[D&D] rada pięciu
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: wtorek, 22 maja 2007, 11:35
Re: [D&D] rada pięciu
Marius
- Ja pojadę z tobą - Marius odpowiedział na pytanie barbarzyńcy. - Ktoś musi robić za twój rozsądek Siłaczu.
- Ja pojadę z tobą - Marius odpowiedział na pytanie barbarzyńcy. - Ktoś musi robić za twój rozsądek Siłaczu.
-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Re: [D&D] rada pięciu
Derhelm
Kapłan spojrzał na statek płynący przez niebo, mimo wszystko był zdziwiony.
- Ciekawe gdzie płynie…znaczy leci.- poprawił się.- Do portu czy z portu?- spytał sam siebie.
Nawet jeśli statek leciał z portu na nim mogły być May które wskazywał miejsce gdzie znajduje się „port” lub „stocznia”.
- Za kogo ty mnie masz, nie zostawiam przyjaciela samego.- powiedział chowając miecz do pochwy.
Kapłan spojrzał na statek płynący przez niebo, mimo wszystko był zdziwiony.
- Ciekawe gdzie płynie…znaczy leci.- poprawił się.- Do portu czy z portu?- spytał sam siebie.
Nawet jeśli statek leciał z portu na nim mogły być May które wskazywał miejsce gdzie znajduje się „port” lub „stocznia”.
- Za kogo ty mnie masz, nie zostawiam przyjaciela samego.- powiedział chowając miecz do pochwy.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
-
- Marynarz
- Posty: 203
- Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
- Numer GG: 2894983
- Lokalizacja: z przypadku
- Kontakt:
Re: [D&D] rada pięciu
Melli
- Mnie też się tak łatwo nie pozbędziecie - zaśmiała się i pewnie ruszyła za Atendim.
"O tak, najwyższa pora wykonać wreszcie to zadanie. po co przeciągać' - pomyślała wciąż uśmiechając się. ednak mimo wszystko cały czas była w pełnej gotowości, a łuk ściskała w prawej dłoni.
- Mnie też się tak łatwo nie pozbędziecie - zaśmiała się i pewnie ruszyła za Atendim.
"O tak, najwyższa pora wykonać wreszcie to zadanie. po co przeciągać' - pomyślała wciąż uśmiechając się. ednak mimo wszystko cały czas była w pełnej gotowości, a łuk ściskała w prawej dłoni.
-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Re: [D&D] rada pięciu
Nagłe spotkanie ze statkiem powietrznyum wprowadziło bohaterów w zachwyt i niepewność. Jasne stało siędla nich że statek to bedzie potężna broń w nadchodzącym konflikcie i Apulia była zagrożona. Wiedzieni podejrzeniem skierowali się z traktu w kierunku samotnej góry. Idąc tak szybko jak to możliwe kluczyli między drzewami wiedzeni przez Atendiego i Melindrę. Jednak n ajwyraźniej ich szczęście opóściło gdy pośród lasu rozpełżł się dzwięk roku. Sokole oko Melindry wykryło niedaleko nich przy zejściu w leśny wąwozik siedzącą na drzewie szkaradną postać odzianą w skóry zwierzęce o szarawozielonym odcieniu.
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha.
I zagrał: róg jak wicher niewstrzymanym dechem
Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,
Że dziwna postać wciąż gra jeszcze, a to echo grało.
Po czym zeskoczył z drzewa i zaczął niknąć biegiem pośród drzew.
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha.
I zagrał: róg jak wicher niewstrzymanym dechem
Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,
Że dziwna postać wciąż gra jeszcze, a to echo grało.
Po czym zeskoczył z drzewa i zaczął niknąć biegiem pośród drzew.
