[Forgotten Realms] Planobiegacze
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Feyra
Po przejściu przez portal rozejrzała się dookoła. Sześcioskrzydłe stworzenia wyglądały na dość potężne - początkowo niezbyt jej się to podobało, za dużo tego wszystkiego na raz. Drowka obawiała się nieco kolejnej ciężkiej walki. Jej ręka instyktownie i niezauważalnie (dla oczu innych) złapała za rękojeść miecza. Na szczęście jej obawy były nieuzasadnione, gdyż okazali się oni wysłannikami Bahamuta, z którym mieli się spotkać.
"Dobrze, że nie było tu żadnej zasadzki, ale ostrożności nigdy za wiele." - pomyślała.
Po tym krótkim przywitaniu Feyra bez słowa i z kamiennym wyrazem twarzy ruszyła przed siebie. Wolałaby jakiś środek transportu, ale w sumie to już są blisko, a na miejscu na pewno odpoczną, nie wspominając już o sprawdzeniu zawartości trującego fosforu w organiźmie i ewentualnym pozbyciu się go - te myśli dodawały jej siły.
Po przejściu przez portal rozejrzała się dookoła. Sześcioskrzydłe stworzenia wyglądały na dość potężne - początkowo niezbyt jej się to podobało, za dużo tego wszystkiego na raz. Drowka obawiała się nieco kolejnej ciężkiej walki. Jej ręka instyktownie i niezauważalnie (dla oczu innych) złapała za rękojeść miecza. Na szczęście jej obawy były nieuzasadnione, gdyż okazali się oni wysłannikami Bahamuta, z którym mieli się spotkać.
"Dobrze, że nie było tu żadnej zasadzki, ale ostrożności nigdy za wiele." - pomyślała.
Po tym krótkim przywitaniu Feyra bez słowa i z kamiennym wyrazem twarzy ruszyła przed siebie. Wolałaby jakiś środek transportu, ale w sumie to już są blisko, a na miejscu na pewno odpoczną, nie wspominając już o sprawdzeniu zawartości trującego fosforu w organiźmie i ewentualnym pozbyciu się go - te myśli dodawały jej siły.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Silmathiel
Półdemonica odetchnęła głęboko widząc, że wszystko przebiegło zgodnie z planem. Byli w końcu w Celestii. Udało się. Teraz będzie można szukać jakiegos medyka. Musi tu być jakiś... Obejrzała się niespokojnie na drowkę.
- Jak tam Feyra? Żyjesz? - spytała trochę głupawo. Potem obejrzała się na Anthara. Darkan widziała, że ma się nieźle.
Zbliżające się dwa anioły mocno ja zaniepokoiły.
- No masz babo placek... - jęknęła. Potem gapiła się na wielkie istoty zadzierając przy tym głowę. Słowa anioła sprawiły, że zadrżała jej brew w tiku nerwowym. Poruszyła niespokojnie ogonem mierzwiąc sobie przy tym dłonią grzywkę pomiędzy rogami. Podczas przejścia przez portal wróciła do naturalnej postaci.
- Cholera... Gada jak potłuczony histeryk... - mruknęła do siebie pod nosem narzekając na dość patetyczny styl mowy anioła. Jej chaotyczna natura wręcz skłaniała ją do tego, by na głos z niego zadrwiła.Tym razem jednak instynkt samozachowawczy wziął górę. Była zmęczona i osłabiona. Jeśli ich obrazi to może być gorąco, a ona chciała już tylko się wyspać... Im bardziej była zmeczona tym bardziej jej własna natura stawała się coraz bardziej kontrastująca do natury całego planu, w którym się znajdowali obecnie.
Odetchnęła głęboko po raz kolejny i wraz z kolejną falą zmęczenia wróciła jej odwaga i buta.
- No to idziemy ferajna - mrukneła i zamaszystym ruchem dłoni wskazała kierunek mozolnego marszu.
- A mają tam coś do jedzenia i jakieś łóżko, co by można było odreagować ostatnie chwile? No i medyk, by się zdał - rzuciła zerkając jednym okiem na jednego z aniołów i ruszając w stronę wskazanego przez nich zamku. Jej oczy dla odmiany były całe zupełnie czarne, włącznie z białkami i tęczówkami. Wniosło to w jej wizerunek trochę spokoju...
Półdemonica odetchnęła głęboko widząc, że wszystko przebiegło zgodnie z planem. Byli w końcu w Celestii. Udało się. Teraz będzie można szukać jakiegos medyka. Musi tu być jakiś... Obejrzała się niespokojnie na drowkę.
- Jak tam Feyra? Żyjesz? - spytała trochę głupawo. Potem obejrzała się na Anthara. Darkan widziała, że ma się nieźle.
Zbliżające się dwa anioły mocno ja zaniepokoiły.
- No masz babo placek... - jęknęła. Potem gapiła się na wielkie istoty zadzierając przy tym głowę. Słowa anioła sprawiły, że zadrżała jej brew w tiku nerwowym. Poruszyła niespokojnie ogonem mierzwiąc sobie przy tym dłonią grzywkę pomiędzy rogami. Podczas przejścia przez portal wróciła do naturalnej postaci.
- Cholera... Gada jak potłuczony histeryk... - mruknęła do siebie pod nosem narzekając na dość patetyczny styl mowy anioła. Jej chaotyczna natura wręcz skłaniała ją do tego, by na głos z niego zadrwiła.Tym razem jednak instynkt samozachowawczy wziął górę. Była zmęczona i osłabiona. Jeśli ich obrazi to może być gorąco, a ona chciała już tylko się wyspać... Im bardziej była zmeczona tym bardziej jej własna natura stawała się coraz bardziej kontrastująca do natury całego planu, w którym się znajdowali obecnie.
Odetchnęła głęboko po raz kolejny i wraz z kolejną falą zmęczenia wróciła jej odwaga i buta.
- No to idziemy ferajna - mrukneła i zamaszystym ruchem dłoni wskazała kierunek mozolnego marszu.
- A mają tam coś do jedzenia i jakieś łóżko, co by można było odreagować ostatnie chwile? No i medyk, by się zdał - rzuciła zerkając jednym okiem na jednego z aniołów i ruszając w stronę wskazanego przez nich zamku. Jej oczy dla odmiany były całe zupełnie czarne, włącznie z białkami i tęczówkami. Wniosło to w jej wizerunek trochę spokoju...
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Darkan:
Mężczyzna wysłuchał aniołów i w myślach rzucił niskich lotów tekst "Ze składnia nie tak cos macie" idealnie pasujący do nastroju. Poszedł spokojnie za resztą grupy. "Ciekawe jakim pierzem byłyby wypchane poduszki w tamtym miejscu" mruknął w myślach, słysząc pytania Sil. - Oby - mruknął na głos. Westchnął ciężko. Nie lubił tego świata. Nogi mu ciążyły, a na twarz wracał wyraz zrezygnowania i złości.
Para przydupasów jakimi ich obdarzono też nie mogła wpłynąć dodatnio na całokształt sytuacji...
Mężczyzna wysłuchał aniołów i w myślach rzucił niskich lotów tekst "Ze składnia nie tak cos macie" idealnie pasujący do nastroju. Poszedł spokojnie za resztą grupy. "Ciekawe jakim pierzem byłyby wypchane poduszki w tamtym miejscu" mruknął w myślach, słysząc pytania Sil. - Oby - mruknął na głos. Westchnął ciężko. Nie lubił tego świata. Nogi mu ciążyły, a na twarz wracał wyraz zrezygnowania i złości.
Para przydupasów jakimi ich obdarzono też nie mogła wpłynąć dodatnio na całokształt sytuacji...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Anioły ruszyły niespiesznie za wami. Miały zwinięte skrzydła i szły, a nie leciały, a i tak musiały iść bardzo powoli, żeby nie zmuszać was do biegu.
W odpowiedzi na pytanie Silmathiel ten sam anioł, który mówił ostatnio, miał już otworzyć usta, ale drugi wykazał się lepszym refleksem. I o wiele normalniejszym sposobem mówienia.
- I jedzenie, i łóżko się znajdą, z całą pewnością. Pewnie nawet kilka łóżek i całe mnóstwo jedzenia - uśmiechnął się promiennie. Ten uśmiech łagodził wszelkie dolegliwości... Nawet potomkini demonów patrząc serafinowi w twarz poczuła, że ten plan nieco mniej jej doskwiera. Mimo jego płonących oczu, które jakby przygasały i chowały się za tym ujmującym, cudownym uśmiechem.
Demony nigdy się tak nie uśmiechały. Wręcz przeciwnie.
- A o medyka nie macie co się martwić. Sądzę, że na pewno znajdzie się ktoś, kto zechce wykorzystać odrobinę swojej magii żeby wam pomóc. Było nie było, Bahamut jest bogiem smoków, będzie pewnie przy nim jeden czy drugi smoczy kapłan - dodał jeszcze, rozwiewając ostatnie wątpliwości. Drugi serfain patrzył na niego z pogardą, jak nauczyciel na ucznia który po dwóch miesiącach lekcji retoryki dalej używa dokładnie takiego samego słownictwa, jak na początku.
Droga, która początkowo wydawała się dość daleka, minęła niemal w mgnieniu oka. Nekromanta burczał coś o czarach, ale to chyba po prostu zmęczenie kazało nie myśleć o płynących minutach. Spojrzeliście wreszcie na zamek w całej okazałości.
Rzeczywiście wykonany był ze srebra.
Gigantyczny, o proporcjach dobranych dla smoków bardziej starożynych niż niejeden ze światów. Brama była tak wielka, że przeciętny zamek spokojnie mógłby przez nią przejść. Wieże wznosiły się w górę na całe kilometry. I wszystkie mury wykonane były z czystego srebra. Okna widoczne w budynkach za murami zrobione były z płyt ze szlachetnych kamieni, z których niejedna była większa niż bramy ludzkich zamczysk. Dachy wyłożone były złotymi dachówkami tak olbrzymimi, że wystarczałyby za pawęże dla tytanów.
A wszystko było cudownie i delikatnie wyrzeźbione, tak że zachwycało precyzją; szczegóły były nie większe, niż na najlepszej roboty produktach ludzi czy elfów, mimo że pokrywały blanki wielkości domów.
- I jak wam się podoba? - spytał anioł. - Wchodźcie do środka, tam któryś ze smoków się wami zajmie. My mamy kilka portali do zabezpieczenia i wymiarów do opanowania, więc nie będziemy wam przeszkadzać.
- I zaprawdę powiadam wam: błogosławieni jesteście, wy, którzy rodzinny świat swój przed całkowitą zagładą ratować pragniecie! - dodał drugi, po czym odlecieli...
W odpowiedzi na pytanie Silmathiel ten sam anioł, który mówił ostatnio, miał już otworzyć usta, ale drugi wykazał się lepszym refleksem. I o wiele normalniejszym sposobem mówienia.
- I jedzenie, i łóżko się znajdą, z całą pewnością. Pewnie nawet kilka łóżek i całe mnóstwo jedzenia - uśmiechnął się promiennie. Ten uśmiech łagodził wszelkie dolegliwości... Nawet potomkini demonów patrząc serafinowi w twarz poczuła, że ten plan nieco mniej jej doskwiera. Mimo jego płonących oczu, które jakby przygasały i chowały się za tym ujmującym, cudownym uśmiechem.
