[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl, Ravandil
Korzystając z zamieszania wraz Andreasem i Diegiem, w tłumie ludzi i zwierząt wydostaliście się za bramę. Niosnące towar muły były na szczęście powiązane liną więc nie zgubliście żadnego ze zwierząt. Przestraszone i poganiane mogły zaś galopować wraz z końmi całkiem szybko. Towarzyszący wam w ucieczce ludzie, na ogół kupcy ze zwierzętami i towarem dość szybko poskręcali w błotniste uliczki podgrodzia. Niecałe pół mili od miasta, już poza zabudowaniami zostaliście na trakcie sami.
- Straż miejska nie ma koni – powiedział Andreas. – Mamy kilka do kilkunastu minut zanim ruszy za nami pościg. Nasi czekają gdzieś dwie mile stąd – wąsaty strażnik wskazał idącą na wschód, w stronę Krainy Zgromadzenia piaszczystą drogę i dodał: - Lepiej jak najszybciej skręćmy z traktu. Bo chyba nie zamierzacie wracać do Braszowa żeby ścigać tego zabójcę? - spojrzał na was wymownie.
Konrad, Broch, Thorgroth
Szarżujący Chaosyta z pewnością zmiażdżyłby krasnoluda, który próbował natrzeć na zwierzoludzi. Przynajmniej tak wydawało się gdy zakuty w blachy pędził na swym ogromnym rumaku na Thorgrotha. Jednak Werner, choć ręka mu się trzęsła oddał perfekcyjny strzał. Bełt ugodził w bok piersi galopującego konia z bliskiej odległości przebijając ladr. Rumak Chaosyty, runął na przednie nogi a jeździec, wyrzucony z siodła, poleciał nad łbem konia. Wylądował bezbronny kilka mertów dalej, niemal tuż przed khazadem, ryjąc zbroją w ziemię. Sierżant zapomniał już o zwierzoludziach i nie mógł zmarnować okazji. Doskoczył do Czarnozbrojnego i ciął z całej siły toporem. Tylko wielka, smoliście czarna zbroja olaliła rycerza przed śmiercią. Blachy, choć przebite, pochłonęły impet ciosu. Spod naplecznika buchnęła krew. Chaosyta ryknął i samą masą ciała, odbijając naramiennikiem kolejne cięcie przewrócił krasnoluda. Wykorzystał chwilę i sięgnął po swój miecz. Nie zdążył się jeszcze podnieść gdy nadbiegł Broch. Miecz olbrzyma z Middenheim zatrzymał się na ostrzu wojownika Chaosu. Następnie Werner został odepchnięty a rycerz zdążył powstać. Jak dowiódł tego wcześniej potrafił bronić się przed dwoma przeciwnikami i choć ranny i speszony, robił to teraz skutecznie. Jednak Konrad był już przy rycerzu i ciął swym mieczem w udo. Mimo to Chaosyta klęcząc sparował kolejne ciosy Wernera i Thorgrotha. Udało mu się właśnie odepchnąć Brocha i zamierzył się groźnie na krasnoludzkiego sierżanta przecinając mu prawą nogę. Thorgroth klęknął i syknął z bólu, lecz w tym momencie miecz Brocha rozrąbał naramiennik rycerza. Trafiony wydawał się nie wiedzieć co się dzieje. Mimo to Chaosyta nie rzucił broni. Dopiero gdy Konrad uderzył od tyłu w bark wojownika, ten cisnął miecz na ziemię i próbował dojść do leżącego opodal drugiego bliźniaczego miecza. Zalany krwią, zasypywany gradem ciosów, które zadawały głębsze i płytsze rany pełzał w kierunku broni. Wydawało się cudem, że jeszcze żyje. W końcu powalił go sztych Konrada. Miecz akolity wbił się w plecy wojownika na pół długości. Chlusnęła fontanna krwi gdy akolita go wyciągnął. Elissie i Ludovicowi udało się właśnie powstrzymać krwawienie u Losmego a von Kessel i Zinha rozprawili się ze zwierzoludźmi.
Rycerz jęknął i przewrócił na plecy. Z głowy spadł mu hełm. Ukazała się wam prawie zwyczajna ludzka twarz, umięśniona i o wydatnej szczęce, nieco zdeformowana i zakrwawiona o nieokreślonym wieku. Wojownik Chaosu miał blond włosy i błękitne oczy.
- Panie, czemu mnie opuściłeś? – powiedział cicho, wpatrzony w niebo leżąc na wznak. Nagle zobaczył stojącą nad nim Julię, która podeszła nie wiedzieć kiedy. - Julio…ukochana…- wyszeptał.
- Głupcze, nigdy cię nie kochałam…- klęknęła nad nim i mówiąc łagodnym głosem pogładziła po twarzy. – Czy nie rozumiesz, że spełniłeś już swoją rolę? Straciłeś swoją armię. Jesteś bezużyteczny. Żegnaj Netz-Azaachu, oby twój bóg cię przyjął.
Nie sposób opisać bólu i rozczarowania jakie biły z oczu rycerza tuż przed tym jak umarł.
- Zdrajczynio...- wycharczał. - Nie służysz Tzeentchowi...
- O nie Netz-Azaachu - zamknęła oczy zmarłego. - Spełniłeś swoją misję w służbie całkiem innego boga.
hyjek - przyłączam sie do życzeń Ninerl - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
Korzystając z zamieszania wraz Andreasem i Diegiem, w tłumie ludzi i zwierząt wydostaliście się za bramę. Niosnące towar muły były na szczęście powiązane liną więc nie zgubliście żadnego ze zwierząt. Przestraszone i poganiane mogły zaś galopować wraz z końmi całkiem szybko. Towarzyszący wam w ucieczce ludzie, na ogół kupcy ze zwierzętami i towarem dość szybko poskręcali w błotniste uliczki podgrodzia. Niecałe pół mili od miasta, już poza zabudowaniami zostaliście na trakcie sami.
- Straż miejska nie ma koni – powiedział Andreas. – Mamy kilka do kilkunastu minut zanim ruszy za nami pościg. Nasi czekają gdzieś dwie mile stąd – wąsaty strażnik wskazał idącą na wschód, w stronę Krainy Zgromadzenia piaszczystą drogę i dodał: - Lepiej jak najszybciej skręćmy z traktu. Bo chyba nie zamierzacie wracać do Braszowa żeby ścigać tego zabójcę? - spojrzał na was wymownie.
Konrad, Broch, Thorgroth
Szarżujący Chaosyta z pewnością zmiażdżyłby krasnoluda, który próbował natrzeć na zwierzoludzi. Przynajmniej tak wydawało się gdy zakuty w blachy pędził na swym ogromnym rumaku na Thorgrotha. Jednak Werner, choć ręka mu się trzęsła oddał perfekcyjny strzał. Bełt ugodził w bok piersi galopującego konia z bliskiej odległości przebijając ladr. Rumak Chaosyty, runął na przednie nogi a jeździec, wyrzucony z siodła, poleciał nad łbem konia. Wylądował bezbronny kilka mertów dalej, niemal tuż przed khazadem, ryjąc zbroją w ziemię. Sierżant zapomniał już o zwierzoludziach i nie mógł zmarnować okazji. Doskoczył do Czarnozbrojnego i ciął z całej siły toporem. Tylko wielka, smoliście czarna zbroja olaliła rycerza przed śmiercią. Blachy, choć przebite, pochłonęły impet ciosu. Spod naplecznika buchnęła krew. Chaosyta ryknął i samą masą ciała, odbijając naramiennikiem kolejne cięcie przewrócił krasnoluda. Wykorzystał chwilę i sięgnął po swój miecz. Nie zdążył się jeszcze podnieść gdy nadbiegł Broch. Miecz olbrzyma z Middenheim zatrzymał się na ostrzu wojownika Chaosu. Następnie Werner został odepchnięty a rycerz zdążył powstać. Jak dowiódł tego wcześniej potrafił bronić się przed dwoma przeciwnikami i choć ranny i speszony, robił to teraz skutecznie. Jednak Konrad był już przy rycerzu i ciął swym mieczem w udo. Mimo to Chaosyta klęcząc sparował kolejne ciosy Wernera i Thorgrotha. Udało mu się właśnie odepchnąć Brocha i zamierzył się groźnie na krasnoludzkiego sierżanta przecinając mu prawą nogę. Thorgroth klęknął i syknął z bólu, lecz w tym momencie miecz Brocha rozrąbał naramiennik rycerza. Trafiony wydawał się nie wiedzieć co się dzieje. Mimo to Chaosyta nie rzucił broni. Dopiero gdy Konrad uderzył od tyłu w bark wojownika, ten cisnął miecz na ziemię i próbował dojść do leżącego opodal drugiego bliźniaczego miecza. Zalany krwią, zasypywany gradem ciosów, które zadawały głębsze i płytsze rany pełzał w kierunku broni. Wydawało się cudem, że jeszcze żyje. W końcu powalił go sztych Konrada. Miecz akolity wbił się w plecy wojownika na pół długości. Chlusnęła fontanna krwi gdy akolita go wyciągnął. Elissie i Ludovicowi udało się właśnie powstrzymać krwawienie u Losmego a von Kessel i Zinha rozprawili się ze zwierzoludźmi.
Rycerz jęknął i przewrócił na plecy. Z głowy spadł mu hełm. Ukazała się wam prawie zwyczajna ludzka twarz, umięśniona i o wydatnej szczęce, nieco zdeformowana i zakrwawiona o nieokreślonym wieku. Wojownik Chaosu miał blond włosy i błękitne oczy.
- Panie, czemu mnie opuściłeś? – powiedział cicho, wpatrzony w niebo leżąc na wznak. Nagle zobaczył stojącą nad nim Julię, która podeszła nie wiedzieć kiedy. - Julio…ukochana…- wyszeptał.
- Głupcze, nigdy cię nie kochałam…- klęknęła nad nim i mówiąc łagodnym głosem pogładziła po twarzy. – Czy nie rozumiesz, że spełniłeś już swoją rolę? Straciłeś swoją armię. Jesteś bezużyteczny. Żegnaj Netz-Azaachu, oby twój bóg cię przyjął.
Nie sposób opisać bólu i rozczarowania jakie biły z oczu rycerza tuż przed tym jak umarł.
- Zdrajczynio...- wycharczał. - Nie służysz Tzeentchowi...
