[Sliders] Powrót do domu

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

-Niech pan zadzwoni, w dokumencie który panu prześlę faksem będzie wzmianka co robić w sprawie telewizji.- Pomyślał kilka chwil, dzięki możliwości udostępnienia materiałów do telewizji jego gazeta zarobi krocie. -Jak na razie żadnych- Podkreślił. -ale to żadnych wywiadów z telewizją. Wykołują pana i na oczerniają że głowa mała.
Podrapał się po zaroście, po czym wymienił z profesorem uścisk dłoni.
-Do zobaczenia doktorze, zapowiada się owocna współpraca... chciałbym jeszcze porozmawiać z panem przy butelce domowej śliwowicy ale niestety muszę już iść, przyjadę do pana w ciągu tygodnia i porozmawiamy o wszystkim, jak na razie proszę o tym wszystkim milczeć... różne osoby chciały by wejść w posiadanie takiej technologi. No, ale na mnie czas, do zobaczenia.- To mówiąc jeszcze raz odszedł od profesora i ruszył w stronę samochodu.
Zanim dojedzie do domu chce najpierw kupić sobie małą podręczną latarkę i baterię do swojego telefonu... a tak na marginesie czy nie miał się dziś spotkać z Danielle? Sprawdził to na swoim palmtopie.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: WinterWolf »

Ariadne westchnęła ciężko. Teraz będzie sie znowu musiała tłumaczyć dlaczego jezdzi na motorze, ktorego oficjalnie nie dopuszczono do ruchu drogowego. Spojrzala na Robin zniechecona.
- No dobra. To czekamy na taksowke. Musze odebrac od rodzicow mojego psa... Bestia pewnie sie stesknila... -
Profesor odszedł gdzieś z Parsivalem - zapewne na przystanek autobusowy.
Robin pokiwała głową na znak zrozumienia.
- Ale chyba warto było. Choć nie rozumiem do końca gdzie właściwie byliśmy to była to ciekawa przygoda.
- Bylo... Nietypowo... Musze przyznac, ze te komary byly przerazajace. Chociaz w dzien tamto miejsce musialo byc naprawde ciekawe. Chcialabym zobaczyc te wielkie owoce, ale nie mam ochoty tam wracac. Te komary sa wystarczajaco zniechecajace - baknela poprawiajac kurtke, by ukryc nieprzyjemny dreszcz jaki przeszedl jej po plecach
Robin też wzdrygnęła się na wspomnienie o komarach.
- Tak, co racja to racja. - powiedziała.
Ariadne skineła tylko głowa zaczynajac sie niecierpliwic oczekiwaniem na taksówkę. Westchnęła widząc, ze zegarek jej stanął.
- Która godzina? I kiedy ta taksowka sie zjawi? - zaczela sie niecierpliwic. Trzeba bedzie motor odzyskac...
Po paru bardzo długich minutach niezręcznej ciszy pod dom podjechała taksówka. Dziewczyny ucieszyły się i wsiadły do środka.
Kierowca okazał się być starszym na oko pod sześcdziesiątkę człowiekiem.
- Gdzie? - zapytał bez zbędnej uprzejmości w głosie.
- Na Greensquare koło skrzyzowania - odparla mloda kobieta troche zdziwona podejsciem taksówkarza. Zwykle tacy byli calkiem uprzejmi choc poczucie humoru mieli keipskie. - A ty Robin? Dokad ty jedziesz? - spytala
- A ja na PowderStreet. - powiedziała do taksówkarza odpowiadając jednocześnie na pytanie koleżanki.
- Greensquare będzie po drodze. - dodała i uśmiechnęłą się lekko do Ariadne.
Taksówkarz nic nie odpowiedział - po prostu jechał. Wyglądało na to, że jakoś dzisiaj nie miał specjalnie humoru.
- Moi rodzice sie tam urzadzili - Ariadne dodala z usmiechem. - Ja mieszkam niewiele dalej ale musialam z kims zostawic mojego Diabla, bo przeciez by mi dom do reszty zdemolowal - zasmiala sie. - Strasznie teskni za kazdym razem gdy go zostawiam. Ostatnio dywan musialam przez niego wyrzucic, bo caly pogryzl - powiedziala
- Hmm. Dobrze, że wybaczasz mu takie rzeczy. - odpowiedziała Robin. - To chyba rzadkość.
Jadąc dziewczyny zauważyły ciekawą grupę młodych ludzi - prawdopodobnie wracali z jakiejś imprezy (jak to w niedzielę rano się zdarza) - byli oni ubrani w czarne skóry i mieli kolorowe fryzury: niebieskie, zielone i był też jeden wściekle czerwony punk. Szybko ich jednak mineli i nie było czasu się przyjrzeć.
- Mialabym mu nie wybaczyc? - zasmiala sie dziewczyna. - Jakie on wielkie oczy robi i przeprasza gdy sie mu powie ze zle zrobil - powiedziala. Obejrzala sie za barwna grupka. - Hmm... Ciekawe... Przypominaja mi mnie pare lat temu - zasmiala sie i mrugnela do Robin zawadiacko.
Robin zdziwiła się trochę. Zastanowiła się przez moment
- To... stąd masz kolczyki i tatuaz? - spytała nieśmiało.
- Kumpel mi wydziergal - usmiechnela Si,e ale w jej oczach pojawila sie nuta smutku. - Zdolny byl cholernik - westchnela i odwrocila glowe w strone okna.
- Mhmm. - mruknęła Robin na znak zrozumienia.
Zrozumiała, że poruszyła chyba zły temat. Również spojrzała za okno - zwłaszcza, że taksówka mijała właśnie cały wymazany nieudolnym kolorowym graffiti autobus.
- Phi... Potrafie lepiej - parsknela dziewczyna patrzac na graffiti. Pamietala jak wymalowali cala banda jednemu sklepikarzowi caly jego sklepik. Nie chcial dac na kreche to sobie zrobili z jego sklepu galerie sztuk wulgarnych... Parsknela raz jeszcze krecac glowa.
Robin uśmiechnęła się lekko słysząc słowa dziewczyny. Niestety musiały przerwać podróż - dojechali na Greensquare.
Taksówkarz zatrzymał samochód.
- Spotkamy się jeszcze? - spytała. - Ten dziennikarz pewnie będzie chciał z nami pogadać.
- Jasne, nie ma sprawy. Daj tylko znac kiedy co i jak. Tu masz numer na komorke i do gabinetu jakbys potrzebowala w sprawie chorego zwierzaka - Ariadne podala jej wizytowke troche wymieta po lezeniu w kieszeni kurtki. - Ile za kurs? - baknela do taksowkarza
Robin uśmiechnęła się do rozmówczyni.
- Dzięki. Zadzwonię. - odpowiedziała chowając wizytówkę.
- 6,80 - odpowiedział taksówkarz beznamiętnie.
Dziewczyna wygrzebala portfel i podala taksowkarzowi w drobnych 7$ - Prosze - potem pomachala Robin na pozegnanie i na piechote ruszyla do domu rodzicow po psa.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: Turek »

