Strona 1 z 11
[Brak] Silent Hill: Unexpected Darkness
: środa, 4 stycznia 2006, 13:23
autor: Tero Kir
Dajnos Apolitatis
Zalesione tereny, nie zbrukane jeszcze cywilizacyjnym "brudem" ludzkoości... Tak... Daroga jką jechał Dajnos wydawałą się drogą do innego świata, pełna jakiegoś dziwnego spokoju lecz także i szrej melancholii. Starał się zapomnieć o wszytkich, pozostawało to gdzieś z tyłu, dlaeko za nim. Waptrywał się w szarą, nie zbyt uczęszczaną drogę, cisza jako go otaczała, wydawać by się mogła przytłaczająca, lecz dla niego była to najwspanialsza muzyka...
Był śodek jeśeni, więc już zaczynało się ściemniać, choć dopiero była godzina 17:00, według mapy, było już nie daleko, lecz niebyło żadnego kierunkowskazu, oznajmującego zbliżeniu się do celu. W końcu pojawił się, jakby z nikąd parking i niewielka podrapana tablica, mówiąca "Wel..o.. Silent Hill". Apolitatis zaparkował na pustym parkingu. Wyszedł z samochodu i rozejrzał się, widzał tylko parking, porysowany niewielki budynek z neiwielką zardzewiałą tabliczką "WC". Prking był położony jakby na skarpie od której prowadziły zawrotna ilość schodów nadół w jakąś doline miendzy wyżynami, nad którą rozciągała się mgła, gęsta jak mleko. Sogłądająć w dół zobaczył odłegłe światła miasteczka, a z odsłonientych kawałków, poza mgłą dojarzał winowajce całego tego klimatu, jakim było wielkie jezioro rozciągające się chyba po całej dolinie...
Hyacinth Insane
Hyacinth otworzyła oczy, zimno... wlgoć była nieznośna, do tego ten ból głowy, nie pozwalał zebrać a ni jednej myśli w całość. Usiadłą, pocierając oczy rozejrzała się, po czym spokojnie stwierdziłą że jest to zapewne tylko jakiś głupi sen, ianzcej jak mogła by się okazać w obcym jej miejscu i niewiedzieć o tym.
Wszytko dookoła przypominało jakąś opuszczoną sale szkolną, i to nie dlatego że była zdewastowana lub zaniedbana, nie było w niej czuć coś dziwnego, jakąś taką samotność stwierdziłą dziewczyna.
Robiło się ciemno a ona sterczała sama w szkole, było to przecież niedorzeczne, nieprawdaż, dlatego jedynym wytułmaczeniem, które jest bardzo proste - to sen.
Co oznacza że gdy tylko się usczypnie, obudzi się i wszytko będzie wpożądku, to proste! Z wielkim zapałem tak i zrobiła... Lecz nic się nie stało...
(Poza sesją, narazie nie macie żadnego pojęcia o terenie dla tego będziecie chodzić po omacku. Poprawka Apolitas już ją ma. Miłej zabawy i powodzienia

)
: środa, 4 stycznia 2006, 15:21
autor: Eglarest
Dajnos wyciągnał swoje rzeczy z samochodu, zamknął go poczym udał sie w strone miasta. "miła mieścina" Pomyślał " dobrze ze jest jezioro toń wody wycisza" Mial zamair udać sie tearz do Hotelu z broszurki neistety dopiero teraz z orientował się ze ta została u Franka na biórku, próbowal przypomnieć sobie jak wygladał ten Hotel ale wsyzstkie budynki łudząco wydały mu sie podobne do siebie " pójdę do centrum i poprostu spytam kogoś gdzie jest ten hotel"
[dajnos przyjzał sie temu napisowi, co było tam napisane
są inne samochody zaparkowane? i czy to parking płatny ? ]
: środa, 4 stycznia 2006, 15:30
autor: Tero Kir
Dajnos Apolitatis
Jeszcze raz rozejrzał się po pustym parkingu, wizoł żeczy i zaczoł swą samotną węndrówke w dół po schodach. Trafało to sporo czasu po czy wreszcie trafił do końca tej skarpy, skąd teraz szła dwie drogi. Spojrzał na mapke, było tam zaznaczone iż po prawej był coś co przypominało par a własciwie to punkt widokowy, druga droga, ta prosta natomiast, prowadziła wprost tunelem do miasta.
