[Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 8
- Rejestracja: poniedziałek, 23 kwietnia 2007, 09:21
- Numer GG: 0
[Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Trochę zasad:
1. Gracze są zobowiązani do pisania w trzeciej osobie liczby pojedynczej czasu przeszłego.
2. Przed KAŻDYM postem piszemy imię i nazwisko (na razie bez pseudonimu bohatera) czcionką pogrubioną.
3. Myśli postaci piszemy w cudzysłowie, dialogi kursywą.
4. Proszę bez skrajności w długości postów - nie chcę ani dwulinijkowych skrawków, ani jednostronicowych esejów.
5. "Spamowanie" w sensie "rozmawiam z innym graczem" nie jest czymś złym, a wręcz przeciwnie - zachęcam do dialogów.
6. W przypadku dialogów- nie bójcie się pisać krótkich pytań i oczekiwać odpowiedzi. Lepsze to niż zadać 6 pytań naraz i oczekiwać odpowiedzi w jednym poście (to mnie wkurza i trudno tak odpisywać).
7. To co wiecie o X-Men, X-Factor i Marvelu ma tu niewielkie zastosowanie - nie oczekujcie że każdy kogo znaliście będzie miał to samo imię, ksywę, historię czy nawet moc, a nawet nie będzie po tej samej stronie co do tej pory. To co będzie się działo w sesji to moja wizja (nie odbiegająca jednak zbyt skrajnie) świata Mravela.
8. Przekleństwa w ramach odgrywania postaci proszę nie tyle ograniczać, co na przykład zastępować ciągiem nic nie znaczących znaków albo gwiazdkami.
9. Nie będę nikogo na siłę zmuszał do pisania, w tej sesji można bez problemu któregoś z was usunąć w delikatny sposób i równie łatwo dodać kogoś innego.
10. Łamanie regulaminu i inne "przestępstwa" będą karane na postaci.
Na razie tyle, jeśli pojawią się nowe punkty będę informował na bieżąco.
X-FACTOR:
- Artham Black (Kawairashii)
- Michael Chambers (Serge)
- Chris Sawyer (hyjek)
- Leto Atryda (Nosferatu)
- Paul Slovinsky (Szasza)
Życzę wszystkim udanej zabawy. Let's start the game!
PART I: NEW STAGE OF LIFE
1 października 2007 r.
Nerwy towarzyszyły wam przez całą podróż. Nieśmiałe próby nawiązania rozmowy z kierowcą samochodu czy jego towarzyszem nie przyniosły rezultatów. Wyglądali oni jak typowi MiB (Men in Black) - czarne marynarki, białe koszule, ciemne okulary i regulaminowa fryzura. Zza okularów nie było tego widać, ale mieliście wrażenie, że od czasu do czasu spoglądają na was w lusterku. Z ciekawością czy z obawą – nie wiedzieliście.
Podróż nie była krótka. W wypadku większości z was obejmowała też lot samolotem, w której towarzyszył wam jeden z agentów, podczas gdy na miejscu odbierała was kolejna para z kolejnym, niemal identycznym samochodem. Co ciekawe, lotniska docelowe niespecjalnie kojarzyły się z rządem. Salt Lake City? Denver? Kiedy samochody wiozły was wgłąb terytorium stanu Utah, rozglądaliście się ze zdumieniem. Wieźli was do Mormonów czy jak?
W końcu dojechaliście. Skręciliście w wąską, nie wyróżniającą się niczym dróżkę, jechaliście jeszcze jakieś 15 minut, po czym - po minięciu kolejnego, porośniętego soczyście zieloną trawą i rzadkimi drzewami pagórka – zobaczyliście przed sobą ogrodzenie. Wysokie na dwa metry, z siatki wzmocnionej co kilka metrów metalowymi słupami. Tam, gdzie kończyła się droga, ogrodzenie rozdzielone było zwykłym szlabanem, zaś tuż za nim widać było budkę strażnika. Może nieco większą niż zwykła. Tablice na ogrodzeniu jasno uświadamiały, iż teren ten należy do wojska. „Obiekt Wojskowy”, "Zakaz Fotografowania”, „Wstęp Wzbroniony. Za Nieautoryzowane Wtargnięcie na Teren Grozi Kara Więzienia bez Wyroku Sądowego”, „Niebezpieczeństwo!” – wszystkie one dosadnie informowały każdego zagubionego wędrowca, że tu nie znajdzie odpoczynku. Wręcz przeciwnie – powinien odwrócić się na pięcie i ruszać dalej, zapominając jak tu trafił. Tablica „Uwaga! Ogrodzenie pod Napięciem!” nie pozostawiała ku temu wątpliwości. O tym, gdzie się znaleźliście, informowała inna tablica. Choć to w sumie kwestia dyskusyjna. Bowiem lapidarne
STREFA 97
trudno było uznać za wyczerpującą informację.
2-metrowa siatka stanowiła jednak zaledwie pierwszą linię obrony. Zaledwie parę metrów dalej z ziemi wyrastała bowiem druga. Ta z kolei miała aż 5 metrów wysokości, i zwieńczona była drutem kolczastym, zaś wiszące na niej tablice „Wysokie Napięcie! Dotknięcie Grozi Śmiercią!” budziły jak najgorsze skojarzenia. Tu przejścia nie bronił już zwykły szlaban. Metalowa odsuwana brama była nieco niższa od drugiego ogrodzenia, lecz wyglądała bardzo solidnie. Oczy kamer uważnie lustrowały każdy zbliżający się pojazd.
Pierwszy samochód podjechał o godzinie 17:43. Wysiadł z niego agent i młody, czarnowłosy chłopiec z twarzą usianą piegami. Nieco oszołomiony przyglądał się wysokim ogrodzeniom, w jego oczach błyszczało zagubienie. Agent został przy nim, podczas gdy drugi wycofał samochód i odjechał. Chłopiec niedługo pozostał sam; nie minęło 5 minut, a pod szlaban zajechały dwa kolejne samochody. Z jednego wysiadł wysoki, chudy chłopak o włosach białych jak śnieg. Nawet jego brwi i lekko widoczny zarost były białe, co kontrastowało z lekko śniadą skórą. Dwukrotnie złamany w przeszłości nos nadawał mu nieco zawadiacki wygląd. Z drugiego samochodu wyszła młoda dziewczyna o czarnych włosach. Była chyba równie speszona i zastraszona co chłopak który dotarł tu pierwszy. Obojgu nowym towarzyszyło po jednym agencie.
Chwilę później nastąpił prawdziwy wysyp młodzieży. Gruby blondyn o podwójnym podbródku. Czarnowłosa dziewczyna o zielonych oczach i tatuażu nad lewym okiem. Niski chłopak z dużym plecakiem i niedużą blizną na czole, mający rysy twarzy zdradzające mieszane pochodzenie i dziwne, rudo-czarne włosy. Ubrana na czarno gotka. Ponury chłopak o azjatyckich rysach twarzy i bliźnie w kształcie krzyża na lewym policzku, trzymający przy boku ... czy to prawdziwa katana? Zmysłowa blondynka w stroju, który w przeciętnej mormońskiej wiosce naraziłby ją na ukaminowanie. Kolejna, tym razem w podróżniczym kapeluszu, który co rusz zsuwał jej się na oczy, żywa i pewna siebie, sprawiająca wrażenie, jakby była gotowa walczyć z całym światem tylko dla zabawy. I wreszcie średniego wzrostu chłopak chłopak o ciemnej karnacji, wyglądajacy na sportowca.
11 młodych ludzi ( w tym wy), z których na oko żaden nie skończył jeszcze 19 lat. Towarzyszyło im 4 agentów – z 4 samochodów, które dojechały tu jako pierwsze. Oni jednak stali z boku nieruchomo, od czasu do czasu jedynie wymieniając między soba jakieś ciche słowa, obserwując całą waszą gromadkę nieuważnie. Jeden zerknął na zegarek, niedługo potem drugi. Wydawało się, że czekają na coś.
Była godzina 17:58.
