[Fallout] Wyprawa najemników

-
- Kok
- Posty: 928
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
- Numer GG: 1692393
- Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
- Kontakt:
[Fallout] Wyprawa najemników
Co do sesji to proszę o stosowanie się do wzoru:
- tak się pisze wykonywane czynności
– tak dialogi
[A tak teksty poza sesją i zapytania do MG]
No to zaczynamy. Postacie będą wprowadzane stopniowo z powodu minimalnej różnicy czasowej jak mi wyszła, więc proszę się nie przejmować tym, że w tutaj nie ma wszystkich zawartych od razu. Dodatkowo chciałbym poinformować, iż wszystkie informacje znajdują się w dziale rekrutacji, jak również tam będą publikowane ogłoszenia i dodatkowe informacje dotyczące sesji (to ostatnie jeśli ktoś chce oczywiście). Karty postaci będą tu publikowane od następnego posta.
Vince
Kolejny dzień w Hub minął z wolna, gdy nagle pojawiło się w twoim gabinecie pięciu „napakowanych” gości w garniturach. Zanim zdążyłeś zareagować dwóch ubezpieczało już okna, kolejna dwójka przy tobie, a jeden przy drzwiach wyjściowych. Po chwili do gabinetu wszedł mężczyzna w czarnym, bardzo eleganckim garniturze, z długimi czarnymi włosami. Miał on sympatyczny wyraz twarzy. Poczęstował cię cygarem i dopiero w po zakończeniu tych czynności zaczął mówić:
- Wiesz towarzyszu, przydała by nam się pomoc człowieka, który zna się naprawdę dobrze na swym fachu, a słyszeliśmy o tobie dużo dobrego od ludzi.
Nie wiesz nawet kiedy się zgodziłeś wyruszyć z tym człowiekiem, lecz parę rzeczy jest pewnych: prawie dojechałeś już do bram Shady Sands na specjalnie do tego celu przygotowanym wozie i masz 2tys. kapsli przy sobie (a to podobno tylko zaliczka za twą pomoc!). Przed sobą widzisz pełno namiotów, w których rozlokowanych jest pełno kupców posiadających wszelakie dobra, a przy bramach miejskich jedna z karawan właśnie rozładowywuje swoje towary. Dodatkowo dostrzegasz, że do tej karawany podeszła grupka mężczyzn i rozmawiają z dwoma ochroniarzami.
John Toretho, Rocky Foley
Pracujecie jako ochrona karawan z Vault City do Shady Sands. To właśnie jest wasz ostatni kurs. Podróż przebiegła wam gładko, w pewnych momentach wręcz się nudziliście i wręcz błagaliście o to by coś się wydarzyło, lecz na szczęście dla szefa karawany nic takiego się nie stało. Zaraz po dojechaniu do bram miasta skończył wam się kontrakt, więc zaczęliście zabierać swe rzeczy z wozów na których przybyliście. Ledwo skończyliście się zbierać, gdy podszedł do was niewysoki mężczyzna (na oko około 160cm wzrostu ma) przypominający swą posturą i wyglądem dziecko, lecz nim na pewno nie jest, o czym świadczy szereg blizn na prawym policzku i zimny niczym lód wzrok mordercy. Ma na sobie niebieski jeansy, skórzaną czarną kurtkę i przedwojenną czerwoną czapkę z daszkiem. Przygląda on się wam dokładnie, a w szczególności waszej broni, po czym szybko rzuca:
- Nadajecie się idealnie do tej roboty
Po chwili dodaje:
- Jeśli chcecie zarobić trochę szmalu chodźcie za mną. Na pewno tego nie pożałujecie.
Po czym odwrócił się i zaczął iść w stronę okolicznego baru. Ponieważ zauważył, iż nie zareagowaliście na chwilę stana by na was poczekać:
- Na co się tak gapicie. Szmal piechotą nie chodzi, szczególnie nie w takich ilościach w jakich chcę go wam dać. No to co, idziecie?
- tak się pisze wykonywane czynności
– tak dialogi
[A tak teksty poza sesją i zapytania do MG]
No to zaczynamy. Postacie będą wprowadzane stopniowo z powodu minimalnej różnicy czasowej jak mi wyszła, więc proszę się nie przejmować tym, że w tutaj nie ma wszystkich zawartych od razu. Dodatkowo chciałbym poinformować, iż wszystkie informacje znajdują się w dziale rekrutacji, jak również tam będą publikowane ogłoszenia i dodatkowe informacje dotyczące sesji (to ostatnie jeśli ktoś chce oczywiście). Karty postaci będą tu publikowane od następnego posta.
Vince
Kolejny dzień w Hub minął z wolna, gdy nagle pojawiło się w twoim gabinecie pięciu „napakowanych” gości w garniturach. Zanim zdążyłeś zareagować dwóch ubezpieczało już okna, kolejna dwójka przy tobie, a jeden przy drzwiach wyjściowych. Po chwili do gabinetu wszedł mężczyzna w czarnym, bardzo eleganckim garniturze, z długimi czarnymi włosami. Miał on sympatyczny wyraz twarzy. Poczęstował cię cygarem i dopiero w po zakończeniu tych czynności zaczął mówić:
- Wiesz towarzyszu, przydała by nam się pomoc człowieka, który zna się naprawdę dobrze na swym fachu, a słyszeliśmy o tobie dużo dobrego od ludzi.
Nie wiesz nawet kiedy się zgodziłeś wyruszyć z tym człowiekiem, lecz parę rzeczy jest pewnych: prawie dojechałeś już do bram Shady Sands na specjalnie do tego celu przygotowanym wozie i masz 2tys. kapsli przy sobie (a to podobno tylko zaliczka za twą pomoc!). Przed sobą widzisz pełno namiotów, w których rozlokowanych jest pełno kupców posiadających wszelakie dobra, a przy bramach miejskich jedna z karawan właśnie rozładowywuje swoje towary. Dodatkowo dostrzegasz, że do tej karawany podeszła grupka mężczyzn i rozmawiają z dwoma ochroniarzami.
John Toretho, Rocky Foley
Pracujecie jako ochrona karawan z Vault City do Shady Sands. To właśnie jest wasz ostatni kurs. Podróż przebiegła wam gładko, w pewnych momentach wręcz się nudziliście i wręcz błagaliście o to by coś się wydarzyło, lecz na szczęście dla szefa karawany nic takiego się nie stało. Zaraz po dojechaniu do bram miasta skończył wam się kontrakt, więc zaczęliście zabierać swe rzeczy z wozów na których przybyliście. Ledwo skończyliście się zbierać, gdy podszedł do was niewysoki mężczyzna (na oko około 160cm wzrostu ma) przypominający swą posturą i wyglądem dziecko, lecz nim na pewno nie jest, o czym świadczy szereg blizn na prawym policzku i zimny niczym lód wzrok mordercy. Ma na sobie niebieski jeansy, skórzaną czarną kurtkę i przedwojenną czerwoną czapkę z daszkiem. Przygląda on się wam dokładnie, a w szczególności waszej broni, po czym szybko rzuca:
- Nadajecie się idealnie do tej roboty
Po chwili dodaje:
- Jeśli chcecie zarobić trochę szmalu chodźcie za mną. Na pewno tego nie pożałujecie.
Po czym odwrócił się i zaczął iść w stronę okolicznego baru. Ponieważ zauważył, iż nie zareagowaliście na chwilę stana by na was poczekać:
- Na co się tak gapicie. Szmal piechotą nie chodzi, szczególnie nie w takich ilościach w jakich chcę go wam dać. No to co, idziecie?
Ostatnio zmieniony środa, 11 stycznia 2006, 19:28 przez Artos, łącznie zmieniany 1 raz.


