[WFRP] Odsiecz

-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [WFRP] Odsiecz
Brandon Hammelfleisch
- Ha! Kiedy ja nie o trolle i orki chciałem pytać, kolego - odparł Grigorijowi niziołek. - Sęk w tym, że jak ktoś zadaje sobie trud, żeby uwięzić człeka w lodzie, to często nie lubi go tak bardzo, że i straże wystawi. Więc nurtuje mnie, czy z kimś zadzieramy i czego można się po nim spodziewać. Nie chcę przez to powiedzieć, że możemy zlekceważyć inne niebezpieczeństwa, ale największym zagrożeniem są rzeczy nieznane i niespodziewane. - tu Brand spojrzał pytająco na maga.
- Co do powożenia, to poznałem trochę ten fach prowadząc karawanę - niziołek wrócił do rozmowy z kozakiem, - tylko, czy to dobre rozwiązanie? Wóz może mieć problemy z przeprawą przez trudne tereny, a jak gdzieś utknie, to zostaniemy dosłownie na lodzie. Sugerowałbym jakieś juczne zwierzęta, na przykład muły. Mogą iść po każdym terenie, nawet jak jeden padnie, tracimy w najgorszym razie część ładunku, no i w razie czego można je zjeść.
- Jeśli chodzi o zakupy - Brand odpowiedział na pytanie współplemieńca, - myślę, że Grigorij powinien zadecydować jaki sprzęt będzie nam potrzebny, gdyż najlepiej wie, co nas czeka. Ja zajmę się kwestią prowiantu, gdyż moim podstawowym zadaniem będzie właśnie wyżywienie was wszystkich. Pozostaje jeszcze otwarta kwestia transportu, no i tego, co będzie nam potrzebne do rozmrażania.
- Ha! Kiedy ja nie o trolle i orki chciałem pytać, kolego - odparł Grigorijowi niziołek. - Sęk w tym, że jak ktoś zadaje sobie trud, żeby uwięzić człeka w lodzie, to często nie lubi go tak bardzo, że i straże wystawi. Więc nurtuje mnie, czy z kimś zadzieramy i czego można się po nim spodziewać. Nie chcę przez to powiedzieć, że możemy zlekceważyć inne niebezpieczeństwa, ale największym zagrożeniem są rzeczy nieznane i niespodziewane. - tu Brand spojrzał pytająco na maga.
- Co do powożenia, to poznałem trochę ten fach prowadząc karawanę - niziołek wrócił do rozmowy z kozakiem, - tylko, czy to dobre rozwiązanie? Wóz może mieć problemy z przeprawą przez trudne tereny, a jak gdzieś utknie, to zostaniemy dosłownie na lodzie. Sugerowałbym jakieś juczne zwierzęta, na przykład muły. Mogą iść po każdym terenie, nawet jak jeden padnie, tracimy w najgorszym razie część ładunku, no i w razie czego można je zjeść.
- Jeśli chodzi o zakupy - Brand odpowiedział na pytanie współplemieńca, - myślę, że Grigorij powinien zadecydować jaki sprzęt będzie nam potrzebny, gdyż najlepiej wie, co nas czeka. Ja zajmę się kwestią prowiantu, gdyż moim podstawowym zadaniem będzie właśnie wyżywienie was wszystkich. Pozostaje jeszcze otwarta kwestia transportu, no i tego, co będzie nam potrzebne do rozmrażania.

-
- Marynarz
- Posty: 165
- Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
- Lokalizacja: 8540463
Re: [WFRP] Odsiecz
-Są zapewne jakieś czary które potrafią to uczynić, a jeśli nie ma to my mamy dwa wyjścia. Albo użyjemy ognia który rozpalimy, albo zaciągniemy bryle w miejsce gdzie będzie dostatecznie ciepło coby brat maga odtajał. Innego pomysłu nie mam bo i po co jeśli te są dobre-grabarz rozejżał się po sali i towarzyszach żeby sprawdzić ich reakcje na pomysł.Uwagę głownie zwrócił na czarodzieja.
-Co do metody podróży to trzeba być gotowym na to że żadne zwierze nie będzie w stanie przebyć jakiegoś kawałka gór i wtedy trzeba będzie poruszać sie o własnych siłach, więc i do tego jakiś ekwipunek byłby przydatny
-Zakupy i inne sprawy tego typu nie są moją specjalnością więc zawierzę wam w tych sprawach i nie będę przeszkadzał jeśli tylko kupicie mi coś dobrego do rzucania. Noże czy cokolwiek innego tego typu zawsze może się przydać tak jak i liny
-Co do metody podróży to trzeba być gotowym na to że żadne zwierze nie będzie w stanie przebyć jakiegoś kawałka gór i wtedy trzeba będzie poruszać sie o własnych siłach, więc i do tego jakiś ekwipunek byłby przydatny
-Zakupy i inne sprawy tego typu nie są moją specjalnością więc zawierzę wam w tych sprawach i nie będę przeszkadzał jeśli tylko kupicie mi coś dobrego do rzucania. Noże czy cokolwiek innego tego typu zawsze może się przydać tak jak i liny

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [WFRP] Odsiecz
-Mam jeszcze pytanie-Zaczął wesoło bard-Skoro to taka ważna misja, to czemuż to wysyłasz nas? Nie lepiej byłoby wynająć jakichs zbrojnych?-Bard spojrzał na czarownika próbując go przewiercić oczami i dowiedziec się, cóż też starzec kombinuje. Twarz czarownika nie wyrażała dosłownie nic. Garlick odwrócił oczy. Może i był nieodpowiedzialny, rozgadany i irytujący, ale posiadal zdolnosc której niewielu ludzi posiadao. Rozbudowana do granic możliwości empatia. Garlick doskonale wiedzial co kto czuje i w jakim jest stanie. Własnie to pozwalało mu przespać półżycia w łożnicach córek, mężatek i szlachcianek. Oczywiscie owa empatia zagluszana byla wiele razy duma pycha, pewnoscia siebie i glupota. Ale czasami bard wiedzial co komu w duszy gra...
-O konie prosze sie nie martwic. Mam piekna klacz co sie zwie Afrodyta... piekna i racza bestyja-Oczywiscie owa klacz byla niewielkim podobnym mulowi konikiem, ale bard kochal ja i dbal jak o najwiekszy skarb.
-Co do broni to musze zakupic jeszcze kusze-Usmiechnal sie zlowrogo.-Zreszta nie... nie kupic... odebrac sobie... Mam tu z kims prywatne porachunki-Blysnal zebami. Moze naprawde czasami nalezalo by sie go bac, moze po prostu pozowal... czort go wie.