Opiszcie swoich bohaterów i ew. nawiążcie jakąs konwersację. Aha - pamiętajcie, na razie zaczynajcie swoje posty jedynie od imienia i nazwiska swojego bohatera (bez imienia kodowego)
1. Gracze są zobowiązani do pisania w trzeciej osobie liczby pojedynczej czasu przeszłego.
2. Przed KAŻDYM postem piszemy imię i nazwisko (na razie bez pseudonimu bohatera) czcionką pogrubioną.
3. Myśli postaci piszemy w cudzysłowie, dialogi kursywą.
4. Proszę bez skrajności w długości postów - nie chcę ani dwulinijkowych skrawków, ani jednostronicowych esejów.
5. "Spamowanie" w sensie "rozmawiam z innym graczem" nie jest czymś złym, a wręcz przeciwnie - zachęcam do dialogów.
6. W przypadku dialogów- nie bójcie się pisać krótkich pytań i oczekiwać odpowiedzi. Lepsze to niż zadać 6 pytań naraz i oczekiwać odpowiedzi w jednym poście (to mnie wkurza i trudno tak odpisywać).
7. To co wiecie o X-Men, X-Factor i Marvelu ma tu niewielkie zastosowanie - nie oczekujcie że każdy kogo znaliście będzie miał to samo imię, ksywę, historię czy nawet moc, a nawet nie będzie po tej samej stronie co do tej pory. To co będzie się działo w sesji to moja wizja (nie odbiegająca jednak zbyt skrajnie) świata Mravela.
8. Przekleństwa w ramach odgrywania postaci proszę nie tyle ograniczać, co na przykład zastępować ciągiem nic nie znaczących znaków albo gwiazdkami.
9. Nie będę nikogo na siłę zmuszał do pisania, w tej sesji można bez problemu któregoś z was usunąć w delikatny sposób i równie łatwo dodać kogoś innego.
10. Łamanie regulaminu i inne "przestępstwa" będą karane na postaci.
Na razie tyle, jeśli pojawią się nowe punkty będę informował na bieżąco.
X-FACTOR:
- Artham Black (Kawairashii)
- Michael Chambers (Serge)
- Chris Sawyer (hyjek)
- Leto Atryda (Nosferatu)
- Paul Slovinsky (Szasza)
Życzę wszystkim udanej zabawy. Let's start the game!
PART I: NEW STAGE OF LIFE
1 października 2007 r.
Nerwy towarzyszyły wam przez całą podróż. Nieśmiałe próby nawiązania rozmowy z kierowcą samochodu czy jego towarzyszem nie przyniosły rezultatów. Wyglądali oni jak typowi MiB (Men in Black) - czarne marynarki, białe koszule, ciemne okulary i regulaminowa fryzura. Zza okularów nie było tego widać, ale mieliście wrażenie, że od czasu do czasu spoglądają na was w lusterku. Z ciekawością czy z obawą – nie wiedzieliście.
Podróż nie była krótka. W wypadku większości z was obejmowała też lot samolotem, w której towarzyszył wam jeden z agentów, podczas gdy na miejscu odbierała was kolejna para z kolejnym, niemal identycznym samochodem. Co ciekawe, lotniska docelowe niespecjalnie kojarzyły się z rządem. Salt Lake City? Denver? Kiedy samochody wiozły was wgłąb terytorium stanu Utah, rozglądaliście się ze zdumieniem. Wieźli was do Mormonów czy jak?
W końcu dojechaliście. Skręciliście w wąską, nie wyróżniającą się niczym dróżkę, jechaliście jeszcze jakieś 15 minut, po czym - po minięciu kolejnego, porośniętego soczyście zieloną trawą i rzadkimi drzewami pagórka – zobaczyliście przed sobą ogrodzenie. Wysokie na dwa metry, z siatki wzmocnionej co kilka metrów metalowymi słupami. Tam, gdzie kończyła się droga, ogrodzenie rozdzielone było zwykłym szlabanem, zaś tuż za nim widać było budkę strażnika. Może nieco większą niż zwykła. Tablice na ogrodzeniu jasno uświadamiały, iż teren ten należy do wojska. „Obiekt Wojskowy”, "Zakaz Fotografowania”, „Wstęp Wzbroniony. Za Nieautoryzowane Wtargnięcie na Teren Grozi Kara Więzienia bez Wyroku Sądowego”, „Niebezpieczeństwo!” – wszystkie one dosadnie informowały każdego zagubionego wędrowca, że tu nie znajdzie odpoczynku. Wręcz przeciwnie – powinien odwrócić się na pięcie i ruszać dalej, zapominając jak tu trafił. Tablica „Uwaga! Ogrodzenie pod Napięciem!” nie pozostawiała ku temu wątpliwości. O tym, gdzie się znaleźliście, informowała inna tablica. Choć to w sumie kwestia dyskusyjna. Bowiem lapidarne
STREFA 97
trudno było uznać za wyczerpującą informację.
2-metrowa siatka stanowiła jednak zaledwie pierwszą linię obrony. Zaledwie parę metrów dalej z ziemi wyrastała bowiem druga. Ta z kolei miała aż 5 metrów wysokości, i zwieńczona była drutem kolczastym, zaś wiszące na niej tablice „Wysokie Napięcie! Dotknięcie Grozi Śmiercią!” budziły jak najgorsze skojarzenia. Tu przejścia nie bronił już zwykły szlaban. Metalowa odsuwana brama była nieco niższa od drugiego ogrodzenia, lecz wyglądała bardzo solidnie. Oczy kamer uważnie lustrowały każdy zbliżający się pojazd.
Pierwszy samochód podjechał o godzinie 17:43. Wysiadł z niego agent i młody, czarnowłosy chłopiec z twarzą usianą piegami. Nieco oszołomiony przyglądał się wysokim ogrodzeniom, w jego oczach błyszczało zagubienie. Agent został przy nim, podczas gdy drugi wycofał samochód i odjechał. Chłopiec niedługo pozostał sam; nie minęło 5 minut, a pod szlaban zajechały dwa kolejne samochody. Z jednego wysiadł wysoki, chudy chłopak o włosach białych jak śnieg. Nawet jego brwi i lekko widoczny zarost były białe, co kontrastowało z lekko śniadą skórą. Dwukrotnie złamany w przeszłości nos nadawał mu nieco zawadiacki wygląd. Z drugiego samochodu wyszła młoda dziewczyna o czarnych włosach. Była chyba równie speszona i zastraszona co chłopak który dotarł tu pierwszy. Obojgu nowym towarzyszyło po jednym agencie.
Chwilę później nastąpił prawdziwy wysyp młodzieży. Gruby blondyn o podwójnym podbródku. Czarnowłosa dziewczyna o zielonych oczach i tatuażu nad lewym okiem. Niski chłopak z dużym plecakiem i niedużą blizną na czole, mający rysy twarzy zdradzające mieszane pochodzenie i dziwne, rudo-czarne włosy. Ubrana na czarno gotka. Ponury chłopak o azjatyckich rysach twarzy i bliźnie w kształcie krzyża na lewym policzku, trzymający przy boku ... czy to prawdziwa katana? Zmysłowa blondynka w stroju, który w przeciętnej mormońskiej wiosce naraziłby ją na ukaminowanie. Kolejna, tym razem w podróżniczym kapeluszu, który co rusz zsuwał jej się na oczy, żywa i pewna siebie, sprawiająca wrażenie, jakby była gotowa walczyć z całym światem tylko dla zabawy. I wreszcie średniego wzrostu chłopak chłopak o ciemnej karnacji, wyglądajacy na sportowca.
11 młodych ludzi ( w tym wy), z których na oko żaden nie skończył jeszcze 19 lat. Towarzyszyło im 4 agentów – z 4 samochodów, które dojechały tu jako pierwsze. Oni jednak stali z boku nieruchomo, od czasu do czasu jedynie wymieniając między soba jakieś ciche słowa, obserwując całą waszą gromadkę nieuważnie. Jeden zerknął na zegarek, niedługo potem drugi. Wydawało się, że czekają na coś.
Była godzina 17:58.