- O nie Netz-Azaachu - zamknęła oczy zmarłego. - Spełniłeś swoją misję w służbie całkiem innego boga.
hyjek - przyłączam sie do życzeń Ninerl - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Werner Broch
Najemnik dyszał ciężko oparty o swój miecz. Wciąż nie był w odpowiedniej formie na takie zabawy. Nie dość że ręka wciąż bolała, to jeszcze odezwała się rana w boku, przez którą middenlandczyk zaciskał teraz mocno zęby. Ciągłe potyczki nie służyły kondycji wielkoluda. Chaosyta był wyśmienitym wojownikiem, już dawno Wernerowi i Konradowi nie przyszło zmierzyć się z takim szremierzem. A i Thorgroth na pewno zapamięta tę walkę na długo.
- Elisso! - krzyknął do dziewczyny. - Nasz krasnoludzki przyjaciel potrzebuje chyba pomocy. - popatrzył na ranę khazada z której sączyła się krew.
Odstąpił krok i wyprostował się, kierujać wzrok na konającego rycerza z kamienną twarzą. Różne uczucia mieszały się w duszy najemnika. Jak to jest, że mężni i umiejętni wojownicy oddają swe ostrza parszywym bogom Chaosu?
Na Julię spojrzał teraz z widoczną odrazą, usta wykrzywiły się w dziwnym grymasie, zadrżał cały. Chyba chciał coś powiedzieć, ale w końcu splunął tylko na ziemię i ruszył do ogniska. Po drodze skinął głową Konradowi i Thorgrothowi w uznaniu za dobrą walkę, następnie podszedł do rzężącego wierzchowca chaosyty i potężnym ciosem miecza rozpłatał mu łeb.
Tak było trzeba. Dość się namęczył, przecież to tylko zwierzę, cóż winne ono podłości swego pana?
Później uważnie zaczął przyglądać się końskiemu ladrowi, zamierzając wybadać, czy może choć niektóre części będzie mógł wykorzystać dla swojego rumaka. Sprawdził również juki czy inny bagaż, jak również siodło. Był praktyczny, poza tym ponad wszystko musiał się czymś zająć, aby odegnać ponure myśli które kotłowały się w jego głowie.
Najemnik dyszał ciężko oparty o swój miecz. Wciąż nie był w odpowiedniej formie na takie zabawy. Nie dość że ręka wciąż bolała, to jeszcze odezwała się rana w boku, przez którą middenlandczyk zaciskał teraz mocno zęby. Ciągłe potyczki nie służyły kondycji wielkoluda. Chaosyta był wyśmienitym wojownikiem, już dawno Wernerowi i Konradowi nie przyszło zmierzyć się z takim szremierzem. A i Thorgroth na pewno zapamięta tę walkę na długo.
- Elisso! - krzyknął do dziewczyny. - Nasz krasnoludzki przyjaciel potrzebuje chyba pomocy. - popatrzył na ranę khazada z której sączyła się krew.
Odstąpił krok i wyprostował się, kierujać wzrok na konającego rycerza z kamienną twarzą. Różne uczucia mieszały się w duszy najemnika. Jak to jest, że mężni i umiejętni wojownicy oddają swe ostrza parszywym bogom Chaosu?
Na Julię spojrzał teraz z widoczną odrazą, usta wykrzywiły się w dziwnym grymasie, zadrżał cały. Chyba chciał coś powiedzieć, ale w końcu splunął tylko na ziemię i ruszył do ogniska. Po drodze skinął głową Konradowi i Thorgrothowi w uznaniu za dobrą walkę, następnie podszedł do rzężącego wierzchowca chaosyty i potężnym ciosem miecza rozpłatał mu łeb.
Tak było trzeba. Dość się namęczył, przecież to tylko zwierzę, cóż winne ono podłości swego pana?
Później uważnie zaczął przyglądać się końskiemu ladrowi, zamierzając wybadać, czy może choć niektóre części będzie mógł wykorzystać dla swojego rumaka. Sprawdził również juki czy inny bagaż, jak również siodło. Był praktyczny, poza tym ponad wszystko musiał się czymś zająć, aby odegnać ponure myśli które kotłowały się w jego głowie.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Thorgroth
Krasnolud miał już podbiec do jednego ze zwierzoludzi gdy nagle tuż przed nim wylądował rycerz w czarnej zbroi, Krasnolud nigdy nie marnował takiej okazji, uderzeniem z nad głowy przygniótł rycerza do ziemi, blachy wyparowały częściowo uderzenie, krasnolud uniósł ponownie topór, to cięcie było by pewnie śmiertelne.
Jednak rycerz podniósł się i zbił cios topora wytrącając tym krasnoluda z równowagi.
Krasnolud wstał i ruszył znowu do natarcia, nie było po nim widać żadnych emocji twarz nadal miał kamienną , tylko w jego oczach płonął ogień walki.
Atakował, ciął z całych sił, chaosyta jednak parował jego ciosy, był to Nielaba wyczyn gdyż te cięcia mogły powalić byka, na dodatek dał rade bronić się jeszcze przed atakami Brocha, mimo tego ze był sługą chaosu był wspaniałym wojownikiem i tego odmówić mu żadną miarą nie można było mu odmówić.
Nagle człowiek został odepchnięty a miecz rozciął ze świstem powietrze.. oraz nogę krasnoluda.
Khazald klęknął i syknął z bólu, jednak ciął t tej pozycji, cięcie zostało sparowane.
W końcu walka została zakończona, Thorgroth wsparł się na swym toporze aby odciążyć ranną nogę.
-„ Dobra walka, zapamiętam ją.”- pomyślał uciskając kuśtykając w kierunku ogniska.
Krasnolud odpowiedział skinieniem głowy na skinienie Najemnika.
Krasnolud usiadł przy ognisku i kawałkiem szmaty starał się zatamować krwawienie, przynajmniej do momentu aż Elissa mu pomoże, polał tez na rozcięcie nieco gorzałki, skrzywił się nieco przy tym i z powodu pieczenia.
Przynajmniej tyle mógł zrobić zanim zajmie się nim ktoś kto na tym się zna.
Krasnolud miał już podbiec do jednego ze zwierzoludzi gdy nagle tuż przed nim wylądował rycerz w czarnej zbroi, Krasnolud nigdy nie marnował takiej okazji, uderzeniem z nad głowy przygniótł rycerza do ziemi, blachy wyparowały częściowo uderzenie, krasnolud uniósł ponownie topór, to cięcie było by pewnie śmiertelne.
Jednak rycerz podniósł się i zbił cios topora wytrącając tym krasnoluda z równowagi.
Krasnolud wstał i ruszył znowu do natarcia, nie było po nim widać żadnych emocji twarz nadal miał kamienną , tylko w jego oczach płonął ogień walki.
Atakował, ciął z całych sił, chaosyta jednak parował jego ciosy, był to Nielaba wyczyn gdyż te cięcia mogły powalić byka, na dodatek dał rade bronić się jeszcze przed atakami Brocha, mimo tego ze był sługą chaosu był wspaniałym wojownikiem i tego odmówić mu żadną miarą nie można było mu odmówić.
Nagle człowiek został odepchnięty a miecz rozciął ze świstem powietrze.. oraz nogę krasnoluda.
Khazald klęknął i syknął z bólu, jednak ciął t tej pozycji, cięcie zostało sparowane.
W końcu walka została zakończona, Thorgroth wsparł się na swym toporze aby odciążyć ranną nogę.
-„ Dobra walka, zapamiętam ją.”- pomyślał uciskając kuśtykając w kierunku ogniska.
Krasnolud odpowiedział skinieniem głowy na skinienie Najemnika.
Krasnolud usiadł przy ognisku i kawałkiem szmaty starał się zatamować krwawienie, przynajmniej do momentu aż Elissa mu pomoże, polał tez na rozcięcie nieco gorzałki, skrzywił się nieco przy tym i z powodu pieczenia.
Przynajmniej tyle mógł zrobić zanim zajmie się nim ktoś kto na tym się zna.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Konrad z Boven
Obiecałem Ci śmierć i jak sam widzisz - dotrzymałem słowa... Bez Imperium będzie bezpieczniejsze, podobnie jak moja żona... - mruknął do martwego już Wojownika Chaosu. Butem obrócił jego twarz ku ziemi. Oglądanie twarzy tego śmiecia nie było najprzyjemniejszym zajęciem. Zwłaszcza po tym, co zdążył powiedzieć...
Słowa Chaośnika, że rzekomo Julia go kochała zmusiły wręcz akolitę do rozmowy z żoną na temat, który do tej pory skrzętnie omijali.
Kochanie... Czy wyjaśnij mi to wszystko, bo nic nie rozumiem... Czemu on mówił, że kochaliście się? Przecież to niedorzeczne, byś Ty i jakiś... sama widzisz co... wiesz... razem... Skąd wiedziałaś, że prowadził jakąś armię? Czemu powiedziałaś, że był już bezużyteczny, o co chodziło w tym wyrażeniu? No i najważniejsze z tego wszystkiego - z jakiej racji on uważał, że służysz Tzeentchowi i o jakim Bogu Ty mówiłas?
Konrad zadawał pytanie za pytaniem, jakby strzelał nimi z kuszy samopowtarzalnej. Najgorsze było jednak to, że na każde z nich oczekiwał odpowiedzi. Głupio się czuł w tej sytuacji, wyglądało to tak, jakby przesłuchiwał Julię. Musiał jednak je wszystkie zadać, aby być spokojnym o siebie, Julię, wszystkich wokół.
Dziemki, dziemki!
Obiecałem Ci śmierć i jak sam widzisz - dotrzymałem słowa... Bez Imperium będzie bezpieczniejsze, podobnie jak moja żona... - mruknął do martwego już Wojownika Chaosu. Butem obrócił jego twarz ku ziemi. Oglądanie twarzy tego śmiecia nie było najprzyjemniejszym zajęciem. Zwłaszcza po tym, co zdążył powiedzieć...
Słowa Chaośnika, że rzekomo Julia go kochała zmusiły wręcz akolitę do rozmowy z żoną na temat, który do tej pory skrzętnie omijali.
Kochanie... Czy wyjaśnij mi to wszystko, bo nic nie rozumiem... Czemu on mówił, że kochaliście się? Przecież to niedorzeczne, byś Ty i jakiś... sama widzisz co... wiesz... razem... Skąd wiedziałaś, że prowadził jakąś armię? Czemu powiedziałaś, że był już bezużyteczny, o co chodziło w tym wyrażeniu? No i najważniejsze z tego wszystkiego - z jakiej racji on uważał, że służysz Tzeentchowi i o jakim Bogu Ty mówiłas?