-HA ! To kiedy ruszamy- Wyciagnal spod pazuchy kawalek papieru i pioro. Z wysunietym jezykiem nakreslil pieknym pismem PODROZ DO LODOWEGO PIEKLA- GARLICKA I JEGO KOMPANYJI PRZYGODY
-O konie prosze sie nie martwic. Mam piekna klacz co sie zwie Afrodyta... piekna i racza bestyja-Oczywiscie owa klacz byla niewielkim podobnym mulowi konikiem, ale bard kochal ja i dbal jak o najwiekszy skarb.
-Co do broni to musze zakupic jeszcze kusze-Usmiechnal sie zlowrogo.-Zreszta nie... nie kupic... odebrac sobie... Mam tu z kims prywatne porachunki-Blysnal zebami. Moze naprawde czasami nalezalo by sie go bac, moze po prostu pozowal... czort go wie.
-HA ! To kiedy ruszamy- Wyciagnal spod pazuchy kawalek papieru i pioro. Z wysunietym jezykiem nakreslil pieknym pismem PODROZ DO LODOWEGO PIEKLA- GARLICKA I JEGO KOMPANYJI PRZYGODY
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 8
- Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 18:35
- Numer GG: 7667046
Re: [WFRP] Odsiecz
Krasnolud pokręcił głową...
- Skoro mamy ruszać, muszę odwiedzić swoją kuźnię wziąść swój bojowy topór i kolczugę podarowaną mi przez mojego ojca. Możliwe też, że znajdę nieco elementów ekwipunku dla Was.
Khaertz wstał przeszedł się troszkę po sali i zapytał maga:
- Elbrechcie - zastanawiające jest to, że tak mało mówisz jak Twój brat zamarzł. Druga rzecz, dlaczego akurat my? Proste istoty?
Wrócił na swoje miejsce i usiadł.
- Musimy się podzelić - ja mogę zorganizować nieco ekwipunku, ktoś inny musi się zająć prowiantem... a jeszcze ktoś musi przygotować rzeczy niezbędne w takiej przeprawie. Co prawda, wolałbym karawnę zamiast pojedynczych wierzchowców... wspomniane muły byłyby dobre. Zaprzęgnęło by się kilka takich do
"jeżdżących kajut" - jak to zwykłem nazywać. Jest nas trochę, najlepiej byłyby takie dwie...
"Mam nadzieję, że ten mag to nie żaden sknera i skąpiec" - pomyślał.
- Skoro mamy ruszać, muszę odwiedzić swoją kuźnię wziąść swój bojowy topór i kolczugę podarowaną mi przez mojego ojca. Możliwe też, że znajdę nieco elementów ekwipunku dla Was.
Khaertz wstał przeszedł się troszkę po sali i zapytał maga:
- Elbrechcie - zastanawiające jest to, że tak mało mówisz jak Twój brat zamarzł. Druga rzecz, dlaczego akurat my? Proste istoty?
Wrócił na swoje miejsce i usiadł.
- Musimy się podzelić - ja mogę zorganizować nieco ekwipunku, ktoś inny musi się zająć prowiantem... a jeszcze ktoś musi przygotować rzeczy niezbędne w takiej przeprawie. Co prawda, wolałbym karawnę zamiast pojedynczych wierzchowców... wspomniane muły byłyby dobre. Zaprzęgnęło by się kilka takich do
"jeżdżących kajut" - jak to zwykłem nazywać. Jest nas trochę, najlepiej byłyby takie dwie...
"Mam nadzieję, że ten mag to nie żaden sknera i skąpiec" - pomyślał.

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [WFRP] Odsiecz
-No tak... W sumie to masz racje bracie z gór, synu wystających skał i...eee... tego , sam wiesz. Ogolnie to trzeba by jakiegoś zwierza nie narowistego, ale silnego i obrośniętego w tłuszcz. Dzięki Bogu moja Afrodyta otrafi się przystosować. Zapomnieliśmy krasnoludzie jeszcze o gorzole. Jeżeli brakloby nam drwa na palenisko, to jest przecie inny sposób na rozgrzanie-Garlick sie uśmiechnał.
-A co do stworów to sie nie martwciem, macie przecie mnie a ja was obronię gdziekolwiek byłbym-Bard teatralnym gestem położy ł dłoń na sztylecie , uniósł podbrudek i spojrzał sumnie przed siebie. W głębi duszy wiedział, że wplątał sie w nielada kabalę, ale mlodzieńczy zapał nie pozwalał mu nie cieszyć się możliwością zasmakowania świata. Bo Garlick byl podróżnikiem. Moze nie błędnym rycerzem, ale geografię znał doskonale, orientowal sie co do sytuacji politycznej i ogólnie wiedział kto kogo pierze i za co. Poza tym był poetą- aby przeżyć musiał jeździć i grywać to tu , to tam. Wbrew temu co myśleli o nim towarzysze Garlick miał kontakt z niebezpieczenstwem i z iści taneczną gracja potrafił zaqwsze z nich wybrnać. Czy to uciekając, czy kłamiąc co wychodziło mu doskonale, czy bałamucąc, strasząc, rozśmieszając strażników. Garlick nie był głupi... on tylko za bardzo kochał siebie i miał zbyt lekceważący stosunek do świata.
-A co do stworów to sie nie martwciem, macie przecie mnie a ja was obronię gdziekolwiek byłbym-Bard teatralnym gestem położy ł dłoń na sztylecie , uniósł podbrudek i spojrzał sumnie przed siebie. W głębi duszy wiedział, że wplątał sie w nielada kabalę, ale mlodzieńczy zapał nie pozwalał mu nie cieszyć się możliwością zasmakowania świata. Bo Garlick byl podróżnikiem. Moze nie błędnym rycerzem, ale geografię znał doskonale, orientowal sie co do sytuacji politycznej i ogólnie wiedział kto kogo pierze i za co. Poza tym był poetą- aby przeżyć musiał jeździć i grywać to tu , to tam. Wbrew temu co myśleli o nim towarzysze Garlick miał kontakt z niebezpieczenstwem i z iści taneczną gracja potrafił zaqwsze z nich wybrnać. Czy to uciekając, czy kłamiąc co wychodziło mu doskonale, czy bałamucąc, strasząc, rozśmieszając strażników. Garlick nie był głupi... on tylko za bardzo kochał siebie i miał zbyt lekceważący stosunek do świata.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 203
- Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
- Numer GG: 2894983
- Lokalizacja: z przypadku
- Kontakt:
Re: [WFRP] Odsiecz
Mag westchnął.
