Największe zwycięstwa

Kącik poświęcony znanej i popularnej grze karcianej.
ODPOWIEDZ
Obelix
Bombardier
Bombardier
Posty: 775
Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 15:18
Numer GG: 6330570
Lokalizacja: Twoja świadomość
Kontakt:

Największe zwycięstwa

Post autor: Obelix »

każdy w Magicu wygrał przynajmniej jeden raz, niektóre zwycięstwa jednak nie są zwykłym doprowadzeniem przeciwnika "do zera", niektóre są osiągane przez szczęście, niektóre przez fortel a inne zdobywane przy równej batalii trwajacej pare godzin.

jakie były wasze największe zwycięstwa? taki temat do chwalenia się :P

ja kiedyś i całkiem niedawno miałem sytuacje następującą: gramy równie, potem przeciwnik zaczyna się fortyfikowac a mi brakuje kart i many, w końcu mamy obaj po mało życia i ostatnim panic atackiem którego trzymam od początku gry pozbawiam wroga możliwosci blokowania i zabijam go w sytuacji "jeszcze jedna tura i po mnie!". Nie ma to jak efektowne wyratowanie się od śmierci, Yeah.

inny przypadek osiagnięty przy testowaniu nowej, troche "chamskiej" talii, czerwono-czarna, troche fast, troche discard, troche contrlol - przeciwnik sprowadzony do -79 życ, przez cała gre nie miał się czym bronic, dodatkowo przez około 3/4 gry trzymałem go na jednym życiu.
Psychodeliczny Łowca Żelaznych Motyli Z Planety Mars
Awatar użytkownika
BLACKs
Tawerniany Cygan
Tawerniany Cygan
Posty: 3040
Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

Re: Największe zwycięstwa

Post autor: BLACKs »

Najwieksze zwyciestwo, to pokonanie Tooth and Naila RG moim ostro przerobionym Goblin Biddingiem (juz wtedy nie Clamp Biddingiem).

Przeciwnik i ja mialem po 1 zycia (tak to jest, jak ktos wystawia na Ciebie kilka Collossusow...). Od karty, ktora miala mi podejsc pod reke zalezala moja wygrana i podszedl odpowiedni goblin, ktory za sacrifice'a robil 1 obrazen ]:->.

Inna dosc ciekawa wygrana zdarzyla mi sie podczas gry 2 na 2, gdy na stol podeszly cztery Sharpshooter'y, a ze przeciwnicy mieli talie Slither i bodajze autorska na artefaktach... Mialem pelna kontrole stolu, mimo ze moj sojusznik juz dawno padl ; ).

Ostatni przypadek, ktory chcialem opisac, to pojedynek trzy na trzy za czasow Clamp Biddinga. Cztery Clampy na stole, full goblinki, wzialem chyba cala talie na lape, zrobilem podwojny bidding goblinow, poswiecajac za kazdym razem wszystkie i zadajac przeciwnikom full obrazen... ; )
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Re: Największe zwycięstwa

Post autor: Epyon »

Cóż, byłem na jednym życia (T&N), opp w okolicach 12-16 (Affinity). Stopdeczyłem Tufa i siadł Kiki+Hussar.
Wniosek - 1 do -nieskończoności ;P
Obrazek
Lilith Af
Pomywacz
Posty: 54
Rejestracja: poniedziałek, 31 grudnia 2007, 16:50
Numer GG: 0

Re: Największe zwycięstwa

Post autor: Lilith Af »

Ja to sie ciesze jak w ogóle wygram To jest dopiero święto podejrzewam że to jest wina mojej talli zaczyna wyrzynać jak się uda dopiero w 6 turze ale jak wygram oj cóż to jest za Święto...
"Jest tylko jedna droga do śmierci dla zawodowego żołnierza: od ostatniego naboju w ostatniej bitwie podczas ostatniej wojny." George Patton
Whatever
Szczur Lądowy
Posty: 1
Rejestracja: sobota, 13 grudnia 2008, 18:40
Numer GG: 0

Re: Największe zwycięstwa

Post autor: Whatever »

Najlepsze zwycięstwo... Moje UWB Slivery kontra Biało/Niebiesko/Zielony Lifegain kumpla. Kontrował mi większość sliverów - po jakimś czasie na stole było z 5 sliverów Rhox War Monki i Battlegrace Angel. Miałem 1 punkt życia, gdy doszedł mi Ward Sliver. Tak więc 6 sliverami blokowałem krita koło 6/8 z double strikem i livegainem. Gdy moje slivery zaczęły sie przebijac miał 60 pż - a mi kończyła się biblioteczka. Wygrałem dosłownie na 5 kart w biblioteczce, ponieważ nie doszedł mu wraith of god -3 tury i byłoby po mnie. Essence Sliver był idealnie na końcu mojej biblioteczki...

