[Sąd Ostateczny] Modern Night III

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Seth »

Olbrzym w płaszczu, o kanciastej, szarej jak kamień twarzy zacisnął wargi w determinacji. Chwyta mocniej swoją strzelbę i rzuca się w bok, biegnąc z całych sił w kierunku zrujnowanych budynków… i czystej, płaskiej przestrzeni jaka za nimi widnieje.

- Alia, tędy! – Ryknął olbrzym basowym głosem do swej towarzyszki.

Nie marnowała czasu na protesty, tylko posłusznie pobiegła za swym wielkim obrońcą.
Gruz i stłuczone szkło krzyczały do nich z pretensją, gdy biegli przed siebie, nie patrząc pod nogi. Wbiegli do ruin, mijając po drodze połamane drzwi i puste okna. Korytarz przed nimi był prosty, nie zatrzymywali się widząc wyjście po drugiej stronie.

Gdy zbliżali się do wspomnianej pustej przestrzeni, donośny hałas zagłuszył wszelkie słowa, które wypowiedział… Ferox.

- W imię Boga Wszechmogącego, władcy Nieba i Ziemi! – Mówił opanowanym głosem, gdy jego potężna strzelba rozpryskiwała po kolei mózgi komandosów na ścianach. Oni też strzelali, bronili się, ustawiali w pozycjach i chowali za przeszkodami terenu.

Ale kule nie robiły na istocie z kamienia wielkiego wrażenia.

Tymczasem odgłos strzałów zagłuszył inny, bardziej donośny. Odgłos rozpędzającego się śmigła helikoptera.

Nie wycierając krwi która zabrudziła mu pół twarzy i okulary, Ferox zbliżył się do pilota. Ten jęknął cicho, zasłaniając twarz, a zaraz ostry smród moczu wypełnił kabinę. Na jego szczęście w porę przybiegła Alia, drobna blondynka o wyraźnych, ostrych jak brzytwa rysach, lecz głosie słodkim i spokojnym jak morze o zachodzie słońca.

Chwyciła Feroxa za nadgarstek (gdyż nie była w stanie sięgnąć ramienia), po czym krzyknęła tak żeby i on, i pilot to usłyszeli.

- Stój, nie strzelaj! Ten mężczyzna może nas stąd zabrać! Proszę, nie zabijaj już! – Ostatnie zdanie było już cichsze i było bardziej błaganiem, niż rozkazem.

Olbrzym opuścił strzelbę i mruknął cicho. Alia wskoczyła bez słowa do środka, a pilot tylko zająknął posłusznie.
I wkrótce, nim szum wody stał się zbyt głośny, helikopter wzniósł się w górę…


Jeśli tam wciąż jesteś… To błagam… Błagam cię, nie pozwól żeby to się teraz skończyło.

Zimne ręce ściskają się na kierownicy. Szare wargi są zagryzane parą białych kłów. Oczy skupione, wpatrują się w drogę na wprost.

Smród martwego ciała jest obrzydliwy i duszący. Za to smród *pocącego się* martwego ciała, jest już dla człowieka nie do zniesienia.

Całe szczęście że nie jestem już człowiekiem.

Gaz! Silnik ryczy a wóz wylatuje wprost niczym pędząca strzała, niczym rozpędzona rakieta!
Wskaźnik prędkości idzie do góry… Następny bieg! Silnik ryczy jeszcze głośniej, jego siła płonie, zupełnie jakby to nienawiść paliła go od środka!
Następny bieg! Nie ma czasu patrzeć na mapę, trzeba myśleć z chwilą! Część ulic jest nieprzejezdna, a część tylko miejscami zasypana! A ma się tylko sekundę by wybrać właściwą!
Następny bieg! Mijają zrujnowane budynki, powykręcane wieże i uniesione w górę drogi, jakby to jakieś niesforne dziecko odkleiło je niczym plasterek! Ludzie ciała leżą w wielkich kupach, kruche i suche! Zakręt! Opony piszczą głośno! Z bagażnika dobiega donośne stukanie!

Trup w bagażniku.

Wskaźnik prędkości wciąż wzrasta, mimo że auto trzęsie się jak oszalałe na zniszczonych drogach! Kolejny zakręt! Cholera, ślepa uliczka! Na szczęście między budynkami jest droga!

- Trzymajcie się! – Kociak krzyczy do reszty, ciskając gaz z całej siły i wrzucając wyższy bieg!

Samochód podskakuje, po czym uderza twardo w ziemię, wydając z siebie agresywne ryknięcie!

Spokojnie… Spokojnie… Taka prędkość może nas zgubić.

Pierdolić to! – Przeklął na głos Kociak, postanawiając cicho żeby wyrżnąć z tego samochodu ile tylko fabryka dała.

Dieter jakby zgadując zamysły Malka, sięgnął szybko po swój pas! Odwrócił się z zamiarem powiedzenia Jackowi tego samego, lecz…

- Jedź kurwa szybciej! – Ryknął na cały głos wampir, odwracając wzrok od ściany wody pochłaniającej wieżowce.

Samochód znowu skacze! Iskry lecą z niego, gdy ląduję twardo na ulicy!

Kociak spogląda na miernik prędkości.

Wskaźnik stoi w miejscu. Dalej się już nie przesunie.