- Tak mnie zarzuciliście pytaniami, że nie wiem od czego zacząć - uśmiechnął się blado.
Taaak... Mag był roztrzepany i pamięć miał krótką. Dlatego, choć nigdy nie powiedział tego na głos, bardzo potrzebował swoich uczniów. Z tego samego powodu miał zwykle więcej niż jednego w danym czasie. Spojrzał błagalnym wzrokiem na Simona, ten pochylił się i szepnął coś Elbrechtowi prosto w ucho.
- A... więc. No może odsiecz to złe słowo. Waszym największym wrogiem będzie lód. Z moich informacji wynika, że bryła lodu ma długość pięciu wozów. Od szczytu do brata, oczywiście. Apropos ognia... Żaden rozsądny mag ognia nie zawędruje do Norski, oni są ciepłolubni i niczym nie namówisz ich na taką wyprawę. Co do magii... - czarodziej poszperał po licznych kieszonkach, po chwili wyciągnął małą, szklaną kulkę - Trzymaj to w kieszeni, a jak znajdziesz się w obliczu zagrożenia ze strony magii, zrobi się cięższa, dając tym samym znak, że coś nie gra. - rzucił kulkę w stronę Brandona, ale nie doleciała do przeznaczenia.
Wpadła do miski twarogu ze śmietaną, zdobiąc biednego niziołka białymi kropelkami. Czarodziej bąknął ciche przepraszam i przeniósł wzrok na barda.
- Do wczoraj zastanawiałem się dlaczego nie ma z wami kobiet. Chciałem nawet wysłać Amarelle z wami, ale przekonałeś mnie, że ze złych pomysłów ten byłby najgorszy. - uśmiechnął się zgryźliwie.
Simon szturchnął swego nauczyciela i znów coś szepnął. Oboje pokręcili głowami, jakby ze zrezygnowaniem.
- Chyba nie muszę wam tłumaczyć, że jesteście lepsi od najemnych zbirów. Choćby dlatego, że wybierając taką różnorodną gromadę mam pewność, że różnych pomysłów na wykonanie zadania wam nie zabraknie. A najemnicy? Myślenie zdaje się sprawiać im ból. - człowiek wybuchnął radosnym śmiechem - Jeśli to już wszystko, to pozwólcie mi udać się do pracy, sami zaś idźcie się obkupić na mój koszt.
Elbrecht powiódł spojrzeniem po zgromadzonych i nim zdążyli zasypać go następnymi pytaniami opuścił salę.
- Tak mnie zarzuciliście pytaniami, że nie wiem od czego zacząć - uśmiechnął się blado.
Taaak... Mag był roztrzepany i pamięć miał krótką. Dlatego, choć nigdy nie powiedział tego na głos, bardzo potrzebował swoich uczniów. Z tego samego powodu miał zwykle więcej niż jednego w danym czasie. Spojrzał błagalnym wzrokiem na Simona, ten pochylił się i szepnął coś Elbrechtowi prosto w ucho.
- A... więc. No może odsiecz to złe słowo. Waszym największym wrogiem będzie lód. Z moich informacji wynika, że bryła lodu ma długość pięciu wozów. Od szczytu do brata, oczywiście. Apropos ognia... Żaden rozsądny mag ognia nie zawędruje do Norski, oni są ciepłolubni i niczym nie namówisz ich na taką wyprawę. Co do magii... - czarodziej poszperał po licznych kieszonkach, po chwili wyciągnął małą, szklaną kulkę - Trzymaj to w kieszeni, a jak znajdziesz się w obliczu zagrożenia ze strony magii, zrobi się cięższa, dając tym samym znak, że coś nie gra. - rzucił kulkę w stronę Brandona, ale nie doleciała do przeznaczenia.
Wpadła do miski twarogu ze śmietaną, zdobiąc biednego niziołka białymi kropelkami. Czarodziej bąknął ciche przepraszam i przeniósł wzrok na barda.
- Do wczoraj zastanawiałem się dlaczego nie ma z wami kobiet. Chciałem nawet wysłać Amarelle z wami, ale przekonałeś mnie, że ze złych pomysłów ten byłby najgorszy. - uśmiechnął się zgryźliwie.
Simon szturchnął swego nauczyciela i znów coś szepnął. Oboje pokręcili głowami, jakby ze zrezygnowaniem.
- Chyba nie muszę wam tłumaczyć, że jesteście lepsi od najemnych zbirów. Choćby dlatego, że wybierając taką różnorodną gromadę mam pewność, że różnych pomysłów na wykonanie zadania wam nie zabraknie. A najemnicy? Myślenie zdaje się sprawiać im ból. - człowiek wybuchnął radosnym śmiechem - Jeśli to już wszystko, to pozwólcie mi udać się do pracy, sami zaś idźcie się obkupić na mój koszt.
Elbrecht powiódł spojrzeniem po zgromadzonych i nim zdążyli zasypać go następnymi pytaniami opuścił salę.

-
- Marynarz
- Posty: 165
- Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
- Lokalizacja: 8540463
Re: [WFRP] Odsiecz
-No to ci co mają robic zakupy niech się nimi zajmą bo i tak tutaj już nic nie robimy. Potem spotykamy się znowu w wieży maga tak? Ja przejdę się i zobacze czy nie potrzeba mojego prawdziwego fachu. jak co to znajdziecie mnie przy trupach jeśli jakieś są. Dobra nie ważne bo i szkoda czasu tracić. Jak kto będzie potrzebował pomocy przy noszeniu sprżetu czy co niech da znać to pomogę-grabarz udał się powolnym krokiem do wyjścia zmierzając do miejsca pochówku żony i dziecka aby je pożegnać. Przecież możliwe że jeśli popełni jakiś najmniejszy błąd dołączy do nich i nie uczyni tego co przyrzekł. Arrak miał nadzieje że do tego nie dojdzie ale jednocześnie był przygotowany do tego że rzadko dzieje się tak jak ludzie naprawdę chcą.
To co trochę zastanawiało mężczyznę to to że czarodziej był odmienny od jego wyobrażeni. Ani nie prezentował się potężnie, ani tez nie biła od niego energia czy jakaś inteligencja porażająca. wydawał się raczej na bezradną osobę zwłaszcza jego potrzeba do korzystania z pomocy dwóch małych uczniów. Trudno prawda zawsze zawodzi oczekiwania zwłaszcza jeśli chodzi o siłę mogącą przeciwstawić się siła nadprzyrodzonym i przywrócenie zmarłych do życia.
