[Forgotten Realms] Pierwsza drużyna

-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
SiNafay:
Przez ciężki sen spowodowany długim, męczącym dniem i wieczorem przedarły się do świadomości drowki słowa jakiegoś mężczyzny, pierwsze były całkowicie niezrozumiałe i zasnute mgłą snu, lecz po chwili kapłanka oprzytomniała na tyle, by zrozumieć, że towarzysze wołają ją i są przed karczmą. W roztargnieniu wzięła jedynie swoją torbę i dała się poprowadzić dziwnie wyglądającemu mężczyźnie *skoro wysłał ich paladyn, pewnie jest jego znajomym, więc nie ma się czego obawiać... ciekawe czego chcą ode mnie w środku nocy, mam nadzieję, że nie wpadli w tarapaty.* przekraczając próg izby zauważyła jeszcze że na łóżku kurai nie ma już chorej elfki *Hmm.... może wydobrzała na tyle, że poszła sobie? Na pewno półdrowka będzie więcej wiedziała. Ciekawe czemu tak mnie traktuje... wkońcu w połowie jesteśmy siostrami... dziwne, gdyby czciła Lolth, chciała by mnie zabić, gdym ja czciła Lolth, pewnie też bym pragnęła jej śmierci... więc o co chodzi?* Jej rozmyślania przerwał nagle powiew świeżego powietrza. Nawet nie zauważyła, kiedy prowadzona przez błazna dotarła przed karczmę. Zastał ją niepokojący widok - blada elfka leżała pod ścianą, kawałek dalej elficki rycerz siedział na nieprzytomnym człowieku, a Kurai właśnie zmierzała w stronę chorej elfki. Skoro to właśnie elf ją wzywał, jak wynikało ze słów błazna postanowiła skierować się w jego stronę. Uwolniła się od trefnisia i podeszła do elfa, podała mu rękę.
- Wstań i powiedz mi proszę co tu się dzieje.
W tym momencie zastanowiła się czy zdoła pomóc elfowi podnieść się z dosyć niewygodnej pozycji na plecach człowieka. Poczuła wtedy nieprzyjemny powiew wiatru i uświadomiła sobie, że wyszła z gospody w lekkiej tunice inkrustowanej srebrną nicią przeznaczonej jedynie do snu w ciepłym pomieszczeniu, a nie nocnych wędrówek. *Nic to.* pomyślała i czekała na reakcję elfa z gęsią skórką spowodowaną chłodem.
Przez ciężki sen spowodowany długim, męczącym dniem i wieczorem przedarły się do świadomości drowki słowa jakiegoś mężczyzny, pierwsze były całkowicie niezrozumiałe i zasnute mgłą snu, lecz po chwili kapłanka oprzytomniała na tyle, by zrozumieć, że towarzysze wołają ją i są przed karczmą. W roztargnieniu wzięła jedynie swoją torbę i dała się poprowadzić dziwnie wyglądającemu mężczyźnie *skoro wysłał ich paladyn, pewnie jest jego znajomym, więc nie ma się czego obawiać... ciekawe czego chcą ode mnie w środku nocy, mam nadzieję, że nie wpadli w tarapaty.* przekraczając próg izby zauważyła jeszcze że na łóżku kurai nie ma już chorej elfki *Hmm.... może wydobrzała na tyle, że poszła sobie? Na pewno półdrowka będzie więcej wiedziała. Ciekawe czemu tak mnie traktuje... wkońcu w połowie jesteśmy siostrami... dziwne, gdyby czciła Lolth, chciała by mnie zabić, gdym ja czciła Lolth, pewnie też bym pragnęła jej śmierci... więc o co chodzi?* Jej rozmyślania przerwał nagle powiew świeżego powietrza. Nawet nie zauważyła, kiedy prowadzona przez błazna dotarła przed karczmę. Zastał ją niepokojący widok - blada elfka leżała pod ścianą, kawałek dalej elficki rycerz siedział na nieprzytomnym człowieku, a Kurai właśnie zmierzała w stronę chorej elfki. Skoro to właśnie elf ją wzywał, jak wynikało ze słów błazna postanowiła skierować się w jego stronę. Uwolniła się od trefnisia i podeszła do elfa, podała mu rękę.
- Wstań i powiedz mi proszę co tu się dzieje.
W tym momencie zastanowiła się czy zdoła pomóc elfowi podnieść się z dosyć niewygodnej pozycji na plecach człowieka. Poczuła wtedy nieprzyjemny powiew wiatru i uświadomiła sobie, że wyszła z gospody w lekkiej tunice inkrustowanej srebrną nicią przeznaczonej jedynie do snu w ciepłym pomieszczeniu, a nie nocnych wędrówek. *Nic to.* pomyślała i czekała na reakcję elfa z gęsią skórką spowodowaną chłodem.

(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Viran
Niosąc wiadro, zagryzł wargi nie wiedząc czego się dalej spodziewać. Nie miał za złe staruszce, że wykorzystała go do pracy - często pomagał u siebie na wsi. Jego kroki jednak nie były tak sprężyste jak zwykle, był przytłoczony przepychem pięknej świątyni. Patrzył na ołtarz, na którym znajdował się wizerunek samego Pana Świtu, wykonanu z pięknych, świetlistych kamieni, zapewne nasączonych magią.
Nagle zaburczało mu w żołądku. Zmieszany spojrzał na staruszkę, ale ta chyba nic nie usłyszała, lecz on poczuł wielki głód i nie mógł już tak bardzo skupić się na świątyni. Jednak miał w sobie jeszcze wiele z dziecka, które musi zaspokajać potrzeby kiedy tylko owe wystąpią. Zagryzł wargi i robiąc dobrą minę do złej gry dał poprowadzić się swojej pracodawczyni...
Niosąc wiadro, zagryzł wargi nie wiedząc czego się dalej spodziewać. Nie miał za złe staruszce, że wykorzystała go do pracy - często pomagał u siebie na wsi. Jego kroki jednak nie były tak sprężyste jak zwykle, był przytłoczony przepychem pięknej świątyni. Patrzył na ołtarz, na którym znajdował się wizerunek samego Pana Świtu, wykonanu z pięknych, świetlistych kamieni, zapewne nasączonych magią.
Nagle zaburczało mu w żołądku. Zmieszany spojrzał na staruszkę, ale ta chyba nic nie usłyszała, lecz on poczuł wielki głód i nie mógł już tak bardzo skupić się na świątyni. Jednak miał w sobie jeszcze wiele z dziecka, które musi zaspokajać potrzeby kiedy tylko owe wystąpią. Zagryzł wargi i robiąc dobrą minę do złej gry dał poprowadzić się swojej pracodawczyni...
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Zankkhan:
Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi i spoważniał... przynajmniej na twarzy. Wyglądał z tym groteskowo. Opar się o ścianę i słuchał. Chciał się dowiedzieć więcej... a zapowiadało się na miotanie konkretnymi informacjami. Ta SiNafay stanowczo zagadała do elfa, widać nie będzie owijania w bawełnę. Półdrowka zajmowała się chorą, więc tam raczej nic ciekawego się nie wydarzy, ale od tego ma się dwoje uszu i dwoje oczu, by móc zwracać uwagę na co najmniej cztery rzeczy na raz. Tu było łatwiej - tylko dwie...
Na ustach błazna pojawił się krzywy uśmiech. Zastanawiał się co ta lawina dziwnych istot robi, co skłoniło ich doz działania razem… to musi być coś poważnego, a wiec i wartego powtykania w to swego nosa…
Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi i spoważniał... przynajmniej na twarzy. Wyglądał z tym groteskowo. Opar się o ścianę i słuchał. Chciał się dowiedzieć więcej... a zapowiadało się na miotanie konkretnymi informacjami. Ta SiNafay stanowczo zagadała do elfa, widać nie będzie owijania w bawełnę. Półdrowka zajmowała się chorą, więc tam raczej nic ciekawego się nie wydarzy, ale od tego ma się dwoje uszu i dwoje oczu, by móc zwracać uwagę na co najmniej cztery rzeczy na raz. Tu było łatwiej - tylko dwie...
Na ustach błazna pojawił się krzywy uśmiech. Zastanawiał się co ta lawina dziwnych istot robi, co skłoniło ich doz działania razem… to musi być coś poważnego, a wiec i wartego powtykania w to swego nosa…
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Shamshiel
Elf ucieszył się na widok drowki. Będzie mu teraz bardzo potrzebna, zarówno w przypadku Jastry, jak i ich nowego przyjaciela. Błazen wywiązał się ze swojego zadania wzorowo i za to trzeba go pochwalić.
