Na liście dyskusyjnej zapomniałem napisać, że jestem leniem. Teraz będzie to ewidentnie widać, bo po prostu skopiuję mój tekst stamtąd. ;P
======================================
W tawernie panował półmrok. Można by było odnieść wrażenie, iż to sam
stęchły zapach piwa i innych trunków zaćmiewa światło z łuczyw zaczepionych
na ścianach. Stali bywalcy z chęcią korzystali z kolejnych kolejek
stawianych przez grupę wesołych przybyszów. Podróznicy twierdzili, iż
przybyli w te strony w szukając odpoczynku od przygód. A że wszyscy kochali
widok gór...
Tylko jeden z włóczęgów nie przejawiał chęci do wspólnej zabawy. Było to tym
dziwniejsze, iż oparta o ścianę lutnia sugerowała, że był bardem. Siedział w
najciemniejszym kącie tawerny, rył coś zawzięcie na kawałku oprawionej w
ramkę kory brzozowej. Zdawał się ignorować całe swoje otoczenie.
- Co pissszez, p-panie barsieee? - Jeden z bardziej podchmielonych gości
chyba nie mógł wytrzymać postawy obcego.
Obcy milczał wpatrując się w białą korę.
- Głuchyś? Kolega pyta się, co piszesz! - Inny mężczyzna dołączył się do
swojego przyjaciela. Kompani barda zamilkli, czekając na to, co się stanie.
- Zagrałbyś coś wierszokleto pieprzony! - Jeszcze jedna osoba wstała z
miejsca. Posturą przewyższała większość obecnych. Osiłek zbliżył się do
barda.
Ten podniósł głowę, zapewne poruszony odorem unoszącym się wokół tłustego
zawadiaki.
- Odsuń się, przyjacielu. Olbrzymy górskie pachną ładniej od ciebie. Poza
tym - rozejrzał się po rozeźlonych gościach - nei znam pieśni, które mogłyby
się wam spodobać.
Osiłek spojrzał obcemu w oczy. Było w nich coś niewinnego. Wydawał się
bezbronny, a jego spokój i pewność siebie nieznośnie z tym kontrastowały.
Tłuścioch napiął mięśnie, postawił krok naprzód i sięgnął do opartej o
ścianę lutni.
Wrzasnął. Cztery jego palce leżały na obłoconych deskach podłogi. Niegroźny
wygląd obcego sprawił, że niezauważył - albo zignorował - wiszący na jego
plecach miecz. Teraz bard ocierał szmatką zakrzywione ostrze z krwi.
- Mówiłem: odsuń się. Masz jeszcze jedną szansę, żeby się zastanowić nad tą
prośbą. - Bard nie czekał na reakcję przyciskającego do boku rękę mężczyzny.
Schował miecz do pochwy i wrócił do swojego kawałka kory. Wszystkim
perzeszła ochota na słuchanie pieśni. Zajęli się swoimi kuflami.
Zabawa w tawernie została wznowiona.
======================================
Gwiazdy nad Tatooine zawsze wyróżniały się szczególną urodą. Mast'he-Est-Qen
spędził pod tymi gwiazdozbiorami całe dzieciństwo. Teraz tu wrócł, a wraz z
nim powróciły wspomnienia. Pośród tych piasków odnaleźli go ludzie pustyni.
W te piaski wsiąkła krew tych samych ludzi, kiedy Jedi wyzwalali go z
niewoli. Teraz przybył do tych piasków szukając odpowiedzi na nurtujące go
pytania.
Wiedział, że nie pozostało mu zbyt wiele czasu. Kiedy opuścił zakon, lord
Sith zapewnił mu schronienie. Teraz zaś pozbawił siebie również tej osłony.
Jedi i Sith pierwszy raz od wieków byli w czymś zgodni- ten podwójny zdrajca
musi odpowiedzieć za swoje postępki. A oba zakony było stać na skorzystanie
z usług łowców nagród. Mógł polegać tylko na sobie i na Mocy, która była w
nim silna. Niezwykle silna, doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Jedi byli słabi. Ślepo wpatrzeni w swoją ograniczoną "jasną stronę Mocy".
Sithowie nie byli lepsi. Szukając nieskończonej potęgi również stracili z
oczu istotę swojej siły. Według Mast'he-Est-Qena oba zakony w gruncie rzeczy
się nie różniły.
Zorza na horyzoncie pojaśniała. Zbliżał się świt.
Czas go gonił. Wróci do swoich rozmyślań, kiedy znajdzie jakieś schronienie.
