Byłby o wiele mroczniejszy.
Ta noc była czarniejsza niż inne. Do tego wszechobecna mgła nie pozwalała spojrzeć dalej niż na odległość wyciągniętej ręki. Nawet najstarsi Bretończycy, mieszkający tutaj od dawien dawna, nie pamiętali tak gęstej mgły. Z nieba siąpiła mżawka, która dodatkowo jeszcze dawała się we znaki tym, którzy zdecydowali się opuścić dzisiaj dom. Świszczący wokoło wiatr podrzucał do góry liście, które zaczynały już opadać z drzew. Stare bretońskie przysłowie mówi, że w taką pogodę, nawet psa się z domu nie wygania. I trzeba przyznać, że coś w tym było, gdyż na ulicach było cicho jak nigdy. Jednak, czy aby na pewno? Czy ta cisza nie była tylko pozorna?
Stary, szpakowaty mężczyzna, siedział za dębowym stolikiem w swoim biurze, mieszczącym się na pierwszym piętrze budynku z czerwonej cegły. Świeca, umieszczona w srebrnym lichtarzu, ledwie tlącym się płomieniem delikatnie oświetlała pomarszczoną twarz człowieka. Starzec wziął głęboki wdech, zatrzymał na chwilę powietrze w płucach, po czym wypuścił je jednym szybkim wydechem. Wstał od biurka i podszedł do okna. Wszechobecna mgła sprawiała, że dostrzeżenie czegokolwiek, graniczyło z cudem, ale człowiek ów sprawiał wrażenie, jakby w ogóle mu to nie przeszkadzało. Patrzył dokładnie na zachód, tam gdzie znajdował się port.
„Eberhardt powinien był przybyć już dawno temu. Musiało się coś stać”. Jego wzrok powędrował nieco bardziej na południe – do dzielnicy willowej. Gdzieś tam znajdował się jego dom, a w nim jego syn czekający na wieści. Starzec odwrócił się plecami do okna i oparł się o ramę. „Dlaczego to musiało spotkać moją rodzinę? Dlaczego?”. Prawdopodobnie zamartwiałby się jeszcze długo, gdyby nie usłyszał pukania.
- Kto tam?
- To ja. Otwieraj. – Znajomy głos, uspokoił człowieka, który szybko podszedł do drzwi i zdjął z nich ciężką, okutą metalem zasuwę. Zakapturzona postać wślizgnęła się do środka, a starzec na powrót założył zasuwę.
- Eberhardt… Bracie… Dobrze cię widzieć. Bałem się, że coś się stało.
- Nic się nie stało Alfonsie. Chciałem się po prostu upewnić, że statek odpłynie. – Drugi mężczyzna był zauważalnie młodszy, na oko miał 30 może 35 lat. W jego zachowaniu nie było również tej nerwowości i niepewności, co u starszego. Jego twarz przecinał szelmowski uśmieszek i widać było, że człowiek ten jest typem zawadiaki.
- Wiemy wszystko, co nam potrzeba? – Alfons zapytał brata, niezbyt udanie maskując swoją niepewność.
- A jak myślisz? Dawaj papier i piszemy liścik braciszku.
Dwaj mężczyźni usiedli przy biurku. Alfons zamoczył pióro w kałamarzu i zaczął pisać. Zapisanie kartki papieru zajęło braciom około pięciu minut, w trakcie których spierali się niemal o każde zdanie. Można było odnieść wrażenie, że bracia lubią kłócić się tylko dla zabawy. Alfons drżącymi rękoma nakreślił ostatnie słowa listu, po czym złożył go na czworo i wstał z krzesła.
- Sintae – arcoseum – plox. Słowa te wypowiedziane w śpiewny sposób w połączeniu z płynnymi ruchami dłoni sprawiły, że cały list zaczął świecić na zielono. Po chwili poświata zniknęła z kartki, która świeciła już tylko na krawędziach. Starzec oparł się rękami o biurko. Przez chwilę w pokoju nie było słychać nic, poza jego ciężkim, charczącym oddechem. Alfons miał już niemal 60 lat na karku i każde zaklęcie, nawet najprostsze, bardzo go wyczerpywało. Po chwili mag sięgnął do szuflady, z której wyciągnął drugi list.
- Pomyślałem o wszystkim i ten napisałem już wcześniej.
- Czy ty zawsze i wszędzie musisz widzieć spisek? Wyluzuj trochę staruszku.
- Myślę, że obaj wiemy, że spisek istnieje bracie. Pytanie brzmi, czy spisek wie, że my istniejemy?
Odpowiedź na pytanie starszego z braci nadeszła szybciej niż mógłby się spodziewać, w postaci delikatnego skrzypienia klamki i nieudanej próbie otwarcia drzwi. Obaj mężczyźni zamarli w bezruchu.
ŁUP ŁUP ŁUP
- K**wa mać. Alfons? Co robimy? – Eberhardt dobył miecz. Po raz pierwszy tego wieczoru, w jego słowach słychać było strach.
- Bierz listy i zmywaj się stąd. Ja ich zatrzymam.
-Zwariowałeś? Nie zostawię cię!
ŁUP ŁUP ŁUP
-OTWIERAĆ, ALBO ROZWALIMY TE DRZWI NA KAWAŁKI!
- Idź już uparty gówniarzu. Ja nie dam rady uciec nawet pół metra. Wiesz gdzie je dostarczyć. Alfons podszedł do wiszącego na ścianie kilimu i odchylił go. Ukazało się wąskie przejście prowadzące w ciemność.