- Później zgłoś się do mnie po nagrodę za pomoc. Teraz niesety nie mam czasu to zrobić.
Po wypowiedzeniu tych słów zwrócił swój wzrok w stronę SiNafay
- Potrzebujemy Twojej pomocy uzdrowicielko. Ja niestety niezbyt znam sie na leczeniu, a nasza przyjaciółka potrzebuje takowej pomocy. Jest też sprawa związana z tym oto przyjemniaczkiem.
Powiedziawszy ostatnie zdanie wskazał na leżącego mężczyznę.
- Potrafisz może czytać w myślach? Ponoć wy, mroczni, posiadacie takie zdolności, a byłyby w tej chwili bardzo nieocenione. - po czym dodał z uśmiechem - No a poza tym warto byłoby go wnieść jakoś do środka, a Ty masz dobre stosunki z karczmarzem.
Shamshiel odgarnął kosmyk, który opadł mu na czoło. Spojrzał w stronę Kurai. Ta w zajmowała się Jastrą, bardzo go to ucieszyło. On niestety nie mógł się rozdwoić, Kurai zaś udowadniała, że jest wiele wartą kompanką i, że dobrze jest ją mieć u swego boku.
Elf ucieszył się na widok drowki. Będzie mu teraz bardzo potrzebna, zarówno w przypadku Jastry, jak i ich nowego przyjaciela. Błazen wywiązał się ze swojego zadania wzorowo i za to trzeba go pochwalić.
- Później zgłoś się do mnie po nagrodę za pomoc. Teraz niesety nie mam czasu to zrobić.
Po wypowiedzeniu tych słów zwrócił swój wzrok w stronę SiNafay
- Potrzebujemy Twojej pomocy uzdrowicielko. Ja niestety niezbyt znam sie na leczeniu, a nasza przyjaciółka potrzebuje takowej pomocy. Jest też sprawa związana z tym oto przyjemniaczkiem.
Powiedziawszy ostatnie zdanie wskazał na leżącego mężczyznę.
- Potrafisz może czytać w myślach? Ponoć wy, mroczni, posiadacie takie zdolności, a byłyby w tej chwili bardzo nieocenione. - po czym dodał z uśmiechem - No a poza tym warto byłoby go wnieść jakoś do środka, a Ty masz dobre stosunki z karczmarzem.
Shamshiel odgarnął kosmyk, który opadł mu na czoło. Spojrzał w stronę Kurai. Ta w zajmowała się Jastrą, bardzo go to ucieszyło. On niestety nie mógł się rozdwoić, Kurai zaś udowadniała, że jest wiele wartą kompanką i, że dobrze jest ją mieć u swego boku.

-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
SiNafay:
Drowka słabo uśmiechnęła się do elfa: - z tym czytaniem w myślach to mit, tka samo ja karmienie noworodków krwią oraz moc teleportowania sie na zawołanie. Jeżeli naprawdę potrzebujesz pogrzebać mu w głowie to musisz znaleźć jakiegoś maga, ewentualnie nekromantę, jeżeli delikwent nie dożyje wizyty maga. Pierwiej pójdę porozmawiać z Grotgarem, bo to załatwię szybciej, a pozatym lepiej nie narażać się straży. Zaraz wracam. Przemarznięta kapłanka wbiegła spowrotem do karczmy i dopadła szynkwasu. Zaczęła rozmawiać z mrocznym krasnoludem po cichu. - Grot, słuchaj, jest taki problem, że jeden gość się rzucał i teraz leży swpętany przed wejściem do karczmy. Gdzie możemy go wpakować, tak żeby nikt nie zauważył? Na postawione pytanie karczmarz odrazu domyślił się, że chodzi o mężczyznę, który przed chwilą "wyprowadził" błazna, uśmiechnął się lekko i podał drowce jeden z kluczy schowanych pod ladą.
- Możecie go wrzucić do piwnicy. Schodzi tam tylko Iymril, a on nie takie żeczy tu widział. Wejdźcie od strony kuchni, wtedy nikt was nie będzie widział.
- Dziękuję - Drowka pocałowała starego krasnoluda w policzek i wyszła. Przed karczmą podała elfowi klucz i wskazała niewielkie boczne drzwi z boku budynku. - Możesz go tam zanieść, ja tymczasem musze się przygotować. - Powiedziała pośpiesznie i pobiegła do sali sypialnej. Tam szybko zarzuciła sobie na ramiona coś cieplejszego i pobiegła na dół tym razem zabierając ze sobą swoją torbę i kompresy które leżały obk łóżka na którym leżała elfka. Gdy dotarła do Kurai i chorej, podała kurai kompresy oraz wyciąg z ziół, powodujący zmniejszenie gorączki - niestety to było jedyne lekarstwo, które mogło pomóc chorej z gotowych wywarów jakie miała przy sobie. Lepsza była by jakaś antytoksyna, ale terz raczej nie znajdzie ani składników ani sklepu zielarskiego, zresztą z alchemią drowka raczej słabo sobie radziła. Następnie zdjęła torbę i wyjęła z niej flet. Zaczęła grać i tańczyć wokół chorej elfki i półdrowki opiekującej się nią, jednocześnie w myślach błagając Elistraee, by zesłała na elfkę łaskę uzdrowienia, albo choć spowolnienia trucizny.
Drowka słabo uśmiechnęła się do elfa: - z tym czytaniem w myślach to mit, tka samo ja karmienie noworodków krwią oraz moc teleportowania sie na zawołanie. Jeżeli naprawdę potrzebujesz pogrzebać mu w głowie to musisz znaleźć jakiegoś maga, ewentualnie nekromantę, jeżeli delikwent nie dożyje wizyty maga. Pierwiej pójdę porozmawiać z Grotgarem, bo to załatwię szybciej, a pozatym lepiej nie narażać się straży. Zaraz wracam. Przemarznięta kapłanka wbiegła spowrotem do karczmy i dopadła szynkwasu. Zaczęła rozmawiać z mrocznym krasnoludem po cichu. - Grot, słuchaj, jest taki problem, że jeden gość się rzucał i teraz leży swpętany przed wejściem do karczmy. Gdzie możemy go wpakować, tak żeby nikt nie zauważył? Na postawione pytanie karczmarz odrazu domyślił się, że chodzi o mężczyznę, który przed chwilą "wyprowadził" błazna, uśmiechnął się lekko i podał drowce jeden z kluczy schowanych pod ladą.
- Możecie go wrzucić do piwnicy. Schodzi tam tylko Iymril, a on nie takie żeczy tu widział. Wejdźcie od strony kuchni, wtedy nikt was nie będzie widział.
- Dziękuję - Drowka pocałowała starego krasnoluda w policzek i wyszła. Przed karczmą podała elfowi klucz i wskazała niewielkie boczne drzwi z boku budynku. - Możesz go tam zanieść, ja tymczasem musze się przygotować. - Powiedziała pośpiesznie i pobiegła do sali sypialnej. Tam szybko zarzuciła sobie na ramiona coś cieplejszego i pobiegła na dół tym razem zabierając ze sobą swoją torbę i kompresy które leżały obk łóżka na którym leżała elfka. Gdy dotarła do Kurai i chorej, podała kurai kompresy oraz wyciąg z ziół, powodujący zmniejszenie gorączki - niestety to było jedyne lekarstwo, które mogło pomóc chorej z gotowych wywarów jakie miała przy sobie. Lepsza była by jakaś antytoksyna, ale terz raczej nie znajdzie ani składników ani sklepu zielarskiego, zresztą z alchemią drowka raczej słabo sobie radziła. Następnie zdjęła torbę i wyjęła z niej flet. Zaczęła grać i tańczyć wokół chorej elfki i półdrowki opiekującej się nią, jednocześnie w myślach błagając Elistraee, by zesłała na elfkę łaskę uzdrowienia, albo choć spowolnienia trucizny.

(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Zankkhan:
Błazen uchylił czapki na słowa elfa. Nie odzywał się. Przerywanie byłoby w złym tonie. Docelowo musiał przypisać sobie rolę biernego obserwatora. - Dobra... - bąknął, gdy usłyszał kawałek traktujący o "zdeponowaniu" mężczyzny w piwnicy. - Pozwólcie - mruknął. - Chyba każdy z was ma cos ważniejszego do roboty - mruknął, patrząc na elfa i skinął na ranną. Chwycił skrępowanego mężczyznę za frak i pociągnął spokojnie do piwnicy, po drodze zatrzymując się przy elfie. - Kluczyk się przyda, jestem błaznem, a nie włamywaczem - wyszczerzył się.