-
- Marynarz
- Posty: 203
- Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
- Numer GG: 2894983
- Lokalizacja: z przypadku
- Kontakt:
Re: [D&D] rada pięciu
Melliandra
- Ups... Moja propozycja: biegiem! Może uda nam się chociaż zająć korzystniejsze położenie nim zbiegną się te dziwadła - jej głos nie zdradzał tego ale w głębi ducha zmartwiło ją to wydarzenie. Wyciągnęła z kołczanu trzy strzały. Nie udało się wyciągnąć żadnej z listkowym grotem, z jej prywatnych zapasów, ale przynajmniej dwie z trzech były z gwizdkiem. Może ewentualna pogoń nabierze się na ten trik? Z łukiem w jednej i strzałami w drugiej dłoni puściła się biegiem, mając nadzieję na znalezienie jakiejś groty, albo wąskiego wąwozu wśród skał. Obejrzała się jeszcze czy mężczyźni posli w jej ślady. Nie można było dopuścić do rozdzielenia.
I tym optymistycnym akcentem wyłączam się do niedzielnego wieczoru. Prośba do MG: nie zabijaj mnie pozdrawiam
- Ups... Moja propozycja: biegiem! Może uda nam się chociaż zająć korzystniejsze położenie nim zbiegną się te dziwadła - jej głos nie zdradzał tego ale w głębi ducha zmartwiło ją to wydarzenie. Wyciągnęła z kołczanu trzy strzały. Nie udało się wyciągnąć żadnej z listkowym grotem, z jej prywatnych zapasów, ale przynajmniej dwie z trzech były z gwizdkiem. Może ewentualna pogoń nabierze się na ten trik? Z łukiem w jednej i strzałami w drugiej dłoni puściła się biegiem, mając nadzieję na znalezienie jakiejś groty, albo wąskiego wąwozu wśród skał. Obejrzała się jeszcze czy mężczyźni posli w jej ślady. Nie można było dopuścić do rozdzielenia.
I tym optymistycnym akcentem wyłączam się do niedzielnego wieczoru. Prośba do MG: nie zabijaj mnie pozdrawiam
-
- Pomywacz
- Posty: 63
- Rejestracja: poniedziałek, 22 stycznia 2007, 22:25
Re: [D&D] rada pięciu
Atendi
Atendi pobiegl zaraz za Melli, wyciagajac po drodze swoj wielki topor. Gdy ktos spojrzal w jego oczy, mial wrazenie ze sa czerwone, jednak jak popatrzyl chwile dluzej byly wciaz normalne. -Wreszcie cos sie dzieje- Jego usmiech wystarczyl za odpowiedz co on o tym sadzi. Gdyby nie znalezli zadnego wawazu, groty czy czegos takiego, Atendi rozkazuje melli wspiac sie na drzewo, a reszcie stanac plecami do siebie, tak by kazdy byl zwrocony w inna strone.
Takze, podobnie jak oly nie bedzie mnie do niedzieli;]
Atendi pobiegl zaraz za Melli, wyciagajac po drodze swoj wielki topor. Gdy ktos spojrzal w jego oczy, mial wrazenie ze sa czerwone, jednak jak popatrzyl chwile dluzej byly wciaz normalne. -Wreszcie cos sie dzieje- Jego usmiech wystarczyl za odpowiedz co on o tym sadzi. Gdyby nie znalezli zadnego wawazu, groty czy czegos takiego, Atendi rozkazuje melli wspiac sie na drzewo, a reszcie stanac plecami do siebie, tak by kazdy byl zwrocony w inna strone.
Takze, podobnie jak oly nie bedzie mnie do niedzieli;]
"Obowiązek cięższy niż góra, śmierć lżejsza od pióra"
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: wtorek, 22 maja 2007, 11:35
Re: [D&D] rada pięciu
Marius
Na hasło "biegiem" Marius spojrzał w niebo wzrokiem błagającym bogów o litość. Choć był człowiekiem wytrzymałym, nienawidził pośpiechu, a zwłaszcza biegania. Mimo to ruszył biegiem za towarzyszami. Biegnąc miał nadzieję, że Melliandra ustrzeli tą dziwną istotę nim narobi ona im więcej kłopotów. Był zaniepokojony całą tą sytuacją. Nie rozglądał się na boki tylko biegł przed siebie uważając by się nie potknąć o jakiś korzeń.
Na hasło "biegiem" Marius spojrzał w niebo wzrokiem błagającym bogów o litość. Choć był człowiekiem wytrzymałym, nienawidził pośpiechu, a zwłaszcza biegania. Mimo to ruszył biegiem za towarzyszami. Biegnąc miał nadzieję, że Melliandra ustrzeli tą dziwną istotę nim narobi ona im więcej kłopotów. Był zaniepokojony całą tą sytuacją. Nie rozglądał się na boki tylko biegł przed siebie uważając by się nie potknąć o jakiś korzeń.
