Może wam sie to wydać dziwne, ale ja poznałem warhammera 2,5 roku temu i graliśmy w niego troszkę inaczej. Nie mieliśmy żadnych specjalnie ustalonych zasad. Nie było rzucania kośćmi ani liczenia punktów modyfikatorów. Wszystko było, że tak powiem na wyczucie. NP:
GM:Wchodzisz to miasta. Widzisz że jakiejś babie ukradli torebkę. Złodziej ucieka w stronę portu.
Gracz: Rzucam się za nim w pościg.
GM: dopadłeś go w jakimś zaułku.
Gracz: Bije go pięścią w ryj (wtedy njeszcze nie miał broni)
GM: Uchylił się i ściął cię po nogach. Ucieka w stronę mola
Gracz: Zasówam ile sił w nogach....
Gra wyglądała mniej więcej tak. Ja na ten przykład, 2 lata opowiadałem jednego -Jak to my w skrócie mówiliśmy- Warcha. Kolega zakończył grę po trzykrotnym ratowaniu świata, dwukrotnej śmierci i zmartwychwstaniu,
Jako mistrz czarnej magii, Książe Ilion, Arcymistrz gildii magów, Jack Mortimer Gryffin. Miał przy sobie także miecz z magicznego kryształu "Indurila" zdolnego wysysać energię duchową wrogów. W końcu miecz doczekał się i własnej duszy. Może to i dziwne ale grało się naprawdę fajnie. Z opowiadania tez miałem spora przyjemność
Inny sposób grania w Warhammera

-
- Mat
- Posty: 440
- Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
- Numer GG: 0
Inny sposób grania w Warhammera
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!
Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!
Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.

-
- Majtek
- Posty: 123
- Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
- Numer GG: 2343993
- Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
- Kontakt:
Przecież to zwykły Storytelling, praktykowany przez dziesiątki graczy (albo i wiecej). Według mnie osobiście najlepsza forma rozgrywki, ale gracze odpowiedni muszą do tego być. Tu masz przykład:
Sesja Ouzaru
Sesja Ouzaru

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Zgadzam się z postem wyżej, nic odkrywczego nie napisałeś. Kto chce, porzuca mechanikę, ale według mnie to nie ma sensu.
W storytellingu postacie wygrywają walkę, jeśli Mistrzowi Gry będzie to potrzebne do scenariusza. Dogonią złodzieja, jeśli MG przewidział to w scenariuszu i nie zepsuje mu to zabawy. A co w storytellingu zadecyduje, czy udało ci się przekonać margrabię do wydania za mąż jej córki? Miałeś może napisane w historii "uwodzenie córek margrabiów ze wschodniego Imperium"? Z punktu widzenia MG wszystko wydaje się być ładne, ponieważ pozwala Mistrzowi Gry skupić się na narracji - nie musi przerywać długich opisów sięganiem po kostuchy. Lecz z punktu widzenia gracza storytelling nie jest taki piękny i cudny.
W przeciwieństwie do ST, w systemie z mechaniką gracz wygra walkę, jeśli jego umiejętności walki wręcz okażą się na tyle wysokie, by zabić danego przeciwnika. Dogoni złodzieja, o ile popisze się swoją zręcznością i udadzą mu się rzuty. Przekona margrabię, jeśli będzie bardzo charyzmatyczny. I tutaj już dochodzą nam cudowne kostki, które czasami mogą nam sprzyjać, czasami nie. Z kostuchami jest jak z życiem - miewasz gorsze i lepsze dni, sam decydujesz o swoim losie, a nie wyższa siła sprawcza (tzw. MG
).
Dlatego ja preferuję grę z mechaniką. Choćby miał być to tylko rzut monetą, aspekt mechaniczny systemu musi być!
W storytellingu postacie wygrywają walkę, jeśli Mistrzowi Gry będzie to potrzebne do scenariusza. Dogonią złodzieja, jeśli MG przewidział to w scenariuszu i nie zepsuje mu to zabawy. A co w storytellingu zadecyduje, czy udało ci się przekonać margrabię do wydania za mąż jej córki? Miałeś może napisane w historii "uwodzenie córek margrabiów ze wschodniego Imperium"? Z punktu widzenia MG wszystko wydaje się być ładne, ponieważ pozwala Mistrzowi Gry skupić się na narracji - nie musi przerywać długich opisów sięganiem po kostuchy. Lecz z punktu widzenia gracza storytelling nie jest taki piękny i cudny.
W przeciwieństwie do ST, w systemie z mechaniką gracz wygra walkę, jeśli jego umiejętności walki wręcz okażą się na tyle wysokie, by zabić danego przeciwnika. Dogoni złodzieja, o ile popisze się swoją zręcznością i udadzą mu się rzuty. Przekona margrabię, jeśli będzie bardzo charyzmatyczny. I tutaj już dochodzą nam cudowne kostki, które czasami mogą nam sprzyjać, czasami nie. Z kostuchami jest jak z życiem - miewasz gorsze i lepsze dni, sam decydujesz o swoim losie, a nie wyższa siła sprawcza (tzw. MG