- Eberhardt! Idź! To rozkaz!
ŁUP ŁUP ŁUP
Drzwi do biura, pod wpływem uderzeń, zaczynały pękać, uchwyty mocujące zasuwę, były już niemal wyrwane z futryny.
Eberhardt podbiegł do ukrytego przejścia.
- Kocham cię bracie! – rzekł. Jego załzawione oczy patrzyły na Alfonsa
- Ja też cię kocham.
Kilim opadł na ścianę ukrywając przejście i młodszego z braci, na sekundę zanim drzwi do biura wyleciały z futryny.
W tej samej chwili z rąk Alfonsa wyleciała olbrzymich rozmiarów kula ognia, i pomknęła w stronę wejścia. Dwaj wbiegający właśnie napastnicy, spalili się żywcem, tak jak stali. Starzec upadł na kolana, próbując złapać oddech. Jego płuca świszczały w daremnej próbie chwycenia, choćby odrobiny powietrza. W tym samym czasie przez drzwi przeszedł odziany w białe szaty albinos. Stanął przez klęczącym na ziemi Alfonsem i podniósł go jedną ręką.
- Przypuszczaliśmy, że ktoś z naszych jest zdrajcą. Ale ty? Wiesz jaki los sprowadziłeś na swoją rodzinę? Myślisz, że cokolwiek jest w stanie nas powstrzymać? Gdzie są papiery?
- Wal się! – Alfons splunął człowiekowi w twarz.
- Hmmm. Zła odpowiedź. Sztylet, albinosa wbił się między żebra Alfonsa. Człowiek spojrzał na swojego zabójcę po raz ostatni, po czym zamknął oczy na zawsze. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Odziany na biało albinos odrzucił zwłoki i wyszedł z płonącego pokoju. Na zewnątrz czekało na niego czterech mężczyzn.
- Znajdźcie mi drugiego. Prawdopodobnie udał się do rezydencji. Chcę go mieć żywego!
OK. To tyle tytułem wstępu. To, co macie powyżej, to opis wydarzeń, które miały miejsce pewnej nocy, w pewnym Bretońskim mieście

Potrzebuję 4-6 graczy, z bohaterami w trakcie kompletowania drugiej profesji (niech będzie 6 rozwinięć). Kryterium przyjęcia, to dobra karta postaci. Jeśli zgłosi się poniżej 4 osób, lub jeśli kart, które mi się spodobają będzie mniej niż 4, to sesja w ogóle nie dojdzie do skutku. Zakładam, że 6 osób to maksimum, ale jeśli będę miał już komplet, a ktoś jeszcze przyśle naprawdę konkretną kartę, to oczywiście zostanie przyjęty. KARTY NA PW!
Update’y planuję robić, co 4-5 dni. Po pierwsze dlatego, że sam gram w trzech przygodach, po drugie dlatego, że chcę, aby moje posty były dopracowane, po trzecie dlatego, że mam również studia i pracę, a po czwarte i najważniejsze, dlatego, żebyście WY moi drodzy gracze, mieli czas w spokoju napisać ładnego posta

Sesja będzie storytellingowa, z mechaniką stosowaną w krytycznych momentach. (np. takich jak walka). Przygoda jest napisana pod drużynę, która lubi łamać sobie głowę. Jest trochę zagadek i trzeba trochę porobić za detektywów. Jest też sporo walki, ale jeśli jesteś graczem, którego odpowiedzią na wszystko jest poprzeczne cięcie toporem na łeb, to zdecydowanie nie jest to sesja dla Ciebie.
Wolałbym, żeby karty postaci były zrobione w 1 ed. WFRP, ale jeśli ktoś nie ma do niej dostępu lub po prostu gra stara postacią, zrobioną już w 2 ed. to jestem w stanie to przeboleć. Ew. sam przekonwertuję sobie to, co będę musiał.
Schemat karty postaci:
Imię: (Ew. nazwisko i pseudonim)
Rasa:
Profesja:
Poprzednia profesja:
Charakter:
Wiek:
Wzrost:
Waga:
Wygląd:
Zachowanie:
Bóstwo:
Cechy:
Sz-
WW-
US-
S-
Wt-
Żyw-
I-
A-
Zr-
Cp-
Op-
Int-
Sw-
Ogd-
Umiejętności:
Wyposażenie: (w tym broń, zbroja, zwierzęta, wszystko. Byle bez przegięć i magicznych przedmiotów).
Czary: (jeśli dotyczy)
Historia: Tutaj wiadomo. Im więcej i ciekawiej tym lepiej. To właśnie historia i osobowość jest dla mnie najważniejsza i mówi o graczu najwięcej.
Co do historii, to istotne są dla mnie jeszcze dwie rzeczy.
Jak postać znalazła się w karczmie „Pod głodnym niziołkiem” (karczma mieści się na trakcie z Guisoreux do Marienburga)?
Dlaczego postać zmierza do Marienburga?
Wszelkie pytania kierujcie na PW. Sesja rozpocznie się nie wcześniej niż w połowie przyszłego tygodnia, gdyż ten tydzień jestem jeszcze za granicą i mój dostęp do neta jest mocno ograniczony.
Jeśli coś mi się jeszcze przypomni, to dopiszę.
Zapraszam wszystkich zainteresowanych
