[Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Xan
Cała scena nic nigdy nie miała wspólnego z przyzwoitością. Nie wątpił że Kasandra wykorzysta elfa do cna i to dosłownie, miał tylko nadzieję, że z tego akurat połączenia żadne dziecko się nie urodzi. To byłaby raczej katastrofa, najwyraźniej mer pokazał w końcu tą gorszą część swojej natury.
-Aine, jedzenie Ci stygnie. Wyszeptał dziewczynie do ucha zauważając jej zszokowanie, sam też był dość poważnie zaskoczony całą sytuacją, ale przynajmniej nie było tego po nim aż tak bardzo widać. -Mogłabyś mi w najbliższym czasie zaprezentować tą włócznie mocy, którą trzaskałaś krakena? Coś mi się zdaje że będziemy mogli jej potrzebować Coś mu sie zdawało ze będzie trzeba wprowadzić plan rozdzielenia Sandry i Kasandry trochę wcześniej niż dopiero po jej zajściu w ciążę. Chyba już nawet wiedział kogo wypadałoby spytać.
-Mam jeszcze takie małe pytanie natury ogólnej, może się wydać trochę dziwne, ale nurtuje mnie od pewnego czasu. Czy da się rozdzielić dwie jaźnie, przebywające w jednej osobie bez niszczenia ich? I jeśli tak, to jak? Problem jest natury czysto teoretycznej, ale czasem warto zastanowić się nad niektórymi rzeczami zawczasu. Gryffin może da się nabrać na czystą teoretyczność zagadnienia, ale cała reszta grupy raczej nie, zresztą nie taki był jego cel, miał nadzieję że tutejszy król będzie cos wiedział, zwłaszcza zważając na środki jakimi dysponował. Chwilowo jednak porzucił osobiście wszystkie dywagacje i rozkoszował sie tutejszą tak zwaną Brandy.
Cała scena nic nigdy nie miała wspólnego z przyzwoitością. Nie wątpił że Kasandra wykorzysta elfa do cna i to dosłownie, miał tylko nadzieję, że z tego akurat połączenia żadne dziecko się nie urodzi. To byłaby raczej katastrofa, najwyraźniej mer pokazał w końcu tą gorszą część swojej natury.
-Aine, jedzenie Ci stygnie. Wyszeptał dziewczynie do ucha zauważając jej zszokowanie, sam też był dość poważnie zaskoczony całą sytuacją, ale przynajmniej nie było tego po nim aż tak bardzo widać. -Mogłabyś mi w najbliższym czasie zaprezentować tą włócznie mocy, którą trzaskałaś krakena? Coś mi się zdaje że będziemy mogli jej potrzebować Coś mu sie zdawało ze będzie trzeba wprowadzić plan rozdzielenia Sandry i Kasandry trochę wcześniej niż dopiero po jej zajściu w ciążę. Chyba już nawet wiedział kogo wypadałoby spytać.
-Mam jeszcze takie małe pytanie natury ogólnej, może się wydać trochę dziwne, ale nurtuje mnie od pewnego czasu. Czy da się rozdzielić dwie jaźnie, przebywające w jednej osobie bez niszczenia ich? I jeśli tak, to jak? Problem jest natury czysto teoretycznej, ale czasem warto zastanowić się nad niektórymi rzeczami zawczasu. Gryffin może da się nabrać na czystą teoretyczność zagadnienia, ale cała reszta grupy raczej nie, zresztą nie taki był jego cel, miał nadzieję że tutejszy król będzie cos wiedział, zwłaszcza zważając na środki jakimi dysponował. Chwilowo jednak porzucił osobiście wszystkie dywagacje i rozkoszował sie tutejszą tak zwaną Brandy.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Aine
Słowa smoka przywróciły jej zdolność reagowania. Spojrzała na swój talerz początkowo niechętnie. Po chwili jednakże odezwał się długi rejs o pustym żołądku i młoda wojowniczka zaczęła pochłaniać zawartość swojego talerza już nie dbając o żadne konwenanse i zasady dobrego wychowania. Lepiej zapomnieć o tym co się stało. Później ktoś powinien zająć się głową elfa. Do tego czasu postanowiła się nie przejmować. Albo przynajmniej udawać, że się nie przejmuje. Mając zapchane usta obróciła się gwałtownie na prawo - tam gdzie przed chwila jeszcze siedziała Sandra, a później Kasandra - prychnęła czy raczej kichnęła. Pociągnęła nosem i kontynuowała jedzenie. Z tego dziwnego stanu wytrąciły ją słowa Xana. Zakrztusiła się chcąc jednocześnie przełknąć i odpowiedzieć. Doszła do siebie i wysłuchała tego co mówił do niej smok. Przełknęła. Zrobiła głęboki wdech... Wypuściła powietrze
- To nie włócznia. Zaklęłam tylko miecz przeciwko demonom. Krótkotrwałe, ale skuteczne. Astral Vine to się nazywa - wyjaśniła dość pośpiesznie i dokończyła jedzenie. Potem popijała już tylko Brandy.
- Jak będzie chwila to ci pokażę... Też pewnie będę chciała się czegoś od ciebie nauczyć - powiedziała z dziecięcym entuzjazmem i wesołym uśmiechem.
Słowa smoka przywróciły jej zdolność reagowania. Spojrzała na swój talerz początkowo niechętnie. Po chwili jednakże odezwał się długi rejs o pustym żołądku i młoda wojowniczka zaczęła pochłaniać zawartość swojego talerza już nie dbając o żadne konwenanse i zasady dobrego wychowania. Lepiej zapomnieć o tym co się stało. Później ktoś powinien zająć się głową elfa. Do tego czasu postanowiła się nie przejmować. Albo przynajmniej udawać, że się nie przejmuje. Mając zapchane usta obróciła się gwałtownie na prawo - tam gdzie przed chwila jeszcze siedziała Sandra, a później Kasandra - prychnęła czy raczej kichnęła. Pociągnęła nosem i kontynuowała jedzenie. Z tego dziwnego stanu wytrąciły ją słowa Xana. Zakrztusiła się chcąc jednocześnie przełknąć i odpowiedzieć. Doszła do siebie i wysłuchała tego co mówił do niej smok. Przełknęła. Zrobiła głęboki wdech... Wypuściła powietrze
- To nie włócznia. Zaklęłam tylko miecz przeciwko demonom. Krótkotrwałe, ale skuteczne. Astral Vine to się nazywa - wyjaśniła dość pośpiesznie i dokończyła jedzenie. Potem popijała już tylko Brandy.
- Jak będzie chwila to ci pokażę... Też pewnie będę chciała się czegoś od ciebie nauczyć - powiedziała z dziecięcym entuzjazmem i wesołym uśmiechem.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Zaphirel:
Mag nie zwrócił uwagi na zachowania reszty załogi.
Podniesione głosy, zaskoczenie... dziwią się? Do diabła! Ten gość przystosował się do kobiety która go pociąga. Jak zacznie być obsceniczny to mag sprawi, że jego wnętrzności rozchlastają się na ścianie i będzie spokój raz na zawsze... Zaphirel drgnął. Mało sam się nie stoczył. Na tę Kassandrę będzie musiał uważać...
-Ciekawe...- skinął głowa. -Dzieki... hmm... właśnie, jest u was jakaś biblioteka lub zbiór informacji na temat czarnej magii? Ja zaraz skończę jeść, a zmarnowałem już za wiele czasu...- stwierdził i westchnął. Surowe mięso miało słaby smak, ale świetnie działało na rozwój umysłowy. Do tego zamówił jeszcze trzy jaja na twardo i pomidora, po czym zaczął zakąszać tym wszystkim.
-Czarna magia... tak... widzisz... czarna magia, nie cieszy się dobrą reputacją. Ksiąg o czarnej magii, raczej w naszych bibliotekach nie znajdziesz , ale.... mógłbym użyczyć ci, swojej prywatnej biblioteki...-Na twarzy Gryffina, wymalował się mały uśmiech. Tym samym, rozejrzał się, czy aby nie podsłuchuje go ktoś z gildii magów.
Mag przełknął, wytarł usta niewielką chustą którą wyciągnął z rękawicy, po czym złożył ją i schował na miejsce. -Zamieniam się w słuch- powiedział, patrząc w oczy swego rozmówcy. Mięśnie twarzy drgnęły, ale uśmiech widoczny był tylko w oczach maga.
Mag nie zwrócił uwagi na zachowania reszty załogi.
Podniesione głosy, zaskoczenie... dziwią się? Do diabła! Ten gość przystosował się do kobiety która go pociąga. Jak zacznie być obsceniczny to mag sprawi, że jego wnętrzności rozchlastają się na ścianie i będzie spokój raz na zawsze... Zaphirel drgnął. Mało sam się nie stoczył. Na tę Kassandrę będzie musiał uważać...
-Ciekawe...- skinął głowa. -Dzieki... hmm... właśnie, jest u was jakaś biblioteka lub zbiór informacji na temat czarnej magii? Ja zaraz skończę jeść, a zmarnowałem już za wiele czasu...- stwierdził i westchnął. Surowe mięso miało słaby smak, ale świetnie działało na rozwój umysłowy. Do tego zamówił jeszcze trzy jaja na twardo i pomidora, po czym zaczął zakąszać tym wszystkim.
-Czarna magia... tak... widzisz... czarna magia, nie cieszy się dobrą reputacją. Ksiąg o czarnej magii, raczej w naszych bibliotekach nie znajdziesz , ale.... mógłbym użyczyć ci, swojej prywatnej biblioteki...-Na twarzy Gryffina, wymalował się mały uśmiech. Tym samym, rozejrzał się, czy aby nie podsłuchuje go ktoś z gildii magów.