Demony nigdy się tak nie uśmiechały. Wręcz przeciwnie.
- A o medyka nie macie co się martwić. Sądzę, że na pewno znajdzie się ktoś, kto zechce wykorzystać odrobinę swojej magii żeby wam pomóc. Było nie było, Bahamut jest bogiem smoków, będzie pewnie przy nim jeden czy drugi smoczy kapłan - dodał jeszcze, rozwiewając ostatnie wątpliwości. Drugi serfain patrzył na niego z pogardą, jak nauczyciel na ucznia który po dwóch miesiącach lekcji retoryki dalej używa dokładnie takiego samego słownictwa, jak na początku.
Droga, która początkowo wydawała się dość daleka, minęła niemal w mgnieniu oka. Nekromanta burczał coś o czarach, ale to chyba po prostu zmęczenie kazało nie myśleć o płynących minutach. Spojrzeliście wreszcie na zamek w całej okazałości.
Rzeczywiście wykonany był ze srebra.
Gigantyczny, o proporcjach dobranych dla smoków bardziej starożynych niż niejeden ze światów. Brama była tak wielka, że przeciętny zamek spokojnie mógłby przez nią przejść. Wieże wznosiły się w górę na całe kilometry. I wszystkie mury wykonane były z czystego srebra. Okna widoczne w budynkach za murami zrobione były z płyt ze szlachetnych kamieni, z których niejedna była większa niż bramy ludzkich zamczysk. Dachy wyłożone były złotymi dachówkami tak olbrzymimi, że wystarczałyby za pawęże dla tytanów.
A wszystko było cudownie i delikatnie wyrzeźbione, tak że zachwycało precyzją; szczegóły były nie większe, niż na najlepszej roboty produktach ludzi czy elfów, mimo że pokrywały blanki wielkości domów.
- I jak wam się podoba? - spytał anioł. - Wchodźcie do środka, tam któryś ze smoków się wami zajmie. My mamy kilka portali do zabezpieczenia i wymiarów do opanowania, więc nie będziemy wam przeszkadzać.
- I zaprawdę powiadam wam: błogosławieni jesteście, wy, którzy rodzinny świat swój przed całkowitą zagładą ratować pragniecie! - dodał drugi, po czym odlecieli...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Silmathiel
Półdemonica musiała z ulgą i radością wręcz przyznać, że drugi anioł jest zdecydowanie bardziej życiowy. Wzbudził jej sympatię. Na jego słowa odwzajemniła uśmiech, a jej czarne oczy odruchowo zmieniły kolor na przyjemny bursztynowozłoty. W jej głowie zaświtała myśl, że to całe niebo nie byłoby takie złe gdyby więcej było tu takich niebian jak ten. Taki uśmiech był w stanie wynagrodzić wiele niewygód i trudów. Szkoda, że żaden demon ni epotrafił być taki życzliwy... No niestety z pomiotem diabelskim miała częściej do czynienia niż z aniołami... Chociaż z drugiej strony... Dziewczyna westchnęła zamyślona. Ęlfy jej unikały bojąc się jej lub nienawidząc, a demony gardziły jej "nieczystą" krwią. Ciekawe czy jej matka przewidziała i wzięła pod uwagę konsekwencje swojego romansu...
- Mhm... Dziękuję - powiedziała Sil na słowa o medyku. Feyra wymagała przynajmniej przebadania czy nie dolega jej coś po tym fosforze, a Anthar wymagał kompleksowej opieki. Sil podejrzewała, że po takiej wyprawie jego organizm jest zupełnie wyczerpany. Nie miał jak odpacząć od walki z Verthem albo początkowych chwil pobytu w Sigil. Od tamtego czasu po prostu nie doszedł do siebie i to ciągnęło się za nim jak niewiadomo co...
Postawa drugiego anioła mocno ją irytowała. Był wyniosły i wedle jej oceny zdecydowanie nadęty. Cieszyła się, że rozmowę z nią prowadził ten o pięknym uśmiechu.
Gdy dotarli do zamku półdemonica musiała zadrzeć głowę żeby sobie nań popatrzeć. Chetnie obejrzałaby go z lotu ptaka ale nie miała na to teraz siły. Tylko usta miała przez chwilę otwarte gdy z cichym westchnieniem przebiegała wzrokiem po wspaniałej konstrukcji.
Pytanie anioła przez chwilę pozostało bez odpowiedzi. Potem odezwała sie cicho
- Jest niesamowity... I jaki wielki! - rzuciła z entuzjazmem, który bardziej pasowałby do kogoś kto jednak miał za sobą mniej wiosen niż ona. To pół wieku na karku powino ją chyba do czegoś zobowązywać... Jak zwykle to olała.
Gdy anioły zabrały sie do odejścia pożegnała swojego rozmówcę życzliwym uśmiechem i machnięciem dłonią. Słowa drugiego sprawiły, że zatrzymała sie w pół ruchu poczerwieniała na twarzy wstrzymując oddech, a gdy istoty sie oddaliły wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
- Na otchłanie piekielne! Co za beznadziejny bufon - rzuciła półgłosem do siebie krztusząc sie resztkami śmiechu.
- Dobra chodźmy. Anthar wymaga leczenia, Feyra przebadania, a ja i Darkan przydałoby się byśmy się dowiedzieli czy nic nam nie jest - rzuciła kierując się do wnętrza budowli.
Półdemonica musiała z ulgą i radością wręcz przyznać, że drugi anioł jest zdecydowanie bardziej życiowy. Wzbudził jej sympatię. Na jego słowa odwzajemniła uśmiech, a jej czarne oczy odruchowo zmieniły kolor na przyjemny bursztynowozłoty. W jej głowie zaświtała myśl, że to całe niebo nie byłoby takie złe gdyby więcej było tu takich niebian jak ten. Taki uśmiech był w stanie wynagrodzić wiele niewygód i trudów. Szkoda, że żaden demon ni epotrafił być taki życzliwy... No niestety z pomiotem diabelskim miała częściej do czynienia niż z aniołami... Chociaż z drugiej strony... Dziewczyna westchnęła zamyślona. Ęlfy jej unikały bojąc się jej lub nienawidząc, a demony gardziły jej "nieczystą" krwią. Ciekawe czy jej matka przewidziała i wzięła pod uwagę konsekwencje swojego romansu...
- Mhm... Dziękuję - powiedziała Sil na słowa o medyku. Feyra wymagała przynajmniej przebadania czy nie dolega jej coś po tym fosforze, a Anthar wymagał kompleksowej opieki. Sil podejrzewała, że po takiej wyprawie jego organizm jest zupełnie wyczerpany. Nie miał jak odpacząć od walki z Verthem albo początkowych chwil pobytu w Sigil. Od tamtego czasu po prostu nie doszedł do siebie i to ciągnęło się za nim jak niewiadomo co...
Postawa drugiego anioła mocno ją irytowała. Był wyniosły i wedle jej oceny zdecydowanie nadęty. Cieszyła się, że rozmowę z nią prowadził ten o pięknym uśmiechu.
Gdy dotarli do zamku półdemonica musiała zadrzeć głowę żeby sobie nań popatrzeć. Chetnie obejrzałaby go z lotu ptaka ale nie miała na to teraz siły. Tylko usta miała przez chwilę otwarte gdy z cichym westchnieniem przebiegała wzrokiem po wspaniałej konstrukcji.
Pytanie anioła przez chwilę pozostało bez odpowiedzi. Potem odezwała sie cicho
- Jest niesamowity... I jaki wielki! - rzuciła z entuzjazmem, który bardziej pasowałby do kogoś kto jednak miał za sobą mniej wiosen niż ona. To pół wieku na karku powino ją chyba do czegoś zobowązywać... Jak zwykle to olała.
Gdy anioły zabrały sie do odejścia pożegnała swojego rozmówcę życzliwym uśmiechem i machnięciem dłonią. Słowa drugiego sprawiły, że zatrzymała sie w pół ruchu poczerwieniała na twarzy wstrzymując oddech, a gdy istoty sie oddaliły wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
- Na otchłanie piekielne! Co za beznadziejny bufon - rzuciła półgłosem do siebie krztusząc sie resztkami śmiechu.
- Dobra chodźmy. Anthar wymaga leczenia, Feyra przebadania, a ja i Darkan przydałoby się byśmy się dowiedzieli czy nic nam nie jest - rzuciła kierując się do wnętrza budowli.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Feyra
Drowka była zadowolona, że pomyślano o ich potrzebach. Jedzenie i łóżka były wskazane od zaraz, no i oczywiście medyk - to było nawet ważniejsze. No i jeszcze kąpiel - nikt o niej nie wspomniał, ale na pewno też jest przewidziana, zważywszy na ich ogólny stan, no i ich strojów. Feyra nie chciała nawet patrzeć na swoje buty - z pewnością wyglądały teraz tragicznie. Pamiętała jednak o nich i bynajmniej nie poprawiało to jej nastroju.
Kiedy ich oczom ukazał się ten wspaniały pałac - nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Wspaniały zamek... Ładniejszy od mojego. - stwierdziła.
Była wprost zachwycona, bo choć jej własność nie umywała się do tego tutaj, to mogła ją zobaczyć, podziwiać i dobrze zapamiętać. Może kiedyś załatwi sobie podobne zdobienia. Feyra podziwiała otaczające ją bogactwo - poczuła przypływ pozytywnej energii. Zwróciła też uwagę na architekturę i wszelkie zdobienia.
Dopiero podczas rozmowy oprzytomniała z zauroczenia - dowiedziała się, że mieszkają tu smoki. Choć nie dała tego po sobie poznać, to oczywiście bardzo się cieszyła na spotkanie i rozmowę z nimi. Jednak niebardzo wiedziała jak zareagują, gdy dowiedzą się o jej smoczym jaju, które niesie w torbie. Torbie zrobionej ze smoczej skóry, która też mogła być powodem jakiegoś sporu. Najlepiej będzie pominąć wszystko milczeniem i nie zdradzać swojego zdania. Ostatecznie jeśli pozna zdanie tych smoków i będzie się z nim zgadzać.
Kiedy Skrzydlaci odlecieli wzięła głęboki oddech i powoli przeszła przez bramę pałacu. Silmathiel ryknęła śmiechem i nazwała jednego z aniołow beznadziejnym bufonem. Feyra jak zwykle nie dała żadnego znaku rozbawienia, tym jednak razem nawet w głębi umysłu się nie uśmiechnęła - chyba była na to zbyt zmęczona.
Gorąca kąpiel z pachnidłami i olejkami, oraz podane do niej smaczne jedzenie, a zaraz potem wygodne łóżko. No i załatwienie tej sprawy z fosforem. O tym teraz myślała, a jeśli jest tak jak jak mówił pan bufon, to są tu bohaterami i ich potrzeby powinny zostać spełnione.