Opiszcie swoich bohaterów i ew. nawiążcie jakąs konwersację. Aha - pamiętajcie, na razie zaczynajcie swoje posty jedynie od imienia i nazwiska swojego bohatera (bez imienia kodowego)

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Michael Chambers

Michael popatrzył z zaciekawieniem na każdego z agentów poprawiając swoją białą czapeczkę Lakersów, przekręcając ją lekko w strone prawego ucha. Ubrany był w wytarte dżinsy, buty RBK i jasną kurtkę. W prawej dłoni dzierżył szary, wypchany po brzegi plecak. Podróż trochę go zmęczyła a właściwie ponure myśli które towarzyszyły mu aż do murów nowego domu. Chwilę potem zwrócił twarz w kierunku ogrodzenia. "No ładnie, ciekawe czy te druty i brama mają chronić nas przed gościami z zewnątrz, czy świat przed nami, abyśmy stąd nie wyszli" Bo i wygląd ośrodka, na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie jak z filmu o kosmitach więzionych w tajnych labolatoriach. Jednak ojciec zapewniał go, że <Tu się nim zajmą> i jedyne co chłopak mógł zrobić, to wierzyć. Zresztą jaką miał alternatywę? Nie chciał być do końca życia wytykany palcami przez ludzi. Zresztą, atmosfera w szkole zrobiła się zbyt gorąca. Musiał coś z tym zrobić. Zmarszczył brwi i zaczął przyglądać się pozostałym "nowym" stojącym nieopodal. Przesuwał powoli wzrokiem z jednej twarzy na drugą i z powrotem.
- Skoro tak stoimy bezczynnie, to może się poznamy... Jestem Michael... - rzucił krótko, oczekując na reakcję pozostałych.

Michael popatrzył z zaciekawieniem na każdego z agentów poprawiając swoją białą czapeczkę Lakersów, przekręcając ją lekko w strone prawego ucha. Ubrany był w wytarte dżinsy, buty RBK i jasną kurtkę. W prawej dłoni dzierżył szary, wypchany po brzegi plecak. Podróż trochę go zmęczyła a właściwie ponure myśli które towarzyszyły mu aż do murów nowego domu. Chwilę potem zwrócił twarz w kierunku ogrodzenia. "No ładnie, ciekawe czy te druty i brama mają chronić nas przed gościami z zewnątrz, czy świat przed nami, abyśmy stąd nie wyszli" Bo i wygląd ośrodka, na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie jak z filmu o kosmitach więzionych w tajnych labolatoriach. Jednak ojciec zapewniał go, że <Tu się nim zajmą> i jedyne co chłopak mógł zrobić, to wierzyć. Zresztą jaką miał alternatywę? Nie chciał być do końca życia wytykany palcami przez ludzi. Zresztą, atmosfera w szkole zrobiła się zbyt gorąca. Musiał coś z tym zrobić. Zmarszczył brwi i zaczął przyglądać się pozostałym "nowym" stojącym nieopodal. Przesuwał powoli wzrokiem z jednej twarzy na drugą i z powrotem.
- Skoro tak stoimy bezczynnie, to może się poznamy... Jestem Michael... - rzucił krótko, oczekując na reakcję pozostałych.
Ostatnio zmieniony wtorek, 5 czerwca 2007, 13:40 przez Serge, łącznie zmieniany 2 razy.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Artham Black

Nie była to pierwsza tego rodzaju jednostka, do której zawitała Artham.
Chłopczyca/Transetka miała rdzawe włosy, dla sprostowania, a nie ciemne. Rozglądała się po zebranych, skupiając swoją lekko piegowatą młodzieńczą twarz ku stojącym najbliżej. Jasnowłosy sąsiad stojący po stronie jako pierwszy zwrócił na siebie uwagę. Artham wpatrywała się w niego niczym w monolit, raczej nie znała znaczenia słowa "przestrzeń osobista". Ktoś głębiej w tłumie/szeregu coś powiedział. Tak, tak przedstawił się... Chyba tak? Zresztą mogła nie dosłyszeć, cała ta presja i ogólnie. W myślach liczyła tylko czas pobytu na zewnątrz izolatki, pozostało chyba jeszcze z dobre parę lub parę naście minut, co nie?
-Jestem Artham Podała dłoń do jasnowłosego.
Transetka była ubrana w przewiewna jesienną suknię do kolan blado różowego koloru. Rdzawe włosy do łopatek z grzywką, zielone oczy, stała boso.

Nie była to pierwsza tego rodzaju jednostka, do której zawitała Artham.
Chłopczyca/Transetka miała rdzawe włosy, dla sprostowania, a nie ciemne. Rozglądała się po zebranych, skupiając swoją lekko piegowatą młodzieńczą twarz ku stojącym najbliżej. Jasnowłosy sąsiad stojący po stronie jako pierwszy zwrócił na siebie uwagę. Artham wpatrywała się w niego niczym w monolit, raczej nie znała znaczenia słowa "przestrzeń osobista". Ktoś głębiej w tłumie/szeregu coś powiedział. Tak, tak przedstawił się... Chyba tak? Zresztą mogła nie dosłyszeć, cała ta presja i ogólnie. W myślach liczyła tylko czas pobytu na zewnątrz izolatki, pozostało chyba jeszcze z dobre parę lub parę naście minut, co nie?
-Jestem Artham Podała dłoń do jasnowłosego.
Transetka była ubrana w przewiewna jesienną suknię do kolan blado różowego koloru. Rdzawe włosy do łopatek z grzywką, zielone oczy, stała boso.

-
- Bombardier
- Posty: 639
- Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
- Numer GG: 10499479
- Lokalizacja: Stalowa Wola
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Paul Slovinsky
Wysoki pajęczo- chudy chłopak o nienawistnym wyrazie twarzy przyjrzał się reszcie dzieciaków.
Niektórzy wyglądali conajmniej dziwnie.
"Ciekawe co oni przeskrobali że się tutaj znaleźli...
i ciekawe czym jest ta broń X. Pewnie posłużymy za żywe cele do testowania tego urządzenia."
Mina mu się wydłużyła.
Zauważył że wszyscy zaczeli się witac i przedstawiac. Postanowił dołączyc do tej jakże pięknej ceremonii....
-Cześc mam na imię Paul. Nie wiecie może do czego tu będziemy s wykorzystywani?
(Postac nie wie że jest mutantem.
Wysoki pajęczo- chudy chłopak o nienawistnym wyrazie twarzy przyjrzał się reszcie dzieciaków.
Niektórzy wyglądali conajmniej dziwnie.
"Ciekawe co oni przeskrobali że się tutaj znaleźli...
i ciekawe czym jest ta broń X. Pewnie posłużymy za żywe cele do testowania tego urządzenia."
Mina mu się wydłużyła.
Zauważył że wszyscy zaczeli się witac i przedstawiac. Postanowił dołączyc do tej jakże pięknej ceremonii....
-Cześc mam na imię Paul. Nie wiecie może do czego tu będziemy s wykorzystywani?
(Postac nie wie że jest mutantem.
Ostatnio zmieniony wtorek, 5 czerwca 2007, 19:42 przez Szasza, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Chris Sawyer
Z samochodu wysiadł dość wysoki chłopak o krótko przystrzyżonych włosach postawionych na żel. Na twarzy miał ciemne okulary, w jego ustach krążyła miętowa guma do żucia. Ubrany był w granatowe, markowe jeansy, adidasy (również markowe) oraz czarną koszulkę z napisem "Szkoła albo zdrowie: wybór należy do Ciebie". Rozprostował kości, pomaszerował na koniec grupy i przyjmując szpanerską pozycję zaczął rozglądać się po całej grupie, swoją uwagę skupiając w szczególności na tej słodkiej blondynce, która prawdopodobnie przykuwała wzrok nie tylko jego. Już chciał podejść do niej i zagadać, gdy ktoś rzucił propozycją przedstawienia się. Trzymając ręce w kieszeni i nie zmieniając swojej pozycji odpowiedział:
Sawyer, Chris Sawyer mnie starsza nazwała... Mogła lepiej wymyśleć, ale nie narzekam, słyszałem i widziałem ludzi o gorszych imionach. A co do Twojego pytania kolego... - zwrócił się do Paula - ... nie wiem jak tam u Ciebie, ale mi się w Los Angeles już nudziło, to sobie pomyślałem, że przyjadę na takie zadupie, gdzie to płoty są pod napięciem, a wszędzie dookoła sami faceci... - powiedział lekceważącym, ośmieszającym tonem. Podszedł do dziewczyny, której urodę jeszcze przed chwilą podziwiał i powiedział tak, by tylko ona słyszała.