Błazen uchylił czapki na słowa elfa. Nie odzywał się. Przerywanie byłoby w złym tonie. Docelowo musiał przypisać sobie rolę biernego obserwatora. - Dobra... - bąknął, gdy usłyszał kawałek traktujący o "zdeponowaniu" mężczyzny w piwnicy. - Pozwólcie - mruknął. - Chyba każdy z was ma cos ważniejszego do roboty - mruknął, patrząc na elfa i skinął na ranną. Chwycił skrępowanego mężczyznę za frak i pociągnął spokojnie do piwnicy, po drodze zatrzymując się przy elfie. - Kluczyk się przyda, jestem błaznem, a nie włamywaczem - wyszczerzył się.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Kurai
Stan kobiety niepokoił ją, nadal czekała, czy coś jej odpowie na zadane pytania. Ta jednak milczała i jakoś nie dziwiło to pół drowki, postanowiła po prostu poczekać. Bezczynność i bezsilność doprowadzały ją już do szału, ale zachowała - przynajmniej pozorny, zewnętrzny - spokój. Wzięła głębszy wdech i obserwowała, jak jej towarzysze się kręcą niespokojnie. Pojmany mężczyzna został gdzieś zabrany, a ona myślała, że już ją zostawili samą. Rzuciła tęskne spojrzenie za Elfem, ale nie ruszyła się z miejsca, miała swoje obowiązki przecież. Zacisnęła usta, przygryzła lekko wargi i czekała.
W końcu pojawiła się ta cała kapłanka i zaczęła wyczyniać różne dziwne rzeczy. Taniec? Muzyka? Cóż, ojciec tłumaczył, że one się w ten sposób modlą... ale...
- Umm... wiesz, to chyba nie jest odpowiednie do tego miejsce, może zabierzmy ją do środka? - zaproponowała.
- Trzeba się od niej dowiedzieć, czy wie... kto i czym oraz dlaczego ją zatruł. Obawiam się, że znalezienie dla niej lekarstwa nie będzie takie łatwe. Osoba, która jej to zrobiła zapewne posiada antidotum - wyjaśniła.
Miała nadzieję, że Drowka nie znajduje się w jakimś transie i usłyszy jej słowa. Albo choć Shamshiel wróci się tutaj, bo nie uśmiechało się Kurai siedzieć na dworze i patrzeć bezczynnie, jak ich przewodniczka powoli umiera.
Stan kobiety niepokoił ją, nadal czekała, czy coś jej odpowie na zadane pytania. Ta jednak milczała i jakoś nie dziwiło to pół drowki, postanowiła po prostu poczekać. Bezczynność i bezsilność doprowadzały ją już do szału, ale zachowała - przynajmniej pozorny, zewnętrzny - spokój. Wzięła głębszy wdech i obserwowała, jak jej towarzysze się kręcą niespokojnie. Pojmany mężczyzna został gdzieś zabrany, a ona myślała, że już ją zostawili samą. Rzuciła tęskne spojrzenie za Elfem, ale nie ruszyła się z miejsca, miała swoje obowiązki przecież. Zacisnęła usta, przygryzła lekko wargi i czekała.
W końcu pojawiła się ta cała kapłanka i zaczęła wyczyniać różne dziwne rzeczy. Taniec? Muzyka? Cóż, ojciec tłumaczył, że one się w ten sposób modlą... ale...
- Umm... wiesz, to chyba nie jest odpowiednie do tego miejsce, może zabierzmy ją do środka? - zaproponowała.
- Trzeba się od niej dowiedzieć, czy wie... kto i czym oraz dlaczego ją zatruł. Obawiam się, że znalezienie dla niej lekarstwa nie będzie takie łatwe. Osoba, która jej to zrobiła zapewne posiada antidotum - wyjaśniła.
Miała nadzieję, że Drowka nie znajduje się w jakimś transie i usłyszy jej słowa. Albo choć Shamshiel wróci się tutaj, bo nie uśmiechało się Kurai siedzieć na dworze i patrzeć bezczynnie, jak ich przewodniczka powoli umiera.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
(Dyskretnie popędzona przez Crawa WW wzięła się do roboty i odpisała. Odpis trochę nijaki, bo znów jestem chora i już ledwo na oczy patrzę, a noc jeszcze młoda X_x)
Zankkhan
Błazen miał trudności z zawleczeniem mężczyzny od strony kuchni do karczmy. Na szczęście gdy tylko znalazł się z tyłu zauważył go duergar prowadzacy gospodę i wysłał mu silnego pachołka na pomoc. Trzeba było ogłuszonego delikwenta wnieść po kilku stopniach, a później znieść do do ciemnej piwniczki. Pojmany mężczyzna wciąż pozostawał nieprzytomny. Najwyraźniej paladyn miał cięższą rękę niż przypuszczał. Błazen po opuszczeniu piwniczki z zamknietym w niej więźniem z zadowoleniem otrzepał ręce.Mógł teraz dalej węszyć w tej sprawie. Wydawała mu się wystarczajaco zagmatwana i niezrozumiała by była warta jego uwagi. Zawsze to też okazja do namieszania jeszcze bardziej. No i może coś z tego będzie?
Shamshiel
Błazen po raz kolejny okazał się na tyle przydatny, że odwalił za wszystkich tę najmniej wdzięczną robotę. Wpierw było to poselstwo, a teraz przesyłka kurierska do piwnicy... Elf musiał przyznać, że błazen ma zadziwiający talent do wynajdowania sobie zajeć akurat dla drużyny najbardziej istotnych. to mogło choć nie musiało okazać się przydatne.
Pozbywszy sie problemu ze spętanym delikwentem Shamshiel mógł zająć się innymi, ważniejszymi na tę chwilę sprawami jak na przykład pomoc kobietom z półprzytomną Jastrą. Elf spojrzał w tamtą stronę i odruchowo poskrobał się po czole. Trzecie oko go zapiekło jakby zostało porażone intensywnym światłem słonecznym, a przecież pod tą opaską nic mu nie powinno dolegać... Jastra odcinała sie na tle zewnętrznej ściany karczmy bardzo wyraźnie, będąc dla elfa zbyt jaskrawym obiektem. Po chwili ten efekt jakby zaniknął. Jaskrawozielona poświata wokół półelfiej przewodniczki ziknęła prawie całkowicie. Jeszcze tylko w okolicach jej serca była dość wyraźna.
Si'Nafay
Drowka podjęła próbę odprawienia rytuałów, które pomogłyby półelfce. Po dłuższej chwili odkryła jednakże, że trucizna trawiąca ciało kobiety opiera sie jej modłom. Zapewne była to magiczna substancja. Nawet w tak dużym mieście jak Waterdeep raczej wątpliwym jest by wiele osób miało do takowej dostęp.
Po dłuższej chwili kapłanka przerwała swój taniec. Jastra sprawiała wrażenie nieco zdrowszej, ale drowka nie mogła być pewna czy to jej zabiegi czy chwilowa poprawa mająca swoją przyczynę gdzie indziej. Faktem niezaprzeczalnym jednakże było, że trucizna wciąż tam była i z caą pewnościa odezwie sie jeszcze nie raz...
Kurai
Kurai obserwowała jak spojrzenie Jastry mętnieje, a półelfka zdaje się odpływać. W końcu jeknęła przeciągle i przyłożyła dłonie do uszu chcąc zdusić otaczające ja teraz dźwięki.
- Nie pójdę tam z wami, Rod... To się nie uda... Nie przestraszysz mnie... - wyjąkała. Najwyraźiej jej umysł bładzil teraz wokół wydarzeń z niedawnej przeszłości. Po chwili odjeła dłonie od uszu. Była bardzo blada, a po skroni spłyneła jej strużka potu.
- Na bogów... Ale mnie głowa boli... - jęknęła rozglądając się wokół znaczie przytomniej. Była słaba, ale zdecydowanie była już sobą. Wygladało na to, że atak minął, ale sama Jastra zdawała się mocno zdezorientowana.
- Uch... Gdzie ja jestem? - spytała przecierając oczy. Pamiętała łaźnie... A potem już nic.
Viran
Staruszka idąca przed chłopakiem poruszała się zadziwiająco żwawo. Cóż... Zważywszy na fakt, że przytaszczyła do swiątyni ten ciężki kosz zapewne musiała mieć w sobie jeszcze wiele siły.
