 Starajcie się pisać bez błedów. Mam nadzieję, że jeśli czasem wzięty niemocą nie będę pisał długich połaci tekstu to się nie obrazicie.
 Starajcie się pisać bez błedów. Mam nadzieję, że jeśli czasem wzięty niemocą nie będę pisał długich połaci tekstu to się nie obrazicie."Zbrodnia, kara, grzech i drwina
i tak historia ta się zaczyna"
Znacie się. Spotkaliście się w drodze do miasta, zwiedzieni możliwością zarobku. Jesteście w Tian, stolicy Cesarstwa Lentlan. Miasto jest wspaniałe. Nawet nocą albo szczególnie wtedy. Ogromne budynki, przepięknie rzeźbione świątynie, domy gier i uciech, sprawiają niesamowite wrażenie potęgowane dodatkowo przez latarnie uliczne, dające światło.
W Tian można żyć wspaniale. Wystarczy tylko posiadać odpowiednią ilość gotówki. Niestety wy jej nie macie. Starczy co prawda na kilka dni mieszkania w karczmie, ale nie na długo.Na dodatek nie ma mowy o czarowaniu, gdyż w mieście odbywa się zebranie Kapituły Magów, którzy znani są ze swojej bitności. Przez wzgląd na dobro mieszkańców, na Tian rzucono czar bariery neutralizującej działanie czarów. Nici więc z waszych zwojów i inkantacji.
Do drużyny: Jest wieczór. Siedzicie w jednej z karczm w Tian. Karczma jak to karczma: stoły, ławy, szynkwas. Siedzi w niej oprócz was jeszcze kilka osób. Między innymi jakiś dwudziestoletni chłopak z bardzo napakowanym osiłkiem, zapewne jego ochroniarzem. Przy szynkwasie stoi karczmarz, obsługuje klientów. Do pomocy ma ładną, blond kelnerkę: długie nogi, namiętne usta - niejeden by chciał mieć ją w łożnicy. Popijacie sobie soki owocowe, gdyż ze względów bezpieczeństwa cesarz zabronił pić trunków alkoholowych swoim poddanym, co nie przeszkadza jednak arystokracji upijać się codziennie do nieprzytomności. Wystarczy mieć tylko pieniądze.
Gustav: Siedzisz przy stole razem z dwoma przyjaciółmi: czanowłosym niziołkiem Randalem oraz niebieskookim łowcą Ivorem. Czujesz na sobie czyjś wzrok. Gdy oglądasz się za siebie, orientujesz się, że to ten chłopak ze stolika obok. Mruga do ciebie i uśmiecha się zalotnie. Szepcze coś na ucho swojemu kompanowi, a po chwili obaj wybuchają śmiechem.
Ivor: Po wypiciu kilku kufli soku poziomkowego zachciało Ci się siku. Musisz gdzieś wyjść, bo niestety ta karczma to nie termy cesarskie. Nie ma tu wygódki.
Randal: Podchodzi do ciebie kelnerka i pyta co chciałbyś zamówić. Na dodatek dodaje, że dla tak przystojnego niziołka będzie to na koszt firmy. Jeśli się pan zdecyduje proszę mnie wołać. Jestem Kaisha. powiedziała i odeszła kręcąc ponętnie pupą.

 
			

 
	