Drowka była zadowolona, że pomyślano o ich potrzebach. Jedzenie i łóżka były wskazane od zaraz, no i oczywiście medyk - to było nawet ważniejsze. No i jeszcze kąpiel - nikt o niej nie wspomniał, ale na pewno też jest przewidziana, zważywszy na ich ogólny stan, no i ich strojów. Feyra nie chciała nawet patrzeć na swoje buty - z pewnością wyglądały teraz tragicznie. Pamiętała jednak o nich i bynajmniej nie poprawiało to jej nastroju.
Kiedy ich oczom ukazał się ten wspaniały pałac - nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Wspaniały zamek... Ładniejszy od mojego. - stwierdziła.
Była wprost zachwycona, bo choć jej własność nie umywała się do tego tutaj, to mogła ją zobaczyć, podziwiać i dobrze zapamiętać. Może kiedyś załatwi sobie podobne zdobienia. Feyra podziwiała otaczające ją bogactwo - poczuła przypływ pozytywnej energii. Zwróciła też uwagę na architekturę i wszelkie zdobienia.
Dopiero podczas rozmowy oprzytomniała z zauroczenia - dowiedziała się, że mieszkają tu smoki. Choć nie dała tego po sobie poznać, to oczywiście bardzo się cieszyła na spotkanie i rozmowę z nimi. Jednak niebardzo wiedziała jak zareagują, gdy dowiedzą się o jej smoczym jaju, które niesie w torbie. Torbie zrobionej ze smoczej skóry, która też mogła być powodem jakiegoś sporu. Najlepiej będzie pominąć wszystko milczeniem i nie zdradzać swojego zdania. Ostatecznie jeśli pozna zdanie tych smoków i będzie się z nim zgadzać.
Kiedy Skrzydlaci odlecieli wzięła głęboki oddech i powoli przeszła przez bramę pałacu. Silmathiel ryknęła śmiechem i nazwała jednego z aniołow beznadziejnym bufonem. Feyra jak zwykle nie dała żadnego znaku rozbawienia, tym jednak razem nawet w głębi umysłu się nie uśmiechnęła - chyba była na to zbyt zmęczona.
Gorąca kąpiel z pachnidłami i olejkami, oraz podane do niej smaczne jedzenie, a zaraz potem wygodne łóżko. No i załatwienie tej sprawy z fosforem. O tym teraz myślała, a jeśli jest tak jak jak mówił pan bufon, to są tu bohaterami i ich potrzeby powinny zostać spełnione.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Darkan i Silmathiel:
Czarny strażnik czuł rosnącą fale frustracji wywołana nienawiścią do tego świata. Ci dwaj skrzydlaci kretyni wcale nie pomogli. Nie było to co prawda w stanie wywołać czegokolwiek więcej niż kilku nieprzychylnych uwag w umyśle czarnego strażnika, ale przy najblizszej okazji do walki Darkan postara się to na kimś odbić...
- To nie jest śmieszne, Sil... to katastrofa! - mruknął, gdy aniołowie odeszli, a półdemonica przestała się śmiać.
- Ja nie zamierzam z tego robić tragedii. Widziałeś jak patrzył na tego drugiego gdy sie odezwał? Jakby zjadł kawałek padliny Otyugha - zachichotała.
- Mam wrażenie, że nie wiele istot będzie chciało rozmawiać z tym bufonem. Jest nadęty jak nadmuchowany świński pęcherz - dodała na koniec robiąc dziwaczną minę. Jej oczy były teraz jaskrawozielone świadcząc o jej dobrym nastroju. Nabijała się z anioła o dziwnej składni...
- Mówisz? - parsknął Darkan w odpowiedzi na jej słowa. Spojrzał w oczy półdemonicy i uśmiechnąwszy sie półgębkiem pokręcił głową. - Zazdroszczę humoru - mruknła ponuro. Dla kontrastu wzrok Darkana był jakby pusty. Zupełnie opanowany i zimny...
Jej dłonie znalazły się nagle na jej biodrach gdy stała przez chwilę z przekrzywioną głową patrząc na Darkana. Jej oczy stały się lodowato-niebieskie.
- Nie masz mi czego zazdrościć. Taka moja natura. Tak samo jak chroniczne ponuractwo jest twoją cechą tak moją jest zdolność do roześmiania się zawsze i wszędzie. Ty jestes przewidywalny a ja szalona - skwitowala ze spokojem i rozlozyla rece w geście bezradności.
- Owszem - rzucił Darkan i nagle wyszczerzył się jak wariat. Jego oczy przypominajace dwie szklane kulki nagle zajarzyły się jasnym białym światłem. - Nienawidzę tego miejsca - syknął i jego twarz i oczy wróciły do normy. - Wolę być przewidywalny - dodał ze spokojem i odetchnąwszy spojrzał w górę. - Zastanawiam się czy są tam drzwi.. jeśli nie to będzie kupa śmiechu z naciskaniem na klamkę...- stwierdził.
Sil patrzyła na Darkana z absolutnym spokojem. Tak jak sądziła. Nic czego nie można się było po nim spodziewać. Odetchnęła głeboko przymykając oczy i pochylając głowę.
- A ja ci powiem, że mnie sie tutaj podoba. Wiesz... Nie to że klimat i te takie... Ot buty mi tutaj w końcu wyschły - rzuciła z nagle pojawiającym się na jej twarzy ironicznym wyszczerzem. – Poza tym mam zamiar się wyspać i najeść... Ile można miotać kulami ognia i nawet nie spróbować własnoręcznie ubitego węża... A właśnie! Przypomnij mi w przyszłości bym szła za Antharem a jego puszczała na przód w każdej wyprawie. Jest świetną przynętą na zakąski - rzuciła poważnie.
- Tak. Niezla myśl - odparł Darkan. - Ale trzeba uważnie dobierać teren, może nam zwabić cos zbyt duzego... powinien raczej łazic między nami i udawać, że go nie ma - westchnął. - Wolałbym miotać kulami kwasu... - spojrzła na budynek raz jeszcze i się skrzywił. - Co do zdolności śmiania się zawsze i wszędzie... cóż.. tej zdolnosci ci nie zazdroszczę - stwierdził szybko.
- Szkoda, że mi nie zazdrościsz. Nie byłbyś taki śmiertelnie blady - mruknęła. – No i nie masz takiego ubawu jak ja. Na przykład zaraz mam zamiar się pośmiać z ciebie ale to dopiero jak wejdziemy do środka - zamruczała niczym pełnej krwi sukkub który znalazł kogoś interesującego i przeciągnęła się prostując skrzydła i wyciągając je maksymalnie. Powoli ruszyła do wejścia.
- O radości - mruknał Darkan. - Nie jestem w nastroju na utarczki słowne, chyba że czarnohumorystyczne burkniecia uważasz za godne wyzwanie... mruczusiu - rzucił idąc za nią.
Dziewczyna szła przez chwilę spokojnie po to by nagle gwałtownie się cofnąc. Po prostu zamiast kroku do przodu zrobiła w tył... Tak, że wlazł na nią Darkan. Zamruczała znowu – Co ponuraczku? – rzuciła, prowokując.
Darkan nie mówiąc nic chwycił półdemonicę w pasie i posadził sobie na ramieniu, po czym szedł dalej. Manewr lekko utrudniły skrzydła, ale czarny strażnik pamiętał jeszcze chwyt, który stosował, gdy niósł nieprzytomną Sil na ramieniu. Tym razem siedziała sama... chociaż tyle ułatwienia. Anthar znalazł się na jego drugim ramieniu. Przewieszony jak gobelin. - Jakiś nietoperzyk na drodze, nic takiego - stwierdził. Miał chociaż sie an czym skuoić... na czymś co umożliwi mu zapomnienie gdzie jest...
Sil schowała skrzydła. Siedząc na ramieniu Darkana zachichotała cicho. Usadowiła się wygodniej. Na razie przestała się odzywać. Pozwoliła się nieść w ten sposób. Zupełnie nie miała nic przeciwko...
Czarny Strażnik rozglądnął się. - Hmm... Jak już tam jesteś na górze to sie przydaj, co? Pilotuj mnie... nie mam pojęcia gdzie może być ten blachamłot... bahamut - mruknął. - Słowa tego anioła jakoś mi umknęły - dodał.
Darkan podtrzymując Sil na ramieniu poczuł jak fey'ri znów sie przeciąga.
- Nie dziwię się że umknęły - wymruczała. – Po prostu do środka. A potem tam gdzie coś do jedzenia i ciepła kąpiel... No i łóżeczko... - ziewnęła.
- Tu chociaż się zgadzamy - stwierdził Darkan i rozglądnał się za wyżej wymienionymi instytucjami.
Czarny strażnik czuł rosnącą fale frustracji wywołana nienawiścią do tego świata. Ci dwaj skrzydlaci kretyni wcale nie pomogli. Nie było to co prawda w stanie wywołać czegokolwiek więcej niż kilku nieprzychylnych uwag w umyśle czarnego strażnika, ale przy najblizszej okazji do walki Darkan postara się to na kimś odbić...
- To nie jest śmieszne, Sil... to katastrofa! - mruknął, gdy aniołowie odeszli, a półdemonica przestała się śmiać.
- Ja nie zamierzam z tego robić tragedii. Widziałeś jak patrzył na tego drugiego gdy sie odezwał? Jakby zjadł kawałek padliny Otyugha - zachichotała.
- Mam wrażenie, że nie wiele istot będzie chciało rozmawiać z tym bufonem. Jest nadęty jak nadmuchowany świński pęcherz - dodała na koniec robiąc dziwaczną minę. Jej oczy były teraz jaskrawozielone świadcząc o jej dobrym nastroju. Nabijała się z anioła o dziwnej składni...
- Mówisz? - parsknął Darkan w odpowiedzi na jej słowa. Spojrzał w oczy półdemonicy i uśmiechnąwszy sie półgębkiem pokręcił głową. - Zazdroszczę humoru - mruknła ponuro. Dla kontrastu wzrok Darkana był jakby pusty. Zupełnie opanowany i zimny...
Jej dłonie znalazły się nagle na jej biodrach gdy stała przez chwilę z przekrzywioną głową patrząc na Darkana. Jej oczy stały się lodowato-niebieskie.
- Nie masz mi czego zazdrościć. Taka moja natura. Tak samo jak chroniczne ponuractwo jest twoją cechą tak moją jest zdolność do roześmiania się zawsze i wszędzie. Ty jestes przewidywalny a ja szalona - skwitowala ze spokojem i rozlozyla rece w geście bezradności.
- Owszem - rzucił Darkan i nagle wyszczerzył się jak wariat. Jego oczy przypominajace dwie szklane kulki nagle zajarzyły się jasnym białym światłem. - Nienawidzę tego miejsca - syknął i jego twarz i oczy wróciły do normy. - Wolę być przewidywalny - dodał ze spokojem i odetchnąwszy spojrzał w górę. - Zastanawiam się czy są tam drzwi.. jeśli nie to będzie kupa śmiechu z naciskaniem na klamkę...- stwierdził.
Sil patrzyła na Darkana z absolutnym spokojem. Tak jak sądziła. Nic czego nie można się było po nim spodziewać. Odetchnęła głeboko przymykając oczy i pochylając głowę.