Stier, w którego oczach maluję się szczere przerażenie, wyrywa się, wskazując ręką przed siebie. Na wielki, piętrowy parking samochodowy, który pomimo zniszczeń wokół wciąż stał.
A złowrogi szum stawał się coraz głośniejszy…


Tymczasem nad Nowym Jorkiem latały przynajmniej dwa tuziny helikopterów wojskowych, które dopiero co wystartowały z ziemi. Gdy woda przejdzie, zaczną szukać ocalałych. A przynajmniej będą udawać że szukają.
Wszystkie… Oprócz jednego. Wyglądał tak jak dwadzieścia trzy inne, nawet miał znak Amerykańskiej armii. Lecz jako pierwszy z tamtych, na pokładzie miał trupa.

Co ciekawsze, trup zacięcie rozmawiał przez radio. Po Włosku.

- Tak, ojcze. Najemnicy są już prawie na miejscu. Tak… Owszem, mamy informacje że cel tam będzie.
Blady mężczyzna, o spiętych w kuc czarnych włosach i ubrany w wojskowy mundur, rozmawiał przez polowe radio, używane przez armię. Oprócz niego w helikopterze było dwóch… nie, trzech mężczyzn. Trzeci leżał tuż pod bladym, dotykając rękoma szyi.

Trząsł się. Bał się. A blady gość tylko uśmiechał się do niego w przerwach między słowami.

- Tak… Tak, zrobię co w mojej mocy. Wiem, że nie mogę zawieść. Spotkamy się już następnego wieczora, wypatruj mnie mój ojcze.

Klik, chwila szumienia, a potem parę niezrozumiałych słów po Włosku. Mężczyzna odkłada radio, po czym wyszczerza zęby do swojego przestraszonego przyjaciela.
Dwójka białych kłów błyszczy drapieżnie.


Samochód pędzi! Silnik ryczy desperacko! Zimne dłonie ściskają kierownicę aż do bólu…

Lecz jest już za późno.

Potężna fala porywa auto do przodu, a po chwili wszechogarniający żywioł zagłusza wrzaski pasażerów! Woda wybija szyby i rzuca samochodem, ciągnąc go ze swoim prądem! Wznosi się nad budynkami, obracając się niczym malutki bączek…

… gotów zatrzymać się na pierwszej przeszkodzie. Jeśli za zatrzymanie można rozumieć rozerwanie w pół, włącznie z ciałami pasażerów.

Potężna masa wody zasłania cały widok i unieruchamia w miejscu, cały czas naciskając na ciała. Co chwila wóz się obraca, lecz pasażerowie pozostają na miejscach. Rozbite szyby wyglądają niczym kiepski żart, w sytuacji gdy żaden człowiek nie jest w stanie się poruszyć.

… Człowiek?
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: BlindKitty »

Kociak

Zaciśnięte usta. Ale oczy otwarte. Cholera, jak zgubię soczewki... Gdzie są okulary? Mierda!
Ręka wyciąga się ku pasom bezpieczeństwa.
Kociak zamyka oczy. Lepiej nie ryzykować soczewek, a i tak nic już nie poradzę. Byle zapiąć ten cholerny pas. Druga ręka wbija się w fotel. Byle nie wylecieć z wozu.
Kobieta?
Kątem oka wampir łowi jakiś widok.
Rozmazana postać kobiety.
Zniknęła gdzieś w kipieli.
Trudno, bywa. Teraz trzeba myśleć o własnej skórze. Uda się zapiąć ten pieprzony pas, czy się nie uda?
Szansa jedna na milion, że coś z nas zostanie. Oby nie tylko w Świecie Dysku działała reguła że szansa jedna na milion sprawdza się w dziewięciu przypadkach na dziesięć.
Czemu tylko na nas działa Übergesetz Murphego, że czegokolwiek nie zrobimy, wszystko się spieprzy?!
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Epyon »

Felix Turner

Coś uderzyło w samochód. Wampir poczuł duże ciśnienie, a po chwili poczuł kapiącą zewsząd wodę. Nie trwało długo, aż bagażnik zaczął przeciekać na poważnie.
"Psiakrew, mówiłem im żeby zwiewać od razu!" - skrzywił się. Spróbował zmienić pozycję i ustawić się w odpowiedni sposób do otwarcia klapy bagażnika solidnym wykopem.
"Wolę trochę popływać, niż się roztrzaskać." - pomyślał, dziękując w duchu za to, że nie musi oddychać. - "Wieczne potępienie to nie aż tak wysoka cena za takie udogodnienia."
Z trudem obrócił się na plecy. Skulił się jak najbardziej, by po chwili wyprostować nogi i kopnąć z całych sił w blachę. Pierwszy raz dużo nie dał, gdyż woda napierała równie mocno. Z desperacją przygotował się do kolejnych prób.
Nagle przerwał, klnąc szpetnie. Całe szczęście w bagażniku było jeszcze powietrze. Wciągnął w płuca tyle ile mógł i wrócił do próby ucieczki.
Obrazek
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

"Och, jak nie urok, to sraczka" - przemknęło wampirowi przez myśl, kiedy rozwścieczone fale porwały małą blaszaną puszkę, wiodąc ją na ostateczne potępienie.
Nie, to nie było bohaterskie. Tak prozaiczna śmierć jest dobra dla mało wymagających miłośników ekstremalnych wrażeń.
Dieter lubił ekstremalne wrażenia, ale bardziej wyszukane.
"Nie po to narażałem swoje sine dupsko, żeby teraz rozsmarować się jak pasta rybna na kanapce jakiegoś budynku"

Kiedy woda zaczęła szturmować wnętrze samochodu, Ravnos szarpnął z całej siły za pas, wyrywając go.
"Drzwi się nie otworzą, opór wody jest zbyt silny" - stwierdził, szarpiąc za klamkę.
Pozostało więc...