Otulił się szczelniej płaszczem i ruszył w głąb pustyni ufajc, że Moc
zaprowadzi go na miejsce.
======================================
Śmierć czeka każdego. Nawet bogów. Opiekun tej milczącej siły zawsze
znajdował się w dziwnej pozycji. Gardzono nim dopatrując się w jego
działaniach esencji zła. Obawiano się go, gdyż dzierżył w swoich rękach
niewyobrażalną potęgę. Nikt jednak nie pozostawał obojętny. Pan Śmierci
absorbował więcej uwagi niż wszyscy pozostali bogowie razem wzięci. Nic więc
dziwnego, iż z wielką uwagą przyglądali się oni temu, kto właśnie miał zająć
to stanowisko.
Asthner, syn Sekora, był więcej niż obiecujący. Stanowił niemal
przeciwieństwo swojego ojca. Bogowie z wielką przyjemnością wynosili swojego
wybrańca na opustoszały tron. Wszystko miało wrócić do normy.
Wiedział, że prędzej czy później musiał sięgnąć po tą odpowiedzialność. Inni
bogowie nie mogli mieć na to wpływu. Zwykła przyjaźń jednak nakazywała mu
pozostawić ich w uczuciu, iż nad wszystkim sprawują pełną kontrolę.
Nie chciał być jednym z nich. Kochał ludzi i wiedział, że Ci sami ludzie go
niedługo znienawidzą.
Westchnął. Ile razy można o tym myśleć? Przegrał z przeznaczeniem. Mógł
teraz tylko udawać radość i zająć swoje symboliczne miejsce.
Otaczające go postacie chyba wyczuły jego nastrój. Stali sztywno, milcząco
prosząc go, by pogodził się z losem.
Odwrócił się i spojrzał na ich twarze. Lubili go. Był miłą odmianą po
Sekorze, zakończył też krwawą wojnę na ziemii.
"Może wszystko się jakoś ułoży?" - pomyślał nieco bardziej optymistycznie i
usiadł na zimnym siedzisku.
======================================
Wszystkie te teksty opisują różne strony mojej osobowości. Asthner,
Mast'he-Est-Qen, postrzeleniec Kubi i spokojny Marcin wpółistnieją w jednej
osobie.
Fajnie jest mieć urojone rozczłonkowanie jaźni. ;P
Z suchych faktów o mnie:
Jestem pełnoprawnym dzieckiem Czernobyla, jako że urodziłem się 15.I.'87.
Kto nie wierzy, niech odejmie od tej daty 9 miesięcy i sprawdzi dokładną
datę katastrofy.
Czytam fantasy, nie przepadam za science-fiction. Pisuję króciótkie
opowiadania (powyższe były oczywiście wymyślane na poczekaniu). Trenuję
kendo, skaczę w dal, biagam krótko i wystawiam piłki w siatkówce. Zagrywam
się w strategie i cRPGi i wszystkie Jedi Knighty. Nie wolne też zapominać o
M:tG...
Cytując mnie samego: "śpiewam i gram na gitarze". A co? Shanty, ballady
morskie, piosenki turystyczne. Kilka utwórów z rock'a lub metalu. Czego
słucham? Powyższych, czyli poza shantami etc: rock, metal, mistyczne i co
tam mi się jeszcze spodoba. Jak narazie nie trafił do mnie hip-hop, nic nie
wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie miało mu się to udać.
Towarzysko jestem prawie-abstynentem, co zwykle dyskwalifikuje mnie już na
starcie. ;P Na meetach, zjazdach i konwentach nie da się mnie uświadczyć-
jestem samotnikiem i cecha ta jest chyba we mnie zbyt głęboko zakorzeniona
by dało się ją wyplewić. Co roku można mnie znaleźć w którychs z polskich
gór (choć za rok może to się nieco zmienić...), kiedy zaś niebo jest czyste
lub zbliża się maksimum przejścia przez rój meteorów niemal zawsze znajdę
chwilę żeby spojrzeć na niebo.
Barzdiej zawodowo: licealista (XXXI LO w Łodzi, matfiz), moderator kilku
forów dyskusyjnych (TRPG, CDA, Poltergeist M:tG i kilka innych), redaktor i
szef Kręgu M:tG w Tawernie.
To chyba wszystko, późno się robi, więc i tak o reszcie zapomnę...
Zaraz...
Zapomniałem powiedzieć, że jestem prawdopodobnie największym sklerotykiem na
tej planecie. ;P
Teraz to juz chyba naprawdę wszystko,
Pozdrawiam,
Marcin 'Asthner' Kubiak