[Parking nie jest płatny, przynajmniej, nigdzie nie jest to napisane.
Twój samochód jest jedyny w tym miejscu.]
: środa, 4 stycznia 2006, 15:39
autor: Eglarest
Dajnos
po glębszej analizie odnalazł na mapie Hotel był zaznaczony dosć niewyraźnie, droga która do niego prowadziła szła jak wszystkow wskazywało przez jezioro przez które pociagniety był najwyraźniej jakiś most.
Spojzał niepewnie w Tunel prowadzacy do miasta poczym ruszył przed siebie teraz marzył jedynie o goracej kompieli i cieplym łóżku był zmęczony po podróży.
: środa, 4 stycznia 2006, 16:06
autor: Villemo
Hyacinth
Dziewczyna powoli podniosła się z podłogi. W całym ciele czuła ból. Zimno...W pomieszczeniu było bardzo zimno...nienaturalnie zimno...Rozejrzała się wokół. Szkoła? Przecież...już prawie noc...Sama nocą w nieznanym budynku? Ucieczka? Ale...dokąd? Przecież nawet nie wie gdzie jest! Hyacinth wybiegła na korytarz
- Hej! Czy jest tu ktoś? Ktokolwiek...
: środa, 4 stycznia 2006, 17:22
autor: Tero Kir
Dajnos Apolitatis
Gdy tylko wszedł do tunelu, po jego plecach przeszły dreszcze, coś tu było nie tak choć własciwie co? Czyżby popadał w jakąś paranoje?
Ijdąc do przodu, jego kroki odbijały się szerokim echem wzdółż całego przejścia. słąbe światło lamp, ukazywało droge do przodu w nikończoncym się tunelu, wszystko tu wydawało się pokryte rdżą od żelaznych prętów, utzymujących wszystko w całości, a zapach syrości doprowadzał do obłedu...
Ta podróż trwała chyba wiecznie, stwierdził artysta, gdy wyszedł już na zewnątrz. jego oczą uakazała się lesista, nieco zarośnięta, droga prowadząca według mapy do misteczka. Prowadziłą ona do żeki skąd wyłoniło się kolejne skrzyżowanie, przechodżąc przez niewielki most okazał się wreszcie w mieście...
Hyacinth Insane
Echo jej głosu zabrzmiało na ponurym korytażu szkoły, przez moment, dziwczyna przeraziła się własnym głosem, był jakby nie jej. Światło latarń mętnie oświetlało korytaż, pokryty gróbą warstwą kurzu i śmieci. Jedno okno było zabite deskanmi, pozostałe popisane markerem. Kilka innych drzwi, prowadzących do innych sal i na końcu korytaża stare schody pożarowe. Witar bawiący się okienicami, wydawał złowieszczy dżwięk. Za oknem, ponura mgła.
Hyacinth uświadomiła sobie że jest zupełnie sama... zupełnie sama...
: środa, 4 stycznia 2006, 18:01
autor: Eglarest
Dajnos
"I ja mam tu odnaleść spokój ducha, mam raczej wrazenei ze duchy niedadzą mi tu spokoju" rozejzal się neipewnie wokołos iebie spojzał na ampe próbujac odnaleść droge do Hotelu poczym ruszył przed siebie
"Troche tu za spokojnie" stwierdził jeszcze w myslach.
: środa, 4 stycznia 2006, 19:51
autor: Tero Kir
Dajnos Apolitatis
Aktor snuł się po pustej "Nathan Ave." w zdułż wybrzeża, wszystko wydawało się byćjakby martwe, i do tego tacholerna mgła! Cisza, która na początku była błogosłaieństwem, zaczynała wprowadzać w stan irytacii. Spojrzał na zegarek, było to banalne ale przez myś przeszła tylko jedna myśl, "Czy nie stanął tu cholerny czas?!".