-
- Kok
- Posty: 928
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
- Numer GG: 1692393
- Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
- Kontakt:
Vince
Gdy schodziłeś z wozu, tamten człowiek, który cię tu ściągną złapał cię za ramię i rzekł:
- Poczekaj chwilę. Gdzie ci tak prędko? Idź do tego baru tam
Wskazuje ci w tym momencie bar do którego jest zachęcana ta dwójka z karawany, którą jeszcze przed chwilą obserwowałeś
-Tam za chwilę się spotkamy.
Gdy schodziłeś z wozu, tamten człowiek, który cię tu ściągną złapał cię za ramię i rzekł:
- Poczekaj chwilę. Gdzie ci tak prędko? Idź do tego baru tam
Wskazuje ci w tym momencie bar do którego jest zachęcana ta dwójka z karawany, którą jeszcze przed chwilą obserwowałeś
-Tam za chwilę się spotkamy.


-
- Kok
- Posty: 928
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
- Numer GG: 1692393
- Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
- Kontakt:
Vince
Człowiek nic ci nie odpowiedział, więc skierowałeś się do wskazanego miejsca. Gdy tylko przekroczyłeś próg zobaczyłeś dość schludnie utrzymany, duży lokal. Na pierwszy rzut oka doliczyłeś się 20 zajętych stolików, lecz możesz się mylić. Przy każdym z nich jest pełno ludzi. Każdy z nich uzbrojony, co łatwo dostrzec, gdyż żaden z nich się z tym nie kryje. Chciałeś już podejść do barmana, gdy nagle w rogu Sali, pod oknem dostrzegłeś trzy automaty do gry i jeden stół przy którym ktoś grał w karty
Człowiek nic ci nie odpowiedział, więc skierowałeś się do wskazanego miejsca. Gdy tylko przekroczyłeś próg zobaczyłeś dość schludnie utrzymany, duży lokal. Na pierwszy rzut oka doliczyłeś się 20 zajętych stolików, lecz możesz się mylić. Przy każdym z nich jest pełno ludzi. Każdy z nich uzbrojony, co łatwo dostrzec, gdyż żaden z nich się z tym nie kryje. Chciałeś już podejść do barmana, gdy nagle w rogu Sali, pod oknem dostrzegłeś trzy automaty do gry i jeden stół przy którym ktoś grał w karty

-
- Kok
- Posty: 1007
- Rejestracja: wtorek, 3 stycznia 2006, 17:37
- Numer GG: 8564458
- Lokalizacja: Z TBM
-Yay! Ale fajnie. Nareszcie jakaś rozrywka
Podchodzę do aotomatu i gram za połowę najwyzszej stawki.
Podchodzę do aotomatu i gram za połowę najwyzszej stawki.
Ostatnio zmieniony środa, 11 stycznia 2006, 19:44 przez Arxel, łącznie zmieniany 1 raz.
OŻESZ TY W PYTĘ WRÓCIŁEM NA FORUM
!



-
- Kok
- Posty: 928
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
- Numer GG: 1692393
- Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
- Kontakt:
Rocky
Zaraz po wejściu do baru podszedłeś z małym człowiekiem do jednego ze stolików. Ku twojemu zdziwieniu dość dużo tu ludzi i zdaje się, że wszyscy się znają, gdyż jak przechodziłeś widziałeś, jak wszyscy się witali z nim. Jak tylko udało wam się usiąść, twój nowy znajomy zawołał obsługę, a do ciebie rzekł:
- Miło, że jednak się zdecydowałeś. Mondero jestem. Chwile poczekamy jeszcze na twojego kolegę i dopiero w tedy przejdziemy do konkretów.
W tym czasie zdążyła przyjść obsługa.
- Poproszę o piwo dla mnie i kolegi
Zaraz po wejściu do baru podszedłeś z małym człowiekiem do jednego ze stolików. Ku twojemu zdziwieniu dość dużo tu ludzi i zdaje się, że wszyscy się znają, gdyż jak przechodziłeś widziałeś, jak wszyscy się witali z nim. Jak tylko udało wam się usiąść, twój nowy znajomy zawołał obsługę, a do ciebie rzekł:
- Miło, że jednak się zdecydowałeś. Mondero jestem. Chwile poczekamy jeszcze na twojego kolegę i dopiero w tedy przejdziemy do konkretów.
W tym czasie zdążyła przyjść obsługa.
- Poproszę o piwo dla mnie i kolegi


- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

-
- Kok
- Posty: 928
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 19:37
- Numer GG: 1692393
- Lokalizacja: Świnoujście - Koszalin -Szczecin
- Kontakt:
John Toretho, Rocky Foley
Starsza pani najwidoczniej pracująca tu jako kelnerka dostarczyła wam napoje, lecz ku zdziwieniu Rockiego jego cola została rozdzielona między wszystkich. Nie czekając więc na reakcję reszty szybko poprawił jej błąd poprzez szybkie odebranie im butelek. Zaraz po tym jak John dosiadł się do stołu Mondero zaczął mówić:
- Miło widzieć, że jednak się zdecydowałeś. Na pewno tego nie pożałujesz. Jak już wspomniałem macie wielkie szczęście, gdyż możecie zarobić sporo szmalu. Jak tylko dopijecie dowiecie się więcej w moim gabinecie
Odwrócił się od was na chwilę głowę jakby kogoś lub czegoś szukał Gdy już to znalazł, rzekł w kierunku jakiegoś gościa w garniturze stojącego przy automatach do gry:
- Jake, już czas, bież swych i możemy zaczynać.
Po czym odwrócił się z powrotem do was
- Oczywiście nie musicie kończyć napojów swych tutaj. Jeśli chcecie możecie je dokończyć w trakcie rozmowy w gabinecie.
Spojrzał na was z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Wszystko teraz zależy od was.
Vince
Pomimo tego, iż zacząłeś grać w sumie najbezpieczniejszy sposób, gdyż nie było tak źle z ilością wygranych, nie zarobiłeś zbyt wiele. Wszystkie twe poprzednie przegrane pochłonęły większość wygranej, przez co zarobiłeś zaledwie 10 kapsli, co nie dało ci zbytniej satysfakcji z gry. Już chciałeś odegrać się za wszystkie niepowodzenia poprzez wrzucenie kolejnej monety do automatu, gdy nagle człowiek, który cię tu przywiózł złapał cię za ramię i rzekł:
- Już czas nadszedł na interesy. Proszę za mną
Sten
Przybyłeś jedną z karawan do Shady Sands już parę dni temu, lecz nie udało ci się znaleźć zatrudnienia, więc zacząłeś się błąkać po obrzeżach handlowych, gdzie zazwyczaj o robotę nietrudno było. Niestety wszystkie karawany mają już wszystkie wolne miejsca zajęte, a kupcy raczej się nie kwapią do zatrudnienia ghula, więc nie za bardzo ci się widzi dłuższy pobyt w tym mieście. Gdy rozważałeś możliwość opuszczenia miasta zobaczyłeś wielkiego, a wręcz ogromnego gościa ukrywającego swą osobę pod luźno na nim wiszącej szacie, która uniemożliwiała zobaczenie jakiegokolwiek kawałka skóry, chyba, że się podeszło bardzo blisko. Najwidoczniej coś mu przeszkadza, coś mu nie pasuje i najprawdopodobniej się zgubił, gdyż błąka się to w jedną, to w drugą stronę.
Rhudagord
Właśnie udało ci się dostać do Shady Sands, lecz nie za bardzo wiesz co robić dalej. Stoisz między stoiskami kupców przed miastem i błąkasz się między nimi. W zasadzie nie masz zielonego pojęcia dlaczego tu przybyłeś, lecz jedno jest pewne – nie czujesz się w towarzystwie tylu ludzi najlepiej, choć nikt tak naprawdę się tobą nie przejmuje, co uspokaja cię choć trochę i umila tą niewygodną sytuację. Pomimo nagromadzenia się wszystkich tych rzeczy, zastanawia cię jedno. Czy człowiek którego uratowałeś od bandy dzikich psów parę dni temu mówił prawdę. Czy naprawdę ktoś może nie zwracać uwagi na to kim jesteś, zatrudnić cię, traktować jak zwykłego obywatela, a co więcej dać ci fundusze i życie. Czy naprawdę będziesz wolny jak tylko skontaktujesz się z jego znajomymi. Cały czas trapią cię te pytania. W ręku trzymasz kartkę który dał ci ten gość. Na niej napisane są dwie rzeczy: „To on mnie uratował, zaopiekujcie się nim – Karl” i dopisek na dole kartki „Projekt Eden”. Próbujesz sobie przypomnieć co jeszcze ci ten człowiek mówił i w końcu udaje ci się to – masz znaleźć bar „Olimp” i tam zgłosić się z tą kartką do Mondero.
