[Warhammer] Spisek w Bogenhafen [UWAGA: EROTYKA]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Turek »

Thorgroth
Krasnolud udał że nie zwrócił uwagi na to ze elfka przerwała.
-„Każdy może mieć jakieś sekrety.”- pomyślał.
Nagle cos sobie przypomniał
- Ku**a!- zaklął- Moja kusza.
Krasnolud wyleciał z dworu jak wystrzelony z procy, szybko pobiegł do płotu z pod którego ustrzelił pierwszego orka. Kusza ciągle tam leżała, na szczęście nikt jej nie zabrał.
Thorgroth przypiął sobie broń do pasa i wrócił do dworu.
Z barku czegokolwiek do roboty usiadł z resztą i przysłuchiwał się rozmowie o kobiecie w białej sukni która była najprawdopodobniej mocno powiązana z chaosem i była jednocześnie żoną członka drużyny, chyba kapłana Sigmara.
- „Wszystko to bardzo dziwne, nie na moją głowę.”- pomyślał gładząc się po brodzie.
-…Wszyscy jesteście zgubieni…- te słowa doleciały wyraźnie uszu krasnoluda, jednak nie przejął się nimi, nie wierzył za bardzo w przepowiednie i uważał że każdy jest kowalem własnego losu.


W gospodarstwie znalazł się odpowiedni wierzchowiec dla krasnoluda, był to silny i wytrzymały kuc.
Większość z ludzi spodziewała się że krasnolud od razu spadnie z siodła zanim jeszcze wejdzie na nie.
Jeśli ktoś się spodziewał właśnie tego był co najmniej zaskoczony, krasnolud trzymał się w siodle pewnie, wszystko było by dobrze gdyby nie ten potłuczony bok, dopiero teraz dały o sobie znać skutki uderzenia.
- Ku**a.- krasnolud splunął krwią i puścił kolejną wiązankę.
Przez całą drogę krasnolud był w niezbyt dobrym humorze.


Po tym jak Diego przedstawił swój plan krasnolud powiedział.
- Dobra to jedziemy. Czy jakbyście nie pryśli po jakimś czasie mamy pójść was szukać?- Thorgroth spojżał pytajaco na człowieka.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Diego popatrzył na krasnoluda przeczesując swe długie, czarne włosy lewą dłonią.

- Raczej nie ma możliwości byśmy nie wrócili, Thorgroth'cie. - zaczął. - Nie sądzę by nasza, że się tak wyrażę, "sława" dotarła już do Braszowa. A nawet jeśli coś by się działo, z pomocą Ninerl i Ravandila z pewnością sobie poradzimy, prawda Andreas?

Wyrwany z rozmowy z sierżantem strażnik skinął jedynie głową. Najwyraźniej był mało zainteresowany waszymi ustaleniami.

- Tak jak mówiłem spotkamy się w lesie za miastem. - kontynuował Diego. - Zinha zostawi stosowne znaki.

Rycerz uśmiechnął się nieznacznie do swego pana, widać było że rana wciaż daje mu się we znaki.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