- A ja ci powiem, że mnie sie tutaj podoba. Wiesz... Nie to że klimat i te takie... Ot buty mi tutaj w końcu wyschły - rzuciła z nagle pojawiającym się na jej twarzy ironicznym wyszczerzem. – Poza tym mam zamiar się wyspać i najeść... Ile można miotać kulami ognia i nawet nie spróbować własnoręcznie ubitego węża... A właśnie! Przypomnij mi w przyszłości bym szła za Antharem a jego puszczała na przód w każdej wyprawie. Jest świetną przynętą na zakąski - rzuciła poważnie.
- Tak. Niezla myśl - odparł Darkan. - Ale trzeba uważnie dobierać teren, może nam zwabić cos zbyt duzego... powinien raczej łazic między nami i udawać, że go nie ma - westchnął. - Wolałbym miotać kulami kwasu... - spojrzła na budynek raz jeszcze i się skrzywił. - Co do zdolności śmiania się zawsze i wszędzie... cóż.. tej zdolnosci ci nie zazdroszczę - stwierdził szybko.
- Szkoda, że mi nie zazdrościsz. Nie byłbyś taki śmiertelnie blady - mruknęła. – No i nie masz takiego ubawu jak ja. Na przykład zaraz mam zamiar się pośmiać z ciebie ale to dopiero jak wejdziemy do środka - zamruczała niczym pełnej krwi sukkub który znalazł kogoś interesującego i przeciągnęła się prostując skrzydła i wyciągając je maksymalnie. Powoli ruszyła do wejścia.
- O radości - mruknał Darkan. - Nie jestem w nastroju na utarczki słowne, chyba że czarnohumorystyczne burkniecia uważasz za godne wyzwanie... mruczusiu - rzucił idąc za nią.
Dziewczyna szła przez chwilę spokojnie po to by nagle gwałtownie się cofnąc. Po prostu zamiast kroku do przodu zrobiła w tył... Tak, że wlazł na nią Darkan. Zamruczała znowu – Co ponuraczku? – rzuciła, prowokując.
Darkan nie mówiąc nic chwycił półdemonicę w pasie i posadził sobie na ramieniu, po czym szedł dalej. Manewr lekko utrudniły skrzydła, ale czarny strażnik pamiętał jeszcze chwyt, który stosował, gdy niósł nieprzytomną Sil na ramieniu. Tym razem siedziała sama... chociaż tyle ułatwienia. Anthar znalazł się na jego drugim ramieniu. Przewieszony jak gobelin. - Jakiś nietoperzyk na drodze, nic takiego - stwierdził. Miał chociaż sie an czym skuoić... na czymś co umożliwi mu zapomnienie gdzie jest...
Sil schowała skrzydła. Siedząc na ramieniu Darkana zachichotała cicho. Usadowiła się wygodniej. Na razie przestała się odzywać. Pozwoliła się nieść w ten sposób. Zupełnie nie miała nic przeciwko...
Czarny Strażnik rozglądnął się. - Hmm... Jak już tam jesteś na górze to sie przydaj, co? Pilotuj mnie... nie mam pojęcia gdzie może być ten blachamłot... bahamut - mruknął. - Słowa tego anioła jakoś mi umknęły - dodał.
Darkan podtrzymując Sil na ramieniu poczuł jak fey'ri znów sie przeciąga.
- Nie dziwię się że umknęły - wymruczała. – Po prostu do środka. A potem tam gdzie coś do jedzenia i ciepła kąpiel... No i łóżeczko... - ziewnęła.
- Tu chociaż się zgadzamy - stwierdził Darkan i rozglądnał się za wyżej wymienionymi instytucjami.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Anthar
Psion od wyjścia z portalu ciągle milczał. Nie ufał tym aniołom. Po za wzrostem coś jeszcze mu w nich nie pasowało.
" Ta ich przesadna życzliwość jest zbyt podejrzana... Chyba, że... Bahamut się wyjątkowo krótko ich trzyma i surowo karze za każde, nawet najmniejsze przewinienie. "
Gdy zobaczył zamek to zachwycił się. Nigdy nie widział czegoś choć w połowie tak wielkiego i bogatego. Choć stwierdził, że smoki przesadzają z przepychem.
" W słoneczny dzień pewnie nikt tu nie może otworzyć oczu."
Wtedy Feyra stwierdziła, że ten zamek jest ładniejszy od należącego do niej.
" Taaa... Jej zamek jest wybudowany tylko z brązu."
Psion uśmiechnął się pod nosem.
Po tym gdy aniołowie odeszli w końcu poczuł ulgę. Przestał się martwić o to, że któryś z nich chociaż od niechcenia wbije mu miecz w plecy.
Komentarz Silmathiel wydał mu się bardzo adekwatny do anioła.
Następnie powiedziała o rzeczach związanych ze zdrowiem drużyny.
" No nie wiem czy to konieczne... Feyrze nic nie jest. Darkan i Silmathiel są w dobrej kondycji i co najwyżej potrzebują trochę odpoczynku... Zresztą jak ja... A po tym odpoczynku muszę zwiększyć jakoś limity mojej wytrzymałości, bo zaczynam się robić niepotrzebnym wrzodem na dupie tej ekipy."
Psion od wyjścia z portalu ciągle milczał. Nie ufał tym aniołom. Po za wzrostem coś jeszcze mu w nich nie pasowało.
" Ta ich przesadna życzliwość jest zbyt podejrzana... Chyba, że... Bahamut się wyjątkowo krótko ich trzyma i surowo karze za każde, nawet najmniejsze przewinienie. "
Gdy zobaczył zamek to zachwycił się. Nigdy nie widział czegoś choć w połowie tak wielkiego i bogatego. Choć stwierdził, że smoki przesadzają z przepychem.
" W słoneczny dzień pewnie nikt tu nie może otworzyć oczu."
Wtedy Feyra stwierdziła, że ten zamek jest ładniejszy od należącego do niej.
" Taaa... Jej zamek jest wybudowany tylko z brązu."
Psion uśmiechnął się pod nosem.
Po tym gdy aniołowie odeszli w końcu poczuł ulgę. Przestał się martwić o to, że któryś z nich chociaż od niechcenia wbije mu miecz w plecy.
Komentarz Silmathiel wydał mu się bardzo adekwatny do anioła.
Następnie powiedziała o rzeczach związanych ze zdrowiem drużyny.
" No nie wiem czy to konieczne... Feyrze nic nie jest. Darkan i Silmathiel są w dobrej kondycji i co najwyżej potrzebują trochę odpoczynku... Zresztą jak ja... A po tym odpoczynku muszę zwiększyć jakoś limity mojej wytrzymałości, bo zaczynam się robić niepotrzebnym wrzodem na dupie tej ekipy."
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Feyra ruszyła trochę do przodu. Brama była otwarta na oścież. Gruba na pięćdziesiąt stóp, wykuta była z platyny, nie ze srebra, jak mury, ale równie misternie zdobiona. Z zewnątrz, oczywiście, nie było na niej nic co pozwalałby ją otworzyć, trzeba było robić to od środka, więc dobrze że była otwarta - przez tak grubą warstwę metalu nawet pukania Darkana mogłoby być niesłyszalne.
Kiedy znaleźli się na dziedzińcu, ujrzeli dziesiątki olbrzymich budynków, utrzymanych w surowym i prostym stylu (pomijając, oczywiście, zdobienia na murach, takie same jak na bramie), wykonanych ze srebra i z oknami ze szlachetnych kamieni. A po obydwu stronach bramy stało coś, co wyglądało jak szpaler honorowy.
W wykonaniu czterdziestu srebrnych smoków.
Naprzeciwko drużyny, na drugim końcu szpaleru, stał wielki, złoty smok, który natychmiast ruszył w ich stronę. W umysłach całej czwórki rozległ się głos:
- Witam was w skromnych progach mojego władcy, Bahamuta! Całą waszą piątkę; wliczam tu niezidentyfikowany dla mnie byt przebywający w umyśle Czarnego Strażnika. Sądzę, że na początek zajmie się wami nasz nadworny medyk, a potem będziecie mogli się ogarnąć. Proszę za mną! - tymczasem doszedł na odległość kilku metrów od drużyny i teraz zawrócił, idąc wzdłuż szpaleru, który się wygiął i skierował w stronę innych drzwi. Zapewne tam właśnie przebywał wspomniany medyk. I rzeczywiście, gdy weszli do środka - złoty olbrzym został na zewnątrz - zobaczyli innego, jeszcze większego złotego smoka. Zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, on zaczął:
- Przyszyliście do mnie, żeby się wyleczyć. Więc zajmijmy się tym. Resztki trucizny w organiźmie Feyry, jakiś paskudny pasożyt u Silmathiel... Dziwne, jakim cudem przetrwał w tej krwi, ogólne osłabienie Anthara. Darkan, wystarczy, że się wyśpisz, nic poważniejszego ci nie dolega - powiedział, kiwając ogonem. Drowka poczuła się odrobinkę lepiej. - Załatwione - machnął łapą w stronę fey'ri. Jego pysk zmienił wyraz, ale nawet Feyra, która cały czas z trudem powstrzymywała się od otwierania ust z zachwytu, i nawet przestała spoglądać ukradkiem na półdemonicę siedzącą na ramieniu Darkana, i której oczy, które zaczęły błyszczeć jeszcze przed bramą, teraz jakby minimalnie zmieniły rodzaj tego blasku, nie umiała ocenić, czy było to zakłopotanie, radość, czy po prostu rozwolnienie.
- Dzieje się tu coś dziwnego. W każdym razie, dla mnie - mruknął coś pod nosem, co sprawiło dziwne wrażenie, jakby ktoś próbował bardzo cicho grać na mosiężnym rogu. Machnął łapą jeszcze raz, teraz wykonując jakiś bardziej skomplikowany gest. - To powinno wystarczyć, półelfko - zwrócił się do Sil. Machnął ogonem w stronę psiona, który natychmiast jakby się wyprostował i nabrał siły; i tak było w istocie. - Dobrze, teraz ty też jesteś już sprawny. Sądzę, że możecie udać się do kwater przed spotkaniem z Bahamutem. Vvrdk'yuhvil was zaprowadzi - widząc wasz pytający wzrok, dodał - To ten smok, który zaprowadził was do mnie.
Wyszliście na zewnątrz. Szpaler tymczasem znów się przeformował, prowadząc teraz do innych monumentalnych drzwi. Smok już na was czekał.
- Póki nie dojdziemy, powiedzcie mi czego dokładnie oczekujecie od swoich kwater, żebyśmy mogli je przygotować.
Kiedy znaleźli się na dziedzińcu, ujrzeli dziesiątki olbrzymich budynków, utrzymanych w surowym i prostym stylu (pomijając, oczywiście, zdobienia na murach, takie same jak na bramie), wykonanych ze srebra i z oknami ze szlachetnych kamieni. A po obydwu stronach bramy stało coś, co wyglądało jak szpaler honorowy.
W wykonaniu czterdziestu srebrnych smoków.
