[WFRP] Burza Chaosu

-
- Marynarz
- Posty: 240
- Rejestracja: sobota, 2 grudnia 2006, 16:23
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków
Re: [WFRP] Burza Chaosu
Li Mei
Wysłuchała rozkazów oficera kiwając lekko głową. Zaraz potem oddaliła się, przeszukując chaty w poszukiwaniu różnego rodzaju szmat i pakując je w worek by za szybko nie zamokły. Następnie wzięła z chat kilka łuków i komplet strzał. Same strzały co prawda nieumarłym nie czyniły szkody, ale może była szansa to udoskonalić i sierżant dobrze o tym wiedział.
Sama wzięła jedną ze strzał, obwiązując ją jakimś kawałkiem suchego łachmana, po czym zanurzając w beczce ze spirytusem. Reszta zaczynała już zrzucać płonące gąsiorki, ona zaś jedynie podpaliła gałgan. I posłała strzałę w jednego z zombich, celujac mu w głowę. Z pomocą wieśniaków, szło to całkiem sprawnie. Celów było dużo, mimo deszczu łatwo było w nie trafiać.
Wysłuchała rozkazów oficera kiwając lekko głową. Zaraz potem oddaliła się, przeszukując chaty w poszukiwaniu różnego rodzaju szmat i pakując je w worek by za szybko nie zamokły. Następnie wzięła z chat kilka łuków i komplet strzał. Same strzały co prawda nieumarłym nie czyniły szkody, ale może była szansa to udoskonalić i sierżant dobrze o tym wiedział.
Sama wzięła jedną ze strzał, obwiązując ją jakimś kawałkiem suchego łachmana, po czym zanurzając w beczce ze spirytusem. Reszta zaczynała już zrzucać płonące gąsiorki, ona zaś jedynie podpaliła gałgan. I posłała strzałę w jednego z zombich, celujac mu w głowę. Z pomocą wieśniaków, szło to całkiem sprawnie. Celów było dużo, mimo deszczu łatwo było w nie trafiać.
Twoje życie będzie miało taki sens, jaki Ty sam mu nadasz.

-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Re: [WFRP] Burza Chaosu
Viroth
Nie wziął jednego chłopa. Wziął kilku. Tych najbardziej sparaliżowanych strachem, bo w walce i tak na wiele się nie przydadzą. Jak nie reagują na słowa to ocuca ich uderzeniem w głowę.
- Wozy się same nie ustawią. Pomóżcie mi. Im szybciej się z tym uwiniemy tym większe mamy szanse. - stwierdził, ciągnąc za sobą paru wieśniaków. Schodząc z palisady, pytał ich gdzie stoją najbliższe wozy. Ciągle ich popędzał.
Gdy już je ustawili, wykrzyczał - Teraz tylko zablokujcie koła i możemy wracać. Wracając weźcie ze sobą jakieś większe kamienie. A nóż jakiegoś uda się nam po raz drugi zabić. -. Jak tylko skończyli w jego oczach pojawił się jakiś nieodgadniony błysk.
Nie wziął jednego chłopa. Wziął kilku. Tych najbardziej sparaliżowanych strachem, bo w walce i tak na wiele się nie przydadzą. Jak nie reagują na słowa to ocuca ich uderzeniem w głowę.
- Wozy się same nie ustawią. Pomóżcie mi. Im szybciej się z tym uwiniemy tym większe mamy szanse. - stwierdził, ciągnąc za sobą paru wieśniaków. Schodząc z palisady, pytał ich gdzie stoją najbliższe wozy. Ciągle ich popędzał.
Gdy już je ustawili, wykrzyczał - Teraz tylko zablokujcie koła i możemy wracać. Wracając weźcie ze sobą jakieś większe kamienie. A nóż jakiegoś uda się nam po raz drugi zabić. -. Jak tylko skończyli w jego oczach pojawił się jakiś nieodgadniony błysk.