Konrad zadawał pytanie za pytaniem, jakby strzelał nimi z kuszy samopowtarzalnej. Najgorsze było jednak to, że na każde z nich oczekiwał odpowiedzi. Głupio się czuł w tej sytuacji, wyglądało to tak, jakby przesłuchiwał Julię. Musiał jednak je wszystkie zadać, aby być spokojnym o siebie, Julię, wszystkich wokół.
Dziemki, dziemki!
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl
Zachichotała :
- Czy naprawdę wyglądam na aż taką desperatkę? Naprawdę, wacle nie mam ochoty ścigac zabójcy. Poza tym uważam, że nie był to fachowiec- dodała, odpowiadając na pytanie Andreasa.
Poklepała Vadatha: - Glathe laith ,Vadath. Koń parsknął.
-No to czas odnaleźć naszych towarzyszy.- ściągnęła wodze i Vadath zszedł powoli z drogi, a za nim sznur kilkunastu mułów.
-Prowadź, Andreasie. Nie chcę na razie zbytnio przyśpieszać, dajmy zwierzetom kilka minut odpoczynku. - wyjaśniła.
-A później będą musiały pokazać na co je stać, bo nasze ślady odczytałoby nawet dziecko.
"Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze pójdzie" pomyślała. Nagle przypomniała sobie, jakie wrażenie musiał sprawić na strażnikach rzekomo ciężko ranny Ravandil wskakujący na konia.
Roześmiała się cicho. "Szkoda, że nie widziałam miny strażników" pomyślała.
Zachichotała :
- Czy naprawdę wyglądam na aż taką desperatkę? Naprawdę, wacle nie mam ochoty ścigac zabójcy. Poza tym uważam, że nie był to fachowiec- dodała, odpowiadając na pytanie Andreasa.
Poklepała Vadatha: - Glathe laith ,Vadath. Koń parsknął.
-No to czas odnaleźć naszych towarzyszy.- ściągnęła wodze i Vadath zszedł powoli z drogi, a za nim sznur kilkunastu mułów.
-Prowadź, Andreasie. Nie chcę na razie zbytnio przyśpieszać, dajmy zwierzetom kilka minut odpoczynku. - wyjaśniła.
-A później będą musiały pokazać na co je stać, bo nasze ślady odczytałoby nawet dziecko.
"Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze pójdzie" pomyślała. Nagle przypomniała sobie, jakie wrażenie musiał sprawić na strażnikach rzekomo ciężko ranny Ravandil wskakujący na konia.
Roześmiała się cicho. "Szkoda, że nie widziałam miny strażników" pomyślała.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl, Ravandil
Skręciliście na północ od głównego traktu i prowadząc muły pod osłoną winnic i lasów ruszyliście równolegle do niego. Po około piętnastu minutach ze szczytu zalesionego wzgórza obserwowaliście kilkunastu konnych pędzących drogą od miasta – zapewne wysłany za wami pościg. Ruszyliście dalej na wschód i po pół godzinie na sąsiednim wzgórzu, na dobrym punkcie obserwacyjnym znaleźliście złamany łuk zwiadowcy Losmego. Ziemię znaczyły ślady stóp, kopyt i…racic a na zeschniętych liściach krzewów ślady świeżej krwi. Pragnąc odnaleźć resztę drużyny zaryzykowaliście i ruszyliście po dość wyraźnych śladach. Po kolejnym kwadransie odnaleźliście pozostałych. Zwiadowca Losme leżał ciężko ranny a na środku położonej nad strumieniem polany leżał martwy, straszliwie porąbany wojownik Chaosu.
Werner, Konrad, Thorgroth:
Elissa po opatrzeniu Losmego zajęła się nogą krasnoluda, a najemnik dobiwszy konia oglądał ekwipunek Chaosyty. W jukach był głównie prowiant, hubka i krzesiwo oraz podobne rzeczy. Jednak rząd i ladr wierzchowca prezentował się pięknie. Szmelcowana na czarno kolczuga i płytowy napierśnik olbrzymiego rumaka świetnie by pasowały na Gevaudana. Tymczasem Konrad korzystając z rozmowności swej żony zabrał ją na bok i zaczął wypytywać.
- Oh, nie musisz być zazdrosny Konradzie... - odrzekła do niego. - Nie kochałam tego głupca. Był przydatny i zawiódł…Zresztą, ty jesteś moim mężem i zawsze nim będziesz – zbliżyła się i pocałowała akolitę w policzek po czym szepnęła mu do ucha: – Za dużo tych pytań, kochany, kręci mi się w głowie... Wiesz, byłam bardzo nieszczęśliwa gdy mnie od ciebie zabrano. Wtedy poznałam mojego mistrza. Kiedy wywieźli mnie z Boven…Mówię ci, to wielki człowiek, kiedyś odmieni oblicze świata. Ukazał mi cierpienie istot z wymiarów Chaosu. Dzięki niemu przyjęłam jednego z nich do swego ciała. On mieszka w moim umyśle, jest mu tu dobrze. W zamian za gościnę jest moim stróżem, opiekuje się mną i odkrywa tajemnice. Mówi do mnie nawet w tej chwili. Wiem, że nasz pan cieszy się nawet z jednego nawróconego, bardziej niż ze statecznego wyznawcy. To że tak gorliwie wyznajesz Sigmara Konradzie, znaczy że większa będzie twa chwała gdy tylko go porzucisz. I ty możesz przyłączyć się do tych, którzy już wkrótce będą nieść światło ludzkości. Czyż po smutnej rozłące los nie dlatego nas zetknął?
Ich rozmowę przerwało przybycie reszty drużyny, która powróciła z miasta. Prowadzili piętnaście wyładowanych towarem mułów, niosących też młot bojowy i szaty dla Konrada, ladr i spodnie dla middenlandczyka, oraz kilka inhych potrzebnych rzeczy.
Wszyscy
Strażnicy: von Kessel i Andreas stanęli nad ciężko rannym Losme. Półnagi, opatrzony zwiadowca obok wyciętych ostrzem Chaosyty znaków na piersi był teraz pokryty magicznymi symbolami nakreślonymi krwią przez Elissę. Spoczywał w kręgu usypanym z patyków i liści. Rośliny wokół uschły do cna a na gałęziach drzew ponad wami rozsiadły się kruki.
- Będzie żył – rzekła wyczerpana pracą dziewczyna skończywszy szeptać zaklęcia. – Ale nie może nigdzie jechać. Potrzebne mu łóżko i medyk, ja więcej nic nie poradzę.
- Nie możemy więc jechać z wami – powiedział sierżant. – Nawet po rozwiązaniu oddziału wciąż odpowiadam za swoich ludzi. Losme służył w mojej dziesiątce półtora roku. Nie wolno mi go narażać. Awantura w którą się wpakowaliście jest wyjątkowo paskudna – dodał patrząc na trupa Chaosyty. - Radzę wam się z niej wyplątać. Andreas?
- Zostaję z wami sierżancie. – odrzekł wąsaty strażnik.
- Może spotkamy się kiedyś w Księstwach - mówił Wout. - Bo pewnie prędzej czy później tam dotrzemy. Dziękuję za uratowanie wioski. Muszę powiedzieć, że jak na przestępców bardzo przyzwoici z was ludzie.
Skręciliście na północ od głównego traktu i prowadząc muły pod osłoną winnic i lasów ruszyliście równolegle do niego. Po około piętnastu minutach ze szczytu zalesionego wzgórza obserwowaliście kilkunastu konnych pędzących drogą od miasta – zapewne wysłany za wami pościg. Ruszyliście dalej na wschód i po pół godzinie na sąsiednim wzgórzu, na dobrym punkcie obserwacyjnym znaleźliście złamany łuk zwiadowcy Losmego. Ziemię znaczyły ślady stóp, kopyt i…racic a na zeschniętych liściach krzewów ślady świeżej krwi. Pragnąc odnaleźć resztę drużyny zaryzykowaliście i ruszyliście po dość wyraźnych śladach. Po kolejnym kwadransie odnaleźliście pozostałych. Zwiadowca Losme leżał ciężko ranny a na środku położonej nad strumieniem polany leżał martwy, straszliwie porąbany wojownik Chaosu.
Werner, Konrad, Thorgroth:
Elissa po opatrzeniu Losmego zajęła się nogą krasnoluda, a najemnik dobiwszy konia oglądał ekwipunek Chaosyty. W jukach był głównie prowiant, hubka i krzesiwo oraz podobne rzeczy. Jednak rząd i ladr wierzchowca prezentował się pięknie. Szmelcowana na czarno kolczuga i płytowy napierśnik olbrzymiego rumaka świetnie by pasowały na Gevaudana. Tymczasem Konrad korzystając z rozmowności swej żony zabrał ją na bok i zaczął wypytywać.
- Oh, nie musisz być zazdrosny Konradzie... - odrzekła do niego. - Nie kochałam tego głupca. Był przydatny i zawiódł…Zresztą, ty jesteś moim mężem i zawsze nim będziesz – zbliżyła się i pocałowała akolitę w policzek po czym szepnęła mu do ucha: – Za dużo tych pytań, kochany, kręci mi się w głowie... Wiesz, byłam bardzo nieszczęśliwa gdy mnie od ciebie zabrano. Wtedy poznałam mojego mistrza. Kiedy wywieźli mnie z Boven…Mówię ci, to wielki człowiek, kiedyś odmieni oblicze świata. Ukazał mi cierpienie istot z wymiarów Chaosu. Dzięki niemu przyjęłam jednego z nich do swego ciała. On mieszka w moim umyśle, jest mu tu dobrze. W zamian za gościnę jest moim stróżem, opiekuje się mną i odkrywa tajemnice. Mówi do mnie nawet w tej chwili. Wiem, że nasz pan cieszy się nawet z jednego nawróconego, bardziej niż ze statecznego wyznawcy. To że tak gorliwie wyznajesz Sigmara Konradzie, znaczy że większa będzie twa chwała gdy tylko go porzucisz. I ty możesz przyłączyć się do tych, którzy już wkrótce będą nieść światło ludzkości. Czyż po smutnej rozłące los nie dlatego nas zetknął?
Ich rozmowę przerwało przybycie reszty drużyny, która powróciła z miasta. Prowadzili piętnaście wyładowanych towarem mułów, niosących też młot bojowy i szaty dla Konrada, ladr i spodnie dla middenlandczyka, oraz kilka inhych potrzebnych rzeczy.