Jako jedyna z całej tej zgrai, dajesz mi nadzieję na to, że są tu fajni ludzie, i jakby tego było mało - śliczni. Masz jakieś imię ślicznotko?
Z samochodu wysiadł dość wysoki chłopak o krótko przystrzyżonych włosach postawionych na żel. Na twarzy miał ciemne okulary, w jego ustach krążyła miętowa guma do żucia. Ubrany był w granatowe, markowe jeansy, adidasy (również markowe) oraz czarną koszulkę z napisem "Szkoła albo zdrowie: wybór należy do Ciebie". Rozprostował kości, pomaszerował na koniec grupy i przyjmując szpanerską pozycję zaczął rozglądać się po całej grupie, swoją uwagę skupiając w szczególności na tej słodkiej blondynce, która prawdopodobnie przykuwała wzrok nie tylko jego. Już chciał podejść do niej i zagadać, gdy ktoś rzucił propozycją przedstawienia się. Trzymając ręce w kieszeni i nie zmieniając swojej pozycji odpowiedział:
Sawyer, Chris Sawyer mnie starsza nazwała... Mogła lepiej wymyśleć, ale nie narzekam, słyszałem i widziałem ludzi o gorszych imionach. A co do Twojego pytania kolego... - zwrócił się do Paula - ... nie wiem jak tam u Ciebie, ale mi się w Los Angeles już nudziło, to sobie pomyślałem, że przyjadę na takie zadupie, gdzie to płoty są pod napięciem, a wszędzie dookoła sami faceci... - powiedział lekceważącym, ośmieszającym tonem. Podszedł do dziewczyny, której urodę jeszcze przed chwilą podziwiał i powiedział tak, by tylko ona słyszała.
Jako jedyna z całej tej zgrai, dajesz mi nadzieję na to, że są tu fajni ludzie, i jakby tego było mało - śliczni. Masz jakieś imię ślicznotko?
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Bombardier
- Posty: 639
- Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
- Numer GG: 10499479
- Lokalizacja: Stalowa Wola
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Sam wygląd i sposób bycia tego nadętego idioty kojarzył mu się z wiejskim cwaniakiem.
Nie spodziewał się usłuszec niczego zbyt inteligentnego z ust takiego pozera.
Fakt że spoglądał on w jego kierunku i poruszał wargami świadczył że mówi coś do niego.
Nie wyłowił ani jednego sensownego słowa z jego bełkotu.
" Sądząc po jego wyrazie twarzy chce mnie obrazic!!''-Pomyślał
Jego ręka zaczęła zamieniac się w szpon.
'' Nie! Teraz mi już tylko kolejnego trupa do szczęscia brakuje. A z resztą zwierzęta nie myślą, a tym bardziej nie mówią."
Ta myśl stłumiła jego agresję.
Przyjrzał się obiektowi westchnień samczej części hałastry. Nie rozumiał czemu wszyscy się tak do niej kleją. Może i była zjawiskowa, ale miał kiedyś dziewczynę i nie wspominał tego najlepiej.
" Na dłuższą metę dobrze że przestałem z nia chodzic. W sumie to tylko obowiązki, terminy, nienaturalne zachowania które potem wieńczy bolesny kosz".
Nie spodziewał się usłuszec niczego zbyt inteligentnego z ust takiego pozera.
Fakt że spoglądał on w jego kierunku i poruszał wargami świadczył że mówi coś do niego.
Nie wyłowił ani jednego sensownego słowa z jego bełkotu.
" Sądząc po jego wyrazie twarzy chce mnie obrazic!!''-Pomyślał
Jego ręka zaczęła zamieniac się w szpon.
'' Nie! Teraz mi już tylko kolejnego trupa do szczęscia brakuje. A z resztą zwierzęta nie myślą, a tym bardziej nie mówią."
Ta myśl stłumiła jego agresję.
Przyjrzał się obiektowi westchnień samczej części hałastry. Nie rozumiał czemu wszyscy się tak do niej kleją. Może i była zjawiskowa, ale miał kiedyś dziewczynę i nie wspominał tego najlepiej.
" Na dłuższą metę dobrze że przestałem z nia chodzic. W sumie to tylko obowiązki, terminy, nienaturalne zachowania które potem wieńczy bolesny kosz".

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 8
- Rejestracja: poniedziałek, 23 kwietnia 2007, 09:21
- Numer GG: 0
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Nim zdążyliście na dobre zacząć ze sobą rozmawiać, luźna sielanka została przerwana. Drogą po drugiej stronie ogrodzenia nadjechały trzy samochody: czerwony Ford Mustang, szary Volkswagen i zielona Toyota. Brama i szlaban otworzyły się, przepuszczając je. Samochody nawróciły i stanęły wokół was. W dwóch ostatnich kierowcy mieli na sobie coś w rodzaju szarych uniformów ochroniarza z naszywkami przedstawiającymi amerykańską flagę i napisem "Weapon X" wokół na lewej piersi. Kierowca pierwszego różnił sie od nich, co było widoczne gdy wysiadł. Łysy mężczyzna w typowych okularach przeciwsłonecznych ubrany był w czarny T-shirt z napisem "Przyjedź. Staw czoła piekłu. Wyjedż." i czarną sportową marynarkę znakomitej jakości z podwiniętymi rękawami. Jego brutalną twarz zdobiły starannie wypielęgnowane wąsy i broda. Było po nim również widać, że jest potężnie zbudowany. Zlustrował was obojętnym spojrzeniem zza swych czarnych szkieł i przeniósł spojrzenie na czwórkę agentów. Widać było, iż ci denerwują się nieco w jego obecności. Skinął im głową i agenci z widoczną ulgą wsiedli do ostatniego z czarnych samochodów, które was tu przywiozły, a jedynego który został i odjechali. Łysy z kolei wrócił spojrzeniem do was.
- Witam! - zaczął grubym, szorstkim głosem zdejmując okulary.
Jakim cudem w tym jednym tylko krótkim słowie zdołał zawrzeć profesjonalne poczucie wyższości nad wami, zmieszane z wyraźnie słyszalnym podtekstem "jesteście słabi, ale może przynajmniej niektórych z was zdołamy uczynić silnymi"?
- Nazywam się John Carrigan , ale będziecie się do mnie zwracać per "sir". Od razu wam powiem, że będę waszym instruktorem walki, więc nie warto mi podskakiwać, bo każdy wyskok spłacicie poprzez krew, pot i łzy - byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie ta przerażająco zimna pewność siebie w jego głosie. - Gdyby tu był Forge, pewnie usłyszelibyście parę pokrzepiających słów na początek, otarłby wam noski i zapewnił że wszystko będzie cacy. Że jednak na mnie zwalił rolę waszego szofera, możecie o tym zapomnieć. Pakujcie swoje tyłki do wozów - wskazał krótkim ruchem podbródka na trzy samochody. - Wszyscy już czekają. Oby - ostatnie słowo dorzucił ledwo słyszalnie, z pewną irytacją.
- Witam! - zaczął grubym, szorstkim głosem zdejmując okulary.
Jakim cudem w tym jednym tylko krótkim słowie zdołał zawrzeć profesjonalne poczucie wyższości nad wami, zmieszane z wyraźnie słyszalnym podtekstem "jesteście słabi, ale może przynajmniej niektórych z was zdołamy uczynić silnymi"?
- Nazywam się John Carrigan , ale będziecie się do mnie zwracać per "sir". Od razu wam powiem, że będę waszym instruktorem walki, więc nie warto mi podskakiwać, bo każdy wyskok spłacicie poprzez krew, pot i łzy - byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie ta przerażająco zimna pewność siebie w jego głosie. - Gdyby tu był Forge, pewnie usłyszelibyście parę pokrzepiających słów na początek, otarłby wam noski i zapewnił że wszystko będzie cacy. Że jednak na mnie zwalił rolę waszego szofera, możecie o tym zapomnieć. Pakujcie swoje tyłki do wozów - wskazał krótkim ruchem podbródka na trzy samochody. - Wszyscy już czekają. Oby - ostatnie słowo dorzucił ledwo słyszalnie, z pewną irytacją.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Michael Chambers
"Naprawdę ciekawa zbieranina, coraz ciekawsza", pomyślał blondyn patrząc na swoich nowych "kolegów". Gdy nagle pojawił się mięśniak o nazwisku Carrigan i wygłosił przemowę, Mike nachmurzył się nieco.
