Ja miałem kilka zabawnych sytuacji ze snem.
Znaczy kiedy siedze przed kompem, albo siedze do późna (ogółem - pracuję) i jestem już wyczerpany z braku snu, myslenia i w ogóle często bezmyślnego siedzenia i gapienia się w pracę to zaczynam słyszeć rzeczy których albo nie słyszałem nigdy w życiu ( jak muzyka której tekst wyraźnie łapalem, coś o śmierci i smieciach , zupelnie jakby jakas punkowa kapela grała, ale przecież bym piosenke kojarzył) raz słyszałem "wilma i'm home" z Flinstonów. Innym razem słyszałem jak dwie kumpele o czyms rozmawiają, ale nigdzie w pokoju ich nie było. mam swiadomość że to tylko takie "mam otwarte oczy, niby patrzę ale już świadomość zasypia". Wystarczy że się otrząsne to zaczynam wracać do pelnej świadomości.
Spanie przy muzyce też mi dało nieco po czaszce. Pamietam jak se pusciłem The Doors na ripicie i zgodnie z rytmem muzyki, jej nastrojem i natęzeniem miałem jakieś psychadeliczne sny. Aktualnie nic nie pamietam(prócz jakiegoś wielkiego domu w którym ściany i sufit obłozone były boazerią grubo smarowaną pomarańczowym rpzezroczystym lakierem i ze szukalem brata który zaginął, potem znalazłem się gdzieś w stanach na ulicy i coś z psami było. Ale to bylo w środku snu nie pamietam początku ani końca), choć w kilka dni po tym śnie sie wszystkim chwaliłem co w nim było.
treść mojego snu z eee... 11 listopada 2006
Ja tej nocy miałem sen, że jechałem samochodem matki (opel astra z taką wystajacą dupą, znaczy z większym bagaznikiem) Wiem że ojciec mi niewiadomo czemu kazał jechac do starogardu, i pojechałem na stację benzynową zatankować i patrzę że jakś laska kręci się przy aucie i chyba coś wyciągneła z niego, to ją tylko przegoniłem. Potem jechałem dalej i na zjedzie z Moreny na kartuską w stronę starego Gdańska(który niewiadomo czemu był na wysokiej górze) przypomniało mi się że ja nie umiem prowadzić i wpadłem do rowu, ale o dziwo zjechałem po stromiźnie i zjechałem na trawnik pod górą. Wyszedłem i se pomyślałem "kurwa, co ja teraz ojcu powiem" i już miałem zadzwonić do domu, kiedy ktoś mnie wpakowął na kopach do wozu, w ktrym nagle siedzenie i kierownica były jak w motorze, takim harleju czy czymś i mnie kurwa szanatżowali i się obudziłem.
No i miałem sen o lataniu. jezus maria, ten sen jest niezapomniany. Nie wiem, to był jakis obóz, czy kolonie. Wszystko wyglądało jak tropiki - roślinność, wilgotność, temperatura, choć wiedziałem że to gdzieś w okolicach Helu. Zamiast zwyklych domków byly same ściany na planie prostokąta obrosnięte bluszczem, a na nie w razie deszczu zakładany był brezent, tak by nikogo deszcz nie zmoczył. Jak przyjechaliśmy wynajętym autobusem, brezentu nie było. Takich domków było nie wiem może z trzy. Gdałaem z ludźmi starałem się obczaić jakieś ładne panny i w pewnym momencie poczułem ból w plecach i ciach miałem skrzydła. pamiętam jak biegłem kilkanaście metrów żeby skoczyć do lotu, jak poderwało moje ciało i poczulem cisnienie, zupełnie jak w samolocie. Ale zaryłem w ziemię. Potem wziałem wiekszy rozbieg, poczułem sie identycznie i dopóki nie ustatkowałem poziomu lotu czułem to cisnienie. Potem poprostu fruwałem nad zatoką ( w ogóle nie wiem gdzie na horyzoncie podziały się wszystkie miasta i wioski oraz ulice). Czułem kazdy podmuch wiatru, bryzę która która oziębiała mi skórę ( bo koszulka się rozerwała kiedy skrzydła rosły) i no i czułem przeróżne zapachy, zazwyczaj w snach zapachów nie czuję, nie pamiętam. Samo latanie było proste. Miałem niewielkie białe skrzydła(jeśli ktoś oglądał X-men III to tam Archangel miał takie skrzydełka, ale sen miałem na długo przed obejrzeniem trzeciej części z kinowej trylogii x-men) , czułem ich cięzar i zapach ( pachniały, wiadomo pierzem) ale to w sumie nie da sie tego opisać co czułem, bo to kurde jeden z najzajebsiszych snów jakie w zyciu przezyłem(kłamstwo, ochydne kłamstwo to najzajebisszy i najpiekniejszy sen jaki miałem). W końcu usłyszałem głos: "dość tego". I skrzydła które mialem okazały się nagle wielkimi białymi kartonami, które wprawiałem w ruch siłą wlasnych ramion. Zaczęłem spadać. Starałem się tymi kawałkami kartonów wymanewrowac jakoś. I normalnie wykręciłem jakoś tak że zamiast spadać jak kamyk zaczałem zataczać wielkie spirale tak że do ziemi leciałem prawie w poziomie i starałem się manewrować tak by uderzyć w żółty pasek plaży, aniżeli w wszechogarniający las tropikalny. Uderzyłem nogami kilka razy w piach, zupelnie tracąc panowanie i zaryłem w (czułem gorąc piasku z resztą słony zapach letniej plaży również)gorący piasek plaży. Cały czas pamiętam jak oblepioną miałem od piachu twarz i jak Cięzko bylo mi się podnieść. A kiedy się podniosłem zobaczyłem kilkuletnią dziewczynkę która miała potwornie wielkie oczy i usta i powiedziała: "nie smuć się". i wtedy się obudziłem i byłem smutny(przez nastepne kilka dni). Ale ekshibicjonizm.
Co do snów kontrolowanych: Miałem kilka, starałem się kiedyś powrócic do tego co napisałem powyżej ale nie udało się, za to kilka razy bawiłem się w maskarę piłą mechaniczną.
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
ale po tym snie wyżej to nuda.
juezusmaria jak sie rozpisałem.