To co trochę zastanawiało mężczyznę to to że czarodziej był odmienny od jego wyobrażeni. Ani nie prezentował się potężnie, ani tez nie biła od niego energia czy jakaś inteligencja porażająca. wydawał się raczej na bezradną osobę zwłaszcza jego potrzeba do korzystania z pomocy dwóch małych uczniów. Trudno prawda zawsze zawodzi oczekiwania zwłaszcza jeśli chodzi o siłę mogącą przeciwstawić się siła nadprzyrodzonym i przywrócenie zmarłych do życia.

-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [WFRP] Odsiecz
Brandon Hammelfleisch
Brand, mimo swojej zręczności, był zbyt zaskoczony, by złapać rzucony przedmiot i w efekcie cały był teraz skropiony twarogiem. Na szczęście nieustannie nosił swój kuchenny fartuch - kilka plam więcej nie zrobi większej różnicy. Otarł więc tylko twarz rękawem, po czym zwrócił się do maga - Dziękuję, szacowny Elbrechcie, w imieniu swoim i moich nowych przyjaciół, za ten wspaniały dar - to mówiąc wyłowił zręcznie magiczną kulę po czym obtarłszy ją o fartuch schował do kieszeni, - oraz za naświetlenie sytuacji. Wygląda na to, że musimy w swoich planach kalkulować przede wszystkim sposób na uporanie się z tym lodem. - Zwrócił się następnie do kozaka - Grigoriju, najlepiej orientujesz się w tym terenie, jak gęsto jest on porośnięty? Czy możemy liczyć na ścinanie drzew na miejscu, czy też będziemy musieli zabrać je ze sobą? Mam nadzieje, że raczej to pierwsze. W każdym bądź razie musimy zakupić jakieś siekiery, a także kilofy,na wypadek, gdyby zabrakło opału i zostalibyśmy zmuszeni do rozbijania lodu ręcznie. Z kolei, jeżeli mamy wieźć ze sobą chrust, to przynajmniej jeden wóz będzie niezbędny... - niziołek spojrzał pytająco na swego rozmówcę.
Brand, mimo swojej zręczności, był zbyt zaskoczony, by złapać rzucony przedmiot i w efekcie cały był teraz skropiony twarogiem. Na szczęście nieustannie nosił swój kuchenny fartuch - kilka plam więcej nie zrobi większej różnicy. Otarł więc tylko twarz rękawem, po czym zwrócił się do maga - Dziękuję, szacowny Elbrechcie, w imieniu swoim i moich nowych przyjaciół, za ten wspaniały dar - to mówiąc wyłowił zręcznie magiczną kulę po czym obtarłszy ją o fartuch schował do kieszeni, - oraz za naświetlenie sytuacji. Wygląda na to, że musimy w swoich planach kalkulować przede wszystkim sposób na uporanie się z tym lodem. - Zwrócił się następnie do kozaka - Grigoriju, najlepiej orientujesz się w tym terenie, jak gęsto jest on porośnięty? Czy możemy liczyć na ścinanie drzew na miejscu, czy też będziemy musieli zabrać je ze sobą? Mam nadzieje, że raczej to pierwsze. W każdym bądź razie musimy zakupić jakieś siekiery, a także kilofy,na wypadek, gdyby zabrakło opału i zostalibyśmy zmuszeni do rozbijania lodu ręcznie. Z kolei, jeżeli mamy wieźć ze sobą chrust, to przynajmniej jeden wóz będzie niezbędny... - niziołek spojrzał pytająco na swego rozmówcę.

-
- Majtek
- Posty: 123
- Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
- Numer GG: 2343993
- Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
- Kontakt:
Re: [WFRP] Odsiecz
Grigorij Piotrowicz Ungołow
Kozak roześmiał się nieznacznie.
- Drewno? Wybacz, ale pomysł jest wyjątkowo nietrafiony - zamyślił się na chwilę bezgłośnie poruszając ustami. - Pięć wozów to jakieś 12-15 metrów... - powiedział wreszcie. -Musielibyśmy zabrać ze sobą sporo całych pni... Spójrz na mapę, to środek gór, na kamieniach drzewa nie rosną... Ale sposób może być, Piromanci nie zapuszczają się na północ, ale wśród stepów i tundry panuje lód, także w magii... Może będzie sposób, ale nużno nam nadłożyć drogi i przekroczyć Linsk dopiero w Izborak, nie w Praag. Pewien czarodziej mieszkający tam jest mi dołżien usługa... Myślę Brandonie, że możemy liczyć na ciebie jeśli chodzi o prowiant odpowiedni na drogę, czyż nie? Nie za dużo oczywiście, aż do Praag nie powinno być problemów z uzupełnianiem ich, ale na stepach i w górach musimy mieć żelazne racje. Tam też potrzebna będzie nam mobilność, więc proponuje jeden wóz i resztę z nas konno, mój Rasputin ucieszy się wracając do domu... Ja zajmę się trasą, potrzebna mi tylko dokładniejsza mapa gór, ale jest w tym mieście chyba jakiś kartograf Simonie?
Kozak roześmiał się nieznacznie.
- Drewno? Wybacz, ale pomysł jest wyjątkowo nietrafiony - zamyślił się na chwilę bezgłośnie poruszając ustami. - Pięć wozów to jakieś 12-15 metrów... - powiedział wreszcie. -Musielibyśmy zabrać ze sobą sporo całych pni... Spójrz na mapę, to środek gór, na kamieniach drzewa nie rosną... Ale sposób może być, Piromanci nie zapuszczają się na północ, ale wśród stepów i tundry panuje lód, także w magii... Może będzie sposób, ale nużno nam nadłożyć drogi i przekroczyć Linsk dopiero w Izborak, nie w Praag. Pewien czarodziej mieszkający tam jest mi dołżien usługa... Myślę Brandonie, że możemy liczyć na ciebie jeśli chodzi o prowiant odpowiedni na drogę, czyż nie? Nie za dużo oczywiście, aż do Praag nie powinno być problemów z uzupełnianiem ich, ale na stepach i w górach musimy mieć żelazne racje. Tam też potrzebna będzie nam mobilność, więc proponuje jeden wóz i resztę z nas konno, mój Rasputin ucieszy się wracając do domu... Ja zajmę się trasą, potrzebna mi tylko dokładniejsza mapa gór, ale jest w tym mieście chyba jakiś kartograf Simonie?