Naprzeciwko drużyny, na drugim końcu szpaleru, stał wielki, złoty smok, który natychmiast ruszył w ich stronę. W umysłach całej czwórki rozległ się głos:
- Witam was w skromnych progach mojego władcy, Bahamuta! Całą waszą piątkę; wliczam tu niezidentyfikowany dla mnie byt przebywający w umyśle Czarnego Strażnika. Sądzę, że na początek zajmie się wami nasz nadworny medyk, a potem będziecie mogli się ogarnąć. Proszę za mną! - tymczasem doszedł na odległość kilku metrów od drużyny i teraz zawrócił, idąc wzdłuż szpaleru, który się wygiął i skierował w stronę innych drzwi. Zapewne tam właśnie przebywał wspomniany medyk. I rzeczywiście, gdy weszli do środka - złoty olbrzym został na zewnątrz - zobaczyli innego, jeszcze większego złotego smoka. Zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, on zaczął:
- Przyszyliście do mnie, żeby się wyleczyć. Więc zajmijmy się tym. Resztki trucizny w organiźmie Feyry, jakiś paskudny pasożyt u Silmathiel... Dziwne, jakim cudem przetrwał w tej krwi, ogólne osłabienie Anthara. Darkan, wystarczy, że się wyśpisz, nic poważniejszego ci nie dolega - powiedział, kiwając ogonem. Drowka poczuła się odrobinkę lepiej. - Załatwione - machnął łapą w stronę fey'ri. Jego pysk zmienił wyraz, ale nawet Feyra, która cały czas z trudem powstrzymywała się od otwierania ust z zachwytu, i nawet przestała spoglądać ukradkiem na półdemonicę siedzącą na ramieniu Darkana, i której oczy, które zaczęły błyszczeć jeszcze przed bramą, teraz jakby minimalnie zmieniły rodzaj tego blasku, nie umiała ocenić, czy było to zakłopotanie, radość, czy po prostu rozwolnienie.
- Dzieje się tu coś dziwnego. W każdym razie, dla mnie - mruknął coś pod nosem, co sprawiło dziwne wrażenie, jakby ktoś próbował bardzo cicho grać na mosiężnym rogu. Machnął łapą jeszcze raz, teraz wykonując jakiś bardziej skomplikowany gest. - To powinno wystarczyć, półelfko - zwrócił się do Sil. Machnął ogonem w stronę psiona, który natychmiast jakby się wyprostował i nabrał siły; i tak było w istocie. - Dobrze, teraz ty też jesteś już sprawny. Sądzę, że możecie udać się do kwater przed spotkaniem z Bahamutem. Vvrdk'yuhvil was zaprowadzi - widząc wasz pytający wzrok, dodał - To ten smok, który zaprowadził was do mnie.
Wyszliście na zewnątrz. Szpaler tymczasem znów się przeformował, prowadząc teraz do innych monumentalnych drzwi. Smok już na was czekał.
- Póki nie dojdziemy, powiedzcie mi czego dokładnie oczekujecie od swoich kwater, żebyśmy mogli je przygotować.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Silmathiel
Szpaler w wykonaniu smoków sprawił, że półdemonica uniosła brwi ze zdymienia i zamrugała oczami. Zadziwiająco spokojna reakcja jak na jej burzliwą naturę. Trochę się chyba przestraszyła tych wszystkich smoków, bo Darkan poczuł jak się skuliła na jego ramieniu. PAtrzyła na srebrzyste łuski potężnych bestii... Ale gdy zobaczyła złotego smoka mało nie spadła z ramienia Czarnego Strażnika. Słowa tego stwora mogłaby skwitować jedynie jednym głupawym "he?" ale onieśmielona nie odezwała się. Milcząca Silmathiel... Coś nowego... To chyba zmęczenie sprawiło, że nie była w stanie nie tylko tego wszystkiego skomentować ale i ustosunkować się do tego. Pozostało się podporządkować...
Gdy dostrzegła... MEDYKA... Mina jej zrzedła. Znaczy zrzedłaby bardziej, gdyby mogła... Feyra została uzdrowiona, psion odzyskał siły... Zaniepokoiły ją jednak słowa które smok mruknął sobie pod nosem.
- Dziwnego? Powinno wystarczyć? Ej, czy ja czegoś nie wiem? Zanosi się na to, że dowiem się ostatnia - jęknęła pod nosem. Humor jej się popsuł.
Zamilkła, by odezwac się dopiero gdy złoty smok i ich przewodnik zadał im pytanie.
- Ja chcę się tylko wyspać w ciepłym i przyjemnym miejscu... Najlepiej żeby było tam duże okno i taras... Tak bym miała co otwierać, gdzie rozłożyć skrzydła i przestrzeń do latania... I koniecznie wanna z gorącą wodą... To, że mój stary jest demonem nie znaczy, że ja chcę śmierdzieć jak on... - mruknęła na koniec.
Zaburczało jej w brzuchu. Przełknęła ślinę.
- Znajdzie się coś do jedzenia? - spytała zupełnie przewartościowując w tej chwili swoją listę priorytetów. Spojrzała na smoka zadzierając głowę by widzieć jego łeb.
Szpaler w wykonaniu smoków sprawił, że półdemonica uniosła brwi ze zdymienia i zamrugała oczami. Zadziwiająco spokojna reakcja jak na jej burzliwą naturę. Trochę się chyba przestraszyła tych wszystkich smoków, bo Darkan poczuł jak się skuliła na jego ramieniu. PAtrzyła na srebrzyste łuski potężnych bestii... Ale gdy zobaczyła złotego smoka mało nie spadła z ramienia Czarnego Strażnika. Słowa tego stwora mogłaby skwitować jedynie jednym głupawym "he?" ale onieśmielona nie odezwała się. Milcząca Silmathiel... Coś nowego... To chyba zmęczenie sprawiło, że nie była w stanie nie tylko tego wszystkiego skomentować ale i ustosunkować się do tego. Pozostało się podporządkować...
Gdy dostrzegła... MEDYKA... Mina jej zrzedła. Znaczy zrzedłaby bardziej, gdyby mogła... Feyra została uzdrowiona, psion odzyskał siły... Zaniepokoiły ją jednak słowa które smok mruknął sobie pod nosem.
- Dziwnego? Powinno wystarczyć? Ej, czy ja czegoś nie wiem? Zanosi się na to, że dowiem się ostatnia - jęknęła pod nosem. Humor jej się popsuł.
Zamilkła, by odezwac się dopiero gdy złoty smok i ich przewodnik zadał im pytanie.
- Ja chcę się tylko wyspać w ciepłym i przyjemnym miejscu... Najlepiej żeby było tam duże okno i taras... Tak bym miała co otwierać, gdzie rozłożyć skrzydła i przestrzeń do latania... I koniecznie wanna z gorącą wodą... To, że mój stary jest demonem nie znaczy, że ja chcę śmierdzieć jak on... - mruknęła na koniec.
Zaburczało jej w brzuchu. Przełknęła ślinę.
- Znajdzie się coś do jedzenia? - spytała zupełnie przewartościowując w tej chwili swoją listę priorytetów. Spojrzała na smoka zadzierając głowę by widzieć jego łeb.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Feyra
Powitanie przekroczyło oczekiwania Drowki - była tak zachwycona, że nawet dało się to po niej zauważyć. Smoki bardzo ją fascynowały - a tu proszę, nie tylko są i możne je zobaczyć, ale rozmawiają z nią i nawet oddają jej wyrazy szacunku. Feyra była naprawdę zachwycona.
Na widok okna zrobionego z drogocennych kamieni (zamiast zwykłego szkła) chciała powiedzieć, że też ma taki witraż (okno do sali poświęconej Vhaeraun'owi). Uznała jednak, że to tak jakby ktoś, na widok dużego kufra pełnego złotych monet, powiedział "też mam taką jedną". Byłoby to po prostu głupie.
Telepatia złotego smoka wydała się Feyrze godna podziwu, ale jednak zaniepokoiła ją - a jeśli wtargną do jej umysłu i znajdą coś co im się nie spodoba? Kiedy telepatyczny przekaz wspomniał o ich piątce i istocie w umyśle Darkana, ukradkiem spojrzała na niego badawczo - nie miała pojęcia że... no właśnie, że co?... że niezidentyfikowany byt przebywa w jego umyśle?
Natomiast u medyka, zdolnego w swoim fachu czarodzieja, okazało się, że Silmathiel ma, czy tam miała, jakiegoś pasożyta? Ale mniejsza o to. Grunt,że teraz są wszyscy zdrowi. A one i tak później sobie pogadają. Później, wszystko później - teraz kąpiel, jedzenie i odpoczynek.
No i może wreszcie znajdzie czas, aby chociaż zacząć czytać książkę o smoczych jajach.
Kiedy Vvrdk'yuhvil zapytał ich o wymagania co do kwater zastanowiła się krótką chwilkę i odpowiedziała:
- Dla mnie gorąca kąpiel z olejkami w przestronnej wannie, pieczone mięso, najchętniej smoczą porcję - zażartowała po raz pierwszy od dawna - i duże miękkie łoże z tuzinem poduszek.
Mówiąc spokojnie te słowa (wyjątkowo nie brzmiało to jak rozkazy), rozglądała się dookoła podziwiając wszystko co tylko wpadło jej w oko - na pierwszym miejscu były smoki, jej rozmówca i te tworzące szpaler.
Powitanie przekroczyło oczekiwania Drowki - była tak zachwycona, że nawet dało się to po niej zauważyć. Smoki bardzo ją fascynowały - a tu proszę, nie tylko są i możne je zobaczyć, ale rozmawiają z nią i nawet oddają jej wyrazy szacunku. Feyra była naprawdę zachwycona.
Na widok okna zrobionego z drogocennych kamieni (zamiast zwykłego szkła) chciała powiedzieć, że też ma taki witraż (okno do sali poświęconej Vhaeraun'owi). Uznała jednak, że to tak jakby ktoś, na widok dużego kufra pełnego złotych monet, powiedział "też mam taką jedną". Byłoby to po prostu głupie.
Telepatia złotego smoka wydała się Feyrze godna podziwu, ale jednak zaniepokoiła ją - a jeśli wtargną do jej umysłu i znajdą coś co im się nie spodoba? Kiedy telepatyczny przekaz wspomniał o ich piątce i istocie w umyśle Darkana, ukradkiem spojrzała na niego badawczo - nie miała pojęcia że... no właśnie, że co?... że niezidentyfikowany byt przebywa w jego umyśle?
Natomiast u medyka, zdolnego w swoim fachu czarodzieja, okazało się, że Silmathiel ma, czy tam miała, jakiegoś pasożyta? Ale mniejsza o to. Grunt,że teraz są wszyscy zdrowi. A one i tak później sobie pogadają. Później, wszystko później - teraz kąpiel, jedzenie i odpoczynek.
No i może wreszcie znajdzie czas, aby chociaż zacząć czytać książkę o smoczych jajach.
Kiedy Vvrdk'yuhvil zapytał ich o wymagania co do kwater zastanowiła się krótką chwilkę i odpowiedziała:
- Dla mnie gorąca kąpiel z olejkami w przestronnej wannie, pieczone mięso, najchętniej smoczą porcję - zażartowała po raz pierwszy od dawna - i duże miękkie łoże z tuzinem poduszek.