- No i skończyła się sielanka. - szepnął do stojącego obok Paula, po czym zarzucił na ramię plecak EastPak'a.
Minął chudego chłopaka po czym podszedł do Artham:
- Wredny typ.. Nie lubię takich... - rzucił do dziewczyny. - Niedługo pewnie będzie nam kazał robić pompki i ćwiczyć musztrę... - chłopak wpatrywał się ponurym wzrokiem w Carrigana wsiadającego do samochodu.
Chambers przyjrzał się samochodom. W sumie mało ważne było dla niego którym pojedzie. Wybrał więc pierwsze z brzegu auto, trafiło na Volkswagena - nawet dobry wybór, niemieckie auta były w końcu nie do zdarcia. Spojrzał na dziewczynę raz jeszcze i spytał:
- Pakuję się do tego szarego VW, jedziesz ze mną? A tak w ogóle skąd jesteś, Artham? Ja przyjechałem z Richmond w stanie Virginia... takie małe miasteczko, właściwie nie ma o czym mówić.
Bez względu na to, czy Artham się zgodziła jechać z chłopakiem czy nie, Michael ruszył do wcześniej wybranego samochodu i zajął w nim miejsce oczekując na dalszy rozwój zdarzeń.
"Naprawdę ciekawa zbieranina, coraz ciekawsza", pomyślał blondyn patrząc na swoich nowych "kolegów". Gdy nagle pojawił się mięśniak o nazwisku Carrigan i wygłosił przemowę, Mike nachmurzył się nieco.
- No i skończyła się sielanka. - szepnął do stojącego obok Paula, po czym zarzucił na ramię plecak EastPak'a.
Minął chudego chłopaka po czym podszedł do Artham:
- Wredny typ.. Nie lubię takich... - rzucił do dziewczyny. - Niedługo pewnie będzie nam kazał robić pompki i ćwiczyć musztrę... - chłopak wpatrywał się ponurym wzrokiem w Carrigana wsiadającego do samochodu.
Chambers przyjrzał się samochodom. W sumie mało ważne było dla niego którym pojedzie. Wybrał więc pierwsze z brzegu auto, trafiło na Volkswagena - nawet dobry wybór, niemieckie auta były w końcu nie do zdarcia. Spojrzał na dziewczynę raz jeszcze i spytał:
- Pakuję się do tego szarego VW, jedziesz ze mną? A tak w ogóle skąd jesteś, Artham? Ja przyjechałem z Richmond w stanie Virginia... takie małe miasteczko, właściwie nie ma o czym mówić.
Bez względu na to, czy Artham się zgodziła jechać z chłopakiem czy nie, Michael ruszył do wcześniej wybranego samochodu i zajął w nim miejsce oczekując na dalszy rozwój zdarzeń.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Bombardier
- Posty: 639
- Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
- Numer GG: 10499479
- Lokalizacja: Stalowa Wola
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Po przemowie tego faceta i optymistycznym tekście rzuconym przez kolegę swój entuzjazm mogło wyrazic tylko puknięcie sobie w łeb.
Postanowił jednak nie dzielic się z innymi swoim entuzjazmem (bo mógł stac się zaraźliwy)
W szkole najbardziej nienawidził WueFu a ich opiekun był praktycznie klonem jego WueFisty- tyle że wredniejszym i lepiej ubranym.
" Z tego towarzystwa najbardziej ludzki i sympatycznny wydaje się Michael."
Podeszedł do Vokswagena i zwrócił się do Michaela
- Chyba nie masz nic przeciwko...
Nie czekając na odpowiedź zajął miejsce w samochodzie,
Postanowił jednak nie dzielic się z innymi swoim entuzjazmem (bo mógł stac się zaraźliwy)
W szkole najbardziej nienawidził WueFu a ich opiekun był praktycznie klonem jego WueFisty- tyle że wredniejszym i lepiej ubranym.
" Z tego towarzystwa najbardziej ludzki i sympatycznny wydaje się Michael."
Podeszedł do Vokswagena i zwrócił się do Michaela
- Chyba nie masz nic przeciwko...
Nie czekając na odpowiedź zajął miejsce w samochodzie,

-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Artham Black
Roześmiała się pod nosem, na komentarz nieznajomego. Chyba on się przedstawił jako pierwszy, „Michale Camers?” Coś w ten deseń. Wydawał się miły.
Skoro już mają zmienić środek transportu, dobrze by było usiąść z kimś, z kim można porozmawiać.
-A tak w ogóle skąd jesteś, Artham? spytał
-Dawnson w Kanadzie. Ponownie się uśmiechnęła.
Chwilę wyczekała zanim zdecydowała się na samochód. Siedząc już w Volkswagenie rzuciła dość istotne dla niej pytanie.
-Czy wy także jesteście mutantami? rzadko widywała się z tak luźnymi grupami ludzi, przyzwyczaiła się do agentów i ludzi w białych fartuchach. Dorzuciła także po chwili…
-…i czy ktoś wie gdzie jedziemy i ile to będzie trwało? Bo ja nie mogę przebywać na zewnątrz dłużej niż 15 minut Może wydawała się trochę dziwna, ale jej wiek tłumaczył wiele. Chociaż nasuwało się pytanie, dlaczego akurat 15 minut?
Wydawało się jednak że pierwsze pytanie zdominowało konwersację.
Roześmiała się pod nosem, na komentarz nieznajomego. Chyba on się przedstawił jako pierwszy, „Michale Camers?” Coś w ten deseń. Wydawał się miły.
Skoro już mają zmienić środek transportu, dobrze by było usiąść z kimś, z kim można porozmawiać.
-A tak w ogóle skąd jesteś, Artham? spytał
-Dawnson w Kanadzie. Ponownie się uśmiechnęła.
Chwilę wyczekała zanim zdecydowała się na samochód. Siedząc już w Volkswagenie rzuciła dość istotne dla niej pytanie.
-Czy wy także jesteście mutantami? rzadko widywała się z tak luźnymi grupami ludzi, przyzwyczaiła się do agentów i ludzi w białych fartuchach. Dorzuciła także po chwili…
-…i czy ktoś wie gdzie jedziemy i ile to będzie trwało? Bo ja nie mogę przebywać na zewnątrz dłużej niż 15 minut Może wydawała się trochę dziwna, ale jej wiek tłumaczył wiele. Chociaż nasuwało się pytanie, dlaczego akurat 15 minut?
Wydawało się jednak że pierwsze pytanie zdominowało konwersację.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Michael Chambers
Będąc już w samochodzie, Chambers zdjął czapeczkę i włożył ją do i tak już wypchanego po brzegi plecaka. Przeczesał dłonią włosy, po czym spojrzał na Artham.
- Dawnson... Hmmm, spory kawałek drogi Cię tutaj wieźli. W każdym razie miło mi poznać koleżankę z Kanady. Nam wszystkim chyba... - uśmiechnął się do niej.
Usłyszawszy kolejne pytanie, zmarszczył brwi jak gdyby przywołując na moment w myślach nieprzyjemne zdarzenie z przeszłości. Szybko jednak uśmiech z powrotem zagościł na jego twarzy.
- Otwórz dłoń, Artham. - rzucił do niej. Widząc dziwne spojrzenie jakim go obdarzyła kontynuował. - Chciałem Ci jedynie coś pokazać, nie musisz się niczego obawiać.
Gdy wysunęła rękę w kierunku Michaela, ten zrobił to samo, lecz swoją dłoń trzymał w pewnej odległości nad dłonią Artham. Chwilę później mały strumień piasku którym chłopak "sypał" ze swej dłoni ułożył się w górkę na dłoni dziewczyny. Popatrzył na nią.
