Miałeś na myśli chyba telekompromitacyjnej ;D może zmienimy na jakiś przjemniejszy temat np: schabowy czy mielony ?Tori pisze:Z tego co wiem, ten najbogatszy to jakiś potentat mafii telekomunikacyjnej...
ps: schabowy lepszy
Miałeś na myśli chyba telekompromitacyjnej ;D może zmienimy na jakiś przjemniejszy temat np: schabowy czy mielony ?Tori pisze:Z tego co wiem, ten najbogatszy to jakiś potentat mafii telekomunikacyjnej...
Mnie to na przykład nie dziwi, bo ostatnio dużo się głupot mnoży. A to ktoś chce sprzedać Nową Zelandię, a to prałat chce wydać linię kosmetyków ze swoją podobizną ( ), kiedyśtam babka pozwała McDonald's, że poparzyła sie kawą, bo nigdzie nie napisano, że gorącą kawą nie można sie poparzyć. I wygrała Inny pan pozwał sąsiada za to, że przejechał mu po ręcę... podczas tego, jak mu kradł kołpaki w aucie. Dlatego mnie już nawet to nie rusza Tak swoją drogą, żeby umowa była ważna, musi być na niej podpis tego gościa ze chrztu (a pewnie pióra by nie utrzymał) no i podpis Boga. A o to może być ciężko...Kaczor pisze: A tak zeby nie bylo zbyt niemilo, co myslicie, na temat pozwu kolesia skazanego za zabojtwo? Gosc pozwal BOGA bo w czasie chrztu ponoc zawarl z nim umowe o ochronie przed zlem...
Ale też jakby spojrzeć tak na to, to umowy ustnej też nie było. No chyba, że krzyk bachora liczy się jako wola zawarcia umowy, a Bóg też nie występował osobiście, tylko przez pełnomocnika. I teraz pytanie, co potrzeba, by ksiądz za takiego pełnomocnika mógł zostać uznany. Bo na piśmie tego nie ma, chyba że na Piśmie Świętym I znowu pytanie, czy Pismo Święte ma jakąś moc prawną... Ale to problem tego pana i sędziów, którzy będą tą sprawę rozpatrywaćBAZYL pisze:Z punktu widzenia prawa umowa zawarta ustnie jest tak samo wiążąca jak umowa na piśmie (z wyłaczeniem umów podanych w kodeksach). Ale skarżący musi udowodnić, że akt zawarcia umowy faktycznie miał miejsce...
No i jeszcze trzeba sprawdzić, czy ten pan zawarł tą "umowę" w pełni świadomy, co jest mało prawdopodobne, bo o chrzcie najczęściej decydują rodzice. A z Bogiem faktycznie problem, bo jak go uznać z punktu widzenia prawa, skoro nie płaci podatków? Inna sprawa, że nawet jak coś to nikt nie będzie mu w stanie wymierzyć kary... Jak widać, nie trzeba żadnych sądów, bo forumowa brać zaraz rozpracuje taki wniosek na czynniki pierwszeAlucard pisze:No coż. Na moje oko Bóg nie istnieje (dla prawa, urzędników) ponieważ nigdzie nie ma jego aktu urodzenia, dowodu tożsamości, dowodu jakichkolwiek działań, zarobków et cetera. Dlatego pozywanie go ma sens jak... no nieważne. Co do umowy (pomijając fakt, że zarzuty sa absurdalne) to należałoby dokładnie przeanalizować formułę chrztu i zobaczyć kiedy dana została obietnica ochrony i w jakim kontekście