Dlatego ja preferuję grę z mechaniką. Choćby miał być to tylko rzut monetą, aspekt mechaniczny systemu musi być!

-
- Mat
- Posty: 440
- Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
- Numer GG: 0
Nooo to sorry. Myslałem że to cos nowygo. Wszystko ciagle kręciło się wokół kostek i modyfikatorów. Ale ale. Ten sposób gry może być złozony. Także robilismy levelowanie. Naprzykład leśny elf miał na pierwszy lewel profity Mógł se wybrać jedno z 2 na level. Przy wejściu na lewel 2 miał do wyboru, amatorską akrobatykę lub wyczulony słuch. Na następnym miał do wyboru [to czego nie wybrał poprzednio] lub elficką zwinność w łucznictwie na poziomie pierwszym. Czasami o rozstrzygnięciu tego czy cios się udał, decydował rzut monetą. Ale zazwyczaj decydowaliśmy o tym na podstawie tego, jak cios został opisany przez gracza. GM zastanawiał się czy zwinność i siła (która zwyczajnie wzrastała wraz z lewelem) pozwala na wykonanie tak fantazyjnego bądź potężnego ruchu.
Nader wszystko lubowałem sie w wymyślaniu odpowiedniego sposobu na pokonanie odpowiedniego stwora. Np: Siedział w miniwymiarze stworzonym przez demona z którym walczył. Demon mógł go dowolnie kontrolować ponieważ to był jego świat. Co byście zrobili? Okazuje się że aby się uwolnić, wystarczy rzucić odpowiednie zaklęcie (Taaak system magii stworzyłem dość złożony i dokładnie go wyjaśniłem.) Na szczęście miałem inteligentnego nieboraka i nie męczył się zbyt długo. Rzucił zaklęcie przyzwania zwiadowcy. (gołąbek stworzony na podstawie białej magii) Jednak aby przyleciał, musi otworzyć się brama wymiarów. W miejscu z którego przyleciał powstała wyrwa przez którą przeszedł do swego świata. Potem poszło łatwiej rzucając czar działajacy na plan astralny demona. Także ten sposób potrafi byc naprawdę wspaniały.
Nader wszystko lubowałem sie w wymyślaniu odpowiedniego sposobu na pokonanie odpowiedniego stwora. Np: Siedział w miniwymiarze stworzonym przez demona z którym walczył. Demon mógł go dowolnie kontrolować ponieważ to był jego świat. Co byście zrobili? Okazuje się że aby się uwolnić, wystarczy rzucić odpowiednie zaklęcie (Taaak system magii stworzyłem dość złożony i dokładnie go wyjaśniłem.) Na szczęście miałem inteligentnego nieboraka i nie męczył się zbyt długo. Rzucił zaklęcie przyzwania zwiadowcy. (gołąbek stworzony na podstawie białej magii) Jednak aby przyleciał, musi otworzyć się brama wymiarów. W miejscu z którego przyleciał powstała wyrwa przez którą przeszedł do swego świata. Potem poszło łatwiej rzucając czar działajacy na plan astralny demona. Także ten sposób potrafi byc naprawdę wspaniały.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!
Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!
Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