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [WFRP] Burza Chaosu
Aluthol
Zbliżali się. Trupy, mnóstwo trupów. Ludzie byli przerażeni, trzęśli się ze strachu. "K****, ciężko będzie" zaklął pod nosem zdenerwowany elf. Najgorsze było to wstrętne mruczenie... Zombie nie musieli nic robić, samym mruczeniem sprawiali, że ludzie robili w gacie. Byli już pod bramą. "Niech was szlag...". Pierwsze uderzenie, drugie. Z góry spada grad różnorakiego złomu. Kilku zostaje wyeliminowanych, ale tych pieprzonych umarlaków nie ubywało. Obrońcy rzucili się ustawiać wozy przed bramą. Kolejne uderzenie. Stuk za stukiem. W końcu puści, a wtedy zacznie się rzeźnia... Aluthol wziął kuszę i przymierzył. Umarlaki przy taranie nie będą unikać. Celuje w głowę. Strzał jeden, drugi, trzeci... Może to ich choć troche zmiękczy. Może i trup, ale trzeba liczyć na to, że nawet trupy z bełtem w głowie nie są tak skore do walki. Wtedy zawołał go Marcus. Aluthol nie tracąc czasu pobiegł ku sierżantowi. Linderoth właśnie wprowadzał w życie swój plan. "Dość oryginalny pomysł... Mam nadzieję, że będzie tak samo skuteczny". Deszcz trochę ustał, więc była szansa powodzenia. A wiadomo - dobry umarlak to spalony umarlak. Pomógł Marcusowi nalewać gorzałę. Przydatna była pewna ręka twardo wychowanego elfa. Każda kropla w tej chwili była bezcenna. "Oby się udało...". Kolejne uderzenie. Szkoda czasu. Zresztą, czym jest czas w tej chwili? Każda sekunda to wieczność. A do rana jeszcze dużo czasu... może całe życie? Rozejrzał się. Wydawało się, że zrobiono wszystko, co było w ich mocy. Upewnił się, że ma linę. Oby nie musieli uciekać... Ale nie ma co rozmyślać, tylko zająć się pomocą Linderothowi.
Zbliżali się. Trupy, mnóstwo trupów. Ludzie byli przerażeni, trzęśli się ze strachu. "K****, ciężko będzie" zaklął pod nosem zdenerwowany elf. Najgorsze było to wstrętne mruczenie... Zombie nie musieli nic robić, samym mruczeniem sprawiali, że ludzie robili w gacie. Byli już pod bramą. "Niech was szlag...". Pierwsze uderzenie, drugie. Z góry spada grad różnorakiego złomu. Kilku zostaje wyeliminowanych, ale tych pieprzonych umarlaków nie ubywało. Obrońcy rzucili się ustawiać wozy przed bramą. Kolejne uderzenie. Stuk za stukiem. W końcu puści, a wtedy zacznie się rzeźnia... Aluthol wziął kuszę i przymierzył. Umarlaki przy taranie nie będą unikać. Celuje w głowę. Strzał jeden, drugi, trzeci... Może to ich choć troche zmiękczy. Może i trup, ale trzeba liczyć na to, że nawet trupy z bełtem w głowie nie są tak skore do walki. Wtedy zawołał go Marcus. Aluthol nie tracąc czasu pobiegł ku sierżantowi. Linderoth właśnie wprowadzał w życie swój plan. "Dość oryginalny pomysł... Mam nadzieję, że będzie tak samo skuteczny". Deszcz trochę ustał, więc była szansa powodzenia. A wiadomo - dobry umarlak to spalony umarlak. Pomógł Marcusowi nalewać gorzałę. Przydatna była pewna ręka twardo wychowanego elfa. Każda kropla w tej chwili była bezcenna. "Oby się udało...". Kolejne uderzenie. Szkoda czasu. Zresztą, czym jest czas w tej chwili? Każda sekunda to wieczność. A do rana jeszcze dużo czasu... może całe życie? Rozejrzał się. Wydawało się, że zrobiono wszystko, co było w ich mocy. Upewnił się, że ma linę. Oby nie musieli uciekać... Ale nie ma co rozmyślać, tylko zająć się pomocą Linderothowi.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [WFRP] Burza Chaosu
Hubert von Kaulitzröden
Rajtar musiał przyznać jedno - jak na zwykłego chłopa, bo za takiego właśnie Hubert uważał Marcusa, sugerując się stylistyką jego wypowiedzi, który został sierżantem, Linderoth był ponadprzeciętnie bystry, pomysłowy. Szlachcic w życiu nie wpadłby na pomysł zalanie nieumarłych wódką i podpalenia. Być może to przez jego młody wiek, brak doświadczenia, a może po prostu potrzebował tylu lat w służbie co Markus, by myśleć w taki sposób. Kwestię awansu, którego wbrew pozorom wcale nie chciał, odstawił na później, skupiając się na wypełnieniu rozkazu przełożonego. Zrobił wszystko tak go jak poinstruowano i stanął na ostrokole, w jednej ręce trzymając pochodnię, w drugiej gąsiorek pełen trunku.
