[Autorski] - Święta Wojna o Wieczne Puszcze

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

[Autorski] - Święta Wojna o Wieczne Puszcze

Post autor: Qin Shi Huang »

Ok. Grają:
Elfy:
Erivan-Strażnik Tarulin
Drzewiec-Druid Goldur Złoty Sierp
Kawarashi-Łowczyni Tyrande Czerwona wiedźma

Ludzie:
Deep-Ksiądz Chandler Mee
Ardel-Myśliwy Ardel dwie włócznie
Kaczor-Rycerz Ulruk von Ewerhaub


Zasady:
1. Niestety nie możemy turlać kostką, ale jestem bezstronny. W spornych sytuacjach sam będę nią rzucał. Nie oskarżać mnie o stronnictwo.

2.Piszemy w 3 osobie liczby pojedyńczej czasu przeszłego.
3.Piszemy literacko, bez żadnych skośnych literek. Jeśli cos myslimy, to mówimy o tym w narracji. Tak jak w książkach.

4.To co poza sesją piszemy Tak
5. Duzo was, więc nawet jak ktos nieodpowie, akcja toczyc sie będzie dalej.


Przechodzimy do sesji.

Ludzie przypłynęli na plażę sześć dni temu. Elfy zdążyły sie już o tym przekonać. Wiele drzew zostało już ściętych a ludzie przesuwają sie ciągle wzdłuż lądu. W ludzkim obozie panowała nerwowa atmosfera. Słyszano, że Elfy potrafią dobrze kryć sie w lesie. Możliwe że obserwują obóz szykując sie do ataku. W obozowej kapliczce, Ksiądz Chandler Mee, kończył odprawiać mszę. Dziwiła go nieobecność Jednego z rycerzy. Nie odwiedzał kapliczki od dość dawna. W chwili obecnej, spacerował po lesie modląc sie do Gaji. Jedno z drzew runęło. Ludzie ścieli kolejne. Druid Goldur, odprawiał nieopodal rytuał Uzdrowienia. Próbował przywrócić do życia kilka drzew, które ludzie nie ścięli do końca. Próby wciąż kończyły sie fiaskiem. Nic nie mogło pomóc drzewom. Odwrócił się gdy usłyszał dźwięk spadającego pnia. Ujrzał Mężczyznę w metalowej zbroi. W pierwszej chwili przestraszył się. Później w jego sercu zagościła złość. Rycerz zapewne chce go zabić. Po chwili zobaczył, że rycerz z zamkniętymi oczami modli się żarliwie. Tkliwy słuch elfa, usłyszał słowa modlitwy. Zdumiał się. Słowa skierowane były do Gaji. Mysliwy Ardel zaklął pod nosem. Dźwięk spadającego pnia, spłoszył sarnę, którą tropił pół dnia. Strzała również posmutniał. Był juz głodny, a królik którego złapał rano, był już przetrawiony. Ardel, ukryty jeszcze w krzakach, zląkł się. W strone obozu, maszerował oddział elfickich strażników.
Tarulin, usłyszał upadek drzewa. Wiedział że innowiercy sa niedaleko. Chciał wyrwać sie przed szereg i zaatakować sam, lecz opanował się. Jego dwa miecze, aż go świerzbiły. Z drzewa na drzewo, przeskakiwała Tyrande. Wędrowała za wojskiem. Strażnicy byli dobrymi wojownikami, ale Starszyzna Druidów, uznała że kilku łowców także się przyda. Za nią, ukrywało się w lesie tych kilku. Dostała zadanie wypatrywać wroga. Rufio wydał okrzyk. -Tyrande. To ludzie są przed nami. -Powiedział elfce. Rzeczywiście ludzki obóz był niedaleko. Po kilkunastu krokach i strażnicy ujrzeli obóz. -Przygotować sie. Czeka nas ciężka bitwa. -Powiedział dowódca. Strażnicy wyciągnęli miecze. Ardel był świadkiem wszystkiego. Wiedział co robić. Ostrzec rycerzy. Jak najszybciej
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Post autor: Kawairashii »