...dać nura.

Jak pomyślał, tak zrobił. Zacisnął usta, by nie nałykać się wody i, zebrawszy w sobie wszystkie siły, zaczął gramolić się na zewnątrz kabiny. Nie był asem pływania, choć jeszcze w szkole średniej osiągał całkiem nie najgorsze wyniki. Potrafił przynajmniej od razu nie utonąć.
"Wydostać się na powierzchnię. Pod wodą nie oprę się sile prądu, ale tam przynajmniej mam szansę złapać się jakiejś przeszkody" - Dieter energicznie pracował całym ciałem, żeby tylko wynurzyć się i schować bezpiecznie za przeszkodą, przeczekując gwałtowny napór wody.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Seth »

Łup!

Woda przecieka do środka bagażnika!

Łup!

Feliks z każdą sekundą wciąga powietrze do swoich płuc!

Łup!

Klapa jęczy, a woda zaczyna pryskać ze szczelin!

Teraz musi się udać… Łup! Turner uderzył całą masą swojego ciała, jednocześnie prąc do przodu, z nadzieją że ciśnienie wody wyrzuci go na zewnątrz!

Od tej pory już wiedział jak się czuje spłukiwana ryba.

Olbrzymia siła wyciąga wampira z bagażnika, napierając na niego swoją olbrzymią masą. Wokół tworzy się piana, i przez parę sekund nie widzi nic oprócz bąbelków. Zaczyna machać rękoma, byle tylko dotrzeć do powierzchni!

Ale potężny prąd wody ciągnie go ze sobą. Obraca się i wygina jak szmaciana lalka, próbując się sprzeciwić żywiołowi. Bezskutecznie, przynajmniej na razie, kiedy fala jeszcze się nie zatrzymała. Feliks zdołał zatrzymać przytomność, by stwierdzić że z każdą sekundą prąd staje się mniej… Potężny. Może przy odrobinie głębokiego wysiłku udałoby mu się przebić na powierzchnię?

Dieter wyrywa pas! Nawet przy jego sile trudno mu się poruszać! Wielka masa wody hamuje jego ruchy, napierając na jego ciało gorzej niż grawitacja!

Udało się, choć dopiero przy drugiej próbie!

Zamazane obrazy mijanych budynków migają im przed oczyma. Zostało już niewiele czasu…

Wampir koncentruje całą swoją tężyznę na pojedynczym celu – wydostać się przez okno!

Potężna masa wygina go, gdy ten opuszcza fotel! Obija się o dach, oraz o twarz Kociaka!

To kwestia ułamka sekundy, żeby udało mu się wypchnąć przez przednią szybę na zewnątrz! Chwyta się dachu, czując jak potężna masa zaczyna mu wyciągać kości ze stawów!

Tymczasem Kociak próbuje za wszelką cenę zapiąć swój pas! Niestety, prędkość jest zbyt wielka by mógł trafić w zapięcie!

Wbity w tylnie siedzenie Jack przez przypadek wyciąga nogę do przodu, kopiąc utkniętą pod fotelem tubę na mapy! Ta zaczyna unosić się na wodzie, obracając powoli i odlatując w kierunku przedniej szyby!

Kociak spostrzega ten widok, i gdyby nie obecna sytuacja, miałby mieszane uczucia. Póki co, może się łapać każdej deski ratunku.

Łapać? A co gdyby…

Teraz! Stier rzuca się do przodu, machając z całej siły rękoma… Przez parę sekund, nim prąd nie rwie go ze sobą! Wampir obraca się jak plastikowy bączek, czując potężną masę napierającą na jego ciało. W tej chwili jest tylko kamykiem rzuconym w wodę…

… A kamyki przeważnie idą na dno.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

"Cholera. Jeszcze raz, gadzino, próbuj do oporu!" - w myślach wrzeszczał sam do siebie, mobilizując ciało i umysł do wytężonej, skoncentrowanej pracy i oddalając, przynajmniej na razie, widmo paniki.
Przyjął najbardziej opływowy kształt, na jaki pozwalały mu warunki.
"Na powierzchnię, tylko to się liczy" - mantrował, a w uszach niemal słyszał bębny wystukujące rytm, z jakim poruszał poszczególnymi grupami martwych mięśni. By zwiększyć swoją skuteczność gotów był nawet zużyć rezerwę krwi pozostałą w skurczonym żołądku. Jak tylko wydostanie się z tej piekielnej kipieli zaspokoi i tak coraz bardziej palący głód.
A jak się nie uda?
Zostaje plan awaryjny. Skurczyć się w sobie jak najbardziej, kryjąc głowę w potężnych ramionach. I liczyć, że siła uderzenia o przeszkodę zostanie choć trochę zamortyzowana przez umięśnione ciało.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: BlindKitty »

Kociak

Mierda!
Pieprzyć pasy. Trzeba uratować Annę. Kim ja, u diabła, będę bez tego miecza?
Znów tym samym młodzikiem co dawniej. To jedyne co mi pozostało, poza rozprutym brzuchem, a co przypomina o wojnie, którą wygraliśmy.
No, przynajmniej przeżyliśmy.

