[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Parsknęła śmiechem słyszac słowa siostry.
- To są szmaty wędrowca. A to co masz prz pasie, to nie mieczyk. To szabla - dodała z westchnieniem.- Przeciez ty w ogóle nie umiesz walczyć, nawet nie wiesz czym się posługujesz.- objęła wzrokiem postać siostry.- Powinnaś wracać. Jeśli chcesz z nami wędrowac, to przywyczaj się do brudnych i uciążliwych prac. Nikt się nie będzie z toba cackał, żeby było jasne- dodała -I musisz zmienic styl ubierania. Te szmaty, które masz na sobie, nie wytrzymają w górach nawet dwu dni. Poźniej ci dam jakieś swoje ubranie. A teraz jak wspomniałam poprzednio -zapoznaj się z resztą. . -odeszła.
------------------------------------------------------------------
-Niestety nie potrafi. A z noszenia broni nic nie wynika.- powiedziała. -Nawet chyba do końca nie wie co nosi, nazwała szablę mieczykiem.- Ninerl parsknęła.-Mieczykiem. Dobre sobie. Myślę, że powinniśmy ją przeszkolić z życia wędrowca, dając jej porządnie w kość. Musi jak najszybciej nabrać sił, bo nie przetrwa w górach. Zreszta nie mamy czasu na długie ćwiczenia. Moze dam jej łuk?- zastanowiła się.-W każdym razie zobaczymy.
-----------------------------------------------------------------
Dziewczyna usiadła i zaczeła ostrzyć miecz.
- Niespecjalnie przepadam.... nie, nie jest tak. Tylko, że już mam skrzywienie, moja rodzina, oprócz matki bardzo mnie odwodziła od wyjazdu. Babki na szczęscie nie było, bo nie wiem czy bym w ogóle zdołała wyruszyć. I tak sobie pierwszej chwili pomyślałam, że Miaulin jest tutaj z tego własnie powodu.- powiedziała z zamyśleniem w głosie.- To trochę absurdalne twierdzenie. ona upiera się, by mi towarzyszyć. Nie miałabym nic przeciwko, ale jest tak niedoświadczona.... a i jakoś się dziwnie zachowuje. Nie była aż tak beztroska i lekkomyślna.- zamilkła na chwilę. -Ale masz rację, nie ma co się martwić na zapas.- uśmiechnęła się i schowała broń. Położyła się i przez chwilę wpatrywała w niebo.
- Najbardziej mi brakuje muzyki... i jeszcze szumu fal.- dodała cicho. Założyła ręce za głową i wpatrywała się w chmury.
"Przydałby mi się jakis spacer, a nie tylko monotonne wędrowanie lub walka. Kiedy ostatni raz chodziłam po lesie? Chyba jeszcze przed wyjazdem..."
Jednym uchem słuchała rozmów towarzyszy. Wpadło jej w ucho słowo polowanie.
Za chwilę Ravandil przysunął się i szepnął coś na ten temat. Odetchnęła głębiej, mimochodem wdychajac zapach mężczyzny.
Szybka jak błyskawica myśl, przeleciała jej przez głowę "Wspaniały zapach. Czemu wczesniej nie zwróciłam na to uwagi?"
Zastanowiła się nad propozycją elfa. "Czemu nie. Co prawda, jakoś teraz las mi się dziwnie kojarzy. He, he. Ciekawe, czemu, moja droga?" mały złośliwy głosik zaśmiał się cicho. Zignorowała go całkowicie.
Jego włosy musnęły ucho dziewczyny. Odgarnęła je, założyła elfowi za ucho i powiedziała, uśmiechając się: - Czemu nie... ogry nie mogą długo czekać. Zwierzaki też...- zachichotała. Usiadła i otrzepała się z ziemi.
-No to jak?- spojrzała w oczekiwaniu.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Wysłuchał tego, co powiedziała Ninerl. Wstał poprawił ubranie, otrzepał się i podniósł leżącą obok broń. -To idziemy... Mam nadzieję, że las będzie dla nas łaskawy. Po zmroku zaczyna żyć własnym życiem... Ale jeśli będziemy uważać, nie powinno nas spotkać nic złego-. Wziął łuk do ręki, podszedł do Diego i zwrócił się do niego -My pójdziemy... Elfy mają polowanie i strzelanie we krwi. Niech paru z was pójdzie nas ubezpieczać-. Wszystko pięknie, ale do tej pory Ravandil nie zastanowił się, na co będą polować. Kto wie, co czai się w zaroślach... Gorzej, że nie wiadomo, ile trzeba tego upolować, żeby wyżywić ogrze gęby. Swoją drogą, jakby się zastanowił, to już nie pamiętał, kiedy tak ostatnio polował na zwierzynę. Ludzi i różnych maszkar nie ma co liczyć, choć trochę ostatnio tego ustrzelił. Ostatnie takie prawdziwe polowanie było jeszcze przed spotkaniem z całą tą kompanią, gdy wędrował samotnie, potem już nic takiego nie miało miejsca. A że ręka wydawała się być już dość sprawna, warto było to wykorzystać... Oby tylko nie stało się nic złego, nie chciałby niczyjej krzywdy... Szczególnie Ninerl, która raczej nie powinna tułać się w lesie po nocy. On już miał doświadczenie, ale reszta? Starał sie jednak odrzucił mroczne myśli i zmartwienia, i z nieco wymuszonym uśmiechem zwrócił się do elfki -Dobrze, jestem gotowy... Paru z nich z nami jeszcze pójdzie, jako obstawa... Czeka nas dużo pracy, mogę się założyć, że jeden z tych ogrów zjada tyle, co cała nasza drużyna razem wzięta- Sprawdził jeszcze naciąg cięciwy, znalazł myśliwski nóż i powiedział -Ruszajmy-
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Wstała i otrzepała się z pyłu. Przypięła miecz do pasa, zabrała łuk i kołczan.
- Ubezpieczać... niegłupie, tylko kto to będzie? Na pewno nie ogry. Molchijczycy z wyjątekim Diega są ranni, Elissa, Miaulin i Julia...- przerwała, rozglądając się po obozie. -Gdzie jest Konrad i jego żona? Chyba są zajęci.- westchnęła.- Thorgroth odpada, przecież nie umie poruszać się po lesie. Zostaje Diego, Broch i ten elf, jak on się nazywał... Galave, Galavandrel - zastanowiła się przez chwilę.- Chyba nie mam serca, odrywać Brocha od ogniska.- szepnęła elfowi, uśmiechając się nieznacznie.- Może taka eskorta wystarczy... A może po prostu idźmy sami i w razie czego, niech nas szukają. Jeśli nie wrócimy, za na przykład dwie godziny. - zapronowała. - Przecież nie odchodzimy daleko, w końcu już jest się ciemno.- spojrzała na Ravandila.-Albo weźmy tylko Galavandrela. Diego nie widzi w ciemnościach, a pochodni ze sobą nie bierzemy- czekała na odpowiedź elfa. "Tylko dlaczego akurat teraz mamy podobno polować. Jest przecież ciemno...To chyba jakaś zasłona dymna, tylko o co może chodzić Ravandilowi..." Ninerl zastanawiała się w duchu.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Turek »