To był fart - życie spadło mu ideolo do zera.
Samuel Kalkin
Szczur Lądowy
Posty: 2
Rejestracja: poniedziałek, 27 kwietnia 2009, 20:05
Numer GG: 6295521

Re: Największe zwycięstwa

Post autor: Samuel Kalkin »

Witajcie. Moim największym magicowym zwycięstwem nie mogę nazwać żadnego szczególnego pojedynku. Zazwyczaj najlepiej wspominam te, w których musiałem się mocno nagłowić aby wyjść z beznadziejnej sytuacji oraz te, w których poprzez blefowanie (np. trzymaniem landu na ręku aby przeciwnik obawiał się kontry lub prosząc o priorytet z końcem czyjegoś upkeepu a potem odpowiadając po namyśle- "nic. Graj") zdobywałem przewagę wobec przeważających sił wroga. Do dziś doskonale pamiętam gry combodeckiem na Juniper Order Ranger i zadziwianie wszystkich informacją, że oto posiadam milion życia, Juniper ma milion i dwa ataku a na stosie leży właśnie milion obrażeń równiutko rozłożonych pomiędzy stwory przeciwnika i jego samego.(z jakiegoś powodu nikt nie ogarniał że zdjęcie countera z Gargadona to efekt a nie koszt. Po 6 grach zacząłem trzymać na pulpicie Notepad z wklejonym rulingiem). Staram się nie wpadać w pułapkę "robienia super-ekstra-mega rzeczy" ale przyznaję, że i ja czasem chylę czoła przed bóstwami Topdecku gdy podeślą Damnation lub Pyroclasm na stół pełen elfów. (jak ja nie cierpię tych przebrzydłych Smer.. errr.. elfów) Ot, a życie toczy się dalej. Untap, Upkeep , Draw...
Erykz
Szczur Lądowy
Posty: 16
Rejestracja: poniedziałek, 13 kwietnia 2009, 14:02
Numer GG: 5533024

Re: Największe zwycięstwa

Post autor: Erykz »

To może ja opowiem ;]

Mam 9 żyć i na stole osamotnionego Rhoxa 5/5 (może atakować oppa jakby był nie blokowany) a przeciwnik kilka małych blokerów i 8 żyć. Rzuca na mojego Rhoxa enchanta, dzięki któremu atakujący krit zadaje obrażenia i celowi i właścicielowi. Moja tura. Dociągam kartę i oczom nie wierzę - Giant growth (instant +3/+3). Rzucam na Rhoxa i atakuję zabijając przeciwnika i samemu zostając z 1 życiem ;]
Ardel
Kok
Kok
Posty: 1015
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 20:32
Numer GG: 8570942
Lokalizacja: Shadar Logoth

Re: Największe zwycięstwa

Post autor: Ardel »

Ostatnio grałem sobie towarzysko w cztery osoby. Nie była to jakaś szaleńcza gra, ale bardzo mi się spodobała.
Talie:
-czarna nastawiona na discard, wysysanie życia i osłabianie potworków przeciwników
-czarno-czerwona - "nie wrzucaj kreatur, to nie ma sensu. I tak zniszczę Ci je zanim wypowiesz: budyń"
-biała - tyle małych paskudnych stworów na planszy, 80 życia? Skąd Ty to masz?
-i moja talia: czarno-biała. Zupełnie nietypowo połączenie drain'a, counterów dodatnich, withera i prevent'ów.

Po szybkiej śmierci gracza czerwono-czarnego (Nie! Zabiłeś mi kolejnego kithkinka! On był śliczny! Giń!) na stole zostaliśmy w trójkę.
Biały atakował czarnego, czarny mnie, ja białego.
Biały nazbierał już 60 HP, czarny wrzucił wampira dającego nie-czarnym -1/-1 (zabił mi tym 6 tokenów kithkinów, i kilka pomniejszych białych istot). Oberwałem za DUŻO i zostało mi 1 HP.
Ciągnę kartę. nie mam żadnych latajacych kreatur na stole (wampir latał), więc jeśli nie wyjmę Unmake'a lub prevent'a, to jestem martwy.
patrzę przerażony. Moja twarz przybiera wyraz zadowolenia i szczęścia. Swamp. Ironia.
Ale trzymam go w ręce, odkładam na bok plains'a i swamp'a, przygotowując je do zapłaty. "Niech myślą, ze mam prevent'a" - pomyślałem.
Biały gracz zastanawia się na głos i dyskutuje z czarnym.
W końcu biały zdecydował, ze nie ma sensu ryzykować i zniszczył jakąś kartą wampira, myśląc, że mam dobrą kartę w ręce (a wampir białemu też przeszkadzał).
No i czarny wkurzony pociągnął słabą kartę.
Ja z uśmiechem w następnej turze wrzucam swamp'a do gry.

ciągnąc na 1 HP jeszcze przez jakieś 20 minut gry w końcu udało mi się wprowadzić na dłuższy czas kreaturę z lifelink'iem.
i gra potoczyła się pięknie. Potem wszedł mój biały planeswalker - Ajani Goldmane.
80 HP białego zbiłem w 4 tury.
A czarny potem poszedł na 2 ciosy.
Ale szczerze przyznam, ze grajac w karty nigdy się tak nie zmęczyłem, jak tamtego dnia.
ODPOWIEDZ