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [WFRP] Odsiecz
Bard wysłuchal czarodzieja i dumnie odrzekł
-Szanuje Cię magu, ale czuję sie twymi słowami urażony. Czemuz to Amarelle miałaby być pod moja opieką w niebezpieczeństwie? Czemuś wątpisz w me chęci? Czemuż to w koncu usmiechasz sie jakbys, że się wyrażę "chciał a nie mogł" i patrzysz na mnie jak na zbira. Żadam przeprosin, albowiem me zamiary były szczere i chciaem bronic tej kobiety od wszelakich niebezpieczeństw. Nie rozumiem dlaczego mi nie ufasz- przecież juz Ci udowodnilem wczoraj, że jestem człowiekem słownym i jak obiecuję wesprzec kompanów to wesprę. Czuje się obrażony-Podniósł wysoko głowę i patrzył spode lba na czarownika.
Nik nie wie, co sie działo w góowie barda. Oczywiście grał aktorsko wspaniale, ale chyba poniekąd faktycznie czul się obrazony... w końcu skoro większosć swego życia grał, to mozliwe, że skóra aktora stała sie jego naturalna skórą... ktoż to wie... ?
-A co do wozów to o to sie nie martwcie. Mam tutaj do pogadania z jednym kupcem... na pewno wynajmie mi za obniżoną cene jakas lawetę. Łapserdak ukradł mi kiedysmieszek, a ja go nie wydaem gdym sie o kradziezy dowiedział. A i mieszek u niego zostal gdyż zbyt pijan... rozkojarzonym byłem ażeby od niego go odebrać. Tedy winien jest mi przysługę. Nie tanią przysługe dodam.-Grajek uśmiechnął sie i wyszczerzył zęby jakby mówiąc "a co? Wątpiliście, że sie przydam... he?!"
-Szanuje Cię magu, ale czuję sie twymi słowami urażony. Czemuz to Amarelle miałaby być pod moja opieką w niebezpieczeństwie? Czemuś wątpisz w me chęci? Czemuż to w koncu usmiechasz sie jakbys, że się wyrażę "chciał a nie mogł" i patrzysz na mnie jak na zbira. Żadam przeprosin, albowiem me zamiary były szczere i chciaem bronic tej kobiety od wszelakich niebezpieczeństw. Nie rozumiem dlaczego mi nie ufasz- przecież juz Ci udowodnilem wczoraj, że jestem człowiekem słownym i jak obiecuję wesprzec kompanów to wesprę. Czuje się obrażony-Podniósł wysoko głowę i patrzył spode lba na czarownika.
Nik nie wie, co sie działo w góowie barda. Oczywiście grał aktorsko wspaniale, ale chyba poniekąd faktycznie czul się obrazony... w końcu skoro większosć swego życia grał, to mozliwe, że skóra aktora stała sie jego naturalna skórą... ktoż to wie... ?
-A co do wozów to o to sie nie martwcie. Mam tutaj do pogadania z jednym kupcem... na pewno wynajmie mi za obniżoną cene jakas lawetę. Łapserdak ukradł mi kiedysmieszek, a ja go nie wydaem gdym sie o kradziezy dowiedział. A i mieszek u niego zostal gdyż zbyt pijan... rozkojarzonym byłem ażeby od niego go odebrać. Tedy winien jest mi przysługę. Nie tanią przysługe dodam.-Grajek uśmiechnął sie i wyszczerzył zęby jakby mówiąc "a co? Wątpiliście, że sie przydam... he?!"
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [WFRP] Odsiecz
Hobb Fashi
Niziołek wsłuchiwał się w wypowiedź maga. Zadziwiła go kula którą podarował drużynie. "Zwykle magowie nie rozdają takich prezentów. Ale Elbrecht niejednym mnie już zaskoczył".
Gdy usłyszał iż jakaś kobieta miała być w planach od razu w jego głowie zaroiły się złe opinie na ten temat.
"Kobieta? Kobieta wśród takiej bandy mężczyzn. Nie przeżyła by nawet tygodnia na lodowym pustkowiu. Choć są takie baby które mają krzepę. Na przykład te krasnoludzkie. Ciekawe czy naprawdę rosną im brody?..."
Gdy mag odszedł Hobb słuchał każdego z członków drużyny. "Organizacja jest. To widać. Może czas coś wtrącić".
- Jeśli mogę...- zaczął nieśmiale. - Jestem aptekarzem więc mogę zakupić odpowiednie medykamenty na tą niebezpieczną wyprawę. Na pewno się przydadzą. Dzika zwierzyna, bandy oprychów. Wszystko się może zdarzyć w takiej dziczy.
Niziołek wsłuchiwał się w wypowiedź maga. Zadziwiła go kula którą podarował drużynie. "Zwykle magowie nie rozdają takich prezentów. Ale Elbrecht niejednym mnie już zaskoczył".
Gdy usłyszał iż jakaś kobieta miała być w planach od razu w jego głowie zaroiły się złe opinie na ten temat.
"Kobieta? Kobieta wśród takiej bandy mężczyzn. Nie przeżyła by nawet tygodnia na lodowym pustkowiu. Choć są takie baby które mają krzepę. Na przykład te krasnoludzkie. Ciekawe czy naprawdę rosną im brody?..."
Gdy mag odszedł Hobb słuchał każdego z członków drużyny. "Organizacja jest. To widać. Może czas coś wtrącić".
- Jeśli mogę...- zaczął nieśmiale. - Jestem aptekarzem więc mogę zakupić odpowiednie medykamenty na tą niebezpieczną wyprawę. Na pewno się przydadzą. Dzika zwierzyna, bandy oprychów. Wszystko się może zdarzyć w takiej dziczy.
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 360
- Rejestracja: czwartek, 26 kwietnia 2007, 19:38
- Numer GG: 0
Re: [WFRP] Odsiecz
Brandon Hammelfleisch
- Masz rację, Grigoriju - zafrasował się Brandon. - Chyba faktycznie lepiej, żebym zostawił ten problem w twoich rękach, a sam zajął się swoim podwórkiem. Sądzę także - tu zmierzył wzrokiem barda, - że powinieneś pójść z Garlickiem kupić ten wóz. - Niziołek wprawdzie naprawdę polubił grajka, ale nie wierzył w jego odpowiedzialność. A wóz musiał być dobry, żeby wytrzymać drogę. - Przy okazji spróbujcie kupić konia dla Arraka, my - niziołki i krasnolud powinniśmy raczej jechać na wozie. Nie zaszkodzi też wziąć jednego czy dwa luzaki... ale szczegóły pozostawiam wam.
- Aptekarz, tak? - Brand zwrócił się do drugiego niziołka - To wspaniale Hobb! Na pewno przyda nam się pomoc kogoś doświadczonego w kurowaniu ran! Zwykle ten obowiązek spada na mnie, gdyż jestem wszechstronnie uzdolniony, jednak obecność kogoś lepszego w tej dziedzinie pozwoli mi się koncentrować na tym w czym jestem najlepszy!