Wszyscy
Strażnicy: von Kessel i Andreas stanęli nad ciężko rannym Losme. Półnagi, opatrzony zwiadowca obok wyciętych ostrzem Chaosyty znaków na piersi był teraz pokryty magicznymi symbolami nakreślonymi krwią przez Elissę. Spoczywał w kręgu usypanym z patyków i liści. Rośliny wokół uschły do cna a na gałęziach drzew ponad wami rozsiadły się kruki.
- Będzie żył – rzekła wyczerpana pracą dziewczyna skończywszy szeptać zaklęcia. – Ale nie może nigdzie jechać. Potrzebne mu łóżko i medyk, ja więcej nic nie poradzę.
- Nie możemy więc jechać z wami – powiedział sierżant. – Nawet po rozwiązaniu oddziału wciąż odpowiadam za swoich ludzi. Losme służył w mojej dziesiątce półtora roku. Nie wolno mi go narażać. Awantura w którą się wpakowaliście jest wyjątkowo paskudna – dodał patrząc na trupa Chaosyty. - Radzę wam się z niej wyplątać. Andreas?
- Zostaję z wami sierżancie. – odrzekł wąsaty strażnik.
- Może spotkamy się kiedyś w Księstwach - mówił Wout. - Bo pewnie prędzej czy później tam dotrzemy. Dziękuję za uratowanie wioski. Muszę powiedzieć, że jak na przestępców bardzo przyzwoici z was ludzie.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ravandil
Wydostali się z miasta zaskakująco łatwo. Nikt nie zastąpił im drogi, nawet nie ruszył za nimi pościg. Chociaż pogoń była jednak kwestią czasu, mieli sporą przewagę czasową. Wystarczającą, by ukryć się gdzieś koło drogi.
-Nie dziwię się, mamy lepsze rzeczy do roboty- powiedział słysząc słowa Ninerl i uśmiechnął się. Jednak coś w głębi duszy nie dawało mu spokoju. Elf-skrytobójca? Ile by dał, by ukarać tego drania pozbawionego honoru... Ale zdrowy rozsądek mówił co innego.
Zdołali się ukryć w miarę bezpiecznym miejscu i odprowadzić tylko wzrokiem grupę konnych opuszczających miasto, którzy wyraźnie byli zaaferowani. Można było jechać dalej. Widok zastany na sąsiednim wzgórzu nawet najtwardszym osobnikom mógł zmrozić krew w żyłach. Ślady stóp, kopyt i kto wie czego jeszcze, a do tego sporo krwi i złamany łuk. Nie wróżyło to nic dobrego. Elf wziął głęboki w dech i razem z resztą podążył za śladami.
Trudno opisać zdziwienie Ravandila, gdy ujrzał zmasakrowane zwłoki Wojownika Chaosu. Przy nim Losme wyglądał jak okaz zdrowia. Elf stanął na chwilę i przyjrzał się pobojowisku. Potem podszedł do reszty drużyny i powiedział do Brocha -Nie jestem pewny, czy chcę wiedzieć, co tu się wydarzyło...- spojrzał na martwego Chaosytę -Zresztą, opowiecie nam w drodze-
Elissa zajęła się opatrywaniem Losme'go. Wiedźma nie wiedźma, niezależnie od związków z Chaosem uratowała drużynie skórę już nie pierwszy raz. Wysłuchał tego, co miał do powiedzenia Von Kessel. Szkoda było, że muszą się rozdzielić, ale Ravandil rozumiał oficera. Oddany swoim podwładnym na dobre i na złe, elfowi nawet to zaimponowało.
-Obyśmy rzeczywiście się spotkali... W każdym razie miło było was poznać, bezpiecznej drogi-. "Miło było was poznać..." Jeszcze niedawno von Kessel chciał doprowadzić Ravandila do Averheim, w celu nabicia na pal. Ale mimo wszytko okazał się porządnym człowiekiem.
Wydostali się z miasta zaskakująco łatwo. Nikt nie zastąpił im drogi, nawet nie ruszył za nimi pościg. Chociaż pogoń była jednak kwestią czasu, mieli sporą przewagę czasową. Wystarczającą, by ukryć się gdzieś koło drogi.
-Nie dziwię się, mamy lepsze rzeczy do roboty- powiedział słysząc słowa Ninerl i uśmiechnął się. Jednak coś w głębi duszy nie dawało mu spokoju. Elf-skrytobójca? Ile by dał, by ukarać tego drania pozbawionego honoru... Ale zdrowy rozsądek mówił co innego.
Zdołali się ukryć w miarę bezpiecznym miejscu i odprowadzić tylko wzrokiem grupę konnych opuszczających miasto, którzy wyraźnie byli zaaferowani. Można było jechać dalej. Widok zastany na sąsiednim wzgórzu nawet najtwardszym osobnikom mógł zmrozić krew w żyłach. Ślady stóp, kopyt i kto wie czego jeszcze, a do tego sporo krwi i złamany łuk. Nie wróżyło to nic dobrego. Elf wziął głęboki w dech i razem z resztą podążył za śladami.
Trudno opisać zdziwienie Ravandila, gdy ujrzał zmasakrowane zwłoki Wojownika Chaosu. Przy nim Losme wyglądał jak okaz zdrowia. Elf stanął na chwilę i przyjrzał się pobojowisku. Potem podszedł do reszty drużyny i powiedział do Brocha -Nie jestem pewny, czy chcę wiedzieć, co tu się wydarzyło...- spojrzał na martwego Chaosytę -Zresztą, opowiecie nam w drodze-
Elissa zajęła się opatrywaniem Losme'go. Wiedźma nie wiedźma, niezależnie od związków z Chaosem uratowała drużynie skórę już nie pierwszy raz. Wysłuchał tego, co miał do powiedzenia Von Kessel. Szkoda było, że muszą się rozdzielić, ale Ravandil rozumiał oficera. Oddany swoim podwładnym na dobre i na złe, elfowi nawet to zaimponowało.
-Obyśmy rzeczywiście się spotkali... W każdym razie miło było was poznać, bezpiecznej drogi-. "Miło było was poznać..." Jeszcze niedawno von Kessel chciał doprowadzić Ravandila do Averheim, w celu nabicia na pal. Ale mimo wszytko okazał się porządnym człowiekiem.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Werner Broch
Oglądając rzeczy należące do Chaosyty przypominał sobie, że pewne przedmioty związane z Chaosem mogą być wielce niebezpieczne dla nieświadomych użytkowników. Słyszał opowieści o krwawej furii wywoływanej przez broń Khorne'a.
Koński ladr rumaka Chaosu wyglądał normalnie, ale z drugiej strony chyba była to gra niewarta świeczki, zwłaszcza że towarzysze wrócili z miasta.
Słysząc słowa Ravandila najemnik uśmiechnął się krzywo.
- Ten sukinsyn przyjechał po kobietę Konrada, ale już nigdy stąd nie odjedzie. - schował miecz do pochwy. - Trzeba spalić ciało tak jego, jak i rumaka, dla pewności, w końcu nie możemy wiedzieć czy nie jest spaczony. A jego ekwipunek zakopać, by inni nie wpadli w sidła Chaosu, tak jak Julia. A jak wam poszło w mieście? Bez problemów?
Wysłuchawszy elfa (bądź elfki) najemnik skinął głową na Konrada i odszedł z nim na bok.
- Słyszałem twoją rozmowę z Julią, teraz chyba sam już wiesz że twoja żona czci Chaos. Sam słyszałeś co powiedziała - w jej umyśle czai się jakaś istota, która zmieniła ją w czcicielkę Chaosu. Moim zdaniem trzeba odnaleźć jakiegoś kapłana Ulryka czy Sigmara, który mógłby odprawić egzorcyzmy i wypędzić to coś z jej głowy, albo nawet zniszczyć... Cholerne demony... Elissa miała rację...
Przejechał dłonią po trzydniowym zaroście na twarzy i kontynuował:
- Wiem że ta kobieta wiele dla ciebie znaczy i przez wzgląd na to wszystko, cośmy przeszli do tej pory szanuję, że ona z nami podróżuje. Ale nie z taką swobodą Konradzie. Raz już rzuciła się na Diega. Jest dla nas niebezpieczna. Jesteśmy na wojnie, przyjacielu. Na wojnie, w momencie zagrożenia się zabija. Przemyśl to dobrze. Moim zdaniem cały czas powinna jechać w więzach.
Jego zimne, niebieskie oczy spoczęły na szyderczo uśmiechniętej kobiecie. Zacięty wyraz twarzy mówił sam za siebie. Nie żartował.
- Tyle ode mnie. A wy... - zwrócił się do strażników - bywajcie i niech was Ulryk chroni. Jeszcze jedno sierżancie. Nie jesteśmy przestępcami. Nie bardziej niż ty czy twoi ludzie.
Oglądając rzeczy należące do Chaosyty przypominał sobie, że pewne przedmioty związane z Chaosem mogą być wielce niebezpieczne dla nieświadomych użytkowników. Słyszał opowieści o krwawej furii wywoływanej przez broń Khorne'a.
Koński ladr rumaka Chaosu wyglądał normalnie, ale z drugiej strony chyba była to gra niewarta świeczki, zwłaszcza że towarzysze wrócili z miasta.
Słysząc słowa Ravandila najemnik uśmiechnął się krzywo.
- Ten sukinsyn przyjechał po kobietę Konrada, ale już nigdy stąd nie odjedzie. - schował miecz do pochwy. - Trzeba spalić ciało tak jego, jak i rumaka, dla pewności, w końcu nie możemy wiedzieć czy nie jest spaczony. A jego ekwipunek zakopać, by inni nie wpadli w sidła Chaosu, tak jak Julia. A jak wam poszło w mieście? Bez problemów?
Wysłuchawszy elfa (bądź elfki) najemnik skinął głową na Konrada i odszedł z nim na bok.
- Słyszałem twoją rozmowę z Julią, teraz chyba sam już wiesz że twoja żona czci Chaos. Sam słyszałeś co powiedziała - w jej umyśle czai się jakaś istota, która zmieniła ją w czcicielkę Chaosu. Moim zdaniem trzeba odnaleźć jakiegoś kapłana Ulryka czy Sigmara, który mógłby odprawić egzorcyzmy i wypędzić to coś z jej głowy, albo nawet zniszczyć... Cholerne demony... Elissa miała rację...
