[Storytelling] Misja
: poniedziałek, 30 kwietnia 2007, 22:20
Formułek dotyczących sesji nie musze podawać. Proszę o około 1 posta dziennie lub wiecej...
Jedźmy z tym koksem...
Dzień jak co dzień... wielu mówi, że kolejne minione dni zbliżają nas do śmierci. Gówno prawda! Tutaj mijające doby przypominały, że umarło się już dawno. Co ranka zaczynała się ta sama wieczna gehenna. Budziliście się w swoich izolatkach, niektórym dość spokojnym pozwalano na „pokoje” z innymi... Co było gorsze? Zdania były podzielone... Słońce wstało, ale noc wciąż trwała. Przecieraliście oczy, ale wszyscy wiedzieliście, że tu nie ma wschodów i zachodów... tu czas liczyło się dawkami leków... chore? Właśnie, że nie. To wy byliście chorzy. Powtarzano to wam tak długo, że sami w to uwierzyliście. Byliście nienormalni... wypaczeni i beznadziejni. Patrzono na was z obrzydzeniem. Poranki były najgorsze. Poranki budziły grozę, bo oto zaczynała się codzienna męka. Gdyby wam powiedziano, że tak wygląda „zakład leczenia chorób psychicznych” nigdy byście nie uwierzyli. To nie był szpital- to było piekło. Od abletki do tabletki, od ampułki do ampułki.. wieczny chaj nie pozwalający odróżnić rojeń zmęczonego umysłu od rzeczywistości. Dzisiaj było gorzej... kolejna terapia grupowa... jak co tydzień... jak co około 42 tabletki antydepresyjne, jak co 14 zastrzyków uspokajających... To był zły dzień... zbliżała się czternasta...
SIMONE
Dzień mijał... wiesz, że życie ucieka Ci z każdym dniem... zresztą co to za życie. To już jest śmierć i ty dobrze o tym wiesz. PRZESTAŃ –krzyknąłeś sam do siebie,. Wiedziałeś że nie można Ci tak myśleć... łzy zaczęły ci kapać na podłogę. Zły znak. Kiedy przyjdzie Pani Kasia i zobaczy, że płaczesz będzie wściekła... Rodzice mówili Ci, że wszystko będzie dobrze, a tutaj rządzili jacyś psychopaci... Przetarłeś szybko oczy. Chrzęst kluczy, plastikowy talerz z paćką, plastikowa łyżka... śniadanie. Zacząłeś rzuć to co dawano ci niezmiennie od tygodni. Spojrzałeś na swoje dłonie... twoje palce... drżały, trzeszczały... znowu! Jak to się nazywało... zaraz....artretyzm! Oblała Cię fala strachu... odrzucasz łyżkę, brzydzisz stół. Zamykasz oczy. Byle nie widzieć, Byle nie widzieć ! Wrzask. Pani Kasia jest wściekła... TY IDIOTO, UPOŚLEDZONY WYKOLEJEŃCU, CO ZROBIŁEŚ... trzask... uderzenie w twarz... To ona? Nie... to ty... nie jestes pewien... lęk jest paraliżujący... a może to kości, stawy...! nie wytrzymasz dłużej... kucasz w kącie... siedzisz tak do 14... prowadzą Cie na sesje grupową... siadasz. Widzisz, że oprócz Ciebie jest tam 5 osób. Po twojej prawej jakis młody chłopak... nawet ładny... PRZESTAŃ! Nie wolno Ci tak myśleć... To co myślisz to choroba... masz chory mózg! Słyszysz krzyk... płaczesz? Na Ciebie krzyczą?.. Nie. To jakiś koleś onanizuje się przy wszystkich... Znasz reguły. Wiesz że to niedozwolone. Słyszysz dźwięk uderzenia. Ktoś płacze, wyprowadzają go... jest was piątka... mrużysz oczy... nagle widzisz światło! To światło jest piękne... i słyszysz głos... Piękny głos... jedno słowo...Twoje? Jego?
-Misja...
Wiesz, że musisz cos zrobić. Nie wiesz co, ale wiesz, że jestes naznaczony... Byłeś kiedys szczęśliwy, pamiętasz? Teraz usychasz. Zamykasz się w swoich rojeniach. ON chce żebys był szczęśliwy... musisz cos zrobić i wiesz o tym...
