to o czymś świadczy.
-Chyba trochę mi pochlebiasz Okunori. Pamiętaj, że tak jak ty jestem wciąż geninem.
Ze zdumieniem patrzył jak sensei wbija bez problemu katanę Itoriego w darń, nawet na nią nie patrząc. Więc to tak wyglądało? On próbował zrobić to szybciej, ale i tak unikała jego ataków. Czyżby tak odpierała część uderzeń Kazune?
-Niesamowite. Spójrz, Itori uderzył naprawdę potężnie. To widać było po chwycie na katanie. Dodatkowo użył energii płynącej z wysokości, na jakiej się znajdował. To nie tylko kwestia "widzenia" ataku, sensei była w stanie bez problemu go odbić. To coś więcej niż Byakugan i Sharingan razem. Sensei odwróciła się plecami a więc ma pełne 360 stopni wyczuwania zagrożenia. Jej czas reakcji jest właściwie idealny.
Jako shinobi, który całe życie trenował taijutsu, był zafascynowany takimi właśnie szczegółami. Otrzepał trochę szatę, jakby od niechcenia, a po chwili kontynuował.
-Jeśli chodzi o mnie i Itoriego, jej zamknięte oczy są rozpraszające, co też jest jakąś formą treningu. Ale tylko tyle. Co prawda niewiele wiem o Genjutsu, ale jeżeli sensei tak wpływa na umysły to musi być w nich dobra. Co, jak mi się zdaje, może oznaczać że dla ciebie może być sporym problemem się przedrzeć z iluzją.
Starał się przypomnieć sobie walkę z sensei, oraz jej typowe zachowania.
-Obawiam się, że to było zbyt krótkie by wychwycić jakieś większe wady. Czego jestem pewien to sposobu w jaki atakuje. Czeka aż przeciwnik, zaczyna się gubić a wtedy wykorzystuje kilka chwytów by go powalić, lub ciosów by go zranić. Sposób uników też jest niesamowity, bo chociaż jest się pewnym, że uderza się dobrze, nasze ataki i tak ledwo muskają powietrze obok niej. Kiedy ja unikałem, musiałem wykorzystać potencjał mojej techniki, ale sensei ledwo się ruszała. Wygląda na to, że jedyny sposób na pokonanie tej techniki to być szybszym od samej sensei. A to już nie jest takie proste.
Mały siniak na łydce dawał o sobie znać, ale Kazune szybko rozmasował ją, żeby móc wrócić do konwersacji.
-Jednak, póki co Tobie to nie pomoże. Itori też zaczął inaczej, ale mimo to zmusiła go do powrotu do pierwotnego celu treningu. W twoim wypadku to będzie pojedynek umysłu. Chociaż, nigdy nie widziałem jak walczą shnobi używający genjutsu. Może będzie chciała co jakiś czas przeszkodzić Ci w technice. Wtedy pamiętaj, że ona lubi dezorientować przeciwnika zanim uderza. Często też tym, że pierwszy cios wcale nie dezorientuje a uderza. No cóż, to właśnie była bezpośrednia przyczyna mojej porażki. Zacząłem się gubić i zamiast zwykłego uniku, moje ciało podskoczyło. Ale i tak ten pojedynek nie trwałby o wiele dłużej.
Trochę się zamyślił. Po chwili dodał
-Mówię trochę tak jakbyś Ty był słaby w genjutsu. Nie przejmuj się tym, ja w końcu nie wiem jak potrafisz walczyć tą techniką. Ale jeśli chcesz dobrze wypaść, musisz być czujnym i uważać na każde posunięcie naszej sensei. No i mogę jeszcze powiedzieć Ci rzecz którą mawiał mi ojciec. "Nie wolno nie doceniać przeciwnika, ale nie wolno też nie doceniać siebie". W przypadku walki z naszą sensei, to najważniejsza zasada.
Rozkrzyżował nogi i usiadł, mając je wyprostowane przed sobą, a ręce kładąc na kolanach. Daitoppa, daitoppa... Gdzieś chyba słyszał tą nazwę.


-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Aburame Itori
Odskoczył do tyłu. Był trochę zdziwiony szybkim unikiem Sensei lecz wiedział, że Jounini to nadzwyczajni ninja. Są na naprawdę wysokim poziomie.
- Okej Sunbarashii. Spróbuję jej pokazać co potrafię w Ninjutsu - szepnął.
Rzucił kilka shurikenów dla zmyłki w jej stronę po czym jak najszybciej złożył pieczęcie.
- Daitoppa no Jutsu! - wykrzyknął po czym potężny podmuch wiatru poleciał w stronę Fusori - sama.
Itori starał się dostrzec co takiego robi ta kunoichi by unikać ich ataków. Takiemu Ninjutsu rzadko kto może się przeciwstawić.
