Władca Pierścieni - w Śródziemiu lecz nie o Drużynie
: poniedziałek, 23 stycznia 2006, 17:52
1. Jeśli piszecie akcję piszcie ją tak
pogrubioną czcionką
2. Jeśli coś mówicie piszcie to:
kursywą
3. Jeśli piszecie akcję piszecie:
Tnę mieczem starając się xyz.
a nie
Ucinam głowę xyz.
4. U góry posta piszecie imię postaci.
Zaczynamy, jeśli na daną sytuację zareaguje powiedzmy jedna osoba, czekam 24 godziny i kieruję resztą!
No to jedziemy
Ze wschodnich krain ruszyło trzech Elfów,
z Gór Północy krasnoludzcy posłowie,
że wojna u nich gorzeje
z Thabard pisarz ów,
Półelf, co Pixar się zowie.
Elfowie z lasów Lórien,
co w nich się kryje nie powiem,
Krasnoludy z Samotnej Góry,
gdzie w potokach zwierzęta dają nury,
I Półelf z Rivendell
A Elbereth! Gilthoniel!
Elfowie wracają w ojczyzny progi,
Krasnoludy z poselstwem upadną
przed namiestnika nogi
A pisarz, Półelf, by wypełnić przysięgę daną
przyjacielowi.
Spotkali się na Wschodnim Gościńcu,
wspólną mieli drogę, we wschodu kierunku.
I trójka z nich do stolicy,
którą rządzą Gondorczycy...
Był dzień jak każdy inny, słońce znajdowało się już nisko na nieboskłonie.
Noc przeczekali w borze, nad ranem spotakali żołnierza, który był ciężko ranny.
-Idźcie... Nie gościńcem. Wilki, Orki. Uciekajcie na północ. Lasem.
Biegli wiele godzin, niezwykle wytrwale. Pieszo, nie chcąc zabić wierzchowców. Przez las, polany.W końcu dotarli do kotlinki z której można było wyjść tylko kamiennymi schodkami w górę. Ruszyli nimi. Kilka minut później znaleźli się koło małego jeziorka, sadzawki. Z tamtego miejsca także była tylko jedna droga wyjścia – mała dolinka. Cała drużyna nią ruszył. Po chwili znaleźli dwa drzewa splatające się ze sobą gałęziami.
-Hmm… Ciekawe… Bardzo ciekawe…- powiedział Pixar
-Jesteśmy bez wyjścia! Nadciągają! – ostrzegł Furin
-Hmm… Powiedz przyjacielu i wejdź… Powiedz… Przyjacielu!
Drzewa rozplotły gałęzie, skała się rozstąpiła.
-Szybko do tej jaskini! –zawołał Piksarn
Lenya podeszła do niespokojnych koni, powiedziała coś, i wróciła.
-Będą na nas czekać przy wyjściu z jaskini gdziekolwiek się ono znajduje.
Znaleźliście się w ciemnym korytarzu, którego koniec ginie w mroku. Nie tym dobrym, jaki panuje w Lórien, czy Rivendell po zmierzchu, lecz złej ciemności, przesiąkniętej plugawymi istotami, mrożącej krew w żyłach. Piksarn zapalił znaleźioną pochodnię. Kamienne ściany były popisane, podszedł do nich Piksarn, a tymczasem Furin zaczął nucić.
-Mi to brzmi jak pieśń żałobna. Jesteśmy w Morii…
Start:
Jesteście w ciemnym korytarzu, którego koniec jest ledwie zarysem. Piksarn trzyma pochodnię w świetle której widzicie szkielety Krasnoludów. Szkielety obdarte ze szmat, ograbione.
pogrubioną czcionką
2. Jeśli coś mówicie piszcie to:
kursywą
3. Jeśli piszecie akcję piszecie:
Tnę mieczem starając się xyz.
a nie
Ucinam głowę xyz.
4. U góry posta piszecie imię postaci.
Zaczynamy, jeśli na daną sytuację zareaguje powiedzmy jedna osoba, czekam 24 godziny i kieruję resztą!
No to jedziemy
Ze wschodnich krain ruszyło trzech Elfów,
z Gór Północy krasnoludzcy posłowie,
że wojna u nich gorzeje
z Thabard pisarz ów,
Półelf, co Pixar się zowie.
Elfowie z lasów Lórien,
co w nich się kryje nie powiem,
Krasnoludy z Samotnej Góry,
gdzie w potokach zwierzęta dają nury,
I Półelf z Rivendell
A Elbereth! Gilthoniel!
Elfowie wracają w ojczyzny progi,
Krasnoludy z poselstwem upadną
przed namiestnika nogi
A pisarz, Półelf, by wypełnić przysięgę daną
przyjacielowi.
Spotkali się na Wschodnim Gościńcu,
wspólną mieli drogę, we wschodu kierunku.
I trójka z nich do stolicy,
którą rządzą Gondorczycy...
Był dzień jak każdy inny, słońce znajdowało się już nisko na nieboskłonie.
Noc przeczekali w borze, nad ranem spotakali żołnierza, który był ciężko ranny.
-Idźcie... Nie gościńcem. Wilki, Orki. Uciekajcie na północ. Lasem.
Biegli wiele godzin, niezwykle wytrwale. Pieszo, nie chcąc zabić wierzchowców. Przez las, polany.W końcu dotarli do kotlinki z której można było wyjść tylko kamiennymi schodkami w górę. Ruszyli nimi. Kilka minut później znaleźli się koło małego jeziorka, sadzawki. Z tamtego miejsca także była tylko jedna droga wyjścia – mała dolinka. Cała drużyna nią ruszył. Po chwili znaleźli dwa drzewa splatające się ze sobą gałęziami.
-Hmm… Ciekawe… Bardzo ciekawe…- powiedział Pixar
-Jesteśmy bez wyjścia! Nadciągają! – ostrzegł Furin
-Hmm… Powiedz przyjacielu i wejdź… Powiedz… Przyjacielu!
Drzewa rozplotły gałęzie, skała się rozstąpiła.
-Szybko do tej jaskini! –zawołał Piksarn
Lenya podeszła do niespokojnych koni, powiedziała coś, i wróciła.
-Będą na nas czekać przy wyjściu z jaskini gdziekolwiek się ono znajduje.
Znaleźliście się w ciemnym korytarzu, którego koniec ginie w mroku. Nie tym dobrym, jaki panuje w Lórien, czy Rivendell po zmierzchu, lecz złej ciemności, przesiąkniętej plugawymi istotami, mrożącej krew w żyłach. Piksarn zapalił znaleźioną pochodnię. Kamienne ściany były popisane, podszedł do nich Piksarn, a tymczasem Furin zaczął nucić.
-Mi to brzmi jak pieśń żałobna. Jesteśmy w Morii…
Start:
Jesteście w ciemnym korytarzu, którego koniec jest ledwie zarysem. Piksarn trzyma pochodnię w świetle której widzicie szkielety Krasnoludów. Szkielety obdarte ze szmat, ograbione.