Kociak rzuca się do przodu, krople krwi płoną w jego żyłach, dokładając co nieco do jego siły. Ręce o zniszczonej skórze wyciągają się do tuby na mapy, uciekającej w stronę przedniej szyby.
Złapać i wrócić do środka. I przytulając tę cholerną tubę, trzymać się ze wszystkich sił fotela.
Samochód może zamortyzować uderzenie, a ja i tak nie umiem pływać...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Epyon »

Felix Turner

Wampir zebrał resztki silnej woli i upewnił się, że wciąż ma powietrze w płucach. Starał się za wszelką cenę dotrzeć na powierzchnię, a przynajmniej złapać się jakiegoś przedmiotu, który jest w stanie wypłynąć na górę razem z nim.
"Przynajmniej już wiem czemu rodzice tak uparli się na te kilka lekcji pływania." - pomyślał.
Felix coraz łatwiej poruszał się pod wodą, dawał z siebie wszystko, a to owocowało coraz większą przewagą nad żywiołem.
Nagle jednak coś sobie uświadomił - zostawił tam DeCroya.
"Lepiej żeby mu się udało, bo inaczej..."
Wolał nie kończyć.
Obrazek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Seth »

Dieter machał rękoma z całych sił, lecz bez skutku.

Feliks używał wszystkich swoich mięśni, lecz woda była silniejsza.

Kociak wybrał drogę konformisty. Mimo że liczył na osłonę samochodu, żywioł napierał na jego ciało.

A Jack? Nie zdołał się ruszyć z miejsca… Jeśli los świata zależy od niego, to wszyscy jesteśmy już zgubieni.

Zbliżał się koniec. Zawiedli… Ich starania nie okazały się wystarczające, sama wola przetrwania okazała się bezwartościowa.

Cmentarzysko wieżowców wyrosło przed nimi. Dziesiątki wielkich budynków, z których zostało już niewiele poza połamanymi ścianami i powyginanymi prętami.
Do jednego z takich grobów już się zbliżali. Kociak dziękował w duchu że postanowił zostać wewnątrz samochodu.

Co innego reszta.

Czy czuli własne unicestwienie? Trudno powiedzieć… Ostatni widok przedstawiał jakąś wielką, pustą ścianę, bez okien i bez żadnych otworów. Ostatnią rzeczą którą zobaczyły ich oczy, była projekcja ich samych.

Twardych i niewzruszonych.

Pustych i beznadziejnie szarych.

A potem nadszedł sen. Nie błogi, kojący zmęczone zmysły stan. Było to jakby tysiące igieł wbijanych w najbardziej delikatne miejsca w ciele. Wielka fala ostrej, lodowato zimnej wody miażdży cię jak karalucha, a ty nie jesteś w stanie poruszyć żadną częścią swojego ciała. Nie jesteś w stanie nawet krzyknąć.

Co było w tym wszystkim dziwne… To, to co się działo potem.

Wspomnienie.

Słońce grzało wyjątkowo mocno o tej porze roku. Na niebie nie było ani jednej chmurki. Wiatr muskał delikatne twoje policzki, i świszczał między drzewami, rosnącymi na skraju okolicznego lasu. Trawa w tej części planety zawsze była zielona, świeża i rosnąca wszędzie gdzie tylko mogła dotrzeć. Mech obrastał kamienie, a woda delikatne chlupała spływając po wychodzącym z lasu strumyku.

Słońce grzało wyjątkowo mocno o tej porze roku. Zbiory nigdy nie były tak owocne. Zboża były silne i byłeś z nich dumny. Bo co może ucieszyć dawcę życia, skoro nie te przepiękne dary samej ziemi, oddane z czystej miłości? Ciekawe co robi teraz twój brat… Pewnie znowu bawi się z młodymi z jego trzody. Nie żebyś miał mu to za złe, ale jego lenistwo zwróci się w końcu przeciwko niemu. Ojciec dostrzeże twoje starania oraz twoją ciężką pracę, i nie pozostawi cię bez pochwały.

Słońce grzało wyjątkowo mocno o tej porze roku. Mimo że od patrzenia na nie bolały cię oczy, nie mogłeś przestać się uśmiechać w uwielbieniu dla tego cudu Dającego Życie.

- Bracie, bracie! – Rozległ się głos młodzieńca.

Nagle wszystko zaczęło się zmieniać. Nie było już wody, ani mchu ani drzew. Słońce zaszło chmurami, a one przykryły nieboskłon. Wiatr stał się mocniejszy i agresywniejszy, jakby chciał przewiać wszystkie istoty z powierzchni krainy.
Gdy spojrzałeś na swojego brata, nie miałeś przed sobą chłopca o długich jasnych włosach, trzymającego w ręku drewniany kij.

Miałeś przed sobą łaknącego krwi potwora. Tchórza, który lubował się w uśmiercaniu zwierząt, bo był za słaby aby obronić się przed ludźmi.

- Nadszedł czas ofiary. – Odrzekł twój brat, jego słowa zniekształcone przez twoje wyobrażenie. Przez twoją niechęć do niego. Przez twoją nienawiść do niego. Przez twoją miłość i przez twoją rozpacz. Przez twoją –

Dieter!

Fala wody uderza twarz Stiera!