Mam nadzieję, że nie pójdzie na marne - mruknął pod nosem i przystawił płomień z pochodni do "lontu". Przytrzymał jeszcze naczynie przez ułamek sekundy, a potem cisnął go w nieumarłych z taranem. Starał się celować gdzieś w środek, tak, by ogień ogarnął jak największą ilość zombie. Miał tylko nadzieję, że nagle wiatr nie zacznie wiać w kierunku bramy, czyniąc oryginalną broń obrońców ich gwoździem do trumny. Manewr powtarzał, póki nieumarli nie odstąpili od wyważania bramy lub zdaży się inny, nieprzewidziany ruch.
Rajtar musiał przyznać jedno - jak na zwykłego chłopa, bo za takiego właśnie Hubert uważał Marcusa, sugerując się stylistyką jego wypowiedzi, który został sierżantem, Linderoth był ponadprzeciętnie bystry, pomysłowy. Szlachcic w życiu nie wpadłby na pomysł zalanie nieumarłych wódką i podpalenia. Być może to przez jego młody wiek, brak doświadczenia, a może po prostu potrzebował tylu lat w służbie co Markus, by myśleć w taki sposób. Kwestię awansu, którego wbrew pozorom wcale nie chciał, odstawił na później, skupiając się na wypełnieniu rozkazu przełożonego. Zrobił wszystko tak go jak poinstruowano i stanął na ostrokole, w jednej ręce trzymając pochodnię, w drugiej gąsiorek pełen trunku.
Mam nadzieję, że nie pójdzie na marne - mruknął pod nosem i przystawił płomień z pochodni do "lontu". Przytrzymał jeszcze naczynie przez ułamek sekundy, a potem cisnął go w nieumarłych z taranem. Starał się celować gdzieś w środek, tak, by ogień ogarnął jak największą ilość zombie. Miał tylko nadzieję, że nagle wiatr nie zacznie wiać w kierunku bramy, czyniąc oryginalną broń obrońców ich gwoździem do trumny. Manewr powtarzał, póki nieumarli nie odstąpili od wyważania bramy lub zdaży się inny, nieprzewidziany ruch.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [WFRP] Burza Chaosu
Wioska
ŁUP! ... ŁUP! ... ŁUP!
Uderzenia o brame były nieprzerwane. Ciskane na napastników ciężkie kamienie, belki, wybuchające w oślepiającym błysku gąsiory, wystrzeliwane płonące strzały, bełty i wszelkie inne pociski miażdzyły, paliły i masakrowały chodzące zwłoki. Ale te nie dawały się tak łatwo zmasakrować. Nawet pogruchotane i palące się wciąż nacierały na brame. I były coraz bliżej jej wyważenia, drewno powoli ustępowało i jedynie wozy utrzymywały jeszcze brame na swoim miejscu. Przerażeni wieśniacy trzymali wozy, biali ze zgrozy.
ŁUP! ... ŁUP! ... ŁUP!
Nagle do bramy dobiegł zdyszany i śmiertelnie przerażony wieśniak. Wrzeszczał ile tylko miał siły w płucach.
- PRZEDARLI SIĘ! Z TYŁU!
Porzucając stanowiska przy bramie część z was ruszyła biegiem w tamtą strone. Dwa szkielety właśnie wyłaniały się na szczycie palisady, wspinając się po przewróconym drzewie, którego czubek wystawał z waszej strony, zeskakując zeń i ruszając prosto w waszą strone. A za nimi szły kolejne...
ŁUP! ... ŁUP! ... ŁUP!
W końcu brama puściła pod naporem tarana i nieumarli niczym banda karaluchów wpełzli do wioski zarzynając z miejsca kilku wieśniaków. Nie wszystko szło tak jak trzeba. Gdy tylko chłopi zobaczyli chodzące zwłoki i szkielety od razu rzucali się do ucieczki. Przez bramę wtaczało się coraz więcej martwiaków. W tym momencie pojawił się Hubschmann który wraz z wójtem i kilkoma chłopami pchał jakiś wóz z umiejscowioną na nim wielką beczką.