Thorgroth
Thorgroth usiadł przy ognisku i rozmawiał z sługą o różnych sprawach, przeważnie o ostatnich wydarzeniach w podróży.
- A tak swoją drogą nawet dobra ta jajecznica.- powiedział i przełknął ostatni kęs.
Krasnolud jeszcze chwilę porozmawiał z Zinhą, nagle Diego spytał.
-Potrafi ktoś polować? My z Zinhą możemy pomóc, jako książę znam się na polowaniu. Trzeba czymś nakarmić naszych nowych znajomych. I trzeba pomyśleć jak odnaleźć wrogów pod Wodogrzmotami zanim oni odnajdą nas...
- Cóż nie jestem tak niezdarny na jakiego wyglądam i z kuszy mógłbym coś ustrzelić no ale niezbyt umiem się skradać a to zdaje się potrzebne przy polowaniu. Może lepiej zostanę tutaj i popilnuje naszych bagaży. – zaproponował i pogładził się po brodzie.
Khazald kątem oka dostrzegł Ninerl i Ravandil siedzącego razem i szepczącego cos sobie, od razu pewna myśl przebiegła przez umysł krasnoluda.
- „Zdaje się że coś czują do siebie. Cóż jeśli tak to niechaj szczęście im sprzyja.”- Krasnolud akurat tym dwóm elfom życzył wszystkiego najlepszego i szczęścia, chyba dlatego że były to pierwsze elfy z którymi nie musiał się użerać ani kłócić.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Na twarzy akolity zawitał chyba największy w ciągu ostatnich kilku lat uśmiech. Obietnica Julii, jej plany co do dzisiejszej nocy były co najmniej interesujące. Dziś zrzuci szaty akolity, zapomni o celibacie. Na tą jedną noc (chociaż niepowiedziane, że tylko na jedną) przestanie być akolitą Sigmara. Odda się całkowicie czemuś, z czym od bardzo dawna nie miał styczności. Miał tylko nadzieję, że któryś z towarzyszy "przypadkiem" nie podejrzy ich. Cały czar tego wspaniałego wydarzenia zniknąłby jak koń, którego właśnie pożerały ogry...

Post moze nie obfituje w jakas szczegolna tresc, ale przeciez nie bede opisywal w jakich pozycjach para sie kochala ;)
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
EmDżej
Marynarz
Marynarz
Posty: 151
Rejestracja: sobota, 30 czerwca 2007, 17:29
Numer GG: 3121444

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: EmDżej »

Galavandrel

Otrzymawszy odpowiedź od Diego, odnośnie wartowania, Galavandrel udał się w kierunku przygotowanego wcześniej posłania. Usiadł na ziemi, i z podkurczonymi nogami wpatrywał się w ognisko. Płomienie wesoło tańczyły na wietrze, czasami niewielki snop iskier wystrzelił pod niebo. „Ach. Życie na szlaku to jest właśnie to.”. W obozie każdy zajmował się już własnymi sprawami. „No cóż. Jeśli ktoś będzie chciał polować, to pewnie się do mnie zgłoszą. W końcu mówiłem, że mogę pomóc, ale wątpię, aby o tej porze wyprawa do lasu miała sens. A jak nie, to posiedzę chwilę i powartuję”. To pomyślawszy, wyciągnął z torby woreczek z tytoniem i nabił ponownie fajkę. „Kurcze, dawno już nie paliłem dwa razy w ciągu dnia. Ale… po takich przeżyciach. Powiedzmy, że mogę sobie pofolgować”. Narzucił kaptur na głowę, i ponownie oddał się kontemplacji. Słodko pachnący dym, zaczął unosić się nad młodym elfem i roztaczać zapach wokół niego.
Nie jestem wariatem. Jestem... samolotem :-)
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Jako że reszta drużyny była zbyt zajęta własnymi sprawami i nikt nie palił się by ruszyć wraz z elfami jako obstawa, Ninerl, Ravandil i Galavandrel po krótkich naradach ruszyli więca sami w las by coś upolować, jednak po zaledwie godzinie wrócili do obozu z pustymi rękami. Diego wysnuł tezę mówiącą o tym, że zwierzęta zapewne wyczuwają obecność ogrów i trzymają się z dala. Zjedliście więc kolację, dopiliście wyborne grzane wino i położyliście się spać wcześniej ustaliwszy warty. Kolejno - Galavandrel, Thorgroth, Broch, Ninerl, Ravandil, Diego, Zinha i Ludovic. Konradowi nie przeszkadzaliście, zwłaszcza że wymowne, rozkoszne kobiece odgłosy które dochodziły waszych uszu z obrzeży obozu kilka razy w ciągu nocy, świadczyły o tym, że akolita i jego żona byli sobą bardzo zajęci i nie należało ich niepokoić. Wczesnym rankiem, wypoczęci wyruszyliście w drogę. Konrada i Julii, mimo dość "pracowitej" nocy humor nie opuszczał ale i wiedzieliście, co było powodem.

