Strona 1 z 5
Najgorsze sesyje
: środa, 1 marca 2006, 12:55
autor: LOD
Psikus polega na tym, że zawsze się mówi o osiągnięciach, nie upadkach. Zawsze mówimy co było śmiesznego, co nam się udało. Jeszcze ani razu nie widziałem by ktoś opowiadał lub się nawet przyznał (jako MG) że sam skopał sesję. Wczoraj sobie to uświadomiłem i postanowiłem założyć ten temat. Zresztą nieudane sesje są nawet często częściej niż te udane. Prawdę mówiąc jako MG to dość niedawno zaczęły mi się powoli udawać sesyjki, w których czułem że gracze odgrywają, a ja czułem satysfakcję z tego co robię. Piszcie co zawsze schrzaniacie, jakie sesje skopaliście, co byście chcieli poprawić w sobie. U mnie krąży jeden największy ból (póki co):
Muszę wreszcie znaleźć i poznać ze sobą paru kumpli by stworzyć normalną ekipę (nie jak zwykle, że znajdzie się co najmniej jedna osoba z którą się ktoś nie lubi, lub poprostu wkurza resztę swoim "mrokiem i gotykiem" i humorem itp.) i bym wreszcie mógł częściej zacząć grać w sesyjki. To mój definitywnie największy problem.
Może jak MG będzie miał problem czemu mu nie wychodzi, to inni gracze mu pomogą.

Ale też piszcie by się wspierać, że nie tylko wy tu pieprzycie sprawę.

: środa, 1 marca 2006, 13:19
autor: delur
No moja kazda sesja jest schrzaniona.. zawsze glupie zarty, teksty w stylu 'Ruchanie dzikóóóóóóóóóów!' itp. zarty ciagle zarty, na kazdym kroku zarty, zmieniam towarzystwo, zmieniam osoby, gramy kilka sesji normalnie, zarty, nie chce sie grac im, chce im sie zartowac... eeh to wszystko przez graczy
: środa, 1 marca 2006, 14:03
autor: Falka
Hmm... U mnie chyba nawala klimat. I nie jest ważne, który z MG prowadzi (jest nas troje w 5-osobowej drużynie), zawsze tego jakoś brakuje. Trudno powiedzieć, czy jest to wina MG, czy graczy, najpewniej obie strony podchodzą do tego nieco za bardzo na luzie. Nigdy nikogo nie dało się wystraszyć, czy spowodować ciarek na plecach. Nikt nigdy nie wzruszył się opisem biednego dziecka, czy zwrócił uwagę na malowniczy krajobraz.
Ale nikomu to nie przeszkadza, bo bawimy się zawsze świetnie. Nie są to idealne sesje, ale nie pamiętam ani jednej, po której ktokolwiek z drużyny byłby niezadowolony. :)
No i jeszcze nie podoba mi się jedna rzecz - ja jako MG. A zwłaszcza ja, jako MG, który ma prowadzić ludziom, którzy się na rpg znają. Inaczej gra mi się z drużyną, która przygodę z rpg zaczęła właśnie od sesji ze mną, a inaczej ze starymi wyjadaczami. W tym drugim przypadku bierze u mnie górę wrodzona nieśmiałość i wtedy zonk. Nie ma sesji, bo MG uciekła. Albo przynajmniej wygląda tak, jakby czekała na najdogodniejszą chwilę do ucieszki ;)
No ale na szczęście mi to przechodzi powoli ^^
: środa, 1 marca 2006, 14:39
autor: BLACKs
Pamiętam jak schraniłem sesję, bo dałem za dużo walki, a na inną przerwałem w połowie bo nie umiałem improwizować i dałem tyłka

. Lecz teraz to idzie znacznie lepiej i prościej i rzadko kiedy jest schrzaniona. Ostatnio rozwaliłem podczas wakacji, ale to było z premedytacją, ponieważ gracze chcieli sesję co drugi dzień.
: środa, 1 marca 2006, 15:06
autor: Kloner
Moja najgorsza sesja była wtedy, kiedy zamiast grać, kumple rzucili się do kompa grać w F.E.A.R'a