- Spierdalać od bramy!!! Jak najdalej!!!! - wrzeszczał.
Felix szybkim ruchem odpalił lont przymocowany do beczki i wóz z turkotem został popchnięty wprost na nieumarłych. Wiedzieliście już co to oznacza. Rozpędzony wóz wbił się w gromade trupów po czym... eksplodował oślepiającym błyskiem i potężnym hukiem. Eksplozja była potężna, z wozu próżno byłoby co zbierać. Nieumarli, którzy stali obok zostali rozerwani na strzępy, ich resztki wzbiły się w górę i poleciały na boki w fontannach krwi, która w nich jeszcze została. Tym co stali troche dalej wybuch pourywał kończyny, ciskając prawie pod las. Jedynie kilku wstało jeszcze, idąc lub pełznąc wytrwale przez bramę. Żaden z nich nie miał już kompletu członków. Jeśli chodzi o brame wioski, to jej po prostu już.. nie było. Wybuch zmiótł ją, cisnął też stojące za nią wozy kilka ładnych metrów dalej. Ludzie, którzy nie zdąrzyli wystarczająco uciec, zostali porwani falą wybuchu, która poniosła ich do przodu, rozbijając o ściany czy po prostu ciskając w błoto. Krasnolud, który padł na ziemie w miare niedaleko od wozu, również został wyniesiony w niedalekie krzaki, których szybko się jednak wygrzebał klnąc wściekle.
Z lasu, niedaleko przed bramą, poczęły wychodzić szkielety, oraz dwie dziwne, owinięte dokładnie jakimiś szmatami, człekokształtne bestie. Jeden ze szkieletów, zakuty w napierśnik i trzymający podwójny topór, prawdopodobnie kierował resztą, gestykulując zawzięcie. Rozkaz był jednak prosty: do ataku. On sam przewodził szarży budzących groze trupów, biegnąc w pierwszej linii i wymachując toporem.
Sytuacja na tyłach nie była lepsza. Coraz więcej szkieletów przechodziło przez palisade, zeskakując prawie na walczących już tam zawzięcie najemników i wieśniaków. Dwa z nich rozsypały się, nie wytrzymując zderzenia z ziemią. Już po chwili na każdego walczącego tu obrońce przypadało po dwa trupy, może poza sierżantem, który ścierał się z opancerzonym, wielkim szkieletem, który wywijając dwuręcznym mieczem, zmuszał Markusa do obrony i powolnego cofania się. Li Mei zrezygnowała z obuchowych broni, wywijając sprawnie swoimi mieczami. Szybko okazało się, że one również mogą łatwo pozbawić szkieleta kilku kości. Hargin machając wściekle na prawo i lewo, wpadł ze swym toporem w największą gromade przeciwników, roztrącając ich a kilku gruchocząc kości. Rianneth, który jako pierwszy rozpoczął tu walkę, radził sobie znacznie gorzej, niezdarnie dość machając wielkim drągiem. Ale mimo to i on trafił jednego z truposzy, posyłajac go w kawałkach na ściane ostrokołu. Cios ten jednak kosztował go, gdyż drugi walczący z nim wykorzystał moment i przebił elfa na wylot. Rianneth osunął się na ziemię bez życia. Aluthol, Pieter, Dieter i kilku wieśniaków dopadli w końcu do walczących, lecz prócz Aluthola nie radzili sobie zbyt dobrze. Na razie jednak trzymali się, odpierając ataki szkieletów, których liczba ciągle się powiększała, teraz było ich już z piętnaście. Hubert połóżył dwa kolejne szkielety i kątem oka dostrzegł jak Nordin zostaje przebity przez dwa zombi z mieczami. Po chwili krasnolud leżał martwy. Otto zaś, z resztą swojej grupy, stanął za zniszczoną bramą, czekając na atak tych z przodu. Viroth i Ninerl natarli wspólnie na kilku nieumarłych i pomimo iż położyli w sumie czterech, kolejni zmusili ich do wycofywania się. Większość wieśniaków stała teraz sparaliżowana na środku wioski. Czegoś takiego nie przeżyli jeszcze nigdy, a bardzo pradopodobne też, że nie dożyją do końca i tego. Morrslieb znów wyszedł zza chmur, jaśniejąc na niebie. Deszcz zaczynał słabnąć, lecz wam to było już wszystko jedno. Zakrwawieni, brudni, zmęczeni i przemoczeni walczyliście już tylko o życie. Własne.