- Dobrze, chyba najwyższa pora, byśmy się wzięli za te zakupy! Ja zajmę się zorganizowaniem odpowiedniego prowiantu i dostarczeniem go pod wieżę maga. Myślę, że bez względu na wyniki powinniśmy zebrać się tu koło południa, by spożyć obiad i zorientować się, co jest już gotowe, a co zostało jeszcze do zrobienia. - Brand zakończył przemowę, bardzo z siebie zadowolony.
- Masz rację, Grigoriju - zafrasował się Brandon. - Chyba faktycznie lepiej, żebym zostawił ten problem w twoich rękach, a sam zajął się swoim podwórkiem. Sądzę także - tu zmierzył wzrokiem barda, - że powinieneś pójść z Garlickiem kupić ten wóz. - Niziołek wprawdzie naprawdę polubił grajka, ale nie wierzył w jego odpowiedzialność. A wóz musiał być dobry, żeby wytrzymać drogę. - Przy okazji spróbujcie kupić konia dla Arraka, my - niziołki i krasnolud powinniśmy raczej jechać na wozie. Nie zaszkodzi też wziąć jednego czy dwa luzaki... ale szczegóły pozostawiam wam.
- Aptekarz, tak? - Brand zwrócił się do drugiego niziołka - To wspaniale Hobb! Na pewno przyda nam się pomoc kogoś doświadczonego w kurowaniu ran! Zwykle ten obowiązek spada na mnie, gdyż jestem wszechstronnie uzdolniony, jednak obecność kogoś lepszego w tej dziedzinie pozwoli mi się koncentrować na tym w czym jestem najlepszy!
- Dobrze, chyba najwyższa pora, byśmy się wzięli za te zakupy! Ja zajmę się zorganizowaniem odpowiedniego prowiantu i dostarczeniem go pod wieżę maga. Myślę, że bez względu na wyniki powinniśmy zebrać się tu koło południa, by spożyć obiad i zorientować się, co jest już gotowe, a co zostało jeszcze do zrobienia. - Brand zakończył przemowę, bardzo z siebie zadowolony.

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 8
- Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 18:35
- Numer GG: 7667046
Re: [WFRP] Odsiecz
Krasnolud rozejrzał się po izbie...
Wóz - zdecydowanie wolę wóz niż rumaka do których nie mam zaufania. Mało tego - nie potrafię zapanować nad tą istotą!
Wstał z krzesła...
Została tylko jedna kwestia wyekwipowania... potrzebuję jednego bądź dwóch rączych i krzepkich mężczyzn - lub lepiej, wozu, aby móc przenieść z mojej kuźni nieco tego żelaztwa. Ruszanie w taką podróż, bez odpowiedniego uzbrojenia i pancerza jest głupotą. - Krasnolud spojrzał w kierunku ludzi...
Ktoś idzie?
Wóz - zdecydowanie wolę wóz niż rumaka do których nie mam zaufania. Mało tego - nie potrafię zapanować nad tą istotą!
Wstał z krzesła...
Została tylko jedna kwestia wyekwipowania... potrzebuję jednego bądź dwóch rączych i krzepkich mężczyzn - lub lepiej, wozu, aby móc przenieść z mojej kuźni nieco tego żelaztwa. Ruszanie w taką podróż, bez odpowiedniego uzbrojenia i pancerza jest głupotą. - Krasnolud spojrzał w kierunku ludzi...
Ktoś idzie?

-
- Bombardier
- Posty: 899
- Rejestracja: sobota, 20 maja 2006, 10:14
- Lokalizacja: Lublin
Re: [WFRP] Odsiecz
Hobb Fashi
- Cieszę, że mogę się jakoś przydać. W kurowaniu ran jestem dość. Wiem które leki należy podawać i w jakich ilościach spożywać by wykurować się w jak najszybszym czasie.
Rozejrzał się po izbie. Teraz każdy ustalał coś między sobą. Gdy usłyszał od krasnoluda: - Ktoś idzie? , postanowił się odezwać.
- Tak ja, krasnoludzie. Wybierzemy opancerzenie oraz lekarstwa które mogą nam się przydać w podróży. Chyba nie przeszkadza Ci moje towarzystwo?
Jeśli krasnolud nic nie mówi, niziołek wychodzi z karczmy i wraz z khazadem kieruje się do najbliższej apteki.
- Cieszę, że mogę się jakoś przydać. W kurowaniu ran jestem dość. Wiem które leki należy podawać i w jakich ilościach spożywać by wykurować się w jak najszybszym czasie.
Rozejrzał się po izbie. Teraz każdy ustalał coś między sobą. Gdy usłyszał od krasnoluda: - Ktoś idzie? , postanowił się odezwać.
- Tak ja, krasnoludzie. Wybierzemy opancerzenie oraz lekarstwa które mogą nam się przydać w podróży. Chyba nie przeszkadza Ci moje towarzystwo?
Jeśli krasnolud nic nie mówi, niziołek wychodzi z karczmy i wraz z khazadem kieruje się do najbliższej apteki.
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [WFRP] Odsiecz
-A jakże-Klasnął w dłonie bard niemal jak dziecko-Jeżeli imć Grigorij ze mna pójdzie kupiec do wozu doda zapewne i miesięczne zapasy. Toż to jak pojawi sie u niego dwoch znanych na cały świat wojów, to cudem będzie jeżeli strach nie zbieli mu włosow
Spojrzal na reszte i powiedział wesoło
-No to w drogę. Pośpieszmy się, gdyz jak stare przysłowie głosi " jak kto gdzie pędzi Bozia nie zrzędzi", czy jakos tak. A skoro juz przy pędzeniu jesteśmy... napiłbym się jakiegoś samogonu. Coś mnie po wczorajszym występie suszy jak diabli No to jak Mości Drwalu, ruszamy wpierw po wóz, potem na gorzołeczki kubek i wreszcie po twoje sprawunki. Albo na odwrót-wszak tedy i tedy gorzołeczka na końcu sie nie ostanie-Uśmiechnał sie i wyszedł z wierzy tanecznym krokiem. Za nim ruszył Ochroniarz. Bard miał znakomity humor, więc od razu uraczył rozmówcę dowcipem
-A sluchajta mości Grigoryju. Żył kiedys wielki rycerz. Nikt mu sie równac nie mógł. Czy to smok, czy żołdak, czy zabójca-każdego usiekł. Jak onto robi-pytali sie ludzie. Kiedyś ktoś zauważył, ze rycerz przed każda walką wyjmuje z sakiewki jakąś karteczkę, czyta ją, marszczt czoło jakby sie namyslając, mruży oczy, siada na konia i... wyfrywa. Tedy król rzecze, że chce miec tę karteczke, bo to jakies potęzna zaklecie musi być. Wynajał złodzieja, ten sakiewke ukradł rycerzowi, przynosi władcy, ten rozwiązuje, wyciąga i czyta
"Tak gdzie ogon-tył konia
Tam gdzie szyja-przód konia
Siadac zawsze oczyma w stron szyi konia"
-Dobre, co stary byku, he?-Bard wlaściwie nie czekając na reakcje zalał kolege potokiem słów. Gadał jak najęty. O dziewkach, pogoniach, swych czynach et cetera. Cały czas był oczywiście uprzejmy dla ochroniarza, bo polubił człowieka niezmiernie. Gdy juz doszli kupiec strworzony porzyczył im wóz za darmo (i obiecał zawieść pod wierzę) na tydzień (Garlick i tak nie miał zajiaru go oddawać) i dorzucił antałek piwa (oczywiście na prośbę Garlicka). Właściwie pewnie by wyśmiał Barda gdyby nie wyglądający groźnie człowiek ze stepów.
