No OK, rozumiem. Po prostu wkurza mnie taki biologiczny dekonstrukcjonizm: "facet ma jądra, więc musi rozwalać innym czaszki kamiennym toporem; kobieta ma jajniki, więc nie musi". Jestem na takie pieprzenie trochę przeczulony. Jeśli nie to chciałeś powiedzieć, to szczerze sorki.Brzoza pisze:O c'mon, może uogólniłem, ale generalnie ta granica kiedy człowiek przestaje mysleć jak szczyl a zaczyna mysleć o powaznych sprawach jest płynna dla każdego.Solarius Scorch pisze:Jako mężczyzna w wieku nieco ponad 25 lat powiem krótko: p*****lisz.
Hmm, wiadomo że jakieś naparzanki na miecze z kijów są, czasem komuś może coś się przy tym stać... Ja jednak sądziłem, że mówiąc o brutalności dzieci i młodzieży nie mówicie o zabawach tego rodzaju, ale o umyślnym i poważnym krzywdzeniu: wymuszaniu, terrorze, znęcaniu się psychicznym i fizycznym, prześladowaniu na tle rasowym czy klasowym itp. To o tym głównie mówiłem, jak również o przestępczości małoletnich, alkoholu, dragach i benzynie, a nie o tym że ktoś kogoś walnął w głowę kijkiem, bo bawili się w Drużynę Pierścienia.Brzoza pisze:Ale jak nie, przecież wszelkie bijatyki dzieci często rozumieją jako zabawę. A dzieciaki od jakiegoś czasu robią się coraz bardziej brutalne... A modny teraz jest chyba Ben10.
Hm, muszę się tu zgodzić. Choć żaden z nas tak naprawdę nie wie, jak pilnowano naszych rodziców (bo to co oni czy ich rodzice nam mówią, może być zafałszowane przez czas i prywatną mitologizację - moi zresztą mówią to samo co twoi), ale jednak wprowadzenie komórek wiele zmieniło. Ja o komórkach po raz pierwszy usłyszałem może nawet dopiero w liceum, więc trudno mi sobie wyobrazić jak to jest mieć smycz...Brzoza pisze:Sam pier***isz. Nie mówię że rocznik niżej jest zjebany z tego powodu, mówię raczej o tym że mnie juz pilnowano bardziej niż moją matkę czy ojca kiedy szli gdzieś się bawić( prócz tego ze musieli pomagac w domu, to jak już gdzieś wyleźli nie było ich cały dzień w domu i nikt nie wiedział gdzie dziecko jest, ja musiałem się odmeldować lol co godzinę, a dzieci aktualnie maja komórki).
przez co wszystko dzieci pod kloszem rodzicielskim przez dłuższy czas są niepoważne, co się odnosi do pierwszego quote'a.
Mogę tu przytoczyć znajomego, którego córka była wówczas na obozie letnim i który powiedział mniej więcej tak: "Komórki to zło. Kiedyś dziecko się wysyłało na obóz, a ono wracało po trzech tygodniach; teraz ona ma komórkę i codziennie muszę do niej zadzwonić, żeby się upewnić że wszystko w porządku. A jeśli nie odbierze, to dopiero się martwię!"
Myślę, że w tym co mówisz może mieć wiele sensu. Hmm...