ŁUP! ... ŁUP! ... ŁUP!
Uderzenia o brame były nieprzerwane. Ciskane na napastników ciężkie kamienie, belki, wybuchające w oślepiającym błysku gąsiory, wystrzeliwane płonące strzały, bełty i wszelkie inne pociski miażdzyły, paliły i masakrowały chodzące zwłoki. Ale te nie dawały się tak łatwo zmasakrować. Nawet pogruchotane i palące się wciąż nacierały na brame. I były coraz bliżej jej wyważenia, drewno powoli ustępowało i jedynie wozy utrzymywały jeszcze brame na swoim miejscu. Przerażeni wieśniacy trzymali wozy, biali ze zgrozy.
ŁUP! ... ŁUP! ... ŁUP!
Nagle do bramy dobiegł zdyszany i śmiertelnie przerażony wieśniak. Wrzeszczał ile tylko miał siły w płucach.
- PRZEDARLI SIĘ! Z TYŁU!
Porzucając stanowiska przy bramie część z was ruszyła biegiem w tamtą strone. Dwa szkielety właśnie wyłaniały się na szczycie palisady, wspinając się po przewróconym drzewie, którego czubek wystawał z waszej strony, zeskakując zeń i ruszając prosto w waszą strone. A za nimi szły kolejne...
ŁUP! ... ŁUP! ... ŁUP!
W końcu brama puściła pod naporem tarana i nieumarli niczym banda karaluchów wpełzli do wioski zarzynając z miejsca kilku wieśniaków. Nie wszystko szło tak jak trzeba. Gdy tylko chłopi zobaczyli chodzące zwłoki i szkielety od razu rzucali się do ucieczki. Przez bramę wtaczało się coraz więcej martwiaków. W tym momencie pojawił się Hubschmann który wraz z wójtem i kilkoma chłopami pchał jakiś wóz z umiejscowioną na nim wielką beczką.
- Spierdalać od bramy!!! Jak najdalej!!!! - wrzeszczał.
Felix szybkim ruchem odpalił lont przymocowany do beczki i wóz z turkotem został popchnięty wprost na nieumarłych. Wiedzieliście już co to oznacza. Rozpędzony wóz wbił się w gromade trupów po czym... eksplodował oślepiającym błyskiem i potężnym hukiem. Eksplozja była potężna, z wozu próżno byłoby co zbierać. Nieumarli, którzy stali obok zostali rozerwani na strzępy, ich resztki wzbiły się w górę i poleciały na boki w fontannach krwi, która w nich jeszcze została. Tym co stali troche dalej wybuch pourywał kończyny, ciskając prawie pod las. Jedynie kilku wstało jeszcze, idąc lub pełznąc wytrwale przez bramę. Żaden z nich nie miał już kompletu członków. Jeśli chodzi o brame wioski, to jej po prostu już.. nie było. Wybuch zmiótł ją, cisnął też stojące za nią wozy kilka ładnych metrów dalej. Ludzie, którzy nie zdąrzyli wystarczająco uciec, zostali porwani falą wybuchu, która poniosła ich do przodu, rozbijając o ściany czy po prostu ciskając w błoto. Krasnolud, który padł na ziemie w miare niedaleko od wozu, również został wyniesiony w niedalekie krzaki, których szybko się jednak wygrzebał klnąc wściekle.
Z lasu, niedaleko przed bramą, poczęły wychodzić szkielety, oraz dwie dziwne, owinięte dokładnie jakimiś szmatami, człekokształtne bestie. Jeden ze szkieletów, zakuty w napierśnik i trzymający podwójny topór, prawdopodobnie kierował resztą, gestykulując zawzięcie. Rozkaz był jednak prosty: do ataku. On sam przewodził szarży budzących groze trupów, biegnąc w pierwszej linii i wymachując toporem.
