Rytuały, klątwy i obrzędy

To forum przeznaczone na dyskusje dotyczące prowadzenia i przygotowywania rozgrywki. Tematy tylko dla Mistrzów Gry.
ODPOWIEDZ
Inferntallus
Majtek
Majtek
Posty: 94
Rejestracja: środa, 4 lipca 2007, 20:47
Numer GG: 8630524

Rytuały, klątwy i obrzędy

Post autor: Inferntallus »

No właśnie. Rytuały. Można by to dać do pomysłów do DMG ale wolałem zrobić osobny dział na tę dziedzinę. Mianowicie, chciałbym, żebyście umieszczali tu różnego rodzaju pomysły na rytuały, które potem można by wykorzystać do stworzenia jakichś fajnych scenariuszy. Każdy MG mógłby zajrzeć i coś dodać lub wybrać. Na takim tle powstają wcale fajne przygody, przyznam się nawet, że sam szukam jakiegoś dobrego rytuału na którym mógłbym oprzeć scenariusz. :)

Ale ok. Dodawajcie tu swoje pomysły na klątwy, obrzędy, rytuały. Sam niewiele znam (albo po prostu nie mogę teraz myśleć bo nie mam czasu już, ale jutro postaram się coś wymyślić i dodać). Słyszałem o jednym takim z Warhammera co to trzeba było mężczyznę i kobietę nie jedzących przez 7 dni. I on chyba zamieniał w zwierzoludzi czy coś ale nie pamiętam dokładnie.

No to ok. Mam nadzieję, że temat się trochę utrzyma. A na razie proszę o pomaganiu mu w tym :)
Jachov
Pomywacz
Posty: 39
Rejestracja: niedziela, 24 lutego 2008, 07:25
Numer GG: 0

Re: Rytuały, klątwy i obrzędy

Post autor: Jachov »

Obejrzyj film "Plaga" tam jest jeden ciekawy pomysł. Albo wciel ich do armii/akademii/są apostołami i zrób, że ściagają...no wiesz kogo... (chodzi o Syna Bożego jak jeszcze był na ziemi, tylko to poprzerabiaj)
donald
Szczur Lądowy
Posty: 8
Rejestracja: poniedziałek, 4 sierpnia 2008, 14:19
Numer GG: 914090

Re: Rytuały, klątwy i obrzędy

Post autor: donald »

ale który ten film z 1995 czy 2007 ?
Sophie
Szczur Lądowy
Posty: 3
Rejestracja: czwartek, 25 września 2008, 10:48
Numer GG: 0

Re: Rytuały, klątwy i obrzędy

Post autor: Sophie »

Ja mogę dodać od siebie dość ciekawy, a na dodatek autentyczny szkielet rytuału. Wy MG dodacie do tego otoczkę i jest szansa na stworzenie czegoś bardzo ciekawego.

Mówię tu o tzn. rytuałach przejścia wg Arnolda van Gennepa.
Są to w kulturach świata rytuały związane z najważniejszymi chwilami w życiu człowieka, takimi jak : narodziny, zmiana pozycji społeczne, nadania funkcji społecznej ,śmiercią itp. ale tak na mój gust można to wykorzystać w RPG bardzo szeroko: zaczynając od takich tradycyjnych funkcji, poprzez obrzędy związane z magią (nabycie umiejętności magicznych, przejścia przez wymiary) aż do konstruowaniu całych scenariuszy, które mogą mieć na celu np. włączenie drużyny do jakiejś społeczności (akceptacja jakiejś rasy,, albo ludności którejś z wiosek) itp.

Rytuał przejścia składa się z trzech faz ( i tu lekko zmodyfikowany cytat z wikipedii):

Faza wyłączenia (f. preliminalna, f. separacji) – jednostki, wyłączenie z dotychczasowej grupy. Oczywiście towarzyszą temu specyficzne czynności\zachowania\gesty \zaklęcia. Mające na celu pokazać że osoba się zmienia. Następuje też oznaczenie jednostk np. poprzez:
* rytualny ubiór lub nagość,
* pomalowanie lub okaleczenie ciała, twarzy,
* oddalenie się od społeczności,
* izolacja (zamknięcie).
tak oznaczona osoba jest już w drugiej fazie czyli :

Faza marginalna (f. liminalna, okres przejściowy) – jednostka jest zawieszona, „nie ma jej”, straciła poprzednią rolę społeczną, ale jeszcze nie nabywa nowej. Taki stan może trwać od kilku minut do wielu lat.