Tyrande

Przeskakując z gałęzi na gałąź, wrzasnęła do Rufio.
-Wypatruj strzały…
(Zmrużyła oczy wypatrzyła drwali, przysiadła na moment, rozłożyła łuk, naciągnęła cięciwę, wycelowała i strzeliła jednemu z nich w prawą łopatkę, za nią zleciał Rufio aportując ją)
*Znów posunęli się za daleko* Tyrande Czerwona Wiedźma atakuje ponownie. Już przemyślała sytuację.
Wyciągnęła łuk, spokojnie naciągnęła cięciwę, zmrużyła oczy… wypatrywała drwali. *Jest!* wycelowała. W ostatniej chwili spostrzegła w oddali elfiego Druida, w towarzystwie Rycerza. Podniosła zaciśniętą pięść, dając innym łowcą znak na wstrzymanie, następnie wskazała na parę. Wymierzyła w rycerza, wystrzeliła strzał ostrzegawczy, tuż przy jego kolanie.
*Odejdź od druida brudny ludziu* drzewo już zostało ścięte, nie wskrzesi go, jednak może powstrzymać rycerza przed skrzywdzeniem następnej istoty.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Ulryk


-Gajo, nie znam jezyka elfow, przyjmij wiec me modly w moim. Bogini, prosze Cie o laske odpowiedzi. Czemuz ludzie scinaja drzewa? To takie piekne istoty. Dlaczego my, niszczymi i bezczescimy Twe dziela? Jak mam temu zapobiec, nie zwracajac sie przeciw Zakonowi? Czemu zadna ze stron walczacych nie moze rozwiazac wszystkiego bez walki? Czy musza sie mordowac? Bogini, prosze, przemow do mnie...- szeptal rycerz.
Byl w pelni swiadom, ze jesli nakryje go jakis napalony ksiadz, ortodoksyjny rycerzyk, lub materiaslistyczny mysliwy, beda go karac na gardle. Pokladal jednak ufnosc w swej Bogini. Czul ja niemal w sobie. Mysl, ze jest ona z nim w kazdej chwili jego istniena, napelniala jego dusze spokojem. Co ciekawe, von Ewerhaub nie mial zapedow neofickich. Nie chcial mordowac drwali. Wiedzial ze nie prowadzi to do niczego, a ludzie potrzebuja ognia zeby przezyc. On tez potrzebowal. Blagal Gaje o przebaczenie, zawsze gdy zapalal pochodnie, dorzucal do ognia. Robil to w myslach, zeby nikt go nie przydybal. Plakal nad upadlym dopiero co drzewem. Bolal tym bardziej, ze nie mogl zapobiec jego smierci. Cyemuz to majestatyczne stworzenie, dziecko Gaji, starsze pewnie niz wszysct drwale razem wzieci, musialo umrzec? By przezyc mogly istoty inne. Mniej zywotne. -Podaruj, moja Bogini, spokoj temu prastaremu olbrzymowi, oraz jemu podobnym. Cos go tknelo. Reka Gaji? Nie. Watpil w to. To byl tylko niestety rozsadek. A ten kazal mu wracac do obozowiska. Inaczej ktos moglby zaczac go szukac. W drodze powrotnej, nie tak znowu dlugiej zreszta, gdyz mimo iz pokladal ufnosc w Gaji, jednak nie kusil losu. Nie chcial pokazywac sie elfom. Od kiedy poznal prawdziwa sciezke wiary, gryzla go pewna mysl. Teraz podjal decyzje. W tej wojnie, zabijac bedzie tylko w obronie. Kaleczyc w ramach mozliwosci tez nie bedzie. A juz na pewno reki nie przylozy do sciecia drzewa. Nawet pod grozba smierci. Gdy juz mial wracac, przy jego nodze nagle znalazla sie strzala. Znalazla sie z hukiem i swistem. Rycerz odszedl kilka krokow, po czym podniosl rece w gescie pokoju. Ludzkim. Nie wiedzial co to dla elfow znaczy. Bo na pewno strzelal elf. I na pewno nie chcial zabic. Inaczej juz bylby martwy, konalby lub ciezko ranny czolgal sie na ziemi. Przeciez nawet elfy maja pecha. Wiedzial ze tym co czyni zagraza swemu zyciu. Jednak byl nadal rycerzem. Rycerzem Gaji, ale swoj honor mial. Raz danej obietnicy, nawet samemu sobie nie chcial lamac...
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Drzewiec
Marynarz
Marynarz
Posty: 247
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
Numer GG: 9008864