Dieter!

Słyszysz… głos! Otwierasz oczy! Woda wlatuje ci do ust, gdy próbujesz krzyknąć!

Próbujesz się ruszyć, lecz nie możesz. Spoglądasz z dzikim przerażeniem na swoje więzienie… Na duży kawał ściany, przykrywający twoje zwłoki.

Czerwień gwiazdy lśni na górze, odbijana przez wodę. Fala przeszła, choć dokonała katastrofalnych zniszczeń. Co ją spowodowało…?

Spoglądasz w bok, przypominając sobie po chwili że nie musisz już oddychać. Kawałek dalej, blisko powierzchni unosi się wrak samochodu tamtego gnojka. A gdzie on sam?

Nagle wampir czuje kopnięcie. Zaciska zęby i spogląda pod przykrywającą go ścianę.

Wygląda na to że i Turner został tam uwięziony. Klniesz w myślach, i próbujesz podnieść przeszkodą, choćby na tyle byś mógł się wydostać. Ale gdy unosisz ją ze swojej strony, uciskasz Feliksa… Co może doprowadzić do trwałych uszkodzeń, a nawet bardzo nieprzyjemnych ran. Oczywiste jest, że gdyby on robił to samo ze swojej strony, to krzywda przytrafiłaby się tobie.

Nie możecie się porozumieć w żaden sposób, nawet na migi, gdyż tamten nie widzi twojej twarzy. Jedyna myśl która przychodzi ci do głowy w takich warunkach to taka, że gdy tamtemu zacznie pękać kręgosłup, pewnie jeszcze nieraz cię kopnie.

Gdzieś na górze słychać odgłos śmigieł helikoptera. Oby tylko nie odleciały zanim się nie wydostaniecie.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

"Pięknie, po prostu cholernie pięknie" - wampir zaklął w myślach, starając się połączyć w jeden ciąg urwane obrazy ostatnich kilkudziesięciu chwil.
Walka z jakimiś dziwadłami, nieudany ratunek Erwana, spotkanie z tajemniczym panem Turnerem, potem ta dzika fala, teraz zdychanie pod ciężkim blokiem. No i cholerna ucieczka przed "czymś", co w swym pieprzonym majestacie wymachuje morderczymi mackami, siejąc chaos i zniszczenie.
Pięknie.
- Aaaghhh... - wycharczał, kiedy ciężkie ustrojstwo miażdżyło mu kości. Turner również starał się uwolnić ze śmiertelnej pułapki, a Dieterowi nie podobało się, że odbywa się to jego kosztem. Co jak co, ale nie uśmiecha mu się pełzać z powykrzywianymi kończynami przez resztki swoich martwych nocy (dni?).
Zwymyślał pod nosem na czym świat stoi, nie szczędząc słów uznania swoim "kompanom", którzy w tajemniczy sposób zapadli się pod ziemię, kiedy akurat ich pomoc byłaby względnie przydatna. Na co dzień pałętają się, bezustannie psując Dieterowi humor, a gdy jest w potrzebie, to bunkrują się cholera wie gdzie.

Chyba że gryzą piach. Albo wodę.

Niewykluczone. Tak czy inaczej do wesołego klubu dwukrotnego nieboszczyka nie zamierzał jeszcze w tej chwili dołączać. Jak tylko wydostanie się spod gruzowiska pójdzie poszukać Kociaka i nie-żyjącą (tfu!) legendę - Jacka.
Póki co był cholernie wk...zdenerwowany. W dodatku odgłos nadlatujących helikopterów i aura wszechobecnego chaosu bynajmniej nie koiły jego zszarganych nerwów. Lubił zamieszanie, lubił, gdy coś się działo. Ale, do cholery, tylko kiedy sam był tego zamieszania sprawcą.
Ravnos uniósł kawałek muru ze swojej strony. Tak jak się spodziewał Turner zareagował tym samym. Dobrze. Choć zabolało, za co Pan Ważny powinien zarobić solidnego kopniaka w cztery litery. Ale przyjemności na później.
Turner sam nie dał rady unieść ciężkiego bloku, więc po chwili ściana przestała boleśnie napierać na zmęczone ciało Dietera.
No dobra, czas to załatwić raz, a dobrze.
Ravnos podniósł lekko blok ze swojej strony, czekając na odpowiedź Turnera. Ten, chcąc uniknąć bolesnego zmiażdżenia, również zaczął napierać na ścianę.
Kiedy Dieter poczuł, że drugi wampir walczy z przeszkodą, ostrożnie zaczął ją unosić. Robił to powoli, miarkując, by nie przeważyć siły Felixa. Chciał zachować balans, wtedy łatwiej będzie się wyślizgnąć.
Jak pomyślał, tak uczynił. Trzymając ścianę lekko uniesioną nad swoim ciałem zaczął ostrożnie wydostawać się z pułapki. Miał nadzieję, że Turner ze swojej strony robi podobnie. Może i nie był najprzyjemniejszym typem, ale szkoda łącznika, który "gdzieś tam" miał ich zabrać.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: BlindKitty »

Kociak

Szybkie spojrzenie na Jacka. Nie obrócił się w proch, znaczy, coś jeszcze z niego będzie. Chyba.
Tuba otwiera się powoli. Anna wysuwa się z pochwy.
Ostrze przebija dach. Jedno cięcie, drugie, trzecie, czwarte. Blacha spada na ziemię.