Mówiąc spokojnie te słowa (wyjątkowo nie brzmiało to jak rozkazy), rozglądała się dookoła podziwiając wszystko co tylko wpadło jej w oko - na pierwszym miejscu były smoki, jej rozmówca i te tworzące szpaler.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Darkan:
Paplanina wstępna zupełnie umknęła uwadze Darkana, zas nekromanta pokiwał głową z uznaniem.. lub przynajmniej by to zrobił, gdyby miał głowę.
"Smoki. Tja, takie widziałem na freskach w świątyniach... ale były mniejsze. jak ci wariaci byli w stanie zabijać te wielkie gady to ja nie wiem, ale..." z zamyślenia czarnego strażnika wyrwał dopiero głos medyka. Jakoś przeczuwał taką odpowiedź. Spojrzała na Feyrę i powiódł oczami za jej spojrzeniem. Sil miała dziwną minę i chyba już nie była taka zachwycona tym miejscem. Pokręcił głową. On mniej więcej zaczynał się już aklimatyzować. W sporej mierze dzięki temu, że miał czym zająć myśli – czymś innym niż otaczający go świat.
-Duży, jak na mnie, kawał pieczeni, sauna, spora balia zimnej wody, ręcznik i łóżko, które utrzyma mój ciężar- stwierdził czarny strażnik. Skoro pytali, to im odpowiedział. Wolałby śnieg zamiast zimnej wody, ale nie będzie przesadzał. Z resztą, to i tak pewnie było dla nich możliwe. Darkan machnął ręką.. po czym szybko złapał Sil, którą zepchnął kolec jego naramiennika, podczas gestu właściciela zbroi. - Jesteś taka leciutka, ze zapomniałem, że siedzisz mi na ramieniu - skwitował. -Nie denerwuj się, jeśli ja się dowiem to ci powiem - mruknął. - Wiec ostatnia nie będziesz- W umyśle zaś zapytał nekromanty "Wiesz o co chodzi?" chociaż szczerze w to wątpił.
Paplanina wstępna zupełnie umknęła uwadze Darkana, zas nekromanta pokiwał głową z uznaniem.. lub przynajmniej by to zrobił, gdyby miał głowę.
"Smoki. Tja, takie widziałem na freskach w świątyniach... ale były mniejsze. jak ci wariaci byli w stanie zabijać te wielkie gady to ja nie wiem, ale..." z zamyślenia czarnego strażnika wyrwał dopiero głos medyka. Jakoś przeczuwał taką odpowiedź. Spojrzała na Feyrę i powiódł oczami za jej spojrzeniem. Sil miała dziwną minę i chyba już nie była taka zachwycona tym miejscem. Pokręcił głową. On mniej więcej zaczynał się już aklimatyzować. W sporej mierze dzięki temu, że miał czym zająć myśli – czymś innym niż otaczający go świat.
-Duży, jak na mnie, kawał pieczeni, sauna, spora balia zimnej wody, ręcznik i łóżko, które utrzyma mój ciężar- stwierdził czarny strażnik. Skoro pytali, to im odpowiedział. Wolałby śnieg zamiast zimnej wody, ale nie będzie przesadzał. Z resztą, to i tak pewnie było dla nich możliwe. Darkan machnął ręką.. po czym szybko złapał Sil, którą zepchnął kolec jego naramiennika, podczas gestu właściciela zbroi. - Jesteś taka leciutka, ze zapomniałem, że siedzisz mi na ramieniu - skwitował. -Nie denerwuj się, jeśli ja się dowiem to ci powiem - mruknął. - Wiec ostatnia nie będziesz- W umyśle zaś zapytał nekromanty "Wiesz o co chodzi?" chociaż szczerze w to wątpił.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Anthar
Z każdym momentem coraz bardziej zachwycała go kultura smoków, mimo tego iż sądził, że przesadzają z bogactwem gdzie tylko nie spojrzeć.
Gdy usłyszał złotego smoka w umyśle po raz pierwszy w życiu zaczął się bać w myślach analizować i komentować to wszystko co się dzieje dookoła. Gdyby smoki poznałyby niektóre towarzyszące mu myśli pewnie dawno byłoby już po nim i przy odrobinie szczęścia zostałoby cokolwiek po nim.
Jedno było pewne. Cała czwórka nie pasowała do tego otoczenia. Ta myśl potęgowała strach w duszy psiona o własne życie. Tak jak kiedyś nie bał się ryzykować tak z każdym osłabnięciem coraz bardziej tracił wolę do podróżowania i narażania się komukolwiek i czemukolwiek.
Kiedy Vvrdk'yuhvil powiedział by opisali swoje oczekiwania psion odpowiedział tylko:
- Dla mnie nic więcej jak wygodne łóżko, balia z wodą i coś do jedzenia nie potrzeba. -
Z każdym momentem coraz bardziej zachwycała go kultura smoków, mimo tego iż sądził, że przesadzają z bogactwem gdzie tylko nie spojrzeć.
Gdy usłyszał złotego smoka w umyśle po raz pierwszy w życiu zaczął się bać w myślach analizować i komentować to wszystko co się dzieje dookoła. Gdyby smoki poznałyby niektóre towarzyszące mu myśli pewnie dawno byłoby już po nim i przy odrobinie szczęścia zostałoby cokolwiek po nim.
Jedno było pewne. Cała czwórka nie pasowała do tego otoczenia. Ta myśl potęgowała strach w duszy psiona o własne życie. Tak jak kiedyś nie bał się ryzykować tak z każdym osłabnięciem coraz bardziej tracił wolę do podróżowania i narażania się komukolwiek i czemukolwiek.
Kiedy Vvrdk'yuhvil powiedział by opisali swoje oczekiwania psion odpowiedział tylko:
- Dla mnie nic więcej jak wygodne łóżko, balia z wodą i coś do jedzenia nie potrzeba. -
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Każdy powiedział, czego oczekiwał od swoich kwater, gdy maszerowali pośród szpaleru smoków. Zauważyli, że jakiś wielki smok w kolorze brązu ląduje na murach, spoglądając na nich w dół i szczerząc kły. Potem znów zerwał się do lotu i zniknął pośród chmur. Po chwili drzwi wysokie na dwunastu ludzi otwarły się przed nimi. W przedsionku były cztery pary drzwi, już zupełnie normalnej wysokości.
Na każdych wypalone było imię.
- Powinniście trafić, jak sądzę - smok przekazał wam mentalny odpowiednik uśmiechu. - Kiedy już wszyscy się obudzicie, przybędę po was by zabrać was do Bahamuta.
Silmathiel zeskoczyła z ramienia Darkana i weszła w pierwsze drzwi od lewej, na których wypalone było jej imię.
W pierwszej chwili pomyślała, że taras nie będzie potrzebny. Pokój miał co najmniej sto metrów długości i sto pięćdziesiąt szerokości. Na wysokości jakichś dwudziestu metrów było olbrzymie okno, co najmniej czterdzieści na dwadzieścia metrów, wypełnione witrażem przedstawiającym samą Silmathiel... Widać to było nawet stojąc w drzwiach. Ktokolwiek - i w jakikolwiek sposób - tego nie zrobił, musiał być prawdziwym mistrzem w swej sztuce. Poza tym było tam łoże - gdziekolwiek indziej wydałoby się o wiele za wielkie, ale tutaj sprawiało wrażenie maleńkiego, mając ledwie pięć na siedem metrów. Było pełne poduch i kołder z delikatnych materiałów. Obok leżała zmiana ubrania - ciężka, skórzana kurtka, takież spodnie i jedwabna bielizna oraz lninana koszula. Sil spojrzała na siebie, faktycznie, jej własnym ciuchom czyszczenie by się przydało. Poza łóżkiem w pokoju był stojak na broń - pusty i zupełnie normalnych rozmiarów - stół, który wielkością chyba nawet przewyższał łóżko, a zastawiony był chyba wszystkim co kaloryczne, pożywne i smaczne. A wanna... Była prawdziwym marzeniem. Przypominała raczej basen zajmujący prawie jedną czwartą pokoju. Była pełna gorącej wody, na brzegu zaś stało mnóstwo mydeł, perfum i wszelkich utensyliów toaletowych. Spojrzała w górę. Sufit był tak wysoko, że miała wątpliwości żeby kamień wystrzelony z procy by do niego doleciał.
Feyra wkroczyła do kolejnego pomieszczenia. Jej pokój należał do sporych, ale nie był tak... Kolosalny, jak ten Silmathiel. Miał może dziesięć na dziesięć sążni, ale za to wanna zajmowała chyba dwie trzecie powierzchni pokoju. Była wpuszczona w podłogę, wypełniona gorącą wodą. Na brzegu stały - poza wszystkim, co mogło służyć do kąpieli - również wielkie butle olejków do kąpieli we wszystkich znanych i kilku nieznanych Feyrze zapachach. Stół, a na nim cały pieczony dzik i kartofle w kadziach z masłem. A poza tym różne owoce i kilkanaście rodzajów wina w kubełkach z lodem. Dwa wielkie okna ozdobione były witrażami - jeden przedstawiał Feyrę, a drugi... Irvine'a, ze smoczym jajem w ręku. Na każdej z dwunastu poduszek leżących na łożu wyhaftowana była scena z ich dotychczasowych przygód: od spotkania w mieście, przez walkę z planodemonem, powrót Sil do świata żywych, walkę z Verthem, przybycie do Sigil, podróż przez Celestię aż do wejścia do zamku. Wyglądały na niezwykle wygodne.
A łoże było wyzywająco dwuosobowe.
Darkan odprowadził wzrokiem fey'ri, a potem wlazł do własnego pokoju. Składał się z dwóch części: sauny zdolnej pomieścić kompanię żołnierzy i wyłożonego kamieniami pokoju, w którym zmieściłoby się jeszcze dwa razy tylu ludzi. Basen z lodowatą wodą i parunastoma różnymi akcesoriami, które mogłyby pomóc mu w kąpieli zajmował połowę tej powierzchni. Na stole stały dwa pieczone jelenie i tuzin królików na rożnie. Poza tym wielka micha kaszy obficie polanej tłuszczem. Łóżko zrobione było z giętego żelaza, ale leżał na nim materac który wyglądał na wcale wygodny. Jeden z witraży w oknach wysokich na trzech ludzi przedstawiał samego Czarnego Strażnika we własnej osobie, z płonącymi, czerwonymi oczami widocznymi spod hełmu i ogromnym, adamantytowym młotem. Drugi zaś...
...Darkan otrząsnął się. Wiedział kogo przedstawia ten witraż. Nekromanta mu powiedział.
Bo to właśnie ów nekromanta był na tym witrażu. Wysoki, szczupły, w czarnej szacie. Z długą laską, stał na stosie trupów i patrzył przed siebie. Miał czarne włosy. A Czarny Strażnik zrozumiał nagle, dlaczego był tak zgryźliwy. Bo nekromancja niszczy urodę. A na witrażu był najpiękniejszy mężczyzna jakiego Darkan kiedykolwiek widział. A ponieważ - mimo wszystko - w miastach widział wielu, o czymś to świadczyło.