Mag przełknął, wytarł usta niewielką chustą którą wyciągnął z rękawicy, po czym złożył ją i schował na miejsce. -Zamieniam się w słuch- powiedział, patrząc w oczy swego rozmówcy. Mięśnie twarzy drgnęły, ale uśmiech widoczny był tylko w oczach maga.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Xan
Zdecydowanie mogło się zapomnieć że się rozmawia z kimś kilkaset lat młodszym od siebie. Na domiar złego, jej zapał i entuzjazm były zaraźliwe, cóż chyba będzie zarówno uczniem jak i nauczycielem, nie przeszkadzał mu ten stan rzeczy. czuł się niemal jak młody bóg, jedyną różnicą było to że wykluł się nie z tego jaja co trzeba. Niemniej jednak czuł się wyśmienicie, jedynym kolcem w boku jego dobrego nastroju było dziwne zachowanie tej człekopodobnej pary... żadnego nie można było nazwać człowiekiem, a to był chyba najbliższy fizjologicznie dla nich kształt. Jemu to aż tak bardzo nie przeszkadzało, zaloty smoków czasem bywały jeszcze mniej wyrafinowane, z naciskiem na czasem, jedynym problemem było tu towarzystwo. Raz ze nie wypada tak przed gospodarzem, a po drugie, w towarzystwie przebywały jeszcze niewinne istoty. Rozejrzał się po gospodzie i zauważył że tych osób będzie chyba aż jedna. Mimo że karczmarz i służebne wyraziły pewną dezaprobatę, to pewnie jednak zdarzyło im się już nie raz oglądać podobne sceny, zwłaszcza że to miasto portowe. Niemniej jednak Aine była tutaj wyjątkiem, uderzyła go w końcu myśl, że dla niej takie zachowanie może być nieco nie zrozumiałe. No cóż, miał nadzieję że była uświadomiona, on raczej tego robić nie powinien.
Jego wszelkie rozmyślania przerwał donośny dźwięk dobywający się niczym lawina prosto z żołądka. Musiał natychmiast ratować sytuację swego znajdującego się w opłakanym stanie brzucha.
-Wyborny dziczek, po prostu niebo w gębie... mogę prosić jeszcze jednego? Zdaje się że mój żołądek już sobie przypomniał swoje właściwe rozmiary i ma zamiar się zapełnić raz a porządnie. O ile nie sprawiło by to problemu oczywiście. I.. to może być nieco dzinwe zamówienie, ale żeby taki nieupieczony był albo tylko lekko podgrzany... Na myśl o takich delicjach na twarzy smoka zaczął się malować niemalże zachwyt. Xan podniósł jedną z kości, przełamał ja na dwoje i z lubością na twarzy wyssał z niej szpik w oczekiwaniu na miał nadzieję nadchodzącą dokładkę.
-Jestem pewien, że sporo będziemy mogli się od siebie nauczyć, może w końcu nauczę Cię nawet... gotować, tak jak obiecałem jeszcze na tamtej pierwszej łajbie. Swoje słowa skwitował porozumiewawczym oczkiem skierowanym do młodej mistrzyni miecza.
Zdecydowanie mogło się zapomnieć że się rozmawia z kimś kilkaset lat młodszym od siebie. Na domiar złego, jej zapał i entuzjazm były zaraźliwe, cóż chyba będzie zarówno uczniem jak i nauczycielem, nie przeszkadzał mu ten stan rzeczy. czuł się niemal jak młody bóg, jedyną różnicą było to że wykluł się nie z tego jaja co trzeba. Niemniej jednak czuł się wyśmienicie, jedynym kolcem w boku jego dobrego nastroju było dziwne zachowanie tej człekopodobnej pary... żadnego nie można było nazwać człowiekiem, a to był chyba najbliższy fizjologicznie dla nich kształt. Jemu to aż tak bardzo nie przeszkadzało, zaloty smoków czasem bywały jeszcze mniej wyrafinowane, z naciskiem na czasem, jedynym problemem było tu towarzystwo. Raz ze nie wypada tak przed gospodarzem, a po drugie, w towarzystwie przebywały jeszcze niewinne istoty. Rozejrzał się po gospodzie i zauważył że tych osób będzie chyba aż jedna. Mimo że karczmarz i służebne wyraziły pewną dezaprobatę, to pewnie jednak zdarzyło im się już nie raz oglądać podobne sceny, zwłaszcza że to miasto portowe. Niemniej jednak Aine była tutaj wyjątkiem, uderzyła go w końcu myśl, że dla niej takie zachowanie może być nieco nie zrozumiałe. No cóż, miał nadzieję że była uświadomiona, on raczej tego robić nie powinien.
Jego wszelkie rozmyślania przerwał donośny dźwięk dobywający się niczym lawina prosto z żołądka. Musiał natychmiast ratować sytuację swego znajdującego się w opłakanym stanie brzucha.
-Wyborny dziczek, po prostu niebo w gębie... mogę prosić jeszcze jednego? Zdaje się że mój żołądek już sobie przypomniał swoje właściwe rozmiary i ma zamiar się zapełnić raz a porządnie. O ile nie sprawiło by to problemu oczywiście. I.. to może być nieco dzinwe zamówienie, ale żeby taki nieupieczony był albo tylko lekko podgrzany... Na myśl o takich delicjach na twarzy smoka zaczął się malować niemalże zachwyt. Xan podniósł jedną z kości, przełamał ja na dwoje i z lubością na twarzy wyssał z niej szpik w oczekiwaniu na miał nadzieję nadchodzącą dokładkę.
-Jestem pewien, że sporo będziemy mogli się od siebie nauczyć, może w końcu nauczę Cię nawet... gotować, tak jak obiecałem jeszcze na tamtej pierwszej łajbie. Swoje słowa skwitował porozumiewawczym oczkiem skierowanym do młodej mistrzyni miecza.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Aine, Xan i Zaphirel + MG = wesoły kwadracik wzajemnej adoracji
Zaphirel sięgnął do ramienia Aine.
- Wybaczcie, ze przerwę, ale mamy coś do obgadania… Teraz - ostatnie słowo wypowiedzial z naciskiem.
Dziewczyna drgnęła jakby ją ktos uklul czyms ostrym. - Hm? - spytała zdezorientowana wybitnie elokwentnie.
-No to obgadujcie, chyba nikt wam nie przeszkadza?
Król rozsiadł sie wygodnie, czekając na odpowiedź i przysłuchując sie rozmowie.
- Oboje - westchnął Zaphirel. - Przysiadźcie się-
- Ech... No dobrze - mruknela zaciekawiona, ale troche skolowana. Dopila Brandy i zaslonila odruchowo twarz. Teraz czula sie bardziej swojsko.
- Ech, czego to się doczekałem na młode lata - Rad nie rad smok przysiadł się ostrożnie. Było nie było nie dosć ze swoje ważył, to na dokładkę pochłonął już jednego dzika,
-Mamy dosć ciekawą opcję. Król ma dla nas pewne zadanie... - mag podrapal sie po brodzie. - Hmm... Cos powiazanego z demonami. Jakaś grubsza afera. Proponuje, byśmy się w to wpakowali - powiedział mag, skłądajac dłonie w koszyczek.
- Tutaj tez? - otworzyla szeroko oczy. - Musze wiedziec wiecej - powiedziala spokojniej
- Z demonami powiadasz? - Złośliwy uśmiech podniósł kąciki ust smoka odsłaniając kły. - No dobrze już jestem zainteresowany, o co konkretnie by chodziło?
Mag wyszczerzył się i spojrzał na króla.
- Więc... wygląda na to, ze chcemy wiedzieć wiecej - powiedział, uśmiechajac sie w głębi kaptura.
Gryffin wstał i spojrzał przez okno. Wpatrując sie w morze, odrzekł:
- Chcecie, czy nie, będziecie w to wmieszani. Kazdy będzie. To wbrew postanowieniom, ale powiem wam. - Odwrócił się i oparł się o blat stołu.
- Zbliża się apokalipsa i śmierć we własnej osobie. Mroczny Lord Shabranigdo, najpotężniejszy spośród demonów, budzi się.
- Skad o tym wiadomo. Kto przekazal takie informacje? - spytala. Nauczono ja tego, by zawsze sie upewniac. Niepotwierdzone informacje to zmora dzisiejszego swiata.
Smok chwilę się zastanowił, bardzo krótką.
- We własnej osobie? Cały? -
Zaphirel milczał. Czekał, aż król odpowie na pytanie Aine.
- Te informacje, mam od... mojego doradcy. To dośc wiarygodne źródło. Jeszcze go poznacie. Co to jego scalenia, to zapewne słyszeliście, że przed powstaniem świata, płonacy smok Cyphied, oraz jego brat Shabranigdo, bili sie po mordach do upadłego... Cyphied rozciął jego duszę, na siedem części. Niektórzy ludzie, mają te części w sobie. Plan Cyphieda, zakładał że ludzie, którzy mają najkrótsze życie, spośród inteligentnych stworzen, poumierają trochę i w końcu energia Shabranigdo zniknie. Ale demony, troche namieszały. Niedługo, te części się połączą....
-Pieknie… Jaka w tym nasza rola? - zapytał Zaphirel spokojnie, jakby Gryffin zlecal im podlewanie kwiatków.
Dziewczyna postukala palcem w blat stolu. Oczy jej rozblysly.
- Do tej pory nie odżywała na raz wiecej jak jedna czesc... Co sie stalo? - spytala
- No to pięknie, jakaś mała rzeź? Ile miast wyginęło? – padło pytani. Aine nie zwróciła uwagi czyje.
- Ten port, był niedawno zaatakowany przez demony. Odparliśmy atak. Mój doradca, szybko skojarzył do z przebudzeniem tego demona. Żadne miasto nie zgineło, ale z rąk nowego kultu, zginęło kilka dzieciaków. Krwawe ofiary. Rozumiecie? Jaka wasza rola? Taka, że potrzeba każdej ręki do walki. Niedługo, zacznie się regularna wojna. Dlatego sprowadzam wojska -
Wiadomość o krwawych ofiarach, zwłaszcza składanych z dzieci mocno poruszyła Xana. Nie lubił, kiedy ktoś niszczył życie w taki sposób.
- To na dobry początek możesz nam dać namiary na członków tego kultu... Podejrzewam, ze powiedzą co nieco, kiedy sie z nimi odpowiednio pogada.
- Wpierw wypadaloby zajac sie kultem. - poparla slowa smoka. - Moga miec potrzebne informacje, a i nadal moze cos kombinuja - mruknela. - Wątłe to poszlaki... Skojarzyc mozna zupelnie nie zwiazane ze soba elementy...