Podróż z ogrami była istną mordęgą. Stwory śmierdziały, bekały i pierdziały wręcz nieustannie. Ich żołądki były bezdenne a apetyty nieposkromione. Jednym zającem ogr najadał się na pół dnia. Dwa jelenie upolowane z rana przez Ravandila, dzik ustrzelony przez Ninerl i kilka zajęcy upolowanych przez Galavandrela starczyły im za pierwsze śniadanie. Uwielbiały też sól, którą odkryły bezczelnie grzebiąc w jukach. Soliły posiłki w nieprawdopodobnych wręcz ilościach, potrafiły jeść nawet samą sól garściami. O ile wyruszając z Braszowa wieżliście pięć cetnarów (prawie 250 kilogramów) soli, to po dwóch dniach podróży z ogrami już tylko cztery i pół. Ninerl, Diego, Thorgroth, Broch i Ravandil polowali bezustannie, niemal nie odpoczywając na postojach, przynosząc z każdych łowów mnóstwo zwierzyny. Dzięki temu dopiero drugiego dnia rano musieliście poświęcić jednego muła. Diegowi powrócił humor. Za to dobry nastrój jaki towarzyszył jej minionego wieczoru opuścił Miaulin. Przez całą drogę wierciła się w siodle, narzekała na podróż z ogrami i mruczała coś pod nosem w eltharinie. Patrząc na Ninerl, zastanawialiście się jak wytrzymuje to ciągłe narzekanie swojej siostry. Wam powoli puszczały już nerwy.

Przeprawa przez góry była ciężka. Polowania i oprawianie złowionej zwierzyny jeszcze ją spowalniały. Muły i ogry radziły sobie świetnie, za to przez górze doliny musieliście bardzo powoli prowadzić za uzdy konie. Na szczęście żadne ze zwierząt nie spadło w przepaść i choć ślizgały się na mokrych kamieniach, nie zrobiły sobie krzywdy. Drugiego dnia, gdy byliście w najwyższym punkcie trasy między obozowiskiem ogrów a przełęczą pogoda się popsuła i zaczął padać deszcz. Ścieżka zamieniła się w błotnisty potok, musieliście chwytać się wszystkiego co pod ręką, żeby iść pod górę, konie zjeżdzały w dół na brzuchach. Wieczorem dotarliście na zalesiony szczyt góry. O schodzeniu, a raczej zjeżdzaniu w dół w tych warunkach nie było nawet mowy. W świetle zachodzącego słońca ukazał wam się, zasnuty deszczem widok na Przełęcz Czarnego Ognia .

Rankiem trzeciego dnia przestało padać. Ruszyliście w dalszą drogę i po kilku godzinach zeszliście do przełęczy. Była w tym miejscu szeroka, prowadziła rozległą doliną między górami. Stara Droga Krasnoludzka – ułożony z potężnych kamieni trakt prowadził jej środkiem. Obok, włączając do swego biegu mnóstwo mniejszych strumieni płynął Reik, największa rzeka Starego Świata, tutaj szeroki na dwadzieścia metrów, kamienisty strumyk, mający swe żródło w odległych o dzień drogi Wodogrzmotach Ghalmaraz.

Po obu stronach wznosiły się groźne góry. Po obiednim popasie ruszyliście w górę przełęczy. Spotkaliście po drodze kilku podróżnych: samotnego ascetę, który pobłogosławił was w imię Taala; rycerski orszak oraz liczącą osiem wozów karawanę z eskortą, prowadzoną przez niziołka, Augusta Brandywine’a. Karawana wiozła przyprawy i korzenie z Księstw do Averlandu. W krótkiej rozmowie halfling i jego przepatrywacz stwierdzili, że nie widzieli nic niepokojącego na szlaku.

Przełęcz zwężała się w miarę jak pięliście się pod górę. Reik płynął wartkim i coraz węższym strumieniem. Droga, szeroka już tylko na jeden wóz, wiła się wśród masywów skalnych i iglastej roślinności. Na skalnych zboczach gór rosła jedynie kosodrzewina. Wodogrzmoty były ledwie kilka godzin przed wami.

Niedaleko drogi którą się poruszaliście znajdowała się spora polanka w iglastych krzewach i kosodrzewinie. Diego stwierdził że będzie akurat na rozbicie obozu. Nieopodal wartkim strumieniem płynął Reik.. Zaczynało już zmierzchać, słabe słońce skryło się za górami na zachodzie bladoczerwonym płomieniem oświetlając lekko zachmurzone niebo.

Gdy rozgościliście się na polanie, podszedł do was Bodrag i spojrzał po wszystkich.

