(D&D)Drzewo Świata

[Dorre]

Dorre

-cudaka? chesz być cudakiem? może trochę zioła rozwesalającego (chichoczę)?

<broń z rekrutacji: Ostrza Sponiewierania [dwa sztylety]>

[Runiq]

Strażnik odpowiada:

-No dobra, właź. - po czym zwraca się do reszty drużyny - Wchodzicie?

[Ripper]

-No, pewnie, że wchodze pytosz się jeszcze! Zastanów się dobrze czy niechcesz zioła, jest bardzo dobre na rozluźnienie w tej twojej ciężkiej pracy.
Czekając na to co odpowie mi strażnik wyciągam działke ziółka i trzepocze mu woreczkiem przed nosem.

[Runiq]

Strażnik odpowiada:

-Ziółka? Może innym razem. Ja za to proponuję wam dzień w areszcie. Idzecie na to? - po czym zwraca się do innych - Włazicie, czy mam zamykać bramy?

[Dante]

Tordi:
Dobra właże.

[Runiq]

Strażnik zamyka bramy przed zamyślonym Theranem.

Reszta: Stoicie na początku drogi biegnącej dalej w prawo. Mimo, że jest południe, tu jest ciemno... może to drzewo z tej strony rzuca cień... Po obu stronach drogi stoją małe domy i slumsy. Te po lewej, przy murze, wygladają jak w każdym innym mieście, zaś te po prawerj, sa wydrążone w pniu tak, iż widać tylko drzwi i okna. Dziwnie...

[Ripper]

Nie przyglądając sie domom ani oknom idę w strone budynku który |jak myśle| wygląda jak gospoda.
Szeroko otwieram i krzyczę na całą parę:
- HELOU EWRY BADY.

[Runiq]

Cóż, druid się pomylił i zamiast wejść do gospody trafił do czyjegoś domu. Zastał tam dwoje nagich ludzi w... ekhem... dość nietypowej pozycji... Mężczyzna przywalił z pięści Ripperowi zadając 4 punkty stłuczeń i zamknął drzwi.

[Runiq]

[Sorry, że post pod postem, ale sesja stoi]

Theran: Stoisz przed bramami z rozdziawionymi ustami. Nie zauważyłeś nawet, że tłusta mucha wpadła ci do gardła. Smacznego!

Reszta: Stoicie na środku uliczki. Wtem koło was przejeżdża człowiek w brunatnym kaftanie na czarnym koniu. Coś kapnęło na bruk. To dwie krople krwi... Wtem dobiega was odgłos zbiorowego śmiechu z szarego, niskiego budynku. TO jest gospoda. Poznajecie ją po szyldzie z tasakiem wbitym w cielsko świni.

[Dorre]

Podchodzę do tej świni, chwytam topór i szybko go chowam!
-Kiedyś może się przydać =]

[Runiq]

Niestety, nie udało ci się doskoczyć do szyldu i chwycić tasaka (który i tak był namalowany NA szyldzie). Za to poślizgnąłeś się na psich odchodach i wyrżnąłeś się na plecy. Nie zadało ci to jednak obrażeń.

[Dorre]

- Faq! Ripper, wiesz co? [masuję zad]
Trzeba zapalić.. Hie, hie.. a tak poza
tym mam pomysł.. pomożesz mi, nie?

NAgle ogarnia mnie wrażenie, że ktoś
połknął tłustą muchę.. =]

[Dorre]

Dorre

[poza sesją:

No ja nie wiem sesja STOI!!!!
a tego nie chce!!\

LUDZISKA!!! WRÓĆCIE DO GRY!!!!
][/i]

[Ripper]

No trzeba Dorre, trzeba . . . proponuje isc do gospody tam skrecimy co nieco i zapalimy spokojnie w milym towarzystwie. W czym ci pomoc? (szeptam na ucho do Dorre'go).

[poza sesja] ja wrocilem bede grał

[Dorre]

Dorre

"- Idzmy więc.. - mówi na głos Dorre."

pokazuję RIPPEROWI gestem drogę.. mówię mu żeby się przybliżył..

"-Powiem Ci o co chodzi w gospodzie przy browarze - mówi, nie czekając na odpowiedz druha."

[Ripper]

- No to idziemy Dorre . . .
Podążam za Dorre w strone gospody (tak jak mnie prowadzi)
Chihocze w glebi ducha, ze w koncu bedzie wesolo! :]

[poza sesja] zaraz ide runiqowi skopac tlusty tylek, niech cos w koncu napisze. . .ops. . . zeby tylko mnie nie ukaral, no ale sesja stoi a my runiq cchemy grac! grac!

[Dorre]

Kiedy juz doszlismy do gospody, wskazuje druhowi miejsce za stolem, podnosze reke wolajac karczmarza.

"- Dwa razy browar, bez wody jesli laska! - wolam za nim, czekam az odejdzie. Pokazuje gestem zeby RIPPER sie zblizyl i nadstawil ucha, nabijam powoli faje trawskiem =], dobrze ze Ci 'Ludzie' nie wiedza co to jest smieje sie podajac RIPPEROWI nabita szczelnie faje."

"- Sluchaj, pamietasz ten szyld? Chocbym i sam mial to zrobic ale musze go zakosic, a topor to juz jakos wytne. Co Ty na to? Pomozesz mi? Ale najpierw zapalimy.. Zareczam przedni towar from Netherland."