- Dobrze, dziękuję ci. Postaw to tutaj. Poproś Magdę o koszyczek z płatkami. To ta młoda dziewoja o złotych włosach - staruszka wskazała dziewczynę przy schodach prowadzących na górę, nad ołtarz.
- Będziemy przyozdabiać ołtarz. Mam nadzieję, że mi pomożesz? - uśmiechnęła się do niego bardzo życzliwie mrużąc przy tym ciemne oczy okolone siateczką głębokich zmarszczek. Chyba często się tak uśmiechała. Sama chwilowo wyjęła skądś miotełkę i energicznie nią wymachując zaczęła uładzać okolice ołtarza. Przy niespożytej energii babulinki Viran sam wydał się sobie osowiały i apatyczy...
Zankkhan
Błazen miał trudności z zawleczeniem mężczyzny od strony kuchni do karczmy. Na szczęście gdy tylko znalazł się z tyłu zauważył go duergar prowadzacy gospodę i wysłał mu silnego pachołka na pomoc. Trzeba było ogłuszonego delikwenta wnieść po kilku stopniach, a później znieść do do ciemnej piwniczki. Pojmany mężczyzna wciąż pozostawał nieprzytomny. Najwyraźniej paladyn miał cięższą rękę niż przypuszczał. Błazen po opuszczeniu piwniczki z zamknietym w niej więźniem z zadowoleniem otrzepał ręce.Mógł teraz dalej węszyć w tej sprawie. Wydawała mu się wystarczajaco zagmatwana i niezrozumiała by była warta jego uwagi. Zawsze to też okazja do namieszania jeszcze bardziej. No i może coś z tego będzie?
Shamshiel
Błazen po raz kolejny okazał się na tyle przydatny, że odwalił za wszystkich tę najmniej wdzięczną robotę. Wpierw było to poselstwo, a teraz przesyłka kurierska do piwnicy... Elf musiał przyznać, że błazen ma zadziwiający talent do wynajdowania sobie zajeć akurat dla drużyny najbardziej istotnych. to mogło choć nie musiało okazać się przydatne.
Pozbywszy sie problemu ze spętanym delikwentem Shamshiel mógł zająć się innymi, ważniejszymi na tę chwilę sprawami jak na przykład pomoc kobietom z półprzytomną Jastrą. Elf spojrzał w tamtą stronę i odruchowo poskrobał się po czole. Trzecie oko go zapiekło jakby zostało porażone intensywnym światłem słonecznym, a przecież pod tą opaską nic mu nie powinno dolegać... Jastra odcinała sie na tle zewnętrznej ściany karczmy bardzo wyraźnie, będąc dla elfa zbyt jaskrawym obiektem. Po chwili ten efekt jakby zaniknął. Jaskrawozielona poświata wokół półelfiej przewodniczki ziknęła prawie całkowicie. Jeszcze tylko w okolicach jej serca była dość wyraźna.
Si'Nafay
Drowka podjęła próbę odprawienia rytuałów, które pomogłyby półelfce. Po dłuższej chwili odkryła jednakże, że trucizna trawiąca ciało kobiety opiera sie jej modłom. Zapewne była to magiczna substancja. Nawet w tak dużym mieście jak Waterdeep raczej wątpliwym jest by wiele osób miało do takowej dostęp.
Po dłuższej chwili kapłanka przerwała swój taniec. Jastra sprawiała wrażenie nieco zdrowszej, ale drowka nie mogła być pewna czy to jej zabiegi czy chwilowa poprawa mająca swoją przyczynę gdzie indziej. Faktem niezaprzeczalnym jednakże było, że trucizna wciąż tam była i z caą pewnościa odezwie sie jeszcze nie raz...
Kurai
Kurai obserwowała jak spojrzenie Jastry mętnieje, a półelfka zdaje się odpływać. W końcu jeknęła przeciągle i przyłożyła dłonie do uszu chcąc zdusić otaczające ja teraz dźwięki.
- Nie pójdę tam z wami, Rod... To się nie uda... Nie przestraszysz mnie... - wyjąkała. Najwyraźiej jej umysł bładzil teraz wokół wydarzeń z niedawnej przeszłości. Po chwili odjeła dłonie od uszu. Była bardzo blada, a po skroni spłyneła jej strużka potu.
- Na bogów... Ale mnie głowa boli... - jęknęła rozglądając się wokół znaczie przytomniej. Była słaba, ale zdecydowanie była już sobą. Wygladało na to, że atak minął, ale sama Jastra zdawała się mocno zdezorientowana.
- Uch... Gdzie ja jestem? - spytała przecierając oczy. Pamiętała łaźnie... A potem już nic.
Viran
Staruszka idąca przed chłopakiem poruszała się zadziwiająco żwawo. Cóż... Zważywszy na fakt, że przytaszczyła do swiątyni ten ciężki kosz zapewne musiała mieć w sobie jeszcze wiele siły.
- Dobrze, dziękuję ci. Postaw to tutaj. Poproś Magdę o koszyczek z płatkami. To ta młoda dziewoja o złotych włosach - staruszka wskazała dziewczynę przy schodach prowadzących na górę, nad ołtarz.
- Będziemy przyozdabiać ołtarz. Mam nadzieję, że mi pomożesz? - uśmiechnęła się do niego bardzo życzliwie mrużąc przy tym ciemne oczy okolone siateczką głębokich zmarszczek. Chyba często się tak uśmiechała. Sama chwilowo wyjęła skądś miotełkę i energicznie nią wymachując zaczęła uładzać okolice ołtarza. Przy niespożytej energii babulinki Viran sam wydał się sobie osowiały i apatyczy...

Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Kurai
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Cokolwiek ta kapłanka zrobiła, najwyraźniej odniosło efekt, gdyż ich 'pacjentka' najwyraźniej poczuła się lepiej. Kamień spadł z serca dziewczyny, teraz mogły ją zabrać w bardziej odpowiednie miejsce, bo przecież uliczka bynajmniej do 'odpowiednich' nie należała.
- Czy ona jest już zdrowa? - zapytała niepewnie Drowkę.
Czekając na jej odpowiedź, skierowała spojrzenie na Jastrę. Chłodnymi dłońmi dotknęła twarzy i czoła kobiety, pomogła usiąść i przytrzymała.
- Jastra, skup się na chwilę - powiedziała łagodnie, ale też i na tyle głośno, by słowa do niej dotarły. - Kim jest ten Rod? Czy to on mógł cię zatruć? Podejrzewasz kogoś?
Zaczerpnęła powietrza do płuc, ale powstrzymała się przed zadawaniem kolejnych pytań. Westchnęła cicho, tyle teraz problemów się porobiło, a ona nie za bardzo wiedziała, jak ma sobie z tym radzić. Jednak swoje rozterki zostawiła głęboko skryte w umyśle. Na twarz przywołała kamienną maskę pewności siebie i życzliwego uśmiechu, żeby nie niepokoić chorej swym zwątpieniem.
Rozejrzała się uważnie na boki, miała cichą nadzieję, że jeszcze się nikt nimi nie zainteresował. Trzy ładne kobiety, z czego jedna wyglądała na nieźle zalaną - mogły wydawać się smakowitym kąskiem dla każdego mężczyzny i strażnika, i nie chodziło tylko i wyłącznie o ich sakiewki. Dłoń Kurai spoczęła na sztylecie, tak bardzo chciała, by zarówno Shamshiel jak i Kairon już wrócili. Choć Drow przerażał ją, wolała teraz jego towarzystwo i prowadzenie dalej tej niebezpiecznej gry-rozmowy, niż wystawianie się na atak nieznanego wroga z ciemnej uliczki...
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Cokolwiek ta kapłanka zrobiła, najwyraźniej odniosło efekt, gdyż ich 'pacjentka' najwyraźniej poczuła się lepiej. Kamień spadł z serca dziewczyny, teraz mogły ją zabrać w bardziej odpowiednie miejsce, bo przecież uliczka bynajmniej do 'odpowiednich' nie należała.
- Czy ona jest już zdrowa? - zapytała niepewnie Drowkę.
Czekając na jej odpowiedź, skierowała spojrzenie na Jastrę. Chłodnymi dłońmi dotknęła twarzy i czoła kobiety, pomogła usiąść i przytrzymała.
- Jastra, skup się na chwilę - powiedziała łagodnie, ale też i na tyle głośno, by słowa do niej dotarły. - Kim jest ten Rod? Czy to on mógł cię zatruć? Podejrzewasz kogoś?