Starsza pani najwidoczniej pracująca tu jako kelnerka dostarczyła wam napoje, lecz ku zdziwieniu Rockiego jego cola została rozdzielona między wszystkich. Nie czekając więc na reakcję reszty szybko poprawił jej błąd poprzez szybkie odebranie im butelek. Zaraz po tym jak John dosiadł się do stołu Mondero zaczął mówić:
- Miło widzieć, że jednak się zdecydowałeś. Na pewno tego nie pożałujesz. Jak już wspomniałem macie wielkie szczęście, gdyż możecie zarobić sporo szmalu. Jak tylko dopijecie dowiecie się więcej w moim gabinecie
Odwrócił się od was na chwilę głowę jakby kogoś lub czegoś szukał Gdy już to znalazł, rzekł w kierunku jakiegoś gościa w garniturze stojącego przy automatach do gry:
- Jake, już czas, bież swych i możemy zaczynać.
Po czym odwrócił się z powrotem do was
- Oczywiście nie musicie kończyć napojów swych tutaj. Jeśli chcecie możecie je dokończyć w trakcie rozmowy w gabinecie.
Spojrzał na was z dziwnym uśmiechem na twarzy.
- Wszystko teraz zależy od was.
Vince
Pomimo tego, iż zacząłeś grać w sumie najbezpieczniejszy sposób, gdyż nie było tak źle z ilością wygranych, nie zarobiłeś zbyt wiele. Wszystkie twe poprzednie przegrane pochłonęły większość wygranej, przez co zarobiłeś zaledwie 10 kapsli, co nie dało ci zbytniej satysfakcji z gry. Już chciałeś odegrać się za wszystkie niepowodzenia poprzez wrzucenie kolejnej monety do automatu, gdy nagle człowiek, który cię tu przywiózł złapał cię za ramię i rzekł:
- Już czas nadszedł na interesy. Proszę za mną
Sten
Przybyłeś jedną z karawan do Shady Sands już parę dni temu, lecz nie udało ci się znaleźć zatrudnienia, więc zacząłeś się błąkać po obrzeżach handlowych, gdzie zazwyczaj o robotę nietrudno było. Niestety wszystkie karawany mają już wszystkie wolne miejsca zajęte, a kupcy raczej się nie kwapią do zatrudnienia ghula, więc nie za bardzo ci się widzi dłuższy pobyt w tym mieście. Gdy rozważałeś możliwość opuszczenia miasta zobaczyłeś wielkiego, a wręcz ogromnego gościa ukrywającego swą osobę pod luźno na nim wiszącej szacie, która uniemożliwiała zobaczenie jakiegokolwiek kawałka skóry, chyba, że się podeszło bardzo blisko. Najwidoczniej coś mu przeszkadza, coś mu nie pasuje i najprawdopodobniej się zgubił, gdyż błąka się to w jedną, to w drugą stronę.
Rhudagord
Właśnie udało ci się dostać do Shady Sands, lecz nie za bardzo wiesz co robić dalej. Stoisz między stoiskami kupców przed miastem i błąkasz się między nimi. W zasadzie nie masz zielonego pojęcia dlaczego tu przybyłeś, lecz jedno jest pewne – nie czujesz się w towarzystwie tylu ludzi najlepiej, choć nikt tak naprawdę się tobą nie przejmuje, co uspokaja cię choć trochę i umila tą niewygodną sytuację. Pomimo nagromadzenia się wszystkich tych rzeczy, zastanawia cię jedno. Czy człowiek którego uratowałeś od bandy dzikich psów parę dni temu mówił prawdę. Czy naprawdę ktoś może nie zwracać uwagi na to kim jesteś, zatrudnić cię, traktować jak zwykłego obywatela, a co więcej dać ci fundusze i życie. Czy naprawdę będziesz wolny jak tylko skontaktujesz się z jego znajomymi. Cały czas trapią cię te pytania. W ręku trzymasz kartkę który dał ci ten gość. Na niej napisane są dwie rzeczy: „To on mnie uratował, zaopiekujcie się nim – Karl” i dopisek na dole kartki „Projekt Eden”. Próbujesz sobie przypomnieć co jeszcze ci ten człowiek mówił i w końcu udaje ci się to – masz znaleźć bar „Olimp” i tam zgłosić się z tą kartką do Mondero.