Jan
- Trzymajcie się.- pożegnał się krótko i poszedł w kierunku swego domu.
Szedł dosyć wolno rozmyślając o wszystkim i o niczym.
Nagle usłyszał pisk opon, wyrwał się z zamyślenia i odskoczył.
- Dziadek, ku###, patrz trochę !!- powiedziała młoda dziewczyna.
- Najpierw do ch**a pana naucz się jeździć, poza tym kto dał takiej smarkuli samochód.- odpowiedział i ruszył dalej przed siebie.
Janek po krótkiej „uprzejmej” wymianie zdań poszedł dalej, i znowu pogrążył się w rozmyślaniach, wspominał jak kiedyś i on szalał w podobny sposób z kolegami, jedyną różnicą był samochód.
Sam nie zauważył kiedy dotarł do swego mieszkania.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: Mekow »

Ariadne

Dziewczyna podeszła pod blok i otworzyła drzwi do klatki schodowej. Zdziwiła się widząc namalowane na ścianach grafity - ale co mogła zrobić? To na pewno robota tego 16-letniego Antka, który mieszka dwa piętra wyżej. Później zmusi się go do wyczyszczenia ścian.
Kiedy Ariadne dochodziła do swoich drzwi usłyszała radosne i dobrze znajome szczekanie.
Otworzyła drzwi i wtedy dwiema łapami skoczył na nią duży, czarny, nieco skundlony czeski wilczek. Ariadne złapała psa za przednie łapy nie pozwalając mu się podrapać. Psiak cały czas szczekał i merdał ogonem, a ona zatańczyła z nim przez moment, po czym postawiła go na podłodze.
Weszła do mieszkania głaszcząc pieska po głowie - o dziwo w domu nikogo nie było.
"Od dawna siedzisz sam? Pewnie musisz iść na spacerek." - pomyślała Ariadne.
Kiedy celowo zabrzękała kluczami i złapała smycz, Diabeł znowu się ożywił - szybko ustawił się przy drzwiach, zaczął szczekać i energicznie merdać ogonem.
Ariadne przypięła go i wyszła z domu. Spacerowała przez jakiś czas i wszystko było spokojnie. Potem postanowiła już wrócić. Pod swoim domem zobaczyła znajome motocykle z dodatkami w jaskrawych barwach. Zaś w mieszkaniu jej rodziców (najprawdopodobniej w nim) ktoś teraz krzyczał. Głosy wydały się być dziwnie znajome.



Parsival

Profesor wrócił do domu i mężczyzna został sam. Spojrzał w miejsce, w którym wczoraj zaparkował swój samochód. Przeklął w myślach - wyglądało na to, że ktoś go ukradł. No, cóż - ma teraz coś znacznie lepszego i nagroda pulitzera załatwi mu kilkanaście samochodów jeśli tylko będzie chciał.
Miał jednak nieco szczęścia - akurat trafił na darmowy autobus do jakiegoś marketu. Postanowił do niego wsiąść - przynajmniej kupi potrzebne rzeczy. Usiadł z tyłu autobusu i odpalił laptopa - niestety ten nie chciał się załączyć.
Dojechał do miejsca gdzie był (widocznie jakiś nowy) hipermarket o dziwnej nazwie "Abced". Wszedł do środka. Zamierzał kupić tu co nieco i wrócić stąd taksówką do domu. Okazało się jednak, że w markecie nie było potrzebnych mu rzeczy - sprzedawano tu tylko alkohol, różnego rodzaju farby do włosów i typowe przedmioty na imprezy (takie jak serpentyny, konfetti, plastikowe sztućce, balony itp).
"I to ma być hipermarket?!" - pomyślał oburzony.
Nie zdziwiło go to jednak aż tak, jak pewna rodzinka na zakupach:
Dwoje ludzi w średnim wieku pchało wózek z zakupami (najprawdopodobniej na imprezę) i słuchało dwójki swoich (na oko 16-letnich) dzieci, którzy rozkazywali im(!) co mają jeszcze kupić.
Parsival niestety nie tylko nie kupił tego co chciał, ale i nie miał jak zadzwonić po taksówkę - nie widział, żadnej butki telefonicznej.