Zaczerpnęła powietrza do płuc, ale powstrzymała się przed zadawaniem kolejnych pytań. Westchnęła cicho, tyle teraz problemów się porobiło, a ona nie za bardzo wiedziała, jak ma sobie z tym radzić. Jednak swoje rozterki zostawiła głęboko skryte w umyśle. Na twarz przywołała kamienną maskę pewności siebie i życzliwego uśmiechu, żeby nie niepokoić chorej swym zwątpieniem.
Rozejrzała się uważnie na boki, miała cichą nadzieję, że jeszcze się nikt nimi nie zainteresował. Trzy ładne kobiety, z czego jedna wyglądała na nieźle zalaną - mogły wydawać się smakowitym kąskiem dla każdego mężczyzny i strażnika, i nie chodziło tylko i wyłącznie o ich sakiewki. Dłoń Kurai spoczęła na sztylecie, tak bardzo chciała, by zarówno Shamshiel jak i Kairon już wrócili. Choć Drow przerażał ją, wolała teraz jego towarzystwo i prowadzenie dalej tej niebezpiecznej gry-rozmowy, niż wystawianie się na atak nieznanego wroga z ciemnej uliczki...

-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
SiNafay:
Drowka zatrzymała się i rozejrzała trochę zdezorientowana wokoło. Wczasie modlitwy oczywiście słyszała wszystkie głosy dookoła, lecz w tle, najważniejszy był dźwięk fletu. Słyszała słowa lecz nie docierało do niej ich znaczenie. Jednak ostatnie pytanie półdrowki już do niej dotrarło. Przyklękła przy nieprzytomnej elfce, w międzyczasie chowając flet do torby. Ujęła jej twarz w ręce i przyjrzała się oczom, następnie przyłorzyła jej rękę do czoła i zbadała puls na szyji. Podniosła wzrok na Kurenai i cicho odpowiedziała:
- Nie, nie jest jeszcze zdrowa. To była zbyt silna trucizna. Ale myśłę że udało mi się stłumić toksynę choć na jakiś czas. Kiedy spostrzegła nieznaczny ruch półdrowki w stronę sztyletu szybko się podniosła i postąpiła trzy kroki do tyłu, czyżby półdrowka postanowiła skrócić cierpienia elfki, a może postanowiła zabić drowkę kapłankę, która sobie nie poradziła z uleczeniem jej przyjaciółki? Kpłanka rozejrzała się szybko wokół szukając kogoś kto mógłby jej ewentualnie pomóc. Dostrzegła elfa niedaleko drzwi do karczmy, no tak, jej przyjaciel zabezpieczył tę drogę ucieczki. Jedynym ratunkiem wydał jej się błazen, podeszła do niego pospiesznym krokiem uważnie obserwując półdrowkę i elfa. Gorączkowo myślała w którym kierunku najlepiej będzie uciec, o jaką łaskę poprosić Elistraee. W tym momencie żałowała że zostawiła łuk i miecz na górze w karczmie. Pomyślała też o tym ludzkim chłopaku z którego śmiał się Grotgar. On pewnie pomógłby jej, ciekawe co się z nim stało? Może jego już zabili? Teraz Drowka wyglądała na dosyć spanikowaną. Stała za błaznem prawie trzęsąc się, niewiadomo - ze zmęcznia, z zinma czy ze strachu...
Drowka zatrzymała się i rozejrzała trochę zdezorientowana wokoło. Wczasie modlitwy oczywiście słyszała wszystkie głosy dookoła, lecz w tle, najważniejszy był dźwięk fletu. Słyszała słowa lecz nie docierało do niej ich znaczenie. Jednak ostatnie pytanie półdrowki już do niej dotrarło. Przyklękła przy nieprzytomnej elfce, w międzyczasie chowając flet do torby. Ujęła jej twarz w ręce i przyjrzała się oczom, następnie przyłorzyła jej rękę do czoła i zbadała puls na szyji. Podniosła wzrok na Kurenai i cicho odpowiedziała:
- Nie, nie jest jeszcze zdrowa. To była zbyt silna trucizna. Ale myśłę że udało mi się stłumić toksynę choć na jakiś czas. Kiedy spostrzegła nieznaczny ruch półdrowki w stronę sztyletu szybko się podniosła i postąpiła trzy kroki do tyłu, czyżby półdrowka postanowiła skrócić cierpienia elfki, a może postanowiła zabić drowkę kapłankę, która sobie nie poradziła z uleczeniem jej przyjaciółki? Kpłanka rozejrzała się szybko wokół szukając kogoś kto mógłby jej ewentualnie pomóc. Dostrzegła elfa niedaleko drzwi do karczmy, no tak, jej przyjaciel zabezpieczył tę drogę ucieczki. Jedynym ratunkiem wydał jej się błazen, podeszła do niego pospiesznym krokiem uważnie obserwując półdrowkę i elfa. Gorączkowo myślała w którym kierunku najlepiej będzie uciec, o jaką łaskę poprosić Elistraee. W tym momencie żałowała że zostawiła łuk i miecz na górze w karczmie. Pomyślała też o tym ludzkim chłopaku z którego śmiał się Grotgar. On pewnie pomógłby jej, ciekawe co się z nim stało? Może jego już zabili? Teraz Drowka wyglądała na dosyć spanikowaną. Stała za błaznem prawie trzęsąc się, niewiadomo - ze zmęcznia, z zinma czy ze strachu...

(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Zankhhan:
Błazen przekrzywił głowę i wyszczerzył się, naciskając okularki na noc. Przedtem chyba nikt go nie zauważył. Słyszał część rozmowy. Mało. Na razie dajmy temu spokój. Uwagę błazna teraz skupiła Kurai.
"Drowka jest poirytowana. Lęka... obawia się czegoś. Towarzysza? Może jego braku? Może fobia? Oj będzie ciekawie ja rozpracowywać. Drowy to takie barwne postaci... bez krzty rasizmu oczywiście." myślał Zankkhan.
Błazen drgnął. Tamta kapłanka się za nim chowała. Mądrzej by zrobiła chowając się za papierową ścianą. Ona chociaż sienie odsunie, gdy nadejdzie cios. Błazen odchrząknął. – Sądzę, ze możesz zdjąć dłoń z oręża, i tak sięgasz po niego i dźgasz pięć razy w czasie poniżej dwóch sekund czy masz dłoń na nim, czy nad głową, czy wygiętą za plecami, a straszysz tu kogoś, pragnę zwrócić uwagę...- zwrócił sie do Kurai spokojnym tonem. Zankkhan wiedział, w przeciwieństwie do SiNafay, że drow może zabić bardzo szybko w razie potrzeby, a niektórzy jeszcze mają różnego rodzaju schorzenia umysłowe. Jeśli im cos odbije o zabiją cię bez okazywania tego. Z zaskoczenia. Drow przecież nie wyzwie pacjenta na pojedynek, lub nie da mu do zrozumienia, że chce go zabić, gdyby faktycznie chciał.. od razu. Najpierw chce postraszyć.
Jeśli z kolei chciałby postraszyć... dałby to do zrozumienia chociaż przelotnym spojrzeniem.
Si byłą przewrażliwiona. Błazen rozejrzał się wokół, uważając by nie zrobić krzywdy komuś za pośrednictwem żyletek. Analiza wewnętrzna nie może ustępować zewnętrznej, bo kończy się ze sztyletem w bebechach czy cegłą na głowie.. lub w głowie, zależy od wysokości budynku.
Błazen przekrzywił głowę i wyszczerzył się, naciskając okularki na noc. Przedtem chyba nikt go nie zauważył. Słyszał część rozmowy. Mało. Na razie dajmy temu spokój. Uwagę błazna teraz skupiła Kurai.
"Drowka jest poirytowana. Lęka... obawia się czegoś. Towarzysza? Może jego braku? Może fobia? Oj będzie ciekawie ja rozpracowywać. Drowy to takie barwne postaci... bez krzty rasizmu oczywiście." myślał Zankkhan.
Błazen drgnął. Tamta kapłanka się za nim chowała. Mądrzej by zrobiła chowając się za papierową ścianą. Ona chociaż sienie odsunie, gdy nadejdzie cios. Błazen odchrząknął. – Sądzę, ze możesz zdjąć dłoń z oręża, i tak sięgasz po niego i dźgasz pięć razy w czasie poniżej dwóch sekund czy masz dłoń na nim, czy nad głową, czy wygiętą za plecami, a straszysz tu kogoś, pragnę zwrócić uwagę...- zwrócił sie do Kurai spokojnym tonem. Zankkhan wiedział, w przeciwieństwie do SiNafay, że drow może zabić bardzo szybko w razie potrzeby, a niektórzy jeszcze mają różnego rodzaju schorzenia umysłowe. Jeśli im cos odbije o zabiją cię bez okazywania tego. Z zaskoczenia. Drow przecież nie wyzwie pacjenta na pojedynek, lub nie da mu do zrozumienia, że chce go zabić, gdyby faktycznie chciał.. od razu. Najpierw chce postraszyć.