Wizja obwijania w bandaże wydała mu się średnio zachęcająca. Nie wiedział trochę, czy się zgadzać na pomysł Ninerl, czy też nie. Z jednej strony, jeśli w Braszowie nie mają wieści z Averheim, to raczej nic mu nie grozi, oprócz niewiadomej, jaką było traktowanie elfów w tym mieście. Może nieco tragizował, ale z tego co widział wioski na prowincji rządzą się swoimi prawami i nieraz napotykał na osady, w których spotykał się raczej z chłodnym przyjęciem. Z drugiej strony, jeśli w mieście wiedzieli o wydarzeniach ze stolicy krainy, to będzie z nim krucho. Pytanie było, czy warto ryzykować. Zastanowił się chwilę i powiedział do Ninerl -Dość... nietypowe rozwiązanie, ale jestem skłonny to zrobić, chodź wiedz, że w tym wypadku spadnie na ciebie rola hmm... niańki. Wydaje mi się, że raczej nieczęsto spotykanym widokiem jest ranny podróżnik jak gdyby nigdy nic robiący zakupy w sklepie. Też będziesz musiała zagrać swoją rolę- Spojrzał na elfkę i uśmiechnął się. "Coś za coś" pomyślał. Po chwili zwrócił się do reszty. -Powinniśmy się pośpieszyć. Im wcześniej wyjdziemy, tym wcześniej wrócimy... A czas nie gra na naszą korzyść. Niech każdy lepiej powie, co potrzebuje z miasta, zróbmy jakąś listę, albo coś w tym stylu. Lepiej być dobrze przygotowanym do drogi-
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Słysząc co zaproponowała Ravandilowi Ninerl, najemnik niemal nie parsknął śmiechem. Trzeba przyznać, że elfka była naprawdę zapobiegliwa i najwyraźniej chciała zrobić ze zwiadowcy coś na wzór mumii poruszającej się na koniu. Tylko czy aby w ten sposób Ravandil nie będzie bardziej rzucał się w oczy? Broch zostawił tę sprawę, nie zamierzał się już wtrącać zwłaszcza że i tak pewnie oboje zrobią co uznają za stosowne. Na słowa zwiadowcy odparł:
- Tak jak wcześniej powiedziałem - jak znajdziecie, to ladr dla Gevaudana i jakieś porządne spodnie, tylko żebyście mi za małych nie kupili. - spojrzał krytycznie na elfy. - Najlepiej ze dwie pary, w razie gdyby któraś okazała się za mała... No i może jeszcze kołczan bełtów, może się przydać w dalszej podróży. Pieniędzy nie daję, Diego zapłaci z mojej części wynagrodzenia którą ma wypłacić po dotarciu do Księstw. To wszystko. A ty, Konradzie?- spojrzał na akolitę, który cały czas nie spuszczał z żony oka. - Chcesz coś z miasta?
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Ninerl zachichotała:
-Mogę być niańką. No, czas zacząć maskaradę.- poszukała kawałka płótna. Wkrótce się znalazł. Jak oceniła Ninerl, był wystarczającej długości. Zamierzała owinąć uszy Ravandila, czoło, cześciowo policzek i nieco zasłonić jedno oko. Opatrunek nie mógł całkowicie zasłaniać twarzy i głowy- wyglądałoby to dziwnie albo sugerowałoby bardzo ciężko rannego. Ninerl pobrudziła nieco bandaże suchą ziemią, by wyglądały na zużyte. Podeszła do krasnoluda.
- Czy możesz splunąć? - poprosiła. - Potrzebuję nieco krwi, opatrunek musi być zaplamiony. To uwiarygodni naszą maskaradę.- wyjaśniła. (Gdyby krasnolud nie pluł już krwawą śliną, Ninerl użyje jakiejkolwiek innej krwi)
Gdy improwizowany bandaz był gotowy do założenia, a krew na nim zbrązowiała, Ninerl owinęła głową Ravandila. Przedtem spięła mu włosy w kucyk. Wyglądało to teraz tak, jak byłby ranny w czoło, bliżej częsciowo zasłoniętego oka i ucha. I rana nie była całkiem świeża.
- Myślę, że od biedy powinna wyglądać na kilkudniową.- odeszła i oceniła efekt. - Biorąc pod uwagę brud na bandażach. Ustalmy. - spojrzała na Ravandila. - Założysz jeszcze kapelusz. Ja jadę obok ciebie, prowadząc niemal twojego konia. Ty pochyl się w siodle i udawaj nie całkiem zdrowego. Hmm, jak by tu wyjaśnić ranę...- zastanowiła się przez chwilę. - Mam!- pstryknęła palcami. - W nocy zaskoczyła nas grupka lub grupa goblinów. Zabiliśmy je wszystkie, ale przy okazji odnieśliśmy rany, a szczególnie- popatrzyła na krewniaka - nasz towarzysz. Dlatego też jedziemy do fortu- by uzupełnić zapasy i poszukać jakiegoś medyka. Chodzi nam tylko o diagnozę i kupno leków, opatrunków czy czegoś tam takiego. Tylko trzymamy się z dala od wojskowych lekarzy - dodała. -Gdyby ktoś się pytał- uważamy, że za łatwo posyłają ludzi do grobu. Po prostu boimy się oddać naszego towarzysza w ich ręce. Poza tym mamy ograniczone fundusze i zaraz musimy ruszać dalej. - skończyła.
Przyjrzała się reszcie:- Może jakieś sugestie?
Coś sobie po chwili przypomniała: - Co do goblinów, to było ich mało i część ranna. Zaskoczyli nas znienacka- dodała - Mam nadzieję, że nikt nie będzie nas wypytywał szczegółowo. Myślę, że grupka goblinów na tym terenie to nic nadzwyczajnego
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Oprócz tych kilku prób nawiązania rozmowy z Julią, Konrad nie odezwał się ani słowem. Po pierwsze dlatego, że nikt nie miał siły na rozmowę, każdy był zmarnowany i ledwo trzymał się na koniu (swoją drogą dopiero teraz akolita zauważył, że razem z nimi podróżuje jakiś krasnolud). Po drugie - cały czas rozmyślał o całej tej sytuacji. Wzmianka Elisse o opętaniu siłą rzeczy dotarła i do niego. Konrad nie chciał tego przyjąć do wiadomości, nie mieściło mu się to w głowie. Wszyscy, ale nie ona. Z drugiej strony, gdzieś w zakamarkach umysłu, w nieokiełznanej podświadomości rozważał możliwość, że dziewczyna ma rację. Dobrze, że działo się to tylko w tej podświadomości...
Od czasu wymarszu w miarę oprzytomniał, wszystko już w miarę aktualnie docierało do jego zmysłów, chociażby pytanie Wernera.
Faktycznie, już od dłuższego czasu mam zamiar kupić kilka rzeczy. Pierwszym punktem na mojej liście zakupów są oczywiście szaty kapłańskie, przecież widać w jakim stanie są te... Byłbym wniebowzięty, jakbyście dostali dwa komplety. Następnie bandaże poproszę. Też możliwie dużo, w końcu do Molachii jeszcze kawał drogi, a i członków w drużynie nam nie ubywa, wręcz przeciwnie. Dalej: jakieś ubrania dla Julii, przecież nie będzie kochana cały czas w tej sukni chodziła... Na koniec poproszę jeszcze jakiś prowiant oraz, w co wątpię żebyście dostali, kilka arkuszy pergaminu lub czegokolwiek do pisania. Akolita pomyślał jeszcze przez chwilę, czy aby na pewno wymienił wszystko co chciał. Całkiem przypadkowo spojrzał na najemnika i jego dwuręczny miecz.
I jakbyście znaleźli - jakiś porządny młot, co to w dwóch rękach można unieść i czaszki jednym uderzeniem zmiażdżyć. Tyle powinno wystarczyć. - powiedział i rzucił w kierunku Ravandila całą swoją sakiewkę.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

