Dziewczyna była dość lekka... a w skrzyni był jakiś zestaw średniego pancerza, dysk dla mentalnie uzdolnionej, parę sztyletów i kilka innych drobiazgów.
Kłopot poległa na tym, że z wyjściem mógł być faktyczny problem...
-Na powierzchnię.. i wiem gdzie dalej. Wim, gdzie Azazel się nie zapuści. Za mną- syczał Deamita i otworzywszy drzwi "wypełzł" na korytarz. Yang zorientował się, że miałby kłopot z określeniem sposobu chodzenia tej istoty... sprawiało to połączenie wyjątkowo szybkiego ślimaka i... młodej nieporadnej sarny? Coś w ten deseń. Nie mniej jednak Deamita odzyskał trochę pewności siebie i szermierz nie wiedział, jak to odebrać.
Wszyscy poza Eltharondem I(i Yangiem

Główny korytarz prowadził do wielkiej sali... gdzie stało cos na kształt maszynki do mięsa. To ona tak zgrzytała. Zbierała ze stosu ciała i pakowała do leja, gdzie były mielone. Resztki tkanek, krew i płyny ustrojowe zmielonych ludzi lały się strumieniem na jakaś kulę stojącą poniżej. Nikt nie nadzorował maszyny. Stała sama spokojnie... Arilyn zatoczyła się lekko, gdy weszli do środka... Mistyk natychmiast ją złapał. Dziewczyna cofnęła się gwałtownie rozwijając skrzydła i starając się wyrwać z uchwytu i dobyć przy tym bron. Mężczyzna nie chciał jej wypuścić, bojąc się , ze upadnie, ale broni dobyła. -Co... co robisz?- zapytał, unosząc jedna brew. Cała grupa trzymała się z dala od sceny. -Co jest?- zapytał Erytryn.
Ostrza powędrowały w stronę jego gardła. Niespiesznie... Ze zgrzytem... -Zdrajca- warknęła Arilyn wściekła. -Śmieć i zdrajca- w jej głosie brzmiała czysta nienawiść. -N.. nie, co robisz?- jęknął mistyk. W jego głosie było słychać mieszankę zaskoczenia i rozpaczy. Torosar widząc, ze sytuacja wymyka się z pod kontroli uniósł głowę i ruszył w stronę elfki.
Arilyn kopnęła mistyka. Z całej siły na jaką ją było stać i się cofnęła. Ten padł przed nią na plecy jak długi. Torosar podbiegł do elfki próbując ją chwycić. –Co ci odbiło?!- warknął. Elfka cofnęła się krzyżując przed sobą rapiery i nie pozwalając mu się zbliżyć –Stój- rzuciła patrząc mu w oczy niepewnie. Torosar zatrzymał się i zasłonił Erytryna. –Uspokój się wreszcie. Co z tobą? Oszalałaś? Demony wlazły ci do głowy?- warknął. Arilyn rozglądnęła się po całej załodze, niepewnej co robić w tak nietypowej sytuacji.
Dziewczyna rozłożyła skrzydła na całą ich rozpiętość nie patrząc czy kogoś poparzy czy nie. Byle się cofnęli. Coś jej bardzo tu nie pasowało. Gwałtownie wyrwała do przodu by się przebić i wznieść na kilka metrów w powietrze i opaść kawałek dalej. Zwróciła się do Torosara. –Trzymajcie się na odległość... Mów wyraźnie i tak bym cię rozumiała- jej glos był szorstki. Była gotowa walczyć.
Erytryn się podniósł. Charczał i pluł krwią... był teraz dokładnie pod elfką. –No a jak mówię do diabła?- krzyknął Torosar.
Dziewczyna stała z rapierami przed sobą gotowa do defensywy –Wyraźnie i w zrozumiałym języku może... Nie musisz krzyczeć- rzuciła ściągając brwi i stając w postawie gotowości.