Odskoczył do tyłu. Był trochę zdziwiony szybkim unikiem Sensei lecz wiedział, że Jounini to nadzwyczajni ninja. Są na naprawdę wysokim poziomie.
- Okej Sunbarashii. Spróbuję jej pokazać co potrafię w Ninjutsu - szepnął.
Rzucił kilka shurikenów dla zmyłki w jej stronę po czym jak najszybciej złożył pieczęcie.
- Daitoppa no Jutsu! - wykrzyknął po czym potężny podmuch wiatru poleciał w stronę Fusori - sama.
Itori starał się dostrzec co takiego robi ta kunoichi by unikać ich ataków. Takiemu Ninjutsu rzadko kto może się przeciwstawić.
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Cichy wizg gwiazdek do rzucania przecinających powietrze zaginął w ryku straszliwego wiatru wywołanego przez Daitoppa. Ogromna kula powietrza uderzyła w miejsce, w którym stała sensei. Ta nawet nie próbowała unikać, tylko leciutko uniosła nogi.
Kazune i Okunori patrzyli z podziwem na moc techniki Itoriego. Jak na genina, była naprawdę potężna.
A Fusori-sensei po prostu pozwoliła się nieść wiatrowi. Szerko rozłożyła ramiona, wystawiła twarz do wiatru i leciutkimi ruchami ciała unikała drzew, które stawały na jej drodze, gdy mknęła w powietrzu, popychana potężnym ciśnienem jutsu młodego Aburame. Po chwili ten musiał skończyć technikę i zaczerpnąć oddechu - tak potężne jutsu błyskawicznie pożerało chakrę.
Rudowłosa sensei poprawiła fryzurę, którą nieco zaburzył wiatr, i między powalonymi drzewami wróciła do swoich podopiecznych.
- Ciekawa jestem, czy zauważyliście różnicę między mną a drzewami? Drzewa próbowały zostać w miejscu, i zostały złamane. Ja poddałam się fali, i wyszłam z tego bez szwanku. Lekcja druga: nie próbuj zatrzymać fali, lecz próbuj ją wykorzystać - zwróciła się do Itoriego - Iiko-chan, to rada szczególnie dla ciebie. Gdy kiedyś lepiej opanujesz techniki klanowe, będziesz z pewnością wolał niekiedy walczyć z dystansu. Musisz umiejętnie wykorzystywać wtedy każdą okazję, którą da ci przeciwnik, żeby się od niego oddalić.
Popatrzyła w dal i uśmiechnęła się. Jej oczy były teraz tak samo błękitne jak przez cały dzień, ale wydawały się ciepłe, niczym błękitna, aksamitna pierzyna.
- No więc teraz kolej na ciebie, Okunori-chan, a potem na trzecią lekcję. Zaczynaj, aisoku! - powiedziała, i stanęła na swoim starym miejscu, z zamkniętymi oczami.
Kazune i Okunori patrzyli z podziwem na moc techniki Itoriego. Jak na genina, była naprawdę potężna.
A Fusori-sensei po prostu pozwoliła się nieść wiatrowi. Szerko rozłożyła ramiona, wystawiła twarz do wiatru i leciutkimi ruchami ciała unikała drzew, które stawały na jej drodze, gdy mknęła w powietrzu, popychana potężnym ciśnienem jutsu młodego Aburame. Po chwili ten musiał skończyć technikę i zaczerpnąć oddechu - tak potężne jutsu błyskawicznie pożerało chakrę.
Rudowłosa sensei poprawiła fryzurę, którą nieco zaburzył wiatr, i między powalonymi drzewami wróciła do swoich podopiecznych.
- Ciekawa jestem, czy zauważyliście różnicę między mną a drzewami? Drzewa próbowały zostać w miejscu, i zostały złamane. Ja poddałam się fali, i wyszłam z tego bez szwanku. Lekcja druga: nie próbuj zatrzymać fali, lecz próbuj ją wykorzystać - zwróciła się do Itoriego - Iiko-chan, to rada szczególnie dla ciebie. Gdy kiedyś lepiej opanujesz techniki klanowe, będziesz z pewnością wolał niekiedy walczyć z dystansu. Musisz umiejętnie wykorzystywać wtedy każdą okazję, którą da ci przeciwnik, żeby się od niego oddalić.
Popatrzyła w dal i uśmiechnęła się. Jej oczy były teraz tak samo błękitne jak przez cały dzień, ale wydawały się ciepłe, niczym błękitna, aksamitna pierzyna.
- No więc teraz kolej na ciebie, Okunori-chan, a potem na trzecią lekcję. Zaczynaj, aisoku! - powiedziała, i stanęła na swoim starym miejscu, z zamkniętymi oczami.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Marynarz
- Posty: 374
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 14:16
- Numer GG: 5761430
- Lokalizacja: Tam gdzie Tzeentch mówi dobranoc
Re: [Naruto] Birth of a Legend
Doratsuki Kazune
Zaskoczony oglądał tą walkę. Spodziewał się sporo, ale tak silne jutsu Fuuton to było coś niesamowitego. Szczególnie że potrafił je genin.