Przejechał dłonią po trzydniowym zaroście na twarzy i kontynuował:
- Wiem że ta kobieta wiele dla ciebie znaczy i przez wzgląd na to wszystko, cośmy przeszli do tej pory szanuję, że ona z nami podróżuje. Ale nie z taką swobodą Konradzie. Raz już rzuciła się na Diega. Jest dla nas niebezpieczna. Jesteśmy na wojnie, przyjacielu. Na wojnie, w momencie zagrożenia się zabija. Przemyśl to dobrze. Moim zdaniem cały czas powinna jechać w więzach.
Jego zimne, niebieskie oczy spoczęły na szyderczo uśmiechniętej kobiecie. Zacięty wyraz twarzy mówił sam za siebie. Nie żartował.
- Tyle ode mnie. A wy... - zwrócił się do strażników - bywajcie i niech was Ulryk chroni. Jeszcze jedno sierżancie. Nie jesteśmy przestępcami. Nie bardziej niż ty czy twoi ludzie.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Thorgroth
- Dziękuje.- krasnolud podziękował po raz kolejny za opatrzenie ran, za każdym razem nabierał do tej kobiety większego szacunku.
Gdy skończyła krasnolud wstał i podszedł do reszty wspierając się na swym toporze, przez pewien czas może będzie kulał ale nie powinno to mu za mocno przeszkadzać.
Gdy sierżant oraz jego ludzie postanowili opuścić drużynę Thorgroth podszedł ich sierżanta.
- Jest pan dobrym sierżantem.- powiedział do człowieka z nieukrywanym uznaniem i uścisnął mu mocno dłoń.- Oby więcej takich ludzi.
Rzadko kiedy można było usłyszeć z ust krasnoluda słowa w których było tyle uznania dal człowieka i jego postępowania.
- Cóż mówisz że powinniśmy spalić go i jego wierzchowca wiec choć i pomóż mi przynieść nieco drewna. – powiedział do Brocha i poszedł w stronę lasu.- Powinniśmy też jak najszybciej opuścić to miejsce.
- Dziękuje.- krasnolud podziękował po raz kolejny za opatrzenie ran, za każdym razem nabierał do tej kobiety większego szacunku.
Gdy skończyła krasnolud wstał i podszedł do reszty wspierając się na swym toporze, przez pewien czas może będzie kulał ale nie powinno to mu za mocno przeszkadzać.
Gdy sierżant oraz jego ludzie postanowili opuścić drużynę Thorgroth podszedł ich sierżanta.
- Jest pan dobrym sierżantem.- powiedział do człowieka z nieukrywanym uznaniem i uścisnął mu mocno dłoń.- Oby więcej takich ludzi.
Rzadko kiedy można było usłyszeć z ust krasnoluda słowa w których było tyle uznania dal człowieka i jego postępowania.
- Cóż mówisz że powinniśmy spalić go i jego wierzchowca wiec choć i pomóż mi przynieść nieco drewna. – powiedział do Brocha i poszedł w stronę lasu.- Powinniśmy też jak najszybciej opuścić to miejsce.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Konrad z Boven
Złapał się za swoją łysinę, gdy usłyszał słowa Julii. Brutalnie i szybko dotarła do niego świadomość kim, czym stała się jego żona. Dość długo stał nieruchomo, bez słowa, dopiero prośba Wernera o rozmowę na uboczu w miarę wyprowadziła go z tego transu.
Werner... Ja... Nie wiem co robić, co się z nią dzieje! To... jest chyba za dużo dla mnie... Cokolwiek chciałbym zrobić - nie mogę! Zgładzić jej nie mogę, bo przecież nie podniosę ręki na własną żonę, nawet jeśli jest ona tylko "powłoką" dla jakiegoś demona. Trzymać jej przy sobie też nie mogę, bo jest niebezpieczna dla nas wszystkich. Wypędzić to plugastwo co zasiedliło się w jej umyśle też nie mogę, bo nie umiem. Przyjacielu, zawsze miałeś głowę na karku, myślałeś najlepiej z nas wszystkich. Powiedz mi, co ja mam robic?! - wygłosił akolita całkowicie bezradnym tonem. Najemnik miał właśnie pierwszą okazję posłuchać takiego dźwięku.
Po rozmowie z Wernerem, Konrad przebrał się w nowe szaty. Niedawno uszyte, bez dziur czy olbrzymich plam od krwi stanowiły duży kontrast w stosunku do porzednich. Postanowił jednak zachować starą odzież na wszelki wypadek. Imperium to tak zaskakujące miejsce, że nigdy nie wiadomo, kiedy takie szmaty mogą się przydać.
Złapał się za swoją łysinę, gdy usłyszał słowa Julii. Brutalnie i szybko dotarła do niego świadomość kim, czym stała się jego żona. Dość długo stał nieruchomo, bez słowa, dopiero prośba Wernera o rozmowę na uboczu w miarę wyprowadziła go z tego transu.
Werner... Ja... Nie wiem co robić, co się z nią dzieje! To... jest chyba za dużo dla mnie... Cokolwiek chciałbym zrobić - nie mogę! Zgładzić jej nie mogę, bo przecież nie podniosę ręki na własną żonę, nawet jeśli jest ona tylko "powłoką" dla jakiegoś demona. Trzymać jej przy sobie też nie mogę, bo jest niebezpieczna dla nas wszystkich. Wypędzić to plugastwo co zasiedliło się w jej umyśle też nie mogę, bo nie umiem. Przyjacielu, zawsze miałeś głowę na karku, myślałeś najlepiej z nas wszystkich. Powiedz mi, co ja mam robic?! - wygłosił akolita całkowicie bezradnym tonem. Najemnik miał właśnie pierwszą okazję posłuchać takiego dźwięku.
Po rozmowie z Wernerem, Konrad przebrał się w nowe szaty. Niedawno uszyte, bez dziur czy olbrzymich plam od krwi stanowiły duży kontrast w stosunku do porzednich. Postanowił jednak zachować starą odzież na wszelki wypadek. Imperium to tak zaskakujące miejsce, że nigdy nie wiadomo, kiedy takie szmaty mogą się przydać.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl
W obozie zastał ich niecodzienny widok- martwy Chaosyta, dwóch porąbanych zwierzoludzi, a tuż obok klęcząca żona Konrada z dziwnym wyrazem twarzy.
Dodatkowo sierżant właśnie się żegnał.
Ninerl wepchnęła mu spory pakunek z żywonścią:
-Trzymaj i nie oddawaj. Z pewnością wam się przyda- rzuciła okiem na nosze. na których leżał Losme.
- Niech dobry wiatr was prowadzi.-dodała.
Zaraz potem podeszła do najemnika.
Broch w krótkich kilku zdaniach opowiedział o napaści na obóz. Zadał pytanie co w mieście.
-Nie do końca dobrze-odparła Ninerl kręcąc głową. Opowiedziała o elfim zabójcy.
- Zastanawia mnie jedno: skąd wiedział, że Diego będzie w mieście?- mimochodem spojrzała w stronę Julii. Coś w wyrazie twarzy Brocha zastanowiło Ninerl.
-Wernerze? - sporzała na niego. - Czy myślisz, że to ona ? Coś mówiła na temat tego hmm, trupa? Albo inaczej- czy w ogóle coś mówiła?- po chwili dziewczyna poznała ostatnie wypowiedzi Julii. Dreszcz nią wstrząsnął. "Opętana! I to dobrowolnie" pomyślała "To bardzo zły znak. I jeszcze te słowa o opiece. To pewnie ten mistrz o którym mówiła, śledzi nas za posrednictwem tego demona." Ninerl zrobilo się żal Konrada. "Biedny człowiek. współczuję mu. Sama nie wiedziałaby, co zrobić". A chwilę zauważyła akolitę rozmawiającego z Brochem. Podeszła do nich.
- Słuchajcie, mam pomysł. Ponieważ, sądzę, że ten demon, który ją opętał, jest łącznikiem. Dziwne, że zabójca wiedział, gdzie znaleźć księcia. I to tak dokładnie. Podejrzewam, że lokator Julii przekazuje komuś wiadomości o naszej drużynie. Może po prostu... ją uśpijmy? Na jakiś czas. Elissa, myślę, że zna jakiś silny środek nasenny. Co jakiś czas trzeba będzie ją wybudzać, by zjadła, napiła się i tak dalej. Może to jest rozwiązanie? Wystarczy jak pośpi parę dni, później dzień, dwa przerwy i tak dalej- dodała, wpatrując się w Konrada.
-Posłuchaj, Konradzie- powiedziała cicho. - Będzie trudno ją uratować, jeśli w ogóle się da. To stworzenie się nią żywi. Im szybciej je usuniemy, tym lepiej. Ale do tego potrzebny jest mag o dużej mocy i doświadczeniu. Albo kapłan, ale bardzo potężny. Trudno takiego znaleźć -powiedziała. - Myślę, że łatwiej znaleźć czarodzieja. Najlepiej któregoś z waszych białych magów. Albo udać się do moich krewniaków. To byłoby chyba najlepsze. W odróżnieniu od was, posługujemy się wszystkimi Wiatrami Mocy. Przydałby się nam jakiś Teclis. Szkoda, że takich jak on, prawie nie ma -westchnęła.
- Konradzie, zastanów się dobrze nad moimi słowami- dodała z naciskiem.-Przecież nie będziemy jej palić na stosie. Szkoda kobiety.
Założyła ręce: -To co robimy?
W obozie zastał ich niecodzienny widok- martwy Chaosyta, dwóch porąbanych zwierzoludzi, a tuż obok klęcząca żona Konrada z dziwnym wyrazem twarzy.
Dodatkowo sierżant właśnie się żegnał.
Ninerl wepchnęła mu spory pakunek z żywonścią:
-Trzymaj i nie oddawaj. Z pewnością wam się przyda- rzuciła okiem na nosze. na których leżał Losme.
- Niech dobry wiatr was prowadzi.-dodała.
Zaraz potem podeszła do najemnika.
Broch w krótkich kilku zdaniach opowiedział o napaści na obóz. Zadał pytanie co w mieście.
-Nie do końca dobrze-odparła Ninerl kręcąc głową. Opowiedziała o elfim zabójcy.
- Zastanawia mnie jedno: skąd wiedział, że Diego będzie w mieście?- mimochodem spojrzała w stronę Julii. Coś w wyrazie twarzy Brocha zastanowiło Ninerl.