Post autor: Drzewiec »

Goldur

Elficki druid, wysoka postać, w długich szatach koloru brązu, ze złotym sierpem- wspaniałym narzędziem, któremu zawdzięcza swój przydomek- w dłoni, zamarł między dwoma drzewami, z czego jedno doświadczyło podłości ludzkiej... To był człowiek. Człek, to cuchnące bydle, na przeciw niego. Rycerzyk jakowy, niczym metalowa puszka, w zbroję okuty, z jakimś mieczem w ręku... Goldurowi wydawało się, że zobaczył go o ułamek sekundy za późno. Że już po wszystkim. Że skoro człowiek, uzbrojony lepiej od niego, silniejszy, rzuci się na niego z żelastwem w ręku, a biedny druid nie zdąży nawet przyzwać jakiejkolwiek mocy... nawet las mu nie pomoże, a raczej to, co z lasu zostało...
Goldur pomylił się w ocenie człowieka po raz pierwszy w swym niekrótkim już życiu.
Stali na przeciw siebie. Człowiek, jakby w geście uległości cofnął się o kilka kroków... ale co to? Szepcze coś, pod nosem, jakieś formułki... Modlitwę. Do kogo? Do tego ich zmarłego Boga? Czy...

- Gajo, pani lasu, bogini, ocal mnie...

CZŁOWIEK? GAJA? O co chodzi? Tyle uczuć w jednym druidzie... przez chwilę chciał go zabić. Teraz przyszło zdziwienie. Rycerz dał mu szansę na wypowiedzenie formułki, na ratunek... Ale nie. Czekał. Człowiek złożył ręce w dziwny sposób... co to miało oznaczać? Pokój? Znieważenie? Chyba pokój...
- Rozumiesz mnie człowieku? elf wypowiedział te słowa powoli i złożył ręce w podobny sposób.
W tym momencie świsnęła strzała. Tak, znał ją. To Tyrande. Strzała upadła pod nogami dwójki.
- Tyranide! Łowcy! krzyknął Goldur do nadchodzącej obławy.
- On... On jest inny! To wyznawca Gaji! - te słowa sprawiły, że łowcy opuścili broń.
- Zwiążcie go, złapcie, ale zostawcie przy życiu... czuję, że to nie jest zły człowiek... o ile są dobrzy ludzie...
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Post autor: Kawairashii »

Tyrande

(Tyrande, nie Tyranide)
Zeskoczyła do druida, był to Galdur, miała przyjemność go poznać za czasu.
-Witaj Galdurze –podeszła i wyszeptała coś do ucha druida, nadal mierząc łukiem w zbrojnego- Czy jesteś pewien? Wyszłam na zwiady, idziemy za Strażnikami Świątyni, ci nie będą tak pobłażliwi. –przełknęła ślinę, popatrzyła druidowi w oczy- wymordują drwali…
Orzeł Bielik zleciał z nieba i pochwycił strzałę wbitą w ziemię, następnie odleciał krętą drogą pomiędzy drzewami.
Dłonie Tyrande zaczęły lekko drżeć, o wiele łatwiej było by zastrzelić tego Rycerza, czekała jedynie na znak od Druida. Reszta łowców dopiero ją doganiała, jeśli ktokolwiek zobaczy Rycerza, nie mówiąc już o Strażnikach...