- Jak widzisz jedziemy na tym samym wózku. - uśmiechnął się lekko. - To jedynie mała próbka tego co potrafię robić. Moja "zdolność" polega na miotaniu piaskiem na lewo i prawo, czasem też zmieniam się w coś w rodzaju chodzącej piaskowej materii ale nie potrafię nad tym panować i wtedy rozwalam wszystko co jest na mojej drodze. Dlatego mój ocjec wysłał mnie tutaj, twierdził że tutaj dobrze się mną zajmą...
Spojrzał dziewczynie prosto w oczy i spytał:
- Może uznasz mnie za wścibskiego, ale czy mogę wiedzieć dlaczego nie możesz przebywać na zewnątrz nie dłużej niż 15 minut?
Będąc już w samochodzie, Chambers zdjął czapeczkę i włożył ją do i tak już wypchanego po brzegi plecaka. Przeczesał dłonią włosy, po czym spojrzał na Artham.
- Dawnson... Hmmm, spory kawałek drogi Cię tutaj wieźli. W każdym razie miło mi poznać koleżankę z Kanady. Nam wszystkim chyba... - uśmiechnął się do niej.
Usłyszawszy kolejne pytanie, zmarszczył brwi jak gdyby przywołując na moment w myślach nieprzyjemne zdarzenie z przeszłości. Szybko jednak uśmiech z powrotem zagościł na jego twarzy.
- Otwórz dłoń, Artham. - rzucił do niej. Widząc dziwne spojrzenie jakim go obdarzyła kontynuował. - Chciałem Ci jedynie coś pokazać, nie musisz się niczego obawiać.
Gdy wysunęła rękę w kierunku Michaela, ten zrobił to samo, lecz swoją dłoń trzymał w pewnej odległości nad dłonią Artham. Chwilę później mały strumień piasku którym chłopak "sypał" ze swej dłoni ułożył się w górkę na dłoni dziewczyny. Popatrzył na nią.
- Jak widzisz jedziemy na tym samym wózku. - uśmiechnął się lekko. - To jedynie mała próbka tego co potrafię robić. Moja "zdolność" polega na miotaniu piaskiem na lewo i prawo, czasem też zmieniam się w coś w rodzaju chodzącej piaskowej materii ale nie potrafię nad tym panować i wtedy rozwalam wszystko co jest na mojej drodze. Dlatego mój ocjec wysłał mnie tutaj, twierdził że tutaj dobrze się mną zajmą...
Spojrzał dziewczynie prosto w oczy i spytał:
- Może uznasz mnie za wścibskiego, ale czy mogę wiedzieć dlaczego nie możesz przebywać na zewnątrz nie dłużej niż 15 minut?
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Chris Sawyer
Wygląd dużego, łysego pana ze śmieszną koszulką ani trochę nie przeraził chłopaka, który przyzwyczaił się do takich instruktorów. Na treningach niemal każdy trener miał taką posturę i podobnie wyrażał się do swoich podopiecznych. Sawyer nie bał się go ani trochę, ale jednocześnie dażył szacunkiem, bowiem zapewne zasłużył na niego. Był bardzo zadowolony, że będzie miał kompetentnego nauczyciela od sztuk walki. Tym bardziej, że istniało duże prawdopodobieństwo na to, że to on będzie jego najlepszym uczniem spośród całej tej zgrai dzieciaków.
Wsiadł do tego samego samochodu, co dziewczyna, o której imię pytał przed chwilą. Usiadł koło niej, miała teraz wyraźny widok na jego bliznę na poliku. Miał nadzieję, że nie odstraszy to jej zbytnio. Rozejrzał się po pozostałych w aucie, był ciekawy z kim jeszcze przyjdzie mu się dusić w samochodzie.
Dowiem się w końcu jak masz na imię, czy wolisz się ze mną jeszcze trochę podroczyć, pomęczyć mnie swoim niewinnym uśmiechem? - spytał blondwłosą.
Wygląd dużego, łysego pana ze śmieszną koszulką ani trochę nie przeraził chłopaka, który przyzwyczaił się do takich instruktorów. Na treningach niemal każdy trener miał taką posturę i podobnie wyrażał się do swoich podopiecznych. Sawyer nie bał się go ani trochę, ale jednocześnie dażył szacunkiem, bowiem zapewne zasłużył na niego. Był bardzo zadowolony, że będzie miał kompetentnego nauczyciela od sztuk walki. Tym bardziej, że istniało duże prawdopodobieństwo na to, że to on będzie jego najlepszym uczniem spośród całej tej zgrai dzieciaków.
Wsiadł do tego samego samochodu, co dziewczyna, o której imię pytał przed chwilą. Usiadł koło niej, miała teraz wyraźny widok na jego bliznę na poliku. Miał nadzieję, że nie odstraszy to jej zbytnio. Rozejrzał się po pozostałych w aucie, był ciekawy z kim jeszcze przyjdzie mu się dusić w samochodzie.
Dowiem się w końcu jak masz na imię, czy wolisz się ze mną jeszcze trochę podroczyć, pomęczyć mnie swoim niewinnym uśmiechem? - spytał blondwłosą.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Bombardier
- Posty: 827
- Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
- Numer GG: 1074973
- Lokalizacja: Sandland
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Artham Black
Nie miała z sobą żadnego bagażu, ani torebki. Gdyby nie sukienka stałą by tam goła, gdy Michael posypał piasek jaj dłoń, ta spoglądała czy przypadkiem nie był to jakiś podstęp.
-Łał ale fajnie, też masz moce(!) Była zafascynowana tym efektem, oglądała jego dłoń z różnych stron, jego ręka najzwyczajniej rozsypywała się. Nie byłą przestraszona, ani nic w tym stylu, dodała…
-Też bym tak chciała… znacz coś tam mam, ale nie jest to tak fajne jak to Odwzajemniła spojrzenie.
Na pytanie o znaczące 15 minut zamilkła, spoglądając na kolana i ściśnięte nadgarstki. Chwyciła się za bark i z nagłym rozchmurzeniem odrzekła.
-Jak minie to zobaczysz. -roześmiała się najwyraźniej coś kryjąc, w końcu lepiej śmiać się niż płakać- Obyż Ż.U.K był w pobliżu. To urodziłeś się już taki? Pierwszą część zdania powiedziała szeptem do siebie.
Nie miała z sobą żadnego bagażu, ani torebki. Gdyby nie sukienka stałą by tam goła, gdy Michael posypał piasek jaj dłoń, ta spoglądała czy przypadkiem nie był to jakiś podstęp.
-Łał ale fajnie, też masz moce(!) Była zafascynowana tym efektem, oglądała jego dłoń z różnych stron, jego ręka najzwyczajniej rozsypywała się. Nie byłą przestraszona, ani nic w tym stylu, dodała…
-Też bym tak chciała… znacz coś tam mam, ale nie jest to tak fajne jak to Odwzajemniła spojrzenie.
Na pytanie o znaczące 15 minut zamilkła, spoglądając na kolana i ściśnięte nadgarstki. Chwyciła się za bark i z nagłym rozchmurzeniem odrzekła.
-Jak minie to zobaczysz. -roześmiała się najwyraźniej coś kryjąc, w końcu lepiej śmiać się niż płakać- Obyż Ż.U.K był w pobliżu. To urodziłeś się już taki? Pierwszą część zdania powiedziała szeptem do siebie.

-
- Bombardier
- Posty: 639
- Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
- Numer GG: 10499479
- Lokalizacja: Stalowa Wola
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Przysłuchiwał się rozmowie słodkiej parki.
Nagle zobaczył popis Michaela. Oniemiał ze ździwienia.
" Wychodzi na to że albo jestem mutantem albo będe służył za cel dla nich."
Spojrzał na swoich towarzyszy z przerażeniem.
"Jednak gdybym był celem pewnie przywieźli by mnie tu jakąś ciężarówką i nie słuchałbym przemówienia tego psychola,
( chodzi o trenera) więc wychodzi na to że jestem mutantem. "
Przypomniał sobie o tym w odpowiedniim momencie bowiem wybuchła debata na temat mutacji,
"Czyli ta akcja z podwójnym zabójstwem ze sczególnym okrucieństwem była sprawką mtacji..."