Jedyna odpowiedzia maga był szerszy usmiech. - Moze wiec pojdziemy pokopac troche te gnidy? - zaptyał.
- Nie bedziemy kopać. Najpierw zadalibyśmy kulturalne pytania – mruknął smok.
- Kazde informacje moga byc przydatne... Moze mozna to cofnac... - zastanowila sie znow popierajac Xana. Z maga byl straszny raptus...
- Tak, za niewlaściwe odpowiedzi reprymenda Dam Brassem w twarz - mruknął mag w odpowiedzi.
- Zobaczymy jak to bedzie wygladać, wtedy pogadamy o mozliwosciach ingerencji – mruknął.
- Na razie to trzeba dostać ich w swoje ręce – smok był bardziej praktyczny.
Aine oparla glowe na rece zaslaniajac twarz.
- Zaph... Nie wszystko zalatwia sie sila - mruknela.
Gryffin uśmiechnął się.
- Dobrze. Mam nadzieję, że tamta seksowna panienka i jej towarzysz, opowiedzą sie po waszej stronie... Ona jest półdemonem prawda? Cóż... Dostaniecie ode mnie ekwipunek i nieograniczony dostęp do bibliotek oraz wszelkiego ekwipunku treningowego... Jak tylko uporacie się z pierwszym zadaniem....
- Właśnie dlatego mówię, ze musimy zobaczyc z kim mamy do czynienia i na czym stoimy, potem dostosujemy sposób rozwiazania problemu - odparł Zaphirel, robiac niedbały ruch ręką.
- Na czym polegałoby pierwsze zadanie? - zapytał mag.
Smok przelamał drugą kość i zajał się wysysaniem szpiku dajac jednak najpierw znak, że słucha z pełną uwagą
Dziewczyna zamienila sie w sluch krecac przy tym glowa na slowa maga. Ten czlowiek byl bardziej wybuchowy niekiedy niz Kas... A chcial uchodzic za takiego opanowanego... Na wzmianke o "seksownej panience" Aine zrobila dziwna mine.
- Wywalcie ten bajzel z mojego portu. - Rzekł wskazując na sterte desek pozostałych po statku.
- Później, idźcie do pałacu. Tam dostaniecie, co trzeba. – Dodał, a w jego rękach, pojawił sie niebieskawy blask. Zniknął w obłokach niebieskawego dymu i małych błękitnych błyskach.
- No tak... Praktyczne - zasmiala sie. - Mozna sie bylo tego spodziewac – dodala Aine.
- Ciekawe pierwsze zadanie. To jak to zrobimy, wy rozbijacie w proch,a ja to zmiote wiatrem?
Zaphirel westchnął. - Dobra... prace porządkowe... - westchnął ponownie mag. -Idziemy, czy czekamy na parkę z pietra? - zapytał.
- Oni dzisiaj nie skończą, nie jestem pewien czy jutro też... więc lepiej chodźmy
Mag skinał głową. – Jazda - powiedział, strzepnął togę i ruszył ku portowi.
- Zostawcie ich... Podejrzewam... Ze... Niewazne... - baknela. Ruszyla za magiem. - Kula ognia nie... Za duzo dymu... Chociaz... Kula ognia i watr? - spytala patrzac na smoka.
-Nie chcemy podpalić miasta. Nieważne że wszystko tutaj z kamienia. Widziałem że bawiliscie się czymś na pokładzie, co mogłoby niejako zmniejszyć te deski.
- Zamienic w wiory drewniane - skinela glowa. - Damm Brass - mruknela patrzac na maga. - Rownoczesnie? - spytala gotowa.
Zaphirel strzepnał dłonie. – Dawaj - powiedział już gotowy.
Dziewczyna zgrala sie z Zaphirelem. Razem z nim jednoczesnie inkantowala zaklecie, by zamienic sterte drewna w gore wiorow
Z rąk obojga, wypadło zaklęcie. Wióry i drzazgi, posypały się wszedzie. Z nieba, padał drewniany snieg.
Zaphirel ze spokojem patrzył jak wszystko rozlatuje się na kawałki i fruwa po całym porcie.
-Xan... Nie mam zamiaru lepić z tego bałwana… Mógłbyś?- wskazał na wióry
Dziewczyna strzepala wiory z wlosow. - No to polowa roboty za nami - powiedziala. Mozna było podejrzewac, ze usmiecha sie pod chusta. - Ciekawe czy zostalo tam cos z wiezionego ladunku... - zastanowila się.
- Jeśli juz o tym mówicie to lepiej żeby zostało, albo zeby dawno było zabrane, wiecie, głupio by było wywalić w powietrze beczki z prochem – rzucil Xan.
- Chyba jej chodzi o te rzeczy, ktore wiózl ten arab - odparł mag. - Gdzies tu powinny być, nie? - zapytał.
- Gdyby wiezli proch bylby wybuch - powiedziala. - Pod wiorami moze cos jest... Mial troche tego ladunku... A sie zmyl - powiedziala
- Spróbuję to zrobić delikatnie. - Xan ostrożnie siegnał po krążące wkoło wichry. -Odsuńcie się - Zaklęcie z natury swojej było dosć odpychające. Spróbował zostawic te co cięższe przedmioty i spychać tylko proch. No cóż czasem cos niedelikatnego trzeba nieco nagiać.
Pod kupą śmieci i wiórów trójka kompanów znalazła jedynie ładunek pierza, suszonego mięsa, rumu i broni palnej.
- Dobra... To tez sie przyda. Trzeba powiedziec Gryffinowi, ze w razie czego takie cos tutaj jest - powiedziala
Zaphirel westchnal. - Nie zwinął sie sam ten Ahimed - burknał. – Można by poinformować o tym Gryffina - stwierdził.
- To byl jego ladunek - wzruszyla ramionami wojowniczka nie żałując potencjalnego łupu. Dobrze, że Ahimed umie o siebie zadbać.
- Poza tym... – wymruczał smok skupiając sie ciągle na tym zeby mocno zmniejszyć siłę czaru - Miał na pokładzie cos, co mnie niepokoiło od poczatku, i nie była to Kasandra…
- O politycznym znaczeniu - mruknął Zaphirel. - Nasz pracodawca moze być zainteresowany - dodał.
- I to bardzo… - Aine zmarszczyła brwi. – Xan… Czy ty reagujesz w ten sposób tylko na demony? Bo mi się układa w głowie wredna układanka, którą najchętniej bym wyrzuciła… - mruknęła.
Zaphirel sięgnął do ramienia Aine.
- Wybaczcie, ze przerwę, ale mamy coś do obgadania… Teraz - ostatnie słowo wypowiedzial z naciskiem.
Dziewczyna drgnęła jakby ją ktos uklul czyms ostrym. - Hm? - spytała zdezorientowana wybitnie elokwentnie.
-No to obgadujcie, chyba nikt wam nie przeszkadza?
Król rozsiadł sie wygodnie, czekając na odpowiedź i przysłuchując sie rozmowie.
- Oboje - westchnął Zaphirel. - Przysiadźcie się-
- Ech... No dobrze - mruknela zaciekawiona, ale troche skolowana. Dopila Brandy i zaslonila odruchowo twarz. Teraz czula sie bardziej swojsko.
- Ech, czego to się doczekałem na młode lata - Rad nie rad smok przysiadł się ostrożnie. Było nie było nie dosć ze swoje ważył, to na dokładkę pochłonął już jednego dzika,
-Mamy dosć ciekawą opcję. Król ma dla nas pewne zadanie... - mag podrapal sie po brodzie. - Hmm... Cos powiazanego z demonami. Jakaś grubsza afera. Proponuje, byśmy się w to wpakowali - powiedział mag, skłądajac dłonie w koszyczek.
- Tutaj tez? - otworzyla szeroko oczy. - Musze wiedziec wiecej - powiedziala spokojniej
- Z demonami powiadasz? - Złośliwy uśmiech podniósł kąciki ust smoka odsłaniając kły. - No dobrze już jestem zainteresowany, o co konkretnie by chodziło?
Mag wyszczerzył się i spojrzał na króla.
- Więc... wygląda na to, ze chcemy wiedzieć wiecej - powiedział, uśmiechajac sie w głębi kaptura.
Gryffin wstał i spojrzał przez okno. Wpatrując sie w morze, odrzekł:
- Chcecie, czy nie, będziecie w to wmieszani. Kazdy będzie. To wbrew postanowieniom, ale powiem wam. - Odwrócił się i oparł się o blat stołu.
- Zbliża się apokalipsa i śmierć we własnej osobie. Mroczny Lord Shabranigdo, najpotężniejszy spośród demonów, budzi się.
- Skad o tym wiadomo. Kto przekazal takie informacje? - spytala. Nauczono ja tego, by zawsze sie upewniac. Niepotwierdzone informacje to zmora dzisiejszego swiata.
Smok chwilę się zastanowił, bardzo krótką.
- We własnej osobie? Cały? -
Zaphirel milczał. Czekał, aż król odpowie na pytanie Aine.
- Te informacje, mam od... mojego doradcy. To dośc wiarygodne źródło. Jeszcze go poznacie. Co to jego scalenia, to zapewne słyszeliście, że przed powstaniem świata, płonacy smok Cyphied, oraz jego brat Shabranigdo, bili sie po mordach do upadłego... Cyphied rozciął jego duszę, na siedem części. Niektórzy ludzie, mają te części w sobie. Plan Cyphieda, zakładał że ludzie, którzy mają najkrótsze życie, spośród inteligentnych stworzen, poumierają trochę i w końcu energia Shabranigdo zniknie. Ale demony, troche namieszały. Niedługo, te części się połączą....
-Pieknie… Jaka w tym nasza rola? - zapytał Zaphirel spokojnie, jakby Gryffin zlecal im podlewanie kwiatków.
Dziewczyna postukala palcem w blat stolu. Oczy jej rozblysly.
- Do tej pory nie odżywała na raz wiecej jak jedna czesc... Co sie stalo? - spytala
- No to pięknie, jakaś mała rzeź? Ile miast wyginęło? – padło pytani. Aine nie zwróciła uwagi czyje.