Jeśli z kolei chciałby postraszyć... dałby to do zrozumienia chociaż przelotnym spojrzeniem.
Si byłą przewrażliwiona. Błazen rozejrzał się wokół, uważając by nie zrobić krzywdy komuś za pośrednictwem żyletek. Analiza wewnętrzna nie może ustępować zewnętrznej, bo kończy się ze sztyletem w bebechach czy cegłą na głowie.. lub w głowie, zależy od wysokości budynku.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Kurai
Wysłuchała słów kapłanki i zrobiła niepocieszoną minę, cóż, miała szczerą nadzieję, że zabieg roztańczonej elfki pomoże i rozwiąże ich problemy. Westchnęła ciężko. Bacznie obserwowała otoczenie, śledziła każdy cień i ruch, nasłuchiwała dźwięków. Bała się, gdyż gdyby doszło do starcia, zapewne oczekiwaliby od niej, że będzie bronić chorej. A to oznaczało kłopoty...
Z zamyślenia wyrwał ją głos tego dziwnego mężczyzny w idiotycznej czapce. Odwróciła się w jego stronę powoli, zdjęła dłoń ze sztyletu i wyprostowała się lekko.
- Nie podoba mi się ta okolica - powiedziała cicho. - Trzy kobiety mogą zwracać na siebie zbyt dużą uwagę, a ja nie chcę mieć zaraz jakiś problemów z facetami, którzy mogą się tutaj kręcić. Powinnyśmy jak najszybciej wejść do środka i nie kusić już więcej losu - wyjaśniła spokojnie.
Dopiero teraz zauważyła, że Drowka chowa się za tym błaznem, czyżby odczuwała podobny lęk względem ich obecnej, dość nieciekawej, sytuacji? Kurai westchnęła i odwróciła się znów do Jastry.
Wybaczcie, że tak krótko, ale tylko odpowiadam
Wysłuchała słów kapłanki i zrobiła niepocieszoną minę, cóż, miała szczerą nadzieję, że zabieg roztańczonej elfki pomoże i rozwiąże ich problemy. Westchnęła ciężko. Bacznie obserwowała otoczenie, śledziła każdy cień i ruch, nasłuchiwała dźwięków. Bała się, gdyż gdyby doszło do starcia, zapewne oczekiwaliby od niej, że będzie bronić chorej. A to oznaczało kłopoty...
Z zamyślenia wyrwał ją głos tego dziwnego mężczyzny w idiotycznej czapce. Odwróciła się w jego stronę powoli, zdjęła dłoń ze sztyletu i wyprostowała się lekko.
- Nie podoba mi się ta okolica - powiedziała cicho. - Trzy kobiety mogą zwracać na siebie zbyt dużą uwagę, a ja nie chcę mieć zaraz jakiś problemów z facetami, którzy mogą się tutaj kręcić. Powinnyśmy jak najszybciej wejść do środka i nie kusić już więcej losu - wyjaśniła spokojnie.
Dopiero teraz zauważyła, że Drowka chowa się za tym błaznem, czyżby odczuwała podobny lęk względem ich obecnej, dość nieciekawej, sytuacji? Kurai westchnęła i odwróciła się znów do Jastry.
Wybaczcie, że tak krótko, ale tylko odpowiadam


-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Shamshiel
Elf był coraz bardziej zaniepokojony. Coraz pewniejszym było, że w całą sprawę wplątane są siły magiczne, z którymi wolałby mieć jak najmniej wspólnego. Jednak tak pewnie się nie stanie, gdyż coraz to bardziej on i jego towarzysze wplątują się w całą intrygę. Do tego dochodzi postać błazna, który wydaje się wręcz zbyt pomocny. A to budziło w elfie mocne podejrzenia co do jego osoby. Błaznowi nie można ufać! To tylko chodziło mu po głowie... Bardzo możliwe, że w pewnym momencie trzeba będzie go mocno przycisnąć i wydusić z niego sekrety skrywane pod maską Olidammary.
Westchnął. Na szczęście miał elfkę, odmieńca mu podobnego. Tylko jej ufał. Wydawało się, że tylko ona go rozumie. Bardzo podnosiło go to na duchu... Podniósł lekko głowę i spojrzał na jej urodziwą, hebanową, zatroskaną twarz, po której spływało kilka niesfornych kosmyków koloru czerwonego. Kurai właśnie opiekowałą się Jastrą. Wyglądała na zmęczoną, niemniej jednak cała sytuacja nie dawała jej chwili wytchnienia. Po chwili wrócił błazen i podszedł do kobiet, Shamshiel zaś zdał sobię sprawę, że kilka dłuższych chwil spoglądał na Nią. Nie myślał o niczym, po prostu patrzał. Ponownie westchnął, po czym skierował swoje kroki w stronę Kurai. Podchodząc chciał lekko ją objąć lewym ramieniem, jednak zawachał się i cofnął rękę. Takie zachowanie było bardzo nie na miejscu, szczególnie, że Kurai mogłaby się to nie spodobać. Tylko na ułamek sekundy zwrócił na Nią oczy, po czym skierował swoją uwagę na Jastrę i Sinafay.
- Skończyłaś już swój rytuał? - zapytał się drowiej kapłanki - pomoże jej? Możemy ją przenieść? Moim zdaniem powinniśmy niezwłocznie zabrać ją do gospody, jednak tym razem w jakieś bardziej odludne miejsce. Będę przy niej czuwał przez resztę nocy.
- Zanim to jednak się stanie - zwrócił się do Kurai, wypowiadane słowa brzmiały śmiertelnie poważnie - musimy zamienić parę słów. Zanieśmy tylko Jastrę w bezpieczne miejsce.
Elf był coraz bardziej zaniepokojony. Coraz pewniejszym było, że w całą sprawę wplątane są siły magiczne, z którymi wolałby mieć jak najmniej wspólnego. Jednak tak pewnie się nie stanie, gdyż coraz to bardziej on i jego towarzysze wplątują się w całą intrygę. Do tego dochodzi postać błazna, który wydaje się wręcz zbyt pomocny. A to budziło w elfie mocne podejrzenia co do jego osoby. Błaznowi nie można ufać! To tylko chodziło mu po głowie... Bardzo możliwe, że w pewnym momencie trzeba będzie go mocno przycisnąć i wydusić z niego sekrety skrywane pod maską Olidammary.
Westchnął. Na szczęście miał elfkę, odmieńca mu podobnego. Tylko jej ufał. Wydawało się, że tylko ona go rozumie. Bardzo podnosiło go to na duchu... Podniósł lekko głowę i spojrzał na jej urodziwą, hebanową, zatroskaną twarz, po której spływało kilka niesfornych kosmyków koloru czerwonego. Kurai właśnie opiekowałą się Jastrą. Wyglądała na zmęczoną, niemniej jednak cała sytuacja nie dawała jej chwili wytchnienia. Po chwili wrócił błazen i podszedł do kobiet, Shamshiel zaś zdał sobię sprawę, że kilka dłuższych chwil spoglądał na Nią. Nie myślał o niczym, po prostu patrzał. Ponownie westchnął, po czym skierował swoje kroki w stronę Kurai. Podchodząc chciał lekko ją objąć lewym ramieniem, jednak zawachał się i cofnął rękę. Takie zachowanie było bardzo nie na miejscu, szczególnie, że Kurai mogłaby się to nie spodobać. Tylko na ułamek sekundy zwrócił na Nią oczy, po czym skierował swoją uwagę na Jastrę i Sinafay.
- Skończyłaś już swój rytuał? - zapytał się drowiej kapłanki - pomoże jej? Możemy ją przenieść? Moim zdaniem powinniśmy niezwłocznie zabrać ją do gospody, jednak tym razem w jakieś bardziej odludne miejsce. Będę przy niej czuwał przez resztę nocy.
- Zanim to jednak się stanie - zwrócił się do Kurai, wypowiadane słowa brzmiały śmiertelnie poważnie - musimy zamienić parę słów. Zanieśmy tylko Jastrę w bezpieczne miejsce.

Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Kurai
Było jej trochę głupio, że - jak twierdził ten pacan - nastraszyła Drowkę, choć wydało jej się to nieco dziwne. Przecież tamta była z o wiele twardszej gliny ulepiona, czyżby ta ich tańcząca panna tak zmiękczała? Zaczynała się szczerze cieszyć, że nie wyznaje żadnego bóstwa... Już miała jakoś dźwignąć Jastrę, by zabrać ją do karczmy, gdy podszedł Shamshiel. Jego widok przywitała lekkim uśmiechem i ulgą wymalowaną na zatroskanej twarzy, jak dobrze mieć go znów przy swoim boku.
- Skończyłaś już swój rytuał? - zapytał się Elf drowiej kapłanki. - Pomoże jej? Możemy ją przenieść? Moim zdaniem powinniśmy niezwłocznie zabrać ją do gospody, jednak tym razem w jakieś bardziej odludne miejsce. Będę przy niej czuwał przez resztę nocy.
Kurai odetchnęła z ulgą, jak dobrze, że on też był za tym, iż ulica to nie jest bezpieczne czy odpowiednie miejsce na trzymanie otrutej kobiety. Zaczęła się podnosić, by ją wziąć, gdy mężczyzna odezwał się ponownie, tym razem spoglądając bezpośrednio na nią.
- Zanim to jednak się stanie musimy zamienić parę słów. Zanieśmy tylko Jastrę w bezpieczne miejsce.
Dziewczyna drgnęła i utkwiła w nim pytające spojrzenie. Czyżby zrobiła coś nie tak? Skinęła mu jednak powoli głową, choć nadal była niepewna tego, czy on ma do niej jakieś pretensje i żal.
Było jej trochę głupio, że - jak twierdził ten pacan - nastraszyła Drowkę, choć wydało jej się to nieco dziwne. Przecież tamta była z o wiele twardszej gliny ulepiona, czyżby ta ich tańcząca panna tak zmiękczała? Zaczynała się szczerze cieszyć, że nie wyznaje żadnego bóstwa... Już miała jakoś dźwignąć Jastrę, by zabrać ją do karczmy, gdy podszedł Shamshiel. Jego widok przywitała lekkim uśmiechem i ulgą wymalowaną na zatroskanej twarzy, jak dobrze mieć go znów przy swoim boku.
- Skończyłaś już swój rytuał? - zapytał się Elf drowiej kapłanki. - Pomoże jej? Możemy ją przenieść? Moim zdaniem powinniśmy niezwłocznie zabrać ją do gospody, jednak tym razem w jakieś bardziej odludne miejsce. Będę przy niej czuwał przez resztę nocy.
Kurai odetchnęła z ulgą, jak dobrze, że on też był za tym, iż ulica to nie jest bezpieczne czy odpowiednie miejsce na trzymanie otrutej kobiety. Zaczęła się podnosić, by ją wziąć, gdy mężczyzna odezwał się ponownie, tym razem spoglądając bezpośrednio na nią.
- Zanim to jednak się stanie musimy zamienić parę słów. Zanieśmy tylko Jastrę w bezpieczne miejsce.
Dziewczyna drgnęła i utkwiła w nim pytające spojrzenie. Czyżby zrobiła coś nie tak? Skinęła mu jednak powoli głową, choć nadal była niepewna tego, czy on ma do niej jakieś pretensje i żal.

-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Shamshiel
Paladyn podszedł do Jastry i przyłożył dłoń do jej czoła. Na szczęscie gorączka ustępowała, a był to zdecydowanie dobry znak - kolejny zresztą tej nocy. Mimo to, jego pesymizm nie pozwalał mu patrzeć pozytywnie na całą sprawę, mógł tylko starać się, by wszystko zakończyło się w jak najlepszy z możliwych sposobów.
Elf uklęknął nad towarzyszką, po czym odmówił krótką, cichą modlitwę z prośbą o jej zdrowie. Całość inwokacji odbyła się w jak największym skupieniu, do Shamshiela nie dochodził żaden odgłos z zewnątrz, nie reagował na żaden ruch. Nagle otwarł oczy i delikatnie podłożył swoje ramiona pod Jastrę. Następnie powoli wstał i skierował się w stronę gospody. Wyglądało to nieco jak parodia młodej pary wchodzącej do swojego wymarzonego domy, choć było w tej całej scenie także dużo godności. Stawiał ostrożne kroki, by jak najmniej szarpać przewodniczką.
- Trzeba znaleźć jej jakieś miejsce w gospodzie - odparł spokojnym, ale zdecydowanym głosem. - Niech ktoś się tym zajmie. Byle szybko!
Paladyn podszedł do Jastry i przyłożył dłoń do jej czoła. Na szczęscie gorączka ustępowała, a był to zdecydowanie dobry znak - kolejny zresztą tej nocy. Mimo to, jego pesymizm nie pozwalał mu patrzeć pozytywnie na całą sprawę, mógł tylko starać się, by wszystko zakończyło się w jak najlepszy z możliwych sposobów.
Elf uklęknął nad towarzyszką, po czym odmówił krótką, cichą modlitwę z prośbą o jej zdrowie. Całość inwokacji odbyła się w jak największym skupieniu, do Shamshiela nie dochodził żaden odgłos z zewnątrz, nie reagował na żaden ruch. Nagle otwarł oczy i delikatnie podłożył swoje ramiona pod Jastrę. Następnie powoli wstał i skierował się w stronę gospody. Wyglądało to nieco jak parodia młodej pary wchodzącej do swojego wymarzonego domy, choć było w tej całej scenie także dużo godności. Stawiał ostrożne kroki, by jak najmniej szarpać przewodniczką.
- Trzeba znaleźć jej jakieś miejsce w gospodzie - odparł spokojnym, ale zdecydowanym głosem. - Niech ktoś się tym zajmie. Byle szybko!

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Cała banda prócz Virana
Jastra średnio kontaktowała, ale spokój i łagodność Kurai pozwoliły wydobyć z półelfki jakieś strzępy informacji.
- Rod... Był tu... Widziałaś go - powiedziała na wpół przytomnie, patrząc na półdrowkę nieco mętnym wzrokiem. Na pozostałe pytania chyba nie była w stanie dać odpowiedzi. W każdym razie pojawiło się światełko w mrocznym tunelu. Jastra choć nadał była bardzo skołowana i sprawiała wrażenie mocno sennej to jednak najwyraźniej wracała jakoś do siebie. Widocznie działająca stopniowo trucizna wkroczyła w kolejny etap, chwilowo dając łowczyni czas na oddech i oswojenie się ze swoim stanem...
Shamshiel wziął kobietę na ręce. Chyba nie do końca się tego spodziewała, bo drgnęła, ale za słaba, by zaprotestować, dała się ponieść. Elf trzymając na rękach przewodniczkę ze zdumieniem zauważył, że widzi jak bije serce kobiety. Był nawet w stanie określić położenie jej głównych naczyń krwionośnych. Widział na wysokości jej klatki piersiowej jak po całym ciele rozchodziły się zielone błyski słabnące wraz z rosnącą odległościa od bijącego nieco za szybko i trochę nierówno serca. Elf wyraźnie już zauważał, że im mociejsza jest zielona poświata wokół półelfki tym gorzej się ona czuje lub ma wyższą goraczkę. Śmieszne bądź tragiczne wydał się paladynowi fakt, że chyba tylko on to dostrzegał.
Błazen obserwował scenkę. Bardzo dziwna grupa. Nerwowa drowka, która sprawia wrażenie zalęknionej... Dziwna sprawa, o tyle, że w normalnych warunkach jakikolwiek drow, przejawiający taki niepokój i nerwowośc już dawno by nie żył. Chyba Tymora świeciła nad duszą Si'Nafay.
Drowia kapłanka mogła odetchnąć. Kurai nie miała wobec niej wrogich zamiarów. Drowka zauważyła jednak w oczach towarzyszki błysk zdumienia. Chyba nie potrafiła w pewien sposób pogodzić się z wizerunkiem mrocznego elfa jaki właśnie objawiła przed nią Si.
Teraz nie pozostało chyba nic innego jak tylko ulokowac się gdzieś w gospodzie. Więzień siedział zabezpieczony przez błazna w ciemnej piwniczce. Nie mial szans stamtąd wyleźć, a z całą pewnością będzie można wyciągnąć z niego interesujące informacje.