-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Re: [D&D] rada pięciu
Derhelm
Kapłan wsłuchał się w głos rogu i przyjrzał się osobie która na nim grała.
- To chyba ork ale głowy nie dam.- powiedział.
Kapłan rzucił się biegiem za stworem.
- Kordzie wspomóż mnie.- powiedział biegnąc za stworem.
Kapłan wsłuchał się w głos rogu i przyjrzał się osobie która na nim grała.
- To chyba ork ale głowy nie dam.- powiedział.
Kapłan rzucił się biegiem za stworem.
- Kordzie wspomóż mnie.- powiedział biegnąc za stworem.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Re: [D&D] rada pięciu
Derhelm rzucił się za stworem z Kordem na ustach jednak postać znikła w ostępach leśnych szybko i kapłan musiał zawrócić. Melindra obeznana z lasem poprowadziła szybko ekspresowy odwrót w poszukiwania miejsca dobrego do obrony. Reszta drużyny podązyła za nią. Tymczasem w oddali odezwał się znów róg. O innej tonacji. Bohaterowie znaleźli w końcu dzięki Atendiemu wąwozik i jaskinię gdzie się skryli z ulgą. Niedługo potem kilku orków odizanych w skóry z toporami przebiegło obok ich kryjówki prowadzeni przez innego dosiadającego wielkiego wilka.
Nie zauważyli ich na szczęście i ominęli kryjówkę. Melindra gotowa ze strzałą nasadzoną na łuk, Atendi i Derhelm z własną bronią równierz. Garron z przekleństwem na ustach tylko czekał by rozbić łeb któremuś ze stworów ale wiedział że lepiej na razie pozostać w ukryciu. Minęło znów trochę czasu i ukryci towarzysze podróży zaczęli myśleć iż unikną konfrontacji gdy grupka czterech orków szła prosto na ich kryjówkę.
Dwoje z nich pogrążonych było w jakiejś dyspucie w ich plugawym języku , najwyrazniej się kłucili. Wtem trzeci , większyniż inni uciął dyskusję ciosem w szczęke jednego. Obaj natychmiast się ucziszyli. Orkowie niczego niespodziewający się zbliżali się do kryjówki coraz bardziej.
Nie zauważyli ich na szczęście i ominęli kryjówkę. Melindra gotowa ze strzałą nasadzoną na łuk, Atendi i Derhelm z własną bronią równierz. Garron z przekleństwem na ustach tylko czekał by rozbić łeb któremuś ze stworów ale wiedział że lepiej na razie pozostać w ukryciu. Minęło znów trochę czasu i ukryci towarzysze podróży zaczęli myśleć iż unikną konfrontacji gdy grupka czterech orków szła prosto na ich kryjówkę.
Dwoje z nich pogrążonych było w jakiejś dyspucie w ich plugawym języku , najwyrazniej się kłucili. Wtem trzeci , większyniż inni uciął dyskusję ciosem w szczęke jednego. Obaj natychmiast się ucziszyli. Orkowie niczego niespodziewający się zbliżali się do kryjówki coraz bardziej.
-
- Marynarz
- Posty: 203
- Rejestracja: sobota, 20 stycznia 2007, 21:21
- Numer GG: 2894983
- Lokalizacja: z przypadku
- Kontakt:
Re: [D&D] rada pięciu
Melliandra
Adrenalina opuszczała dziewczynę, zostawiając po sobie uczucie pustki. Kiedy z zamyślenia wyrwały ją głosy z ukrycia przyglądała się orkom. Po potężnym ciosie w szczękę jednego z nich Melli uważniej przyjrzała się największemu. Nie ulegało wątpliwości że to on dowodzi tą grupką. *Na tą okazję... najlepiej chyba... Półksiężyc!* - myślała gorączkowo. Z kołczanu wybrała odpowiednią strzałę. Znała jej potęgę: dobrze wycelowana przechodzi przez gardło jak gorący nóż przez masło. Nałożyła strzałę na cięciwę, uniosła łuk, ale nie naciągnęła go jeszcze aby nie męczyć ręki. Zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli potwory padną poza jaskinią, to ktoś może to widzieć, a wtedy może rozpętać się istne piekło. Spojrzała na towarzyszy. Miała nadzieję, że ktoś z nich wpadnie na to, aby ustawić się przy wejściu, żeby odciąć im drogę ucieczki. Nie śmiała jednak ryzykować nawet szeptu, aby ich o to poprosić. Kiedy grupka była już naprawdę blisko Melli naciągnęła łuk, mierząc w szyję największego osobnika i czekała aż przekroczą próg jaskini.