- Ten port, był niedawno zaatakowany przez demony. Odparliśmy atak. Mój doradca, szybko skojarzył do z przebudzeniem tego demona. Żadne miasto nie zgineło, ale z rąk nowego kultu, zginęło kilka dzieciaków. Krwawe ofiary. Rozumiecie? Jaka wasza rola? Taka, że potrzeba każdej ręki do walki. Niedługo, zacznie się regularna wojna. Dlatego sprowadzam wojska -
Wiadomość o krwawych ofiarach, zwłaszcza składanych z dzieci mocno poruszyła Xana. Nie lubił, kiedy ktoś niszczył życie w taki sposób.
- To na dobry początek możesz nam dać namiary na członków tego kultu... Podejrzewam, ze powiedzą co nieco, kiedy sie z nimi odpowiednio pogada.
- Wpierw wypadaloby zajac sie kultem. - poparla slowa smoka. - Moga miec potrzebne informacje, a i nadal moze cos kombinuja - mruknela. - Wątłe to poszlaki... Skojarzyc mozna zupelnie nie zwiazane ze soba elementy...
Jedyna odpowiedzia maga był szerszy usmiech. - Moze wiec pojdziemy pokopac troche te gnidy? - zaptyał.
- Nie bedziemy kopać. Najpierw zadalibyśmy kulturalne pytania – mruknął smok.
- Kazde informacje moga byc przydatne... Moze mozna to cofnac... - zastanowila sie znow popierajac Xana. Z maga byl straszny raptus...
- Tak, za niewlaściwe odpowiedzi reprymenda Dam Brassem w twarz - mruknął mag w odpowiedzi.
- Zobaczymy jak to bedzie wygladać, wtedy pogadamy o mozliwosciach ingerencji – mruknął.
- Na razie to trzeba dostać ich w swoje ręce – smok był bardziej praktyczny.
Aine oparla glowe na rece zaslaniajac twarz.
- Zaph... Nie wszystko zalatwia sie sila - mruknela.
Gryffin uśmiechnął się.
- Dobrze. Mam nadzieję, że tamta seksowna panienka i jej towarzysz, opowiedzą sie po waszej stronie... Ona jest półdemonem prawda? Cóż... Dostaniecie ode mnie ekwipunek i nieograniczony dostęp do bibliotek oraz wszelkiego ekwipunku treningowego... Jak tylko uporacie się z pierwszym zadaniem....
- Właśnie dlatego mówię, ze musimy zobaczyc z kim mamy do czynienia i na czym stoimy, potem dostosujemy sposób rozwiazania problemu - odparł Zaphirel, robiac niedbały ruch ręką.
- Na czym polegałoby pierwsze zadanie? - zapytał mag.
Smok przelamał drugą kość i zajał się wysysaniem szpiku dajac jednak najpierw znak, że słucha z pełną uwagą
Dziewczyna zamienila sie w sluch krecac przy tym glowa na slowa maga. Ten czlowiek byl bardziej wybuchowy niekiedy niz Kas... A chcial uchodzic za takiego opanowanego... Na wzmianke o "seksownej panience" Aine zrobila dziwna mine.
- Wywalcie ten bajzel z mojego portu. - Rzekł wskazując na sterte desek pozostałych po statku.
- Później, idźcie do pałacu. Tam dostaniecie, co trzeba. – Dodał, a w jego rękach, pojawił sie niebieskawy blask. Zniknął w obłokach niebieskawego dymu i małych błękitnych błyskach.
- No tak... Praktyczne - zasmiala sie. - Mozna sie bylo tego spodziewac – dodala Aine.
- Ciekawe pierwsze zadanie. To jak to zrobimy, wy rozbijacie w proch,a ja to zmiote wiatrem?
Zaphirel westchnął. - Dobra... prace porządkowe... - westchnął ponownie mag. -Idziemy, czy czekamy na parkę z pietra? - zapytał.
- Oni dzisiaj nie skończą, nie jestem pewien czy jutro też... więc lepiej chodźmy
Mag skinał głową. – Jazda - powiedział, strzepnął togę i ruszył ku portowi.
- Zostawcie ich... Podejrzewam... Ze... Niewazne... - baknela. Ruszyla za magiem. - Kula ognia nie... Za duzo dymu... Chociaz... Kula ognia i watr? - spytala patrzac na smoka.
-Nie chcemy podpalić miasta. Nieważne że wszystko tutaj z kamienia. Widziałem że bawiliscie się czymś na pokładzie, co mogłoby niejako zmniejszyć te deski.
- Zamienic w wiory drewniane - skinela glowa. - Damm Brass - mruknela patrzac na maga. - Rownoczesnie? - spytala gotowa.
Zaphirel strzepnał dłonie. – Dawaj - powiedział już gotowy.
Dziewczyna zgrala sie z Zaphirelem. Razem z nim jednoczesnie inkantowala zaklecie, by zamienic sterte drewna w gore wiorow
Z rąk obojga, wypadło zaklęcie. Wióry i drzazgi, posypały się wszedzie. Z nieba, padał drewniany snieg.
Zaphirel ze spokojem patrzył jak wszystko rozlatuje się na kawałki i fruwa po całym porcie.
-Xan... Nie mam zamiaru lepić z tego bałwana… Mógłbyś?- wskazał na wióry
Dziewczyna strzepala wiory z wlosow. - No to polowa roboty za nami - powiedziala. Mozna było podejrzewac, ze usmiecha sie pod chusta. - Ciekawe czy zostalo tam cos z wiezionego ladunku... - zastanowila się.
- Jeśli juz o tym mówicie to lepiej żeby zostało, albo zeby dawno było zabrane, wiecie, głupio by było wywalić w powietrze beczki z prochem – rzucil Xan.
- Chyba jej chodzi o te rzeczy, ktore wiózl ten arab - odparł mag. - Gdzies tu powinny być, nie? - zapytał.
- Gdyby wiezli proch bylby wybuch - powiedziala. - Pod wiorami moze cos jest... Mial troche tego ladunku... A sie zmyl - powiedziala
- Spróbuję to zrobić delikatnie. - Xan ostrożnie siegnał po krążące wkoło wichry. -Odsuńcie się - Zaklęcie z natury swojej było dosć odpychające. Spróbował zostawic te co cięższe przedmioty i spychać tylko proch. No cóż czasem cos niedelikatnego trzeba nieco nagiać.
Pod kupą śmieci i wiórów trójka kompanów znalazła jedynie ładunek pierza, suszonego mięsa, rumu i broni palnej.
- Dobra... To tez sie przyda. Trzeba powiedziec Gryffinowi, ze w razie czego takie cos tutaj jest - powiedziala
Zaphirel westchnal. - Nie zwinął sie sam ten Ahimed - burknał. – Można by poinformować o tym Gryffina - stwierdził.
- To byl jego ladunek - wzruszyla ramionami wojowniczka nie żałując potencjalnego łupu. Dobrze, że Ahimed umie o siebie zadbać.
- Poza tym... – wymruczał smok skupiając sie ciągle na tym zeby mocno zmniejszyć siłę czaru - Miał na pokładzie cos, co mnie niepokoiło od poczatku, i nie była to Kasandra…
- O politycznym znaczeniu - mruknął Zaphirel. - Nasz pracodawca moze być zainteresowany - dodał.
- I to bardzo… - Aine zmarszczyła brwi. – Xan… Czy ty reagujesz w ten sposób tylko na demony? Bo mi się układa w głowie wredna układanka, którą najchętniej bym wyrzuciła… - mruknęła.

-
- Marynarz
- Posty: 380
- Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Kaczor-Ren
Gdy Ren sie obudzil, zobaczyl Kas lezaca obok niego. Doskonale pamietal co sie dzialo poprzedniej nocy. Kobieta spala. W sumie to niezle. Kaprys. Paskudny usmiech. Zlo czajace sie w oczach. Strzelil z moca kobiete w twarz. Czemu? Dla zabawy.
Jej skóra była twarda, chyba niewiele poczuła. Uchyliła jedno oko i spojrzała na Rena zaciekawiona.
- O, już się obudziłeś? - spytała, jakby w ogóle nie zauważyła tego, co zrobił. -Szacunku troszke-rzekl mer wstajac, ubierajac sie i wychodzac. W drzwiach zatrzymal sie, pomyslal chwile, po czym podszedl do Karz, pocalowal ja gwalownie, oderwal sie od jej ust i......spoliczkowal bolesnie. 'Przyjemny poranek' pomyslal radosnie wychodzac i trzaskajac z moca drzwiami. Spojrzal na korytarz. Byl taki sam jak wczoraj. Switalo, ten cholerny karczmarz powinien juz nie spac. Dla pewnosci udal sie na dol tupiac glosno. Gdy znalazl sie na dolnym pietrze, wrzasnal -SNIADANIE!!!- po czym rozejrzal sie za sluzba. Za lada tkwil jeszcze jego noz. Trudno sie mowi. Przy ladzie stala wystraszona sluzka. -P...pa....panie! Ju..juz podaje!- pisnela i rzucila sie by przygotowac elfowi jedzenie. Ten spojrzal na nia krytycznie. Byla dosc ladna, ale w jego komnacie mial cos fajniejszego. Glowa bolala go wsciekle. -OWOCE!- Wrzasnal. -JUZ!!- krzyknal znow, by z calej sily kopnac w stol. Troszke sie rozladowal. Sluzka postawila przed nim mise z owocami i uciekla od niego czym predzej. Zostal sam. Zjadl pospiesznie, poczym kopniakiem otworzyl sobie drzwi i poszedl na miasto. Kto, z lazacych po miescie ludzi, spojrzal mu w oczy, uciekal w poplochu. Jakis kot nie zdazyl. Mial pecha. Wiruacy sztylet rozplatal go z zawrotna predkoscia. Natychmiast potem-zniknal. Kot jednak zostal. Ren przeszedl nad nim bezceremonialnie. Jakies dziecko, chyba towarzysz zabaw kota, zaczelo plakac. Zwiekszylo to tylko zadowolenie elfa. Poszedl nad morze. Ludzie omijali go szeeeeeeerokim lukiem. Stanal na pomoscie, poczym poczal wpatrywac sie w horyzont. Swiatlo porazilo jego oczy, co spotegowalo jego wscieklosc. Zobaczyl rybke w wodzie. Niewiele myslac, odreagowal na niej, usmiercajac ja jej bolem. Pomoglo. Bardzo. Jego wzrok padl na drzewca. Chyba wierzbe. Jej obecnosc, jak obecnosc innych jej podobnych irytowala Renevana. Trzeba bylo sie ich pozbyc. Ogniem? Taaaaak.....cos sie wymysli.... Elf paskudnie usmiechnal sie i zaczal zwiedzanie miasta. Swe kroki kierowal do pobliskich bogatszych domow. 'Bedzie zabawa' pomyslal wesolo.....