Wyruszyliście krótko po świcie. Mniej więcej koło południa, coraz ludniejszą okolicą, wpierw stepem a w końcu drogą dotarliście do Braszowa. Miasto według słów von Kessela liczyło ponad trzy tysiące mieszkańców. Położone u podnóża pasma samotnie wyrastających z równiny wzgórz zwane było Okiem Stepu. Otoczony naturalną fosą w postaci wideł niewielkiej rzeki i solidnymi najeżonymi basztami, z potężną, górującą nad miastem cytadelą Braszow wydawał się nie do zdobycia. Musiał być takim bo każdej poważnej inwazji zza Czarnych Gór on pierwszy po granicznych twierdzach i zamkach stawał na drodze. Przed miastem rozdzieliliście się na dwie grupy. Zgodnie z planem Diego, Andreas, Ravandil i Ninerl ruszyli do miasta zaś Ludovic, Zinha, von Kessel, Losme, Elissa, Julia, Broch, Thorgroth i Konrad ukryć się mieli w otaczających Braszow wzgórzach i lasach.

Ninerl, Ravandil, Diego, Andreas:

Dostaliście się do miasta bez problemu, ponieważ nie dość, że zaczynał się coroczny przepęd bydła był jeszcze dzień targowy. Strażnicy nawet nie próbowali kontrolować wlewającego się w obręb murów tłumu zwierząt i ludzi, zwłaszcza że dzięki małej charakteryzacji Ravandil wyglądał na rannego i znużonego drogą. Praktycznie nie wyróżnialiście się z tłumu. Ulice Braszowa tętniły życiem. Rozbrzmiewały głosami kilku języków a we wszystkie strony przewalał się tłum miejscowych i przyjezdnych załatwiających jakieś interesy.

Wpierw zaszliście do „Archibalda” gdzie krasnoludzki rzemieślnik przekonany brzękiem monet obiecał w kilka godzin zająć się naprawą skórzni Ninerl. Do tego doszedł zakup ladru kolczego dla rumaka Wernera. Następnie w „Zbrojowni Szagariego” kupiliście sporej wielkości młot bojowy dla Konrada, a w składzie niejakiego Wilhelma Tella (który demonstrował działanie broni strzelając w jabłko umieszczone na głowie syna) Diego zdobył cztery dobre kusze i amunicję, kupiliście również kołczan bełtów dla Brocha. W sklepie koło miejscowej areny dostaliście dość ładną sukienkę dla Julii koloru burgundu, kilka kroków dalej znaleźliście szaty kapłańskie dla Konrada, okazało się jednak że to ostatni komplet. Znalazła się również odzież dla Ravandila i spodnie dla Brocha - dwie sporego rozmiaru pary zabraliście ze sobą. W jednym ze sklepów spożywczych udało wam się zakupić prowiant - kilka bochenków chleba, bułki, sery, wędliny, mleko, kiełbaski, miód, masło, także kilka butelek wina, piwa i mocniejszej gorzałki - wódki braszovskiej. Zaś w „Cięciwie” elf wybrał sobie kołczan wysokiej jakości strzał. Cały ten arsenał, dzięki gadulstwie i darowi przekonywania Ninerl zdobyliście nieco poniżej ceny. W targowaniu niekiedy argumentów dostarczał jej miecz wiszący przy boku i zbrojni członkowie drużyny.