- Wodospady i wasze wrogi być blisko. – rzekł. – Wy układać plan i powiedzieć Bodrag. Ja wiedzieć, że ludziki zawsze lubić układać plany. Choć Bodrag najlepszy plan prosty: wejść i rozgniatać czaszki. Tutaj mogą być zielone, ale wy się nie martwić. Ich nigdy nie być dużo na przełęcz, małe bandy napadać i uciekać ale bać się cysarskiego wojska. Gdy ogry ich dopaść, urwać im głowy i naszczać do szyje – wyszczerzył zęby, po czym wstał i oddalił się do swoich.

Diego zwołał naradę. Kiedy zebraliście się wszyscy w kole skinął głową na Zinhę.

- Jechaliśmy już przez przełęcz, choć wówczas stoczyliśmy walkę w innym miejscu – rzekł wąsaty rycerz. – Wszak wiemy jak wygląda. Oto okolica Wodogrzmotów: jakieś ćwierć mili przed wodospadami przełęcz dzieli na pół stojąca w poprzek niej skała, wysoka na dwadzieścia metrów i wąska, z dziurą u szczytu, zwana całkiem trafnie Dziurawą Ścianą. Za nią znajduje się dolina, upstrzona krzewami, przecięta przez dwa strumienie idące z wodospadów, łączące się później w Reik. Dolina zwęża się stopniowo, Wodogrzmoty są po lewej, wysokie góry po obu stronach. Tuż za wodospadami dolina zwęża się w kręty, idący pod górę wąwóz, którym biegnie jakieś pół mili. Jest to najwęższe miejsce przełęczy.

http://img297.imageshack.us/my.php?imag ... isy4vb.jpg

Ognisko płonęło karmione iglastymi gałęziami, zastępując jako źródło światła ciemniejące niebo.

- Pomysł Brocha, żeby podzielić się na dwie grupy i odciąć zabójcom drogę ucieczki jest dobry – powiedział Diego. – Ale jak to ma wyglądać?

- Winniśmy postąpić jak cesarz Manfred Skavenobójca pod Origopolis – rzekł stary Ludovic. – Dowiedział się on przez szpiegów o zastawionej na niego zasadzce i miast jej uniknąć posłał część sił na przynętę a resztą obszedł pozycje wrogów i zaatakował gdy byli najbardziej pewni zwycięstwa.

- Antyczne przykłady – uśmiechął się Diego. – Ale coś w tym jest. My nie możemy obejść ich pozycji. Ale możemy posłać część sił przodem…takich sił, których nie znają i nie zaatakują…mówię o ograch. Tylko że w tym wypadku my będziemy przynętą.

- Ktoś z nas musi pójść z ogrami i dopinować by zrobiły wszystko dobrze – rzekł Zinha. - Ta grupa minie wodospady i odetnie drogę wrogom w wąwozie, a w razie potrzeby ruszy nam na odsiecz – rycerz wyjął zza pazuchy myśliwski róg i uniósł go w górę. – Gdy nas zaatakują zadmę w to, w górach dźwięk się niesie.

Na potwierdzenie jego słów jeden z ogrów uczestniczących w rozgrywanym obok konkursie bekania beknął potężnie a jego bek echo poniosło w górę i dół doliny.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Najemnik z założonymi rękoma i kamiennym wyrazem twarzy przysłuchiwał się słowom Molachijczyków. Gdy skończyli, jako pierwszy postanowił zabrać głos.
- Jestem za tym by podzielić się na trzy grupy. W pierwszej grupie muły, Julia, Elissa, Miaulin i większa część ogrów pod Bodragiem. Choć powinien być w niej chociaż jeden mężczyzna. Nasi wrogowie będą obserowować tą grupę i mogą coś podejrzewać jeśli wyda im się zbyt dziwna. - rzucił wpatrując się w szlachcica. - W drugiej grupie przynęta czyli my. Zanim przybędzie odsiecz może być ciężko więc lepiej żeby wszyscy umiejący robić mieczem byli w tej ekipie. Trzecia grupa, kilka ogrów, podąża kawałek za nami i po dojściu w okolicę Wodogrzmotów zatrzymuje się i ukrywa…powiedzmy koło tej Dziurawej Skały. I w tej grupie powinien być ktoś z nas żeby dopilnować ogrów. Na pierwsze oznaki kłopotów Zinha dmie w róg, a my wyciągamy gnojków z bezpiecznych pozycji. Na pewno będą mieli przewagę liczebną i będą chcieli to wykorzystać, skończyć sprawę jak najszybciej, uderzyć miażdżąco, ja bym tak zrobił na miejscu ich dowódcy, zostawiając minimalny odwód. Wtedy grupa z ogrami wchodzi i robi im z dupy stajnie. Tak bym to widział.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

- A kim ty jesteś żeby mi rozkazywać, człowieczku, co? - nagle do rozmowy wtrąciła się Miaulin, najwyraźniej niezbyt zadowolona z faktu, że Broch umieścił ją w pierwszej , nie-bojowej grupie. - Idę tam gdzie moja siostra, a jeśli ona będzie walczyć, to ja też będę!!! - warknęła robiąc przy tym niby-groźną minę. - Zgłupieliście? - spojrzała na swą siostrę, Ravandila i Galavandrela. - Chyba nie będziecie wykonywać rozkazów człowieka! Bo ja na pewno nie. A jeśli ci się coś nie podoba, siwy, to zaraz mogę ci pokazać że nadaję się do walki...
Na potwierdzenie swych słów sięgnęła nieporadnie po szablę i wymierzyła jej ostrze w kierunku Brocha.
- Zmierzmy się! - elfka zmarszczyła brwi.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Na twarzy najemnika pojawił się uśmiech politowania gdy Miaulin wygłosiła swą "piękną" przemowę. Nie da się ukryć, tupetu jej nie brakowało. Jeszcze bardziej rozbawiła Brocha szabla wyciągnięta w jego kierunku. Najwyraźniej elfka sama nie wiedziała co czyni, dlatego najemnik postanowił potraktować całą sytuację z dystansem. Druga sprawa że bardzo nie lubił gdy ktoś machał mu stalą przed nosem, i gdyby to nie była siostra Ninerl, już dawno skończyła by z tym ostrzem w trzewiach.
- Odłóż tę szablę dziecko, bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz. - mruknął spokojnie. W oczach pojawił się zimny błysk. - A walczyć nie będziesz, bo zwyczajnie się do tego nie nadajesz, zresztą, wiem to od twojej siostry więc sprawa jest już przesądzona. Idziesz w pierwszej grupie.
Jeśli elfka nadal upierała się przy swoim bądź próbowała zaatakować najemnika, Broch próbuje ją rozbroić, tak by nie zrobić krzywdy dziewczynie.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