-No widzisz stary. Niekiedy groźna mina warta jest wszelkie pieniadze-uśmiechnał się szczerze i zaintonował jakas melodzię
Spojrzal na reszte i powiedział wesoło
-No to w drogę. Pośpieszmy się, gdyz jak stare przysłowie głosi " jak kto gdzie pędzi Bozia nie zrzędzi", czy jakos tak. A skoro juz przy pędzeniu jesteśmy... napiłbym się jakiegoś samogonu. Coś mnie po wczorajszym występie suszy jak diabli No to jak Mości Drwalu, ruszamy wpierw po wóz, potem na gorzołeczki kubek i wreszcie po twoje sprawunki. Albo na odwrót-wszak tedy i tedy gorzołeczka na końcu sie nie ostanie-Uśmiechnał sie i wyszedł z wierzy tanecznym krokiem. Za nim ruszył Ochroniarz. Bard miał znakomity humor, więc od razu uraczył rozmówcę dowcipem
-A sluchajta mości Grigoryju. Żył kiedys wielki rycerz. Nikt mu sie równac nie mógł. Czy to smok, czy żołdak, czy zabójca-każdego usiekł. Jak onto robi-pytali sie ludzie. Kiedyś ktoś zauważył, ze rycerz przed każda walką wyjmuje z sakiewki jakąś karteczkę, czyta ją, marszczt czoło jakby sie namyslając, mruży oczy, siada na konia i... wyfrywa. Tedy król rzecze, że chce miec tę karteczke, bo to jakies potęzna zaklecie musi być. Wynajał złodzieja, ten sakiewke ukradł rycerzowi, przynosi władcy, ten rozwiązuje, wyciąga i czyta
"Tak gdzie ogon-tył konia
Tam gdzie szyja-przód konia
Siadac zawsze oczyma w stron szyi konia"
-Dobre, co stary byku, he?-Bard wlaściwie nie czekając na reakcje zalał kolege potokiem słów. Gadał jak najęty. O dziewkach, pogoniach, swych czynach et cetera. Cały czas był oczywiście uprzejmy dla ochroniarza, bo polubił człowieka niezmiernie. Gdy juz doszli kupiec strworzony porzyczył im wóz za darmo (i obiecał zawieść pod wierzę) na tydzień (Garlick i tak nie miał zajiaru go oddawać) i dorzucił antałek piwa (oczywiście na prośbę Garlicka). Właściwie pewnie by wyśmiał Barda gdyby nie wyglądający groźnie człowiek ze stepów.
-No widzisz stary. Niekiedy groźna mina warta jest wszelkie pieniadze-uśmiechnał się szczerze i zaintonował jakas melodzię
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica

-
- Marynarz
- Posty: 203
- Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
- Numer GG: 2894983
- Lokalizacja: z przypadku
- Kontakt:
Re: [WFRP] Odsiecz
Ustaliwszy kto idzie dokąd, wstaliście ze swoich miejsc i ruszyliście ku wyjściu. Bard ani na moment nie przerwał paplaniny oddalając się w sobie tylko znanym kierunku. Chwilami tylko zagłuszał go wesoły rechot kompana. Załatwiwszy najważniejszą rzecz, jaką był wóz ruszyli uliczkami miasta. Przejeżdżając koło kuźni, zatrzymali się i odebrali kilka naprawdę ciężkich pakunków od krasnoluda.
- Jeśli to już całe żelastwo, to pozwól, że pojedziemy dalej, a wy załatwcie co tam jeszcze chcecie. - powiedział Grigorij do Hobba i Khaertz'a po czym odjechał w kierunku wieży.
W tym samym czasie grabarz powłócząc nogami dotarł na miejscowy cmentarz. Panowało tam niewielkie zamieszanie i ogromny smutek. Kilku ludzi ze łzami w oczach rozchodziło się właśnie do domów, zostawiając za plecami świeżo uformowany grób. Kiedy już Arrak został zupełnie sam, przykucnął naprzeciw mogiły i zamyślił się na chwilę. Czy aby napewno było w porządku z jego strony całkowicie umyć ręce od przygotowań? - zastanawiał się w duchu
Brandon, choć pozostawiony sam sobie i masą rzeczy do załatwienia, poradził sobie z typową dla swojej rasy łatwością. Chodził od sklepu do sklepu, zamawiał konkretne produkty i... Z tego pomysłu był szczególnie zadowolony: każąc obciążyć rachunek Elbrechta uprzejmie prosił o przyniesienie do niego zamówionych pakunków. Skutkiem tego szedł swobodnym krokiem, gwiżdżąc pod nosem jakąś wesołą melodię.
Tymczasem krasnolud i niziołek ruszyli do pobliskiego zielarza i tam spędzili przynajmniej pół godziny wybierając proszki i suszone liście. Jak się okazało, Hobb jest dość znaną postacią w Starym Swiecie więc czas ten minął bardzo przyjemnie. Chcąc choćby chwilę dłużej pogadać z niziołkiem, zielarz podsunął mu i kompanowi kubeczek gryzącego napoju. Jak to określił - wódki niedźwiedziej, a jako ważny składnik wymieniał trawę. Na odchodnym, wciąż przymilnym tonem zachwalając zasługi Hobba w leczeniu "grypy", do zakupów dorzucił butelkę tego dziwnego, acz smacznego i rozgrzewającego płynu.