Faza włączenia (f. postliminalna, f. integracji) – nadanie nowego statusu.

Zarówno druga jak i trzecia faza objawia się również specyficznymi zachowaniami.

Takimi rytuałami są w rzeczywistości :np. postrzyżyny , żałoba , otrzęsiny. A w fantastyce pięknie ich użyła np. Ursula Le Guin w "Czarnoksiężniku z Archipelagu" (rytuał nadania prawdziwego imienia )
CoB
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1616
Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
Numer GG: 5879500
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

Re: Rytuały, klątwy i obrzędy

Post autor: CoB »

Oczywiście sam proponuję skorzystać z rzeczywistości, która daje nam najlepsze pomysły na rytuały.

Co do posta powyżej, chciałbym tylko dodać, że jeśli kogoś interesuje tematyka rytualizmu i obrzędowości proponuję wyposażyć się w "Antropologię Widowisk". Naprawdę dobre artykuły ;)

Wracając do tematu:

Wyobraźcie sobie system władzy, który w swych założeniach nie ma sprawować kontroli nad poddanymi, opiekować się państwem, lecz budzić tego pozory - szczególnie za pomocą teatralnych gestów, ceremonii, a nawet wojen. To tak w skrócie, teraz trochę rozwinę.

Gracze znajdują się na małej wysepce. Na jej środku znajduje się pasmo górskie, przez co na stokach nie ma jak uprawiać gleby - życie kwitnie na wybrzeżu. Ze stoków tej wielkiej góry spływa kilka rzek, w róznych kierunkach, które dzielą wyspę na kilka części. Na każdej z nich znajduje się małe królestwo.

Zamki władców położone są w pobliżu wierzchołka góry. Królów niezbyt interesuje to, co dzieje się w niżej położonych wioskach i miasteczkach, które mają jedynie interesować się tym, co robią królowie i być wiernymi widzami (oczywiście podatki są zbierane, jednak każdy szanujący się władca pozostawia ich sprawę mnichom - chyba jedynej instytucji na wyspie, w której "nikt nie robi sobie jaj". Bez podtaków nie byłoby całego teatru władzu).

Władza na wyspie pochodzi od wielkiego bohatera, który uratował wyspę przed najeźdźcami. Bohater ten miał 4 synów. Podzielił terytorium pomiędzy nich. Pierworodny niewiele mu w heroiźmie ustępował, drugi syn niewiele ustępował pierwszemu, trzeci drugiemu i czwarty trzeciemu. Już widzimy, że postępuje stopniowa degradacja heroizmu. Teraz każdy z tych synów miał kolejnych 4 synów, wśród których pierworodny zawsze niewiele ustępował rodzicowi, a najmłodszy znacznie się różnił.

Oczywiście nie wszyscy synowie synów mogą mieć królestwa - aktualnie jest ich po prostu za wiele. Wyspa podzieliła się na 8 królestw (po dwóch pierwszych synów największych dynastii).

Jak widać młodsi synowie nie mieli zbytnich szans na dojście do władzy, szczególnie u tych bardziej płodnych władców. Dlatego wielu z nich trafiło do klasztorów lub zajęło się handlem w miastach.

Ci którzy pozostali toczą swoją grę.

Przypatrzmy się najszlachetniejszemu okręgowi: włada nim 13 potomek pierworodnych bohatera. Ma niestety tylko dwóch synów, jeden z nich dostanie władzę na pewno, więc nie przejmuje się niczym, jest stronnikiem ojca. Drugi chłopiec, jeśliby chciał znaleźć się na tronie, musiałby przejść dziwną drogę. Nie może ot tak po prostu zatruć brata.

Jak już pisałem zasada jest prosta, najwyżej w hierarchii stoi pierwszy syn itd. Pierwszy syn pierworodnego syna bohatera stoi w hierarchii wyżej niż pierwszy syn drugiego syna bohatera. Teoretycznie mógłby odebrać władzę od drugiego syna bohatera. Ale to tylko teoria, bo żaden rodzic (też teoretycznie) nie odda władzy bratankowi przed swoim pierworodnym. Tak więc pierwszy syn pierwszego syna bohatera musiałby usunąć pierwszego syna drugiego syna bohatera. Władza stałaby przed nim otworem. Wyjaśnię to na liczbach.