Kociak wyłazi z rozwalonego samochodu.
Beton się rusza. Mierda! Co to może być?
Wampir skrada się cicho... Raz z jednej, raz z drugiej strony podnosi się potężna płyta.
Miecz wsunięty za pas. Tuba na mapy została koło samochodu.

Jak coś stąd wyskoczy, to trzeba będzie to posiekać. Ale może ten tępy Szwab przetrwał, mimo że wylazł do wody. I może to właśnie on próbuje podnieść ten betonowy blok.
Przyjrzeć się uważnie. Złapać w miejscu równoodległym od obu sił działających od spodu na beton.
Zacząć podnosić...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Seth »

- Pfu, dobrze że już po wszystkim! – Jęknął Jack, odklejając się od tylniego siedzenia. Był przemoczony od stóp do głowy, a w niektórych miejscach jego ubranie było pozdzierane.

Jeśli on wyglądał koszmarnie, to o Kociaku można było powiedzieć że wyrwano go z castingu do jakiegoś slashera. Mokre włosy kleiły się do twarzy, a jego oczy były nawet bardziej przekrwione niż zwykle. Blade ręce ściskały tubę na mapy niczym noworodka.

Samochód już raczej nigdy nigdzie nie pojedzie. Dwójka Kainitów wysiliła swoje odrętwiałe mięśnie żeby wywlec swoje ciała na zewnątrz – na podmywaną przez wodę betonową płytę. Nie było wiele czasu do stracenia, samochód zaczął iść na dno. Rzucili ostatnie spojrzenia wokół i chwytając swoje rzeczy wyszarpnęli drzwi, po czym podpłynęli do płyty.

Woda rozchlapuje się wokół! Pojawia się ręka, a potem przez ułamek sekundy znana, poharatana facjata Dietera! W tym samym momencie Kociak planował mu pomóc, gdziekolwiek ten został rozgnieciony.

Jack wskakuje na betonową płytę, a Malkavianin podpływa do Stiera, pomagając mu wyciągnąć to co trzymał w drugiej ręce.

Tego nadętego dupka Turnera.

Nad nimi w oddali rozlega się łopot śmigieł helikoptera. Jack wyciąga swoją dłoń i pomaga towarzyszom wciągnąć na wpół śniętego krwiopijcę na bezpieczną „wysepkę”.

Stier wypluwa wodę z ust, po czym rozgląda się wokół, mówiąc coś szpetnego pod nosem. I rzeczywiście miał powód… Okolica wyglądała jakby znajdowali się pośrodku Pacyfiku. Gdyby odjąć wystające szczyty wieżowców, to znaczy.
Hałas robi się głośniejszy, a ich jedyna nadzieja na ratunek zbliża się.

Tymczasem Kociak wykorzystuje wolną chwilę na inną ważną czynność. Szuka portfela Feliksa. Wampir tylko kręci głową, plując co chwila wodą. Jakieś glony wplątały mu się w garnitur.

Jack odkłada strzelbę na bok, po czym ostrożnie wstaje. Lepiej żeby ratunek nie przeleciał obok nich. Takie wypadki zdarzają się zdecydowania za często, gdy tego nie potrzeba. Jednakże wzrok Gangrela nie może oderwać się od twarzy Turnera.

Skąd ja znam tego gościa? Gdyby nie ten zarost, to mógłbym przysiąść… Nie, niemożliwe.

A może jednak?

- Patrzcie! – Krzyczy Stier, zrywając się z miejsca i wskazując na krążący w powietrzu wojskowy helikopter.

Kociak pośpiesznie schował portfel śniętego i zaczął krzyczeć razem z resztą, wymachującą przy tym rękoma jak opętani.

Cholera, opętani. Ta powódź musiała ich wszystkich zmieść z powierzchni ziemi… A w ich przypadku, oznacza to tylko jedno.

Boże, jeśli mnie słyszysz, rzuć mnie w ramiona kogoś kto nie będzie chciał mi wyrwać moich.

- Zrzucają nam linę! – Jack pochwycił strzelbę i przyszykował się do złapania ich ratunku.

Nie minęła minuta, a cała czwórka stawiała swoje stopy na pokładzie. Feliks został uwiązany i wciągany przez jakiegoś osiłka w ich transporcie.

I jeśli jakiś bóg wysłuchał modlitwy wampirów, to najwidoczniej miał wyjątkowo spaczone poczucie humoru.

- Nic wam nie jest? – spytała się drobna blondynka, kierując swoje oczy ku Turnerowi. Ponurym wzrokiem spoglądał na przybyszów owy „osiłek”.

Dziwna, kamienna istota z rogami wyrastającymi mu z czoła, ubrana w brązowy płaszcz. Zza czarnych okularów dało się dostrzec czerwone ogniki jego oczu.

- Gdzie lecimy? – Krzyknął pilot, nie spoglądając się do tyłu. Nie wyglądał na takiego co chciał przebywać w tym dziwacznym towarzystwie, ale już na pewno nie na takiego, który by chciał zostać w tym mieście sekundę dłużej.

Kamienny stwór chrząknął. Widać było że podejmowanie decyzji nie było jego mocną stroną. Dziewczyna zagryzła tylko wargi i rzuciła wymowne spojrzenie Dieterowi, wyglądającemu na takiego który mógłby wskazać kierunek lotu.