Jan

Nastolatka odjeżdżając zbluzgała jeszcze Jana, ale było to raczej gadaniem na odchodne.
"Ledwo to od ziemi odrosło, a już myśli że jest nie wiadomo kim." - pomyślał.
Dotarł do swojego mieszkania już bez przeszkód - zdziwił się tylko skąd tu wszędzie tyle grafity. Minął też dwie dziwną parę nastolatków (w wieku na oko 17-18). Oboje mieli jaskrawo-zielone włosy - chłopak krótkie na zapałkę, a dziewczyna sięgające za łopatki, ubrani zaś byli w czarną skórę. Siedzieli na ławce i całowali się, więc nie wypadało im przeszkadzać.
Kiedy Jan dotarł na miejsce, czyli do swojego domu i przekroczył próg zobaczył swoje lustrzane odbicie na którym miał conajmniej 20kg nadwagi. Okazało się, że w jego mieszkaniu jest salon krzywych luster. Czyżby to był jakiś zdziwaczały pomysł Karlosa? Ale dlaczego nic tu nie ma? Gdzie są jego rzeczy?



Veronica

Dziewczyna obudziła się po kolejnej imprezie. Leżała w łóżku pod ciepłym kocem. Była zmęczona i niewyspana - typowy kac. Bolały ją też nogi, a szczególnie stopy - to już efekt przedobrzenia z tańcem.
Sprawdziła swój ubiór - miała na sobie tylko bieliznę, jak się szybko okazało podobnie ubrane były leżące, po obu jej stronach, osoby. Po lewej był jakiś chłopak z krótkimi niebieskimi włosami, zaś po prawej długowłosa boldyna, której makijaż przypominał wojenne barwy indian. Ogólnie było bardzo miło i przytulnie, więc na jej twarzy zagościł uśmiech. Zorientowała się też, że w tym dużym łóżku znajduje się jeszcze kilka osób.
Nie chciało jej się wstawać więc zamknęła oczy i postanowiła jeszcze pospać - wszak było tu tak miło. Udało jej się nawet jeszcze zasnąć.
Obudziła się ponownie, a właściwie przypadkiem obudził ją wstający "sąsiad z łóżka". Pomimo, narastającego uczucia głodu i pragnienia, nie chciało jej się jeszcze wstawać. Do tego zrobiło się luźniej i można było się nawet przeciągnąć. Drzemała sobie jeszcze przez, jak się jej wydawało, kilkanaście minut.
Poczuła jak leżąca obok niej dziewczyna poruszyła się. Najwyżej minutę później zorientowała się, że ktoś ją obejmuje sięgając rękoma za plecy - do zapięcia stanika.
Otworzyła oczy i zobaczyła, na oko 13-letniego, nieco piegowatego chłopaczka. Veronicę rozbawiła jego mina - wyglądał jak dziecko przyłapane na kradzieży cukierków ze stołu, albo nawet koniaku z barku. O jego winie i zamiarach świadczyła damska czerwona bielizna, która leżała na jego ramieniu - po rozmiarze stanika można było zgadnąć, że należała ona do śpiącej obok blondyny.
Chłopaczek najpierw szybko cofnął się o parę kroków - zapewne chodziło mu po głowie szybkie opuszczenie pomieszczenia, ale stał w miejscu. Aż tak był wystraszony, albo nie mógł odżałować rozebranej już blondyny z makijażem, albo jedno i drugie.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

-Co znowu? Co się tu do jasnej anielki dzieje?!- Warknął cicho dziennikarz.
Spojrzał na zegarek, wyciągnął telefon... nie ma zasięgu i bateria na wykończeniu. To było wystarczające, doktorek pomylił światy. Kurwa, trzeba jak najszybciej wrócić do doktorka. Heh, głęboko westchnął. Pochował do torby i pozapinał w kieszeniach wszystkie oprzyrządowanie. Który dzieciak w końcu mógłby nie chcieć małego przenośnego komputera na którym można odpalić najnowsze gry. Przymknął oczy i wziął głęboki oddech. Brał pod uwagę pomyłkę, ale jest to tak mało prawdopodobne że aż niemożliwe. Wystarczyłby w końcu komputer z mini-usb by doładować komórkę w ciągu dwóch godzin. Wsunął rękę do kieszeni z dyktafonem który zarejestrował słowa dziennikarza: 'Świat dzieci, godziny nocne, dzieci władają dorosłymi.' Dyktafon był analogowy, nie cyfrowy, w razie potrzeby dało by się go włączyć przekręcając korbką. Pomyślał że może to jest dzień dziecka ale taka perspektywa odpadała, palmtop miał wszystkie, nawet poślednie daty i notatki wpisane w kalendarz... błogosławieństwo internetu... a palmtop nie działał. Przeklął siarczyście acz cicho... przy młodzieży się nie przeklina. Wyszedł przed supermarket, musiał w końcu znaleźć jakiś środek transportu, chodził mu głównie o motocykl albo samochód... w ostateczności rower. Nie, nie po to by się dostać do doktora, miał na to czas... w końcu się umawiał z doktorkiem... chciał zdobyć maksimum informacji o tym świecie. W tym celu udał się do miejsca które znał najlepiej... do swojego domu... jeżeli dojechał na miejsce lub został zmuszony do zatrzymania się to przeczesuje swoje kasztanowe włosy i rozgląda się za jakimś łomem i/lub glazurką.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: WinterWolf »