Gdy Ren sie obudzil, zobaczyl Kas lezaca obok niego. Doskonale pamietal co sie dzialo poprzedniej nocy. Kobieta spala. W sumie to niezle. Kaprys. Paskudny usmiech. Zlo czajace sie w oczach. Strzelil z moca kobiete w twarz. Czemu? Dla zabawy.
Jej skóra była twarda, chyba niewiele poczuła. Uchyliła jedno oko i spojrzała na Rena zaciekawiona.
- O, już się obudziłeś? - spytała, jakby w ogóle nie zauważyła tego, co zrobił. -Szacunku troszke-rzekl mer wstajac, ubierajac sie i wychodzac. W drzwiach zatrzymal sie, pomyslal chwile, po czym podszedl do Karz, pocalowal ja gwalownie, oderwal sie od jej ust i......spoliczkowal bolesnie. 'Przyjemny poranek' pomyslal radosnie wychodzac i trzaskajac z moca drzwiami. Spojrzal na korytarz. Byl taki sam jak wczoraj. Switalo, ten cholerny karczmarz powinien juz nie spac. Dla pewnosci udal sie na dol tupiac glosno. Gdy znalazl sie na dolnym pietrze, wrzasnal -SNIADANIE!!!- po czym rozejrzal sie za sluzba. Za lada tkwil jeszcze jego noz. Trudno sie mowi. Przy ladzie stala wystraszona sluzka. -P...pa....panie! Ju..juz podaje!- pisnela i rzucila sie by przygotowac elfowi jedzenie. Ten spojrzal na nia krytycznie. Byla dosc ladna, ale w jego komnacie mial cos fajniejszego. Glowa bolala go wsciekle. -OWOCE!- Wrzasnal. -JUZ!!- krzyknal znow, by z calej sily kopnac w stol. Troszke sie rozladowal. Sluzka postawila przed nim mise z owocami i uciekla od niego czym predzej. Zostal sam. Zjadl pospiesznie, poczym kopniakiem otworzyl sobie drzwi i poszedl na miasto. Kto, z lazacych po miescie ludzi, spojrzal mu w oczy, uciekal w poplochu. Jakis kot nie zdazyl. Mial pecha. Wiruacy sztylet rozplatal go z zawrotna predkoscia. Natychmiast potem-zniknal. Kot jednak zostal. Ren przeszedl nad nim bezceremonialnie. Jakies dziecko, chyba towarzysz zabaw kota, zaczelo plakac. Zwiekszylo to tylko zadowolenie elfa. Poszedl nad morze. Ludzie omijali go szeeeeeeerokim lukiem. Stanal na pomoscie, poczym poczal wpatrywac sie w horyzont. Swiatlo porazilo jego oczy, co spotegowalo jego wscieklosc. Zobaczyl rybke w wodzie. Niewiele myslac, odreagowal na niej, usmiercajac ja jej bolem. Pomoglo. Bardzo. Jego wzrok padl na drzewca. Chyba wierzbe. Jej obecnosc, jak obecnosc innych jej podobnych irytowala Renevana. Trzeba bylo sie ich pozbyc. Ogniem? Taaaaak.....cos sie wymysli.... Elf paskudnie usmiechnal sie i zaczal zwiedzanie miasta. Swe kroki kierowal do pobliskich bogatszych domow. 'Bedzie zabawa' pomyslal wesolo.....
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard 


-
- Mat
- Posty: 440
- Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
- Numer GG: 0
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Gdy szczątki statku zostały juz uprzatnięte, Ludzie zaczęli schodzic się na miejsce zdarzenia. Mimo tego, że w mieście wszędzie była magia, widok nie był do konca codzienny. Najpierw statek wjechał do połowy lądu a teraz jakies wybuchy... Ludzie zmierzali do portu. Omijali szerokim łukiem Renevana, który doszedł właśnie do bogatych domów. W oknach, wisiały ładne zasłony, na parapetach stały pelargonie, drzwi jak i balkony, miały ładne zdobienia. Przy jednym z domów, stał stragan z ceramiką, przedmiotami magicznymi, zegarami, szkłami powiększającymi i różnymi rupieciami. Stragan, był położony w zacienionym miejscu. Kupiec, prawdopodobnie właściciel, kłócił się z innym kupcem o jakieś długi. Drzwi za straganem, były uchylone... Kass, patrząc przez okno za wychodzącym Renem, zauwazyła resztę kompanii stojących tam, gdzie jeszcze niadawno leżał ich statek.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!
Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!
Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Zaphirel:
Mag strzepnął dłonie. Wysadzili w powietrze wszystkie odłamki, po molo walały się popioły po ostatnich wybuchach... wiatr rozwieje. Ten od Xana albo ten naturalny.
Uniósł obie dłonie, gdy zobaczył nadbiegających ludzi. -Przedstawienie skończone! Odrobina magii, by ułatwić sprzątanie bałaganu!- powiedział do gapiów. -Ruszamy się, czy macie tu jeszcze jakiś interes? zapytał reszty. Poprawił rękawy, które zawinęły mu się podczas gestykulacji, otrzepał togę z pyłu, którego nie zwiały zaklęcia smoka i spokojnie ruszył na spotkanie z Gryffinem.
Mag strzepnął dłonie. Wysadzili w powietrze wszystkie odłamki, po molo walały się popioły po ostatnich wybuchach... wiatr rozwieje. Ten od Xana albo ten naturalny.
Uniósł obie dłonie, gdy zobaczył nadbiegających ludzi. -Przedstawienie skończone! Odrobina magii, by ułatwić sprzątanie bałaganu!- powiedział do gapiów. -Ruszamy się, czy macie tu jeszcze jakiś interes? zapytał reszty. Poprawił rękawy, które zawinęły mu się podczas gestykulacji, otrzepał togę z pyłu, którego nie zwiały zaklęcia smoka i spokojnie ruszył na spotkanie z Gryffinem.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Kasandra/Sandra
Była, jeśli trzeba było, cierpliwą osobą. Pomagała jej przy tym ciekawość, jak bardzo ten elfik się zmienił i na co go jeszcze stać. Pewnie niedługo będzie musiała nauczyć go trochę szacunku dla córki demona i połamać rękę, którą ją znowu uderzy, ale nie śpieszyło się aż tak. To mogło spokojnie poczekać, póki co wolała go mieć na oku i obserwować.
Ubrała się i by nie marnować czasu na schodzenie po schodach, po prostu wyskoczyła przez okno. Miała kości i skórę tak twarde, że ciężko by się jej było połamać i już wielokrotnie to praktykowała. Ot choćby, by nie musieć rano rozmawiać z jakimś kiepskim kochankiem.
Mer skierował się w jedną stronę, jej towarzysze także byli niedaleko. W pierwszej kolejności pójdzie do nich, Rena zbyt łatwo odszukać po jego własnych emocjach. Był dla niej jak jasna latarnia pośrodku najciemniejszej nocy przez tę swoją złość...
Podbiegła szybko do grupki.
- Potrzebujecie mnie, czy lepiej żebym miała oko na elfa? - spytała specjalnie nie używając jego imienia.
Cóż, Renevan to już nie był i trzeba się było w końcu z tym 'pogodzić'. Lepiej, by to szybko zrobili...
- W tym jego stanie to ja wypadam przy nim jak zaspane jagnię... - mruknęła niechętnie. - I nie wiem, co kombinuje. I szczerze nie pogardziłabym... pomocą... któregoś z was, by go pilnować. Ma... nade mną w pewien sposób przewagę.
Nie chciała im wspominać o sztylecie, którym mógłby ją spokojnie przebić, gdyby tylko chciał.
- Poza tym ja mu nie chcę krzywdy robić, a on jest nieobliczalny teraz. Chyba się z tym zgodzicie? - zapytała.
Minę miała lekko skwaszoną, jakby wiele kosztowało demonicę przyznanie się do własnej słabości czy tego, że nie chce kogoś skrzywdzić lub zabić. I choć tego nie mówiła i nawet starała się o tym nie myśleć, to obawiała się mera, właśnie przez ten jego sztylet. Dobrze, że był dla niej tak mocno wyczuwalny na tle całego miasta, przynajmniej się do niej nie zakradnie od tyłu.
- Zaphirel? - spojrzała na niego pytająco.
Szczerze wolała mieć maga przy sobie...
Była, jeśli trzeba było, cierpliwą osobą. Pomagała jej przy tym ciekawość, jak bardzo ten elfik się zmienił i na co go jeszcze stać. Pewnie niedługo będzie musiała nauczyć go trochę szacunku dla córki demona i połamać rękę, którą ją znowu uderzy, ale nie śpieszyło się aż tak. To mogło spokojnie poczekać, póki co wolała go mieć na oku i obserwować.
Ubrała się i by nie marnować czasu na schodzenie po schodach, po prostu wyskoczyła przez okno. Miała kości i skórę tak twarde, że ciężko by się jej było połamać i już wielokrotnie to praktykowała. Ot choćby, by nie musieć rano rozmawiać z jakimś kiepskim kochankiem.
Mer skierował się w jedną stronę, jej towarzysze także byli niedaleko. W pierwszej kolejności pójdzie do nich, Rena zbyt łatwo odszukać po jego własnych emocjach. Był dla niej jak jasna latarnia pośrodku najciemniejszej nocy przez tę swoją złość...
Podbiegła szybko do grupki.