Przyszedł z kolei czas na zakup towarów przeznaczonych do sprzedarzy na południu. Cały niemal dzień krążyliście po składach, kantorach, giełdach, targach, bazarach i magazynach. Z tego co powiedział Diego i czego sami się dowiedzieliście, największe przebicie można było uzyskać na rudzie żelaza wydobywanej w pobliskich kopalniach. Jednak była ciężka w stosunku do ceny i wymagała solidnych środków transportu. Bardzo tanio z racji na bliskość pastwisk i coroczny przepęd można było kupić woły lecz w Księstwach też je hodowano a prowadzenie bydła przez góry było zbyt kłopotliwe. Doszliście za to do wniosku że waszą grupą będziecie w stanie prowadzić przez góry spokojnie piętnaście mułów. Jeden muł dźwigał spokojnie półtora cetnara (75-80 kilogramów) ładunku. Kupiliście więc zwierzęta, po zwykłej cenie jedenastu koron, za to ze względu na zakup hurtem z rzędami i jukami gratis. Jako że pochodzący z Księstw Granicznych Diego nie był kupcem najlepiej zainwestowaliście w bardzo różne towary. Muły wiozły więc cztery cetnary rudy żelaza, pięć cetnarów soli, cetnar ołowiu. Dwa muły niosły wosk, jeden miód, jeden masło, jeden błękitne sukno reiklandzkie a jeden skóry. Wydaliście przy tym ponad dwa tysiące koron pozbawiając się prawie zupełnie gotówki. Bowiem wieść o obrabowaniu averheimskiej filii banku Magyaronich już się rozeszła i niebezpiecznie byłoby wymieniać na monetę opatrzone jego znakiem sztabki lub klejnoty.

W przerwie między zakupami zjedliście jeszcze w dobrej gospodzie smaczny obiad - już dawno nie siedzieliście w ciepłej karczmie rozmawiając o różnych błahostkach - nawet lekko za tym zatęskniliście. Diego właśnie powrócił z podróży po sklepach kupując u miejscowego cyrulika trochę bandaży dla Konrada, przyborów piśmienniczych jednak nie udało mu się zdobyć. Zbliżał się już wieczór gdy odebraliście naprawioną skórznię Ninerl i z karawaną wyładowanych towarem mułów udaliście się w kierunku wschodniej bramy. Ruch, choć wciąż duży, zmniejszył się nieco i strażnicy mieli więcej czasu na przyjrzenie się każdemu z podróżnych. Płaciliście właśnie idiotyczny podatek od towarów zakupionych w mieście i jeszcze bardziej idiotyczny podatek od rasy (ludzie - 2 korony, elfy - 5) kiedy jeden z sześciu strażników zaczął wam się wnikliwie przypatrywać. Po chwili udał się do baszty w bramie, w której przez otwarte drzwi mogliście zobaczyć przybity na ścianie nieczytelny z tej odległości list gończy.

W tej właśnie chwili Ravandil, mimo prowizorycznych bandaży na głowie zauważył coś niepokojącego. Pilnowanie mułów i kłótnia ze strażnikami o podatek akurat pochłaniała waszą uwagę gdy przez kolejkę do bramy zaczął się przepychać jakiś mężczyzna.

- Jak leziesz bucu!
- Kolejka jest! – wrzeszczeli ludzie.
- Przepraszam, jestem nietutejszy. – mówił wysoki acz szczupły, odziany w czarny płaszcz i kaptur zasłaniający niemal całą twarz osobnik. Jego reikspiel był słaby i łamany.
- Nie będę tu k**wa stać cały dzień – zastąpił mu drogę jakiś wielki brodacz. – Wracaj na miejsce przybłędo jed…- urwał w pół zdania. Przepychający się rzucił mu takie spojrzenie spod kaptura, że mężczyzna usunął się potulnie. Mogliście dać głowę że to był elf.

W zasadzie nie byłoby w tej scenie nic dziwnego. Kolejkę wciąż przecinali ludzie przechodzący z jednej na drugą stronę ulicy. Stojący dalej usiłowali zająć miejsce stojących bliżej a kłótnia wybuchała średnio co minutę. Ninerl była już zmęczona całodzienną obserwacją wszystkich przechodniów a jej czujność osłabiona faktem, że cały dzień nie dostrzegła zagrożenia. W ostatniej dosłownie chwili zobaczyła coś czego nie widzieli inni. Dziwny mężczyzna był tuż przy Diego gdy Ninerl dostrzegła charakretystycznie ułożoną rękę a pod zwiewnym płaszczem domyśliła się kształtu sztyletu. Zabójca mógł wykonać zadanie a potem zniknąć w tłumie. Elfka miał ułamek sekundy na reakcję. W ostatniej chwili skoczyła między zabójcę a Diega i przewracając Molachijczyka wymierzony w księcia sztylet zatrzymała własnym ostrzem.

- Dosst draeval uriu doer, qu'ess! orior ulu el! – zakrzyknął w eltharinie zabójca i mierząc w leżącego ponowił atak lecz Ninerl wytrąciła mu sztylet.

Zabójca uniknął ciosu elfki i widząc, że zbliża się Ravandil rzucił się do ucieczki. Trzepnął stojącego obok muła a zagradzającemu mu drogę brodaczowi rozciął policzek dobytym drugim sztyletem. Na obydwu broniach Ninerl dostrzegła rowki przeznaczone do używania trucizny. Spłoszony muł zagrodził elfce drogę a zabójca skoczył do bocznej uliczki. W tym właśnie momencie strażnik na schodach baszty, przeczytawszy list gończy, wskazując na was miał krzyknąć coś do kolegów lecz zauważył zamieszanie. Zapanował chaos. Spanikowani ludzie rzucili się do ucieczki a zamieszanie pogłębiały spłoszone muły, osły, krowy i konie.