- A właśnie że będę, wielkoludzie!! - po tych słowach wzięła zamach swą szablą, lecz zrobiła to zbyt wolno. Broch cofnął się dwa kroki do tyłu, w międzyczasie dobył swój wielki miecz i potężnym uderzeniem wytącił broń z dłoni dziewczyny tak, że Miaulin niemal zrobiła obrót o 180 stopni, a następnie wylądowała twardo na pupie tuż obok ogniska. Spojrzała po was zaciskając wargi a następnie wstała, podniosła leżącą nieopodal szablę i pobiegła w w kierunku pobliskich drzew. Chwilę później usłyszeliście stłumiony, zapewne przez nią samą, płacz Miaulin.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
EmDżej
Marynarz
Marynarz
Posty: 151
Rejestracja: sobota, 30 czerwca 2007, 17:29
Numer GG: 3121444

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: EmDżej »

Galavandrel

Pogodny nastrój, jaki zaczął się udzielać elfowi zaraz po uwolnieniu, ostatnimi dniami został szybko zastąpiony nieco bardziej ponurym. „Ech, już nie mogę się doczekać, kiedy rozdzielimy się z tymi śmierdzielami”. Po dwóch dniach podróży ubranie Galavandrela było całe ubłocone i przemoczone. Na szczęście, gdy trzeciego dnia deszcze ustały, wszystko… no, prawie wszystko wróciło do normalności. Podczas podróży, starał się wędrować nieco z boku, cały czas trzymając konia za uzdę. Maszerował w odległości kilku metrów od reszty i jak najdalej od ogrów. Co jakiś czas masował lewą ręką prawe ramię. Najwyraźniej czuł jeszcze ból spowodowany upadkiem. Młody elf wyczuwał już nerwową atmosferę, która udzielała się powoli wszystkim współtowarzyszom. Zbliżała się bitwa. „Ech… nareszcie trochę ruchu. Już mi palce skostniały”. Głowa przestawała boleć w ekspresowym tempie. Najwyraźniej, była to zasługa maści Elissy.
Gdy Broch zasugerował jak drużyna powinna się ustawić, Galavandrelowi od razu nasunął się na myśl jego stary przyjaciel. „No. No. No. Zupełnie jakbym słyszał Clema” Uśmiechnął się nieznacznie.
-Plan jest świetny. Weźmiemy tych dziadów w trzy ognie. Ja mogę być tym mężczyzną, który pójdzie w pierwszej grupie. Dodatkowo, aby uczynić nasz fortel jeszcze bardziej wiarygodnym, możemy się obwiązać jakimś sznurem i udawać więźniów. Mówiąc obwiązać, nie mam naturalnie na myśli prawdziwego krępowania. Myślę, że nikt z nich, nie będzie się aż tak dokładnie w nas wpatrywał, aby to przejrzeć.
Gdy już wydawało się, że plan jest przynajmniej pobieżnie ustalony, swoje trzy grosze musiała wtrącić Miaulin. „Nie ma co, przemądrzała jak diabli”. Gdy Broch odpowiedział Miaulin, Galavandrel pomyślał tylko „No tak, gadaj tak dalej. Widać na pierwszy rzut oka, że jest dumna jak cholera, a gadając do niej w taki sposób, tylko pogarszasz sytuację”. Zamierzał podejść do Miaulin i pogadać z nią nieco spokojniej, ale zanim zdążył zareagować, ta już miała szablę nad głową i przygotowywała się do uderzenia. Na szczęście Broch zdołał to sparować. „Szybki jest. I silny, skurczybyk.” Galavandrelowi znów nasunęły się pewne porównania, ale nie było teraz czasu na myślenie o przeszłości. „Ta baba swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem spieprzy cały plan”. To pomyślawszy podszedł do niej.
-Miaulin. Uspokój się. To nie miejsce i czas na unoszenie się dumą. Sam znam się co nieco na taktyce i jeśli nie chcesz przyjąć pomysłu od człowieka, przyjmij go od elfa. Plan jest wyśmienity i powinien się powieść. Pójdziesz w pierwszej grupie. Będziesz jeszcze miała nie jedną okazję, aby się wykazać, ale teraz, z tego, co mówił Diego, to nie będzie zwykła bitwa. To będzie cholernie niebezpieczne. Zostaniemy zaatakowani przez ludzi, którzy znają się na tym, co robią. Poza tym, Ninerl nie będzie mogła skoncentrować się na walce, bo będzie cały czas martwić się o ciebie. Szczególnie po pokazie, jaki przed chwilą nam zaserwowałaś. I jak ty do cholery trzymasz tą szablę? Podszedł do niej i delikatnie chwycił jej dłoń, aby poprawić uchwyt.
-Popracujemy nad tym jeszcze- uśmiechnął się i puścił oko. -A na razie, chodź, wracaj do nas i przyjmij rady starszych i bardziej doświadczonych. PROSZĘ!.