EDIT: do poniższego postu. Myślałam że łowcy byli wysłani w tajemnicy przed strażnikami?
Ostatnio zmieniony piątek, 11 maja 2007, 23:04 przez Kawairashii, łącznie zmieniany 2 razy.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Post autor: Erivan »

Tarulin

Grupa strażników pod dowództwem Tarulina zbliżała się do drwali. Cichym elf cichym pohukiwaniem dał znać pozostałym dowódcom świątynnym, że za chwilę rozpocznie się natarcie. Obok niego było kilku młodych elfów aż rwących się do bitwy. Strażnicy kryli się, cichutko przemykając z jednej kępki krzaków do następnej. Poszczególne grupy starały się oskrzydlić niewiernych tak aby nikt nie uszedł z życiem.
- Spokojnie. - szepnął Tarulin widząc poddenerwowanie pozostałych. - I pamiętajcie, że nie możecie zwątpić nawet na sekundę. Podczas walki wasze serca muszą należeć do Bogini, bowiem ona nienawidzi tych przeklętych niszczycieli drzew i da nam potrzebne łaski w naszej krucjacie. Teraz... pomódlmy się. Tarulin żarliwie prosił Gaję o siłę i zwinność, której na pewno będzie potrzebował za parę chwil. Jednocześnie z ogniem w oczach obserwował jak ludzie przymierzają się do ścięcia kolejnego drzewa.
*Gdzie są ci cholerni łowcy, gdy ich potrzeba! Chętnie zobaczyłbym tych przeklętych innowierców poprzebijanych elfickimi strzałami. O tak... wiem o bogini, że dla ciebie ten widok też byłby miłym. Każdą kroplę ludzkiej krwi jaką dziś przeleję składam jako ofiarę za mój lud i ku zgubie tych przeklętych psów*
Tarulin wyjął oba miecze i razem z resztą oddziału zaczął podkradać się do niczego niespodziewających się drwali.
Drzewiec
Marynarz
Marynarz
Posty: 247
Rejestracja: środa, 24 stycznia 2007, 19:44
Numer GG: 9008864

Post autor: Drzewiec »

Goldur, nie Galdur xD
Poza tym mam pytanie: jak to jest z mową? Ja zrozumiałem modlitwę człowieka, czy mamy jakiś wspólny język?


Druid patrzył raz na łowczynię, raz na rycerza, po czym odezwał się.

- Dziwny to przypadek, niezwykle. Człowiek, ale modli się do Gaji. Zabijając go już teraz, bylibyśmy bestiami takimi, jak ci drwale. Polecam więc wam: zwiążcie go i wyślijcie kogoś, by przetransportowali go do najbliższego... niech będzie, miasta. Oddajcie go druidom, a nie omieszkajcie powiedzieć, iż to Goldur, zwany Złotym Sierpem polecił zachować go przy życiu do czasu przesłuchania. Jakieś sprzeciwy, Tyrande? Jeśli ktokolwiek tknie człowieka przed druidami, zbierze się Krąg - zmierzył bystrym wzrokiem Tyrande.
- A co do drwali... Powiem tyle: każdy człowiek, który tknął jakiekolwiek z naszych świętych drzew, zasługuje na śmierć. Ten jednak rycerz innym jest, choć może to tylko pozory... tego więc zachowałbym przy życiu, ale tamtych nie omieszkałbym zabić, zamordować, ukarać... tylko na to zasługują! podniósł głowę Złoty Sierp i zwrócił się do ludzkiego rycerza:
- Módl się do Gaji, a zostaniesz ocalony. Nie próbuj się sprzeciwiać, bo zostaniesz zabity. Mam za dobre serce dla ciebie, ścierwo splunął Druid.
- Dalej zaś pójdziemy i zabijemy drwali, którzy tknęli jakiekolwiek drzewo, któzy splugawili nasz ląd. Przywołam moce natury, które pomogą nam w tej potyczce... zwierzyna pożywi się tej nocy mięsem drwali Goldur czekał na odpowiedź Łowczyni, a sam chwycił mocniej sierp, w drugą rękę wziął zaś sakwę pełną ziół. Zaczął rytuał. Tym razem potężny- chce uzyskać pomoc lasu, pomoc drzew...
- Powstańcie na moje życzenie, twory Gaji... Drzewce, obudźcie się, niedźwiedzie, ruszcie, albowiem plugawią las... plugawią nas i was. Przyzywam was, sokoły, tygrysy, święte zwierzęta, na pomoc, my stajemy w waszej obronie, wy stańcie w waszej... Elf intonował rytuał. Miał nadzieję, że się uda.
Ardel
Kok
Kok
Posty: 1015
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 20:32
Numer GG: 8570942
Lokalizacja: Shadar Logoth