Ludovic, Zinha, von Kessel, Losme, Elissa, Julia, Werner, Thorgroth i Konrad:

Ominęliście miasto i skierowaliście się w lasy na wschód od Braszowa. Była godzina po południu gdy nieopodal traktu prowadzącego do Krainy Zgromadzenia, nad płynącym przez wzgórza strumieniem, pod igliwiem rosnących wokół świerków rozbiliście obóz. Co godzinę zmienialiście warty na oddalonym o pół mili wzgórzu, z którego było widać gościniec. Traktem tym miała nadjechać reszta drużyny po załatwieniu w mieście wszystkich interesów.
Zbliżał się już wieczór a o Diego i reszcie nie było słychać. Wartę kończył właśnie zwiadowca strażników dróg, Losme i von Kessel pojechał go zmienić. Zmieniony wszakże też nie wracał dość długo. Już mieliście zaniepokojeni udać się na punkt obserwacyjny i sprawdzić co się dzieje gdy w dolinie strumienia ukazali się obaj strażnicy.

- Pomóżcie mi! – krzyknął sierżant.

Prowadził za uzdę konia, na którym leżał przerzucony przez siodło Losme. Szybko pomogliście zdjąć rannego na ziemię. Młody zwiadowca, półprzytomny miał przebity ostrzem bark i podcięte w ścięgnach z tyłu kolan nogi. Na nagim torsie były krwawo wycięte złowieszcze znaki.
Elissa natychmiast rzuciła się do opatrywania.

- To był on! - wycharczał Losme patrząc na Julię, plując krwią i trzęsąc się ze strachu. – Ten wojownik chaosu….
- Mówiłam, że po mnie przyjdzie, głupcy…- rzekła zimno Julia. – Dzięki ci niech będą panie – żona akolity klęknęła w swej białej sukni i wzniosła ręce do góry. – Za tą krew przelaną, którą na twoim składamy ołtarzu – natchnionym wzrokiem spoglądała w niebo.

Ranny tracił dużo krwi i robił się coraz bardziej blady. Von Kessel uciskał rany a Elissa robiła co mogła śpiewając swe zaklęcia i walcząc o jego życie.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

Gdy tylko zobaczył przewieszonego przez siodło Losmego, wiedział już że za chwilę będzie gorąco. Późniejsze słowa zwiadowcy potwierdziły, że Wojownik Chaosu jest blisko i z pewnością nie odpuści dopóki nie odzyska tego, co według niego mu się należy, czyli Julii. Po raz kolejny należało pokazać swoją wyższość, mimo iż ręka i noga wciąż dawały się we znaki.
- Konrad! Thorgroth! Łapcie za broń, jeśli odważy się przybyć, przywitamy gnoja po naszemu...
Najemnik zmarszczył brwi i chwycił za kuszę. Jednym szybkim ruchem naciągnął cięciwę i ułożył bełt. Może i nie był wybitnym strzelcem, ale z bliska na pewno trafi, zwłaszcza że jeśli rycerz chce Julii, będzie musiał przyjść po nią do obozu. Dobrze że nie zdjął jeszcze kirysu, na pewno solidny pancerz przyda się w tej walce. Ostatnie słowa Chaosytki wywołały w nim jeszcze większą niechęć i niesmak. Do jakiego plugawego boga modli się ta kobieta?
Spojrzał na Konrada, który stał już po jego prawicy.
- Będziesz miał okazję zrewanżować mu się za ramię, przyjacielu. Już kiedyś dwóch podobnych wysłaliśmy do Morra*, więc czemu ten nie ma być trzeci. - uśmiechnął się lekko, jednak jego luz był pozorny. Krew pulsowała, serce zaczynało bić coraz szybciej. Z naładowaną kuszą w dłoni, na razie jednak bez wyraźnego przygotowania do oddania strzału, czekał na dalszy rozwój sytuacji.

* - "Bracia Krwi", inne przygody Konrada i Brocha.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Turek »

Thorgroth
Thorgroth przyjrzał się młodemu zwiadowcy, nieźle został poharatany.
-Konrad! Thorgroth! Łapcie za broń, jeśli odważy się przybyć, przywitamy gnoja po naszemu...- powiedział najemnik.
- To rozumiem.- powiedział krasnolud biorąc do ręki swój topór.
Przejechał palcem po ostrzu broni.
Stanął obok dwóch ludzi nie zważając na to ze jedynym jego pancerzem jest skórzana kurta.
Nie zważał też na słowa kobiety w białej sukni która teraz modliła się nie wiadomo do kogo.
- Jeśli posłaliście dwóch takich do Morra to trzeciego poślecie z moją pomocą.- powiedział mocnej zaciskając chwyt na ostrzu stylisku topora.
-„ No choć tu szybciej.”- pomyślał.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