Padło pytanie:
-A jakie są twoje moce paul?
-Jeśli chodzi o mije moce to użyłem ich tylko raz, a do tego byłem w amoku. Nie wiem na czym polegają, ale ci którzy mieli okazję się o tym przekonać nie wspominają tego najlepiej.
Nagle zobaczył popis Michaela. Oniemiał ze ździwienia.
" Wychodzi na to że albo jestem mutantem albo będe służył za cel dla nich."
Spojrzał na swoich towarzyszy z przerażeniem.
"Jednak gdybym był celem pewnie przywieźli by mnie tu jakąś ciężarówką i nie słuchałbym przemówienia tego psychola,
( chodzi o trenera) więc wychodzi na to że jestem mutantem. "
Przypomniał sobie o tym w odpowiedniim momencie bowiem wybuchła debata na temat mutacji,
"Czyli ta akcja z podwójnym zabójstwem ze sczególnym okrucieństwem była sprawką mtacji..."
Padło pytanie:
-A jakie są twoje moce paul?
-Jeśli chodzi o mije moce to użyłem ich tylko raz, a do tego byłem w amoku. Nie wiem na czym polegają, ale ci którzy mieli okazję się o tym przekonać nie wspominają tego najlepiej.

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 8
- Rejestracja: poniedziałek, 23 kwietnia 2007, 09:21
- Numer GG: 0
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Po chwili ruszyliście. Samochody zanurzyły się w linię drzew i pagórków. Widok za oknami nie polepszył waszego samopoczucia. Z jednej strony było tu całkiem ładnie - sporo drzew tworzących przyjemne dla oka zagajniki, soczyście zielona trawa, łagodne pagórki - iście sielankowa sceneria. Z drugiej jednak strony psuły ją ... wyglądały jak te poligony do szkolenia żołnierzy, te tory szkoleniowe. Równoważnie, pionowe siatki, liny nad sadzawkami błota, drewniane ściany ... Czyżby naprawdę chcieli zrobić z was żołnierzy? Obok stały niskie szopy, chyba magazyny. Gdzieś w oddali zauważyliście ... czy to hangar?
Droga nie była długa. Zaledwie po kilkuset metrach wyłonił się nagle kształt prostego, funkcjonalnego budynku. Brudnozielony, z rzędami okien, mierzył sobie 2 piętra plus parter i miał kształt zwykłego prostopadłościanu. Na prawym końcu rozszerzał się w charakterystyczny kształt sali gimnastycznej. Przed wejściem wyrastał maszt z amerykańską flagą powiewającą na wietrze. Kilkadziesiąt metrów dalej dostrzegliście jeszcze jeden mniejszy budynek. Szerokie drzwi otwierane do góry sugerowały garaż.
Samochody zaparkowały przed wejściem. Carrigan wysiadł i rzucił kluczyki kolejnemu czekającemu ochroniarzowi.
- Bagaże tutaj - rzucił, najwyraźniej kierując te słowa do was. - Zostaną umieszczone w waszych pokojach.
Podszedł do drzwi i odwrócił się tuż przed nimi, najwyraźniej zniecierpliwiony, że musi na was czekać.
Wysiedliście z aut, rozglądając się z obawą, ale i ciekawością. Budynek nie wyglądał okazale, ale za to całkiem obszernie. Zostawiliście bagaże i podeszliście za Carriganem. Drzwi rozsunęły się, wpuszczając was do środka. Zdążyliście jednak zobaczyć dwie tablice po prawej stronie od wejścia. Na jednej był napis "Strefa 97". Na drugiej "Weapon X".
Za drzwiami był nieduży hol. Na wprost przed sobą mieliście schody i windę. Po ich obu stronach znajdowały się toalety - po prawej dla chłopców, bo lewej dla dziewczyn. Ktoś zasugerował nieśmiało chęć - czy też raczej potrzebę - udania się tam, ale Carrigan go zignorował.
Po lewej mieliście drzwi, teraz zamknięte, po prawej oszkloną dyżurkę, w której nikogo w tej chwili nie było. Dalej, przed schodami, w prawo i w lewo odchodziły szerokie korytarze. Carrigan poprowadził was tym lewym.
Minęliście sporo drzwi po obu stronach, ponumerowanych dwucyfrowymi liczbami plus zero na początku. W końcu doszliście do szerokich drzwi wieńczących korytarz. Po prawej i lewej mieliście przeszklone drzwi - wyjścia na zewnątrz - oraz wąskie schody na górę po jednej stronie (przeciwnej do frontu). Drzwi były jednak zamknięte. Obok każdych w ścianie tkwił czytnik kart, wyglądający na typowy zamek elektroniczny. Taki sam znajdował się na drzwiach wieńczących korytarz.
Carrigan przesunął przez niego wyciągniętą kartą i wkroczył do środka. Nie widząc innego wyjścia, podążyliście za nim
Sala wyglądała na zdolną pomieścić około 150 osób. A były to tylko miejsca siedzące. Ćwiartką koła opasywała podwyższenie z rzędem krzeseł i mównicą. Wyglądało to na jakąś aulę wykładową. Nie to jednak sprawiło przecież, że zatrzymaliście się jak wryci.
Nie byliście sami. Na sali siedziało już jakieś 30-40 osób. Same nastolatki, jak i wy. Siedzieli z dość dużą swobodą, znamionującą, że to miejsce nie jest im obce, w przeciwieństwie do was. Niektórzy siedzieli w grupkach, inni osobno. Kilkoro miało na sobie dość dziwne stroje; czy raczej kostiumy. Całe czarne, z dużym czerwonym X na plecach i napisem "Force" pod nim, takie same - tylko mniejsze - wersje na ramionach, zaś na lewej piersi nieduży znaczek z amerykańską flagą i napisem "Weapon" nad i "X" pod nią. Było ich pięcioro i siedzieli w grupie. Czyżby tutejsza drużyna sportowa? Ale w takim razie dlaczego była wśród nich dziewczyna?
Zresztą, co tam oni. Niektórzy z obecnych kasowali wszystko co do tej pory widzieliście. Jedna dziewczyna miała lawendowe włosy i pionowe źrenice. Skóra innego cały czas emanowała lekkim, ciepłozłocistym blaskiem. A jeden gość cały składał się z wody! Twarz, włosy, członki - wszystko. Utworzony z wody humanoid odziany w ciemny kombinezon.
- Siadać - nakazał wam krótko Carrigan. - Zaraz się zacznie.
Sam podszedł do podwyższenia, wskoczył na nie i zniknął gdzieś z jego boku.
Siedzący przyglądali się wam - jedni z pewnym zaciekawieniem, inni z lekką wyższością. Zwłaszcza we wzroku tych w jednakowych strojach można było zauważyć niechęć lub rozbawienie. Wyraźnie widać było po nich, że mają się za lepszych od innych.
Droga nie była długa. Zaledwie po kilkuset metrach wyłonił się nagle kształt prostego, funkcjonalnego budynku. Brudnozielony, z rzędami okien, mierzył sobie 2 piętra plus parter i miał kształt zwykłego prostopadłościanu. Na prawym końcu rozszerzał się w charakterystyczny kształt sali gimnastycznej. Przed wejściem wyrastał maszt z amerykańską flagą powiewającą na wietrze. Kilkadziesiąt metrów dalej dostrzegliście jeszcze jeden mniejszy budynek. Szerokie drzwi otwierane do góry sugerowały garaż.
Samochody zaparkowały przed wejściem. Carrigan wysiadł i rzucił kluczyki kolejnemu czekającemu ochroniarzowi.
- Bagaże tutaj - rzucił, najwyraźniej kierując te słowa do was. - Zostaną umieszczone w waszych pokojach.
Podszedł do drzwi i odwrócił się tuż przed nimi, najwyraźniej zniecierpliwiony, że musi na was czekać.
Wysiedliście z aut, rozglądając się z obawą, ale i ciekawością. Budynek nie wyglądał okazale, ale za to całkiem obszernie. Zostawiliście bagaże i podeszliście za Carriganem. Drzwi rozsunęły się, wpuszczając was do środka. Zdążyliście jednak zobaczyć dwie tablice po prawej stronie od wejścia. Na jednej był napis "Strefa 97". Na drugiej "Weapon X".