Sytuacja na tyłach nie była lepsza. Coraz więcej szkieletów przechodziło przez palisade, zeskakując prawie na walczących już tam zawzięcie najemników i wieśniaków. Dwa z nich rozsypały się, nie wytrzymując zderzenia z ziemią. Już po chwili na każdego walczącego tu obrońce przypadało po dwa trupy, może poza sierżantem, który ścierał się z opancerzonym, wielkim szkieletem, który wywijając dwuręcznym mieczem, zmuszał Markusa do obrony i powolnego cofania się. Li Mei zrezygnowała z obuchowych broni, wywijając sprawnie swoimi mieczami. Szybko okazało się, że one również mogą łatwo pozbawić szkieleta kilku kości. Hargin machając wściekle na prawo i lewo, wpadł ze swym toporem w największą gromade przeciwników, roztrącając ich a kilku gruchocząc kości. Rianneth, który jako pierwszy rozpoczął tu walkę, radził sobie znacznie gorzej, niezdarnie dość machając wielkim drągiem. Ale mimo to i on trafił jednego z truposzy, posyłajac go w kawałkach na ściane ostrokołu. Cios ten jednak kosztował go, gdyż drugi walczący z nim wykorzystał moment i przebił elfa na wylot. Rianneth osunął się na ziemię bez życia. Aluthol, Pieter, Dieter i kilku wieśniaków dopadli w końcu do walczących, lecz prócz Aluthola nie radzili sobie zbyt dobrze. Na razie jednak trzymali się, odpierając ataki szkieletów, których liczba ciągle się powiększała, teraz było ich już z piętnaście. Hubert połóżył dwa kolejne szkielety i kątem oka dostrzegł jak Nordin zostaje przebity przez dwa zombi z mieczami. Po chwili krasnolud leżał martwy. Otto zaś, z resztą swojej grupy, stanął za zniszczoną bramą, czekając na atak tych z przodu. Viroth i Ninerl natarli wspólnie na kilku nieumarłych i pomimo iż położyli w sumie czterech, kolejni zmusili ich do wycofywania się. Większość wieśniaków stała teraz sparaliżowana na środku wioski. Czegoś takiego nie przeżyli jeszcze nigdy, a bardzo pradopodobne też, że nie dożyją do końca i tego. Morrslieb znów wyszedł zza chmur, jaśniejąc na niebie. Deszcz zaczynał słabnąć, lecz wam to było już wszystko jedno. Zakrwawieni, brudni, zmęczeni i przemoczeni walczyliście już tylko o życie. Własne.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [WFRP] Burza Chaosu
Markus Linderoth
"Psia mać, Sigmarze nie jesteś dzisiaj dla mnie łaskawy...", pomyślał sierżant uskakując przed kolejnym ciosem szkieletu. Walka z tym czymś w ogóle nie przypominała walki z żywą istotą. Na nic zdawały się precyzyjne cięcia miecza, dosięgały bowiem celu, lecz efekt był marny. Ledwie nieco skruszonych kości i kilka obciętych kończyn, bez których ta "armia" nadal mogła walczyć. Na szczęście przeciwnicy nie byli wytrawnymi szermierzami, tylko temu zawdzięczał to, że nadal jest cały. Nawet nie miał czasu pomyśleć o trafionym pomyśle Hubschmanna z beczką. Szkoda że dowódca zrobił to tak szybko, mógł poczekać aż w wiosce pojawi się wiecej tych śmierdzieli. Chociaż z drugiej strony... Kątem oka dostrzegł padającego Nordina - w tym momencie nie mógł już pomóc krasnoludowi. Wirował między ostrzami nieumarłych, pozostając cały czas na skraju samej bitwy. Otoczony nie miał by już pola manewru, a jego pancerz niewiele by mu pomógł. Wypad do przodu, cios i odskok. Poruszał się tak, okrążając walczących, zadając precyzyjne, silne ciosy. Najgorsze było jednak to, że powoli się męczył, walczył teraz zaciskając zęby z wysiłku. Wiedział, że jeśli choć na chwile przestanie to przyjdzie mu tu umrzeć.