Dopiero po 10 minutach, Dajnos pojął coś co wprowadziło go w stan odrętwienia,żeczy trzymające w rękach z przytępionym chukiem spadły na chodnik. Czerwona linija, za którą tempo podążął pogrążony we własnych myślach, niechlujnie rozchlapana po asfalcie, to krew...
: środa, 4 stycznia 2006, 20:00
autor: Eglarest
Dajnos
Dajnos przykucnął i dwoma palcami dotknał krwi sprawdzając czy slady są świerze, "to część tutejszych atrakcji?" pomyślał poczym rozejzal się w około ale widzial mgłę i ponure kontury budynków wstał i zakrzyknął
- hellow ! , ale krzyk głuchoo zaginąl w mgle spojzal raz jesczcze na ścieżkę z krwi poczym udał się jej sladem "mam tylko nadzieje że to żaden reality show"
: czwartek, 5 stycznia 2006, 14:32
autor: Tero Kir
Dajnos Apolitatis
Atmosfera, dookoła zaczynała się robić coraz gęszcza, nagle coś ruszyło się w jednym z okien miejscowego baru. Apolitas zatrzymał się i wytężając wzrok sprubował zobaczyć coż to mogło byc, lecz ni czego nie zobaczył. Po chwili usłyszał ogłuszający dżwięk, przypominający skrzypienie kredą po tablicy... Mężczyzna padł na podłoge umazując się we krwi po której podążął, zasłaniając uszy.
Hyacinth Insane
Hyacinth po chwili nasłuchiwania, spojrzała się w okno, za którym nie było praktycznie nie czego widać. Odwruciła się wieć w strone schodów i zanim zrobiła pierwszy krok uświadomiła sobie że jest obserwowana przez coś w cieniu na końcu korytaża.
Keitaro Urashima
Po tym jak się obudził, było mu strasznie zimno, coś ciągle kapało na twarz. Wieć z nieopisaną złoscią wstał by zobzczyć co przeszkadzało mu we śnie...
Stach chwile w bezruchu, zadziwony, a ni jeżeli przestarszony widokiem, tego że znajduje się w chłodni.. Krew na twarzy sciekała na jego ubarnie...
Leon Starsky
Pierwsze dni Leona w Silent Hill wydały się nawet przyjemne, życzliwi ludzie, spokojna okolica, z minimalnym ruchem. Czego można było oczekiwać wiecej?! Hotel w którym mieszkał, to stara i gustowna, dwu piętrową posiadłość, z najleprzych tradycij secesyjnych, w końcu był jednym z najsatrszych budynków w mieście. Jezioro, dające tyle wilgoci, też miało swuj urok, szum wody uspakajał lepiej niż prozak, no i samopoczucie stawało się leprze, ogłądając z balkonu swojego pokoju, zachód słonca w odblasku jeziora.
Jadnak tego ranku, wszystko się zmieniło, gdy profesor wstał było już grubo po południu (zegar pokazywał godzine 16:37pm), w panice przed faktem iż spużnił się do pracy, mężczyzna chciał najpierw zadzwonić, lecz okazało się iż telefon nie działał... Zdażało się to już kiedyś, dlatego też nie było w tym, nic przerażającego. szybko się ubrał i wyszedł do cholu, w celu poposić recepcjonistke o to by któś go podrzucił do pracy, jakież było jednak żdziwienie gdy schodząć po shodach, uświadomił sobie iż nikogo tu niema...
[Jeżeli gra za bardzo będzie szła do przodu, a ktoś nadal nie bedzie mógł odpisać, wtedy mistrz gry podejmie ruch za niego.]
: czwartek, 5 stycznia 2006, 14:44
autor: Mr.Zeth
Leon Starsky:
Mężczyzna podszedł do kontuaru, rozglądnął się i kilka razy uderzył ręką w dzwonek. -Dzień wolny, czy ki czort?!?!?!?!- krzyknął na całe gardło. Nie sysząc odpowiedzi mruknął do siebie -I JA miałem wyrzuty, że nie wstałem wcześnie- po czym ubrał prochowiec, który miał zawieszony na ramieniu i wyszeł na zewnątrz wyciagajac przy okazji kluczyki od motocyklu z kieszeni.