Ariadne Forester

Brzydkie graffiti przywitała kręceniem nosem. Ale sobie porozmawia z tym dzieciakiem. Była w gangu i nie raz zrobiła graffiti, ale to była sztuka, a nie taki bezładny burdel pozbawiony artyzmu. Ona i jej paczka tak oznaczali granicę swojego rewiru. I robili to starannie, bo o swoją dzielnicę trzeba dbać.
Dziewczyna ucieszyła się bardzo na spotkanie ze swoim psem. Kochała tego wielkiego potwora. Pieszcztliwie mówiła o nim Diablik lub Diabełek. Czasem przezywała go Diabełek-kudełek, bo sierść miał gęstą i błyszczącą i często musiała go szczotkować.
Wzięła swoje kochane stworzenie na spacer. I ona i on musieli się wyszaleć. Dość długo biegali wspólnie za patykami i ścigali się jak to zawsze razem lubili. W końcu podjęła drogę powrotną do domu rodziców. Miała nadzieję, że już są, to przywita się i powie, że już zabiera psa do siebie. Chciała też podziękować za to, że zajęli się jej urwisem.
Gwizdnęła przez zęby wołając psa.
- Chodź, Diabełku. Idziemy się pożegnać i zabieramy się do domu - rzuciła do niego wesoło.
Gdy dotarła ponownie pod dom dostrzegła motocykle. Uniosła brwi wysoko. Nie... No coś tu jest nie tak... Przecież... Przecież dawno ich tu nie było... Nie w tym składzie... Nie wszyscy naraz... Ruszyła szybko w tamtą stronę, przelotnie zaledwie przesuwając dłonią po ciepłej jeszcze, najbliższej maszynie. Kochała motocykle... Tyle było wyrazu w warczącym dźwięku silnika... Poza tym... Motocykl kojarzył jej się z wolnością.
Wraz z posłusznie biegnącym u jej boku psiakiem wbiegła do bramy, a potem przeskakując po dwa stopnie popędziła do mieszkania rodziców. Coś jej nie pasowało i musiała koniecznie dowiedzieć się co się dzieje. Tuż przed piętrem rodziców zatrzymała się i ruszyła wolniej. Zachowała czujność i ostrożność. Jeśli rodzice potrzebowali pomocy gotowa była jej udzielić natychmiast. Miała przy boku Diabła i sama nie raz miała okazję się bić...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: BlindKitty »