Po dotarciu do wieży grajek i Kislevczyk zostawili wóz i udali się do karczmy, w której Grigorij miał pokój. Gdy zbierał swoje rzeczy na górze, Garlick zachwalał urodę karczmarki i kupował różne napitki. Kiedy potężny mężczyzna zszedł spowrotem na dół, na kontuarze stały już 4 małe antałki, karczmarka stała zarumieniona od czubków uszu aż po głęboki dekolt a Garlick oczywiście śpiewał, patrząc kobiecie głęboko w... oczy. Kozak tylko pokręcił głową.
- Jeśli to już całe żelastwo, to pozwól, że pojedziemy dalej, a wy załatwcie co tam jeszcze chcecie. - powiedział Grigorij do Hobba i Khaertz'a po czym odjechał w kierunku wieży.
W tym samym czasie grabarz powłócząc nogami dotarł na miejscowy cmentarz. Panowało tam niewielkie zamieszanie i ogromny smutek. Kilku ludzi ze łzami w oczach rozchodziło się właśnie do domów, zostawiając za plecami świeżo uformowany grób. Kiedy już Arrak został zupełnie sam, przykucnął naprzeciw mogiły i zamyślił się na chwilę. Czy aby napewno było w porządku z jego strony całkowicie umyć ręce od przygotowań? - zastanawiał się w duchu
Brandon, choć pozostawiony sam sobie i masą rzeczy do załatwienia, poradził sobie z typową dla swojej rasy łatwością. Chodził od sklepu do sklepu, zamawiał konkretne produkty i... Z tego pomysłu był szczególnie zadowolony: każąc obciążyć rachunek Elbrechta uprzejmie prosił o przyniesienie do niego zamówionych pakunków. Skutkiem tego szedł swobodnym krokiem, gwiżdżąc pod nosem jakąś wesołą melodię.
Tymczasem krasnolud i niziołek ruszyli do pobliskiego zielarza i tam spędzili przynajmniej pół godziny wybierając proszki i suszone liście. Jak się okazało, Hobb jest dość znaną postacią w Starym Swiecie więc czas ten minął bardzo przyjemnie. Chcąc choćby chwilę dłużej pogadać z niziołkiem, zielarz podsunął mu i kompanowi kubeczek gryzącego napoju. Jak to określił - wódki niedźwiedziej, a jako ważny składnik wymieniał trawę. Na odchodnym, wciąż przymilnym tonem zachwalając zasługi Hobba w leczeniu "grypy", do zakupów dorzucił butelkę tego dziwnego, acz smacznego i rozgrzewającego płynu.
Po dotarciu do wieży grajek i Kislevczyk zostawili wóz i udali się do karczmy, w której Grigorij miał pokój. Gdy zbierał swoje rzeczy na górze, Garlick zachwalał urodę karczmarki i kupował różne napitki. Kiedy potężny mężczyzna zszedł spowrotem na dół, na kontuarze stały już 4 małe antałki, karczmarka stała zarumieniona od czubków uszu aż po głęboki dekolt a Garlick oczywiście śpiewał, patrząc kobiecie głęboko w... oczy. Kozak tylko pokręcił głową.

-
- Bosman
- Posty: 2349
- Rejestracja: czwartek, 22 marca 2007, 18:09
- Numer GG: 9149904
- Lokalizacja: Wrzosowiska...
Re: [WFRP] Odsiecz
Garlick właśnie kończył realizacje planu. A plan był prosty. "Usmiech-komplement-śpiew wychwalajacy urodę-z wesołkowatości w tajemniczosć-zawlec do łóznicy". Póki co wszystko było OK. Szepnął coś dziewczynie do ucha, ta zarumieniła sie, zatrzepotala rzęsami i...
-Ty parszywy sukinkocie, ty gnoju chędorzony... ty...-Do karczmy weszła wysoka wyglądająca na silna kobieta. Garlick wybałuszył oczy i zaczał ewakuację.
-Lestino, piękna jak zawsze i jak zawsze uśmiechnięta...-podszedł jakby chcąc ją przytulić, nagle uchylił sie spektakularnie unikając liścia i wybiegł obok kobiety z karczmy.
-Gdzie to sie sukin...-Zakrzyczała i rzucila się za nim. Bard miał to juz wyćwiczone- kluczyl uliczkami i po chwili zgubil Lestinę... Minęła godzina jak odważył się wrocić. Przeciez musiał na Boga gdzies spać. Wchodząc okazało się, że karczmarz schował antałek piwa, więc kazał go znów przynieść. W kacie zauważyl swój wcześniejszy obiekt westchnień. Podszedł powoli, uśmiechnał się... i zarobił pięknie po gebie. Wycofywał się tłumacząc cos o byłej chorobliwie zazdrosnej żonie, ale lekkie razy spadały wciąz na jego głowę, więc uchwycił piwo i szybko pobiegł do pokoju. Tam bez słowa wyjaśnienia zaczał pić. Grigorij patrzył sie na niego z zaciekawieniem
-No co? No co pytam sie... czemu kurde świat jest taki mały. Pij bo się zmarnuje...-Podał mu piwo i położył się i momentalnie usnął.
-Ty parszywy sukinkocie, ty gnoju chędorzony... ty...-Do karczmy weszła wysoka wyglądająca na silna kobieta. Garlick wybałuszył oczy i zaczał ewakuację.
-Lestino, piękna jak zawsze i jak zawsze uśmiechnięta...-podszedł jakby chcąc ją przytulić, nagle uchylił sie spektakularnie unikając liścia i wybiegł obok kobiety z karczmy.
-Gdzie to sie sukin...-Zakrzyczała i rzucila się za nim. Bard miał to juz wyćwiczone- kluczyl uliczkami i po chwili zgubil Lestinę... Minęła godzina jak odważył się wrocić. Przeciez musiał na Boga gdzies spać. Wchodząc okazało się, że karczmarz schował antałek piwa, więc kazał go znów przynieść. W kacie zauważyl swój wcześniejszy obiekt westchnień. Podszedł powoli, uśmiechnał się... i zarobił pięknie po gebie. Wycofywał się tłumacząc cos o byłej chorobliwie zazdrosnej żonie, ale lekkie razy spadały wciąz na jego głowę, więc uchwycił piwo i szybko pobiegł do pokoju. Tam bez słowa wyjaśnienia zaczał pić. Grigorij patrzył sie na niego z zaciekawieniem
-No co? No co pytam sie... czemu kurde świat jest taki mały. Pij bo się zmarnuje...-Podał mu piwo i położył się i momentalnie usnął.
Mroczna partia zjadaczy sierściuchów
Czerwona Orientalna Prawica
Czerwona Orientalna Prawica
