[Fallout] Wyprawa najemników
: środa, 11 stycznia 2006, 19:16
Co do sesji to proszę o stosowanie się do wzoru:
- tak się pisze wykonywane czynności
– tak dialogi
[A tak teksty poza sesją i zapytania do MG]
No to zaczynamy. Postacie będą wprowadzane stopniowo z powodu minimalnej różnicy czasowej jak mi wyszła, więc proszę się nie przejmować tym, że w tutaj nie ma wszystkich zawartych od razu. Dodatkowo chciałbym poinformować, iż wszystkie informacje znajdują się w dziale rekrutacji, jak również tam będą publikowane ogłoszenia i dodatkowe informacje dotyczące sesji (to ostatnie jeśli ktoś chce oczywiście). Karty postaci będą tu publikowane od następnego posta.
Vince
Kolejny dzień w Hub minął z wolna, gdy nagle pojawiło się w twoim gabinecie pięciu „napakowanych” gości w garniturach. Zanim zdążyłeś zareagować dwóch ubezpieczało już okna, kolejna dwójka przy tobie, a jeden przy drzwiach wyjściowych. Po chwili do gabinetu wszedł mężczyzna w czarnym, bardzo eleganckim garniturze, z długimi czarnymi włosami. Miał on sympatyczny wyraz twarzy. Poczęstował cię cygarem i dopiero w po zakończeniu tych czynności zaczął mówić:
- Wiesz towarzyszu, przydała by nam się pomoc człowieka, który zna się naprawdę dobrze na swym fachu, a słyszeliśmy o tobie dużo dobrego od ludzi.
Nie wiesz nawet kiedy się zgodziłeś wyruszyć z tym człowiekiem, lecz parę rzeczy jest pewnych: prawie dojechałeś już do bram Shady Sands na specjalnie do tego celu przygotowanym wozie i masz 2tys. kapsli przy sobie (a to podobno tylko zaliczka za twą pomoc!). Przed sobą widzisz pełno namiotów, w których rozlokowanych jest pełno kupców posiadających wszelakie dobra, a przy bramach miejskich jedna z karawan właśnie rozładowywuje swoje towary. Dodatkowo dostrzegasz, że do tej karawany podeszła grupka mężczyzn i rozmawiają z dwoma ochroniarzami.
John Toretho, Rocky Foley
Pracujecie jako ochrona karawan z Vault City do Shady Sands. To właśnie jest wasz ostatni kurs. Podróż przebiegła wam gładko, w pewnych momentach wręcz się nudziliście i wręcz błagaliście o to by coś się wydarzyło, lecz na szczęście dla szefa karawany nic takiego się nie stało. Zaraz po dojechaniu do bram miasta skończył wam się kontrakt, więc zaczęliście zabierać swe rzeczy z wozów na których przybyliście. Ledwo skończyliście się zbierać, gdy podszedł do was niewysoki mężczyzna (na oko około 160cm wzrostu ma) przypominający swą posturą i wyglądem dziecko, lecz nim na pewno nie jest, o czym świadczy szereg blizn na prawym policzku i zimny niczym lód wzrok mordercy. Ma na sobie niebieski jeansy, skórzaną czarną kurtkę i przedwojenną czerwoną czapkę z daszkiem. Przygląda on się wam dokładnie, a w szczególności waszej broni, po czym szybko rzuca:
- Nadajecie się idealnie do tej roboty
Po chwili dodaje:
- Jeśli chcecie zarobić trochę szmalu chodźcie za mną. Na pewno tego nie pożałujecie.
Po czym odwrócił się i zaczął iść w stronę okolicznego baru. Ponieważ zauważył, iż nie zareagowaliście na chwilę stana by na was poczekać:
- Na co się tak gapicie. Szmal piechotą nie chodzi, szczególnie nie w takich ilościach w jakich chcę go wam dać. No to co, idziecie?
- tak się pisze wykonywane czynności
– tak dialogi
[A tak teksty poza sesją i zapytania do MG]
No to zaczynamy. Postacie będą wprowadzane stopniowo z powodu minimalnej różnicy czasowej jak mi wyszła, więc proszę się nie przejmować tym, że w tutaj nie ma wszystkich zawartych od razu. Dodatkowo chciałbym poinformować, iż wszystkie informacje znajdują się w dziale rekrutacji, jak również tam będą publikowane ogłoszenia i dodatkowe informacje dotyczące sesji (to ostatnie jeśli ktoś chce oczywiście). Karty postaci będą tu publikowane od następnego posta.
Vince
Kolejny dzień w Hub minął z wolna, gdy nagle pojawiło się w twoim gabinecie pięciu „napakowanych” gości w garniturach. Zanim zdążyłeś zareagować dwóch ubezpieczało już okna, kolejna dwójka przy tobie, a jeden przy drzwiach wyjściowych. Po chwili do gabinetu wszedł mężczyzna w czarnym, bardzo eleganckim garniturze, z długimi czarnymi włosami. Miał on sympatyczny wyraz twarzy. Poczęstował cię cygarem i dopiero w po zakończeniu tych czynności zaczął mówić:
- Wiesz towarzyszu, przydała by nam się pomoc człowieka, który zna się naprawdę dobrze na swym fachu, a słyszeliśmy o tobie dużo dobrego od ludzi.
Nie wiesz nawet kiedy się zgodziłeś wyruszyć z tym człowiekiem, lecz parę rzeczy jest pewnych: prawie dojechałeś już do bram Shady Sands na specjalnie do tego celu przygotowanym wozie i masz 2tys. kapsli przy sobie (a to podobno tylko zaliczka za twą pomoc!). Przed sobą widzisz pełno namiotów, w których rozlokowanych jest pełno kupców posiadających wszelakie dobra, a przy bramach miejskich jedna z karawan właśnie rozładowywuje swoje towary. Dodatkowo dostrzegasz, że do tej karawany podeszła grupka mężczyzn i rozmawiają z dwoma ochroniarzami.
John Toretho, Rocky Foley
Pracujecie jako ochrona karawan z Vault City do Shady Sands. To właśnie jest wasz ostatni kurs. Podróż przebiegła wam gładko, w pewnych momentach wręcz się nudziliście i wręcz błagaliście o to by coś się wydarzyło, lecz na szczęście dla szefa karawany nic takiego się nie stało. Zaraz po dojechaniu do bram miasta skończył wam się kontrakt, więc zaczęliście zabierać swe rzeczy z wozów na których przybyliście. Ledwo skończyliście się zbierać, gdy podszedł do was niewysoki mężczyzna (na oko około 160cm wzrostu ma) przypominający swą posturą i wyglądem dziecko, lecz nim na pewno nie jest, o czym świadczy szereg blizn na prawym policzku i zimny niczym lód wzrok mordercy. Ma na sobie niebieski jeansy, skórzaną czarną kurtkę i przedwojenną czerwoną czapkę z daszkiem. Przygląda on się wam dokładnie, a w szczególności waszej broni, po czym szybko rzuca:
- Nadajecie się idealnie do tej roboty
Po chwili dodaje:
- Jeśli chcecie zarobić trochę szmalu chodźcie za mną. Na pewno tego nie pożałujecie.
Po czym odwrócił się i zaczął iść w stronę okolicznego baru. Ponieważ zauważył, iż nie zareagowaliście na chwilę stana by na was poczekać:
- Na co się tak gapicie. Szmal piechotą nie chodzi, szczególnie nie w takich ilościach w jakich chcę go wam dać. No to co, idziecie?