BOHATER - 10

Pierwszy syn BOHATERA - 9.9
Drugi syn BOHATERA - 9.8
Trzeci syn BOHATERA - 9.7
Czwarty syn BOHATERA - 9.6

Pierwszy syn pierwszego syna BOHATERA - 9.8
Drugi syn pierwszego syna BOHATERA - 9.7
Trzeci syn pierwszego syna BOHATERA - 9.6
Czwarty syn pierwszego syna BOHATERA - 9.5

Pierwszy syn drugiego syna BOHATERA - 9.7
Drugi syn drugiego syna BOHATERA - 9.6
Trzeci syn drugiego syna BOHATERA - 9.5
Czwarty syn drugiego syna BOHATERA - 9.4


itd.

Jak widać z powyższego ułożenia Drugi syn BOHATERA ma taki sam status jak Pierwszy syn pierwszego syna BOHATERA. Gdyby chciał objąć władzę po ojcu i nie pozwolić zdobyć jej starszemu bratu mógłby wykorzystać nieczyste zagranie. Jako że jego status równy jest statusowi pierworodnego brata, może spróbować go usunąć. Wtedy automatycznie zyskuje miejsce w kolejce do tronu który musi oddać mu jego starszy brat. Oczywiście słowo "musi" nie oznacza wcale, że jest to działanie natychmiastowe. Tron oddaje się zwykle przy śmierci, a co byłby to za interes dla Drugiego syna BOHATERA, gdyby musiał czekać na śmierć brata? Dlatego dawnymi czasy nie była to śmierć naturalna, lecz śmierć w pojedynkach (które i dzisiaj są w cenie, jednak nie kończą się śmiercią lecz degradacją przegranego na drabinie o jeden stopień w dół). Mógłby też posunąć się do innych środków - np. zabójstwa, chociaż musiałby doprowadzić do niego tak, by wszyscy wiedzieli o tym, że on to zrobił, lecz żeby nikt nie miał na to bezpośrednich dowodów.

Książęta na wyspie to nie drowy, więc nie zabijali się na potęgę, by sięgnąć po władzę najwyższą. Spowodowały to dwa czynniki. Pierwszym z nich jest niebezpieczeństwo bezpośrednich metod zmiany statusu. Narusza to zbytno samą drabinę społeczną, więc zmiany bezpośrednie są zwykle kontrolowane, na dodatek z kilku różnych królestw. Nie znalazł się jeszcze żaden ambitny książę gotów do ciągłego pięcia się po drabinie społecznej. Naraziłby swoje królestwo na realną wojnę.

Drugim czynnikiem jest postępująca z degeneracją - "deheroizacja". Spójrzmy z nowu na wartości przypisane kolejnym pokoleniom. Jak wyraźnie widać - spadają - i nie ma możliwości ich odbudowy wyżej (no chyba, że ponownie znalazłby się bohater, który zmiótłby najeźdźców i budował dynastię od zera). Władcy mają tego świadomość i starają się postępować coraz mniej "bohatersko". O ile "pierworodni" wciąż w jakimś stopniu ucieleśniają heroizm, dumę, wojowniczość, autorytet, o tyle ostatni synowie ostatnich synów w ostatnim pokoleniu, (o ile zostali jeszcze u władzy, a nie zmienili swej roli np. na mnichów), starają się być zupełnie inni - tchórzliwi, ulegli, strachliwi, budzący pośmiewisko.

I nawet jeśli tacy z natury nie są, system społeczny zmusza ich do grania takich. Chłopi i tak się nie zbuntują, ponieważ gospodarką zajmują się mnisi, którzy zawsze postępują tak samo.

Jak widać status narzuca książętom i dworowi odpowiednie wzorce zachowań. I dokładnie się tak zachowują, "jak im przystoi".