Vero usiadła na łóżku, lewą ręką podtrzymując rozpięty stanik. Patrzyła się chłopaczkowi w oczy, zastanawiając się nad decyzją, jaką należałoby teraz podjąć. W końcu zdecydowała, i prawą ręką zapieła stanik.
- Mam nadzieję że sie nie pogniewasz, ale ja sobie idę. - wstała, podnosząc z ziemi swoją czarną sukienkę - Musi ci wystarczyć czerwony stanik, czarnego do kolekcji tym razem nie dołożysz. - uśmiechnęła się wesoło, zakładając sukienkę przez głowę. Miała jeszcze lekki helikopterek, ale jej tendecja do szybkiego wstawania już się ujawniła. Podniosła z ziemi swoją torbę i łańcuchowy "pasek", po czym ruszyła w stronę drzwi.
Chłopaczek poczół ogromną ulgę i wyglądał na zadowolonego. Cieszył się, że nie nakrzyczano na niego, ani nic w tym stylu - do tego został w pomieszczeniu sam na sam z rozebraną już dziewczyną. Uśmiech nie znikał z jego twarzy gdy Veronika wychodziła. Wszak lepiej mieć jedno jabłko niż dwa ogryzki.
Dziewczyna wyszła z pomieszczenia. Trafiła na niewielki korytarz i zobaczyła jakiegoś starszego mężczyznę.
- Witam... Kim panienka jest? - spytał spokojnym głosem.
Jakiś wewnętrzny głos podpowiedział Veronice, żeby jeszcze nie zakładała swojego paska, a raczej trzymała go nadal w dłoniach. Wolała zawierzyć kobiecej intuicji...
- Zwyczajną skacowaną nastolatką, jakich wiele w okolicy, a dlaczego pan pyta? - uśmiechnęła się słodko.
Mężczyzna zmarszczył nieco brwi. Widać było, że jest czymś zaniepokojony.
- Pytam ponieważ to mój dom, a nie pamiętam pani z przyjęcia urodzinowego. - odpowiedział.
To jakoś nie miało sensu, z tego co wiedziała to była impreza z okazji soboty, a gospodarzem była nijaka Claudia - któreś z nich się myliło, albo kłamało.
Veronika skrzywiła się. Coś tu się nie zgadzało. Facet wyglądał w miarę uczciwie, a ona nie pamiętała paru kawałków nocy... Ale żeby aż tak? Nie, to wydawało się raczej niemożliwe.
- Ja zaś nie przypominam sobie żebym wybierała się na czyjeś przyjęcie urodzinowe... - kulka na łańcuchu zaczęła lekko się wahać - Byłam na sobotniej imprezie u Claudii, a nie na czyichkolwiek urodzinach...
Kulka zatrzymała się w ruchu. Facet odzyskał wiarygodność.
- Przykro mi, ale nie... Ostatnio widziałam ją... wiele godzin temu. - myślenie wciąż jeszcze sprawiało przykrość zmęczonym zwojom kory mózgowej - Ale nawet nie za dokładnie pamiętam kiedy.
Mężczyzna pokiwał głową na znak zrozumienia. Nie mógł jednak złapać oddachu i wyraźnie jakoś słabo się czuł.
- Czy jest panienka pewna, że nie było tu żadnych urodzin? - spytał.
- Właściwie, to tak w stu procentach nie jestem... Ale nie, nie wydaje mi się żeby miały być to urodziny. Wygląda pan jakoś słabo, nie powinien pan usiąść? - Veronica zaniepokoiła się jego stanem. Mimo wszystko, zachowała sporo szacunku dla starszych ludzi.
Mężczyzna złapał się za czoło i myślał o czymś gorączkowo. Wyciągnął z kieszeni dziwny przedmiot - przypominający nieco telefon komórkowy.
- O nnnie. - powiedział wyraźnie czymś zaniepokojony.
- Przepraszam panienkę, muszę coś sprawdzić. - powiedział i udał się do piwnicy.
Vronica nie wiedziała co się dzieje, ale zaciekawiło ją co to jest za dziwny telefon i co też ten mężczyzna chce sprawdzać w piwnicy.
Miała wrażenie, że ten facet jest nie do końca zorientowany w tym, co się dookoła dzieje. No cóż, wygląda na to, że nie jest w najlepszym stanie, a nie jest pewne czy w razie czego w domu znajdzie się ktoś gotów mu pomóc...
Veronica ruszyła za nim do piwnicy, zakładając swój udający pasek łańcuch na biodra. Nawet gdyby facet chciał coś kombinować, to nie powinna mieć z nim problemów. Lata treningów, lata treningów.... Zaśmiała się cicho, idąc za staruszkiem.
Kiedy mężczyzna zszedł do piwnicy rozejrzał się dookoła - widząc typowy poimprezowy stan, przerobionej na pomieszczenie mieszkalne, piwnicy. - To nie nasz wymiar. - powieział do siebie z wyraźną paniką w głosie.
Następnie jęknął coś w bólu, złapał się za serce.
I przewrócił się na podłogę wypuszczając z ręki tajemniczny przedmiot.
Dziewczyna natychmiast doskoczyła do upadającego staruszka i złapała go zanim padł na ziemię. Następnie bez wyraźnego wysiłku położyła go na najbliższej nadającej się do leżenia powierzchni i sprawdziła puls i oddech.
Nie były ona w zbyt dobrym stanie. Przyspieszone tętno i rozregulowany oddech mogły oznaczać zawał.
Resztkami sił mężczyzna powiedział:
- Weź to proszę, przechowaj. Przyjdą po niego. To bardzo ważne, muszą go dostać.
Po tych słowach stracił przytomność i tajemnicze urządzenie upadło na podłogę.
Veronica uznała, że dobrze by było wezwać pogotowie.
Lekcje na coś się przydały. Z torebki Vero natychmiast wyciągnęła komórkę, wykręciła 112 i szybko i treściwie przekazała wszelkie informacje, jakie mogły być potrzebne pogotowiu ratunkowemu. Dodała numer zwrotny, podniosła urządzenie i wrzuciła je do torebki, po czym dźwignęła mężczyznę i ruszyła przed dom. Lepiej żeby jak najszybciej wylądował w karetce, w przypadku zawału liczy się każda minuta, a noszenie raczej nie zaszkodzi komuś nań cierpiącemu.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: Turek »

Jan
-„ Musiało mnie długo nie być.”- pomyślał gdy zauważył ile się zmieniło.-„ Albo to profesorek znowu się pomylił.”
Jan otworzył drzwi do swego domu, zamiast znajomego wnętrza dostrzegł lustro.
- Kó**a co to ma być.- mruknął.- Karlos jeśli to twój kolejny poj****y pomysł to urwę ci głowę tuż przy samej du**e.- dodał głośniej.
Jan wszedł powoli do pomieszczenia i rozejrzał się wokół, wszędzie wokół były lustra, jak w każdym gabinecie, tyle ze to ku**a miało być jego mieszkanie a nie jakiś tam gabinet luster, rozejrzał się jeszcze chwilkę po gabinecie ale nie zauważył nic ciekawego.
Postanowił pójść spytać się profesora co tu się dzieje, ruszył dość szybkim krokiem, prawie biegiem, znowu mało co nie wpadł pod samochód, ale nie zwrócił za bardzo na to uwagi poszedł dalej.
Po paru minutach doszedł do domu profesora i wpadł do domu jak kamień wystrzelony z procy.
- Profesorze co tu się w ogóle dzieje?- spytał wpadając do domu.
Jan nie doczekał się odpowiedzi, poszedł dalej, coraz mniej podobała mu się zaistniała sytuacja.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: WinterWolf »