: środa, 1 marca 2006, 19:42
autor: Uciekinier
Uczestniczyłem w takiej potwornej sesji... Był to bolesny cios dla mojej psychiki, dziś jednak powoli wracam do normy. A co wtedy się stało:
- MG świetnie opisywał. Pamiętam szczególnie jeden jego opis, kiedy zobaczyliśmy wieże. Powiedział wtedy:
MG: Widzicie wieże
Koniec opisu. Takich opsiów było więcej.
- walczyliśmy z borsukami które miały modyfikator do siły +4 albo +3 (graliśmy w D&D) potem spotkaliśmy Drowy z łukami refleksyjnymi +5. Wspomniane borsuki nie były efektem humorku MG, tylko zwyczajnym przeciwnikiem... A te Drowy by nas powybijały, ale MG się ulitował.
- Obdarował nas magicznym przedmiotem, który nie był nikomu potrzebny - był za to potrzebny jego postaci. Nie wzięliśmy go jednak.
- Zero klimatu. Wszysyc spali, ożywali gdy kogoś trzeba było pobić.
- Na koniec oznajmił, że bardzo lubi prowadzić i że bardzo chętnie jeszcze to zrobi...
: środa, 1 marca 2006, 20:42
autor: Rodic
Witam.
W większości przygód, to same żarty, rozwalanie mi sesji, jakimiś hasełkami, itp. Mam często taką rzecz że: gracze rozwalą mi głównego bohatera przygody, a przecie
ż ja im nie zabronie bo nie mogę powiedzieć graczowi że czegoś nie może

. Najczęściej kończy się tym że drużyna zaczyna sobie opowiadać kawały, albo idzie na piwo które piją i piją, żartując sobie. Był taki dzień kiedy się wkurzyłem i wpakowałem jednemu z graczów ułomność alkoholika

, wtedy problem się skończył.A jakie wy macie sposoby aby temu zapobiec? (oczywiście wygłupianiu się nawzajem graczy na sesjach)?.
: czwartek, 2 marca 2006, 17:25
autor: LOD
Cały czas im dawać jakieś sytuacje by nie mogli zasiedzieć się dłużej w jednym miejscu. Siedzą przy browarach? Co za problem, by rozpoczęła się b
ójka, przyszedł ktoś z questem, by ktoś ich okradł wykorzystując ich pijaństwo... Akurat motywów jest od groma tylko MG musi poimprowizować i mieć sporą wyobraźnię. Akurat na nudę nie mogę na
rzekać. Czasem na monotonność, jak są kiepskie opisy, jak gra się robi trochę nudna jak co chwilę nas cóś atakuje itd. (na szczęście jak ja prowadzę nie ma już takich sytuacji

)
: czwartek, 2 marca 2006, 18:49
autor: Epyon
Ehhh... Talentu jako MG to jak ogólnie nie mam (ale samokrytyka

), ale najbardziej do tej pory skopałem sesję .hacka// tu na forum. Niestety, moje jedno-, dwulinijkowe opisy krainy były zdecydowanie za slabe.

: piątek, 3 marca 2006, 06:43
autor: Kloner
Ja też kilka sesji skopałem na forum

: piątek, 3 marca 2006, 12:14
autor: Halgren
Hmmm.... Najgorsza sesyja to chyba każda którą prowadziłem.

U nas jest tak, że co jakiś czas przychodzi kolej na kogoś innego kto bedzie prowadził. Znaczy jak nasz ulubiony Miś Gry już bedzie wykończony wymyślaniem nowych przygód dla nas. To wtedy ktoś inny jest zmuszony do prowadzenia.
I gdy wychodzi, że moja kolej nastaje wtedy, przygotowania idą pełną parą. Świat, BNy, cel, co gdzie i jak. Wszystko jest przygotowane, każda kwestia, każdy szczegół.
I nagle nastaje ten dzień dzień sesyji, zaczynają się schodzić gracze, już wszystko i wszyscy są przygotowani... Zaczynamy... Każdy spogląda na MG... To są najgorsze sekundy... Czas jakby zwalnia... Każdy czeka na pierwsze słowa, na pierwsze gesty, na pierwsze opisy. A tu cisza... po kilku wiekszych oddechach zaczynamy... Lecz to juz nie jest to co było przygotowane teraz to jest czysta improwizacja... Co jakiś czas sekundy ciszy, które wydają sie minutami... Co chwila spoglądanie do notatek co ma być dalej, a gracze czekają na to co powiesz...
Lecz nie wiem czemu, czy to żeby mi przykrości nie robić czy może dlatego, że nikt nie chce u nas prowadzić, czy to może dlatego, że to z mojej strony tylko tak źle wygląda. Oni mówią, że im się podobało i było fajnie.
HALGREN IRONBEARD syn GUARDUS'a
: piątek, 3 marca 2006, 12:24
autor: Halgren
PS. do Uciekinier
To nie był borsuk tylko rosomak

