Cytacik z tematu obok natchnął mnie:
Nie ma nic gorszego niż magia w młotku. Bosh, czarodziej, który zna 10 czarów z czego 4 są zbyt potężne by umiał ich użyć, 3 są do wykorzystania tylko w ściśle określonych okolicznościach, 2 trwają ułamek sekundy i nawet czarodziej nie zdąży ich w pełni wykorzystać, a ostatnie jest tak powszechne, że używając go czarodziej naraza się na kpinę i ośmieszenie.a że magia w młotku podoba mi się najbardziej no cuż.
Już nie mówiąc o wszystkich utrudnieniach dla czarodziei (ala dodatkowe pedeki wydawane na czary spoza ścieżki, przekleństwa Tzeentcha, stygmaty koloru magii, efekty uboczne niepowodzenia podczas rzucania czaru, punkty obłędu itp itd)
Od siebie dodam, że ostatnich kilka sesji w nowej ekipie mam okazje grać elfią czarodziejką (wzorowaną na czarodziejkach z Wiedźmina - potężna, obsceniczna, pyszałkowata i cholernie wysoko postawiona) i aby gra magiem była grywalna, trzeba go mocno zmunchkinować. Mniej więcej gdy mag ma ok 3000 pedeków + chowańca z 600 pedekami wtedy dopiero może wyczyniać cuda bez większego ryzyka i prawdziwie szpanować magią (np szansa na przekleństwo w wykonaniu elfki wynosi 0,01 przy rzucie 2 kośćmi, jak do tego dodasz pentagram to będzie 0,001).
Niestety samy przepak w pedekach nie wystarczy, bo nadal zostaje bardzo ograniczona ilość czarów. Dlatego ja osobiście stosuje zasade storytellingowej magii ala z Maga. Po prostu mag opowiada co chce osiągnąć zaklęciem, jak się do niego przygotowuje itp itd i MG ustala adekwatny jego zdaniem poziom trudności (+ewentualne testy splatania magii). Wtedy dopiero gra magiem nabiera smaczków (choć przechodzi trochę pod D&D, że mag kilkoma ruchami na dzień dobry rozwiązuje wszystkie problemy :/)
Więc pytanie: Czy wy wprowadzacie jakieś zmiany do mechaniki Magii? A może obecna magia wam odpowiada? Co myślicie o Dhar (żeby być przeciętnym czarnoksiężnikiem Dhar trzeba mieć coś ok 5000 pedeków, bo z mniejszą ilością jesteś niemal nikim)? Itp itd