-Wernerze? - sporzała na niego. - Czy myślisz, że to ona ? Coś mówiła na temat tego hmm, trupa? Albo inaczej- czy w ogóle coś mówiła?- po chwili dziewczyna poznała ostatnie wypowiedzi Julii. Dreszcz nią wstrząsnął. "Opętana! I to dobrowolnie" pomyślała "To bardzo zły znak. I jeszcze te słowa o opiece. To pewnie ten mistrz o którym mówiła, śledzi nas za posrednictwem tego demona." Ninerl zrobilo się żal Konrada. "Biedny człowiek. współczuję mu. Sama nie wiedziałaby, co zrobić". A chwilę zauważyła akolitę rozmawiającego z Brochem. Podeszła do nich.
- Słuchajcie, mam pomysł. Ponieważ, sądzę, że ten demon, który ją opętał, jest łącznikiem. Dziwne, że zabójca wiedział, gdzie znaleźć księcia. I to tak dokładnie. Podejrzewam, że lokator Julii przekazuje komuś wiadomości o naszej drużynie. Może po prostu... ją uśpijmy? Na jakiś czas. Elissa, myślę, że zna jakiś silny środek nasenny. Co jakiś czas trzeba będzie ją wybudzać, by zjadła, napiła się i tak dalej. Może to jest rozwiązanie? Wystarczy jak pośpi parę dni, później dzień, dwa przerwy i tak dalej- dodała, wpatrując się w Konrada.
-Posłuchaj, Konradzie- powiedziała cicho. - Będzie trudno ją uratować, jeśli w ogóle się da. To stworzenie się nią żywi. Im szybciej je usuniemy, tym lepiej. Ale do tego potrzebny jest mag o dużej mocy i doświadczeniu. Albo kapłan, ale bardzo potężny. Trudno takiego znaleźć -powiedziała. - Myślę, że łatwiej znaleźć czarodzieja. Najlepiej któregoś z waszych białych magów. Albo udać się do moich krewniaków. To byłoby chyba najlepsze. W odróżnieniu od was, posługujemy się wszystkimi Wiatrami Mocy. Przydałby się nam jakiś Teclis. Szkoda, że takich jak on, prawie nie ma -westchnęła.
- Konradzie, zastanów się dobrze nad moimi słowami- dodała z naciskiem.-Przecież nie będziemy jej palić na stosie. Szkoda kobiety.
Założyła ręce: -To co robimy?
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ciało i wierzchowiec Chaosyty płonęły jasno oblane oliwą przez Thorgrotha. Ponad drzewa unosił się dym będący świetnym drogowskazem dla wszystkich was poszukujących, w tym dla pościgu który niedawno wyszedł z miasta. W świetle płomieni, po zawietrznej staliście wszyscy tocząc coraz bardziej burzliwą dyskusję na temat kobiety Konrada. Julia przyglądała się wszystkiemu chichocząc nienaturalnie.
- Jestem za tym, co powiedzieli Werner i Ninerl. - odezwał się w końcu Diego. Spojrzał na Julię z dziwnym grymasem, a potem na was wszystkich po kolei. - Trzeba znaleźć jakiegoś kapłana, albo lepiej czarodzieja który wypędzi z niej to coś, o ile to w ogóle możliwe... Elisso, potrafisz przygotować jakiś napar usypiający dla naszej Chaosytki?
- Spróbuję. - odparła nieśmiało dziewczyna i po chwili ruszyła do pracy.
- Wszyscy niebawem zginiecie głupcy! - nagle odezwała się Julia, jej głos był jednak nienaturalnie basowy a oczy przekrwione. - To tylko kwestia czasu...
Chwilę później rozpłakała się i rzuciła w ramiona akolity. Wiedzieliście że ta kobieta cierpi wewnętrzne katusze, ale w tym momencie nie mogliście jej pomóc.
Słońce chyliło się ku zachodowi znacząc niebo jasną czerwienią. Na skraju polany dopalały się zwłoki konia i Chaosyty gdy po kilku minutach postanowiliście udać się w dalszą podróż. Prowadzący do rzeki strumień szeleścił. Strażnicy towarzyszyli wam jeszcze.
- Dzień drogi na wschód stąd jest moja rodzinna wioska – rzekł sierżant. – Zatrzymamy się tam z Losmem. Znajdziemy medyka. A potem ruszymy do Krainy Zgromadzenia. Przeczekamy tam jedząc placki aż Losme wyzdrowieje i ruszymy do Księstw Granicznych. Może się kiedyś spotkamy, zajrzymy do Molachii – strażnicy uścisnęli każdemu z was dłonie.
Pożegnaliście się ze strażnikami i ruszyliście w stronę traktu. Ostrożnie podeszliście do gościńca i przecięliście go błyskawicznie przeprowadzając zwierzęta. W ostatnich promieniach zachodzącego słońca przebrodziliście rzekę mającą swe źródło w braszowskich wzgórzach. Kamieniste dno pobłyskiwało najgłębiej półtora metra pod powierzchnią wody. Ruszyliście dalej na południe i po godzinie drogi, już całkiem w ciemnościach rozbiliście w lesie nocny obóz.
Julia była cały czas wyraźnie ożywiona i nawet uspypiający napar Elissy podany przed opuszczeniem polany nie działał na to coś, co miało we władaniu umysł kobiety. Zachowywała się normalnie, raz śmiejąc, raz mamrocząc coś w jakimś plugawym języku, raz narzekając na wyboje. Pochopnie byłoby jednak cieszyć się z tej zmiany. Elissa stwierdziła nawet że jej katatoniczny trans przerywany napadami lęku lub szału był objawem walki organizmu a w tym wypadku osobowości Julii z toczącym ją demonem. Osobowości przebudzonej wspomnieniami wywołanymi przez Konrada i odniesioną raną. Może opętanie objawiało się w ten właśnie sposób? Bo że Julia nie była zdrowa tego mogliście być pewni. Przemawiała spokojnie i pewna siebie zaś to o czym mówiła świadczyło o jej stanie.
- Tyle mówicie o Chaosie a nie wiecie nawet czym jest - rzekła z pogardą w głosie przechadzając się ze związanymi rękoma. - A wy, którzy nie możecie zaznać spokoju, awanturnicy żyjący z dnia na dzień, myślicie że jesteście praworządni? Wasze życie jest wcieleniem Chaosu. Wydaje się wam on zły bo mieliście do czynienia tylko z jego zbrojnym ramieniem. Tylko takie dano wam poznać. A on jak każde państwo musi mieć swoją armię. Jest państwem uniwersalnym... dla wszystkich ludzi i nie ludzi, którzy pragną coś zmienić. Chaos to nie tylko zwierzoludzie i wojownicy jak Netz-Azaach, odważni ale głupi. To także idee tolerancji i postępu. Nie jest zły ani dobry, oznacza zmiany zamiast stagnacji. Czyż wasze armie walcząc między sobą nie czynią okropieństw na stokroć większą skalę? W czym lepszy jest reżim palący ludzi i księgi na stosach, tępiący każdy przejaw wolnej myśli? Mutanci nienawidzą was bo wypędzając i prześladując nauczyliście ich tylko nienawiści. Myślicie że wtedy, dwie noce temu to "demon".. - prychnęła - mieszkający we mnie kazał mi się rzucić na tego waszego księciunia? - związanymi rękoma wskazała na Diega. - To stara poczciwa Julia skoczyła go udusić gdy się dowiedziała jaką rolę wypełni w wielkim planie. Wy wszyscy wypełnicie nie wiedząc nawet o tym. Żal mi tylko Konrada, mojego ukochanego... - spojrzała na akolitę siadając przy ognisku. - Chyba zasłona na jego oczach jest zbyt silna żebym ją mogła uchylić. Zabija w służbie tego przeklętego Sigmara. Jakie to żałosne...- na jej twarzy pojawił się diabelski uśmiech.
- Jestem za tym, co powiedzieli Werner i Ninerl. - odezwał się w końcu Diego. Spojrzał na Julię z dziwnym grymasem, a potem na was wszystkich po kolei. - Trzeba znaleźć jakiegoś kapłana, albo lepiej czarodzieja który wypędzi z niej to coś, o ile to w ogóle możliwe... Elisso, potrafisz przygotować jakiś napar usypiający dla naszej Chaosytki?
- Spróbuję. - odparła nieśmiało dziewczyna i po chwili ruszyła do pracy.
- Wszyscy niebawem zginiecie głupcy! - nagle odezwała się Julia, jej głos był jednak nienaturalnie basowy a oczy przekrwione. - To tylko kwestia czasu...
Chwilę później rozpłakała się i rzuciła w ramiona akolity. Wiedzieliście że ta kobieta cierpi wewnętrzne katusze, ale w tym momencie nie mogliście jej pomóc.
Słońce chyliło się ku zachodowi znacząc niebo jasną czerwienią. Na skraju polany dopalały się zwłoki konia i Chaosyty gdy po kilku minutach postanowiliście udać się w dalszą podróż. Prowadzący do rzeki strumień szeleścił. Strażnicy towarzyszyli wam jeszcze.
- Dzień drogi na wschód stąd jest moja rodzinna wioska – rzekł sierżant. – Zatrzymamy się tam z Losmem. Znajdziemy medyka. A potem ruszymy do Krainy Zgromadzenia. Przeczekamy tam jedząc placki aż Losme wyzdrowieje i ruszymy do Księstw Granicznych. Może się kiedyś spotkamy, zajrzymy do Molachii – strażnicy uścisnęli każdemu z was dłonie.
Pożegnaliście się ze strażnikami i ruszyliście w stronę traktu. Ostrożnie podeszliście do gościńca i przecięliście go błyskawicznie przeprowadzając zwierzęta. W ostatnich promieniach zachodzącego słońca przebrodziliście rzekę mającą swe źródło w braszowskich wzgórzach. Kamieniste dno pobłyskiwało najgłębiej półtora metra pod powierzchnią wody. Ruszyliście dalej na południe i po godzinie drogi, już całkiem w ciemnościach rozbiliście w lesie nocny obóz.
Julia była cały czas wyraźnie ożywiona i nawet uspypiający napar Elissy podany przed opuszczeniem polany nie działał na to coś, co miało we władaniu umysł kobiety. Zachowywała się normalnie, raz śmiejąc, raz mamrocząc coś w jakimś plugawym języku, raz narzekając na wyboje. Pochopnie byłoby jednak cieszyć się z tej zmiany. Elissa stwierdziła nawet że jej katatoniczny trans przerywany napadami lęku lub szału był objawem walki organizmu a w tym wypadku osobowości Julii z toczącym ją demonem. Osobowości przebudzonej wspomnieniami wywołanymi przez Konrada i odniesioną raną. Może opętanie objawiało się w ten właśnie sposób? Bo że Julia nie była zdrowa tego mogliście być pewni. Przemawiała spokojnie i pewna siebie zaś to o czym mówiła świadczyło o jej stanie.