Ariadne

Dziewczyna zbliżyła się na tyle, aby zrozumieć dochodzące z mieszkania krzyki. Zatrzymała się na klatce.
- ... Mam gdzieś twoje zdrowie!! - padły słowa rozgniewanej kobiety.
Głos brzmiał jakby znajomo, ale Ariadne nie potrafiła przydzielić go do żadnej znajomej osoby.
Diabeł wyrywał się nieco chcąc dostać się do mieszkania mimo zamkniętych drzwi.
Ktoś odpowiedział krzyczącej kobiecie, ale słowa były zbyt ciche, aby je zrozumieć. Następnie kobieta znowu krzyczała:
- G**** mnie to obchodzi!! Mieliście się nim opiekować! I gdzie teraz jest?!
Po tych słowach Diabeł zaszczekał głośno. I wtedy z mieszkania dobiegł ją głośny krzyk słyszanej już wcześniej kobiety:
- Diabeł!!!
Dziewczyna chwyciła psa za obrożę. Coś jej tu nie pasowało... Podeszła bliżej drzwi trzymając wciąż psa i starajac się go jednocześnie uciszyć. Oparła się o ścianę nieopodal drzwi. Ktokolwiek był wewnątrz wiedział już o tym, że ktoś jest na zewnątrz, i że pies tu jest. Czekała gotowa puścić zwierzę i ewentualnie walczyć... Miała bardzo złe przeczucia...
Coś zaczęło gmerać z zamku i po chwili otworzyły się drzwi. Stanęła w nich młoda, dość ładna kobieta o delikatnych rysach twarzy i kolczykach w uszach, w dolnej wardze i brwi.
- Diabeł! - powiedziała i zszokowana stanęła jak wryta.
Ich spojrzenia spotkały się. Diabeł szczekał i merdał ogonem.
Ariadne stała jak wmurowana z dłonią wciąż na psim karku patrząc na... No właśnie... Na kogo? Jak to możliwe?
- Jasna cholera - wymknęło się dziewczynie. To było... Puściła obrożę zwierzęcia... Pies zawsze pozna swojego właściciela... Zawsze i wszędzie...
Diabeł skoczył na tamtą kobietę - zupełnie tak jak na Ariadne, kiedy wcześniej weszła do mieszkania. Ona jednak średnio się nim przejęła, gdyż była zbyt zszokowana widokiem... Siebie.
Dopiero po chwili do Ariadne dotarła myśl, która zaczęła kiełkować w jej głowie już w pierwszej chwili tego dziwnego spotkania. To nie byl ten wymiar... Pobladła gwałtownie, odsunęła się od ściany i cofnęła się trochę, przerażona tym, co właśnie zrozumiała. Obróciła się gwałtownie i zbiegła po schodach skacząc po stopniach i przeskakując barierkę. Piętro niżej krzyknęła tylko:
- Pożyczam motor! Znajdziesz go zaparkowanego na Pearl Street na podjeździe! - i popędziła do maszyny, którą rozpoznała jako swoją. Odpaliła ją, by czym prędzej pojechać do profesora... Po raz kolejny w swoim życiu zignorowała wszelkie przepisy drogowe, gnając na złamanie karku. Parę razy przejechała na czerwonym świetle. Inni też już zapewne się dowiedzieli... Nie było czasu do stracenia.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: Mekow »

Parsival

Kiedy Parsival rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś środka transportu jego uwagę przykuł - autobusy marketu. Dziennikarz podszedł do tablicy z trasą. Na mapie były trasy autobusów - jedna z nich przebiegała niedaleko jego mieszkania. Niżej zaś znajdowały się nazwy miejsc gdzie są przystanki - nazwy ulic itp. Zaciekawiło go, że "Plac Nauki" nazwano tutaj "Placem Deskorolki".
Autobus miał zaraz odjeżdżać więc dziennikarz wsiadł do środka i już dwie minuty później ruszyli. Siedział spokojnie badając wzrokiem zachowanie dwóch na oko 15-letnich dziewczyn (autobusem jechała tylko ich trójka). Gadały i śmiały się dość głośno, a do tego podpisywały się markerem na szybach autobusu. Można było zauważyć, że pomimo wczesnej pory dnia są pod wpływem alkoholu.
Na szczęście nie musiał długo znosić ich towarzystwa, bo choć przystanki były długie to wysiadał już na drugim.
Dość spokojnie doszedł pod swój dom. Zamierzał otworzyć drzwi za pomocą łomu, ale okazało się to zbędne, gdyż te były uchylone.
Wszedł do środka i od razu zrozumiał, że coś tu jest nie tak.
To w nie przypominało jego mieszkania. Dziwny egzotyczny zapach, jakieś dziwne meble, pudła po pizzach i paczki po chipsach na podłodze.
Wyglądało na to, że on tu nie mieszka. Był tego już całkiem pewien w momencie, gdy w drzwiach od pokoju pojawił się młody chłopak z czerwonym punkiem na głowie i ubrany w zawinięty wokół pasa koc. Parsival był zaskoczony jego widokiem.
- Co ty tu k** robisz!? - chłopak spytał zdziwionym i nieco rozgniewanym głosem.
Zanim Parsival zdążył coś odpowiedzieć z za framugi wychyliła się głowa jakiejś dziewczyny. Dziewczyna miała mokre włosy i ufarbowane na czerwono... brwi!
- Zostaw go. W jego wieku łatwo o pomyłkę. Zaraz wróci do pracy zarabiać na swoje dzieci. - powiedziała do swojego chłopaka.
- Prawda? - dodała spokojnie spoglądając na Parsivala.