-Ciekawe co z tego będzie- powiedział cicho do Ninerl, gdy ta zajmowała się jego charakteryzacją. Jego zdolności aktorskie (a miał takie?) znowu zostały wystawione na próbę. Przynajmniej miał w tym jakąś wprawę - przed Von Kesselem już jedną szopkę odstawił. W locie chwycił sakiewkę rzuconą przez Konrada i szepnął do elfki -Zanosi się na to, że będziemy musieli kupić sporo ciuchów... Ale skoro jesteś kobietą to myślę, że nie będziesz mieć z tym problemów- uśmiechnął się i pozwolił jej dokończyć dzieła.
Miasto tętniło życiem. Dziwne, ale przyjemnie było znów znaleźć się wśród ludzi, którzy nie chcą cię zabić, elf zatęsknił za tym ostatnio. Zakupy poszły jak z płatka - szybko zaopatrzyli się w potrzebne przedmioty - szaty, broń, strzały. Ravandil odetchnął z ulgą, bo ten jarmarczny gwar zdecydowanie mu się nie udzielał. Zmartwiło go tylko nieco, że kupili tyle mułów i różnych przedmiotów spowalniających podróż. Zdecydowanie w tym momencie szybkość przestała być ich atutem, bardziej przypominało to teraz wędrowną karawanę kupców. Trudno, trzeba było liczyć, że Diego wie, co robi.
W przerwie między zakupami zjedli wreszcie porządny obiad. Miła odmiana po wielu dniach tułaczki i prowizorycznych obozów. Posiłek był dość smaczny, nie było zresztą co wybrzydzać. Najedzeni wreszcie mogli opuścić miasto. Elf niemal nie parsknął śmiechem, gdy usłyszał o podatkach, jakie muszą zapłacić. "Tak, nie pobierają w tym mieście podatek od głupoty mieszkańców... Niewątpliwie niedługo Braszowo będzie bogatsze od Averheim.. . Ale tylko jeśli tam nie wprowadzą tego podatku". Westchnął cicho i wtedy kątem oka dojrzał kogoś. Mężczyzna z głową skrytą pod kapturem przeciskał się przez kolejkę, przez co niemal nie wybuchła awantura. Ravandil wyczuł elfa na milę, charakterystyczny sposób poruszania się i sylwetka mówiła wszystko, choć większość twarzy była ukryta. Ravandil uważnie, acz dyskretnie obserwował nieznajomego. Powiedzieć, że wygląda podejrzanie, to mało. Przeczucie go nie myliło, przechodząc koło Diego zamachnął się sztyletem, chyba tylko cudem Ninerl udało się obronić księcia Molachii. Przy tym zabójca syknął coś w eltharinie i wszystko było jasne. Zwiadowca chwycił rękojeść noża myśliwskiego ukrytego pod płaszczem i ruszył w ich kierunku. Nie mógł zaatakować go jawnie, bo to groziło linczem ze strony ludu pod bramą. I tak wybuchła panika, a na dodatek z baszty wyszedł strażnik i pokazał na drużynę. Wiedzą. Niedobrze. -Nie chcę was martwić, ale musimy się stąd jak najszybciej ulotnić... Oczywiście jeśli chcemy opuścić Braszowo w jednym kawałku- Wokół zrobiło się niezłe zamieszanie. Znakomita okazja, by wmieszać się w tłum i uniknąć wzroku strażników...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Charaktyeryzacja Ravandila spełniła swoje zadanie. Ninerl odetchnęła z ulgą.
Zakupy również poszły szybko. Dla siebie kupiła tylko dwa kołczany strzał. Groty z obydwóch różniły się od siebie. "Na ludzi, i na konie" dziewczyna uśmiechnęła się do siebie.
Gdy przysło do kupowania zapasów, dziewczyna, zamiast bułek, dorzuciła suszone mięso, suszone owoce i orzechy. Poprosiła także o mały woreczek kaszy.
- Nie bierzemy żadnych bułek, szybko się zeschną. Masło trzeba będzie szybko zjeść. Tak samo mleko. Zresztą, kto je będzie pił?- zapytała się.-Na mnie nie liczcie. Weźmy tylko litr, wystarczy.- dodała. Do wyżej wymienionych zapasów dorzuciła jeszcze woreczek z suszonym majerankiem, tymiankiem i bazylią.
- To tak na wszelki wypadek.-dodała z uśmiechem.- Gdyby się mięso nieco nadpsuło, to można jego zapach i smak zamaskować przyprawami.- po chwili przypomniała sobie jeszcze o dwóch rzeczach.
-Macie może suszoną słoninę? Jeśli tak, to weźmiemy. I suszone ryby. Tylko nie za dużo- powiedziała.
Po skończeniue zakupów i dobrym obiedzie, udali się na targ.
Nabyli całe stado mułów, które obciążone jukami, Ninerl powiązała w szereg i przywiązała do swojego konia.
-Niech ktoś jedzie z tyłu- zwróciła się do towarzyszy.-W razie czego, bedzie ich pilnować. Drugi z boku- dodała.
Brama nie była już zatłoczona tak, jak rano.
Ninerl oddała właśnie rogatkowemu wyznaczoną kwotę podatku, gdy jakiś strażnik zaczął się wpatrywac w ich grupę.
"Oj, niedobrze" pomyślała. Za chwilę jej podejrzenie potiwerdziło się. List gończy na ścianie był tego dowodem.
Tłumult w kolejce odwrócił uwagę jej i strażnika.
W chodzie czarnego było coś podejrzanie znajomego. I jeszcze ten akcent... "Któryś z naszych" pomyślała zdziwiona "Tylko co tu robi..."
Po chwili rzecz się wyjaśniła.
Ninerl zdążyła zablokować ostrze. Słowa zabójcy jakoś jej nie zdziwiły.
- Drolnar !- syknęła, wpatrując się w jego twarz.
Chwilę potem asasyna już nie było. Ninerl szarpnęła pare razy muła za pysk, niemal rycząc : -Spokój! . Szarpnięcia skoorydynowała z rzucanymi słowami. Przerażone zwierzę zastygło w bezruchu. Wskoczyła niemal na swojego konia, szarpnęła wodzami i Vadath ruszył.
- Bracie! Pilnuj zwierząt z tyłu!- krzyknęła do Ravandila.
- Ty z boku!-machnęła na Diego.
Potrząsnęła wodzami i nagle Vadath stanął dęba z przenikliwym rżeniem. Potem rzucił się naprzód, a Ninerl udawała, że nie panuje nad spłoszonym koniem.
- Noro lim! Noro lim!- krzyczała, udając, ze próbuje zapanowac nad koniem. Vadath rżał i właśnie przebiegał przez bramę. Muły zgodnie, jak myślała Ninerl, ze swoim instynktem stadnym powinny podążyć za nim...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Vibe
Marynarz
Marynarz
Posty: 317
Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
Numer GG: 0
Lokalizacja: Szczecin