Za drzwiami był nieduży hol. Na wprost przed sobą mieliście schody i windę. Po ich obu stronach znajdowały się toalety - po prawej dla chłopców, bo lewej dla dziewczyn. Ktoś zasugerował nieśmiało chęć - czy też raczej potrzebę - udania się tam, ale Carrigan go zignorował.
Po lewej mieliście drzwi, teraz zamknięte, po prawej oszkloną dyżurkę, w której nikogo w tej chwili nie było. Dalej, przed schodami, w prawo i w lewo odchodziły szerokie korytarze. Carrigan poprowadził was tym lewym.
Minęliście sporo drzwi po obu stronach, ponumerowanych dwucyfrowymi liczbami plus zero na początku. W końcu doszliście do szerokich drzwi wieńczących korytarz. Po prawej i lewej mieliście przeszklone drzwi - wyjścia na zewnątrz - oraz wąskie schody na górę po jednej stronie (przeciwnej do frontu). Drzwi były jednak zamknięte. Obok każdych w ścianie tkwił czytnik kart, wyglądający na typowy zamek elektroniczny. Taki sam znajdował się na drzwiach wieńczących korytarz.
Carrigan przesunął przez niego wyciągniętą kartą i wkroczył do środka. Nie widząc innego wyjścia, podążyliście za nim
Sala wyglądała na zdolną pomieścić około 150 osób. A były to tylko miejsca siedzące. Ćwiartką koła opasywała podwyższenie z rzędem krzeseł i mównicą. Wyglądało to na jakąś aulę wykładową. Nie to jednak sprawiło przecież, że zatrzymaliście się jak wryci.
Nie byliście sami. Na sali siedziało już jakieś 30-40 osób. Same nastolatki, jak i wy. Siedzieli z dość dużą swobodą, znamionującą, że to miejsce nie jest im obce, w przeciwieństwie do was. Niektórzy siedzieli w grupkach, inni osobno. Kilkoro miało na sobie dość dziwne stroje; czy raczej kostiumy. Całe czarne, z dużym czerwonym X na plecach i napisem "Force" pod nim, takie same - tylko mniejsze - wersje na ramionach, zaś na lewej piersi nieduży znaczek z amerykańską flagą i napisem "Weapon" nad i "X" pod nią. Było ich pięcioro i siedzieli w grupie. Czyżby tutejsza drużyna sportowa? Ale w takim razie dlaczego była wśród nich dziewczyna?
Zresztą, co tam oni. Niektórzy z obecnych kasowali wszystko co do tej pory widzieliście. Jedna dziewczyna miała lawendowe włosy i pionowe źrenice. Skóra innego cały czas emanowała lekkim, ciepłozłocistym blaskiem. A jeden gość cały składał się z wody! Twarz, włosy, członki - wszystko. Utworzony z wody humanoid odziany w ciemny kombinezon.
- Siadać - nakazał wam krótko Carrigan. - Zaraz się zacznie.
Sam podszedł do podwyższenia, wskoczył na nie i zniknął gdzieś z jego boku.
Siedzący przyglądali się wam - jedni z pewnym zaciekawieniem, inni z lekką wyższością. Zwłaszcza we wzroku tych w jednakowych strojach można było zauważyć niechęć lub rozbawienie. Wyraźnie widać było po nich, że mają się za lepszych od innych.

-
- Kok
- Posty: 1275
- Rejestracja: poniedziałek, 10 lipca 2006, 09:55
- Numer GG: 9181340
- Lokalizacja: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Michael Chambers
W samochodzie
Spojrzał na Artham i uśmiechnął sie lekko.
- Chyba tak, ale o tym że jestem inny dowiedziałem się dopiero jakieś rok temu. Przypadkowo, pod wpływem stresu zamieniłem się w chodzącą piaskownicę i od tamtej pory ukrywałem to przed światem. W końcu jednak mój ojciec był świadkiem mojego kolejnego przeobrażenia i postanowił mi pomóc wysyłając tutaj, podobno znał kogoś z tego instytutu i dlatego się tutaj znalazłem.
W sali
Widząc że sala jest niemal pełna, zmarszczył brwi. "Nieźle, kto by przypuszczał, że jest aż tyle mutantów". Na wszelki wypadek trzymał sie dość blisko reszty nowych kolegów, jako że przekroczyli już etap początkowej nieśmiałości zażartował:
- Dobrze że nas podwieźli, jeszcze trochę a nie starczyłoby dla nas miejsc...- rozejrzał się po sali i zaproponował. - Może tam usiądziemy - wskazał głową wolne miejsca, które zdawały sie być optymalne pod względem widoczości - Jeśli szykują jakieś przedstawienie, warto mieć dobry widok.
Chwilę później skierował się ku wypatrzonemu miejscu. Liczył, że towarzysze pójdą wraz z nim.
W samochodzie
Spojrzał na Artham i uśmiechnął sie lekko.
- Chyba tak, ale o tym że jestem inny dowiedziałem się dopiero jakieś rok temu. Przypadkowo, pod wpływem stresu zamieniłem się w chodzącą piaskownicę i od tamtej pory ukrywałem to przed światem. W końcu jednak mój ojciec był świadkiem mojego kolejnego przeobrażenia i postanowił mi pomóc wysyłając tutaj, podobno znał kogoś z tego instytutu i dlatego się tutaj znalazłem.
W sali
Widząc że sala jest niemal pełna, zmarszczył brwi. "Nieźle, kto by przypuszczał, że jest aż tyle mutantów". Na wszelki wypadek trzymał sie dość blisko reszty nowych kolegów, jako że przekroczyli już etap początkowej nieśmiałości zażartował:
- Dobrze że nas podwieźli, jeszcze trochę a nie starczyłoby dla nas miejsc...- rozejrzał się po sali i zaproponował. - Może tam usiądziemy - wskazał głową wolne miejsca, które zdawały sie być optymalne pod względem widoczości - Jeśli szykują jakieś przedstawienie, warto mieć dobry widok.
Chwilę później skierował się ku wypatrzonemu miejscu. Liczył, że towarzysze pójdą wraz z nim.
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Re: [Marvel RPG] X-Factor: The New Age Of Heroes
Chris Sawyer
Wszedł do auli wypełnionej ludźmi. Rozejrzał się dookoła i mruknął tylko do siebie: Ale się nasrało tych ludzi.... Był wyraźnie znudzony całą tą podróżą, na przemian samochodem i pieszo. Wolałby posiedzieć sobie w jakimś porządnym towarzystwie, a tak był prawdopodobnie skazany na jakieś przemówienie. Wyraźnie zaciekawiła go grupa ubrana w te kombinezony, Ci co to tak pogardliwie na nich patrzyli. Chłopak od razu zrozumiał, że to prawdopodobnie oni są swoistą "elitą towarzyską" w tym miejscu. W jego głowie już krążyła myśl jakby się do nich wkręcić. Sawyer niejednokrotnie przekonał się już, że lepiej trzymać z tymi fajniejszymi, jacykolwiek by oni nie byli. Usiadł gdzieś z tyłu, wyciągnął nogi przed siebie i czekał na ewentualny rozwój wydarzeń.
Wszedł do auli wypełnionej ludźmi. Rozejrzał się dookoła i mruknął tylko do siebie: Ale się nasrało tych ludzi.... Był wyraźnie znudzony całą tą podróżą, na przemian samochodem i pieszo. Wolałby posiedzieć sobie w jakimś porządnym towarzystwie, a tak był prawdopodobnie skazany na jakieś przemówienie. Wyraźnie zaciekawiła go grupa ubrana w te kombinezony, Ci co to tak pogardliwie na nich patrzyli. Chłopak od razu zrozumiał, że to prawdopodobnie oni są swoistą "elitą towarzyską" w tym miejscu. W jego głowie już krążyła myśl jakby się do nich wkręcić. Sawyer niejednokrotnie przekonał się już, że lepiej trzymać z tymi fajniejszymi, jacykolwiek by oni nie byli. Usiadł gdzieś z tyłu, wyciągnął nogi przed siebie i czekał na ewentualny rozwój wydarzeń.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