"Psia mać, Sigmarze nie jesteś dzisiaj dla mnie łaskawy...", pomyślał sierżant uskakując przed kolejnym ciosem szkieletu. Walka z tym czymś w ogóle nie przypominała walki z żywą istotą. Na nic zdawały się precyzyjne cięcia miecza, dosięgały bowiem celu, lecz efekt był marny. Ledwie nieco skruszonych kości i kilka obciętych kończyn, bez których ta "armia" nadal mogła walczyć. Na szczęście przeciwnicy nie byli wytrawnymi szermierzami, tylko temu zawdzięczał to, że nadal jest cały. Nawet nie miał czasu pomyśleć o trafionym pomyśle Hubschmanna z beczką. Szkoda że dowódca zrobił to tak szybko, mógł poczekać aż w wiosce pojawi się wiecej tych śmierdzieli. Chociaż z drugiej strony... Kątem oka dostrzegł padającego Nordina - w tym momencie nie mógł już pomóc krasnoludowi. Wirował między ostrzami nieumarłych, pozostając cały czas na skraju samej bitwy. Otoczony nie miał by już pola manewru, a jego pancerz niewiele by mu pomógł. Wypad do przodu, cios i odskok. Poruszał się tak, okrążając walczących, zadając precyzyjne, silne ciosy. Najgorsze było jednak to, że powoli się męczył, walczył teraz zaciskając zęby z wysiłku. Wiedział, że jeśli choć na chwile przestanie to przyjdzie mu tu umrzeć.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [WFRP] Burza Chaosu
Hubert von Kaulitzröden
Chłopak przyjął strategię stricte obronną. Skupiał się na parowaniu ciosów niż ich zadawaniu, a już w szczególności nie dawał się wciągnać w walkę z więcej niż jednym przeciwnikiem. Intrygowały go te zakapturzone postacie na tyłach armii, ale w tym momencie był one nieosiągalne dla Huberta. Wymieniając co raz kolejne ciosy z nieumarłym, czekał na dogodną okazję. Moment, w którym szybko wyciągnie jeden ze swoich pistoletów i odda strzał prosto w morde zombie/szkietu tworząc z niej kupki mięsa/popiołu wokół. Gdy sytuacja jest dramatyczna, nie wstydzi się uciekać z pola bitwy, najlepiej na swoim rumaku.
Chłopak przyjął strategię stricte obronną. Skupiał się na parowaniu ciosów niż ich zadawaniu, a już w szczególności nie dawał się wciągnać w walkę z więcej niż jednym przeciwnikiem. Intrygowały go te zakapturzone postacie na tyłach armii, ale w tym momencie był one nieosiągalne dla Huberta. Wymieniając co raz kolejne ciosy z nieumarłym, czekał na dogodną okazję. Moment, w którym szybko wyciągnie jeden ze swoich pistoletów i odda strzał prosto w morde zombie/szkietu tworząc z niej kupki mięsa/popiołu wokół. Gdy sytuacja jest dramatyczna, nie wstydzi się uciekać z pola bitwy, najlepiej na swoim rumaku.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Tawerniany Leśny Duch
- Posty: 2555
- Rejestracja: poniedziałek, 13 listopada 2006, 19:14
- Numer GG: 1034954
- Lokalizacja: Las Laurelorn/Dąbrowa Górnicza/Warszawa
Re: [WFRP] Burza Chaosu
Aluthol
Było coraz gorzej. Nieumarli przedarli się przez bramę, a, co gorsza, przez zwalone drzewo wdarli się na palisadę. -NIECH WAS WSZYSTKICH SZLAG TRAFI!!!- warknął wściekle i wyciągnął miecz. Teraz dopiero się okaże, co oznacza twarda elfia szkoła. "Oby wasze nauki teraz mi się na coś przydały..." pomyślał Aluthol i przygotował się do obrony. Wolał wyczekać przeciwnika, bo szaleńcze szarże najczęściej kończą się zgonem, tyle że atakującego. Zrobił krok do tyłu i sparował cios nadciągającego szkieletu, po czym wyprowadził kontrę. Pogruchotał ramię oponenta i następnie przebił go na wylot. To wystarczyło. Przynajmniej na razie... Elf wywijał mieczem z diabelską precyzją, z czego jego nauczyciele na pewno by byli teraz dumni. Powalił jeszcze dwa szkielety, ale tych zaczynało przybywać. Aluthol wraz z walczącymi koło niego chłopami musieli się wycofać pod naporem trupów. Elf jeszcze kątem oka spostrzegł ostrze przebijające Riannetha... Każda śmierć, szczególnie jego pobratymca, to tragedia. Następny w kolejce w objęcia Morra był Nordin, który również uległ jednemu z umarlaków. Aluthil zaczął wycofywać się w stronę Huberta i reszty. Byli dobrymi szermierzami, więc razem mieli większą szansę na pokonanie przeciwnika. Ludzie w wiosce zaczęli powoli tracić wiarę w zwycięstwo, co nie wróżyło za dobrze, chyba tylko Wataha była naprawdę zdeterminowana, żeby wygrać. Elf robił krok za krokiem w tył, parując ciosy mieczem i improwizowaną tarczą, wyprowadzaając śmiertelne (w założeniu) kontry w dogodnych momentach. Dawało mu to przynajmniej cień szansy, że jeszcze zobaczy kiedyś wschodzące słońce... Tymczasem księżyc świecił złowieszczo, jakby życząc sobie, by dzień nigdy nie nadszedł.