Veronica

Karetka przyjechała kilkanaście minut po telefonie. Po krótkim wywiadzie z Vero, zabrali chorego do szpitala "Starość nie radość".
Dziewczyna weszła do mieszkania - chciała ogarnąć się po imprezie. Niestety łazienka była zajęta, ale mogła nieco nadużyć gościnności zajmującej ją pary i nalać sobie do plastikowej miski chłodnej wody. Zabrała też ręcznik.
Wróciła do przedpokoju. Na kanapie było trochę miejsca - mieściła ona ze cztery osoby, a leżały na niej tylko dwie dziewczyny. Obie ubrane były w krótkie spódniczki i bluzeczki z głębokim dekoltem - czyli jak na imprezę przystało. Miały długie czarne włosy i prawie całe były pokryte konfetti.
Vero usadowiła się obok nich. Zdjęła buty i skarpetki po czym włożyła obolałe stopy do miski z wodą - tego jej było trzeba.
Spokojnie sobie odpoczywała, gdy do pomieszczenia wpadł jakiś facet. Wyglądał na dość zmęczonego i nieco zagubionego. Nieco zasapany powiedział coś co kończyło się na "ogólnych dziejach", a cała wypowiedź brzmiała jak jakieś pytanie. Spojrzał na Vero i te dwie dziewczyny obok niej.


Jan

Mężczyzna w lekkiej panice spieszył do domu profesora. Musiał dowiedzieć się co tu jest grane, bo chyba nie dotarli do ich wymiaru.
Zdenerwował się nieco, gdy nie mógł przekroczyć ulicy z powodu rozpędzonych szczeniaków masowo jadących ulicą na rolkach. Były to chyba jakieś wyścigi.
W końcu jednak dotarł do domu profesora. Wpadł do środka i nieco zasapany zadał nurtujące go pytanie, ale nie doczekał się natychmiastowej odpowiedzi.
Jego uwagę przykuły trzy leżące na kanapie dziewczyny. Dwie skąpo ubrane miały czarne włosy i całe były pokryte konfetti, zaś trzecia była ruda i moczyła nogi w misce z wodą.
Czarnowłose dziewczyny spały, ale ta ruda przypatrywała mu się - jak jakiemuś dziwnemu facetowi, który nagle wpadł do mieszkania jak z procy.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: scorez »

Parsival Gaveriell Galadium

Heh, Parsival wiedział co zrobić. Jako dziennikarz musiał umieć radzić sobie z takimi rzeczami. Upuścił wzrok i westchnął.
-Czuję się taki zagubiony... moich dzieci nie ma, nie mogę ich znaleźć. Mówiły że mam wziąć je do 'Abced'a' na zakupy... niestety ich nie ma już od pół dnia...- Powiedział ze skruchą, upewnił się że ma włączony dyktafon.
Jedną rękę którą szybko włożył i natychmiast wyjął pustą... wyćwiczonym ruchem. Nie raz tak robił, niby wzruszenie ręką która przez przypadek wpadła do torby... wszyscy politycy, złodzieje i krętacze się na to nabijali... na udawanie nowego w fachu.
-Mógłbym wejść napić się szklaneczki wody? Nie wiem co zrobić.- Te słowa kierował bardziej do dziewczyny, wiedział że u facetów trudniej o współczucie.
Zrobił idealnie roztrzęsioną minę... nawet imiona dzieci miał przygotowane. Roztrzęsione ręce... a kątem oka namierzył wystający kawałek rury... zaniedbany ten dom, ale zawsze może to wykorzystać na swoją korzyść.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: BlindKitty »

Veronica

Westchnęła ciężko. Jakiś frajer który nie do końca orientuje się w świecie. Naćpany? Zalany? Na kacu?
Pewnie mieszanka tych trzech. Ile to już się na takich napatrzyła...
- Siadaj, chłopie. Tam stoi butelka, łyknij sobie klina, od razu ci się myśli rozjaśnią - powiedziała do niego, mocząc róg ręcznika w wodzie. Miała ochotę wziąć prysznic, ale nie chciało jej się na razie nigdzie ruszać, więc tylko przetarła twarz, szyję i kark zmoczonym ręcznikiem.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: Mekow »

Veronica

Nieco zasapany mężczyzna na myśl o butelce i łyknięciu czegoś z procentami uśmiechnął się, choć przyszło mu to z lekkim trudem. Był to uśmiech w stylu "no pół biedy".
- Dzięki. - burknął.
Następnie chwycił za butelkę i wypił potężnego łyka, a potem kolejnego. W końcu powiedział:
- Szukam właściciela domu. Wiesz może gdzie on jest?
Po czym ponownie przechylił butelkę popijając trunku.
Vero miała coś powiedzieć, ale wstrzymała się chwilę, gdyż leżąca obok niej dziewczyna nagle zaczęła (nawet dość głośno) chrapać.


Parsival

Dziewczyna i chłopak wyglądali na nieco zaskoczonych.
- Nie ma ich jeden dzień a ty już się martwisz? To mają chyba z 10 lat? - powiedziała dziewczyna.
- Tak, 11 i 10. - odpowiedział instynktownie Parsival.
- Czekaj no, nie możesz ich znaleźć i wchodzisz do cudzych mieszkań! - wtrącił chłopak nieco podniesionym głosem.
Parsival bez większego trudu zauważył, że chłopaka denerwuje ta rozmowa i w ogóle obecność obcego w mieszkaniu. Powstrzymywał się jednak z uwagi na swoją dziewczynę, która okazała zaniepokojenie i troskę o zagubione dzieci.
Dziennikarz zrobił wyćwiczoną smutną minę, by wzbudzić współczucie - przynajmniej dziewczyny z czerwonymi brwiami. Chyba się udało bo miłym i uspokajającym głosem powiedziała:
- Zostaw go i daj mu szklankę wody.
Chłopak nie bawił się jednak w szklanki i rzucił Parsivalowi napełnioną do połowy 1,5 litrową butelkę niegazowanej mineralnej - a ten ją złapał.
- Chcesz zadzwonić? - spytała dziewczyna.