i miał +6 do siły
PS. 2 do reszty forumowiczów to nie ja byłem tam MG
aż tak moja improwizacja nie wygląda
HALGREN IRONBEARD syn GUARDUS'a
: piątek, 3 marca 2006, 15:18
autor: Uciekinier
Jaki ten świat mały Halgrenie, czyż nie?
Ta najgorasza sesja wcale nie była improwizacją. Ów MG podpierał się scenariuszem do Warhammera (choć graliśmy w D&D).
: piątek, 3 marca 2006, 15:23
autor: krucaFuks
To moze to byl Wolverine (czyli rosomak wlasnie) z X-menow...

: piątek, 3 marca 2006, 15:39
autor: Halgren
To był D&D na podstawie scenariusza z netu do warhammera. Ale pewnie rosomak to z X-menów bo tamten MG lubil ich troche

. No niestety MG był troche mało obyty w RPGach lub sprawiał takie wrażenie. Dlatego juz od tamtej pory go nie widzieliśmy.

: wtorek, 7 marca 2006, 22:52
autor: Rodic
U mnie też często sesja kończy się tym że graczą odniechcewa się grać, i zaczynają się nudzić. Np. jak się w nocy nie wyśpią, a gramy w ten sam dzień nockę, to gracze pół uczestniczą w grze, pół śpią.

: wtorek, 7 marca 2006, 23:10
autor: Solarius Scorch
Rodic pisze:U mnie też często sesja kończy się tym że graczą odniechcewa się grać, i zaczynają się nudzić. Np. jak się w nocy nie wyśpią, a gramy w ten sam dzień nockę, to gracze pół uczestniczą w grze, pół śpią.

E, to jest kwestia treningu! W czasie większej części studiów grałem właściwie codziennie i naprawdę się nauczyłem nie spać

Ech, te maratony: jedna sesja przez kilka dni z przerwą na zajęcia i posiłki

Ale ja tu off-topicuję, a do rzeczy. Jedną na nagorszych sesji w moim życiu przeżyłem na jednym z Imladrisów u niejakiego "Mistrza Mistrzów" (tak go później nazwaliśmy ironicznie). Zamiast pisać na nowo, przedstawię tę postać tak jak ją opisaliśmy na naszej stronie (reklama, reklama!) w słowniczku RPG:
MISTRZ MISTRZÓW:
Pewien osobnik, którego spotkaliśmy na konwencie Imladris 2002 (o ile pamięć nie myli, bo już nie ta). Zaproponował on naszej grupie (Max, Solar, Zen, Tomek „Anar-Thon” i ?Wojtek) sesję militarną na podstawie gry UFO — Enemy Unknown. Będąc w 4/5 wielkimi miłośnikami tej gry i sesji wojskowych w ogóle, ochoczo się zgodziliśmy. No cóż… Podejście MG okazało się dość specyficzne: „No więc idziecie sobie tym korytem rzeki… Rzućcie sobie… OK, ty się zamoczyłeś… Hej, to mi przypomina jak moi gracze spotkali mutona! Mówiłem już wam o tym? No więc,…” (10 min. przerwy na średnio interesującą historyjkę). Wszyscy zgodziliśmy się później że to była najgorsza sesja w naszym życiu — no, poza Tomkiem, ale on należał do klubu miłośników fantastyki „Strych”…
Starczy za odpowiedź?