- Potrzebujecie mnie, czy lepiej żebym miała oko na elfa? - spytała specjalnie nie używając jego imienia.
Cóż, Renevan to już nie był i trzeba się było w końcu z tym 'pogodzić'. Lepiej, by to szybko zrobili...
- W tym jego stanie to ja wypadam przy nim jak zaspane jagnię... - mruknęła niechętnie. - I nie wiem, co kombinuje. I szczerze nie pogardziłabym... pomocą... któregoś z was, by go pilnować. Ma... nade mną w pewien sposób przewagę.
Nie chciała im wspominać o sztylecie, którym mógłby ją spokojnie przebić, gdyby tylko chciał.
- Poza tym ja mu nie chcę krzywdy robić, a on jest nieobliczalny teraz. Chyba się z tym zgodzicie? - zapytała.
Minę miała lekko skwaszoną, jakby wiele kosztowało demonicę przyznanie się do własnej słabości czy tego, że nie chce kogoś skrzywdzić lub zabić. I choć tego nie mówiła i nawet starała się o tym nie myśleć, to obawiała się mera, właśnie przez ten jego sztylet. Dobrze, że był dla niej tak mocno wyczuwalny na tle całego miasta, przynajmniej się do niej nie zakradnie od tyłu.
- Zaphirel? - spojrzała na niego pytająco.
Szczerze wolała mieć maga przy sobie...

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Xan
Nie był może całkiem dumny z wyników ich pracy, podejrzewał że dałoby się to zrobić szybciej i bez takich fajerwerków po prostu prosząc kilku ludzi o pomoc, ale cóż było już praktycznie po sprawie. Załadował sobie karabin obrotowy, który wcześniej wpadł mu w oko na plecy i już był gotów ruszać kiedy zatrzymały go słowa Aine i pojawienie się Kasandry.
-Obawiam się że tylko na ten jeden rodzaj istot, i nie podoba mi się zbytnio to, co sugerujesz, choć trzeba niestety wziąć taką opcje pod uwagę. Nigdy nic nie wiadomo.
Ren był ciężkim orzechem do zgryzienia. Dosyć mocno się zmienił, i nie do końca wierzył że to sprawa tylko i wyłącznie uderzenia w głowę. Miał dziwne przeczucie, ale chwilowo nie był go w stanie sprecyzować. Kasandra miała rację, trzeba było mieć na niego oko, choć najprościej byłoby go zwyczajnie zaciągnąć do Gryfina.
-To może być dobry pomysł Zaphirelu, choć najlepiej byłoby gdybyście go zwyczajnie tutaj przynieśli, sprawiałby mniej kłopotu. Jak na niego patrzę to osobiście mam ochotę go jeszcze raz trzasnąć w głowę. No ale to raczej nie wchodzi w rachubę, za wiele by z niej nie zostało. To jak, zgadzasz się na propozycję Kas? Nie był do końca pewien jakie stosunki panują teraz między nimi, zwłaszcza po długich i upojnych godzinach spędzonych przez Kasandrę w łóżku z elfem. 'Ech.. wszystko przez te samice...' Miał nadzieję ze się nie pozabijają, no i że elf nie wyprowadzi go wkrótce z równowagi i tak startował z dużego minusa. Pozostawił decyzję reszcie a sam najzwyczajniej w świecie spacerkiem ruszył w stronę miejsca umówionego spotkania. Karabin na plecach nie przypominał w ogóle jego pałki, ale miał zamiar się dowiedzieć jak to draństwo obsługiwać i potraktować jako swoją nową zabawkę.
Nie był może całkiem dumny z wyników ich pracy, podejrzewał że dałoby się to zrobić szybciej i bez takich fajerwerków po prostu prosząc kilku ludzi o pomoc, ale cóż było już praktycznie po sprawie. Załadował sobie karabin obrotowy, który wcześniej wpadł mu w oko na plecy i już był gotów ruszać kiedy zatrzymały go słowa Aine i pojawienie się Kasandry.
-Obawiam się że tylko na ten jeden rodzaj istot, i nie podoba mi się zbytnio to, co sugerujesz, choć trzeba niestety wziąć taką opcje pod uwagę. Nigdy nic nie wiadomo.
Ren był ciężkim orzechem do zgryzienia. Dosyć mocno się zmienił, i nie do końca wierzył że to sprawa tylko i wyłącznie uderzenia w głowę. Miał dziwne przeczucie, ale chwilowo nie był go w stanie sprecyzować. Kasandra miała rację, trzeba było mieć na niego oko, choć najprościej byłoby go zwyczajnie zaciągnąć do Gryfina.
-To może być dobry pomysł Zaphirelu, choć najlepiej byłoby gdybyście go zwyczajnie tutaj przynieśli, sprawiałby mniej kłopotu. Jak na niego patrzę to osobiście mam ochotę go jeszcze raz trzasnąć w głowę. No ale to raczej nie wchodzi w rachubę, za wiele by z niej nie zostało. To jak, zgadzasz się na propozycję Kas? Nie był do końca pewien jakie stosunki panują teraz między nimi, zwłaszcza po długich i upojnych godzinach spędzonych przez Kasandrę w łóżku z elfem. 'Ech.. wszystko przez te samice...' Miał nadzieję ze się nie pozabijają, no i że elf nie wyprowadzi go wkrótce z równowagi i tak startował z dużego minusa. Pozostawił decyzję reszcie a sam najzwyczajniej w świecie spacerkiem ruszył w stronę miejsca umówionego spotkania. Karabin na plecach nie przypominał w ogóle jego pałki, ale miał zamiar się dowiedzieć jak to draństwo obsługiwać i potraktować jako swoją nową zabawkę.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Zaphirel:
Mag podrapał się po brodzie przez chustę, która przysłaniała usta i nos.
Wypowiedź poprzedziło westchnienie i zrezygnowane spojrzenie na Kas.
-Słuchaj, jeśli on zrobi jakaś głupotę lub któreś z nas zaatakuje, to nie bedę czekał aż to powtórzy i rozsadzę go na kawałki- powiedzial mag używajac celowo łagodnego głosu. -Zawsze jest możliwość, że w mojej obcnosci się pohamuje. Od strachu i agresji jestem tu ja bądź co bądź- stwierdził mag, raczej myślac na głos, niż zwracając się do kogokolwiek z obecnych.
-Dobra, lepiej, żeby szedł z nami, w razie czego damy mu po łapach, nim zrobi jakąś głupotę, nie?- mruknął. Ta psychiczna metamorfoza nie wróżyła niczego dobrego. Agresja to głupota, a głupota prędzej czy później obrodzi owocem, który może okazac się za twardy do zgryzienia... ale wtedy się będzie myśleć.
-Dobra, ale tak czy inaczej mamy zadanie. Jest trochę demonów do... unicestwienia- mruknął mag. Lubil to słowo, ale dopiero teraz się zorientował w stanie rzeczy. -Pytanie brzmi, czy piszesz się na taką wyprawę...- mag spojrzał na Kas.
Mag podrapał się po brodzie przez chustę, która przysłaniała usta i nos.
Wypowiedź poprzedziło westchnienie i zrezygnowane spojrzenie na Kas.
-Słuchaj, jeśli on zrobi jakaś głupotę lub któreś z nas zaatakuje, to nie bedę czekał aż to powtórzy i rozsadzę go na kawałki- powiedzial mag używajac celowo łagodnego głosu. -Zawsze jest możliwość, że w mojej obcnosci się pohamuje. Od strachu i agresji jestem tu ja bądź co bądź- stwierdził mag, raczej myślac na głos, niż zwracając się do kogokolwiek z obecnych.
-Dobra, lepiej, żeby szedł z nami, w razie czego damy mu po łapach, nim zrobi jakąś głupotę, nie?- mruknął. Ta psychiczna metamorfoza nie wróżyła niczego dobrego. Agresja to głupota, a głupota prędzej czy później obrodzi owocem, który może okazac się za twardy do zgryzienia... ale wtedy się będzie myśleć.
-Dobra, ale tak czy inaczej mamy zadanie. Jest trochę demonów do... unicestwienia- mruknął mag. Lubil to słowo, ale dopiero teraz się zorientował w stanie rzeczy. -Pytanie brzmi, czy piszesz się na taką wyprawę...- mag spojrzał na Kas.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Aine
- Ja nie sugeruję, Xan. Ja wyrażam słuszną obawę - sprostowała w zamyśleniu. Ze strumienia własnych przemyśleń wyrwało ja pojawienie się Kas.
- Witaj - odezwała się Aine skinąwszy przy tym głową.
- Obawiam się, że muszę się z tobą zgodzić iż nierozsądnie go zostawiać samego - zwróciła się do Kas. Słowa Zaphirela skwitowała krzywym uśmiechem pod chustą. Ale już w chwili, gdy wszelkie słowa przebrzmiały i umysł dziewczyny intesywniej ruszył do pracy jej brwi zaczeły się powoli wznosić w górę.
- Xan... - zwróciła się do smoka niepewnie i obejrzała się po pozostałej dwójce towarzyszy.
- A jeśli podejrzany ładunek Ahimeda, który tak bardzo cię niepokoił wcale nie został zabrany przez niego? Jeżeli to co wiózł jest tam - dłonią wskazała kierunek, gdzie przypuszczalnie broił Ren.
- Mam wątpliwości czy zmiana zachowania tego długouchego lisa wynika tylko z uderzenia w głowę... Ahimed się nim opiekował... Rozważmy i tę opcję. Skoro nawet Kas wydaje się tym zaniepokojona... - powiedziała patrząc na półdemonicę i mając szczerą nadzieję, że nie musi więcej mówić o swych podejrzeniach... Miała nadzieję, że się myli i widać to było po jej twarzy nawet mimo faktu, że osłoniła ją chustą.
- Ja nie sugeruję, Xan. Ja wyrażam słuszną obawę - sprostowała w zamyśleniu. Ze strumienia własnych przemyśleń wyrwało ja pojawienie się Kas.
- Witaj - odezwała się Aine skinąwszy przy tym głową.