*Sukinsyny... Skąd oni wiedzieli?...* - mruknął nekromanta. Darkan miał wrażenie, ze wycofał się w najciemniejsze zakamarki jego umysłu, i prędko nie wróci.
Ostatni do swojego pokoju wszedł Anthar. Ponieważ nie miał żadnych specjalnych zamówień, to i pokój nie należał do szczególnie wyszukanych. Był wykonany ze srebra. Cały, od podłogi, przez ozdoby na ścianach, spoiwa w witrażach, aż po sufit. Wielkie, co najmniej czteroosobowe łoże było zasypane wręcz poduszkami. Basen z gorącą wodą zajmował ze sto metrów kwadratowych. Stół był zastawiony mnóstwem różnorodnego jedzenia, w większości narodowymi potrawami elfów. Jeden z kilkumetrowej wysokości witraży przedstawiał Anthara z ogromnym kłębem kolczastego drutu w miejscu serca. A drugi...
Drugi był niewidoczny. Okno bowiem było otwarte. A na parapecie stała... Anielica. Psion otworzył usta w niemym podziwie. Ubrana w zwiewną białą sukienkę, równie wysoka jak on, z ogromnymi białymi skrzydłami, długimi blond włosami i prześliczną twarzą była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widział psion. Z daleka puściła mu oko i wystartowała do lotu, znikając za oknem. Witraż zamknął się za nią... To ona była na nim przedstawiona.
Na każdych wypalone było imię.
- Powinniście trafić, jak sądzę - smok przekazał wam mentalny odpowiednik uśmiechu. - Kiedy już wszyscy się obudzicie, przybędę po was by zabrać was do Bahamuta.
Silmathiel zeskoczyła z ramienia Darkana i weszła w pierwsze drzwi od lewej, na których wypalone było jej imię.
W pierwszej chwili pomyślała, że taras nie będzie potrzebny. Pokój miał co najmniej sto metrów długości i sto pięćdziesiąt szerokości. Na wysokości jakichś dwudziestu metrów było olbrzymie okno, co najmniej czterdzieści na dwadzieścia metrów, wypełnione witrażem przedstawiającym samą Silmathiel... Widać to było nawet stojąc w drzwiach. Ktokolwiek - i w jakikolwiek sposób - tego nie zrobił, musiał być prawdziwym mistrzem w swej sztuce. Poza tym było tam łoże - gdziekolwiek indziej wydałoby się o wiele za wielkie, ale tutaj sprawiało wrażenie maleńkiego, mając ledwie pięć na siedem metrów. Było pełne poduch i kołder z delikatnych materiałów. Obok leżała zmiana ubrania - ciężka, skórzana kurtka, takież spodnie i jedwabna bielizna oraz lninana koszula. Sil spojrzała na siebie, faktycznie, jej własnym ciuchom czyszczenie by się przydało. Poza łóżkiem w pokoju był stojak na broń - pusty i zupełnie normalnych rozmiarów - stół, który wielkością chyba nawet przewyższał łóżko, a zastawiony był chyba wszystkim co kaloryczne, pożywne i smaczne. A wanna... Była prawdziwym marzeniem. Przypominała raczej basen zajmujący prawie jedną czwartą pokoju. Była pełna gorącej wody, na brzegu zaś stało mnóstwo mydeł, perfum i wszelkich utensyliów toaletowych. Spojrzała w górę. Sufit był tak wysoko, że miała wątpliwości żeby kamień wystrzelony z procy by do niego doleciał.
Feyra wkroczyła do kolejnego pomieszczenia. Jej pokój należał do sporych, ale nie był tak... Kolosalny, jak ten Silmathiel. Miał może dziesięć na dziesięć sążni, ale za to wanna zajmowała chyba dwie trzecie powierzchni pokoju. Była wpuszczona w podłogę, wypełniona gorącą wodą. Na brzegu stały - poza wszystkim, co mogło służyć do kąpieli - również wielkie butle olejków do kąpieli we wszystkich znanych i kilku nieznanych Feyrze zapachach. Stół, a na nim cały pieczony dzik i kartofle w kadziach z masłem. A poza tym różne owoce i kilkanaście rodzajów wina w kubełkach z lodem. Dwa wielkie okna ozdobione były witrażami - jeden przedstawiał Feyrę, a drugi... Irvine'a, ze smoczym jajem w ręku. Na każdej z dwunastu poduszek leżących na łożu wyhaftowana była scena z ich dotychczasowych przygód: od spotkania w mieście, przez walkę z planodemonem, powrót Sil do świata żywych, walkę z Verthem, przybycie do Sigil, podróż przez Celestię aż do wejścia do zamku. Wyglądały na niezwykle wygodne.
A łoże było wyzywająco dwuosobowe.
Darkan odprowadził wzrokiem fey'ri, a potem wlazł do własnego pokoju. Składał się z dwóch części: sauny zdolnej pomieścić kompanię żołnierzy i wyłożonego kamieniami pokoju, w którym zmieściłoby się jeszcze dwa razy tylu ludzi. Basen z lodowatą wodą i parunastoma różnymi akcesoriami, które mogłyby pomóc mu w kąpieli zajmował połowę tej powierzchni. Na stole stały dwa pieczone jelenie i tuzin królików na rożnie. Poza tym wielka micha kaszy obficie polanej tłuszczem. Łóżko zrobione było z giętego żelaza, ale leżał na nim materac który wyglądał na wcale wygodny. Jeden z witraży w oknach wysokich na trzech ludzi przedstawiał samego Czarnego Strażnika we własnej osobie, z płonącymi, czerwonymi oczami widocznymi spod hełmu i ogromnym, adamantytowym młotem. Drugi zaś...
...Darkan otrząsnął się. Wiedział kogo przedstawia ten witraż. Nekromanta mu powiedział.
Bo to właśnie ów nekromanta był na tym witrażu. Wysoki, szczupły, w czarnej szacie. Z długą laską, stał na stosie trupów i patrzył przed siebie. Miał czarne włosy. A Czarny Strażnik zrozumiał nagle, dlaczego był tak zgryźliwy. Bo nekromancja niszczy urodę. A na witrażu był najpiękniejszy mężczyzna jakiego Darkan kiedykolwiek widział. A ponieważ - mimo wszystko - w miastach widział wielu, o czymś to świadczyło.
*Sukinsyny... Skąd oni wiedzieli?...* - mruknął nekromanta. Darkan miał wrażenie, ze wycofał się w najciemniejsze zakamarki jego umysłu, i prędko nie wróci.
Ostatni do swojego pokoju wszedł Anthar. Ponieważ nie miał żadnych specjalnych zamówień, to i pokój nie należał do szczególnie wyszukanych. Był wykonany ze srebra. Cały, od podłogi, przez ozdoby na ścianach, spoiwa w witrażach, aż po sufit. Wielkie, co najmniej czteroosobowe łoże było zasypane wręcz poduszkami. Basen z gorącą wodą zajmował ze sto metrów kwadratowych. Stół był zastawiony mnóstwem różnorodnego jedzenia, w większości narodowymi potrawami elfów. Jeden z kilkumetrowej wysokości witraży przedstawiał Anthara z ogromnym kłębem kolczastego drutu w miejscu serca. A drugi...
Drugi był niewidoczny. Okno bowiem było otwarte. A na parapecie stała... Anielica. Psion otworzył usta w niemym podziwie. Ubrana w zwiewną białą sukienkę, równie wysoka jak on, z ogromnymi białymi skrzydłami, długimi blond włosami i prześliczną twarzą była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widział psion. Z daleka puściła mu oko i wystartowała do lotu, znikając za oknem. Witraż zamknął się za nią... To ona była na nim przedstawiona.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Darkan:
„Zawsze miałem białe oczy...” stwierdził Darkan. ”Chociaż dawno się lustrze nie widziałem” przyznał i wzruszył ramionami, odrywając wzrok od swojego witrażu. Pod adresem nekromanty rzucił tylko krótkie „Utracjusz”.
Mężczyzna zatarł ręce. Niech nekromanta "śpi". Wpierw zgarnął jednego królika i pogryzając mięso ruszył do sauny. Zorientował się w rodzaju sauny i szybko wywołał unoszenie się pary. Zrobiło się ciepło, duszno i wilgotno... i Czarny strażnik zasnął w połowie królika... Obudził się po dobrej chwili i otrząsnął. Pomysłowy mechanizm utrzymał temperaturę na stałym poziomie. Darkan pokiwał głową z uznaniem po czym wpakował się do basenu. Kilka rundek dokoła wypłukały cały pot i brud który pozostał na ciele. Darkan się oglądnął. Powstało kilka nowych pęknięć i jakieś dwa białe wzory. To chyba powiązane z jego nowymi umiejętnościami. Nieważne. Ofiarą czarnego strażnik padło półtorej pieczeni z jelenia i większość kaszy. Po dokładniejszych oględzinach Darkan znalazł jakieś owoce które zjadł w charakterze deseru. Równowaga w żarciu wedle słów nekromanty byłą ważna... więc mężczyzna nadrabiał straty witamin gdy mógł.
Potem pozostała już tylko dalsza część snu... Darkan zadowolony i najedzony poszedł spać.
„Zawsze miałem białe oczy...” stwierdził Darkan. ”Chociaż dawno się lustrze nie widziałem” przyznał i wzruszył ramionami, odrywając wzrok od swojego witrażu. Pod adresem nekromanty rzucił tylko krótkie „Utracjusz”.
Mężczyzna zatarł ręce. Niech nekromanta "śpi". Wpierw zgarnął jednego królika i pogryzając mięso ruszył do sauny. Zorientował się w rodzaju sauny i szybko wywołał unoszenie się pary. Zrobiło się ciepło, duszno i wilgotno... i Czarny strażnik zasnął w połowie królika... Obudził się po dobrej chwili i otrząsnął. Pomysłowy mechanizm utrzymał temperaturę na stałym poziomie. Darkan pokiwał głową z uznaniem po czym wpakował się do basenu. Kilka rundek dokoła wypłukały cały pot i brud który pozostał na ciele. Darkan się oglądnął. Powstało kilka nowych pęknięć i jakieś dwa białe wzory. To chyba powiązane z jego nowymi umiejętnościami. Nieważne. Ofiarą czarnego strażnik padło półtorej pieczeni z jelenia i większość kaszy. Po dokładniejszych oględzinach Darkan znalazł jakieś owoce które zjadł w charakterze deseru. Równowaga w żarciu wedle słów nekromanty byłą ważna... więc mężczyzna nadrabiał straty witamin gdy mógł.