- Tyle mówicie o Chaosie a nie wiecie nawet czym jest - rzekła z pogardą w głosie przechadzając się ze związanymi rękoma. - A wy, którzy nie możecie zaznać spokoju, awanturnicy żyjący z dnia na dzień, myślicie że jesteście praworządni? Wasze życie jest wcieleniem Chaosu. Wydaje się wam on zły bo mieliście do czynienia tylko z jego zbrojnym ramieniem. Tylko takie dano wam poznać. A on jak każde państwo musi mieć swoją armię. Jest państwem uniwersalnym... dla wszystkich ludzi i nie ludzi, którzy pragną coś zmienić. Chaos to nie tylko zwierzoludzie i wojownicy jak Netz-Azaach, odważni ale głupi. To także idee tolerancji i postępu. Nie jest zły ani dobry, oznacza zmiany zamiast stagnacji. Czyż wasze armie walcząc między sobą nie czynią okropieństw na stokroć większą skalę? W czym lepszy jest reżim palący ludzi i księgi na stosach, tępiący każdy przejaw wolnej myśli? Mutanci nienawidzą was bo wypędzając i prześladując nauczyliście ich tylko nienawiści. Myślicie że wtedy, dwie noce temu to "demon".. - prychnęła - mieszkający we mnie kazał mi się rzucić na tego waszego księciunia? - związanymi rękoma wskazała na Diega. - To stara poczciwa Julia skoczyła go udusić gdy się dowiedziała jaką rolę wypełni w wielkim planie. Wy wszyscy wypełnicie nie wiedząc nawet o tym. Żal mi tylko Konrada, mojego ukochanego... - spojrzała na akolitę siadając przy ognisku. - Chyba zasłona na jego oczach jest zbyt silna żebym ją mogła uchylić. Zabija w służbie tego przeklętego Sigmara. Jakie to żałosne...- na jej twarzy pojawił się diabelski uśmiech.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Werner Broch
Wynurzeń Julii na temat Chaosu słuchał jednym uchem. Wiedział dobrze, że oprócz barbarzyńskich hord mroczne potęgi mają na swej służbie także czarodziejów, kapłanów i innych agentów dysponujących wielką wiedzą i sprytem. Inaczej Chaos nie gnieździłby się w sercach słabych ludzi, wypaczając ich i niszcząc od środka. Żadne słowa opętanej nie mogły przekonać najemnika do jej racji. Mogła roztaczać dowolne wizje, lecz Broch w czasie swoich wieloletnich podróży naocznie przekonał się czym jest Chaos, jak działa i jak kończy się obcowanie z nim. Ona zaś miała tylko puste słowa.
- Mówisz o nienawiści kobieto? Slaanesh, Tzeentch, Rogaty Szczur, Khaine, Khorne i wielu innych. To wszystko Chaos. Chaos, który nienawidzi się nawzajem, Chaos zaślepiony wizją bogactwa, władzy i potęgi, wizją "zmian". Oczywiście, że zmian. Polegających na nękaniu wszystkich nie spaczonych, a także samych siebie. Dziwisz się ludziom. A potwory ze sobą nie walczą? Nie rozśmieszaj mnie więcej. Podróżuję po świecie wystarczająco długo, by wiedzieć co to Chaos. Nikt nie jest idealny, lecz Chaos chce jedynie zagłady świata. Taka jest natura twych plugawych bogów. Jesteś tak samo spaczona jak oni, mimo, że nie widać tego na pierwszy rzut oka. Spaczony został bowiem twój umysł. Nie powiem więcej, gdyż to jałowa dyskusja, kobieto. Lepiej więc i ty zamilknij.
Najemnik wrócił do kolacji, od czasu do czasu zerkając bacznie na opętaną żonę swego przyjaciela.
Wynurzeń Julii na temat Chaosu słuchał jednym uchem. Wiedział dobrze, że oprócz barbarzyńskich hord mroczne potęgi mają na swej służbie także czarodziejów, kapłanów i innych agentów dysponujących wielką wiedzą i sprytem. Inaczej Chaos nie gnieździłby się w sercach słabych ludzi, wypaczając ich i niszcząc od środka. Żadne słowa opętanej nie mogły przekonać najemnika do jej racji. Mogła roztaczać dowolne wizje, lecz Broch w czasie swoich wieloletnich podróży naocznie przekonał się czym jest Chaos, jak działa i jak kończy się obcowanie z nim. Ona zaś miała tylko puste słowa.
- Mówisz o nienawiści kobieto? Slaanesh, Tzeentch, Rogaty Szczur, Khaine, Khorne i wielu innych. To wszystko Chaos. Chaos, który nienawidzi się nawzajem, Chaos zaślepiony wizją bogactwa, władzy i potęgi, wizją "zmian". Oczywiście, że zmian. Polegających na nękaniu wszystkich nie spaczonych, a także samych siebie. Dziwisz się ludziom. A potwory ze sobą nie walczą? Nie rozśmieszaj mnie więcej. Podróżuję po świecie wystarczająco długo, by wiedzieć co to Chaos. Nikt nie jest idealny, lecz Chaos chce jedynie zagłady świata. Taka jest natura twych plugawych bogów. Jesteś tak samo spaczona jak oni, mimo, że nie widać tego na pierwszy rzut oka. Spaczony został bowiem twój umysł. Nie powiem więcej, gdyż to jałowa dyskusja, kobieto. Lepiej więc i ty zamilknij.
Najemnik wrócił do kolacji, od czasu do czasu zerkając bacznie na opętaną żonę swego przyjaciela.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ravandil
Z lekkim niedowierzaniem słuchał tych wszystkich demonach siedzących w głowie Julii i o ich wypędzaniu. Zdawał sobie sprawę, że nic dobrego z tego nie będzie, ale w takiej sytuacji jakieś egzorcyzmy były konieczne.
Tymczasem spalono Wojownika Chaosu i jego rumaka. I dobrze, nikomu więcej już nie zaszkodzi. Ruszyli w końcu naprzód, szkoda było czasu na pozostawanie w tych niegościnnych krainach. W pewnym momencie drużyna rozstała się z Von Kesselem i jego oddziałem, na szczęście odbyło się to bez jakiś długich pożegnań, wiadomo, że nikt takich nie lubi. Wieczór przyniósł kolejny obóz. Elf miał cichą nadzieję, że tym razem nic nie zakłóci odpoczynku...
Ognistej przemowy Julii wysłuchał z uwagą, podobnie odpowiedzi Brocha. Nie mógł nie zgodzić się z najemnikiem. Słowa Julii o "tolerancji i postępie", o "państwie ludzi i nieludzi, którzy pragną coś zmienić" wydały mu się tradycyjną demagogią, mówieniem ludziom tego, co chcą usłyszeć. Słabsze charaktery się ugną, ale Ravandil, mimo młodego wieku, widział na tyle, że wiedział, co się za tym kryje. Ta retoryka była niemal identyczna z tym, co mówią różne watażki w małych miasteczkach, w których przejęli nielegalnie władzę, wprowadzając własny reżim. Jak na ironię, piękne słowa o wolności i równości realizowane są poprzez ograniczanie tej wolności. Dlatego Chaos niczym nie różni się od ludzi, jeśli chodzi o sposób myślenia - tak samo chciwy, bezwzględny, podły. Z tym, że posiada większą siłę rażenia niż rasy mieszkające w Imperium, jest bardziej destruktywny. Dlatego właśnie trzeba z nim walczyć. Elf nie odezwał się słowem, Broch przygadał Julii, ale Ravandil wiedział, że żadna dyskusja nie ma sensu. Julia była opętana, prawdopodobnie nie będzie słuchać żadnych wytłumaczeń. Szkoda czasu i nerwów. Siedział jeszcze chwilę, dokończył posiłek, po czym wstał i przechodząc koło Julii zwrócił się do niej -Zabijanie w imię Sigmara czy innego boga Ładu jest mniej żałosne, niż zabijanie w imię idei podszytych pustymi słowami. Tak naprawdę nie jesteście lepsi od najgorszych ludzi, jesteście tylko bardziej agresywni i na tym polega wasza siła- po czym urwał i nie zważając na jej ewentualną odpowiedź i położył się niedaleko ogniska i spojrzał w w zapalające się powoli gwiazdy. Aż do snu nie zamierzał zajmować sobie umysłu Chaosem, Julią, ani niczym innym.
Z lekkim niedowierzaniem słuchał tych wszystkich demonach siedzących w głowie Julii i o ich wypędzaniu. Zdawał sobie sprawę, że nic dobrego z tego nie będzie, ale w takiej sytuacji jakieś egzorcyzmy były konieczne.
Tymczasem spalono Wojownika Chaosu i jego rumaka. I dobrze, nikomu więcej już nie zaszkodzi. Ruszyli w końcu naprzód, szkoda było czasu na pozostawanie w tych niegościnnych krainach. W pewnym momencie drużyna rozstała się z Von Kesselem i jego oddziałem, na szczęście odbyło się to bez jakiś długich pożegnań, wiadomo, że nikt takich nie lubi. Wieczór przyniósł kolejny obóz. Elf miał cichą nadzieję, że tym razem nic nie zakłóci odpoczynku...