Adrenalina opuszczała dziewczynę, zostawiając po sobie uczucie pustki. Kiedy z zamyślenia wyrwały ją głosy z ukrycia przyglądała się orkom. Po potężnym ciosie w szczękę jednego z nich Melli uważniej przyjrzała się największemu. Nie ulegało wątpliwości że to on dowodzi tą grupką. *Na tą okazję... najlepiej chyba... Półksiężyc!* - myślała gorączkowo. Z kołczanu wybrała odpowiednią strzałę. Znała jej potęgę: dobrze wycelowana przechodzi przez gardło jak gorący nóż przez masło. Nałożyła strzałę na cięciwę, uniosła łuk, ale nie naciągnęła go jeszcze aby nie męczyć ręki. Zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli potwory padną poza jaskinią, to ktoś może to widzieć, a wtedy może rozpętać się istne piekło. Spojrzała na towarzyszy. Miała nadzieję, że ktoś z nich wpadnie na to, aby ustawić się przy wejściu, żeby odciąć im drogę ucieczki. Nie śmiała jednak ryzykować nawet szeptu, aby ich o to poprosić. Kiedy grupka była już naprawdę blisko Melli naciągnęła łuk, mierząc w szyję największego osobnika i czekała aż przekroczą próg jaskini.
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: wtorek, 22 maja 2007, 11:35
Re: [D&D] rada pięciu
Marius
"Do stu tysięcy kuflów piwa" - pomyślał Marius, gdy zobaczył zbliżających się orków. Nie podobało mu się w tej jaskini. Nie był przyzwyczajony do przesiadywania w takich miejscach. Próbował wmówić sobie, że jaskinia jest podobna do jakiejś ciasnej uliczki miasta, w której czułby się bardziej naturalnie. Parząc jak napastnicy się zbliżają ścisnął rękojeść swojego miecza i starał sobie przypomnieć jak najwięcej ciosów, których go kiedyś uczono. Powoli zdjął z ramienia torbę, którą zawsze miał przy sobie, nie mógł pozwolić, żeby cokolwiek krępowało jego ruchy...
"Do stu tysięcy kuflów piwa" - pomyślał Marius, gdy zobaczył zbliżających się orków. Nie podobało mu się w tej jaskini. Nie był przyzwyczajony do przesiadywania w takich miejscach. Próbował wmówić sobie, że jaskinia jest podobna do jakiejś ciasnej uliczki miasta, w której czułby się bardziej naturalnie. Parząc jak napastnicy się zbliżają ścisnął rękojeść swojego miecza i starał sobie przypomnieć jak najwięcej ciosów, których go kiedyś uczono. Powoli zdjął z ramienia torbę, którą zawsze miał przy sobie, nie mógł pozwolić, żeby cokolwiek krępowało jego ruchy...
-
- Pomywacz
- Posty: 63
- Rejestracja: poniedziałek, 22 stycznia 2007, 22:25
Re: [D&D] rada pięciu
Atendi
Gdy tylko Atendi zobaczyl orkow natychmiast napial swoje miesnie. Krotka wymiana spojrzen z melli i widok zakladanej strzaly i byl przygotowany w pelni do ataku. Gdy tylko orkowie weszli do jaskini i strzala melli zostala wypuszczona do celu, Atendi natychmiast ruszyl na pozostala 3 i wykorzystujac efekt pelnego zaskoczenia, oraz lapiac topor za sam koniec drzewca i krecac nim mlynki na wysokosci ich twarzy staral sie jak najszybciej ich przynajmniej powalic.