SŁAWEK
Ranek... Tak! Nareszcie! Znowu tyle okazji... tylko na co? Próbujesz sobie przypomnieć, ale nie możesz... Co planowałeś nocą... całą noc myślałeś nad genialnym planem... Nigdy nie śpisz... On Cie potrzebuje nonstop... Tylko o czym myślałeś... Nie możesz sobie przypomnieć! Zupełnie wtedy kiedy odkryłes nowe źródło energii- siłę życiową... Wtedy Ci powiedzieli, że jesteś chory ... TO ONI SĄ CHORZY... Gdyby Krzysztof tu był nie powiedział by Ci tak... Krzysztof... wypadek... zachichotałeś... śmiech przerodził się we wrzask... TERAZ NIE PAMIĘTASZ, A TEGO NIE ZAPOMNISZ? Słyszysz jak Cie woła, chcesz iść. Tylko jak... Nagle uświadamiasz sobie.. GENIALNE! Ściany... ściany są ostrze... zaczynasz trzeć nadgarstkami o otynkowane mury... żyły kiedys pękną bo ściany są ostrze... krzyczysz... Ktoś wbiega, uderza Cię w głowę... Krzysztof? To on!? Słyszysz jego głos...
-A już było tak dobrze. Był spokojny. Czemu kryzys nastąpił dzisiaj...? Może pomoże mu kontakt z innymi... Nie! Nie usypiać mi go... dać mu tylko środek. Pilnować go i na sale z nim... o 14 ma być gotowy
.... Krzysztof? Ciemność... budzisz się... łóżko... kilka godzin myśli... tortur... prowadza Cie na salę... w drzwiach mija Cię jakis inny chory... niosa go... Trzyma dłonie w spodniach... Wiesz co to znaczy. Złamał regulamin... będzie ukarany... Zaczynasz się śmiać... sadzają Cie koło młodego chłopaczka wygladającego jak dziewczyna... milutki... NIE! Jestes chory. ONI CHCĄ ABYS TAK MYŚLAŁ! WCALE CI SIĘ NIE PDOBA!... Siedzisz i słuchasz ... i nagle !!! Głos... Ten głos co rano... KRZYSZTOF! Mówi do ciebie... odzywa się!
-Misja...
Wiesz co to znaczy... On tam jest... na zewnątrz... a oni nie chcą abyś z nim był... białe kitle nie chca abyś z nim był... ale ty znajdziesz sposób aby to zmienić... uśmiechasz się... ślina kapie na podłogę-leki
Sytuacja...
Siedzicie obok siebie... ktoś przed wami cos mówi... w drzwiach dwóch lekarzy, wyraźnie sennych... mają w kieszeniach leki, pęk kluczy, jakieś karty czy wizytówki... piętro niżej jest wyjście... kilka drzwi zamkniętych i kraty oddzielaj a was od wolności... Ale to nie ważne... ważna jest misja... ważny jest ON, ... ważny jest Krzysztof ...
Jedźmy z tym koksem...
Dzień jak co dzień... wielu mówi, że kolejne minione dni zbliżają nas do śmierci. Gówno prawda! Tutaj mijające doby przypominały, że umarło się już dawno. Co ranka zaczynała się ta sama wieczna gehenna. Budziliście się w swoich izolatkach, niektórym dość spokojnym pozwalano na „pokoje” z innymi... Co było gorsze? Zdania były podzielone... Słońce wstało, ale noc wciąż trwała. Przecieraliście oczy, ale wszyscy wiedzieliście, że tu nie ma wschodów i zachodów... tu czas liczyło się dawkami leków... chore? Właśnie, że nie. To wy byliście chorzy. Powtarzano to wam tak długo, że sami w to uwierzyliście. Byliście nienormalni... wypaczeni i beznadziejni. Patrzono na was z obrzydzeniem. Poranki były najgorsze. Poranki budziły grozę, bo oto zaczynała się codzienna męka. Gdyby wam powiedziano, że tak wygląda „zakład leczenia chorób psychicznych” nigdy byście nie uwierzyli. To nie był szpital- to było piekło. Od abletki do tabletki, od ampułki do ampułki.. wieczny chaj nie pozwalający odróżnić rojeń zmęczonego umysłu od rzeczywistości. Dzisiaj było gorzej... kolejna terapia grupowa... jak co tydzień... jak co około 42 tabletki antydepresyjne, jak co 14 zastrzyków uspokajających... To był zły dzień... zbliżała się czternasta...