Post autor: Ardel »

Ardel, Dwie Włócznie

Gdy elfy przeszły obok szybko przemknął w bezpiecznej odległości od nich, aby ostrzec resztę ludzi w obozie.
-Strzło, - powiedział cicho - ostrzeż mnie jeśli wyczujesz jednego z Leśnych Ludzi. Pod żadnym pozorem nie atakuj jednej z tych dziwnych istot.

Pobiegł...
Deep
Chorąży
Chorąży
Posty: 3712
Rejestracja: niedziela, 10 września 2006, 10:31
Lokalizacja: Wro

Post autor: Deep »

Chandler gorączkowo modlił się do Boga. Dawno nie wysyłano go w tak dziwne miejsca. Elfy! Kto o nich kiedykolwiek słyszał? Przeżegnał się i wyszedł przed kapliczkę. Znowu szykują się do bitwy. Kiedy zrozumieją, że Bóg nie pragnie śmierci pogan tylko ich nawrócenia? Powinni przekonywać elfy lekką perswazją a nie mieczem. W dodatku elfy nie były zadowolone z wycinki lasu. Cóż, gdy tylko poznają nauki Boga powinni zważać na to mniejszą uwagę. Niemniej jedak mogły być na ludzi jeszcze bardziej o to zezłoszczone.
.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Post autor: Qin Shi Huang »

Ah tak. Zapomniałem. Władacie tym samym językiem. tajemnicza sprawa. Dumają nad tym uczeni. Dochodzą do wniosków że ludzie i elfy mają wspólnych przodków. I jeszcze jedno. Elfy także muszą mieć ogień prawda? No nie wyjaśniłem tego. Otórz ciepło dają elfom ogniki. Te leśne duchy, są ciepłe a gdy w jednym miejscu zbierze się ich kilka, dają temperaturę dzięki której elfy mogą nawet kuć miecze. Ludzie nigdy o tej sztuczce nie słyszeli.

Ardel szybko dognał do obozu. Po drodze usłyszał krzyki któregoś elfa. Wzywał leśne twory. Ardel wpadł do obozu. Spojrzał za siebie. Nikt gonie śledził. Żaden elf go nie zauważył. Myśliwy omal nie wpadł w ognisko przy którym siedzieli rycerze.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Ardel
Kok
Kok
Posty: 1015
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 20:32
Numer GG: 8570942
Lokalizacja: Shadar Logoth

Post autor: Ardel »

-Przyjaciele! Biegną na nas leśni ludzie i chcą nas pozabijać! Ale bądzmy od nich lepsi! Walczmy, ale nie zabijajmy. Spróbujmy ich schwytać, może uda nam się z nimi porozmawiać. Przygotujcie się!

Wyciągnął strzelbę i naładował, położył obok siebie sztylet i nóż.

-Strzało... Pozbaw ich przytomności, ale jeśli miałbyś zginąć.... To wtedy walcz i zabij ich! a ja przyjdę ci z pomocą...

Czekał na atak
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Post autor: Erivan »

Tarulin

- Teraz przyjaciele!
szepnął Tarulin Niech bogini obdarzy nas siłą i prowadzi nasze miecze. Naprzód po chwałę lub śmierć w służbie Gai.
Strażnik świątyni wyskoczył nagle z ukrycia i razem ze swoimi elfami natarł na uzbrojonych tylko w siekiery drwali. Nie miał dla nich ani odrobiny litości ciął każdego człowieka, który napatoczył mu się pod broń. W jego głowie rozbrzmiewała modlitwa do bogini.
Kaczor
Marynarz
Marynarz
Posty: 380
Rejestracja: sobota, 18 listopada 2006, 16:52

Post autor: Kaczor »