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Vibe »

W mieście:

Tłum ludzi i zwierząt tratował się i przewracał nawzajem. Panikę pogłębił jeszcze Andreas rozpychający się między ludźmi. Na ziemi leżał tocząc pianę z ust zraniony przez zabójcę brodacz. Sztylety były zatrute. Kilku sprytnych kupców postanowiło wykorzystać zamieszanie i uniknąć płacenia podatku od wywozu i pognało czeladź, wozy i zwierzęta w stronę bramy. W ogłuszającym zgiełku i hałasie utonął zupełnie głos wskazującego na was strażnika stojącego na schodach baszty:

- To oni! Rabusie banku w Averheim!

Nie usłyszeli go nawet koledzy bądź ruszający w pościg za zabójcą bądź próbujący powstrzymać ludzi przed nielegalnym opuszczeniem miasta. Strażnik z baszty chwycił halabardę i próbował ruszyć w waszą stronę lecz przewrócił go jeden z pognanych przez Ninerl mułów. Inny, który w końcu zrozumiał o co chodziło koledze wymierzył z kuszy lecz stratowało go stado kwiczących wieprzów. Poprzez tłum Ravandil zauważył, że zabójca stał przy jednym z budynków i obserwował was.
Niewiele mieliście czasu na namysł. Jeśliby go schwytać mógłby dostarczyć wielu cennych informacji. Jednak próbując to zrobić mogliście przegapić niepowtarzalną szansę ucieczki z miasta.


W lesie:

Nagle między drzewami ukazał się jeździec. Poznaliście od razu masywną sylwetkę rycerza i rumaka. Czarnozbrojny Chaosyta popędził ku wam oladrowanego wierzchowca, w rękach dzierżąc bliźniacze miecze. Za nim, dzierżąc tasaki biegło w waszym kierunku dwóch zwierzoludzi. Jeździec zostawiając ich w tyle nabierał rozpędu. Ku waszemu zaskoczeniu zbliżając się zakrzyknął:

- Juliaaa!- warknął zimno aż po plecach przeszły was ciarki. - Przybyłem po ciebie!

Chaosytka nie odpowiedziała. Klęczała spokojnie ze związanymi rękami, Nie sprawiając wrażenia jakby chciała mu pomóc. Stojący najbliżej Konrad usłyszał tylko jej ciche słowa:

- Żałosny głupiec...
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>
Serge
Kok
Kok
Posty: 1275
Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
Numer GG: 9181340
Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Serge »

Werner Broch

"A więc jednak przybyłeś. To był twój błąd", pomyślał Broch i przyłożył do oka napiętą kuszę. "Może i strzał się nie boisz, czarne ścierwo. Zobaczymy co z porządnym bełtem".

Nie miał zamiaru celować w jeźdźca, o nie. Świszczący pocisk poszybował prosto w szeroki bok nabierającego prędkości wierzchowca Chaosyty. Chwilę później z tarczą i wielkim mieczem najemnik biegł, by wspomóc w walce towarzyszy.

- ULRYYYKKKK!!! - ryknął donośnie ruszając, zerknął jeszcze błękitnymi oczami na siedzącą nieopodal Julię....
"Ty wiesz, kto naprawdę ci służy, Ulryku."