SIMONE
Dzień mijał... wiesz, że życie ucieka Ci z każdym dniem... zresztą co to za życie. To już jest śmierć i ty dobrze o tym wiesz. PRZESTAŃ –krzyknąłeś sam do siebie,. Wiedziałeś że nie można Ci tak myśleć... łzy zaczęły ci kapać na podłogę. Zły znak. Kiedy przyjdzie Pani Kasia i zobaczy, że płaczesz będzie wściekła... Rodzice mówili Ci, że wszystko będzie dobrze, a tutaj rządzili jacyś psychopaci... Przetarłeś szybko oczy. Chrzęst kluczy, plastikowy talerz z paćką, plastikowa łyżka... śniadanie. Zacząłeś rzuć to co dawano ci niezmiennie od tygodni. Spojrzałeś na swoje dłonie... twoje palce... drżały, trzeszczały... znowu! Jak to się nazywało... zaraz....artretyzm! Oblała Cię fala strachu... odrzucasz łyżkę, brzydzisz stół. Zamykasz oczy. Byle nie widzieć, Byle nie widzieć ! Wrzask. Pani Kasia jest wściekła... TY IDIOTO, UPOŚLEDZONY WYKOLEJEŃCU, CO ZROBIŁEŚ... trzask... uderzenie w twarz... To ona? Nie... to ty... nie jestes pewien... lęk jest paraliżujący... a może to kości, stawy...! nie wytrzymasz dłużej... kucasz w kącie... siedzisz tak do 14... prowadzą Cie na sesje grupową... siadasz. Widzisz, że oprócz Ciebie jest tam 5 osób. Po twojej prawej jakis młody chłopak... nawet ładny... PRZESTAŃ! Nie wolno Ci tak myśleć... To co myślisz to choroba... masz chory mózg! Słyszysz krzyk... płaczesz? Na Ciebie krzyczą?.. Nie. To jakiś koleś onanizuje się przy wszystkich... Znasz reguły. Wiesz że to niedozwolone. Słyszysz dźwięk uderzenia. Ktoś płacze, wyprowadzają go... jest was piątka... mrużysz oczy... nagle widzisz światło! To światło jest piękne... i słyszysz głos... Piękny głos... jedno słowo...Twoje? Jego?
-Misja...
Wiesz, że musisz cos zrobić. Nie wiesz co, ale wiesz, że jestes naznaczony... Byłeś kiedys szczęśliwy, pamiętasz? Teraz usychasz. Zamykasz się w swoich rojeniach. ON chce żebys był szczęśliwy... musisz cos zrobić i wiesz o tym...
SŁAWEK
Ranek... Tak! Nareszcie! Znowu tyle okazji... tylko na co? Próbujesz sobie przypomnieć, ale nie możesz... Co planowałeś nocą... całą noc myślałeś nad genialnym planem... Nigdy nie śpisz... On Cie potrzebuje nonstop... Tylko o czym myślałeś... Nie możesz sobie przypomnieć! Zupełnie wtedy kiedy odkryłes nowe źródło energii- siłę życiową... Wtedy Ci powiedzieli, że jesteś chory ... TO ONI SĄ CHORZY... Gdyby Krzysztof tu był nie powiedział by Ci tak... Krzysztof... wypadek... zachichotałeś... śmiech przerodził się we wrzask... TERAZ NIE PAMIĘTASZ, A TEGO NIE ZAPOMNISZ? Słyszysz jak Cie woła, chcesz iść. Tylko jak... Nagle uświadamiasz sobie.. GENIALNE! Ściany... ściany są ostrze... zaczynasz trzeć nadgarstkami o otynkowane mury... żyły kiedys pękną bo ściany są ostrze... krzyczysz... Ktoś wbiega, uderza Cię w głowę... Krzysztof? To on!? Słyszysz jego głos...
-A już było tak dobrze. Był spokojny. Czemu kryzys nastąpił dzisiaj...? Może pomoże mu kontakt z innymi... Nie! Nie usypiać mi go... dać mu tylko środek. Pilnować go i na sale z nim... o 14 ma być gotowy
.... Krzysztof? Ciemność... budzisz się... łóżko... kilka godzin myśli... tortur... prowadza Cie na salę... w drzwiach mija Cię jakis inny chory... niosa go... Trzyma dłonie w spodniach... Wiesz co to znaczy. Złamał regulamin... będzie ukarany... Zaczynasz się śmiać... sadzają Cie koło młodego chłopaczka wygladającego jak dziewczyna... milutki... NIE! Jestes chory. ONI CHCĄ ABYS TAK MYŚLAŁ! WCALE CI SIĘ NIE PDOBA!... Siedzisz i słuchasz ... i nagle !!! Głos... Ten głos co rano... KRZYSZTOF! Mówi do ciebie... odzywa się!
-Misja...
Wiesz co to znaczy... On tam jest... na zewnątrz... a oni nie chcą abyś z nim był... białe kitle nie chca abyś z nim był... ale ty znajdziesz sposób aby to zmienić... uśmiechasz się... ślina kapie na podłogę-leki
Sytuacja...
Siedzicie obok siebie... ktoś przed wami cos mówi... w drzwiach dwóch lekarzy, wyraźnie sennych... mają w kieszeniach leki, pęk kluczy, jakieś karty czy wizytówki... piętro niżej jest wyjście... kilka drzwi zamkniętych i kraty oddzielaj a was od wolności... Ale to nie ważne... ważna jest misja... ważny jest ON, ... ważny jest Krzysztof ...