WOW. Ale tempo. 4 razy modyfikowałem posta zanim go wysłałem, bo za każdym razem pojawiały się nowe :-)
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 16 lipca 2007, 16:37 przez EmDżej, łącznie zmieniany 2 razy.
Nie jestem wariatem. Jestem... samolotem :-)
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Na pierwsze polowanie poszła trójka elfów - Ravandil, Ninerl i Galavandrela. W trakcie wyprawy elf miał nieodparte wrażenie, że Ninerl jest nieco spięta, tak jakby... obawiała się go. Zachichotał w duchu na tą myśl. "Przecież chyba nie wyglądam na takiego, co rzuca się na kobiety gdy tylko ma okazję".
Polowanie okazało się porażką. Zwierzęta widać zrobiły to, co oni powinni zrobić już dawno - położyły się spać. Po kolacji wreszcie wszyscy ułożyli się do snu, wcześniej ustalając warty... No, prawie wszyscy. Konrad najwyraźniej był bardzo zajęty, ale też nikt nie miał sumienia mu przeszkadzać. "Widać akolita w końcu poczuł wolę natury... Ciekawi mnie tylko, co na teo jego Sigmar... Chyba nie będzie zazdrosny?"
Dalsza droga nie była zbyt urozmaicona. Żmudna wędrówka przerywana była długimi polowaniami, które i tak wydawały się ledwo zaspokajać wymagania ogrów, a w międzyczasie drużyna zmuszona była wysłuchiwać nieustannego marudzenia Miaulin. "Faktycznie, Ninerl miała rację... Niby siostry, ale różnicę widać z odległości mili". Po drodze spotkali jeszcze karawanę, ale nie było to nic specjalnego, zamienili z nimi raptem kilka słów, głównie po to, by przekonać się, że droga jest czysta.