Ulryk


Sytuacja rycerza-wyznawcy Gaji nie przedstawiala sie rozowo. Zdziwilo go ze rozumie jezyk szpiczastouchych "przyjaciol". Poczul ulge, gdy dowiedzial sie ze nic mu nie zrobia. Gdy go wiazali nawet nie drgnal. Gdy elf don mowil, nazywajac sie Galdurem, czy Goldurem-te stwoerzenia mialy przedziwny akcent, tylko skinal glowa na znak ze rozumie. Zal mu bylo innych ludzi ale musial martwic sie o wlasna skore. W zasadzie nawet cieszyl sie ze schwytania. W koncu-nie musial zabijac w obronie i mogl dowiedziec sie wiecej o Gaji podczas spotkania z "druidami" co by to nie znaczylo. Chyba jakas elficka starszyzna, czy cos?
"Yet another beautiful moonlit night."-Alucard :D
Kawairashii
Bombardier
Bombardier
Posty: 827
Rejestracja: piątek, 13 kwietnia 2007, 17:04
Numer GG: 1074973
Lokalizacja: Sandland

Post autor: Kawairashii »

Tyrande

Dziewczyna zagadała do innych łowców, po czym jeden z nich zakręcił dłonią w powietrzu i ulotnili się. Elfy zaatakowały, przy rycerzu została jedynie Tyrande, nawet Szaman ruszył w bój. Ta z przy kucu na powalonym drzewie, obserwowała chaotyczną bieganinę. Rycerz miał chwilę by przyjrzeć się rudowłosej elfie. Może było jej gorąco, a może wywołał to stres, w każdym razie kropla potu spłynęła jej po czole, nie zwracała na nią uwagi, najwyraźniej dała się pochłonąć obserwacji. W oddali widać było elfy oraz zarzynani drwale, kobiety krzyczały, żołnierze ruszali do boju. Czekała jeszcze na dzwony, zawsze, gdy się coś dzieje biją dzwony, to zapamiętała, miała już do czynienia z żołnierzami.
My Anime List
Obrazek
3 weeks to AvP Release.
Qin Shi Huang
Mat
Mat
Posty: 440
Rejestracja: piątek, 2 lutego 2007, 10:58
Numer GG: 0

Post autor: Qin Shi Huang »

Z lasu wyskoczyły stada zwierząt oraz oddział elfów. Drwale nie mieli szans. Elfickie miecze były zbyt szybkie. każde zwierze, przerwało naturalny bieg swego istnienia, aby pomóc druidowi w walce. Nawet Orzeł i wąż przestali walczyć. Kilku pierwszych rycerzy najbliżej lasu, zginęło od ataku zwierząt. to był szok dla rycerzy. Dzięki ostrzeżeniu Ardela, zdążyli jednak chwycić za miecze i tarcze. Kilku elfów zginęło od rycerskich ciężkich mieczy. Przecięci na pół padli na ziemię. Ci którzy zasłonili się mieczami i nie zostali przecięci, zostali wyrzyceni w powietrze. Rycerze byli bardzo zdziwieni lekkością tych istot. Byli szybcy, zwinni, ale za to leciutcy. Miecze elfów miały trudności z przebiciem się przez rycerskie pancerze. Rycerze, okuci w ciężki pancerz, mieli duże trudności z trafieniem innowierców. Kilku rannych rycerzy, już zostało odciągniętych w stronę kaplicy.
-Ojcze! Prosze pomóż! Pomóż mu! -Krzyczał rycerz przyprowadzając do Kapłana, swego brata. Już wiele razy dażało się, że dzięki żarliwej modlitwie i momocy medycznej rycerzy bądź księdza, ranni odzyskiwali siły w mgnieniu oka wstając znów do walki.
To była krwawa jatka. Wystrzały z łuków. Świst w powietrzy i krzyk. Huk, zapach prochu i wrzask. Szczęki mieczy. Bolesne agonalne krzyki. Tylko tyle słychac było wśród walki. Strzała rzucił się na panterę szykującą sie do ataku na myśliwego. Walka była wyrównana. Mimo przewagi elfów, ludzie mieli dziwne szczęście. Bóg im sprzyjał. Nie chciałdoprowadzić do śmierci. Wielu elfów nie padało martwych. Byli ogłuszeni, lub nie zdolni do walki. Na Tarulina rzucił się jeden z rycerzy. Okuty był w cięrzką kolczastą zbroję. Wyglądał jak demon. Z pomiędzy żelaziwa widać było wściekłe przekrwione oczy. Ulryk Wiązany przez elfkę, dostrzegł jej niezwykłą urodę. Kształt nosa, proporcje twarzy, szczupła sylwetka i ten biust. Była niemal idealną istotą. Aniołem. tyrande, dostrzegał w rycerzu spokój. Widziała w jego oczach ból. Ból powodowany jatką która uskuteczniała się tuż obok. Druid, ze swym złotym sierpem czynił w wirze walki nie mniejsze spustoszenie niż strażnicy. Elfy, zaczęły stanowić mniejszość. Trzeba było się wycofać. Inaczej, zagłada czekałaby wszyskie dzieci Gaji.
Słychac było nawoływania. -Wracajcie skąd przyszliście! Uciekajcie! -Zarówno ze strony ludzi jak i elfów. Strażnicy byli jednak posłuszni do granic rozumu. Chcieli uciekać, lecz nie mogli tego zrobić bez rozkazu Tarulina.
Rób swoje! rób swoje! A szczęście będzie twoje!
Bo życie to nie bajka! Nie głaszcze cię po jajkach!