Dość krótko dzisiaj, ale w końcu to walka - a tu nie czas na filozoficzne wywody ;)
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...

- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
hyjek
Marynarz
Marynarz
Posty: 395
Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
Lokalizacja: Piździawy Zdrój
Kontakt:

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: hyjek »

Konrad z Boven

Zabiliśmy wtedy tamtych dwóch, ten będzie trzeci, a przed nami jeszcze tuzin następnych, Wernerze! - odpowiedział najemnikowi, zagrzewając samego siebie do walki.
Gdy Chaośnik w końcu się pojawił, Konrad pierw popatrzał na swoją klęczącą żonę, potem po raz kolejny na Wojownika.
Nie dostaniesz ani mojej żony, ani mnie, ani nikogo z tego towarzystwa! Odeślemy Cię tam skądś przylazł, a nawet jeszcze dalej - ryknął na wojownika i rzucił się na niego, widząc, że Werner woli zacząć walkę od wystrzału z kuszy.
Standardowo, do niedźwiego ryku najemnika ku Ulrykowi, dołączyło trochę cichsze ZA SIGMARA!!!

Przepraszam bardzo, że wczoraj nie odpisałem, a i dzisiejszy post jakoś sczególnie rozbudowany nie jest, ale tak jak co niektórzy zauważyli - 18-ste urodziny wczorajo obchodziłem. Wiecie jak to jest, gdy stadi znajomych wyprowadza was na miasto, a wy nie możecie odmówić...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Turek
Marynarz
Marynarz
Posty: 195
Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
Numer GG: 9601340

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Turek »

Thorgroth
Krasnolud w przeciwieństwie do swych towarzyszy nie wzywał podczas walki żadnego boga, uważał że podczas walki trzeba liczyć przede wszystkim na swe umiejętności, silę i wytrwałość a nie na bogów.- co nie oznacza że nie wierzył ze bogowie istnieją i patrzą z góry na śmiertelników, czasem nawet im pomagają ale nie można było na to liczyć do końca.
Thorgroth ruszył powoli w kierunku zwierzoludzi, ktoś w końcu musi się nimi zając gdy dwaj ludzie będą walczyć z chaosytą.
Nagle przyspieszył kroku i dobiegł do jednego ze zwierzoludzi, ciął silnie z lewej strony, szeroko i płasko, ostrze ze świstem przecięło powietrze..
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
Ninerl
Bombardier
Bombardier
Posty: 891
Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
Numer GG: 6110498
Lokalizacja: Mineth-in-Giliath

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ninerl »

Ninerl
Vadath przyśpieszył.Ninerl udała, że chwieje się w siodle i musnęła piętami jego boki. Koń wykonał sus, chrapiąc i plując pianą.
- Za mną!-krzyknęła w eltharinie. Miała nadzieję, ze Ravandil zorientuje się o co jej chodzi.-Drauth hen avien!
Reszta towarzyszy musiała sama sie zorientować w sytuacji. Ninerl nie zamierzała krzyczeć do nich w wspólnym. Wystarczy, że strażnicy już coś podejrzewali.


Wszystkiego Najlepszego, hyjek:)!! Spełnienia marzeń przede wszystkim;)...
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Ravandil
Tawerniany Leśny Duch
Tawerniany Leśny Duch
Posty: 2555
Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
Numer GG: 1034954
Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa

Re: [Warhammer] Spisek w Bogenhafen

Post autor: Ravandil »

Ravandil

"Łatwo powiedzieć" pomyślał, gdy Ninerl poleciła mu pilnować miotających się na tyłach zwierząt. Ledwo dawał sobie radę, szczególnie, że był "ranny". Wsiadł na konia, bardzo sprawnie, ku zdziwieniu najbliżej stojących osób. Usłyszał krzyk oficera. "Szybko się wieści rozchodzą w tych stronach... Czyżby już w żadnym mieście nie możemy czuć się bezpieczni?". Ale szkoda było czasu na rozważania. Szczególnie, że Ninerl popędzała go w eltharinie. Chociaż wokół panował gwar, złapał w lot, o co chodzi. Syknął do pozostałych w zrozumiałym dla nich języku -Szybciej, nie ma czasu-.
Najgorsze było to, że go widział. Ich spojrzenia przecięły się, Ravandil nie zapomni tego kpiącego wyrazu twarzy. "Masz szczęście, że mamy takie okoliczności, jakie mamy... Inaczej zapłaciłbyś za swoje niecne postępki... ". Elf czuł się nieco bezradny, próba złapania mogła oznaczać odcięcie sobie drogi ucieczki. A w tym momencie nie ulegało wątpliwości, że przede wszystkim trzeba się stąd jak najszybciej oddalić. W końcu co im przyjdzie ze złapania skrytobójcy, jeśli sami zostaną złapani? Ach, ta paskudna ironia losu...
Nordycka Zielona Lewica


Obrazek
http://www.lastfm.pl/user/Ravandil/

Obrazek
Zablokowany