-
- Kok
- Posty: 951
- Rejestracja: piątek, 11 listopada 2005, 10:00
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Sosaria... Kraina rozpusty :]
Czerwona pigułka... Niebieska pigułka... Czerwona pigułka... Niebieska pigułka... Czerwona pigułka... Niebieska pigułka... Czerwona pigułka... Niebieska pigułka... Czerwona pigułka... Niebieska pigułka... Czerwona pigułka... Niebieska pigułka... Czerwona pigułka... Niebieska pigułka... Czerwona pigułka... Niebieska pigułka...
Rocky:
Wchodze w to. Gzie jest ten gabinet?
Rocky:
Wchodze w to. Gzie jest ten gabinet?
Rowerem pod górkę nie zjedziesz...

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Sten:
Ghul nieufnie podszedł do olbrzyma, spjożał na niego krzywo spod gogli. -Zgubiliśmy się, czy szuamy czegoś?- powiedział, pocz czym pochylił sie lekko. -A może to nas szukaja i prubujemy się ukryć, co?- zapytałszczerząc się. tego jednak jegomość widzieć nie mógł. Twarz Stena szczelnie zakrywał szal. Ghjul wyprostował się i założyl rękę na rękę krzyżując je na klatce piersiowej, oczekując odpowiedzi.
Ghul nieufnie podszedł do olbrzyma, spjożał na niego krzywo spod gogli. -Zgubiliśmy się, czy szuamy czegoś?- powiedział, pocz czym pochylił sie lekko. -A może to nas szukaja i prubujemy się ukryć, co?- zapytałszczerząc się. tego jednak jegomość widzieć nie mógł. Twarz Stena szczelnie zakrywał szal. Ghjul wyprostował się i założyl rękę na rękę krzyżując je na klatce piersiowej, oczekując odpowiedzi.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!


-
- Szczur Lądowy
- Posty: 18
- Rejestracja: sobota, 7 stycznia 2006, 21:15
- Lokalizacja: Jest Lepper?
- Kontakt:
Którz to?!, niby człowiek lecz jakby inaczej wygląda, jego fetor zas czuć na kilka metrów.... Może to ktoś taki jak ja...
Ssszukamy ssszukamy... tyśś miejscowy?! ja szukać bar "olimp" bo musieć się tam spotkać z dobrym człowiekiem, on ma mi pomóc, dać piąniądz... Na chwilę przerywam, po krótkim namyśle dodaje
Ty chcieć coś za to,? Mam pistolet, dam ci go, jęzeli ty mnie zaprowadzisz do baru... Wsłuchuje się i oczekuje odpowiedzi jednocześnie starając sie zrozumiec nature/możliwości tego obcego a jakże zaklimatyzowanego stworzenia..
Ssszukamy ssszukamy... tyśś miejscowy?! ja szukać bar "olimp" bo musieć się tam spotkać z dobrym człowiekiem, on ma mi pomóc, dać piąniądz... Na chwilę przerywam, po krótkim namyśle dodaje
Ty chcieć coś za to,? Mam pistolet, dam ci go, jęzeli ty mnie zaprowadzisz do baru... Wsłuchuje się i oczekuje odpowiedzi jednocześnie starając sie zrozumiec nature/możliwości tego obcego a jakże zaklimatyzowanego stworzenia..

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Sten:
Grzesieck, pisz imię swej postaci przed postem, zeby nei było problemu z... identyfikacją
Ghul złapał się za głowę. -Wyglądam ci na idiotę, czy na skończonego prymitywa?- powiedział węszsząc, po czym podszedł do zaułku i kopnął leżące tam truchło szczura. -Jeszcze coś waszeci śmierdzi?- zapytał rozmówcę wracając. -O co chodzi z tym barem? Ale tak po ludzku...- zaśmiał się.
(napisałem, że proces gnicia mojej postaci zostal zatrzymany w związku ze sposobem śmierci
)
Grzesieck, pisz imię swej postaci przed postem, zeby nei było problemu z... identyfikacją

Ghul złapał się za głowę. -Wyglądam ci na idiotę, czy na skończonego prymitywa?- powiedział węszsząc, po czym podszedł do zaułku i kopnął leżące tam truchło szczura. -Jeszcze coś waszeci śmierdzi?- zapytał rozmówcę wracając. -O co chodzi z tym barem? Ale tak po ludzku...- zaśmiał się.
(napisałem, że proces gnicia mojej postaci zostal zatrzymany w związku ze sposobem śmierci

UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