- Obawiam się, że muszę się z tobą zgodzić iż nierozsądnie go zostawiać samego - zwróciła się do Kas. Słowa Zaphirela skwitowała krzywym uśmiechem pod chustą. Ale już w chwili, gdy wszelkie słowa przebrzmiały i umysł dziewczyny intesywniej ruszył do pracy jej brwi zaczeły się powoli wznosić w górę.
- Xan... - zwróciła się do smoka niepewnie i obejrzała się po pozostałej dwójce towarzyszy.
- A jeśli podejrzany ładunek Ahimeda, który tak bardzo cię niepokoił wcale nie został zabrany przez niego? Jeżeli to co wiózł jest tam - dłonią wskazała kierunek, gdzie przypuszczalnie broił Ren.
- Mam wątpliwości czy zmiana zachowania tego długouchego lisa wynika tylko z uderzenia w głowę... Ahimed się nim opiekował... Rozważmy i tę opcję. Skoro nawet Kas wydaje się tym zaniepokojona... - powiedziała patrząc na półdemonicę i mając szczerą nadzieję, że nie musi więcej mówić o swych podejrzeniach... Miała nadzieję, że się myli i widać to było po jej twarzy nawet mimo faktu, że osłoniła ją chustą.

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Xan
Niestety Aine miała racje i on dobrze o tym wiedział. Wolał nie wiedzieć w co zmienił się elf, ale miał nadzieję że nie będzie go trzeba defenestrować albo coś w tym rodzaju.
-Wiem, nagłe ulotnienie się Ahimeda też nie wróży nic dobrego. Póki co to trzeba dorwać tego furiata, najlepiej przywiązać go do czegoś ciężkiego i zastanowić się co dalej. Zdaje się że ktoś nam zaoferował całkiem ciekawy kontrakt, mer też by się przydał, tyle ze jeśli nie mamy zacząć naszej pracy od niego... to trzeba coś z nim zrobić. Na początek naprawdę sugeruję sprowadzenie go do Gryfina. Zaphirel, spróbuj go wziąć żywego, niekoniecznie przytomnego. Podejrzewam ze wasza dwójka starczy. Jak nie, to pewnie zdążymy dobiec, jak krzykniecie odpowiednio głośno, albo zaczniecie się tłuc na poważnie.
Xan zostawił im to wszystko do przemyślenia i ruszył znowu w stronę Gryfina, załatwianie takich rzeczy przy tłumie gapiów nie było najrozsądniejsze, zwłaszcza jeśli w okolicach były jakieś doniesienia o demonach. W myślach modlił sie do Cepheida o łaskę i siłę na nadchodzący czas, podejrzewał że będzie potrzebował dużo i jednego i drugiego.
Niestety Aine miała racje i on dobrze o tym wiedział. Wolał nie wiedzieć w co zmienił się elf, ale miał nadzieję że nie będzie go trzeba defenestrować albo coś w tym rodzaju.
-Wiem, nagłe ulotnienie się Ahimeda też nie wróży nic dobrego. Póki co to trzeba dorwać tego furiata, najlepiej przywiązać go do czegoś ciężkiego i zastanowić się co dalej. Zdaje się że ktoś nam zaoferował całkiem ciekawy kontrakt, mer też by się przydał, tyle ze jeśli nie mamy zacząć naszej pracy od niego... to trzeba coś z nim zrobić. Na początek naprawdę sugeruję sprowadzenie go do Gryfina. Zaphirel, spróbuj go wziąć żywego, niekoniecznie przytomnego. Podejrzewam ze wasza dwójka starczy. Jak nie, to pewnie zdążymy dobiec, jak krzykniecie odpowiednio głośno, albo zaczniecie się tłuc na poważnie.
Xan zostawił im to wszystko do przemyślenia i ruszył znowu w stronę Gryfina, załatwianie takich rzeczy przy tłumie gapiów nie było najrozsądniejsze, zwłaszcza jeśli w okolicach były jakieś doniesienia o demonach. W myślach modlił sie do Cepheida o łaskę i siłę na nadchodzący czas, podejrzewał że będzie potrzebował dużo i jednego i drugiego.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Kasandra/Sandra
Westchnęła. To wszystko było takie... dziwne. Zbyt wiele rzeczy się działo teraz w jednej chwili i powoli traciła do tego głowę. Jej życie było powolne, dość spokojne i wypełnione rutyną. Zabijanie, krzywdzenie, trochę seksu. Nic takiego. A tu nagle wychodzi jakiś straszny spisek, zmiany osobowości, wybuchy, krakeny, smoki (jeden nawet całkiem przystojny) i kij jeden wie co jeszcze. Westchnęła.
- Dobra, po pierwsze... Możecie na mnie liczyć, nie taka demonica zła, jak ją malują. Czasami elfy wychodzą jeszcze gorsze. Z demonami cały czas walczę od jakiś dwustu lat, więc pewnie moja pomoc trochę się wam przyda.
Spojrzała po zebranych i uśmiechnęła się lekko. Nikt nie mówił, że jak jej ojciec był Mazoku, to ona musi akurat po ich stronie być. Należała raczej do tych awanturników, którzy walczyli ze wszystkimi i czerpali z tego masę przyjemności.
- Szczerze, robaczki, mi zachowanie mera aż tak nie przeszkadza. Jak przesadzi, to połamię mu ręce i skończy się moja dobroć, czy tolerancja dla niego - stwierdziła lekko. - Wiem jednak, jak bardzo uciążliwe i kłopotliwe jego zachowanie może dla was wszystkich być, zwłaszcza, jak chcecie mieć dobrą opinię. On aż kipi złością i agresją, jest dla mnie jasny i widoczny niczym sam przebrzydły Mazoku. Wyczułabym go z drugiego końca kontynentu. A to już powinno być nawet bardziej niż niepokojące, czyż nie?
Nabrała powietrza w płuca i po chwili ciągnęła dalej. Co jakiś czas przestępowała z nogi na nogę i spoglądała się groźnie na boki, gdyż zbyt wielu mężczyzn zwracało teraz na nich uwagę. No... na jej tyłek w sumie.
- Najlepiej by było go ogłuszyć, choć trzeba uważać na tę jego rozbitą głowę. Można też spić, ale to zajmie zbyt dużo czasu... - stwierdziła kręcąc głową.
Skończyła i poczekała, aż się wszyscy 'pożegnają' i jak tylko mag był gotowy by ruszyć, zagadała jeszcze do niego.
- Jak zobaczysz, że wyjmuje sztylet, od razu go ogłusz, dobrze? - spytała i wyraźnie słyszał w jej głosie prośbę i nutkę strachu.
- I uważaj, by cię nie uśpił. Robi to poprzez dotyk... - dodała krzywiąc się. - Mnie jest w stanie uśpić na kilka minut i nie umiem się przed tym obronić. Nie wiem, jak poradziłby sobie z tobą.
Doskonale pamiętała i wiedziała, co może zrobić. Nie podobało jej się to.
Westchnęła. To wszystko było takie... dziwne. Zbyt wiele rzeczy się działo teraz w jednej chwili i powoli traciła do tego głowę. Jej życie było powolne, dość spokojne i wypełnione rutyną. Zabijanie, krzywdzenie, trochę seksu. Nic takiego. A tu nagle wychodzi jakiś straszny spisek, zmiany osobowości, wybuchy, krakeny, smoki (jeden nawet całkiem przystojny) i kij jeden wie co jeszcze. Westchnęła.
- Dobra, po pierwsze... Możecie na mnie liczyć, nie taka demonica zła, jak ją malują. Czasami elfy wychodzą jeszcze gorsze. Z demonami cały czas walczę od jakiś dwustu lat, więc pewnie moja pomoc trochę się wam przyda.
Spojrzała po zebranych i uśmiechnęła się lekko. Nikt nie mówił, że jak jej ojciec był Mazoku, to ona musi akurat po ich stronie być. Należała raczej do tych awanturników, którzy walczyli ze wszystkimi i czerpali z tego masę przyjemności.
- Szczerze, robaczki, mi zachowanie mera aż tak nie przeszkadza. Jak przesadzi, to połamię mu ręce i skończy się moja dobroć, czy tolerancja dla niego - stwierdziła lekko. - Wiem jednak, jak bardzo uciążliwe i kłopotliwe jego zachowanie może dla was wszystkich być, zwłaszcza, jak chcecie mieć dobrą opinię. On aż kipi złością i agresją, jest dla mnie jasny i widoczny niczym sam przebrzydły Mazoku. Wyczułabym go z drugiego końca kontynentu. A to już powinno być nawet bardziej niż niepokojące, czyż nie?
Nabrała powietrza w płuca i po chwili ciągnęła dalej. Co jakiś czas przestępowała z nogi na nogę i spoglądała się groźnie na boki, gdyż zbyt wielu mężczyzn zwracało teraz na nich uwagę. No... na jej tyłek w sumie.
- Najlepiej by było go ogłuszyć, choć trzeba uważać na tę jego rozbitą głowę. Można też spić, ale to zajmie zbyt dużo czasu... - stwierdziła kręcąc głową.
Skończyła i poczekała, aż się wszyscy 'pożegnają' i jak tylko mag był gotowy by ruszyć, zagadała jeszcze do niego.
- Jak zobaczysz, że wyjmuje sztylet, od razu go ogłusz, dobrze? - spytała i wyraźnie słyszał w jej głosie prośbę i nutkę strachu.
- I uważaj, by cię nie uśpił. Robi to poprzez dotyk... - dodała krzywiąc się. - Mnie jest w stanie uśpić na kilka minut i nie umiem się przed tym obronić. Nie wiem, jak poradziłby sobie z tobą.