Ale każde zachowanie jest skrajnie eksponowane - dumny książę pierwszego panującego rodu pierworodnych będzie okazywał swoją pychę na prawo i lewo. Kiedy w liście adresowanym do niego znajdzie się mały błąd, już pośle gońców po całym królestwie, którzy ogłoszą wszem i wobec, że wypowiedział wojnę nadawcy listu. Będzie musiał zachować zawsze maksymalną powagę, raz na jakiś czas zainscenizuje scenę wielkiej bitwy. Na ulicy nie wygrozi obelgom pięścią, lecz natychmiast wyzwie na pojedynek każdego, kto spojrzy mu głębiej w oczy, (oczywiście książę nie jest taki głupi, by wyzywać silniejszego fizycznie od siebie, ma swoich wojowników, którzy walczą za niego).

Strachliwy książę z drugiej strony stworzy małe państwo policyjne. Wszyscy w wioskach i tak będą wiedzieć kto i co donosi, jednak nikt nie będzie się tym zbytnio przejmował. Taki tchórzliwy władca będzie z jednej strony raz wprowadzał reformy wojskowe i zwoływał armię w strachu przed sąsiadami, a raz wszystko rozwiązywał w przerażeniu przed przewrotem wojskowych.
Kiedy dostanie obraźliwy list, zacznie płaszczyć się przed nadawcą. Będzie wysyłał upominki książętą powyżej. A wraz z upominkami asasynów, (którzy zwykle są cichcem odsyłani z powrotem do tchórzliwego księcia wraz z dużą liczbą skarbów. Dumni książętą mają swoją dumę i po nakryciu zabójcy okazują tak zmaksymalizowaną łaskę. Sceptyk mógłby powiedzieć, że jest to forma utrzymania tchórzliwego księcia, który straciłby majątek na daniny, ale kto na tej wyspie jest sceptykiem?)

Oczywiście na wyspie jest 8 królestw. Więc łatwo wyobrazić sobie zachowania poszczególnych książąt - licząc od skrajności do skrajności. A jak wygląda sprawa z dworem? Dwór zwykle zachowuje się jak jego władca, jednak doprowadziłoby to do ruiny cały system sprawowania władzy.

Skoro jest 8 królestw coś musiało się stać z wieloma książętami, którzy wypadli z gry. Niektórzy z nich zostali mnichami, inni kupcami, a inni pozostali na dworze tworząc małe obozy.

Obóz nie daje właściwie nic (nie licząc utrzymania) oprócz sławy o którą toczy się gra. Najdziwniejsze na tej wyspie jest to, że w dobrym tonie jest sytuacja, kiedy to u odważnego księcia z najwyższym statusem, znajduje się przywódca obozu ze statusem najniższym wśród książąt. I odwrotnie.

Sytuacja nie wygląda nigdy tak jak w matematyce, więc z obozami bywa różnie. I często jest ich kilka u jednego władcy i zrzeszają kilkaset osób, które także podzielone są na grupki przewodzone przez jednostki, a w tych grupkach są jeszcze mniejsze grupki, itd.

Sytuację komplikują (albo stabilizują) kobiety, księżne. W wielu przypadkach to one pociągają za sznurki. Dlaczego? One także mają liczony status, w takiej samej kolejności jak synowie, jednak nie mogą sięgać po władzę. Wydawałoby się, że to sytuacja patowa, jednak prawo pozwala księżnej wybrać męża-księcia, niezależnie od jego statusu.

Królestwa są mniej więcej tak samo bogate, różnią się jedynie osobami władców. W takim wypadku często zdarza się, że kobieta wybiera sobie męża przystojnego, lecz z niższym statusem. Wtedy automatycznie podwyższa jego status do swojego (co może wprowadzić wielkie zamieszanie na całej wyspie).

Kobiety jednak nie muszą być wcale pięknymi księżniczkami, więc książe może im odmówić i zrezygnować ze "skoku" w statusie. Ale to zbyt kusząca propozycja dla władców. Jeśliby jednak żona przyłapała ich z kochanką i poinformowała o tym dwór, to zajęłaby jego miejsce, a on spadłby w drabinie poniżej statusu najmłodszego syna najmłodszego brata w danym pokoleniu.

Kobieta, po zajęciu stanowiska władcy mogłaby powtórnie wyjść za mąż, jednak jej mąż nie zyskiwałby w statusie nic. Stałaby się w jednej osobie "ojcem i matką", a jej dzieci zyskiwałby swój status normalnie.