Ognistej przemowy Julii wysłuchał z uwagą, podobnie odpowiedzi Brocha. Nie mógł nie zgodzić się z najemnikiem. Słowa Julii o "tolerancji i postępie", o "państwie ludzi i nieludzi, którzy pragną coś zmienić" wydały mu się tradycyjną demagogią, mówieniem ludziom tego, co chcą usłyszeć. Słabsze charaktery się ugną, ale Ravandil, mimo młodego wieku, widział na tyle, że wiedział, co się za tym kryje. Ta retoryka była niemal identyczna z tym, co mówią różne watażki w małych miasteczkach, w których przejęli nielegalnie władzę, wprowadzając własny reżim. Jak na ironię, piękne słowa o wolności i równości realizowane są poprzez ograniczanie tej wolności. Dlatego Chaos niczym nie różni się od ludzi, jeśli chodzi o sposób myślenia - tak samo chciwy, bezwzględny, podły. Z tym, że posiada większą siłę rażenia niż rasy mieszkające w Imperium, jest bardziej destruktywny. Dlatego właśnie trzeba z nim walczyć. Elf nie odezwał się słowem, Broch przygadał Julii, ale Ravandil wiedział, że żadna dyskusja nie ma sensu. Julia była opętana, prawdopodobnie nie będzie słuchać żadnych wytłumaczeń. Szkoda czasu i nerwów. Siedział jeszcze chwilę, dokończył posiłek, po czym wstał i przechodząc koło Julii zwrócił się do niej -Zabijanie w imię Sigmara czy innego boga Ładu jest mniej żałosne, niż zabijanie w imię idei podszytych pustymi słowami. Tak naprawdę nie jesteście lepsi od najgorszych ludzi, jesteście tylko bardziej agresywni i na tym polega wasza siła- po czym urwał i nie zważając na jej ewentualną odpowiedź i położył się niedaleko ogniska i spojrzał w w zapalające się powoli gwiazdy. Aż do snu nie zamierzał zajmować sobie umysłu Chaosem, Julią, ani niczym innym.

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl
Strażnicy odjechali, a drużyna ruszyła w dalsza drogę. Ninestety, na Julię napar Elissy nie podziałał. Ninerl domyślała się, ze stworzenie w niej będące juz przejeło częściową kontrolę nad jej ciałem.
"Niedobrze" zagryzła wargi "Ona już powoli przegrywa".
Słysząc słowa Julii odparła:
-Zginiemy? Świetnie- uśmiechnęła się- Zawsze chciałam wiedzieć, co się dzieje po śmierci- oświadczyła.
Wkrótce przecięli drogę i zagłębili się w las. Ledwie po godzinie zrobiło się ciemno, więc rozbili obóz.
Tymczasem istota, zamieszkująca Julię, wygłaszała kolejną mowę. Ninerl wysłuchała jej, po czym ryknęła śmiechem:
-Ależ to jest zabawne- zachichotała - Sam sobie przeczy. Jakim cudem prawdziwy Chaos może mieć jakikolwiek plan? Wtedy przestaje być Chaosem i staje się ładem. I w dodatku, czemu mielibyśmy walczyć z Chaosem? Jeśli postępujemy chaotycznie, to właśnie teraz. - uśmiechnęła się złośliwie-W końcu prawdziwy Chaos powinien ciągle niszczyć samego siebie. Jeśli jest takim wirem przemian... - dodała. Spoważniała za chwilę. - Wolność i tolerancja. Kłopot w tym, że dla każdej istoty znaczą co innego. Wiec nigdy nie będzie całkowicie jednego ani drugiego dla każdego.- powiedziała, kręcąc głową. - Zostań politykiem, istotko z Pustki. Ładnie umiesz kłamać- dodała zgryźliwym tonem. Usiadła przy ogniskui zamyśliła się przez chwilę. "Może, skoro napar nie działa, mozna by spróbować użyć jakiegoś symbolu? Tylko czy znak Sigmara zadziała?" pomyślała "Lokator jest nieco... uciążliwy dla otoczenia. Myślałam, że te demony są bardziej inteligentne."
- Konradzie? Czy sprawdzałeś jak podziała na to coś, symbol Sigmara?- zapytała .- W końcu jest hmm.... naładowany, to znaczy uświęcony przez twoją wiarę. Warto spróbować - dodała.
Strażnicy odjechali, a drużyna ruszyła w dalsza drogę. Ninestety, na Julię napar Elissy nie podziałał. Ninerl domyślała się, ze stworzenie w niej będące juz przejeło częściową kontrolę nad jej ciałem.
"Niedobrze" zagryzła wargi "Ona już powoli przegrywa".
Słysząc słowa Julii odparła:
-Zginiemy? Świetnie- uśmiechnęła się- Zawsze chciałam wiedzieć, co się dzieje po śmierci- oświadczyła.
Wkrótce przecięli drogę i zagłębili się w las. Ledwie po godzinie zrobiło się ciemno, więc rozbili obóz.
Tymczasem istota, zamieszkująca Julię, wygłaszała kolejną mowę. Ninerl wysłuchała jej, po czym ryknęła śmiechem:
-Ależ to jest zabawne- zachichotała - Sam sobie przeczy. Jakim cudem prawdziwy Chaos może mieć jakikolwiek plan? Wtedy przestaje być Chaosem i staje się ładem. I w dodatku, czemu mielibyśmy walczyć z Chaosem? Jeśli postępujemy chaotycznie, to właśnie teraz. - uśmiechnęła się złośliwie-W końcu prawdziwy Chaos powinien ciągle niszczyć samego siebie. Jeśli jest takim wirem przemian... - dodała. Spoważniała za chwilę. - Wolność i tolerancja. Kłopot w tym, że dla każdej istoty znaczą co innego. Wiec nigdy nie będzie całkowicie jednego ani drugiego dla każdego.- powiedziała, kręcąc głową. - Zostań politykiem, istotko z Pustki. Ładnie umiesz kłamać- dodała zgryźliwym tonem. Usiadła przy ogniskui zamyśliła się przez chwilę. "Może, skoro napar nie działa, mozna by spróbować użyć jakiegoś symbolu? Tylko czy znak Sigmara zadziała?" pomyślała "Lokator jest nieco... uciążliwy dla otoczenia. Myślałam, że te demony są bardziej inteligentne."
- Konradzie? Czy sprawdzałeś jak podziała na to coś, symbol Sigmara?- zapytała .- W końcu jest hmm.... naładowany, to znaczy uświęcony przez twoją wiarę. Warto spróbować - dodała.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Konrad z Boven
Podczas nocnego biwakowania, wytworzyła się dyskusja stworzona wręcz dla Konrada. Bogowie, Chaos, jego zgubny wpływ - o tym wszystkim akolita mógłby opowiadać przez dobre kilka godzin, zapewne na jednym tchu. Niestety, w obecnych okolicznościach będzie musiał sobie darować włączanie się w dysputę. Już po ostatnich dwóch zdaniach "Julii", a raczej demona, który korzystał z jej ust miał ochotę chwycić za miecz i skończyć tą bezczelność. Oczywistym jednak było, że tego nie zrobi.
Wysłuchał co mają wszyscy do powiedzenia, w tym ideii Ninerl. Przypomniał sobie, jak raz zabieg o którym powiedziała odstraszył grupę duchów, gdy razem z Wernerem i kilkoma innymi poszukiwaczami przygód przez przypadek znaleźli się w pobliżu starego, obłąkanego zamku, gdzieś na wschodniej granicy Bretonii. Wtedy to podziałało, ale to był duchy.
Szczerze wątpię, by to podziałało. Przecież na szyi mam już dwa wisiory, dwa najświętsze znaki Sigmara. - wskazał na medalion z kometą o dwóch ogonach i na ten z wizerunkiem Ghal Maraz - Gdyby tylko na mnie patrzała, to coś w jej głowie już musiałoby ryczeć z bólu... Chociaż z drugiej strony - być może nie zwróciła na touwagi. Możemy spróbować. Trzymaj... - odpowiedział, a potem zdjął z szyji jeden z medalionów i podał elfce.
Ja nie jestem w stanie jej skrzywdzić... - dodał jeszcze.
Podczas nocnego biwakowania, wytworzyła się dyskusja stworzona wręcz dla Konrada. Bogowie, Chaos, jego zgubny wpływ - o tym wszystkim akolita mógłby opowiadać przez dobre kilka godzin, zapewne na jednym tchu. Niestety, w obecnych okolicznościach będzie musiał sobie darować włączanie się w dysputę. Już po ostatnich dwóch zdaniach "Julii", a raczej demona, który korzystał z jej ust miał ochotę chwycić za miecz i skończyć tą bezczelność. Oczywistym jednak było, że tego nie zrobi.
Wysłuchał co mają wszyscy do powiedzenia, w tym ideii Ninerl. Przypomniał sobie, jak raz zabieg o którym powiedziała odstraszył grupę duchów, gdy razem z Wernerem i kilkoma innymi poszukiwaczami przygód przez przypadek znaleźli się w pobliżu starego, obłąkanego zamku, gdzieś na wschodniej granicy Bretonii. Wtedy to podziałało, ale to był duchy.
Szczerze wątpię, by to podziałało. Przecież na szyi mam już dwa wisiory, dwa najświętsze znaki Sigmara. - wskazał na medalion z kometą o dwóch ogonach i na ten z wizerunkiem Ghal Maraz - Gdyby tylko na mnie patrzała, to coś w jej głowie już musiałoby ryczeć z bólu... Chociaż z drugiej strony - być może nie zwróciła na touwagi. Możemy spróbować. Trzymaj... - odpowiedział, a potem zdjął z szyji jeden z medalionów i podał elfce.
Ja nie jestem w stanie jej skrzywdzić... - dodał jeszcze.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen
Ninerl
-Wcale nie musi. W koncu demon, który widzi pentagram z odpowiednimi symbolami, może się poruszac. Dopiero, gdy tkwi w środku, może mu się to nie udać. - machnęłą ręką. - Spróbować nie zaszkodzi. Daj młot. Chyba lepiej się kojarzy- Ninerl wzięła amulet i włożyła kobiecie na szyję. "Ciekawe, czy coś w ogóle się stanie" pomyślała.
- Nie zdziw sie, jeśli nie bedzie żadnych efektów- ostrzegła akolitę. - Że też nie mamy żadnego maga w drużynie- mruknęła pod nosem. Elissy nie określała tym terminem. Już prędzej mądrą kobietą lub czarownicą. W końcu była właściwie samoukiem.
Ninerl cierpliwie czekała na reakcję Julii...
-Wcale nie musi. W koncu demon, który widzi pentagram z odpowiednimi symbolami, może się poruszac. Dopiero, gdy tkwi w środku, może mu się to nie udać. - machnęłą ręką. - Spróbować nie zaszkodzi. Daj młot. Chyba lepiej się kojarzy- Ninerl wzięła amulet i włożyła kobiecie na szyję. "Ciekawe, czy coś w ogóle się stanie" pomyślała.
- Nie zdziw sie, jeśli nie bedzie żadnych efektów- ostrzegła akolitę. - Że też nie mamy żadnego maga w drużynie- mruknęła pod nosem. Elissy nie określała tym terminem. Już prędzej mądrą kobietą lub czarownicą. W końcu była właściwie samoukiem.
Ninerl cierpliwie czekała na reakcję Julii...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