Doskonale pamiętała i wiedziała, co może zrobić. Nie podobało jej się to.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Aine
Wojowniczka cieszyła się, że mogą liczyć na wsparcie Kas. Półdemonica potężną była sojuszniczką i bardzo niebezpiecznym wrogiem. Dziewczyna doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Miała złe przeczucia co do stanu mera... A po tym jak Kasandra stwierdziła, że elf jest dla niej wyczuwany niczym Mazoku Aine miała absolutną pewność, że będzie gorąco. Xan wyczuwał demony, Kas również... Oboje przed chwilą potwierdzili obawy dziewczyny. Westchnęła. Gdy Kas i Zaphirel oddalali się po Rena Aine tylko powiedziała do nich
- W razie czego nie wahajcie się wołać o wsparcie. Co prawda wierzę, że sobie poradzicie, ale Xan i ja będziemy w poblżu... Raczej nie chciałabym żeby wam albo temu wariatowi się coś stało - wyraziła swoje obawy i odprowadziła ich wzrokiem. Skrzywiła się pod swoją chustą, gdy doszła do wniosku, że półdemoniczna natura Kas może ją w tej chwili znienawidzić albo wyśmiać za tę troskę. Westchnęła. Ruszyła powoli za smokiem.
- Xan, nie spiesz się tak - poprosiła podbiegając. - Stawiasz tak długie kroki, że ja muszę biec - dodała przystając przy towarzyszu.
- Powiedz mi, proszę... Jak myślą demony? Wiesz może o czym myślą, jaki mają stosunek do otoczenia... Znaczy... Jak one odbierają takie rzeczy jak szczerość czy troska? - spytała.
- Kas jest w połowie demonem. Zauważyłam jedynie, że bardzo łatwo zmieniają się jej nastroje i jest na nie strasznie wyczulona... - pospieszyła z wyjaśnieniami, ale nie skończyła.
Wojowniczka cieszyła się, że mogą liczyć na wsparcie Kas. Półdemonica potężną była sojuszniczką i bardzo niebezpiecznym wrogiem. Dziewczyna doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Miała złe przeczucia co do stanu mera... A po tym jak Kasandra stwierdziła, że elf jest dla niej wyczuwany niczym Mazoku Aine miała absolutną pewność, że będzie gorąco. Xan wyczuwał demony, Kas również... Oboje przed chwilą potwierdzili obawy dziewczyny. Westchnęła. Gdy Kas i Zaphirel oddalali się po Rena Aine tylko powiedziała do nich
- W razie czego nie wahajcie się wołać o wsparcie. Co prawda wierzę, że sobie poradzicie, ale Xan i ja będziemy w poblżu... Raczej nie chciałabym żeby wam albo temu wariatowi się coś stało - wyraziła swoje obawy i odprowadziła ich wzrokiem. Skrzywiła się pod swoją chustą, gdy doszła do wniosku, że półdemoniczna natura Kas może ją w tej chwili znienawidzić albo wyśmiać za tę troskę. Westchnęła. Ruszyła powoli za smokiem.
- Xan, nie spiesz się tak - poprosiła podbiegając. - Stawiasz tak długie kroki, że ja muszę biec - dodała przystając przy towarzyszu.
- Powiedz mi, proszę... Jak myślą demony? Wiesz może o czym myślą, jaki mają stosunek do otoczenia... Znaczy... Jak one odbierają takie rzeczy jak szczerość czy troska? - spytała.
- Kas jest w połowie demonem. Zauważyłam jedynie, że bardzo łatwo zmieniają się jej nastroje i jest na nie strasznie wyczulona... - pospieszyła z wyjaśnieniami, ale nie skończyła.
Ostatnio zmieniony piątek, 7 września 2007, 02:22 przez WinterWolf, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Xan
Smok zwolnił nieco kroku dając nadążyć dziewczynie i zastanowił się nad jej pytaniem. Przez głowę przemknęła mu cała gama epitetów określających demony, ale większość z nich nie nadawała się do przedstawienia szerszej publice. W dodatku musiał to jakoś przedstawić tak, jakby mówił bez uprzedzeń.
-Jakby to najszybciej przedstawić. Widzisz, Mazoku są jakby antytezą Ryuzoku. Kiedy my staramy się o spokój i harmonię, tam one próbuję zniszczyć wszystko doprowadzając do pełnego rozkładu i zniszczenia. Gdzie mnie koi modlitwa i dziadek pielęgnujący swój ogródek z zaparciem godnym większej sprawy, tam demon widzi coś ohydnego, coś co po zniszczenie dostarczy mu dodatkowej energii związanej z żalem dziadka. To tak jakbyś wzięła ta gorszą stronę ludzkiej natury, dała jej ogromną moc i pozwoliła hasać bez nadzoru. One po prostu kochają chaos. - Miał nadzieję że dobrze jej to przedstawił.
-Co do Kas, to jeszcze insza sprawa, ona nie jest ani jednym ani drugim, może przejawiać cechy obu form, ale nigdy żadna nie będzie w stanie przejąć całkowitej kontroli... miejmy nadzieję. A ta jej niestabilność bierze się właśnie z rozdarcia. To tak jak z ubraniem, jeśli nie zaszyjesz dziury w płaszczu to niedługo będziesz miała dwa kawałki płaszcza. Coś mi się zdaje że jej chyba się nie da pozszywać, ale ma za mocno obrobione brzegi żeby się rozedrzeć na dwoje. - Ostatnie zdanie dodał po cichu. Ciekawiła go propozycja Gryfina, miał nadzieję ze dotrą na miejsce jak najszybciej. W tej kompani obecnie chyba tylko Aine zadawała dobre pytania. Los elfa go w tym momencie nie martwił zbytnio, zwłaszcza ze kas miała zająć się nim razem z Zaphirelem.
Smok zwolnił nieco kroku dając nadążyć dziewczynie i zastanowił się nad jej pytaniem. Przez głowę przemknęła mu cała gama epitetów określających demony, ale większość z nich nie nadawała się do przedstawienia szerszej publice. W dodatku musiał to jakoś przedstawić tak, jakby mówił bez uprzedzeń.
-Jakby to najszybciej przedstawić. Widzisz, Mazoku są jakby antytezą Ryuzoku. Kiedy my staramy się o spokój i harmonię, tam one próbuję zniszczyć wszystko doprowadzając do pełnego rozkładu i zniszczenia. Gdzie mnie koi modlitwa i dziadek pielęgnujący swój ogródek z zaparciem godnym większej sprawy, tam demon widzi coś ohydnego, coś co po zniszczenie dostarczy mu dodatkowej energii związanej z żalem dziadka. To tak jakbyś wzięła ta gorszą stronę ludzkiej natury, dała jej ogromną moc i pozwoliła hasać bez nadzoru. One po prostu kochają chaos. - Miał nadzieję że dobrze jej to przedstawił.
-Co do Kas, to jeszcze insza sprawa, ona nie jest ani jednym ani drugim, może przejawiać cechy obu form, ale nigdy żadna nie będzie w stanie przejąć całkowitej kontroli... miejmy nadzieję. A ta jej niestabilność bierze się właśnie z rozdarcia. To tak jak z ubraniem, jeśli nie zaszyjesz dziury w płaszczu to niedługo będziesz miała dwa kawałki płaszcza. Coś mi się zdaje że jej chyba się nie da pozszywać, ale ma za mocno obrobione brzegi żeby się rozedrzeć na dwoje. - Ostatnie zdanie dodał po cichu. Ciekawiła go propozycja Gryfina, miał nadzieję ze dotrą na miejsce jak najszybciej. W tej kompani obecnie chyba tylko Aine zadawała dobre pytania. Los elfa go w tym momencie nie martwił zbytnio, zwłaszcza ze kas miała zająć się nim razem z Zaphirelem.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Storrytelling Realistyczny] Przebudzenie Shabranigdo
Aine
Wysłuchała uważnie słów towarzysza. Podziękowała skinieniem głowy, gdy skończył mówić. Przez chwilę potem miała trochę nieobecny wyraz twarzy. Musiała sobie trochę to przemyśleć. Teraz miała pełniejszy obraz sytuacji. Że demony niszczą wiedziała od dawna. Nie znała jednakże tego przyczyn. Ale teraz odpowiednie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Potem wznowiła niezbyt pospieszny marsz w stronę pałacu.
- Musimy się solidnie przygotować. I może znajdziemy jakiś sposób na Rena. Jeśli odejdzie nam ten "drobny" problem będzie o niebo łatwiej i przyjemniej. Ciekawa jestem co tak na prawdę mu się stało? Bo jeśli rzeczywiście ma w sobie demona, to... Jak pasożyta stamtąd wywalić? No i... Czy to sprawka Ahimeda? Jak tak, to gdzie on jest? A jeśli nie, to co się stało? - mruczała pod nosem. Więcej było pytań niż odpowiedzi i niczego nie mogli być pewni. Wszystko to mogły być jedynie spekulacje i nimi pozostać... A może jest w nich ziarno prawdy? Aine musiała się upewnić, ale za cholerę nie była pewna jak to zrobić...
Obejrzała się na smoka
- Czy rozumiesz cokolwiek z tego mętliku? Bo jeżeli to sprawka Ahimeda, to jaki miał w tym interes? - rzuciła marszcząc brwi.
Wysłuchała uważnie słów towarzysza. Podziękowała skinieniem głowy, gdy skończył mówić. Przez chwilę potem miała trochę nieobecny wyraz twarzy. Musiała sobie trochę to przemyśleć. Teraz miała pełniejszy obraz sytuacji. Że demony niszczą wiedziała od dawna. Nie znała jednakże tego przyczyn. Ale teraz odpowiednie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Potem wznowiła niezbyt pospieszny marsz w stronę pałacu.
- Musimy się solidnie przygotować. I może znajdziemy jakiś sposób na Rena. Jeśli odejdzie nam ten "drobny" problem będzie o niebo łatwiej i przyjemniej. Ciekawa jestem co tak na prawdę mu się stało? Bo jeśli rzeczywiście ma w sobie demona, to... Jak pasożyta stamtąd wywalić? No i... Czy to sprawka Ahimeda? Jak tak, to gdzie on jest? A jeśli nie, to co się stało? - mruczała pod nosem. Więcej było pytań niż odpowiedzi i niczego nie mogli być pewni. Wszystko to mogły być jedynie spekulacje i nimi pozostać... A może jest w nich ziarno prawdy? Aine musiała się upewnić, ale za cholerę nie była pewna jak to zrobić...
Obejrzała się na smoka
- Czy rozumiesz cokolwiek z tego mętliku? Bo jeżeli to sprawka Ahimeda, to jaki miał w tym interes? - rzuciła marszcząc brwi.