Przykład:

Status księżnej - 8
Status księcia - 3

po małżeństwie ich status wyrównałby się do 8. Gdyby księżna została wdową, nic nie zmieniałoby to w jej statusie (oprócz tego, że mogłaby kontrolować dwór, obóz albo całe królestwo byłego męża). Jej dzieci kolejno miałaby status równy 7.9, 7.8, 7.7 itd. i normalnie mogłyby uczestniczyć w rozgrywkach politycznych.

Prawo nie działa w drugą stronę, więc kobieta z niższym statusem nie ma wpływu na mężczyznę w wyższym (nie obniża jego statusu), jednak jeśliby została wdową (oczywiście w bardzo dramatyczny sposób) zyskuje status męża.

-----

To wszystko jest bardzo zakręcone, jednak to nie koniec. Wyspa ma jedno święto, dzień w którym umarł bohater. W tym dniu wszyscy książęta udają się do jego grobu na szczycie góry i w kolejności jakiej wymaga od nich status oddają hołd zmarłemu.

Byłoby to całkiem normalne i niezbyt ekscytujące gdyby nie liczba książąt i wymagania obrzędu. Po pierwsze to cała masa ludzi, którzy muszą być ustawieni w odpowiedniej kolejności. Pojedynki wybuchają wtedy co rusz, ponieważ w dobrym tonie jest przynajmniej raz wyzwać kogoś do zapasów o pojedynek.

To nie wszystko, każdy z książąt jest OCENIANY za hołd oddany bohaterowi przez innych, co czasem może zwiększyć status, a czasami zmniejszyć (nie wiadomo jak to działa, ale jak większość osób bije owacje i wznosi okrzyki zachwytu, mnisi wiedzą, że trzeba status zwiększyć. Kiedy ludzie buczą występuje sytuacja odwrotna. Jednak zawsze musi być to głos większości).

Ten, kto w miarę zrozumiał stosunki panujące na wyspie potrafi wyobrazić sobie chaos w takiej sytuacji. Kilka tysięcy osób i każda stara się prześcignąć innych w oddawaniu hołdu. Chodzą legendy o książętach stojących na głowie przez tydzień, oddających ofiarę z tysiąca kurczaków, a byli nawet tacy, którzy zarzekali się, że ukradną księżyc - i udało im się! księżyc zniknął na kilka chwil z nieba).

Oczywiście status nie może być wyższy niż ten, który posiada osoba z najwyższą jego wartością.

Wszelkie formy ceremonii, (jak hołd na Górze), wymykają się uwarunkowaniom charakteru narzucanym przez miejsce w drabinie społecznej. Tchórzliwy książe może oddać hołd poprzez wyzwanie wszystkich innych po kolei na pojedynek, a jeden z odważniejszych może wyszywać na drutach szal opatulający całą górę,(oczywiście zrobi to przed ceremonią, a w jej czasie owinie szal wokół wierzchołka Góry!). Brzmi to groteskowo, jednak jest jak najbardziej poważne i prawdziwe.

Wielu książąt wymyśla święta, po to by móc pokazać się z jak największą pompą przed pozostałymi. Zawody są tutaj na porządku dziennym, liczy się pompa, oryginalność, ale także konsekwencja - święta służą postrzymaniu i podwyższeniu statusu i nie mogą zbytnio obciążać poddanych podatkami.

-----

Na koniec kilka hipotetycznych sytuacji, w których mogą znaleźć się gracze na tej wyspie:

1. W wyniku epidemii umierają wszyscy "odważni" władcy. Pozostają jedynie tchórze i degeneraci. Co czeka całą wyspę? (Gracze mogą być najemnikami któregoś z władających lub samymi książętami).

2. Zbliża się erupcja wulkanu. Jakiego wulkanu? Ano góra jest wulkanem! Gracze jako najemnicy będący na usługach raz jednej, raz innej frakcji będą musieli uczestniczyć w komedii, podczas której pojawi się tysiąc wytłumaczeń, dlaczego góra dymi, dziesiątki tysięcy ceremonii mających zapobiec wyciekom ognia z góry?)

3. Kiedy na wyspę trafią gracze, będzie w stanie wojny z przeważającymi siłami nieprzyjaciół. Gracze jako bohaterowie zapewne rozgromią wrogą armię i staną się herosami opiewanymi w pieśniach. Założą własne dynastie, a potem...