Gdy tylko Atendi zobaczyl orkow natychmiast napial swoje miesnie. Krotka wymiana spojrzen z melli i widok zakladanej strzaly i byl przygotowany w pelni do ataku. Gdy tylko orkowie weszli do jaskini i strzala melli zostala wypuszczona do celu, Atendi natychmiast ruszyl na pozostala 3 i wykorzystujac efekt pelnego zaskoczenia, oraz lapiac topor za sam koniec drzewca i krecac nim mlynki na wysokosci ich twarzy staral sie jak najszybciej ich przynajmniej powalic.
"Obowiązek cięższy niż góra, śmierć lżejsza od pióra"
-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: czwartek, 22 lutego 2007, 16:10
- Numer GG: 9601340
Re: [D&D] rada pięciu
Derhelm
Kapłan ruszył szybko gdy barbarzyńca wyrwał do przodu.
Wykonał parę sprężystych kroków, setki stalowych kółeczek w kolczudze zabrzęczało.
Ciął oburącz od dołu po pachwinie, cięcie zostało sparowane, szybko wykonał sztych skierowanym w pierś zielonego, ostrze ledwo dosięgło orka i prawdopodobnie nie przebiło się przez skórznie, po zadaniu ciosu odskoczył w bok, nie przed ripostą orka ale przed toporem swego towarzysza.
Derhelm znalazł się pod ścianą jaskini, przyjął postawę obronną, ale nie miał zamiaru parować ciosów orka, odskoczył w lewo i ostrze zatoczyło szeroki łuk mknąc w stronę szyi orka.
Kapłan ruszył szybko gdy barbarzyńca wyrwał do przodu.
Wykonał parę sprężystych kroków, setki stalowych kółeczek w kolczudze zabrzęczało.
Ciął oburącz od dołu po pachwinie, cięcie zostało sparowane, szybko wykonał sztych skierowanym w pierś zielonego, ostrze ledwo dosięgło orka i prawdopodobnie nie przebiło się przez skórznie, po zadaniu ciosu odskoczył w bok, nie przed ripostą orka ale przed toporem swego towarzysza.
Derhelm znalazł się pod ścianą jaskini, przyjął postawę obronną, ale nie miał zamiaru parować ciosów orka, odskoczył w lewo i ostrze zatoczyło szeroki łuk mknąc w stronę szyi orka.
Pozdrowienia od Gretunda z Forum Poltergeist.
-
- Marynarz
- Posty: 150
- Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
- Numer GG: 6737454
Re: [D&D] rada pięciu
Garron
Wojownik ucieszył się widząc nadchodzących orków. Już od dawna miał ochotę na drobną potyczkę, a nie było dotąd okazji by pokazać na co go stać. Teraz zieloni sami pchali się pod miecz. Należało to wykorzystać.
Gdy pozostali członkowie wyprawy rzucili się do wali, Garron był tuż za nimi. Wyszukał lukę pomiędzy ogromnym Atendim i barczystym Dernhelmem i pchnął z całą furią w pierś orka. Kątem oka obserwował poczynania Mariusa. W bitewnym szale wszyscy zapomnieli o chłopaku, a nie należał on przecież do wybitnych szermierzy. Garron postanowił walczyć u jego boku. Każdy atak zielonych blokuje swą tarczą, odpycha przeciwnika, a następnie dobija go precyzyjnym pchnięciem w szyję.
Przepraszam, że tak długo nie odpisywałem, ale miałem pewne problemy, które nie pozwoliły mi regularnie wchodzić na tawernę.
Wojownik ucieszył się widząc nadchodzących orków. Już od dawna miał ochotę na drobną potyczkę, a nie było dotąd okazji by pokazać na co go stać. Teraz zieloni sami pchali się pod miecz. Należało to wykorzystać.
Gdy pozostali członkowie wyprawy rzucili się do wali, Garron był tuż za nimi. Wyszukał lukę pomiędzy ogromnym Atendim i barczystym Dernhelmem i pchnął z całą furią w pierś orka. Kątem oka obserwował poczynania Mariusa. W bitewnym szale wszyscy zapomnieli o chłopaku, a nie należał on przecież do wybitnych szermierzy. Garron postanowił walczyć u jego boku. Każdy atak zielonych blokuje swą tarczą, odpycha przeciwnika, a następnie dobija go precyzyjnym pchnięciem w szyję.