- Czekajcie! Ktoś tam jest na dole! – Pilot wychylił się lekko na siedzeniu, spoglądając w ruiny jakiegoś budynku.

Rzeczywiście, ktoś na dole wymachiwał rękoma i krzyczał głośno. Ta osoba trzymała coś na rękach, a obok stała mniejsza osoba – pewnie dziecko – trzymając tą machającą za dłoń.

- Nie mamy już miejsca! Nasza święta misja, nasze przeznaczenie musi być priorytetem! – Zagrzmiał kamienny stwór.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: BlindKitty »

Kociak

Ostrze jest bezpieczne.
Ha! Czyż to nie ironia, by świat stojący o grubość ostrza od końca świata musiało ratować trzech niedoszłych topielców?
Co to za nie-życie... Niech mnie diabli porwą jak tego pieprzonego Tremere, jeśli tego oczekiwałem po byciu wampirem.

Kociak patrzył w dół. Dwie osoby czy trzy? Cóż za różnica.
- Popieram - warknął. Jeszcze nie tak dawno wolałby zaryzykować i próbować przedostać się do brzegu wpław, byle uratować tych ludzi. Ale teraz... Ragnarok był za blisko. - Nie mamy czasu ani miejsca żeby im pomagać. Może ktoś inny ich uratuje. A może umrą zanim ktoś ich znajdzie i złożą swoje życia w ofierze, żeby uratować świat.

Matko, ale ja pieprzę głupoty.

A najgorsze jest to że mam sporo racji.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

Wampir władował się z resztą koterii na pokład śmigłowca. Przez skórę czuł, że równie dobrze mógł w tej chwili włazić komuś po nóż. Ale tak czy inaczej wszystko było lepsze niż pluskanie się wśród ruin Nowego Jorku.
Dieter spojrzał zdziwiony na kamiennego dziwoląga.
"Kurwa, ale cyrk" - pomyślał, lecz po chwili refleksji uświadomił sobie, że skoro ostatnie godziny dosłownie wywróciły świat do góry flakami, to jego samego niewiele powinno już dziwić.

Zwrócił się do małej blondynki.
- Dlaczego nam pomagacie? Nie lepiej był zabrać własne tyłki i schować je w jakiejś bezpiecznej przytulnej norce?
Nigdy nie był mistrzem dyplomacji. Zawsze jednak starał się być szczery. O ile nie powodowałby nim jakiś wyższy cel, to Ravnos postąpiłby właśnie dokładnie w myśl swoich słów.

"Wyższy cel" - w głowie Dietera rozbłysła zakurzona dioda.

- Mimo wszystko - odparł po chwili drobnej kobiecie, zapewne niezadowolonej z jego poprzedniej wypowiedzi - lepiej znaleźć się z powrotem w suchym miejscu. Nazwij swoją cenę, ratowniczko. - Odrzekł, tym razem zupełnie poważnie.

- A jeśli chodzi o cel podróży, to zdecydowanie jak najdalej stąd. Chwileczkę.
Ravnos poklepał sponiewieranego Turnera po plecach, pomagając mu odkrztusić resztkę wody z płuc.
- Pan, panie Turner, z pewnością zna cel naszej podróży. Prosimy zatem o wytyczne.

Dieter zupełnie zignorował nawoływania pilota. Po cichu musiał zgodzić się ze słowami Kociaka. Nie było czasu na pierdoły. Okazanie słabości w takiej chwili niepotrzebnie naraziłoby by ich na dalsze trudności.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Epyon »

Felix Turner

"Tego już za wiele na dzisiaj. Tylko wodorostów w ubraniu mi brakowało." - myślał, zdenerwowany. W końcu nie wytrzymał i zerwał z siebie marynarkę, wyrzucając ją przez okno.
"Ale przynajmniej dalej żyję. No dobra, nie żyję, ale przynajmniej moge jeszcze trochę namieszać."
Wampir zmierzył wzrokiem 'ratowników'. Gość wyglądający na skrzyżowanie chimery z gorylem nie wydawał się zbyt rozgarnięty. Co innego jego towarzyszka - Felix w jakiś sposób wyczuwał, że olbrzym się jej obawia.
Jego rozważania przerwał Dieter. Przez chwilę zastanowił się nad odpowiedzią.
-Newark. Tak, nasz cel to Newark. - powiedział, celowo kłamiąc.
"To będzie wystarczająco blisko Jersey, a dostatecznie daleko aby nie skojarzyli nas z Nepthali." - uśmiechnął się w myślach. - "Przynajmniej mam nadzieję. Ale z tymi trzema na pokładzie raczej nie muszę się obawiać o siłę argumentów."
Obrazek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Seth »

Rozdział II: Historia lubi się powtarzać

Pokój. Nie, apartament. Duży, lecz pusty i ciemny. Marmurowe ściany i wielkie okna, to na pewno wieżowiec.

Jesteś tam też ty – Felix Turner. Ale jakiś inny, taki którego nie znasz. Trzymasz w ręku słuchawkę.

Skąd ja znam tego gościa? Wampir przyglądał się Jackowi, starając się wyczytać coś z jego spojrzenia. Miał na to dużo czasu i sposobności… Cała droga do Newark przebiegała w milczeniu, jedynie kamienny olbrzym burknął coś o tym że on ma na imię Ferox, a dziewczyna to Alia. Sama blondyneczka wyglądała jakby miała za chwilę pozdzierać wszystkim skórę z twarzy. Fakt, widok rodzinki z dziećmi, zmywanej do morza, desperacko wołającej o pomoc nie należy do najmilszych przeżyć.