Nie tłumacz się. Przyjaciele zrozumieją.
Wrogowie i tak nie uwierzą.
Ardel
Kok
Kok
Posty: 1015
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 20:32
Numer GG: 8570942
Lokalizacja: Shadar Logoth

Post autor: Ardel »

Ardel

Przestał strzelać. Kazał wilkowi wrócić. Czekał ze strzelbą w dłoni.
-Uciekajcie leśni ludzie! Nie będziemy was gonić! Nie chcemy waszej śmierci!
Czekał i przygotował się na atak, leśni ludzie moglin zdenerwować się ty co powiedział.
po cichu szeptał pod nosem:
-Dobry Boże, szanowna Gajo, miej w opiece tych, ktrzy tu zginęli, a w szczegolności, te piękne istoty z lasu. Dzięki ci Boże, że oszczędziłeś mnie dzisiaj.

-Strzało, dobrze się spisałeś - powiedziawszy to zmierzwił mu sierść na pysku.
Erivan
Marynarz
Marynarz
Posty: 150
Rejestracja: środa, 21 marca 2007, 20:30
Numer GG: 6737454

Post autor: Erivan »

Tarulin

Strażnik przyglądał się rycerzowi z rządzą krwi w oczach. Wyglądali teraz jak dwa demony czekające na swoje pierwsze starcie. Tarulin był jednak zbyt doświadczonym dowódcą aby zatracić rozum w bitewnym szale. Kątem oka dostrzegł, że jego oddziały się wykruszają, a i ich zapał do boju znacznie się zmniejszył. - Zdrajcy! pomyślał w pierwszej chwili. Opamiętał się jednak. Dla sporej części z nich to pierwsza tak poważna walka. Część z ich towarzyszy nie żyje, a druga jest ranna i być może nigdy nie wydobrzeje.
- Odwrót dzieci Gai! krzyknął głosem zachrypniętym od wydawania rozkazów
Elfie wojska z ulgą czmychnęły głęboko w las, przedtem zabierając ze sobą rannych, a nawet zabitych. Kto wie jaki los spotkałby szczątki ich przyjaciół gdyby zostałyby one zostawione tym psom.
Wszystkie leśne oddziały zaczęły się wycofywać, jednak nie Tarulin. Nie zamierzał zrezygnować z pojedynku z rycerzem, wiedział bowiem, że jego krew bardzo ucieszy boginię.
Korzystając z zamieszania wywołanego przez odwrót jego towarzyszy strażnik świątyni natarł dziko na innowiercę. Zwinnie unikał ciosów groźnej broni przeciwnika, jego ostrza wyglądały jak dwie srebrne smugi szukające luki w obronie przeciwnika.
Zablokowany