Oglądanie takich technik zawsze wprawiało go w błogostan. Ten świst pędzącego wiatru i huk uderzającej masy powietrza, to było coś czemu urokowi nie potrafił się oprzeć. Kiedy uderzyło Daitoppa nawet tutaj poczuli ogrom tego powietrza. Wiatr łamał drzewa i niszczył wszystko wokół.
Ale nie ich błękitnooką sensei. Ona żyła rytmem wiatru, a jej kolejna lekcja była ważna dla Kazune. W przyszłości miał uczyć się wiele technik które były połączeniem Fuuton i Taijutsu. Dlatego tak bardzo interesowały go rady związane z wiatrem.
"Chyba nie mogłem trafić lepiej jeśli chodzi o mentorkę" .
-Święte słowa Fusori-sama- powiedział Kazune kiedy powiedziała im drugą lekcję.
Ale równie dobrze spisał się Itori. Oddychał teraz ciężko z powodu braku chakry. Nic dziwnego, ta technika jest bardzo trudna, nie był pewien, ale chyba klasyfikowana jako C. Takie techniki były wyczerpujące dla geninów.
-Brawo Itori! Wspaniała technika, naprawdę jestem pod wrażeniem.- zawołał żeby jego kolega mógł go usłyszeć. Po chwili wskazał miejsce obok siebie.
-Usiądź, na pewno jesteś wyczerpany. - kiedy Itori podchodzi kontynuuje - Widzę, że znasz dobrze chakrę Fuuton. Będziesz musiał mi kiedyś o niej opowiedzieć. Ja z niej znam tylko jedną technikę, a w przyszłości pewnie będę musiał znać więcej.
Spojrzał z szacunkiem na jego katanę.
-Więc nazywa się Sunbarashii... Piękne imię, naprawdę. Musisz naprawdę ją szanować skoro nawet nadałeś jej imię. A to, jak już może wiesz, jest Karasu Hane - powiedział wskazując na swoją kosę -To moja towarzyszka. Co sądzisz o lekcji jaką dała Ci Fusori-sama?
Odwrócił się do Okunoriego.
-Teraz twoja kolej Okunori. Czas byś pokazał na co Cię stać! Powodzenia.
Czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
Zaskoczony oglądał tą walkę. Spodziewał się sporo, ale tak silne jutsu Fuuton to było coś niesamowitego. Szczególnie że potrafił je genin.
Oglądanie takich technik zawsze wprawiało go w błogostan. Ten świst pędzącego wiatru i huk uderzającej masy powietrza, to było coś czemu urokowi nie potrafił się oprzeć. Kiedy uderzyło Daitoppa nawet tutaj poczuli ogrom tego powietrza. Wiatr łamał drzewa i niszczył wszystko wokół.
Ale nie ich błękitnooką sensei. Ona żyła rytmem wiatru, a jej kolejna lekcja była ważna dla Kazune. W przyszłości miał uczyć się wiele technik które były połączeniem Fuuton i Taijutsu. Dlatego tak bardzo interesowały go rady związane z wiatrem.
"Chyba nie mogłem trafić lepiej jeśli chodzi o mentorkę" .
-Święte słowa Fusori-sama- powiedział Kazune kiedy powiedziała im drugą lekcję.
Ale równie dobrze spisał się Itori. Oddychał teraz ciężko z powodu braku chakry. Nic dziwnego, ta technika jest bardzo trudna, nie był pewien, ale chyba klasyfikowana jako C. Takie techniki były wyczerpujące dla geninów.
-Brawo Itori! Wspaniała technika, naprawdę jestem pod wrażeniem.- zawołał żeby jego kolega mógł go usłyszeć. Po chwili wskazał miejsce obok siebie.
-Usiądź, na pewno jesteś wyczerpany. - kiedy Itori podchodzi kontynuuje - Widzę, że znasz dobrze chakrę Fuuton. Będziesz musiał mi kiedyś o niej opowiedzieć. Ja z niej znam tylko jedną technikę, a w przyszłości pewnie będę musiał znać więcej.
Spojrzał z szacunkiem na jego katanę.
-Więc nazywa się Sunbarashii... Piękne imię, naprawdę. Musisz naprawdę ją szanować skoro nawet nadałeś jej imię. A to, jak już może wiesz, jest Karasu Hane - powiedział wskazując na swoją kosę -To moja towarzyszka. Co sądzisz o lekcji jaką dała Ci Fusori-sama?
Odwrócił się do Okunoriego.
-Teraz twoja kolej Okunori. Czas byś pokazał na co Cię stać! Powodzenia.
Czekał na dalszy rozwój wydarzeń.