***
Po dotarciu w pobliże Wodogrzmotów Ravandil wysłuchał planów Diega, Zinhy i Brocha. Prawdę mówiąc, miał lekki mętlik w głowie, praktycznie nigdy nie brał udziału w tego typu operacjach, bo zazwyczaj jego rola sprowadzała się do zwiadu, rozpoznania przeciwnika i meldunku. Resztą zajmowało się dowództwo. Na razie się nie odzywał, po raz kolejny zdając się na zmysł taktyczny Brocha i Molachijczyków. Ktoś kiedyś w wojsku powiedział mu "Nawet jeśli niczego nie rozumiesz, to siedź cicho i kiwaj głową... Zdaj się na tych, co mają o tym pojęcie". Mądre słowa... -Dobry plan... Jeśli tylko ogry nie zapragną zrealizować swojego widzimisię... A ich pomoc jest nam niezbędna- "Kto wie, co tym olbrzymom chodzi po głowach..."
W tym momencie wyrwała się Miaulin, wyraźnie niezadowolona. Ravandil zmarszczył brwi na jej słowa. Chce walczyć z Brochem? Nonsens... Harda to ona jest, ale jak z umiejętnościami? Elf odezwał się, nie podnosząc głosu -To może sama zaproponuj jakiś plan? Na pewno lepiej sobie z tym poradzisz, widać jesteś pewna siebie. Ale nierozwaga zgubiła już wielu nawet najlepszych wojowników... Sama się zresztą przekonasz, że odwaga i ambicja to jedno, a taktyka to drugie. Zresztą - człowiek, nie człowiek, liczy się duch, a nie rasa... Zapamiętaj to, bo inaczej zagubisz się w Imperium- Nie sądził, żeby Miaulin zbytnio wzięła sobie to do serca, ona raczej wygląda na taką, która działa pod wpływem impulsu. W każdym razie liczył, że choć na chwilę zastanowi się, czy warto narażać się na takie niebezpieczeństwo.
Tak jak myślał, nic to nie dało. Dziewczyna rzuciła sie na Brocha, ten jednak szybko ją rozbroił. To było za dużo jak na uczucia dziewczyny. Widać było, że Werner uraził jej dumę, ale innego wyjścia nie było. Chwyciła porzuconą szablę i ubiegła między drzewa, z daleka słychać było stłumiony płacz. Galavandrel pobiegł ją uspokoić, oby z sukcesem... Kto wie, jakie jeszcze niespodzianki zgotuje im Miaulin.
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Po takiej nocy jak ta miniona, nawet arcynudna podróż wydawała się akolicie wspaniałą rozrywką. Humor mu dopisywał, a gdy przy nim była jeszcze Julia, Konrad wyglądał jakby spalił właśnie porządną dawkę halfińskiego ziela, popijając jeszcze kieliszkiem krasnoludzkiego spirytusu.
Podczas podróży poruszył z drużyną kilka od dawna interesujących go kwestii. Nie widzieć czemu, Konrada nagle zaczęło ciągnąć do nauczenia się nowych rzeczy, umiejętności. I tak jako pierwszego poprosił Thorgotha o pomoc w nauce ojczystego języka tej wspaniałej rasy. Przy okazji była to też ich pierwsza dłuższa rozmowa. Podobną prośbę miał do elfów, których w ekipie było aż czterech (choć nie liczył zbytnio na pomoc zupełnie nie przedstawionej mu jeszcze Miaulin). Ich starożytny język już od dawna go fascynował. Teraz będzie miał być może aż trzech nauczycieli. Ostatnim na liście był Broch. Nie, tu nie chodziło o naukę języka. Akolita chciał, by najemnik nauczył go, jak posługiwać się (skutecznie) zakupionym niedawno młotem.
Gdy już wszystko ustalił (bądź też któryś z wymienionych nie zgodził się na pomoc) wrócił do swojej żony, dalej nie zmieniając uśmiechu na twarzy.
Wieczorem obowiązkowo stawił się na naradzie, choć z samych planów zrozumiał raptem połowę. Wiedział, że będą jakieś trzy grupy, chciał zgłosić się do tej pierwszej, aby być blisko Julii, niestety Galavandrel go uprzedził. Niemal pewnym było, że wyląduje teraz w brygadzie uderzającej bezpośrednio na zastawiających pułapkę.
Przedstawienie jakie urządziła siostra Ninerl prawie doprowadziło go do pęknięcia przepony ze śmiechu. Z racji swego nadzwyczaj dobrego humoru akolita wybuchał śmiechem co każde zdanie Miaulin, krztusząc się już własnymi łzami gdy najemnik rozbroił ją jednym, góra dwoma ruchami. "Ninerl mogłaby częściej przyprowadzać swoje rodzeństwo... Nawet ogry zapomniały by o głodzie widząc taki cyrk!" - pomyślał akolita.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Niedoszłe polowanie potraktowała jak spacer. Oprócz jeży, sów i innych nocnych zwierząt, nic więcej nie napotkali po drodze.
"Nie rozumiem. Czemu tego nie określimy jako przechadzki, zamiast polowania. Polowanie w nocy? Na zwierzęta? To jest dziwne..." myślała, idąc cicho przez las i wdychając wspaniałe leśne powietrze. Przez godzinę chodzili tu i tam, aż w końcu zawrócili do obozu.
-Przynajmniej się trochę przewietrzyliśmy.- powiedziała. Przeciągnęła się leniwie- Brakowało mi takiego chodzenia po lesie, ostatnio tylko walka, wędrowanie i nic więcej.- uśmiechnęła się do Ravandila.
Jej warta minęła spokojnie, nie licząc oczywiście, Konrada i Julii...
Ninerl tylko uśmiechnęła sie ze zrozumieniem. Właściwie zagłuszali wszystkie inne odgłosy, ale kto by atakował grupę z dwudziestoma ogrami na składzie?
"Trochę jej zazdroszczę" myślała, siedząc na bagażach. "Też bym chciała mieć kogoś tak wiernego. Zawsze to jest jakoś inaczej."
Po godzinie obudziła Ravandila i poszła spać.
Reszta nocy minęła spokojnie i następnego dnia drużyna ruszyła dalej.
-------------------------------------------------------------------
Ninerl z tych trzech dni, jedyne co zapamiętała, to smród ogrów i własne zmęczenie.
Właściwe nawet cieszyła się, że musi biegać po lesie, bo przynajmniej jak najrzadziej widywała potwory.
W dodatku, towarzysze działali na nią uspokająco, a szczególnie Ravandil. Po tych trzech dniach stanowili już zgrany zespół.
Niestety, Miaulin za nic sobie nie dała przemówić do rozsądku. Ninerl była coraz bardziej zaniepokojona, była niemal pewna, że z siostrą coś jest nie tak. "Powinnam z nią szczerze porozmawiać" myślała, ale nadal tego nie zrobiła- z braku czasu. Po przyjściu z polowania, była tak zmęczona, że gdy ledwie zjadła posiłek i umyła się pobieżnie, szła spać.
Dotarli w końcu do Wodogrzmotów. Należało jeszcze przebyć dolinę, ale najpierw wszyscy zgromadzili się na naradę.
Broch przedstawił swój plan. Ninerl jak zwykle się z nim zgodziła, sama myślała podobnie.
Nagle rozmowę przerwało wystąpienie Miaulin. Ninerl czuła jednoczesnie wściekłość i przerażenie. "Jak ona śmie! Plami dobre imię Nerethinów swoimi wybrykami." myślała, niemal gotując się ze złości. Nagle coś ją ukłuło. "Moment.... od kiedy ona się tak zachowuje. Jestem pewna, że przed moim wyjazdem tak nie było". Chwilę potem Broch przywołał nieznośną smarkulę do porządku. Ninerl miała właśnie coś powiedzieć, gdy młodsza elfka uciekła z płaczem.
- Masz rację, Wernerze.- powiedziała, marszczac brwi. - -Traktowałam ją za łagodnie. Mimo tego, jej zachowanie naprawdę mnie niepokoi. Potraktujcie ją jako hmm, nie do końca, no nie wiem...- zamilkła. - Normalną?.
Galavandrel pobiegł za jej siostrą, Ninerl też zamierzała to zrobić. Ale lepiej przez chwilę poczekac, niech elf najpierw coś powie. Dziewczyna obawiała się, że teraz siostra mogła by zareagowac nieco... gwałtownie. "Niech troche ochłonie".
- Coś jest z nią nie w porządku- szepnęła, ze zmartwioną miną do Ravandila.- Nie było tak, pamiętam. Na pewno...
- Zaraz wracam- dodała głośniej.
Podeszła do siostry.
- Galavandrelu, dziękuję ci, ale zostaw nas nas chwilę same.- powiedziała. Gdy elf odszedł, pochyliła się nad siostrą i delikatnie chwyciła za jej ramiona.
- Miaulin?- czekała chwilę, po czym zapytała:- Co się stało? Co jest nie tak? Inaczej się zachowywałaś, gdy wyjeżdżałam. Miaulin... popatrz mi w oczy - dodała łagodnym głosem. - Czy to ma związek z moim wyjazdem i domem później? Co się tam działo? Co cię skłoniło do wyjazdu? Co czemu opuściłaś dom? Powiedz... - poprosiła. Czekała chwilę. Miała nadzieję, że siostra się otworzy i opowie. Dawniej nie miała z tym problemów. Ale dawniej, było dawniej... Kto wie co się działo, gdy wróciła Vanellen. "I po moim odjeździe... bo to jest dziwne, by Miaulin, Miaulin wyruszyła na szlak. Nigdy przecież nie pragnęła wędrować, ani prowadzić takiego życia." patrzyła badawczo na siostrę...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Turek »