: czwartek, 5 stycznia 2006, 14:53
autor: Tero Kir
Leon Starsky
Na ulicy stała mgła, gęstrzsza niż zazwyczaj, dopełnieniem była wilgoć i cisza. Zresztą ta ostania była przytłaczająca, bo każdy najcichszy dżwiek robiła głośnym, nie do wytrzymania.
Starsky podszedł do motoru, włożył kluczyki, i... no własnie, nic się sie stało, silnik nie chciał odpalić. Po trzeciej prubie, jedynie co mógł zrobić to ze złością kopnąć opone motora...
: czwartek, 5 stycznia 2006, 15:05
autor: Mr.Zeth
Leon Starsky
Leon westchnął, wozłożył ręce i zadarł głowę do góry. -To może jeszcze rozwal mi dom piorunem i przyślij bandę kanibali HĘ? Życie w tym Twoim zafajdanym świecie to sama radość!- krzyknął do nieba. Starsky pogrzebał w kieszeni spodni i wyciągnął pomiętą kartkę, po czym napisął na niej długopisem "Jak uruchomisz, to jest twój!" po czym położył wraz z kluczykami koło koła. -NIGDy więcej nei kupię Yamahy.- pomyślał. -Musze sobie sprawić Hondę. Albo Suzuki.- tak myśląc udał się do pracy inaczej niż przez ostatnie kilka lat - pieszo.
: czwartek, 5 stycznia 2006, 15:15
autor: Tero Kir
Leon Starsky
Sliska droga wcale nie poprawiła humoru, utrudniona widoczność, zabłocone pobocze. Spodziewać się tylko samochodu, który by w takich warunkach bez problemu mógł spowodować wypadek. "Wspaniale!" pomyślał, głuwna jednak atrakcja czekała go jednak dopiero za chwile, gdzy udało mu się dotrzeć po 20 min do mostu. jakież było zaskoczenie, faktem iż mos jest już do połowy pogrążony w wodzie nadole, najwidoczniej liny podtrzymujące nie wytzrymały ciężaru. Była to jedyna droga do miasta...
: czwartek, 5 stycznia 2006, 15:20
autor: Mr.Zeth
Leon Starsky:
Leon stał chwilę patrząc na most. Rozglądnął się wokół, po czym wyjął z kieszeni mały nototniczek. Otworzył pod "B" i wpisał co następuje. "Bóg NIE ma poczucia humoru", po czym schował długopis i notoatnik z powrotem do kieszeni. -Niewesoło, chociaż w sumie...- wzruszył ramionami -No to mam powód, by nie iśc do pracy. Jedna dobra rzecz w tym pięknym dniu.- Leon westchnął po czym powoli sierował się z powrotem do hotelu, po drodze rozglądając się za sklepem spożywczym i za kioskiem.
: czwartek, 5 stycznia 2006, 15:24
autor: Eglarest
Dajnos
- jasna choelra ktoś ma marne poczucie humoru - powiedzial podnosem poczym ztrudem wstał i spojzał an swoje upaćkane ubranie. pzobierał sie do kupy i udałs ię w strone baru gdzie kogoś widział.
- Przepraszam jest tu ktoś? - powiedział wchodząc do srodka neico podirytowany całą sytuacją.
: czwartek, 5 stycznia 2006, 19:44
autor: Mr.Zeth
Leon Starsky:
-Co to za miejsce, gdzie kiosku nie ma- memził nukowiec. -Myślałem, że takie zadupia już nie istnieją, wiocha dwudziestego pierwszego wieku- sarkał idąc do hotelu. -I jeszcze ta mgła, może jeszcze burza i deszcz ognia, i apokalipsa, i meteoryt ę?- ucichł i opanował sie wreszcie docierając powoli do hotelu. -Nawet juz ta cisza, ktrej przecież tak mi brakowało mnie denerwuje...- pomyslał po drodze i mechanicznie sięgnął do kieszeni po pastylki na uspokojenie. Zażył jedną, schował ręce do kieszeni, bo chłód w połączeniu z kiepskim krążeniem zaczęły mu doskwierać i ruszył dalej nucąc jakąś piosenkę.