Ariadne

Szybka i nie uwzglądniająca przepisów ruchu drogowego jazda na motorze nie wzbudziła większego zainteresowania. Ariadne czuła się nawet jakby jechała na sygnale jakimś pojazdem uprzywilejowanym.
Dość szybko dojechała na miejsce. Zaparkowała motocykl i ruszyła w stronę domu. Wyglądał on nieco inaczej niż zapamiętała przychodząc na przyjęcie - papier toaletowy wywieszony z okien jak jakieś długie firanki, puszki po piwach i puste butelki walające się przed domem, a no i młodziutki blondyn z fryzurą a'la rogaty, który na jej widok zabluźnił (ale nie wiedziała jak, bo za dobrze tego nie usłyszała).
Wcześniej nie zwrócili na to uwagi - może dlatego, że wtedy było jeszcze ciemno, a może po przygodzie z owadami nie myśleli trzeźwo; zapewne jedno i drugie.
Ariadne miała właśnie wejść do środka. Ale kiedy miała przejść obok chłopaka ten stanął przed nią. Nie wyglądał jednak na osobę która szuka zwady - wprost przeciwnie miał minę jak uczeń podstawówki wezwany na dywanik. Patrząc na buty Ariadne powiedział:
- Witaj moja pani... Błagam, wybacz mi, ale... nie mam całej kwoty... mam tylko 80$... - wyciągnął (w kierunku zaskoczonej tą przemową Ariadne) dłoń w której trzymał kilkanaście banknotów - Proszę nie bij mnie dzisiaj... przysięgam że zwrócę wszystko.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: WinterWolf »

Ariadne Forester

Poważnie ją zdumiał fakt, że pierwszy raz w zyciu jadąc jak szalona ulicami miasta nie została głośno skrytykowana przez resztę uczestników ruchu drogowego. Ale skoro miała taka możliwość docisnęła po prostu gaz do dechy pozwalając swojej maszynie pokazać na co ją stać... Znaczy w sumie to nie jej maszynie... Z żalem musiała stwierdzić, że ten wspaniały, samodzielnie składany i malowany motocykl, o którego dbała jak o najlepszego przyjaciela w tym świecie nie należy do niej. Bo to nie był jej świat... Kolejny zakręt. Cieszyła się jazdą. W nosie miała fakt, że w pośpiechu nawet nie założyła kasku... I tak zostawiła go na swoje nieszczęście w domu rodziców, gdy brała Diabła na spacer... Powoli wyhamowała przed domem profesora. Widok, który ukazał się przed jej oczami sprawił, że aż wstrzymała oddech. To nie był styl imprez jakie urządzał profesor. Najwyraźniej też spora większość imprezowiczów skacowana wciąż zalegała w różnych pomieszczeniach tegoż budynku. Ariadne znała takie imprezy. Ile razy tak się bawiła ze swoją grupą. Aż poczuła w ustach smak mocnej whisky zmieszanej ze smakiem samodzielnie skręcanych papierosów z dodatkami... Ustawiła motor starannie, by jego właścicielka w tym świecie odnalazła go bez trudu. Spojrzała na przykurzoną poostrej jeździe maszynę i dotknęła pokrytej matowym lakierem, nagrzanej blachy. Przeciągnęła po niej palcami zostawiając delikatny ślad. Ruszyła powoli w stronę budynku stopniowo przyspieszając kroku. Miała zagniewaną minę. Na chłopaka, który najwyraźniej na jej widok zaklął szpetnie nie zwróciła najmniejszej nawet uwagi. Zaledwie zacisnęła schowaną w przydługim rękawie prawą dłoń w pięść. W razie czego cios będzie błyskawiczny. Dlatego zdziwiła się niebotycznie, gdy młodzian stanąl przed nią z miną niczym skruszony uczniak. Uniosła jedną brew patrząc na niego. Przez chwilę milczała. Potem odezwała się cicho i dość powoli, ale tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Przypomnij mi się. Nie chcę żadnych nieścisłości. Miałam ciężki dzień - patrzyła na niego z zimnym spokojem i pewnością siebie wypracowanymi przez lata szalenia na ulicach. Wiedziała, że tego rodzaju spokój często robi o wiele większe wrażenie niż hałaśliwa agresja. Zdobędzie przy okazji więcej informacji...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Sliders] Powrót do domu

Post autor: BlindKitty »

Veronica

Zastanowiła się. Może lepiej ich nie budzić?
A zresztą.
- Szczerze mówiąc, teraz nie do końca jestem pewna kto nim oficjalnie jest. Ale ktokolwiek by nim nie był, niesety nie mam pojęcia gdzie aktualnie się znajduje - odpowiedziała.
Sięgnęła po butelkę i pociągnęła łyczek. Niedużo, na jedną nogę.
- A tak w ogóle, to po co ci właściciel?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Zablokowany