4. Gracze działają jako najemnicy wrogich wyspie sił, które starają się przyspieszyć anarchię wśród władców. Jako fałszywi książęta są wrzuceni w sam środek politycznych gierek...

5. Szalony książę zbiera wielką armię, odcina się od reszty wyspy i szykuje się do wydarcia władzy pozostałym. Szykuje się wojenna komedia. Na dodatek gracze w dziwny sposób budzą ducha zmarłej małżonki wielkiego BOHATERA, która zakochuje się w jednym z nich... a jak wiadomo, bohater rządził na wyspie sam!
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
CoB
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1616
Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
Numer GG: 5879500
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

Re: Rytuały, klątwy i obrzędy

Post autor: CoB »

Z racji tego, że poprzedni post był długi i być może skomplikowany, chciałbym podać przykład prostszej czynności rytualnej, którą sam gracz może odegrać z łatwością. Po prostu z życia wziętej.

Znacie stereotyp mężczyzny, który co wieczór wędruje do lodówki, wyciąga z niej schłodzoną puszkę piwa, udaje się wraz z nią przed telewizor, włącza film, otwiera puszkę, robi pierwszy łyk, mlaska z uznaniem i dopija dalej w trakcie trwania filmu?

To jest w pewnym sensie zachowanie rytualne, idąc za słownikiem języka polskiego pwn:
rytuał
2. «zespół czynności, których częste powtarzanie tworzy dotyczący czegoś zwyczaj»
Wyobraźcie sobie paladyna, który co wieczór pucuje swoją broń do czysta i nie zostawia na niej nawet śladu kurzu, po czym z honorami, kładzie ją obok siebie na łożu. Dopiero wtedy może spokojnie zasnąć.

Łotrzyka, który idąc na "misję" cały czas szepcze "udamisięudamisięudamisię...", a kiedy coś rozproszy jego uwagę albo nie udaje mu się wykonać "zadania", przez następne pół dnia kutwi na czym świat stoi.

Maga, który przed każdym rzuconym zaklęciem musi podrapać się po nosie, bo będzie tak swędzieć, że jak tu do cholery wycelować poprawnie kulę ognia!

Tropiciela, zbierającego uszy przeciwników; elfa, który na widok natury musi wygłosić podniosłą kwestię; krasnoluda, który walczy tylko na kacu.

Wszystkie przykłady wydają się trywialne, przecież każdy może na to wpaść. Dlatego też warto dodać taki smaczek swojej postaci. Takie natręctwa uplastyczniają - nie tylko łatwiej zapamiętać i wyobrazić sobie takiego bohatera, lecz także (co chyba najważniejsze) POLUBIĆ ;)

W konsultacji z MG można przełożyć takie "małe rytuały" na mechanikę. Być może miecz paladyna zyska dzięki opiece specjalną właściwość, (oby nie intelekt, bo jeszcze się zakocha). Łotrzyk, szepczący tak swoje "zaklęcia" otrzyma plusy do testów związanych z profesją. ST rzutu obronnego na czary maga, wcześniej drapiącego się po nosie, wzrośnie o 1. Tropiciel zyska wielką sławę, elf może cudownie unikać naturalnych wypadków. W tym przypadku tylko krasnolud ma nieciekawie.

Można to wykorzystać także w drugą stronę - kiedy gracz zapomni lub jego bohater nie będzie w stanie wykonać danej czynności, którą robi zawsze w określonej sytuacji, czekają go ujemne modyfikatory.

Wyjątkiem w tym przypadku byłby tropiciel, (właściwie to po co on zbiera te całe małżowiny?) - sława może być różna, a dzikus obwieszony nadgniłymi małżowinami raczej nię będzie mile widzianym gościem na dworze.

Elf może nie skorzystać z pomocy natury i na dodatek przewrócić się na kamyczku, który wyrósł jak spod ziemi, ale za to nie będzie zmuszany na coroczne zjazdy Elfiej Parady Równości. Bo co to za elf, który nie rymuje na widok zachodu słońca? Pytanie tylko: czy to dobrze, czy to źle?

A krasnolud? Krasnolud i tak się napije ;)
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
ODPOWIEDZ