Noc coraz bardziej zbliżała się do końca. Jeśli drużyna zamierzała się wyspać to nie mogli znaleźć sobie na to lepszego momentu. Dotarli do pokoju na piętrze, który beztrosko zajmowali do tej pory. Aż dziw, że w tak wielkim mieście zostawione bez opieki rzeczy nie zostały przez kogoś skradzione... Viran gdzieś zniknął można więc było przwodniczkę chwilowo ulokować na jego miejscu. W razie czego chłopak sam był sobie winien. Za oknami niebawem - ku nieadowoleniu Kurai - miały zacząć pokazywać się pierwsze oznaki świtu.
Jastra średnio kontaktowała, ale spokój i łagodność Kurai pozwoliły wydobyć z półelfki jakieś strzępy informacji.
- Rod... Był tu... Widziałaś go - powiedziała na wpół przytomnie, patrząc na półdrowkę nieco mętnym wzrokiem. Na pozostałe pytania chyba nie była w stanie dać odpowiedzi. W każdym razie pojawiło się światełko w mrocznym tunelu. Jastra choć nadał była bardzo skołowana i sprawiała wrażenie mocno sennej to jednak najwyraźniej wracała jakoś do siebie. Widocznie działająca stopniowo trucizna wkroczyła w kolejny etap, chwilowo dając łowczyni czas na oddech i oswojenie się ze swoim stanem...
Shamshiel wziął kobietę na ręce. Chyba nie do końca się tego spodziewała, bo drgnęła, ale za słaba, by zaprotestować, dała się ponieść. Elf trzymając na rękach przewodniczkę ze zdumieniem zauważył, że widzi jak bije serce kobiety. Był nawet w stanie określić położenie jej głównych naczyń krwionośnych. Widział na wysokości jej klatki piersiowej jak po całym ciele rozchodziły się zielone błyski słabnące wraz z rosnącą odległościa od bijącego nieco za szybko i trochę nierówno serca. Elf wyraźnie już zauważał, że im mociejsza jest zielona poświata wokół półelfki tym gorzej się ona czuje lub ma wyższą goraczkę. Śmieszne bądź tragiczne wydał się paladynowi fakt, że chyba tylko on to dostrzegał.
Błazen obserwował scenkę. Bardzo dziwna grupa. Nerwowa drowka, która sprawia wrażenie zalęknionej... Dziwna sprawa, o tyle, że w normalnych warunkach jakikolwiek drow, przejawiający taki niepokój i nerwowośc już dawno by nie żył. Chyba Tymora świeciła nad duszą Si'Nafay.
Drowia kapłanka mogła odetchnąć. Kurai nie miała wobec niej wrogich zamiarów. Drowka zauważyła jednak w oczach towarzyszki błysk zdumienia. Chyba nie potrafiła w pewien sposób pogodzić się z wizerunkiem mrocznego elfa jaki właśnie objawiła przed nią Si.
Teraz nie pozostało chyba nic innego jak tylko ulokowac się gdzieś w gospodzie. Więzień siedział zabezpieczony przez błazna w ciemnej piwniczce. Nie mial szans stamtąd wyleźć, a z całą pewnością będzie można wyciągnąć z niego interesujące informacje.
Noc coraz bardziej zbliżała się do końca. Jeśli drużyna zamierzała się wyspać to nie mogli znaleźć sobie na to lepszego momentu. Dotarli do pokoju na piętrze, który beztrosko zajmowali do tej pory. Aż dziw, że w tak wielkim mieście zostawione bez opieki rzeczy nie zostały przez kogoś skradzione... Viran gdzieś zniknął można więc było przwodniczkę chwilowo ulokować na jego miejscu. W razie czego chłopak sam był sobie winien. Za oknami niebawem - ku nieadowoleniu Kurai - miały zacząć pokazywać się pierwsze oznaki świtu.

-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Re: [Forgotten Realms] Pierwsza drużyna
Shamshiel
Wszystko biegło po jego myśli. Delikwent siedział zamknięty w piwnicy, Jastra leżała bezpieczna w łóżku, jej choroba wydawała, przynajmniej tymczasowo, się ustępować i wystarczyło dopilnować, by nic nie wymknęło się spod kontroli. On zamierzał tego dopilnować.
Zanim jednak mógł się na tym skupić, pozostała mu jedna rzecz do zrobienia. Musiał porozmawiać z Kurai. Nie wiedział jak odbierze to, co zamierzał jej przekazać, jednak musiał to zrobić – innego wyjścia nie było. Zresztą, zdecydował się na to już wcześniej, a nie zwykł zmieniać swoich postanowień. Zrobił krok do tyłu, po czym dało się usłyszeć – Wybaczcie. W jego głosie nie było prośby o wybaczenie czy pozwolenie. Było tam coś innego – pewność siebie.
Skierował swój wzrok w stronę pół-drowki i lekkim kiwnięciem głowy wskazał wyjście. Następnie cały się odwrócił i szybkim krokiem wyszedł z pokoju. Nie zwalniając zszedł po schodach, przeszedł przez główną izbę i wyszedł na zewnątrz.
Na ulicach zaczynali pojawiać się ludzie. Nie byli to oczywiście przypadkowi przechodnie, byli to raczej ci, którzy odpowiedzieli na zew świtu. Dla jednych oznaczał on początek pracy, tak więc musieli stawić czoło nadchodzącemu dniu. Dla innych był czymś innym – sygnałem, by wracać do domu po nocy pełnej hulaszczych zabaw. Z gospody „Smocze Jaja” wyłonił się paladyn, nie należał on jednak do żadnej z wymienionych grup. Wyszedł on na ulicę by czekać. Oparłszy się o jedną z jej ścian zaczął grzebać w jednej z kieszonek swojego płaszcza. Po chwili wyciągnął małą, skórzaną sakiewkę. Włożywszy dwa palce w jej otwór otworzył ją ostrożnie i wysypał nieco z jej zawartości na wyciągniętą uprzednio bibułkę. Następnie wziął sznureczek woreczka w zęby i lekko pociągnął. Chwilę później zamknięta sakiewka spoczywała już w jednej z kieszonek, bibułka zaś wraz ze swoją zawartością została zwinięta. Całą konstrukcję wzmacniała ślina Shamshiela, przez co nie było ryzyka, że się rozpadnie. Pstryknął trzy razy palcami i odpalił skręta.
Czekał...
Wszystko biegło po jego myśli. Delikwent siedział zamknięty w piwnicy, Jastra leżała bezpieczna w łóżku, jej choroba wydawała, przynajmniej tymczasowo, się ustępować i wystarczyło dopilnować, by nic nie wymknęło się spod kontroli. On zamierzał tego dopilnować.
Zanim jednak mógł się na tym skupić, pozostała mu jedna rzecz do zrobienia. Musiał porozmawiać z Kurai. Nie wiedział jak odbierze to, co zamierzał jej przekazać, jednak musiał to zrobić – innego wyjścia nie było. Zresztą, zdecydował się na to już wcześniej, a nie zwykł zmieniać swoich postanowień. Zrobił krok do tyłu, po czym dało się usłyszeć – Wybaczcie. W jego głosie nie było prośby o wybaczenie czy pozwolenie. Było tam coś innego – pewność siebie.
Skierował swój wzrok w stronę pół-drowki i lekkim kiwnięciem głowy wskazał wyjście. Następnie cały się odwrócił i szybkim krokiem wyszedł z pokoju. Nie zwalniając zszedł po schodach, przeszedł przez główną izbę i wyszedł na zewnątrz.
Na ulicach zaczynali pojawiać się ludzie. Nie byli to oczywiście przypadkowi przechodnie, byli to raczej ci, którzy odpowiedzieli na zew świtu. Dla jednych oznaczał on początek pracy, tak więc musieli stawić czoło nadchodzącemu dniu. Dla innych był czymś innym – sygnałem, by wracać do domu po nocy pełnej hulaszczych zabaw. Z gospody „Smocze Jaja” wyłonił się paladyn, nie należał on jednak do żadnej z wymienionych grup. Wyszedł on na ulicę by czekać. Oparłszy się o jedną z jej ścian zaczął grzebać w jednej z kieszonek swojego płaszcza. Po chwili wyciągnął małą, skórzaną sakiewkę. Włożywszy dwa palce w jej otwór otworzył ją ostrożnie i wysypał nieco z jej zawartości na wyciągniętą uprzednio bibułkę. Następnie wziął sznureczek woreczka w zęby i lekko pociągnął. Chwilę później zamknięta sakiewka spoczywała już w jednej z kieszonek, bibułka zaś wraz ze swoją zawartością została zwinięta. Całą konstrukcję wzmacniała ślina Shamshiela, przez co nie było ryzyka, że się rozpadnie. Pstryknął trzy razy palcami i odpalił skręta.
Czekał...