Było coraz gorzej. Nieumarli przedarli się przez bramę, a, co gorsza, przez zwalone drzewo wdarli się na palisadę. -NIECH WAS WSZYSTKICH SZLAG TRAFI!!!- warknął wściekle i wyciągnął miecz. Teraz dopiero się okaże, co oznacza twarda elfia szkoła. "Oby wasze nauki teraz mi się na coś przydały..." pomyślał Aluthol i przygotował się do obrony. Wolał wyczekać przeciwnika, bo szaleńcze szarże najczęściej kończą się zgonem, tyle że atakującego. Zrobił krok do tyłu i sparował cios nadciągającego szkieletu, po czym wyprowadził kontrę. Pogruchotał ramię oponenta i następnie przebił go na wylot. To wystarczyło. Przynajmniej na razie... Elf wywijał mieczem z diabelską precyzją, z czego jego nauczyciele na pewno by byli teraz dumni. Powalił jeszcze dwa szkielety, ale tych zaczynało przybywać. Aluthol wraz z walczącymi koło niego chłopami musieli się wycofać pod naporem trupów. Elf jeszcze kątem oka spostrzegł ostrze przebijające Riannetha... Każda śmierć, szczególnie jego pobratymca, to tragedia. Następny w kolejce w objęcia Morra był Nordin, który również uległ jednemu z umarlaków. Aluthil zaczął wycofywać się w stronę Huberta i reszty. Byli dobrymi szermierzami, więc razem mieli większą szansę na pokonanie przeciwnika. Ludzie w wiosce zaczęli powoli tracić wiarę w zwycięstwo, co nie wróżyło za dobrze, chyba tylko Wataha była naprawdę zdeterminowana, żeby wygrać. Elf robił krok za krokiem w tył, parując ciosy mieczem i improwizowaną tarczą, wyprowadzaając śmiertelne (w założeniu) kontry w dogodnych momentach. Dawało mu to przynajmniej cień szansy, że jeszcze zobaczy kiedyś wschodzące słońce... Tymczasem księżyc świecił złowieszczo, jakby życząc sobie, by dzień nigdy nie nadszedł.

-
- Marynarz
- Posty: 317
- Rejestracja: środa, 15 listopada 2006, 15:59
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: [WFRP] Burza Chaosu
Postanowiłem zamknąć tę sesję, gdyż nie ma sensu bym dalej poświęcał swój czas i pisał obszerne posty a odpisują zaledwie trzy osoby którym zależy na przygodzie (Serge, Hyjek i Ravandil, w międzyczasie również Ninerl). Reszta jakoś nie kwapiła się z odpisywaniem (np. Ant, który do innych sesji raczył odpisać a do mojej jakoś nie bardzo). Dlatego skupiam się teraz jedynie na prowadzeniu "Spisku.." - tam przynajmniej gram z ludźmi którzy przykładają się do gry i nie olewają MG.
My name is Słejzi... Patryk Słejzi <rotfl>

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [WFRP] Burza Chaosu
Troche szkoda, biorac pod uwage fakt, ze zapowiadalo sie na jedna z wiekszych sesji w historii forum (jak sie myle to poprawcie). Dwoch MG, NPC gonil NPCa... Tylko BG dupy dali... Szkoda.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
