Tak naprawdę najbardziej lubię spektakularne porażki, jak ostatnio, gdy po wyrzuceniu jedynek sześć razy pod rząd, doświadczony łowca omało nie został pożarty przez szczura
To chyba najlepszy sposob na rozpoznanie czy ktoś jest MG czy BG :] BG nigdy nie powie ze lubi porażki
.
Nieprawda. Gdyby gracza to nie bawiło, żaden szczur by go na ziemię nie powalał. Jeśli nie lubisz czasem się pośmiać na sesji, zwłaszcza z własnych pomyłek, możesz wszystko odgrywać na poważnie.
Moją najciekawszą sesją, w której grałam druidką, okazała się misja w mieście, a wywoływałam na niej ogromne zamieszanie z powodu nieprzystosowania do warunków (niedobrowolnie). Pamiętam najlepiej upadek z dachu, bo MG uznał, że jako człowiek lasu czuję się nieswojo widząc te wszystkie budynki i tracę premię ze zręczności . Bardzo przyjemnie mi się grało.
Bardzo chciałbym wprowadzić równowagę między heroizmem, a realizmem, ponieważ nie lubię sesji "przesadzonych" w którąś ze stron. Nie są może złe, być może nawet skłaniałbym się ku realizmowi, tylko moi gracze często po prostu nie mają pomysłu na walkę, mówią "atakuję go" zamiast pokombinować, wykorzystać teren, nawet gdy wróg ma porażającą przewagę. Nie chcę ich od razu zabijać, bo wtedy skończy się papier na karty postaci, i w dodatku obrzydzę im sesje (nie są jeszcze "starymi wyjadaczami", a śmierć co chwila nie zachęca zbytnio do dalszej gry).
Józef Stalin pisze: Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka
Nekromanta pisze:Bardzo chciałbym wprowadzić równowagę między heroizmem, a realizmem, ponieważ nie lubię sesji "przesadzonych" w którąś ze stron.
Ja właśnie próbuję przyzwyczajać graczy do realizmu. Szczególnie w przypadkach, w których gracz myśli, że postawi się na całą wioskę. Pewne rzeczy po prostu nie przejdą, trzeba pomyśleć, jak zrobić sobie przewagę. Co innego normalne starcia. Tu gracze mogą robić to co chcą, pod warunkiem, że pozwala im na to fizyka i anatomia. Zobaczymy, jak to się sprawdzi, dopiero kilka sesji mistrzowałem, wcześniej zdobywałem doświadczenia jako gracz
Problem w tym, że przyzwyczajenie (przynajmniej moich) graczy do realizmu będzie bardzo trudne i czasochłonne. To musi potrwać, zanim nauczą się choćby walki, nie mówiąc już o skokach z czwartego piętra . A trochę heroizmu nie zaszkodzi, może być też dobre dla różnych zagrywek mistrza.
Józef Stalin pisze: Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka
Ja właśnie próbuję przyzwyczajać graczy do realizmu. Szczególnie w przypadkach, w których gracz myśli, że postawi się na całą wioskę.
Do przyzwyczajania Graczy do realizmu i tego ze 1 gracz nie wytnie calej wsi, polecam Neuroshima. Tam mechanike sprawia ze dziecko z coltem jest śmiertelnym zagrożeniem dla najbardziej dopakowanego weterana 1000 wojen. :] Co prawda potem bardzo trudno Graczy od tego odzwyczaic (ostatnio prowadzilem typowo Heroiczne ED i wszyscy moi gracze zamiast ratowac ksiezniczki i zabijac smoki, chowali sie po kątach i unikali wszelkich potyczek bez wczesniejszego dokladnego zaplanowania ich )
A bez zmian systemowych to do nauki realizmu chyba jednak lepiej sprawdza się natura niż przeciwnicy. Poniewaz jesli BG zostaje pokonany przez byle szmatławego przeciwnika moze poczuc sie dotkniety i urazony tym, ale jesli pokonała go natura, to juz troche co innego. A gracz nic nie poradzi na sztormy, lawiny, na to ze grań jest bardzo cieniutenka i bez pelnej wspolpracy i pomocy nikt nie przezyje itp itd.
Karczmarz2 pisze:Poniewaz jesli BG zostaje pokonany przez byle szmatławego przeciwnika moze poczuc sie dotkniety i urazony tym, ale jesli pokonała go natura, to juz troche co innego.
Może nie chodzi o szmatławego przeciwnika, bo tu staramy się trochę bardziej wyważyć siłę przeciwników, o ile o przewagę liczebną. Bo gdy gracze próbują pokonać w centrum miasta całą straż to by było przegięcie. To nie film A odwagi nie brakuje, pamiętam m.in walkę z mutantem chaosu silniejszym, niż wszyscy gracze razem wzięci i z Inkwizytorem, na którego rzuciło się dwóch krasnoludów-optymistów. Prawię zginęli. A w starciach ze stadem wilków to gracze mogą nawet biegać po drzewach, jeśli tylko dadzą radę
Ja uwielbiam walczyć z zasadzki ( sam jestem Lotrzykiem-Skrytobójca i ukradkowy atak to moja specjalność) . Dobrze jest czasem szarżować na "gołą klate" na jakiegos przeciwnika, ale np. zeskoczenie z drzewa na oraka przechodzącego pod nim jest wedlug mnie najfajniejsze i często najskuteczniejsze.
"(...)Ponieważ tchórz umiera 1000 razy, a bohater tylko raz(...)"