Przepraszam, że tak długo nie odpisywałem, ale miałem pewne problemy, które nie pozwoliły mi regularnie wchodzić na tawernę.
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: wtorek, 22 maja 2007, 11:35
Re: [D&D] rada pięciu
Marius
Na widok rzucającego się barbarzyńcę na orków, a następnie idącego mu w sukurs kapłanowi, Marius ścisnął mocnao rękojeść miecza. Stanął na równych nogach i przygotował się do obrony. Wiedział, że jego umiejętności szermiercze nie są na mistrzowskim poziomie, dlatego nie wyskoczył do przodu jak inni. Czekał na atak napastników, ewentualnie na okazję by ciąć jednego z orków przez plecy.
Kątem oka zauważył, że Garron stanął przy nim. Poczuł się pewniej i czekał na rozwój wydarzeń.
Na widok rzucającego się barbarzyńcę na orków, a następnie idącego mu w sukurs kapłanowi, Marius ścisnął mocnao rękojeść miecza. Stanął na równych nogach i przygotował się do obrony. Wiedział, że jego umiejętności szermiercze nie są na mistrzowskim poziomie, dlatego nie wyskoczył do przodu jak inni. Czekał na atak napastników, ewentualnie na okazję by ciąć jednego z orków przez plecy.
Kątem oka zauważył, że Garron stanął przy nim. Poczuł się pewniej i czekał na rozwój wydarzeń.
-
- Pomywacz
- Posty: 70
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 17:39
Re: [D&D] rada pięciu
Gdy orkowie się zblizyli na tyle blisko by byla dobra okazja do ataku,kapłan i barbarzyńca wypadli z kryjówki równocześnie ze strzałą łowczyni. Strzała pomknęła szybko w stronę orka dowódcy i wbiła mu się w krtań zabijając go na miejscu. Atendi zaatakował drugiego i powalił go na ziemię swym atakiem odrąbując mu przy tym ucho i kawałek ramienia. Tak czy inaczej był wyłączony zwalki tylko darł się niemiłosiernie. Garron stał przy mariusie i baczył na łotra inżyniera. Kapłan natomiast uderzył w kolejnego orka lecz jego cios spłynął bez efektu po helmieoponenta. Ork zaskoczony w pierwszej chwili wykonał nieporadny atak który łatwo został odparty. Ostatni Ork zaatakował własnie garrona korzystając z zamieszania lecz Garron sprawnie sparował cios.Marius przyczaił się...
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: wtorek, 22 maja 2007, 11:35
Re: [D&D] rada pięciu
Marius
Marius przypatrywał się walce. Widział jak barbarzyńca powalił jednego z napastników, widział jak cios wojownika został sparowany i jak ostatni z orków atakuje Garrona. POczul, że to naj odpowiedniejszy moment na włączenie się do walki. Nie był tchórzem i nie chciał żeby tak o nim myślano. Toteż poczekał na odpowiedni moment i gdy ork próbował zadać cios wojownikowi, Marius wyskoczył z jaskini. Ruszył do przodu jak dziki kot na niczego nie spodziewającą się ofiarę. Marius starał się wybiec tak by znaleźć się po lewej stronie orka. W biegu, trzymając w obu rękach miecz, ciął na skos w bok orka.
Marius przypatrywał się walce. Widział jak barbarzyńca powalił jednego z napastników, widział jak cios wojownika został sparowany i jak ostatni z orków atakuje Garrona. POczul, że to naj odpowiedniejszy moment na włączenie się do walki. Nie był tchórzem i nie chciał żeby tak o nim myślano. Toteż poczekał na odpowiedni moment i gdy ork próbował zadać cios wojownikowi, Marius wyskoczył z jaskini. Ruszył do przodu jak dziki kot na niczego nie spodziewającą się ofiarę. Marius starał się wybiec tak by znaleźć się po lewej stronie orka. W biegu, trzymając w obu rękach miecz, ciął na skos w bok orka.