Erytryn podniósł się wreszcie i cos krzyknął, wyciagajac ku niej dłonie. Arilyn załopotała skrzydłami nierówno i zachwiała się. Na ile tylko było to możliwe cofnęła się jeszcze osłaniając bronią i walcząc z ogarniającą ja ciemnością. Odruchowo otoczyła się skrzydłami w geście obrony... Zachwiała się... Jeszcze się cofała, aż padła na kolana. –Śpij!- krzyknął Erytryn. Elfka w odpowiedzi szczelniej otoczyła się skrzydłami. Torosar spojrzał na mistyka i, gdy ten skinął głową, powoli sięgnął przez płomienie... i poleciał wstecz pod wpływem ciosu, którego nie zdołał zablokować. Pięć metrów od elfki stał Erytryn, trzymając dłonie wyciągnięte w jej stronę. -Śpij!- krzyknął i zwiększył moc, jaką wkładał w zaklęcie.
Elfka raz jeszcze podniosła rapier i nie mając lepszego pomysłu rzuciła nim.
Trafiła koło gardła. Mężczyzna zwalił się na plecy, charcząc. –Z... za co...- piszczał. –K.. kochałem... cię.. Arilyn- po jego policzkach ciekły łzy. Spojrzał w oczy elfki. –N...- wyciągnął dłonie w jej stronę raz jeszcze i rzucił jakieś zaklęcie. -Iluz...- szepnął i skonał.
Elfka zamrugała. Torosar wstał. Rozglądnął się i zobaczył martwe ciało Erytryna z rapierem Arilyn w piersi. Spojrzał na nią, ryknął i uderzył z całej siły w bruk, wybijając wokół siebie lej siłą uderzenia. Ugurth i Nadir patrzyli osłupieli na całą scenę. Velius przełknął ślinę. Zapanowała cisza. Torsar dobył miecza. –Kolejna zdrajczyni!- wskazał ostrzem elfkę.
Elfka pozostała na kolanach. Osłupiała... Zaschło jej w ustach. Patrzyła na to co zrobiła z szeroko otwartymi oczami. Jak we śnie podniosła się na nogi i podeszła do ciała mistyka. Opadła ponownie na kolana. Po policzkach potoczyły się łzy. Płakała bezgłośnie. Wtuliła się w ciało Erytryna i płakała. Mogła się tego domyślić... Mogła to przewidzieć... Głupia...
Torosar ruszył w stronę elfki. Velius go zatrzymał. -Iluzja...- mruknął. -Padła ofiarą iluzji- dodał.
Torosar milczał. -Jak dorwę Eltharonda- zaczął nieumarły, a potem jego głos przeszedł w ryk. -To wyrwę mu ten jego przegnity łeb!- zamilkł. Schował miecz i uderzył pięścią w ścianę maszyny. Za elfką wyrósł Feo. Położył jej dłoń na ramieniu. -Mogę go uratować...- zaczął. Rozległ się huk. To demony Eltharonda rozwaliły bramę. –I mogę was stąd wyciągnąć, ale musimy się spieszyć!- szepnął.
Elfka zapłakanymi oczami obejrzała się na Feo z nadzieją. –Uratuj go... Błagam cię - powiedziała przez ściśnięte płaczem gardło. - Zrób co tylko możesz - błagała.
- Bierz go i uciekajmy!- krzyknął cień. Torosar posłusznie chwycił Ciało mistyka. Po drodze spojrzał w oczy elfce - rozumiał. - Dorwiemy tą gnidę - syknął.
Arilyn więcej się nie odezwała. Ból w jej oczach mówił za nią. Zabrała swoją broń z posadzki wahając się jednakże przed wyciągnięciem rapiera z ciała mistyka...
-Za mną- zakomenderował elf otwierając boczne przejścia koło prawej baszty.
Eltharond:
Najwyraźniej sztuczka podziałała, bo bariera znikła... a drzwi były marna przeszkodą. Wkrótce znalazł się w pierwszej sali wraz z armią. Z korytarza naprzód dochodził dźwięk zgrzytającej maszyny...