Potem pozostała już tylko dalsza część snu... Darkan zadowolony i najedzony poszedł spać.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Silmathiel
Czarny Strażnik mało jej nie zrzucił. Chwyciła się swojego środka transportu mocniej mając minę kogoś kto mały włos nie spadł z rozpędzonego rumaka. Z jednej strony bowiem niepokoiły ją słowa wypowiedziane przez smoczego medyka z drugiej zaś mało nie wyrżnęła o ziemię. Odetchnęła nie komentując wypowiedzi Darkana. Teraz była leciutka, owszem. W naturalnej postaci nie mogło być inaczej jeśli chciała się wznieść w powietrze. Wysoko uniosła brwi, gdy zaprowadzeni przed swoje kwatery ujrzeli wypalone nad drzwiami imiona. Zsunęła się sprawnie z ramienia Darkana sunąc przy tym dłonią wzdłuż jego ramienia. Stanąwszy na ziemi dopiero po chwili zabrała dłoń. Patrzyła przez chwilę na napis. Pchnęła drzwi i wkroczyła do komnaty. Rozejrzała się wokół oniemiała. Nie spodziewała się czegoś takiego. Pierwszy raz w zamkniętej przestrzeni czuła się w stu procentach swobodnie. I fakt, że ostatnio jej klaustrofobia dziwnie zelżała nie był głównym czynikiem wpływającym na jej obecne samopoczucie. Witraż szczerze mówiąc mocno ją poruszył. Pierwszy raz widziała gdzieś swoją podobiznę. Zwykle patrzono na nią po prostu jak na potwora i odmieńca gdzie się nie pojawiła. Zdjęła z pleców miecz i odłożyła na stojak. Zrobiła kilka kroków obracając się i oglądając sobie pomieszczenie. W końcu westchnęła i zaczęła ściągać z siebie ubranie kręcąc się chwilę po pomieszczeniu. Skończyło sie na tym, że ubrania walały się po całej przestrzeni po której dziewczyna spacerowała. Przeciągnęła się prostując maksymalnie skrzydła i ziewając. Nagle poczuła się tak lekko i przyjemnie... Z radością wręcz wkroczyła do wanny z gorącą wodą, by sie wykąpać. Posiedziała w wodzie dłużej, relaksując się przy tym. Podobał jej się zapach mydła i tych perfum... Zamruczała i ziewneła niechetnie gdy uznała że wypadałoby stąd już wyleźć. Wygramoliła się z wody i naga mokra i pachnąca podeszła do stołu. Na wielki talerz nabrała ile się dało jedzenia. Przeważało mięsko... Wróciła z tym wszystkim do wanny. Po półgodzinie była nieprzyzwoicie obżarta i rozleniwiona. Woda ściekała po gładkiej błonie skrzydeł gdy wylazła ostatecznie z wody zostawiając na brzegu wanny talerz... Już pusty więc poza jej kregiem zainteresowań. Kręcąc się chwilę wystawiła twarz na promienie słońca padające przez okno po czym już podeschłszy walnęła się do wielkiego łoża. Leżała na brzuchu przez chwilę po czym obróciła się i znalazłszy coś czym mogła się przykryć, żeby zimno jej nie było zasnęła głęboko. Było jej tak dobrze i przyjemnie jak nigdy dotąd. Nigdy nie zdarzyło się by ktoś pozwolił jej przebywać choć chwilę w takich warunkach... Od zawsze pamiętała tylko miecz, pięść i krew... Ta odmiana jeszcze ze strony takich istot jak smoki sprawiła, że czuła w sercu dziwne ciepło. Brakowało jej tylko ciepła kogoś bliskiego... Nagle zaznawszy zaledwie odrobiny innego podejścia do jej osoby zateskniła za kimś bliższym jej sercu... Zamierzała przespać to przejmujace kłucie... Jak zwykle zakopała problem pod dywan wiedząc, że później kopnie ją to ze zwielokrotnioną mocą... Spała wykorzystując każdą na to przeznaczoną sekundę do ostatka. Chyba będą musieli ją budzić...
Czarny Strażnik mało jej nie zrzucił. Chwyciła się swojego środka transportu mocniej mając minę kogoś kto mały włos nie spadł z rozpędzonego rumaka. Z jednej strony bowiem niepokoiły ją słowa wypowiedziane przez smoczego medyka z drugiej zaś mało nie wyrżnęła o ziemię. Odetchnęła nie komentując wypowiedzi Darkana. Teraz była leciutka, owszem. W naturalnej postaci nie mogło być inaczej jeśli chciała się wznieść w powietrze. Wysoko uniosła brwi, gdy zaprowadzeni przed swoje kwatery ujrzeli wypalone nad drzwiami imiona. Zsunęła się sprawnie z ramienia Darkana sunąc przy tym dłonią wzdłuż jego ramienia. Stanąwszy na ziemi dopiero po chwili zabrała dłoń. Patrzyła przez chwilę na napis. Pchnęła drzwi i wkroczyła do komnaty. Rozejrzała się wokół oniemiała. Nie spodziewała się czegoś takiego. Pierwszy raz w zamkniętej przestrzeni czuła się w stu procentach swobodnie. I fakt, że ostatnio jej klaustrofobia dziwnie zelżała nie był głównym czynikiem wpływającym na jej obecne samopoczucie. Witraż szczerze mówiąc mocno ją poruszył. Pierwszy raz widziała gdzieś swoją podobiznę. Zwykle patrzono na nią po prostu jak na potwora i odmieńca gdzie się nie pojawiła. Zdjęła z pleców miecz i odłożyła na stojak. Zrobiła kilka kroków obracając się i oglądając sobie pomieszczenie. W końcu westchnęła i zaczęła ściągać z siebie ubranie kręcąc się chwilę po pomieszczeniu. Skończyło sie na tym, że ubrania walały się po całej przestrzeni po której dziewczyna spacerowała. Przeciągnęła się prostując maksymalnie skrzydła i ziewając. Nagle poczuła się tak lekko i przyjemnie... Z radością wręcz wkroczyła do wanny z gorącą wodą, by sie wykąpać. Posiedziała w wodzie dłużej, relaksując się przy tym. Podobał jej się zapach mydła i tych perfum... Zamruczała i ziewneła niechetnie gdy uznała że wypadałoby stąd już wyleźć. Wygramoliła się z wody i naga mokra i pachnąca podeszła do stołu. Na wielki talerz nabrała ile się dało jedzenia. Przeważało mięsko... Wróciła z tym wszystkim do wanny. Po półgodzinie była nieprzyzwoicie obżarta i rozleniwiona. Woda ściekała po gładkiej błonie skrzydeł gdy wylazła ostatecznie z wody zostawiając na brzegu wanny talerz... Już pusty więc poza jej kregiem zainteresowań. Kręcąc się chwilę wystawiła twarz na promienie słońca padające przez okno po czym już podeschłszy walnęła się do wielkiego łoża. Leżała na brzuchu przez chwilę po czym obróciła się i znalazłszy coś czym mogła się przykryć, żeby zimno jej nie było zasnęła głęboko. Było jej tak dobrze i przyjemnie jak nigdy dotąd. Nigdy nie zdarzyło się by ktoś pozwolił jej przebywać choć chwilę w takich warunkach... Od zawsze pamiętała tylko miecz, pięść i krew... Ta odmiana jeszcze ze strony takich istot jak smoki sprawiła, że czuła w sercu dziwne ciepło. Brakowało jej tylko ciepła kogoś bliskiego... Nagle zaznawszy zaledwie odrobiny innego podejścia do jej osoby zateskniła za kimś bliższym jej sercu... Zamierzała przespać to przejmujace kłucie... Jak zwykle zakopała problem pod dywan wiedząc, że później kopnie ją to ze zwielokrotnioną mocą... Spała wykorzystując każdą na to przeznaczoną sekundę do ostatka. Chyba będą musieli ją budzić...
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [Forgotten Realms] Planobiegacze
Anthar
Księżycowy elf wszedł do pomieszczenia. Naprawdę mu się podobało. Jego uwagę przykuły kolorowe smugi wchodzące do pokoju, a obok nich cień. Okazało się, że smugi kolorów pochodzą z wielkiego witrażu przestawiającego jego. Widać smoki wiedziały o nim wszystko. Na witrażu było również jego kolczaste serce. Jednak jego uwagę przykuło coś innego. Tajemniczy cień należał do przepięknej anielicy, która stała obok niego.
"Skromność się opłaca. Nie prosiłem o nic wielkiego, a dostałem to co najlepsze w życiu. Widzę właśnie najpiękniejszą istotę jaka kiedykolwiek stąpała po tym i wszystkich innych światach." stwierdził psion.
Anielica poleciała, a za nią zamknął się witraż.
"No tak. Psionowi zawsze idzie coś nie po jego myśli."
Podbiegł do witrażu. Wyglądał przez niego, lecz tam jej nie ujrzał.
Dopiero wtedy zobaczył, że witraż przekazuje właśnie ją.
Był wściekły. Najpiękniejszą istotę jaką mógł zobaczyć widział zaledwie parę sekund. Wewnątrz niego nerwy wręcz buzowały. Miał ochotę coś zniszczyć.
Ujrzał wtedy basen.
Stwierdził, że to jest właśnie to czego potrzebował. Chwilę później był gotowy na małą kąpiel. Popływał trochę, żeby wyrzucić z siebie siłę emocji. Trochę... To znaczy do momentu gdy już nie miał sił, by płynąć dalej.
Wyszedł z basenu zobaczył, że na stole są same przysmaki. Tego właśnie teraz potrzebował. Najadł się do syta, patrząc ciągle na witraż przedstawiający anielicę. Gdy skończył, jego mętny wzrok bez przerwy patrzył był skierowany na podobiznę anielicy.
Księżycowy elf wszedł do pomieszczenia. Naprawdę mu się podobało. Jego uwagę przykuły kolorowe smugi wchodzące do pokoju, a obok nich cień. Okazało się, że smugi kolorów pochodzą z wielkiego witrażu przestawiającego jego. Widać smoki wiedziały o nim wszystko. Na witrażu było również jego kolczaste serce. Jednak jego uwagę przykuło coś innego. Tajemniczy cień należał do przepięknej anielicy, która stała obok niego.
"Skromność się opłaca. Nie prosiłem o nic wielkiego, a dostałem to co najlepsze w życiu. Widzę właśnie najpiękniejszą istotę jaka kiedykolwiek stąpała po tym i wszystkich innych światach." stwierdził psion.
Anielica poleciała, a za nią zamknął się witraż.
"No tak. Psionowi zawsze idzie coś nie po jego myśli."
Podbiegł do witrażu. Wyglądał przez niego, lecz tam jej nie ujrzał.
Dopiero wtedy zobaczył, że witraż przekazuje właśnie ją.
Był wściekły. Najpiękniejszą istotę jaką mógł zobaczyć widział zaledwie parę sekund. Wewnątrz niego nerwy wręcz buzowały. Miał ochotę coś zniszczyć.
Ujrzał wtedy basen.
Stwierdził, że to jest właśnie to czego potrzebował. Chwilę później był gotowy na małą kąpiel. Popływał trochę, żeby wyrzucić z siebie siłę emocji. Trochę... To znaczy do momentu gdy już nie miał sił, by płynąć dalej.
Wyszedł z basenu zobaczył, że na stole są same przysmaki. Tego właśnie teraz potrzebował. Najadł się do syta, patrząc ciągle na witraż przedstawiający anielicę. Gdy skończył, jego mętny wzrok bez przerwy patrzył był skierowany na podobiznę anielicy.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)