Nawet pilot się nie odzywał. Latanie helikopterem pełnym trupów musi być stresującym zajęciem, bo całą drogę powtarzał tylko jedno słowo na „k”.

K to, k tamto, k z tym.

Lot trwał parę godzin, ale nie potrafiliście powiedzieć ile. Jakiś czas temu można było przynajmniej stwierdzić to po niebie. Teraz wszystko ogarnia półmrok, a nieboskłon wypełniony jest czernią zmieszaną z rozmytą czerwienią.

Dieter wyjrzał na ziemię, gdy helikopter lądował. Wokół widok był całkiem przeciętny. Wszędzie jednorodzinne domki, samochody zaparkowane na ulicy i perfekcyjnie przystrzyżone trawniki. Na jednym z nich, wielkim i pustym, za to obficie zielonym, lądowali. Kosiarka do trawy stała przy drewnianym płocie, przykryta zielonym kocem.

Cholera, po Chicago mam już dość zieleni.

Dieter zrobił zawziętą minę i rzucił spojrzenie Jackowi. Głód narastał, zmęczenie także. Gdy tylko pomyślał o swoim pragnieniu krwi, natychmiast dziki szał wybuchł w jego zimnym sercu. Przez chwilę szalone myśli atakowały jego umysł – od zgwałcenia blondynki, po gwałtowne wyskoczenie ze śmigłowca i odszukanie jakiegoś worka mięsa.

Jack tylko chwycił mocno swoją strzelbę i wskazał głową na pilota, który rozglądał się nerwowo wokół.

- Coś mi tu kurwa śmierdzi. Gdyby jakiś cyrk wylądował w moim ogródku, przyszedłbym chociaż się przywitać. – Powiedział piskliwym, roztrzęsionym głosem.

Ferox zignorował go i wyskoczył z helikoptera. Pod jego ciężarem trawa wgniotła się mocno w ziemię. Olbrzym zupełnie bez ostrzeżenia podszedł do drzwi tarasowych i kopnął w nie, używając całej masy swojego cielska.

Efekt był taki że drzwi wleciały wprost do domu. Kociak także wyskoczył, a za nim Dieter. Obiegli ten typowy, Amerykański dom z czerwonej cegły z obydwu stron. Rozglądali się w lewo i prawo. Zaglądali gdzie się da, a nawet wybiegli na tą typową, Amerykańską ulicę, w tym typowym, Amerykańskim osiedlu. I wrócili do transportu.

- Tu nie ma żadnych ludzi. – Pierwszy odezwał się Ravnos, bledszy jeszcze bardziej niż zwykle.

I gdyby nie było samych ludzi, można by to uznać za zwykłą ewakuację.

Ale nie było też ptaków na drzewach. Nie było żadnych psów, żaden kot nie łaził po murku.

Miasto było martwe. Samochody stały zaparkowane na ulicach, lecz nie było śladów ich właścicieli. Wszystkie drzwi stały otworem, a wszystko było w jak najbardziej zwyczajnym porządku. Nie było nic, co by wskazywało na pośpiech, nic co by zdradzało oznaki ewakuacji, czy jakiejkolwiek paniki.

Po prostu nie było tu żadnego życia.

Jack chciał pomóc Alii wyskoczyć z helikoptera, lecz ta obruszona ich wcześniejszym zachowaniem, wściekle odmówiła. Gangrel prychnął i wrzasnął na Turnera, by podszedł do niego.

- No to teraz, Alicjo, gdzie jest ta twoja pierdolona królicza norka, co? – Powiedział, rozglądając się wokół.

Jeśli by znaleźli przystanek, może byłby tam plan miasta. Pewne było tylko to, że pragnienie ludzkiej krwi rosło z każdą sekundą. A brak jakichkolwiek krówek w okolicy źle wróżył dla biznesu spożywczego.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Re: [Sąd Ostateczny] Modern Night III

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

"A to syf!" - westchnął Ravnos, z przykrością i frustracją czując, że nieprędko nasyci głód. Chyba że pożywi się którymś z towarzyszących mu krwiopijców. Jednak ich widok skutecznie zniechęcał go do tego posunięcia: sami byli wycieńczeni, niedożywieni, przypominając przesadnie wyeksploatowane dmuchane lale. Ostatecznie źródłem pokarmu mógł być pilot, lecz ten mógłby się jeszcze do *czegoś* przydać.

Dieter spojrzał wymownie na Turnera. Gdyby miał w kieszeni scyzoryk, ten pewnie już by się mu otworzył. Tymczasem skończyło się na donośnym zgrzytnięciu zębami.

- Gdzieś ty, do cholery, nas wyekspediował? - Ravnos nie krył irytacji. Rzucił przez ramię do reszty.
- Idę zwiedzić okolicę. Może dowiem się czegoś ciekawego o tym miejscu i tym co tu zaszło. Bez obawy, nie oddalę się zanadto.

Jak powiedział, tak uczynił. Dla dodania sobie otuchy i odpędzenia narastającej frustracji wywołanej niezaspokojonym głodem zaczął pogwizdywać jakąś debilną melodyjkę z dawno obejrzanej kreskówki.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Zablokowany