Thorgroth
Krasnolud był dosyć zaskoczony gdy akolita poprosił go o nauczenie go krasnoludzkiej mowy, cóż język krasnoludów nie był tajemnicą ale niewielu go znało, jednak jeszcze bardziej był zaskoczony zmiana jaka zaszła w nastroju akolity, podróżował z nim dosyć krótko ale zauważył że humor wyraźnie mu się poprawił, choć z drugiej strony krasnolud domyślał się gdzie leżało źródło dobrego samopoczucia Konrada.
- Cóż, hmmm…- chrząknął krasnolud.- Jeśli na prawdę chcesz się nauczyć Khazaldzkiegi to mogę być twoim nauczycielem.- odpowiedział Konradowi i na koniec dodał.- Pokaz mi ten młot.
Thorgroth wziął na chwilę do reki nowy młot kapłana, wykonał parę próbnych wymachów i ciosów.
- Nawet dobra broń.- powiedział oddając młot.

Podczas wędrówki do polowań musieli się włączyć wszyscy, nawet krasnolud mimo tego że nie był najlepszym myśliwym też pomagał, w każdym razie coś niecoś ustrzelił.
Krasnolud wracając z upolowaną zwierzyną dojrzał jak Ogr wziął garść soli i po prostu ją zjadł, Thorgroth skrzywił się pod wąsem i poniósł dalej zdobycz która i tak trafi do bezdennych ogrzych bębnów.

Niedaleko wodogrzmotów krasnolud wysłuchał planu Brocha i Księcia, Thorgrothowi plan ten wydawał się dobry, choć krasnolud mimo ze był sierżantem nie był najlepszym taktykiem ale nie był tez kompletnym kretynem, zazwyczaj nie siedział z tyłu tylko z przodu w pierwszej linii razem ze swymi ludźmi.
- Plan zdaje się być dobry…- powiedział i nagle przerwał.
Powodem dla którego krasnolud przestał mówić był incydent między siostrą Ninerl a Najemnikiem, Broch w pięknym stylu rozbroił Elfke która zabrała swoją szable i uciekła łkając w las.
Krasnolud był nieco zdziwiony, myślał że elfki- tak jak młode krasnoludzie kobiety.- były przyuczane do walki, Thorgroth sam nauczył się walki toporem od swojej Babki.
- Postąpiłeś chyba ciut za ostro.- powiedział krasnolud.- Ale wracając do tego co chciałem wcześniej powiedzieć to mówiłem że plan wydaje się dobry, cóż przyznaje się że mimo swego stopnia nie jestem jakimś wyśmienitym taktykiem ale gdy dojdzie do walki możecie liczyć na mnie i mój topór.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Nad przełęczą zapadła ciemność. Galavandrel pobiegł za Miaulin i najwyraźniej jego słowa podziałały na nią budująco, gdyż wróciła po chwili wraz z elfem i zasiadła nieopodal ogniska. Ogry mlaskając i charcząc pożerały resztę wczorajszego jadła i upolowanej przez was dzisiaj zwierzyny.

Molachijczycy przysłuchiwali się waszym propozycjom. Kiedy skończyliście Diego powiedział:
- Plan Wernera jest dobry i skoro wszyscy są za, tego planu będziemy się trzymać.

Ognisko trzaskało płomieniami. Gdzieś za kosodrzewiną szumiał strumień. Diego przyjął od Zinhy resztkę gorzałki, której jeszcze nie wypiły wam ogry. Napił się, wzdrygnął, podał dalej i kontynuował:

- Przełęcz zwęża się w wąską kiszkę – rzekł i wzkazał na ogry. - W wysokich górach, które przed nami wiele nie upolujemy. Trzeba będzie oddać część własnego prowiantu a może poświęcić kolejnego muła. Lepiej zadbać o morale naszego wojska przed bitwą.

Gdzieś w oddali zawył wilk. Książę spojrzał na wznoszący się księżyc.

- Jeśli zostaniemy zaatakowani – powiedział po chwili. - tak jak ustaliliśmy Zinha dmie w róg i wycofujemy się w stronę pierwszej lub trzeciej grupy, zależnie skąd przyjdzie atak. Kiedy przybędą ogry wygraliśmy, chyba że nasi wrogowie najęli kompanię smoków. Jeszcze jedno, starajcie się wziąć kogoś żywcem. Tym razem nie mamy do czynienia z pojedyńczym zamachowcem jak w Braszowie, lecz z całym oddziałem. Może dowodzi nimi ktoś ważny. Schwytany może udzielić cennych wyjaśnień.

Rozeszliście się do własnych zajęć. Broch ćwiczył z Konradem wykorzystanie młota którego akolita nabył w Braszowie, Galavandrel rozmawiał z Ravandilem, Julia z Elissą również o czymś plotkowały i wyglądało na to że nawet się zaprzyjaźniły. Ninerl na uboczu rozmawiała z siosrą, a Thorgroth odpoczywał.

Ninerl

Słysząc tyle pytań, Miaulin aż się skrzywiła. Splotła ręce na kolanach po czym powiedziała:
- W domu było nudno, chciałam spróbować takiego życia jakim ty żyjesz. Ale to nie to samo co w opowieściach bardów... Myślałam że coś potrafię, ale nic z tego. Broch mi to uświadomił, głupia jestem... - zmarszczyła brwi. - Mam do ciebie prośbę, Ninerl... Mogłabyś mnie uczyć fechtunku? Chciałabym choć trochę umieć władać bronią, którą noszę...
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Zablokowany